Zaloguj się, aby obserwować  
ROBAT

Znajdź Skarb! - Forumowa Gra

209 postów w tym temacie

Nie umarli nadal uderzali broń o broń ale nie atakowali ,nagle utworzyli szpaler i wtedy pojawił się szaman.
Widziałeś to, ten szaman po prostu pojawił się znikąd powiedział Mariusz.
Oczów mi jeszcze nie wydłubali żebym tego nie widział powiedział Eryk.
Malta,Malta usłyszeli słowa z ust szamana.
-Czego on chce zapytał Qrczak.
Malta Malta krzyczał szaman.
-Amulet,on chce amuletu.
- skąd wiesz
-Tak myślę powiedział Mariusz sięgając po amulet.
-Zostaw ten AMULET powiedział Eryk.
-Czemu zapytał Mariusz
-Dopóki nie dowiem się do czego on służy nie oddam go.
-Przykro mi ale ja cenię swoje życie po tych słowach Mariusz chwycił amulet i rzucił go szamanowi.
Nie krzyknął Eryk.
Szaman podniósł amulet , obrócił się do reszty nie umarłych i pokazał go swoim poddanym.Zombie widząc ,że odzyskali to co chcieli poszli do lasu.
Patrzcie wycofują sie powiedział Qurczak..
Piraci odetchnęli z ulgą.
-Zobaczmy co u kapitana
-Eryk i reszta popatrzyli do szałasu.
-On śpi powiedział Qurczak.
-A czego się spodziewałeś po chorym zapytał Eryk.
-No tak ale to trochę dziwne,że się nie obudził od tego hałasu broni.
-Co teraz robimy zapytał Qurczak
-czekamy aż przyjdzie reszta z lekarstwem.
-O CHOLERA wykrzyczał Eryk.
-Co jest zapytał Qurczak.
-Przecież nieumarli poszli do lasu czyli tam gdzie Adidas,Mateusz i Ignorino.
-Mogą mieć poważne kłopoty powiedział Qurczak
-Więc co robimy, czekamy czy idziemy ich ratować zapytał Mariusz.
-Czekamy,nie możemy zostawić samego kapitana.


...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wszedłem w zarosla, tropiąc trójkę bohaterów. Nieumarli zaatakowali obóz, reszta broniła się. Nie było juz czasu dla ratowania kapitana. Musieliśmy zadbać o własne tyłki. W końcu trafiłem na Eryka, Mateusza i Igorinha.
- Wracajmy! To już koniec! Nieumarli zaatakowali obóz, chcą zabić kapitana!... Chwila, gdzie amulet?
- Daliśmy go szamanowi. - odparł Igorinho
- NIE! - zawołałem. - Czytacie legendy? Własnie jedną zobaczyłem, i... Tam był amulet! Napisali, że był używany do niszczenia światów! Szaman Ar'' his przerzucał swoje wojska na kolejny świat, i szukał amuletu. Gdy go znalazł, niszczył świat na zawsze! - krzyknąłem. Tyle wystarczyło. Ruszyliśmy za zgniłcami. Szukaliśmy skarbu, a teraz ratujemy świat, pomyślałem. Nagle ogarnął mnie przypływ morali, wykrzyknąłem :
- Precz, nieczyste istoty! - i rzuciłem się na szamana. Spojrzał na mnie, poczułem ból. Muszę byćć...SILNY! Ostatkiem sił wyswobodziłem się z jego zabójczego zaklęcia. Walczyliśmy z nieżywymi, których wciąż przybywało. Nagle Makintosh i Nieznajomy pojawili się. Wtedy ogarnęła mnie słabość... Wycelowałem w Nieznajomego, strzeliłem i... wielki słup ognia podniósł się do góry. Dżungla zapaliła się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ogień był wszędzie, na każdym drzewie tańczyły pomarańczowe języki. Wszyscy kamraci zebrali się w jedną grupę, zauważyli, że Robat jest razem z nimi
- Kapitanie, wszystko już wporządku? - zapytał Adidas patrząc z niedowierzaniem na dowódcę
- Myślę, że tak. Co prawda boli mnie głowa i poruszam się dosyć chwiejnie, ale jest lepiej - odpowiedział Robat słabym głosem, po czym dobył miecza i rozejrzał się po okolicy.
Nieznajomy zniknął, podobnie jak krwiożercze zombie. Cała dżungla stała w ogniu, ale piraci mieli jakieś dziwne odczucia, że coś jest niewporządku...
- Czujecie coś dziwnego? - zapytał Qrczak Nożycoręki niepewnym tonem rozglądając się po lesie
- Tak, coś tu się nie zgadza... - odpowiedział Eryk Hydra odłączając się od grupy i badając pobliski teren
- Uważaj na ogień! - krzyknął Igorinho Jednooki przestrzegając przyjaciela przed niebezpieczeństwem
W tym samym momencie Eryk stanął w pobliżu drzewa i wyciągnął rękę, aby dotknąć pnia. Piraci chórem krzyknęli: NIE, aby tego nie robił, ale stało się coś dziwnego. Brodaty kamrat przejechał ręką po pniu i wziął do ręki rozżarzoną gałąź.
- Widzicie to co ja? - zapytał Mateusz przecierając oczy
- Nic Ci nie jest? - zapytał Robat odważnego pirata
- Sami zobaczcie... - odpowiedział Eryk Hydra badając ciekawe zjawisko
Piraci podeszli do drzew i dotknęli ich pni, ale nic się nie wydarzyło. Najdziwniejsze było to, że języki ognia nie były gorące, a wręcz przeciwnie - zimne.
- Dziwne uczucie, wkładam rękę w ogień, a nic mi nie jest, ba, nawet nie czuję ciepła - powiedział Mateusz, po czym cofnął rękę
- Pamiętacie śnieżycę? Wywołał ją szaman, ten pożar to pewnie także jego sprawka... - stwierdził kapitan wyrzucając płonącą gałąź
- To co robimy Robacie? - zapytał Igorinho Jednooki trzymając strzelbę w pogotowiu
- Myślę, że nie ma sensu ścigać trupów. To tak jak byśmy się pchali w paszczę lwa... - odpowiedział kapitan drapiąc się po głowie i nad czym się zastanawiając
- Ale amulet! - krzyknął Ildrian Strzelec wskazując palcem kierunek, w który najprawdopodobniej udali się nieumarli
- Mogę się założyć o moją złotą fajkę, że spotkamy ich jeszcze nie raz... - powiedział Robat wstając i narzucając torbę na ramię
- W drogę! - krzyknął Eryk Hydra kątem oka widząc kapitana rozwijającego mapę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Uwaga na szamana - zawołałem w biegu. - Posiada wachlarz tajemniczych zaklęć, chyba chciał wyssać ze mnie energię. Spojrzał mi w oczy, i zrobiło mi się słabo. Trzeba się skoncentrować.
- To prawie koniec, Ildrianie. Wszystko minęło, teraz musimy ratować świat, my, piraci. - rzekł Igorinho.
Puściliśmy się biegiem. Gdy skończył się las, zahamowałem.
- To otwarte pole - powiedziałem. - Są pewnie w ukryciu. Rzuccie gałąź. - po wyrzuceniu drąga w miejscu w którym przed chwilą był patyk, nie zostało nic.
- Cholera! To jakieś, eee... Coś, co wybucha jak się tego dotknie.
- Mam pomysł - wykrzyknął Helting. - Pokażę wam.
- Domyślam się. - powiedziałem. Helting zerwał gałązkę, i przejechał po polu patykiem w tempie biegnącego człowieka. Gdy gałązka była już daleko, dopiero rozpoczęły się fajerwerki. Rzuciliśmy się pędem po polu, a za nami buchał ogień. Gdy znowu trafiliśmy do lasu, czołgałem się pierwszy. I nagle...
- Eeeeaaaa Umasa, umasa, Eeeeaaaa, umasa, umasa. - z tymi powtarzajacymi się słowami, szaman podniósł dłoń nad czarną dziurą. Nagle Robat wystrzelił, medialion wypadł z rąk szamana. Rzuciłem się, i wycelowałem w medalion.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Człowieku opanuj się trochę i czytaj poprzednie posty! Pisałem, że nie ścigamy zombie, a Ty nadal swoje... Pozatym napisałem posta o 17:00, a Ty prawie piętnaście minut później więc nie mów mi, że byłem minimalnie szybszy... Jak Boga kocham, jeszcze jedna taka akcja i poproszę gospodarza tematu o wyeliminowanie Cię z gry. Przepraszam za ton, z jakim się do Ciebie "odnoszę", ale musisz zrozumieć wkońcu swój błąd... To by było na tyle... POZDRo ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.03.2007 o 17:22, igorinho napisał:

[! Pisałem, że nie ścigamy zombie ]


[ Napisałeś za to, że szukamy skarbu. Więc pobiegliśmy po skarb. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.03.2007 o 17:26, Ildrian napisał:

[ Napisałeś za to, że szukamy skarbu. Więc pobiegliśmy po skarb. ]


[ W całej tej "zadymce" zapomniałeś, że trupy poszły zupełnie w inną stronę. Co prawda nie napisałem tego, ale Robat w moim poście powiedział coś podobnego do "nie będziemy się pchać w paszczę lwa", a to musi oznaczać tylko jedno. Analizuj to co napisali poprzednicy, a nie czytaj tego "z grubsza". Z tego co piszą inni można wywnioskować wiele, chodź nie jest to napisane dobitnie. I nie motaj całej akcji, bo Twoje posty zawierają myśl: "uwaga zombie znowu nadchodzą" - kolejna setna już bitwa. Czy za rok zamierzasz napisać podobnie? Pomyśl... POZDRo :D ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Słyszałem, że doszliście do miejsca wyznaczonego na mapie...- Powiedział Robat do Mateusza, po czym zapytał - Co tam znaleźliście?
- Tajemnicze ruiny kapitanie. - Odparł Mateusz - Nic poza tym...
- Dziwne... - Rzekł Igorinho - Pamiętam doskonale tą drogę... Powinniśmy już być na miejscu... - Jednak nie skończył mówić ponieważ spadł z wysokiego urwiska. Mateusz z Adidasem natychmiast zeskoczyli na dół by pomóc kamratowi...
- Żyjesz ? - Zapytał się Adidas podnosząc wraz z Mateuszem Igorinha.
- Tak... Żyję... - Odpowiedział Igorinho otrzepując się z kurzu - Jakby teren się osunął...
- Masz rację... - Odparli razem Adidas i Mateusz, po czym Mateusz dodał - Coraz mniej mi się to podoba...
- Mnie też... - Powiedział kapitan siadając na wielkim, czarnym głazie - Słońce już zachodzi... Tu rozbijemy nasz obóz...
Załodze nie trzeba było powtarzać dwa razy tego samego rozkazu. Tym bardziej, że wszystkich pospieszał Eryk, który nadal troszczył się o zdrowie kapitana. Najpierw wzniesiono szałas kapitana, aby mógł spokojnie się w nim przespać, dopiero potem zatroszczono się o ogień i budowę pozostałych szałasów.
Słońce schowało się za horyzontem a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy... Była pełnia księżyca... Ogień wesoło buchał pośrodku obozu... Mateusz nie mogąc zasnąć zaszedł do szałasu kapitana... Zdziwił się bardzo, gdyż kapitan nie spał...
- Kapitanie... - Powiedział Mateusz z troską w głosie - Powinieneś odpoczywać...
- Odpocznę po śmierci... Mateuszu... - Odparł z trudem Robat - Na razie... Zastanawiam się... Nad tym... Co słyszałem... Od reszty załogi... - Powiedział kapitan słabszym już głosem - O... Twojej... Misji ratunkowej...
- Panie kapitanie spokojnie... Chciałem tylko prosić...
- O pozwolenie... - Przerwał mu kapitan - Idź i zbadaj te ruiny... Jeżeli chcesz... Weź kogoś jeszcze... - Powiedział kapitan zasypiając w gorączce...
Mateusz wyszedł z szałasu kapitana i udał się w kierunku ruin... Noc była ciepła lecz im bliżej ruin znajdował się Mateusz, tym wydawało mu się, że powietrze staje się gęstsze i chłodniejsze. W końcu wszedł do wnętrza ruin i dotarł do miejsca, w którym znajdował się piedestał z Thúle Tinco... Mateusz czuł czyjś wzrok na plecach więc rzucił w tym kierunku swój sztylet... Niestety sztylet nie uleciał metra kiedy zamienił się w kupkę popiołu... Mateusz poczuł, że ciało przeszywa mu jeszcze ostrzejszy chłód... Czuł, że jest bezsilny wobec tej tajemniczej potęgi... Myślał, że już nigdy nie będzie szczęśliwy... Czuł, że nie pragnie już żyć... Z ciemności zaś wyłonił się Nieznajomy otoczony jasnozieloną aurą, którą emitował jego amulet...
Nieznajomy wyglądał inaczej niż zwykle. Na twarzy nie miał kaptura, zaś ona sama wyglądała jeszcze gorzej niż ostatnim razem kiedy ją widział... Włosy zdawały się teraz ciemniejsze od najczarniejszej nocy... W jego czarnym płaszczu, którym był owinięty, pojawiła się nowa dziura... Była to dziura po postrzale, który otrzymał w niedawnej bitwie...
Nieznajomy zbliżył się do Mateusza i odezwał się doń ostrym, chrapliwym i zarazem przerażającym głosem.
- Noldo... - Rzekł bardzo spokojnie - Czemu Úre Súle mnie zaatakował?
- Nie mam pojęcia... - Odparł Mateusz załamującym się głosem.
- Ach... Noldo... Vala jest już w połowie po tamtej stronie...
- Jak to?
- Czyż nie mówiłem, że Nieumarli pędzeni są śmiercią? Złożyła już na nim swój pocałunek...
- Nie... To nieprawda... - Powiedział Mateusz, po czym dodał jakby do siebie - A może... To prawda?
- Wiem co się z tobą dzieje... Noldo... Ale nie dam ci tego czego pragniesz... - Założył kaptur na głowę i rzekł - Teraz weź ze sobą Thúle Tinco i daj je waszemu uzdrowicielowi...
- Dobrze... - Wyjąkał Mateusz.
- Nieznajomy odwrócił się i powiedział - Czas abyś zobaczył przyszłość... Jeśli nadal masz ludzkie oczy... - I zniknął...
Mateusza opuściła trwoga, strach i chłód... Stał jednak osłupiały i zastanawiał się nad ostatnimi słowami Nieznajomego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Masz zarąbiste posty, ale proszę cię bardzo gdy piszesz tym elfickim jeżykiem zrób nawias i napisz co to znaczy oki?
np:Malta(złoto)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ @offtop: Dobra... Tylko po to podałem tamtą stronę, żebyście się czegoś (przy okazji) nauczyli... Na ale dobra... Pod każdym postem napisze wyjaśnienia... Ok? ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mateusz wyrwał się z zamyślenia po kilku chwilach i porwał leżący na ołtarzyku, wykonanym z pożółkłych już kości, amulet by wręczyć go kapitanowi, w końcu to miało uratować mu życie.
Wszystko wskazywało na to, że kapitan zdrowieje i odzyskuje siły, gdy podczas posiłku ręka, w której trzymał miskę z jedzeniem opadła bezwładnie wzdłuż jego boku, naczynie z brzdękiem uderzyło o ziemię i potoczyło się kilka metrów dalej. Piraci z zaniepokojeniem spojrzeli na swojego kapitana, który usiłował unieść rękę, niestety zupełnie nie miał w niej czucia
- Co się stało kapitanie? – z niepokojem spytał Eryk
- Nie mam pojęcia, nie czuję ręki – odrzekł Robat z przerażeniem w głosie, jego twarz zdradzała wielki niepokój
- Powinieneś się położyć, odprowadzę cię do szałasu
- Prowadź – po tych słowach Eryk pomógł kapitanowi wstać i poprowadził go do jego szałasu, wśród spożywających posiłek marynarzy zapadła cisza, nikt nie śmiał się odezwać, w tym czasie Eryk ułożył Robata na kilku kocach, które służyły mu za posłanie
- Pokaż mi rękę – poprosił Eryk
- Nie mogę – odrzekł Robat, zafrasowany pirat podwinął rękaw koszuli kapitana i począł uważnie przyglądać się jego ręce, po chwili wyjął z tobołka apteczkę i wziął do ręki igłę, nakłuł delikatnie rękę Robata
- Czuje pan coś? – spytał
- Nic, absolutnie nic – odpowiedział pacjent, Eryk wbił igłę głębiej, rana powinna zacząć krwawić, jednak nie nastąpiła żadna reakcja.
Mateusz wracający do obozu, z Thúle Tinco w kieszeni usłyszał głos nieznajomego przerażający i pozbawiony jakichkolwiek uczuć
- Szybciej Noldo, zaczęło się – Mateusz przyśpieszył kroku…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szedł bardzo szybko w stronę obozu... Jednak droga dłużyła mu się strasznie i zdawała ciągnąć się w nieskończoność... Nagle Mateusz zauważył, że nad dżunglą, która otaczała bezdrzewną nizinę, na której leżały ruiny, unoszą się czarne, kłębiące się chmury... "Takie same jak wtedy na morzu, podczas sztormu! - Powiedział sobie w duchu Mateusz co przeraziło go jeszcze bardziej - Muszę się spieszyć..."
Tymczasem w obozie cała załoga zgromadziła się wokół szałasu kapitana, który stracił także czucie w lewej nodze... Eryk, który wcześniej nakłuł mu lewą rękę aby sprawdzić, czy ma w niej czucie zauważył, że sparaliżowane części ciała kapitana szybko bledną, dostają zgniłozielonych plam a kre sącząca się z nich jest gęsta i cuchnąca... Eryk wyszedł z namiotu...
- I co? - Spytał Helting drżącym głosem - Poprawiło mu się?
- Nie... - Odpowiedział Eryk - Gorączka się wzmogła... Stracił przytomność... On... On.. - Nie wytrzymał... Dwie ogromne łzy spłynęły mu po twarzy.
- Umiera... - Dodał oschłym głosem Igorinho - Nie możemy mu już pomóc...
- Kto z nim rozmawiał ostatni? - Spytał się Eryk ocierając łzy.
- Widziałem tu Mateusza - Powiedział całkiem załamany Qrczak - Potem wybiegł i pobiegł w stronę ruin...
Nagle załoga uczuła chłód, który napełnił ich bezradnością... Wydawało im się, że już nigdy nie będą szczęśliwi... Adidas spostrzegł, że światło księżyca jakby nagle ściemniało. Spojrzał na niebo i ujrzał widok straszny... Ogromne, ciemne chmury, przyniosły ze sobą nieprzeniknione ciemności... Nawet ognisko rozpalone pośrodku obozu dawało tyle światła jakby to była tylko świeczka... Nagle wszyscy usłyszeli szczęk broni i głuche jęki, które mroziły krew w żyłach...
- Potępieni nadchodzą! - Krzyknął Ildrian wskazując na dżunglę wokół.
- Do broni kamraci! - Krzyknął Adidas uświadamiając sobie cel umarlaków - Oni chcą kapitana! Do broni!
Tymczasem Mateusz czuł, że opuszczają go siły... Nie widział już obozu gdyż ciemności otoczyły go zewsząd... Słyszał tylko szczęk broni i głuche jęki... Zdziwiło go jednak, że Nieumarłych widzi obozu zaś nie... Przyspieszył kroku jednak zmęczenie dało za wygraną... Mateusz upadł ściskając w ręku amulet, który miał uzdrowić Robata...
Nagle nad całą niziną dało się słyszeć przerażający krzyk, który sprawił, że Mateusz zaczałą bac się jak nigdy w życiu... Pragnął tylko śmierci... Przeleciał nad nim wielki cień mroczniejszy i posępniejszy od ciemności go otaczających...
Tan sam krzyk usłyszała załoga, która utworzyła pierścień wokół szałasu Robata... "Co to takiego?!" - Wykrzyknął Adidas i w tej samej chwili nad obozem przeleciał wielki, mroczny cień. Załoga widziała Nieumarłych, którzy byli już bardzo blisko... Helting wypalił ze swojej strzelby w kierunku Potępionych... Kilku z nich padło jak gromem rażeni... Ale jednak większa ich część zbliżała się do naszych bohaterów...
Mateusz podniósł głowę... Zobaczył jakby prze mgłę zastępy Nieumarłych, którzy otoczyli obóz... Nagle zobaczył obok siebie postać Nieznajomego, która pomogła mu wstać...
- Dzięki... - Wyjąkał Mateusz.
- Spiesz się... Cienie Umbaru nadleciały... - I zniknął.
Mateusz zrozumiał z tego niewiele jednak wiedział jedno... Musiał się spieszyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mateusz biegł ile sił w nogach. Z dali widział już walczących piratów i szałas, w którym leżał kapitan. Z taką mocą ścisnął amulet, że kości wbiły mu się w wewnętrzną część dłoni, ale nie miał czasu o tym myśleć. Tymczasem Eryk Hydra, Adidas Wielkonogi i Qrczak Nożycoręki, wraz z innymi kamratami ścierali się z wrogiem. Igorinho Jednooki leżał na ziemi, za głazem i dziurawił zombie swoją niezawodną strzelbą. Natomiast Mariusz Postrach Morza wymachiwał swoim dwuręcznym mieczem na wszystkie strony, kładąc nieumarłych jeden po drugim.
- Jest nadzieja! Mamy szansę wygrać! - pobudził do walki kamratów Helting Brodaty, przeładowując broń
- Do ataku! - wykrzyknął Ildrian Strzelec ile sił w płucach i rzucił się na wroga
Krwiożercze zombie niespodziewało się takiego oporu. Chęć uratowania kapitana i własnego życia wyzwoliła w piratach nieznane dotąd siły. Jednak wszystko wskazywało na to, że upiory mają przewagę. Kamraci powoli cofali się do tyłu, a trupów skąś przybywało. Mateusz wkońcu dobiegł do obozu, przedzierając się przez szereg zombie. Wbiegł do szałasu i otworzył zakrwawioną dłoń. Kości, ociekające krwią położył na sercu kapitana, ale nic się nie wydarzyło. Z zewnątrz pirata dobiegały krzyki i szczęk broni kamratów, którzy zdawali się przegrywać w tym nierównym liczebnie pojedynku. Mateusz cały dygocząc nie wiedział co ma robić, Robat nie dawał oznak życia. Nagle, jakby inna siła wstąpiła w jego rękę i nałożyła kapitanowi amulet na głowę. Przez jakąś chwilę nic się nie działo, ale po jakimś czasie wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Kapitan otworzył oczy, ale były to inne oczy, niż te, jakie piraci oglądali na codzień, mianowicie na Mateusza spoglądały same białka...
- Kapitanie! Co się dzieje? - zapytał z płaczem pirat próbując pomóc wstać Robatowi
Nagle dowódca energicznie wstał odpychając przyjaciela, który uderzył głową w pień drzewa i stracił przytomność. Robat wyszedł na zewnątrz a jego postać była jakby większa i bardziej majestatyczna. Zombie i piraci zaprzestali walki wpatrując się w kapitana, który napewno nie był sobą. Robat zaczął iść w dół, w miejsce gdzie trwała bitwa. Wolnym krokiem zbliżał się coraz bardziej do wroga. Od jego postaci bił dziwny blask, który zdawał się zalewać całą okolicę.
- Kapitanie! Co pan robi? - zapytał Igorinho Jednooki widząc, że kapitan na nic nie zwraca uwagi i kieruje się w stronę nieumarłych. Ci wyczuwając coś niebezpiecznego podnieśli broń w gotowości. Robat zbliżył się do wroga na 6 stóp i stanął w miejscu. Kości zawieszone na jego szyi poruszyły się. Zombie widząc, że nieprzyjaciel stanął, pomyśleli, że się ich boi. Rzucili się gromadą na Robata i gdy znajdowali się na wyciągnięcie ręki od niego kapitan zrobił coś dziwnego. Podniósł głowę uśmiechając sie szyderczo i w ułamku sekundy wzniósł dwa palce do góry. Zatrząsł się teren a nad powierzchnię ziemi wyrosły ogromne kły, które uwięziły wroga. Nieumarli miotali się rozpaczliwie i próbowali się uwolinić, ale ich wysiłki były Syzyfową pracą... Robat podniósł ręce ku niebu i zawołał: Unque!!! Po tych słowach ziemia zatrzęsła się ponownie. Grunt pod nogami Zombie osunął się i wróg przepadł w nieznanych czeluściach... Piraci rozejrzeli się, przed oczami mieli ogromną dziurę, na której krawędzi stał Robat. Odwrócił się i spojrzał na kamratów. Z jego twarzy wnioskować można było, że jest wściekły. Kapitan zaczał iść w ich stronę i przystanął w odległości podobnej do tej, którą zachowywał od nieumarłych.
- Robacie! To my Twoi przyjaciele! - powiedział głośno Helting Brodaty ze łzami w oczach
Dowódca był głuchy... Kiedy miał już podnosić dwa palce w górę, z nikąd pojawił się Mateusz, który zdarł amulet z szyi kapitana. Ziemia po raz trzeci zatrzęsła się pod ich nogami, ale nic więcej się nie wydarzyło. Robat padł na ziemię, a niebo przybrało dawną barwę... Piraci odetchnęli z ulgą i rzucili się do dowódcy. Przewrócili go na plecy i próbowali ocucić. Robat otworzył oczy, oglądane przez piratów co dnia.
- Kapitanie! Nic się nie stało? Wszystko wporządku? - zapytał Adidas Wielkonogi z malującym się niepokojem na twarzy
- Nie... Co tu się wydarzyło? - odezwał się dowódca patrząc na ogromną dziurę
- Później wszystko Ci opowiemy... - uśmiechnął się Qrczak Nożycoręki po czym pomógł wstać Robatowi
Piraci powędrowali do obozu, w którym postanowili spędzić jeszcze jedną noc. Bitwa strasznie ich wycieńczyła, więc przymykali już oczy ze zmęczenia. Wieczorem piraci opowiedzieli dowódcy, co się stało. Wszyscy pokładli się spać, tylko jeden kapitan był w pełni sił. Siedział na skraju dżungli i przeglądał mapę. Gdzie znajduje się kolejny kawałek, gdzie go szukać? Na to pytanie nikt nie potrafił odpowiedzieć... Nagle z nikąd pojawił się Nieznajomy.
- Witaj Noldo - powiedział zdejmując kaptur
- Witaj - odpowiedział zaniepokojony Robat wstając
- Daj mi amulet - szepnęła postać wyciągając rękę - On daje Ci wielką siłę, nad którą nie panujesz...
- Oddam, ale o czekuję czegoś w zamian...
- Słucham Noldo...
- Wiesz może, gdzie znajduje się kolejny fragment mapy? - zapytał Robat pokazując mapę
- Idź na zachód tam znajdziesz aldę, a na nim będzie widniał tehta - powiedział Nieznajomy, po czym zniknął
Zbliżał się ranek, piraci obudzili się...
- Wstawajcie! Czeka nas pracowity dzień! - powitał załogę kapitan gasząc ognisko
- A co będziemy robić? - zapytał Igorinho Jednooki przecierając zdrowe oko
- Będziemy szukać mapy! Wiem, gdzie możemy ją znaleźć! - powiedział Robat uśmiechając się szeroko
- Przecież nie było jej w miejscu czarnego krzyżyka... - rzucił Adidas Wielkonogi burząc swój szałas
- Znam kierunek, w który musimy iść. Zombie nie będą nam już przeszkadzać... - stwierdził dowódca
- Właśnie! Przecież przepadli w odchłani! - ucieszył się Mateusz
- Tak i mam nadzieję, że nie sprawią mam więcej kłopotu, a teraz w drogę! - wykrzyknął Robat

[ http://tengwar.art.pl/tengwar/slownik.php <--- wyjaśnienie niezrozumiałych słów, napewno się przyda. Przepraszam jeśli popełniłem jakiś błąd w tekście, ale to był bardzo długi post i mogła mi się zdażyć pomyłka. POZDRo ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie zwlekając towarzysze przygotowali się do drogi i ruszyli na zachód, prowadził Robat, który co prawda wiedział gdzie ma się udać, ale nie miał pewności jak długo przyjdzie mu maszerować nim odnajdzie to, czego szuka. Zastanawiał się też jak odnajdzie właściwe drzewo w dżungli, na szczęście na zachód od ich obozowiska rozciągała się równina, którą porastała jedynie trawa i skarlałe krzewy, było to dość dziwne zważywszy na klimat panujący na wyspie. Podróż upływała w milczeniu, nikt się nie odzywał, wszyscy musieli przemyśleć wydarzenia sprzed kilkunastu godzin, które w sercach wszystkich piratów odcisnęły piętno.
- Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek. – podzielił się z resztą swoimi wnioskami Igorinho.
- Biorąc pod uwagę to, że jeszcze odnajdziemy cztery fragmenty mapy to masz rację, zdobycie tego skarbu nie przyjdzie nam łatwo – zgodził mu Adidas.
- Mam nadzieję, że znajdziemy coś naprawdę wartościowego – z błyskiem w oczach powiedział Qrczak
- A ty kapitanie jak myślisz, co to za skarb? – spytał Eryk.
- Mam nadzieję, że życie – odrzekł Robat, odpowiedź ta zdziwiła wszystkich, a jednocześnie wyraziła wątpliwości niektórych członków załogi, którzy zaczęli wątpić w możliwość opuszczenia tej wyspy.
- Właśnie, dlaczego nie wrócimy do portu, po co mamy ryzykować – spytał Mariusz
- Chociażby dla tego, że nasz statek stoi, podziurawiony jak sito, u brzegów tej wyspy – odrzekł Robat, który przeczuwał, ze może dojść do buntu, jednak był spokojny, gdyż takie skłonności przedstawiał tylko Mariusz, a jego zapędy skutecznie hamowała reszta załogi. Niebo zmieniło się od ostatniej nocy, nie było na nim ani jednej chmurki, a promienie słońca rozgrzewały i dodawały otuchy wędrującym, wiedzieli, że każdy krok zbliża ich do celu, nie wiedzieli jednak ile kroków jeszcze będą musieli pokonać by dotrzeć do końca drogi. Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy przed nimi, na horyzoncie wrosło drzewo…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drzewo było niespotykanych rozmiarów. Pień rośliny w obwodzie mógł wynosić 100 metrów. Piraci doszli na miejsce, z wytrzeszczonymi oczami spoglądając na niecodzienne zjawisko. Robat uważnie badał drzewo, chodząc z miejsca do miejsca i co jakiś czas opukując pień, mrucząc coś pod nosem... Igorinho Jednooki, Adidas Wielkonogi i Qrczak Nożycoręki przyglądali się tej nużącej pracy. Kapitan czując na plecach ich wzrok powiedział:
- Może byście mi pomogli, zamiast się obijać! - odrwrócił się i pomachał ręką przywołując towarzyszy
- Już idziemy Robacie - rzucił Mariusz Postrach Morza, po czym wstał i wraz z kamratami powędrował do pnia
Piraci szukali na korze jakiegoś znaku, ale nic nie znaleźli. Kilkakrotnie obeszli roślinę, z nadzieją, że znajdą to, czego szukają. Robat chodził z miejsca do miejsca, próbując rozwiązać zagadkę, ale miał w głowie mętlik - nie miał pojęcia gdzie jest to o czym mówił nieznajomy i gdzie tego szukać? W myślach przywoływał zakapturzoną postać, chciał dowiedzieć się czegoś więcej... Nagle jakby na zawołanie wyrósł przed nim Nieznajomy...
- Witaj Noldo - wyszeptał ściągając kaptur z głowy
- Witaj. Znaleźliśmy już drzewo, ale nie ma na nim znaku! - powiedział Robat, bezradnie załamując ręce
- Tehta ... Jest tutaj, odciśnięty na tym drzewie, widzę go oczami duszy... - odezwał się Nieznajomy robiąc w powierzu dziwny ruch ręką...
- Nie możliwe! Badaliśmy cały pień kilkanaście razy i nic nie zauważyliśmy! - krzyknął kapitan niedowierzając słowom przybysza
- Ludzie są ślepi... Jak myślisz czy drzewo ma tylko pień? Skieruj swoje oczy w miejsce, które jeszcze nie oglądały... Niech przyświeca Ci áre , którego znak nie może zobaczyć... - po tych słowach Nieznajomy zniknął, pozostawiając Robata w zakłopotaniu, ale z nową wiedzą
Kapitan powrócił do towarzyszy, którym przekazał zdobyte informacje. Piraci zamyślili się trochę.
- "Skieruj swoje oczy w miejsce, które jeszcze nie oglądały..." - mruczał Adidas Wielkonogi, próbując rozszyfrować zagadkę zakapturzonej postaci
- To napewno znaczy, że musimy zacząć szukać w innym miejscu... - stwierdził Qrczak Nożycoręki rzucając kamieniem
- Napewno tak, ale gdzie? - zapytał Igorinho Jednooki czyszcząc strzelbę
- Wiecie co pomyślałem, żebyśmy weszli wyżej... Tam jeszcze nie zaglądaliśmy! - ucieszył się Robat, po czym energicznie wstał
- Jest tylko jeden kłopot... Nie mamy drabiny, ani żadnej podobnej rzeczy... - mruknął Helting Brodaty patrząc na roślinę
- Znak musi być w dostępnym miejscu... Może metr lub dwa wyżej? - zapytał kapitan, ale wiedział, że nikt mu nie odpowie - Zbudujmy piramidę!
Piraci z entuzjazmem przyjęli propozycje dowódcy. Utworzyli małą piramidę z własnych ciał. Było to trudne zadanie, ponieważ kamraci tracili równowagę. Po jakimś czasie udało się osiągnąć cel, mianowicie "budowla" została utworzona, a wyglądało to mniejwięcej tak: Igorinho Jednooki, Adidas Wielkonogi oraz Qrczak Nożycoręki stanowili "fundament"; na ich barkach stali Mariusz Postrach Morza i Mateusz Zabójca; na samej górze zaś stał Helting Brodaty badający pień rośliny. "Konstrukcja" powoli przesuwała się w prawą stronę, aż nagle pirat wykrzyknął: Mam! , niewiele brakowało, a piraci pospadaliby na ziemię.
- I jak wygląda? - zapytał Robat nie mogąc powstrzymać ciekawości
- Przypomina kształtem medalion znaleziony przez Qrczaka - stwierdził Helting badając znalezisko - Co mam z tym zrobić?
- Nie wiem... Popukaj, wykombinuj coś! - powiedział kapitan, bojąc się, że wszystkie trudy pójdą na marne
Helting Brodaty pukał, drapał, jednak nic się nie wydarzyło. Pirat od niechcenia zakrył dłonią symbol, a wtedy zatrzęsła się ziemia ( dość powszechne zjawisko w naszej historii ). Kamraci pospadali na siebie, przy okazji mocno się obijając. Robat pobiegł naokoło drzewa, aby sprawdzić, czy nie pojawiło się jakieś tajne przejście i nie mylił się. Wkrótce ujrzał niewielką dziurę w pniu. Piraci dołączyli do kapitana i razem z nim badali przejście.
- Czy to jest bezpieczne? - zapytał Ildrian Strzelec z niepokojem w głosie
- Nie mamy innego wyjścia niż sprawdzenie tego... - odpowiedział Robat i puścił oko do towarzyszy - bierzcie broń oraz torby i idziemy!
Pięć minut później wszyscy wpatrywali się już w otwór. Robat zagłębił się tam pierwszy, a za nim pozostali. Przyświecając sobie pochodnią schodzili po stromych schodach. W tunelu było ciemno i wilgotno, a niektóre pajęczyny wyglądały tak, jakby wisiały tu od stuleci. Piraci mięli duszę na ramieniu, co jakiś czas zerkając za siebie. Po piętnastu minutach wędrówki, trafili do wielkiej komnaty. Nagle coś trzasnęło i piraci podskoczyli odwracając się za siebie, trzymając bronie w gotowości. Okazało się, że to tylko Ildrian Strzelec nastąpił na jakiegoś kościotrupa. Piraci usłyszeli, że powiedział cicho: Coraz mniej mi się tu podoba... Na końcu pomieszczenia można było dostrzec otwór i to właśnie tam skierował się Robat, a za nim powlekli się kamraci...

[ http://tengwar.art.pl/tengwar/slownik.php <--- wyjaśnienie niezrozumiałych słów, kolejny raz będzie przydatne. POZDRo ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem ostatni raz, i zobaczyłem, że otwór powoli zamykał się. Podniosłem kościotrupa, i wsadziłem go do środka.
- Ildrian, idziesz? - usłyszałem kamratów.
- Zaraz! - zawołałem. W kilka sekund sprawa była załatwiona. Na zewnątrz przyświecało jasne światło. Oślepiło mnie, gdy wyszedłem z ciemności. I ten otwór się zamykał, więc musieliśmy coś wykombinować. Ja i Helting "rozciągaliśmy" otwór, Qrczak i Eryk pobiegli po drzewo, a reszta nas osłaniała.
- Cholerstwo! - zakrzyknąłem. Nagle drzewo uderzyło mnie gałęzią. Wykorzeniło się, ujawniając potężne nogi, otworzyło oczy.
- Ogień! - wrzasnął Robat. Rozpalanie w tempie ekspresowym nie szło najlepiej, ale w końcu się udało. Trzymając pochodnię w ręce, wdrapałem się na drzewo, pomagając sobie nożem. Niemożliwe bym doszedł do korony drzewa, ale jednak. Zapaliłem liście.
- Podpalcie mu korzenie! - krzyknąłem. Ent złapał mnie, i cisnął mną parę metrów w powietrze. Spróbowałem złapać się jego płonącej korony. Znowu wyciągnął mnie za nogi. I wyrzucił na ziemię. Spadając, popatrzyłem na towarzyszy. Wylądowałem na czymś miękkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja nie była za wesoła... Ent był potężną istotą, której nie imały się kule ani broń biała...
- Ogień! - Krzyknął Robat.
- Podpalcie mu korzenie! - Krzyknął Ildrian i w tej samej chwili Ent cisnął nim z taką siłą iż upadł na krzaki, kilka metrów dalej.
- Ten stwór jest niepokonany! - Krzyknął Igorinho ucinając korzenie, które wyrastały zewsząd.
- Trzeba go spalić! - Wrzasnął Helting trzymając pochodnię w ręku - Niech ktoś go... - Jednak nie skończył gdyż Ent uderzył go jednym z konarów tak, że Helting zemdlał.
- To niewiarygodne! - Zakrzyknął Mateusz rzucając jednym ze swych sztyletów w Enta, ten jednak uchylił się i ów sztylet uderzył w skalną ścianę sypiąc soczyście iskrami...
- Widzieliście?! - Zawołał Robat do resztki załogi - Celujcie w tamtą ścianę! Zapalimy go iskrami!
Załoga postąpiła zgodnie z rozkazem kapitana. Wszyscy zaczęli celować w ścianę i natychmiast na Enta posypał się deszcz iskier. Nagle korona drzewnej istoty zapaliła się i wydarzyło się coś dziwnego, co sprawiło, że cała załoga znieruchomiała z podziwu. Ent zaczął płonąć jasnoniebieskim płomieniem aby po chwili rozpłynąć się w gęstym dymie i pozostawić po sobie kupkę zwiędłych liści... "Coś podobnego... - Odezwał się Mariusz drapiąc się po głowie - My z tym dziadostwem walczymy a on sobie, tak po prostu, znika..." Robat był innego zdania. Uważał, że to była kolejna niespodzianka uszykowana przez wyspę... "Ruszajcie się! - Wykrzyknął w końcu - Niech ktoś ocuci Heltinga i znajdzie Ildriana... Musimy iść dalej..."
Mariusz cucił Heltinga zaś Mateusz poszedł szukać Ildriana. Kiedy rozsunął krzaki, w których zniknął Ildrian jego oczom ukazał się niezwykły widok... Ujrzał bowiem kolejną wyspę, lecz mniejszą od tej a połączoną z tą wysokim nabrzeżem... Na plaży przed nim leżał nieprzytomny Ildrian... Mateusz zapatrzył się i w pewnym momencie ów cudowny widok przysłonił mu cały świat... Czuł się szczęśliwy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mariuszowi udało się ocucić Heltinga, który nie odniósł poważniejszych obrażeń, tylko kilka zadrapań i siniaków, niewątpliwie miał wielkie szczęście. Gdy Helting stał już na nogach i dołączył do reszty towarzyszy okazało się, że Mateusz nie wrócił jeszcze z Ildrianem, musieli go poszukać, postanowili się nie rozdzielać, na szczęście Igorinho widział jak ich towarzysz wchodził w krzaki rosnące nieopodal. Gdy doszli do nich ujrzeli niezwykły widok, Mateusz stał bez ruchu zapatrzony w dal, po chwili również dojrzeli wysepkę, Eryk szybko spoliczkował Mateusza, który po tym zabiegu odzyskał przytomność, a Adidas wraz z Qrczakiem pobiegli na plażę by pomóc Ildrianowi. Gdy do niego dotarli siedział podpierając się na ręce i rozglądał się nieprzytomnym spojrzeniem, gdy dojrzał towarzyszy uśmiechnął się do nich, a oni pomogli mu wstać. Wkrótce dołączyła do nich reszta załogi.
- No to znaleźliśmy drugą wyspę. – stwierdził fakt Igorinho.
- Idziemy już teraz czy może warto jeszcze przeszukać miejsce gdzie rosło to drzewo? – spytał Adidas.
- Nic tam więcej nie ma, możemy ruszać – odparł Robat.
– Nic ci nie jest? – spytał Ildriana.
- W porządku, mogę iść.
- W takim razie ruszamy czym prędzej! – zakomenderował Robat i raźno skierował swoje kroki ku wąskiemu przejściu łączącemu obie wyspy. Reszta piratów podążyła jego śladem i już wkrótce wszyscy szli po kamieniach, które woda ułożyła tak, że stworzyły coś na kształt mostu. Droga nie była łatwa, ponieważ pod stopami wędrowców, co i rusz obsuwały się pojedyncze kamyki, przez co łatwo było o upadek, niewątpliwie zakończony tragicznie, mostek miał dobre 15 metrów wysokości. Gdy dotarli na plażę po drugiej stronie wszyscy odetchnęli z ulgą, mieli nadzieję, że na tej wyspie nie spotkają stworzeń, które nękały ich przez ostatnie kilka dni. Na pierwszy rzut oka ta wyspa nie różniła się niczym od tej, z której przed chwilą przyszli, tuż za plażą rosła gęsta dżungla, która stanowiła doskonały kamuflaż dla stworzeń będących posiadaczami kilku par oczu, które właśnie skierowały się na przybyszów…

[Wiem, ze te ostatnie zdania są dość nieskładne, ale nie udało mi się już ich wygładzić, brak weny]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Ildrian: Nawiązuj do poprzednich postów. Masz już ostrzeżenie. Jeśli nie będziesz się do tego stosował to zostaniesz wyrzucony z gry! ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować