Zaloguj się, aby obserwować  
ROBAT

Znajdź Skarb! - Forumowa Gra

209 postów w tym temacie

Po kilku chwilach Helting znalazł doskonałe miejsce do założenia obozu... Była to mała laguna otoczona wysokim brzegiem. Cała załoga zgodziła się na owe miejsce gdyż, jak powiedział Ildrian: "Jak już nas zaatakują to od strony morza albo tego zbocza!"
Robat wydał rozkazy i natychmiast cała załoga rozeszła się szukając tego, co mieli znaleźć... Po godzinie wszyscy byli ponownie w lagunie. Mateusz wraz z Igorinhem nazbierali dużo drewna na opał i schowali je w grocie kapitana. Ildrian wraz z Adidasem stawiali szałasy zaś Qrczak i Mariusz przygotowywali posłania. Eryk zaś przygotowywał nową porcję leków z tutejszych ziół które uzbierał. Robat przechadzał się po swojej grocie.
Nie była ona za wielka jednak ściany były gładkie i suche. Od strony morza znajdowały się dwie wyrwy w skale, które zastępowały okna. Wielki, płaski głaz na środku przypominał stół i taką tez funkcję przybrał. W grocie panował przyjemny chłód i niespotykana suchość.
- Panie kapitanie... - Powiedział Eryk - Buteleczka ziół dla pana... Rozdaje je wszystkim - Dodał i spiesznie podał Robatowi buteleczkę z jasnozielonym naparem.
- Dziękuję! - Odparł kapitan otwierając buteleczkę. Jednak zapach naparu nie zachęcił go i natychmiast ją zamknął.
- Rosną tu rzadkie zioła, z których mogę uwarzyć kilka ciekawych napoi...
- Zaprawdę interesujące... - Odparł Robat odkładając buteleczkę - Zauważyłeś, że pogoda się zmienia?
- Tak... Nadchodzi mgła... I będzie padać... - Powiedział Eryk wychodząc.
Kapitan nie mylił się... Nadeszła mgła i wyglądało na to, że zacznie padać... Zbliżał się wieczór więc standardowo ustawiono straże. Pozostali rozeszli się po swoich szałasach... Robat siedział w swojej grocie popijając napar z ziółek, który przygotował mu Eryk... Nagle coś mu zaświtało... Sięgnął do miejsca, w którym ukrył mapę... Wyciągnął jego zawartość i zobaczył, że mapa zmieniła się... przedstawiała teraz tę wyspę...
Nikt nie zauważył, że z na pobliskim wzgórzu, z którego widok na lagunę był idealny, zakapturzona postać obserwuje całą załogę... Wokół niej unosiła się mroczna aura, która spowijała mrokiem pobliska okolicę... Docierała nawet do obozu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po dosyć spokojnie spędzonej nocy piraci pobudzili się i zasiedli do posiłku, który w pośpiechu przygotował Eryk Hydra.
- Robacie, jak myślisz co tu zastaniemy? - zapytał Igorinho Jednooki siadając koło dowódcy i pociągając łyk z piersiówki
- Kolejne tajemnice, a co więcej nowe niebezpieczeństwa... - stwierdził kapitan, po czym ciężko westchnął
- No tak, to nieuniknione. Od początku podróży nie możemy zaznać spokoju, co chwilę bitwy i zasadzki... - powiedział przygnębiony Qrczak Nożycoręki, smarując swoje nożyce jakimś smarem, dla ułatwienia poślizgu ostrzy
- Miejmy nadzieję, że ta wyspa będzie wyjątkiem, bądź w jakimś stopniu oszczędzi mam niebezpieczeństw... - rzucił Adidas Wielkonogi wstając i spoglądając na sąsiednią wyspę, która tak mocno ich doświadczyła
Załoga powoli kończyła śniadanie...
- Odpoczęliśmy już dostatecznie długo, aby przyjąć trud podróży, najedliśmy się, więc ruszajmy! - wykrzyknął Robat zagłębiając się w gęstwinę...
Kapitan długo rozmyślał nad swoją teorią na temat mapy i wyspy. Sądził bowiem, że mapa pokazuje tylką tą wyspę, na której aktualnie znajduje się jej posiadacz. Jednak coś tu było nie tak... Na dokumencie, w samym prawym dolnym rogu nadal widniała cyfra "3". Cóż to może znaczyć?? Skoro ten kawałek mapy pokazuje miejsce, w którym aktualnie się przebywa, to do czego służą pozostałe części?? Na to pytanie nikt nie mógł Robatowi odpowiedzieć... Tej nocy, podczas przechadzki w swojej grocie, zbadał dokładnie wyspę ( śledząc mapę oczywiście ). Zastanawiały go dwa punkty: jeden oznaczony krzyżykiem i drugi oznaczony gwiazdką. Kapitan postanowił skierować się do tego drugiego miejsca, bo z krzyżykami miał już pewne niemiłe doświadczenie... Załoga o niczym nie wiedziała i była pewna, że to tylko wyprawa zwiadowcza... Od pewnego czasu Mariusz Postrach Morza był dziwnie poddenerwowany, co zauważył Helting Brodaty...
- Coś się stało? - zapytał pirat bacznie przyglądając się towarzyszowi i podkręcając wąsa
- Nieee... Chodź od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale jestem pewnie przewrażliwiony... - odparł Mariusz oglądając się za siebie...
Nagle, z krzaków wyskoczyły bardzo dziwne stworzenia, o kilku parach oczu, przypominające pająki... Podczas ruchu wydawały dziwne mechaniczne dźwięki... Załoga ustała w kółku, szykując się do bitwy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Było około 10 tych stworzeń.
- Do ataku! - rozkazałem wyciągając miecz
Zaczęła się bitwa... Stworzenia atakowały, jednak dzielni piraci jakoś dawali sobie radę. Po długiej walce piraci wygrali. Zaniepokoiłem się okropnie, bo nie wiedziałem co to za stworzenia. Nazajutrz załoga wybrała się, do miejsca oznaczonego gwiazdką. Wszyscy dość długo szli milcząc. Potem trochę zaczęli rozmawiać, jednak byli czujni. Gdy zbliżaliśmy się do miejsca oznaczonego gwiazdką, opowiedziałem całej załodze o wydarzeniach. Wszyscy byli zdziwieni. Ruszyliśmy i szybkim krokiem dotarliśmy do miejsca oznaczonego gwiazdką. Była tam jaskinia. Weszliśmy do niej. Było ciemno, więc zapaliliśmy pochodnie. Byliśmy czujni.
- Kapitanie, coś za szybko doszliśmy do skarbu, prawda? Co z resztą częścią mapy? - spytał Igorinho
- Tutaj nie będzie skarbu. Myślę, że to właśnie tutaj znajdziemy dalszą jej część.
Doszliśmy dalej. Nagle zobaczyliśmy pełno skarbu. Wszyscy rzucili się na niego, jednak ja zachowałem resztki rozsądku. Gdy załoga zaczęła dotykać owego skarbu, jaskinia zaczęła się zawalać.
- Uciekajmy! - krzyknąłem
- Kapitanie, tu jest tyle złota. - powiedział spokojnie Ildrian
- Życie ci nie miłe?! Uciekajmy! - krzyknąłem
Wszyscy uciekliśmy z tej jaskini. Nie wiedzieliśmy, że Ildrian wziął kilka monet, które były przeklęte...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W ostatniej chwili Ildrian Strzelec uniknął uderzenia odłamkiem skalnym w głowę. Wszyscy wybiegli i padli na ziemie, widząc jakie mięli szczęście...
- Widzieliście? Dotknęliśmy skarbu i potem się zaczęło... - wysapał Igorinho Jednooki leżąc na trawie niczym zabity
- Tak... Jednak zmartwię was, to nie jest prawdziwy skarb... - powiedział Robat ciskając ze złością kamieniem ku niebu
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytał Qrczak Nożycoręki i podobnie jak pozostali odpoczywał na miękkim posłaniu
- Mam podstawy tak sądzić, bo... AUU!!! - wykrzyknął kapitan po czym złapał się za głowę i padł na ziemię
- Co się stało? - poderwali się kamraci spiesząc z pomocą dowódcy
- Coś mnie uderzyło... To chyba ten kamień, który rzuciłem do góry... - stwierdził Robat rozmasowując sobie czoło
- To raczej nie możliwe... Przecież zrobiłeś to dwie minuty temu! Kamień spadłby po kilku sekundach! - powiedział Adidas Wielkonogi podrywając się do góry
Piraci wstali, rozglądając się po okolicy i szykując bronie do bitwy. Jednak po dłuższym oczekiwaniu nic się nie wydarzyło oprócz tego, że Eryka Hydrę ukąsił wielki komar...
- Ktoś, który rzucił kamień jest albo ukryty albo uciekł... - powiedział Helting Brodaty bacznie obserwując pobliskie wzgórze
Towarzysze również tam skierowali oczy, ale nic nie dostrzegli.
- Coś tam widziałeś? - zapytał Mariusz Postrach Morza chowając dwuręczny miecz
- Nieee... Tak tylko spojrzałem - odpowiedział pirat i opóścił wzrok
Helting miał wrażenie, że widzi trzepoczący płaszcz, odchodzącej postaci... Nie miał zamiaru jednak mówić o tym towarzyszom, którym chciał oszczędzić zmartwień... Robat polecił zebranie rzeczy i przyszykowanie broni, ponieważ teraz zamierzał dojść do czarnego krzyżyka. Postawił sobie taki cel ponieważ stwierdził, że złoto było tylko zasadzką. Wszyscy wyruszyli w drogę, a za nimi powlekł się Ildrian Strzelec, wyciągając z kieszeni jedną monetę i zaczął się jej bacznie przyglądać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moneta była srebrna. Mariusz podszedł do Ildriana, a ten nie zdążył schować monety.
- Co tam masz? - spytał Mariusz, Ildriana
- A nic, nic - odpowiedział Ildrian
- No przecież widziałem, że coś tam masz.
- Daj mi spokój, dobra? - powiedział lekko zdenerwowany Ildrian
- Dobra.
Szliśmy dalej. Mariusz jednak miał oko na Ildriana. Ildrian nie śmiał wyciągnąć żadnej z monet.
- Daleko jeszcze, kapitanie? - spytał Ildrian
- Jeszcze trochę - powiedziałem spoglądając na mapę - Jakaś godzina drogi.
Gdy byliśmy już blisko wszyscy przygotowali broń. Doszliśmy do miejsca oznaczonego krzyżykiem. Była tam jakaś starożytna świątynia.
- Wchodzimy kapitanie? - spytał Mariusz
- Tak! - odpowiedziałem
Weszliśmy do świątyni. W przeciwieństwie do skały, było tu jasno i było cicho. " Aż za cicho " jak to stwierdził Mariusz Postrach Morza. Byliśmy gotowi do ataku, gdy nagle zaatakowały nas te dziwne stwory podobne do pająków. Ruszyły na nas tak szybko, że ledwo zdążyliśmy wyciągnąć broń. Rozgorzała walka... Tym razem było znów 10 tych stworów. Tak jak zeszłego razu pokonaliśmy je. Dalej zobaczyliśmy drugie pomieszczenie. Było strasznie duże. Na środku stał stół na którym był jakiś papier.
- To pewnie dalsza część mapy! - powiedział Igorinho
- Możliwe... - odpowiedziałem
- Ildrian, osłaniaj nas! - powiedziałem do Ildriana
- Tak jest!
Ildrian ustawił się przy ścianie z pistoletem w pogotowiu, a reszta, razem ze mną, weszła do owego pomieszczenia. Na stole faktycznie leżała druga część mapy.
- Coś za łatwo to nam poszło... - powiedziałem rozglądając się
Podszedłem do stołu, wziąłem mapę, ale nic się nie wydarzyło. Wychodziliśmy bardzo czujnie, jednak nic nam się nie stało. Gdy znaleźliśmy miejsce na obóz, Ildrian poszedł na polowanie.
- Kapitanie, muszę Ci coś powiedzieć - powiedział Mariusz
- Tak? Co chciałeś powiedzieć?
- Jeszcze przed wejściem do świątyni, zauważyłem że Ildrian ma coś w ręce. Spytałem go co to, ale on powiedział że nic nie ma. Myślę, że wziął coś z jaskini.
- Możliwe...Choć. Pójdziemy za nim. - powiedziałem
Wyruszyliśmy za Ildrianem. Po chwili biegu dogoniliśmy go. Stał przy drzewie, patrząc na coś, co miał w ręce. Podeszliśmy go od tyłu. Wyciągnąłem miecz i podstawiłem mu go pod gardło. Mariusz wyszedł przed niego.
- Pokaż, co masz w ręce! - powiedział Mariusz
Ildrian dobrowolnie oddał wszystkie monety.
- Co mamy z tobą zrobić? - spytałem
- Nie zabijajcie mnie! - krzyknął Ildrian
- Zesłałeś na nas nieszczęście! - powiedziałem - Darujemy ci, ale na przyszłość nie bierz przeklętego złota.
Wróciliśmy do obozu. Nawet nie miałem czasu sprawdzić drugiej części mapy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nachodził wieczór... Wszyscy siedzieli w nowo wybudowanych szałasach... Robat mając dziwne przeczucia Ustawił na tą noc warte czteroosobową. Ildrian był nie w sosie, wiedział bowiem czym grozi niesubordynacja a jednak coś go korciło aby odzyskać monety... Aby nie zrobić nikomu krzywdy poszedł do lasu aby nazbierać więcej drewna po to tylko aby strugać w nim... Kiedy wrócił słońce chowało się za linią wzgórz... Nastała noc... Ognisko dawało jasne światło a także miłe ciepło, które było potrzebne... Nie wiedząc czemu w tej części wyspy było chłodniej niż nad brzegiem morza...
Robat studiował pierwszy fragment mapy gdyż nie dawał mu ciągle spokoju... Jednak znał już ja na pamięć więc przystąpił do obserwowania nowej części mapy... Wyjął drugą część mapy i to co na niej ujrzał spowodowało u niego tak wielkie zaskoczenie, które po chwili przerodziło się w gniew... Kolejny fragment mapy był pusty... Robat wiele razy widział takie mapy, myślał jednak, że ta także została narysowana niewidzialnym atramentem... Jednak wszelkie próby ogrzania jej spełzły na niczym... Co najdziwniejsze ta pusta kartka nie chciała się zapalić co utwierdziło Robata w tym, że nie jest to zwykła mapa...
Było już koło północy kiedy Mateusz obudził się gdyż odczuł dziwny chłód, który otaczał go... Wyszedł na zewnątrz i to co zobaczył przeraziło go jeszcze bardziej niż Potępieni kilka dni temu... Nad bladym jak ściana Ildrianem unosił się Cień Umbaru... Ten sam kilka dni temu przeleciał nad polem bitwy... Na tamtej wyspie...
- Wstawajcie! - Krzyknął Mateusz - Zaatakowano nas!
- Kto nas zaatakował?! - Odparł Robat wypadając ze swojego szałasu.
Po chwili cała załoga była już na nogach. Nikt poza Mateuszem nie widział Cienia Umbaru jednak wszyscy zauważyli bladego jak papier, wpółżywego Ildriana... "Zwijamy obóz! - Rozkazał Robat - Wracamy do laguny! Morskie powietrze powinno mu pomóc." Załoga zebrała się w kilka minut i ruszyła w kierunku laguny... Helting niósł na swoich barkach nieprzytomnego Ildriana.
- Panie kapitanie! - Rzekł zbliżając się do Robata - Ildrian miał to w ręce... - I podał mu srebrna monetę...
- Mówiłem mu, że to przeklęty skarb... - Powiedział zaniepokojony Robat - On jednak mnie nie posłuchał...
Załoga szła powoli... Nad wyspą wstawał blady świt... Jak sie później miało okazać - ostatni słoneczny świt... Już wkrótce świat miał pogrążyć się w nieprzeniknionych ciemnościach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Robat kazał iść, ale nie miał bladego pojęcia gdzie, mapa nie dawała żadnych wskazówek, a przecież nie można było krążyć po wyspie bez celu. Kapitan wysforował się naprzód, reszta załogi nie miała specjalnej ochoty na marsz, więc szła powoli, dogonił go Adidas.
- Dokąd idziemy kapitanie? – spytał
- Nie chcę cię martwić, ale nie mam zielonego pojęcia dokąd należy iść. – odpowiedział strapiony Robat.
- Może po prostu poszukamy wyjścia z tej przeklętej wyspy – zaproponował Adidas
- Świetnie, pójdziemy nabrzeżem i poszukamy jakiegoś przejścia, mam nadzieję, że ta wyspa jest połączona z następna, w taki sam sposób jak z poprzednią – odpowiedział Robat wyraźnie ucieszony pomysłem, w końcu wiedział co robić i znów w jego serce wstąpiła nadzieja, jednak była jeszcze jedna sprawa, która nie dawała mu spokoju i musiał z nią o kimś porozmawiać.
- Co myślisz o tej całej klątwie? – spytał
- Nie wierzę w takie rzeczy, chociaż po tym, co widziałem ciężko zaprzeczyć, że coś w tym jest.
- Możesz wyrażać się jaśniej?
- Myślę, że jeśli nie znajdziemy sposobu na zdjęcie tej klątwy to będzie trzeba pozbyć się Ildriana, to on jest jej sprawcą i pozbycie się jego może pomóc.
- Nie uważam, że powinniśmy pozbywać się kogokolwiek bez wyraźnego powodu.
- Ja też nie, ale jeśli nic innego nam nie pozostanie, nie można się wahać, tutaj w grę wchodzi nasze życie, bo o skarbie chyba wszyscy już dawno zapomnieli.
- Masz rację, ale nie działajmy pochopnie, może następne dni przyniosą radę.
- Oby. – odpowiedział Adidas i zatrzymał się by poczekać na resztę załogi, tak samo postąpił jego rozmówca.
- Idziemy na plażę! – zakomunikował podkomendnym Robat, gdy ci do niego dołączyli, i skierował swe kroki ku wybrzeżu, reszta ruszyła jego śladem…

[No fajnie, będziemy jeszcze świat ratować]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W końcu po kilku godzinach nieustannego marszu cała załoga uczuła powiew świeżego, morskiego powietrza. Wkrótce też ujrzeli plażę.Helting sapał jak wściekły ponieważ niósł całą drogę, w dalszym ciągu, nieprzytomnego Ildriana. Robat zdecydował, że należy zatrzymać się w lagunie, w której założyli pierwszy obóz na tej wyspie... Mateusz kątem oka dostrzegł, że nad horyzontem od strony poprzedniej wyspy unosi się mgła. Było to o tyle dziwne, że nadchodziło południe i nawet nad oceanem o tej porze dnia nie ma mgieł... Mateusz jednak nie chciał denerwować i tak już zdenerwowanych kamratów. Wszyscy ruszyli w kierunku laguny.
Po kilku minutach stanęli na krawędzi laguny. To co zobaczyli zaszokowało ich. Obóz, który pozostawili tu w nienagannym stanie, został zniszczony... Nie wyglądało to jednak na celowe zniszczenie... Na pierwszy rzut oka wszyscy dostrzegli ślady przeszukiwania obozu...
- Nie wygląda to za dobrze... - Powiedział Ingorinho oprawiając przepaskę na oku.
- Tak więc co robimy kapitanie? - Zapytał Robata Qrczak.
- Hmm - Mruknął Robat - Zostajemy tutaj! Nie wznosimy szałasów na nowo... Ukryjemy się w grocie, w której miałem swój szałas... Jest dość duża i pomieści nas wszystkich...
- A co potem? - Wtrącił Helting kładąc Ildriana na piasku - Przecież trzeba iść po drewno...
- I zioła... - Wtrącił Eryk - Trzeba naparzyć nam nowej porcji ziółek wzmacniających... - W tym momencie wszyscy skrzywili się na myśl o kolejnym naparze Eryka.
- Nie będziemy chodzić w małych grupach. - powiedział zdecydowanie Robat - Helting, Ingorinho i Mariusz pójdą po drewno... Ty zaś... - Tu zwrócił się do Eryka - Pójdziesz z Mateuszem po te twoje zioła... We dwóch dacie sobie radę... Reszta za mną! - Wykrzyknął Robat biorąc na barki nieprzytomnego Ildriana.
Mateusz poszedł z Erykiem na pobliskie wysokie urwisko w całości porośnięte trawą, mchem i różnego rodzaju ziołami. Rozciągał się stamtąd widok na poprzednią wyspę. Jednak mgła po tamtej stronie nie ustępowała.
- Co to jest? - Powiedział Mateusz wskazując na bladoniebieski kwiat.
- To jest Faenír - kwiat nadziei... Mogę ci z niego naparzyć mikstury w smaku podobnej do rumu...
- A czy coś mi, ta mikstura, zrobi? - Zapytał z ciekawością Mateusz.
- Nic... To porostu zwykłe zioło bez zastosowania... - Parsknął Eryk zbierając inne zioła.
- Zerwij ich trochę... - Powiedział radośnie Mateusz - Chłopaki się ucieszą...
- Zerwę... Zerwę... - Odpowiedział bez chęci Eryk.
Mateusz podniósł wzrok i zauważył coś dziwnego... Coś co sprawiło, że zaniemówił z wrażenia.
- Co ci jest? - Warknął po paru chwilach ciszy Eryk - Chory jesteś?
- Niee... - Powiedział bez przekonania Mateusz.
- W co się tak wpatrujesz? - Powiedział wstając Eryk.
- W tamtym miejscu była tamta wyspa... Cały czas jak byliśmy na plaży widziałem w tamtym miejscu mgłę...
- Ja tam nie widzę żadnej wyspy... - Powiedział Eryk wracając do zrywania ziół.
- No właśnie! - Krzyknął Mateusz - Nie ma jej! Zniknęła!
Eryk wstał i zrozumiał o co chodziło Mateuszowi. Obaj wymienili spojrzenia i pędem pobiegli w kierunku laguny... Słońce zaczęło zachodzić za horyzontem... Z daleka można było dostrzec dwa ciemne punkciki przemieszczające się szybko w kierunku laguny. Widział je ze wzgórza Nieznajomy, który zmartwiony był czym innym... Z północy nadciągała nieprzenikniona ciemność, która zakrywała światło słoneczne tak, że dzień stawał się nocą... Ciemność ta była ogromną chmurą, która mknęła pod wiatr w kierunku wyspy... Nieznajomy spojrzał jeszcze raz na lagunę i rzekł sam do siebie - "Nadszedł czas... Kiedy stwierdzenie, że świat jest nasz... Stanie się kłamstwem... - Skierował wzrok na lagunę i dodał - Noldo... Czas abyś zobaczył przyszłość... Jeśli nadal masz ludzkie oczy..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Wypisuję się z gry... Moją postać możecie jakoś zabić :P. Wypisuje się dlatego, że eee nie chce mi się pisać... Mam nadzieję, że się nie gniewacie. W tym temacie już się nie wypowiem. Pozdro. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Piraci nie mieli pojęcia co stało się z drugą wyspą... Powoli znać było po nich, że ogarnia ich panika. Mgła co minutę była coraz bliżej i bliżej... Z tego samego kierunku nadciągały potężne chmury, które były zwiastunem jakiegoś nieszczęścia. Po godzinie stało się zupełnie ciemno i towarzysze musieli zapalić świece. Robat chodził niespokojnie po swojej grocie, próbując coś wymyślić...
- Kapitanie, co robimy? Mgła dotrze tu niedługo... - powiedział drżącym głosem Qrczak Nożycoręki, a towarzysze pokiwali głowami
- Nie ma szans, żebyśmy uciekali... Chmury poruszają się zbyt szybko, lada moment znajdą się nad wyspą... - stwierdził Igorinho Jednooki wyglądając z jaskini
- Tak, musimy zostać... Nie ma innego wyjścia... - westchnął Robat po czym usiadł na ziemi
Piraci przyszykowali broń i byli w pełni gotowi do walki z nieznanym przeciwnikiem, walki, której wcale mogło nie być... Mgła była tuż, tuż... Wpełzła do groty i opanowała całą wyspę. Kapitan krzyknął tylko tyle: Towarzysze - zobaczmy co zgotował nam los... Po tych słowach wszędzie zrobiło się biało, a piraci stracili przytomność...
Igorinho obudził się na twardej posadzce, wstał i otworzył oczy. Kiedy to zrobił, prawie upadł z wrażenia. To nie możliwe! - wykrzyknął i zaczął badać pomieszczenie w którym jest. Pamiętał je świetnie, wkońcu był to pokój jego dwuletniej córki! Teraz wyglądał o wiele inaczej niż wtedy, kiedy pirat opuścił go wybierając się na wyprawę. W rogu stało większe łóżko, pod ścianami znajdowały się nowe meble... Nagle do pokoju weszła dziewczyna - 16 letnia, bardzo ładna. Usiadła na łóżku, zupełnie ignorując Igorinha... Pirat spojrzał w jej duże ciemne oczy i już wiedział kim jest młoda kobieta... Córeczko! To ja Twój ojciec! - powiedział zbliżając się do niej i próbując objąć ją ramieniem... Dotchnął tylko powietrza... Usiadł koło córki, schował twarz w dłoniach i zapłakał... Dostrzegł na szafce rysunek, który kiedyś dziewczynka mu narysowała. Pod nim widniał napis: "Chodź byłam mała i niewiele pamiętałam, wiem, że byłeś najlepszym ojcem jakiego mogłam mieć" Igorinho upadł z bólu... Oznaczało to, że nie powróci do domu i jego córka będzie sierotą. Pogrążył się w smutku i sam nie wiedział gdzie jest... Nagle ktoś pogładził go po głowie. Pirat spojrzał w górę i dostrzegł nad sobą Nieznajomego. Igorinho energicznie wstał i odsunął się...
- Nie bój się... Nie jestem przeciw wam, lecz z wami... - szepnęła postać
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - zapytał pirat i rozejrzał się naokoło - ciągle byli w pokoju
- Właśnie zobaczyłeś przyszłość... Przyszłość, w której nie ma miejsca dla ciebie... - odpowiedział tajemniczo Nieznajomy
- Czyli to oznacza, że nie wrócę do domu? - odezwał się Igorinho ocierając łzy
- To czy wrócisz czy nie, zależy wyłącznie od ciebie...
- W takim razie co mam zrobić? - zapytał pirat rozkładając ręcę
- Musisz znaleźć skarb, jeśli to zrobisz powrócisz do rodziny... - odpowiedziła postać i zrobiła krok do przodu
- Gdzie go szukać?
- Nie martw się wyspa da wam wskazówki... - odrzekł Nieznajomy po czym zniknął, a Igorinho ponownie stracił przytomność...
Pirat obudził się w grocie wśród towarzyszy, którzy powoli także odzyskiwali świadomość... Spojrzeli po sobie i nawet nie musieli o nic pytać. Wiedzieli, że mieli podobne wizje... Na zewnątrz świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Kamraci wyszli na powietrze i na południu dostrzegli oddalającą się ciemność... Kapitan rozkazał przygotować posiłek i po chwili wszyscy mogli się posilić...
- Jakie plany na dziś? - zapytał Adidas Wielkonogi
- Szukamy skarbu i póki żyję nie zaprzestaniemy tego... Chyba chcecie powrócić do domów? - zapytał dowóca i wszyscy odpowiednio zmobilizowani, przyznali mu rację...

[ Nie mogłem zdobyć się na zabicie Mateusza, to by było zbyt okrutne... :D Swoją drogą wcale Ci się nie dziwie... Sam muszę się zmobilizować, aby dodać posta :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Optymizm znów zagościł wśród piratów, głęboko wierzyli, że są w stanie znaleźć skarb i uratować swoje życia. Z takim właśnie nastawieniem opuścili lagunę w której spędzili ostatnią noc. Maszerując plażą wszyscy rozmyślali o tym, co ukazały im wizje, w sercach kamratów pojawiła się tęsknota za domem, rodziną, ale to tylko zmobilizowało towarzyszy do dalszych poszukiwań, wszyscy byli pełni energii, jedynie Adidas szedł ze spuszczoną głową.
- Co ci się stało? – spytał go Helting
- Uświadomiłem sobie coś, przez tą wizję. – odparł Adidas
- Co takiego, jak powiesz to będzie ci lżej.
- Uświadomiłem sobie, że nie mam do kogo wracać, że czeka na mnie tylko stałe miejsce w karczmie, tyle właśnie zobaczyłem. – odparł Adidas, któremu po tej spowiedzi wcale nie było lżej, czy też łatwiej, Helting nie wiedział co odpowiedzieć więc odszedł zostawiając towarzysza z własnymi myślami. Tymczasem kolejne mile upływały szybko i dawno już stracili z oczu lagunę, Robat podejrzewał, że obeszli już połowę wyspy, ale to nie miało większego znaczenia i tak musieli obejść całą, by zobaczyć w jaki sposób mogą opuścić wyspę. Słońce kończyło już swoją wędrówkę po nieboskłonie, a towarzysze ciągle pokonywali kolejne mile brnąc przez piasek na plaży, towarzyszył im szum morza i szelest liści poruszanych przez bryzę łagodnie owiewającą wyspę, pogoda była tak piękna, że piraci się rozmarzyli, wpadli w rozleniwienie, nie mieli już ochoty iść dziś dalej, to zdanie podzielał również Robat, więc piraci zatrzymali się na nocleg. Niestety w pobliżu nie było żadnej groty bądź też wąwozu i musieli nocować na plaży na której byli widoczni z bardzo daleka, jednak byli gotowi ponieść to ryzyko by wyspać się i wypocząć, działania piratów często nie miały wiele wspólnego z logiką, co przynosiło nieraz brzemienne skutki. Igorinho, Helting i Mateusz wybrali się po drewno do lasu, było ono potrzebne by rozpalić ogień, oraz po liście, by zbudować szałasy, w czymś trzeba było spać.
- Jak myślisz długo jeszcze będziemy szli? – spytał Eryk Robata gdy wszyscy zaczęli się krzątać przygotowując obóz.
- Ciężko powiedzieć, ale myślę, że w ciągu dwóch dni odnajdziemy wyjście z tej wypy.
- Mam taką nadzieję. – zakończył Eryk, dzień zbliżał się ku końcowi i ciemność zajmowała miejsce światła, zapadła noc…

[O mobilizację do napisania posta jest czasem ciężko, trzeba to przyznać. Co do Mateusza uważam, że może zostać, będzie to NPC, którego w razie potrzeby spokojnie można poświęcić.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.03.2007 o 21:46, m4teU5z napisał:

[ Wypisuję się z gry... Moją postać możecie jakoś zabić :P. Wypisuje się dlatego, że eee nie
chce mi się pisać... Mam nadzieję, że się nie gniewacie. W tym temacie już się nie wypowiem.
Pozdro. ]



Nie ma sprawy. A więc mamy wolne miejsce jakby ktoś chciał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zapadła głęboka noc... Na niebie świeciły tylko gwiazdy. Była to jedna z nocy bezksiężycowych. Koło północy nadeszła pora aby na warcie stanął Mateusz. Noc była spokojna i cicha... Ognisko już dawno dogasło i plażę oświetlał jedynie blask gwiazd. Mateusz czuł dziwne napięcie związane z ostatnimi wydarzeniami... Wiedział bowiem, że jego druhowie kiedy omdleli widzieli przyszłość... On nie widział nic... Czuł się z tym źle... Zrozumiał, że dla niego nie ma przyszłości... Wśród tej ciszy postanowił zajrzeć do szałasu Ildriana, który od momentu spotkania z Cieniem Umbaru, leżał w nieprzytomny w gorączce... Nie pomogły mu nawet zioła skrzętnie przygotowane przez Eryka. Mateusz zajrzał więc do szałasu Ildriana... Leżał on spokojnie, oblany potem... Gorączka nie ustąpiła...
Mateusz wrócił więc na zewnątrz kiedy nagle usłyszał dziwny szelest. Nie był to bowiem szelest liści... Był to szelest płaszcza. Odwrócił się i ujrzał Nieznajomego, od którego biło zielonkawe światło. Szedł on powoli w kierunku Mateusza. Staną jednak kilka kroków przed nim i ściągnął kaptur. Mateusz ponownie mu się przyjrzał i stwierdził iz wygląda gorzej niż przy ostatnim spotkaniu, kiedy to Mateusz ratował Robata jeszcze na tamtej wyspie.
- Witaj Noldo... - powiedział Nieznajomy - Czemu to Vala nie idzie ku przeznaczeniu? Tylko próbuje je minąć?
- Chodzi ci o to... - Zaczął spokojnie Mateusz - Że nie idziemy do miejsca wskazanego na mapie?
- Tak... - Odparł Nieznajomy kierując wzrok na północ - Widzieliście te ciemne chmury poprzedniego dnia? - Zapytał ochrypłym głosem.
- Oczywiście... - Odparł Mateusz - Wtedy też przyszła mgła i...
- Wiedz... - Przerwał mu Nieznajomy - Że owe chmury były tylko początkiem tego... Co wkrótce nastąpi...
- A co takiego nastąpi? - Spytał z nutką irytacji w głosie Mateusz.
- Nadejdzie ciemność... Ciemność, która zaleje cały świat... I wtedy nastanie czas... Kiedy stwierdzenie, że świat jest nasz... Stanie się kłamstwem... Ty musisz to dostrzec pierwszy... Noldo... Czas abyś zobaczył przyszłość... Jeśli nadal masz ludzkie oczy... - I zniknął pozostawiając Mateusza w rozterce...
Nadszedł szary poranek... Słońce tyko przez chwilę dało odczuć swoją obecność, potem zaś znikło w gęstych chmurach... Robat wstał jako jeden z pierwszych i zauważył, że Mateusz nie śpi i wciąż stoi na wachcie...
- Dzień dobry Mateuszu! - Powiedział głośno Robat - Spałeś dziś w ogóle?
- Prawie nie spałem... - Odparł smętnie Mateusz.
- Właśnie widzę... Będzie padać. -Stwierdził po chwili przemyśleń Robat.
- Nie... - Odparł Mateusz - To ostatni dzień kiedy będziemy mogli odczuć promienie słoneczne... - Mateusz w westchnął i rzekł - Potem będzie już tylko ciemność... Musimy iść zgodnie z mapą... - I zemdlał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja głowa... Gdzie ja jestem...? Nieznajomy?
- Ty... - wychrypiałem.
- Anga, posłuchaj mnie... Jesteś silny, nie to cię czeka. Nie pozwól by ożywieńcy zaatakowali obóz. Powstań, wyleczę cię z przeklętej choroby! Idź na zwiad nad rzekę, tutaj. - Nieznajomy narysował na piasku mapę. Zbliżą się z tej strony. Walcz dzielnie, nie angażuj w to przyjaciół. Nie spuszczaj broni, nigdy! Strzelaj w skroń lub ręce. Nie poddawaj się, bo czeka cię los innych ożywieńców. Licz, że kiedy powiesz arda anto przybędę.
- Ale chcę zabrać choć jednego towarzysza. Najlepszego przyjaciela. Proszę.
- Dobrze, ale licz, że może zginąć.
- Więc wezmę Mateusza... [wrednym jest xP]
- Jutro anga obudzisz się zdrów. Ale jeśli masz zabrać przyjaciela, to weź również Igorinha. Tylko dwóch z was przeżyje próbę. Ostatnia próba, później gotów będziecie do pokonania szamana. Het. - Nieznajomy zniknął. Zasnąłem spokojnie. Nad morzem zauważyłem słońce.
- Mgła znika! - zakrzyknałem radośnie, powiadomiony przez Nieznajomego jeszcze wczoraj.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca, Ild. To sprytne stworzenie. - ktos położył mi rękę na ramieniu.
- Igorinho? - zapytałem. - Dobrze, żeś się tu znalazł. Musimy ruszać z Mateuszem. - wyjawiłem mu treść rozmowy z Nieznajomym.
- Na Neptuna! - zawołał Igorinho. - Biegnij po Mateusza!
Szliśmy dżunglą do rzeki. To mógł byc ostatni dzień jednego z nas. Zaopatrzyłem się w dymne bomby własnej roboty. zrobiłem lunety do naszych strzelb, a Igorinho zerwał owoce jako prowiant.

***

Szybki tupot kości zwiastował przybycie. Nagle rozległ się chlupot. Wystrzelilem zgniłkowi w rękę. Rozpadł się. Długa walka trwała, nagle z grona zgnilców wyłonił się odziany w zbroję nieumarły. Zadał Mateuszowi cios w serce. [ Wybacz ;(] Wystrzeliłem mu w skroń. Rozsypał się w proch.
- Gloria! - krzyknelismy z Igorinhem i rzuciliśmy się w wir walki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walka była naprawdę ciężka... Rozjuszeni tym co zombie zrobił Mateuszowi, ścieraliśmy się z wrogiem niemiłosiernie. Nieumarli z tej wyspy różnili się od tych z poprzedniej - mieli rydwany, które ciągnęły czarne konie, a także złote włucznie, którymi ciskali na wszystkie strony. Właśnie ten rodzaj został użyty przeciw naszemu pokonanemu przyjacielowi... Piraci nie dawali za wygraną chodź wiadome było, że przegrają. Naboje do broni palnej powoli się kończyły... Igorinho Jednooki pruł do wroga zza drzew, podobnie jak Ildrian. Nie pozwalali oni podejść nieumarłym nawet na 20 m.
- Co robimy? - zapytał Ildrian przeładowując swoją broń
- Obawiam się, że musimy wracać... Walka jest niepotrzebna. Jeśli zombie będą chcieli dojść do obozu - zrobią to... - odpowiedział Igorinho z zafrasowanym wyrazem twarzy
- Jeśli zarządamy odwrót to przegramy! - krzyknął Ildrian po czym serią strzałów położył na ziemię pięć trupów ( którzy jakby nie patrzeć byli już trupami )
- Warto przegrać bitwę, aby wygrać wojnę... - zakończył rozmowę Igorinho i powoli zmierzał ku ciału Mateusza Odwrót! - wykrzyknął pirat do Ildriana i wziął rannego bądź zmarłego towarzysza na plecy. Obaj kamraci z nieprzytomnym Mateuszem w szybkim tempie przemierzali dżunglę w poszukiwaniu obozu. Zajęło im to wiele czasu, ponieważ w trakcie drogi pomylili kierunki... Wkońcu jednak doszli do wyznaczonego miejsca i położyli Mateusza w szałasie. Opiekę nad nim miał sprawować Eryk Hydra, nieźle znający się na medycynie. Igorinho w tym momencie właśnie rozmawiał z kapitanem...
- Robacie, trupy nadchodzą! - powiedział poddenerwowany pirat wymachując rękoma
- Jak to, przecież pozbyliśmy się ich na poprzedniej wyspie... - stwierdził dowódca bijąc się z myślami
- Wygląda na to, że każda wyspa ma swoich "strażników"... - rzucił Igorinho, który już się uspokoił i opanował
- Lepiej bym tego nie powiedział... - rzekł Robat po czym uśmiechnął się
Piraci ze spokojem oczekiwali nadchodzącego niebezpieczeństwa. Siedzieli w trawie, maskując się przed wrogiem. Qrczak Nożycoręki razem z Adidasem Wielkonogim i Mariuszem Postrachem Morza stanowili pierwszą linię, ponieważ posiadali broń białą. Ildrian Strzelec, Helting Brodaty oraz Igorinho Jednooki mięli broń palną, więc zajęli stanowiska na skraju lasu. Robat stał w miejscu z mieczem podniesionym w górę i oczekiwał przeciwnika. Nie zawiódł się... Wielki nieumarły wjechał na polanę i z jego ust wydarł się mrożący krew w żyłach głos. Piraci przestraszyli się trochę, ale to najprawdopodobniej było celem wielkiego zombie. Po chwili ożywieniec pędził na kamratów... Robat zachowując zimną krew wyskoczył zza krzaka i przeszył mieczem ciało przybysza... To najwyraźniej było znakiem do rozpoczęcia bitwy, ponieważ zombie wysypało się z dżunglii... Do boju bracia, do walki! Za powrót do domu i rodzinę! - zakrzyknął kapitan i dał rozkaz do bitwy...

[ Hehe Ildrian zapomniałeś, że zombie zostało pokonane :D Teraz już wszystko wyjaśniłem, więc nie ma sprawy... POZDRo ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.03.2007 o 07:16, WIelbiciel DSII napisał:

Sorry ale ja też się wypisuje,ostatnio w ogóle nie mam czasu wielkie sorry.


Spoko, więc zwolniło się kolejne miejsce. Mamy dwa miejsca, jakby ktoś chciał się dołączyć do gry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ildrian wypalił ponownie. Kilka zombie padło... Niestety piraci także mieli straty... Robat leżał z roztrzaskaną czaszką nieopodal. Mariusz krwawił obficie i nie było dla niego szans... Jedynie Helting wraz z Ildrianem mieli jakieś szanse na uratowanie własnej skóry... Jednak w tym momencie Ildriana przeszył straszny ból w boku... Spojrzał w dół i mętnym wzrokiem zauważył włócznię, która raniła go śmiertelnie... "Gińcie!" - Krzyknął ile miał jeszcze sił i poczuł, że omdlewa...
- Czy coś się stało?! - Krzyknął Robat wchodząc do szałasu, w którym leżał Ildrian w wysokiej gorączce.
- Nie... - Powiedział Eryk obmywając czoło kamrata - Ale trawi go jakiś koszmar...
- Wszyscy słyszeli... Może coś ci potrzeba?
- Tak... - Powiedział Eryk wstając i wyprowadzając Robata na zewnątrz - Potrzebuję ziół Ubeth... Widziałem je na tamtej polanie, gdzie byłem z Mateuszem...
- Mateusz!!! - Krzyknął potężnie Robat - Masz zadanie... Eryk wszystko ci wytłumaczy... Musisz się spieszyć... - Powiedział do zbliżającego się Mateusza po czym odszedł.
- Coś z Ildrianem? - Powiedział sapiąc Mateusz.
- Tak... Jest coraz gorzej... - Powiedział spuszczając wzrok Eryk - Mogę go wyleczyć tylko ziołami Ubeth... Widziałem je na tamtej polanie...
- Jak one wyglądają? - Powiedział Mateusz prostując się.
- To te małe, różowe kwiatki... Te, które pachną jak miód...
- Dobrze... Zerwę trochę! - Krzyknął Mateusz biegnąc już w kierunku polany.
Biegł ile miał sił w nogach. Wiedział, że musi się spieszyć.... Wiedział, że kiedy zapadnie noc nie będzie bezpieczny na otwartej przestrzeni.... Wiedział, że z każdą minutą stan Ildriana pogarszał się... Nagle stanął jak wryty... Po szarym niebie w kierunku obozu powoli szybowały Cienie Umbaru... Wraz z nimi w powietrzu unosił się strach, przeszywający chłód i uczucie wszechobecnej śmierci... Mateusz przyspieszył biegu... Czuł, że swój strach zostawił daleko w tyle. Wiedział, że od niego zależy życie Ildriana... Czuł, że słońce chowa się za horyzontem... Kiedy zobaczył ostatnie promienie słoneczne dotarł do urwiska porośniętego różnorakimi ziołami... Musiał się teraz spieszyć... Zapadła mroczna noc...

[@offtop: Nie zabijajcie Mateusza i Eryka! Mateusza czeka inna śmierć... Eryk jest nieodłącznym członkiem załogi... Proszę nie zabijajcie ich bez powodu... Mateusza szczególnie! Proszę...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Igorinhowi wydawało się, że słyszy szum w dżungli. Czasami słyszał chrzęst albo szuranie. Wtedy odbezpieczał broń, ale wszystko się uciszało. Czasami słyszał szelest, lecz codziennie tam chodził. Gdy zbierał owoce, poczuł zimno na szyi. Poczuł piekący ból gdy coś na kształt ostrza przejechało mu po karku. Powoli odwrócił się. W jego oczy patrzył człowiek. Pstryknął palcami, a z krzaków wyłonili się inni ludzie. Człowiek zasalutował jakiemuś mężczyźnie.
- .... na ... to
- On chyba nie jest ...
- Oczy ma ... ...
- Ekhem... Panowie, o co wam chodzi? - zaczął Igorinho.
- Nie, to nie jest zombie!
- Co się dzieje?
- Jesteśmy członkami załóg wielu okrętów. Nigdy nie widzieliście wraków po tamtej stronie wyspy?
- Przecież tam są nieumarli. I skąd wiesz, że nie jestem sam? - spytał Igorinho.
- Obserwujemy was codzienie. Jutro najdąz was zgnilce. My ich opóźnimy i damy wam czas na przygotowanie się.
- Taak... - szepnął Igorinho.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ildrian: daję Ci ostatnią szansę! OSTATNIĄ! Jeśli piszesz kolejnego posta po poście kolegi, to przeczytaj post kolegi bardzo dokładnie. Potem dopiero coś dopisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować