Zaloguj się, aby obserwować  
ROBAT

Znajdź Skarb! - Forumowa Gra

209 postów w tym temacie

Zapadła mroczna noc. Mateusz nie widział końca swojego nosa a miał znaleźć maleńkie, różowe kwiatki... Jednak przewidział, że może się tak zdarzyć i wziął ze sobą mała lampkę oliwną. Kiedy ją zapalił ujrzał przed sobą skarpę porośniętą mchem i różnymi ziołami. Natychmiast padł na kolana i zaczął szukać ziół Umbeth. Po chwili mozolnego szukania znalazł ładny bukiet owych ziół i zerwał je. Gdy wpakował je do torby zielarskiej Eryka porwał z ziemi lampkę i natychmiast ruszył w kierunku obozu... Nie widział już Cieni Umbaru, bał się jednak, że nie dotrze do obozu na czas...
W tym samym czasie Robat kazał rozpalić ognisko i czuwać... Widział bowiem Cienie Umbaru, sunące po niebie ku obozowi, jeszcze przed zapadnięciem zmroku... Cała załoga czekała w napięciu. Przy łóżku Ildriana, którego stan pogorszył się do takiego stopnia, że Eryk wątpił czy napar z ziół Umbeth cokolwiek wskóra, siedział Eryk zmieniający mu co chwila zimne okłady...
- Kapitanie... - powiedział do Robata szeptem Ingorinho - Czy te cienie... Przyszły po Ildriana?
- Najprawdopodobniej tak. - Odparł stanowczo Robat - My stanowimy dla nich przeszkodę...
- Więc i nas się pozbędą? - Dokończył ze strachem w głosie Ingorinho.
- Tak... Ale my się nie ugniemy i będziemy walczyć... Walczyć do upadłego!
Nagle wszyscy usłyszeli przeraźliwy krzyk... Krzyk, który sprawił, że wszyscy w obozie zaczęli się bać... Chcieli znaleźć miejsce do ukrycia... Pragnęli śmierci... Jednak Robat nie ugiął się. Wyprostowany czekał aż Cienie Umbaru nadlecą... Oczekiwał bitwy... Bitwy z mocami ciemności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mateusz biegł jak oszalały. Nie patrzył na boki czy do tyłu, tylko pędził do obozu. Ognisko płonęło, Mateusz nie spuszczał z niego wzroku. Potknął się, a zioła poleciały w powietrze. Lampka się zbiła.
- Cholera! Nie! - krzyknął Mateusz. Teraz ufał tylko swojemu wyczuciu i intuicji. Złapał garść ziół, które nie miały korzeni w glebie. Jego oczy przyzwyczaiły się do mroku. Tymczasem w namiocie Ildrian nerwowo walczył o własne życie z raną. Eryk wyjrzał na zewnątrz.
- Biegnie! - zawołał. Mateusz wpadł zdyszany do namiotu. Hydra zaczął przyrzadzać napar. Igorinho, Mariusz, Robat i reszta czekali na zewnątrz. Eryk zdjął garnuszek z ognia, i pobiegl do Ildriana. Wlał mu do ust gorący eliksir. Ten zaczął się kręcić. Mateusz, który stał obok Eryka spytał.
- Co mu jest?
- To normalna reakcja po ziołach Umbath. - odparł lekarz.

***

W tym niespokojnym śnie Ildrian widział załogę, która toczyła bitwę z Cieniem Umbaru.


[To juz prawie Lost. Dym, wyspa, wizje].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bitwa rozgorzała na dobre... Cienie Umbaru zniżały swój lot... Przygotowywały się do potężnego ataku. Cała załoga oczekiwała uderzenia w napięciu. Nagle jeden z nich przeleciał pomiędzy piratami i ranił Robata w ramię... Rana nie była głęboka, właściwie było to tylko drapnięcie, jednak paliło jak gorące żelazo... "Do ataku!!!" - Krzyknął rozjuszony Robat i nagle zdał sobie sprawę, że prócz Cieni Umbaru do obozu zbliżały się pająkopodobne stwory wydające dziwne metaliczne dźwięki...
- Jest źle... - powiedział Qrczak do Mateusza, który stał obok.
- Źle będzie jeśli dostaną Ildriana... - Odparł ironicznie Mateusz po czym dodał - Musimy bronić Ildriana!
- Racja! - Wrzasnęła reszta załogi po czym utworzyła krąg wokół szałasu, w którym leżał chory.
- Trzymać zwarty szyk! - Wykrzyknął Robat - Oni nie mogą go dostać!
Cienie Umbaru szybowały nad obozem przeszywając powietrze swoim krzykiem... Pająkowate stwory nadchodziły w ogromnych ilościach lecz załoga dawała sobie radę. Nagle kilka Cieni zanurkowało i przerwało szyki...
- Wracać do szyku! - Krzyczał Robat - Nie możemy im oddać Ildriana!
- Tak jest kapitanie! - Odkrzyknął padając Helting.
- Do ostatniej kropli krwi! - Wykrzyknęli Qrczak i Mateusz ledwo się już broniąc.
Robat tracił nadzieję w wygraną... Lecz kiedy zaczął powątpiewać i tracić siły, pośrodku obozu wybuchł ogień koloru jasnobłękitnego... Robat widząc, że cała załoga jakby otrzymała na powrót siły uśmiechnął się, lecz czuł, że jego ciało omdlewa. Mając już mgłę przed oczami usłyszał już mało wyraźnie słowa... Które zapadły mu w pamięć - "Nasgaroth... Illuminate... Santifcate... Nosterinis...". I zemdlał ze świadomością wygranej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ildrian otworzył oczy i zapytał:
- Gdzie ja jestem?
- Jak to gdzie, na tej cholernej wyspie... - powiedział Eryk Hydra ocierając pot z czoła towarzysza
Ildrian usiadł i rozejrzał się. Pirat znajdował się w dużym drewnianym szałasie, pokrytym trawą i gałęziami...
- Co się stało? - wymamrotał Kamrat padając na posłanie
- A co się miało stać? Jest ładny dzień i świeci słońce... A my właśnie jemy śniadanie - odpowiedział Eryk spoglądając dziwnie na Ildriana
- A bitwa, a Cienie Umbaru? - zdenerwował się pirat wymachując rękoma
- O czym ty mówisz? Nie było żadnej bitwy... Słyszałem, jak jęczałeś przez sen... - stwierdził "lekarz" podając Ildrianowi wywar do wypicia
- Dzięki Bogu... - westchnął kamrat i natychmiast zasnął
Piraci ostatniego dnia rozłożyli szałasy, ale dziś nie ruszyli się nawet na krok. Choroba Ildriana opóźniała wyprawę, co było nie po myśli kapitana... Robat miał nadzieję, że tego dnia pójdą dalej. Strategia dowódcy była prosta:
a) iść naprzód nie zważając na przeciwności
b) znaleźć wyjście z wyspy
c) znaleźć skarb
Wszystkie cele można było osiągnąć, co dobrze wiedział kapitan. Jednak każda chwila zwłoki powodowała, że Robat szczerze wątpił w znalezienie bogactwa... Co więcej zapragnął tylko wrócić do domu, choćby bez znaleziska... Dowódca miał istny mętlik w głowie i nieraz nie wiedział nawet, gdzie się znajduje... Tymczasem Robat siedział przy ognisku wpatrując się w tańczące języki ognia. Nagle, kątem oka spostrzegł Eryka idącego z Ildrianem pod rękę.
- Witaj towarzyszu! - radośnie powitał go kapitan
- Witaj, witaj... Macie coś dobrego do jedzenia? - zapytał słabo przybysz siadając ostrożnie na pniu
- Widzę, że wszystko powraca do normy - powiedział Igorinho Jednooki uśmiechając się i puszczając oko do Ildriana
- A jakże! W zdrowym ciele zdrowy duch! - wykrzyknął Adidas Wielkonogi podając pieczeń towarzyszowi
- Do tego zdrowia to mi jeszcze trochę brakuje... - stwierdził pirat, krzywiąc się przy każdym ruchu
- Jeszcze dziś wyruszamy... Adidas, wraz z Qrczakiem będziecie pomagali iść Ildrianowi, nie możemy czekać... - powiedział dowódca po czym spoważniał
- Tak jest! Mam nadzieję, że powrót do domu to tylko kwestia czasu... - rzucił Adidas sam nie wierząc już w to co mówi...
- Nie byłbym tego taki pewien... - westchnął kapitan skrywając twarz w dłoniach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ingorinho popatrzył spokojnie na Ildriana, któremu spadła gorączka i w każdej chwili mógł się wybudzić. "Śni mu się coś miłego... - Pomyślał Ingorinho - Jemu to dobrze tak leżeć, kiedy my tu walczyliśmy o jego życie...". Ingorinho spojrzał na swoje ramię, został bowiem poważnie raniony przez Cień Umbaru. Jednak dziś rana wyglądała o wiele lepiej i nie piekła jak uprzedniego dnia. Ildrian przewrócił się na drugi bok. Nadchodziło południe... Tak twierdził Robat, słońca bowiem nie było już widać od wczoraj mrok jednak zgęstniał i zdawało się jakby to była noc a nie dzień.
Robat nie wiedział co o tym wszystkim myśleć... Uratował ich Nieznajomy, który pozostał w obozie. Nic jednak nie mówił i zdawał się być pogrążony w jakimś odmiennym stanie świadomości, w którym zwykłym ludziom nie dane jest się znaleźć. Eryk natychmiast po bitwie udał się na skarpę porośniętą ziołami - jak to nazwał "rajem zielarzy". Wrócił stamtąd zadowolony i z pełną torbą różnorakich ziół. Szybko uwarzył napary i wytworzył maści lecznicze. Podał je stosownie dla każdego towarzysza, w zależności od poniesionych ran. Nikt nie marudził na jego wyroby, tak jak kilka dni temu kiedy je przygotował po raz pierwszy. Wszyscy po ich zażyciu odczuwali ulgę i a także ustępowanie bólu.
- Jak tam? - Spytał Ingorinha Robat wchodząc do szałasu, w którym leżał Ildrian.
- Nadal śpi... - Odparł Ingorinho - Ale gorączka mu ustąpiła i uśmiechnął sie przez sen.
- Hmm... - Mruknął Robat - Zastanawia mnie nasz Nieznajomy... Nie odezwał się od momentu bitwy...
- Tak... Mnie też to dziwi... - Przytaknął Ingorinho, po czym dodał - Jak myślisz? Co on robi?
- Myśli... Ale nad czym to wie już tylko on...
Ildrian słyszał słowa swoich przyjaciół lecz nie wiedział, kto ze sobą rozmawia... Śnił mu się słoneczny dzień... Dzień, który jednak nigdy nie nastał.... Był to jakby dar od kogoś, komu zależało na zdrowiu Ildriana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ @offtop: Sorki za dwa posty... To co opisał poprzednik uznałem za sen Ildrian''a... Piszę to, żeby nie było, że nie nawiązałem do poprzednika :P... To tyle... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.04.2007 o 15:16, Makintosh napisał:

[ @offtop: Sorki za dwa posty... To co opisał poprzednik uznałem za sen Ildrian''a... Piszę
to, żeby nie było, że nie nawiązałem do poprzednika :P... To tyle... ]


[ Wybacz, ale jesteś tak samolubny i piszesz tak egoistycznie, że naprawdę brak słów... Pamiętaj, że ten temat nie tworzysz tylko Ty, ale i inni, którzy też mają pomysły warte uwagi... Nie liczysz się z nikim i z niczym :/ Zmieniasz bieg historii według własnego uznania i narzucając innym swoje poglądy, zarazem inne "degradując"... Mam nadzieję, że zmienisz postępowanie, które prawidłowe na pewno nie jest... POZDRo ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.04.2007 o 15:16, Makintosh napisał:

[ @offtop: Sorki za dwa posty... To co opisał poprzednik uznałem za sen Ildrian''a... Piszę
to, żeby nie było, że nie nawiązałem do poprzednika :P... To tyle... ]


[Ja nie wiem co powiedzieć, Igorinho napisał sensowny post, wnoszący coś do fabuły, a ty go olałeś, rozumiem gyby był jakiś bezsensowny, nie nawiązujący do postu poprzednika, ale nie był. To, że masz pomysł na, być może, nawet zakończenie opowieści nie daje Ci prawa do olewania pomysłów innych, trzeba umieć się bawić i szanować wyobraźnię innych.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ @offtop: No dobra przyznaję... Źle postąpiłem... I przepraszam was za to... Z godnością przyjmę wasze wyrzuty i skargi na mnie... Jeszcze raz przepraszam :(... Ale kilka postów temu napisałem : "Z północy nadciągała nieprzenikniona ciemność"... i kontynuowaliśmy ten wątek nieprzeniknionych ciemności, który zaległy nad światem... Nawet przed ta ostatnią bitwą... Więc zdziwiło mnie, że Ingorinho napisał, że był słoneczny poranek... Jak skoro nadciągnęły ciemności? Ale jak checie... olejcie mojego ostatniego posta... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Makintosh: niedawno dałem ostrzeżenie Ildrianowi. A za co? Za to, że nie nawiązywał do poprzednich postów. Więc tobie niestety też muszę dać ostrzeżenie. Dam radę wszystkim: nawiązujcie do poprzednich postów! Aha, no i nie kłóćcie się w tym temacie. Od tego jest GG ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W związku z poprawą stanu zdrowia Ildriana, piraci postanowili, że najwyższy czas ruszyć dalej, bo jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego miejsca, ich plan pozostawał niezmienny, iść nabrzeżem. Igorinho pomagał Ildrianowi iść gdyż jego towarzysz nadal nie był w pełni sił i bez pomocy prędzej czy później stracił by równowagę. Tymczasem załoga była zadowolona, z tego, że w końcu ruszyli z miejsca i wszyscy wpadli w dobry nastrój, zupełnie zapominając o wydarzeniach minionych dni, rozpoczęły się nawet śpiewy.
„Hej, ho kolejkę nalej
Hej ho kielichy wznieśmy
To zrobi doskonale …”
Jednak Eryk i Robat nie podzielali optymizmu towarzyszy.
- Jak sądzisz znajdziemy wyjście? – spytał Eryk.
- Ciężko cokolwiek przewidzieć, może być też tak, że nie dojdziemy nigdzie.
- Masz rację, ale nie wolno nam tracić nadziei, może jakoś damy radę.
- Obyś miał rację, bo jeśli dalej tak pójdzie to marnie widzę nasze szanse na przeżycie
- Szczerze mówiąc nie nastawiam się na powrót do domu
- Ja też nie – tym optymistycznym akcentem kamraci zakończyli rozmowę, a pozostała część załogi w tym czasie zajęła się butelką rumu wyciągniętą zza pazuchy przez Adidasa. Wśród śpiewów i śmiechu upłynął im niemalże cały dzień, przeszli wiele mil, ale jak miało się okazać nie na próżno, wyjście było bliżej niż myśleli…

[Wedle życzenia autora pomijam post Makintosha, trochę się niemiło zrobiło, ale to nie powód żeby przestać pisać, wiem, że mój post wnosi niewiele do fabuły, ale coś napisać trzeba było, żeby przypomnieć Wam o tym temacie.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Zawsze dużo było pisane a teraz zrobił się zastój. Ale nawet nie chodzi o to. Nie obrażajcie się, ale sami musicie przyznać, że jakieś zasady muszą być! ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Zastój jak zastój, ale zawsze dużo postów pisaliśmy... Dzisiaj nie zdążę już nic dodać, ale od jutra postaram się pisać codziennie i regularnie. Bądź co bądź, jednak mamy się z czego cieszyć - jako jeden z nielicznych tematów nasz ma ponad 1100 znaków na post (!)... Z tematów forumowych naliczyłem tylko kilka takich przypadków... Rozpisujmy się chłopcy, ale z sensem i wyobraźnią! POZDRo ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Eryk i Robat, wędrujący na czele pochodu, zza drzew dostrzegli jakieś dziwne błyski... Stać! Kapitan zatrzymał wszystkich jednym ruchem ręki.
- Qrczak, idź na zwiady i zobacz co to jest - powiedział dowódca pokazując palcem miejsce, w którym zauważył coś dziwnego
- Zgoda, mam nadzieję, że nic, z czym możemy mieć kłopoty... - rzucił pirat, biegnąc bardzo cicho i szybko, niczym pantera...
Załoga czekała, nadstawiając uszu. Igorinho Jednooki co chwilę zerkał z niepokojem w stronę, w którą udał się przyjaciel. Najgorsze było to, że błyski były nadal widoczne... Nagle towarzysze usłyszeli trzaski, więc się poderwali do góry, trzymając broń w pogotowiu. Zza krzaków wyłonił się Qrczak Nożycoręki...
- Jakie wieści przynosisz? - zapytał Robat, dając złapać oddech kamratowi i podając mu piersiówkę z wodą
- Można powiedzieć, że same dobre... - wydyszał pirat pociągając łyk
- Można powiedzieć? - powtórzył kapitan, nie bardzo rozumiejąc sens słów wypowiedzianych przez przyjaciela...
- Te błyski to tylko... światło słoneczne odbijające się od Morza... Dżungla kończy się tak za 400 stóp, za nią znajduje się plaża. Zbadałem miejsce, w którym się znalazłem i odkryłem coś dziwnego... - opowiadał Qrczak towarzyszom, którzy słuchali go z zapartym tchem...
- Co odkryłeś? - z pośpiechem zapytał Adidas Wielkonogi, którego ciekawiło odkryte znalezisko
- Mianowicie, ale nie jestem pewien, znalazłem wyjście z tej wyspy... - odparł pirat, po czym towarzysze wytrzeszczyli oczy, niedowierzając słowom Qrczaka...
- Jak wygląda, gdzie jest? - niecierpliwił się dowódca
- Sęk w tym, że jest dość nietypowe... Na plaży znajduje się skała, a do niej przywiązana jest lina, która... idzie przez morze do drugiej wyspy, która jest niedaleko... - stwierdził Qrczak
- Jeżeli dobrze zrozumiałem, mamy przeczołgać się po linie, przez morze? - zapytał kapitan, w którego głosie można było wyczuć panikę...
- To tylko brzmi strasznie, ale da się to zrobić... Chodźmy na plażę, a dowiecie się wszystkiego... - powiedział pirat kierując się na zachód
Towarzysze wędrowali, w tym czasie rozmyślając nad tym co powiedział przyjaciel. Czołgać się po linie, do drugiej wyspy? To spory kawałek drogi... Wszystkich ciekawiło już kolejne przejście - jak będzie wyglądać? Teraz nikt nie umiał odpowiedzieć na to pytanie...
- Jesteśmy! - wykrzyknął Qrczak pokazując palcem wyspę i skałę - czarną i wyniosłą
Towarzysze powędrowali za piratem... Z daleka dostrzegali cienką kreseczkę...
- Oto przejście! Co o tym sądzisz kapitanie? - zapytał Qrczak badając linę - naprężoną i grubą idącą daleko, aż do wyspy, którą można było dostrzec...
- Sądzę, że musimy sprostać wyzwaniu... Jeszcze kilka takich wysp, a co będzie na ostatniej? Może ratunek? - zapytał kapitan, który nawet nie oczekiwał odpowiedzi...
- Posilmy się, napijmy, zgromadźmy siły, a następnie zmierzmy się z przeznaczeniem! - wykrzyknął Helting Brodaty, zagrzewając towarzyszy do podjęcia ryzyka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Piraci założyli obóz w cieniu skały. Gdy go wznieśli zapadła bezgwiezdna noc. Ciemności ponownie ogarnęły wyspę... Coś złego wisiało w powietrzu lecz nikt się tym nie przejmował. Obóz od jednej strony chroniony był przez morze. Wejście do niego było tylko jedno, gdyż poza morzem chroniła go czarna skała... Wysoko nad obozem skrzypiała lina. Mateusz wraz z Igorinhem stali na straży wąskiego przejścia. Tuż za nimi paliło się ognisko, które nie dawało jednak za dużo światła. "Mrok... - Jak stwierdził Eryk - Był niezwykle gęsty... Jakby był dymem lub czymś więcej." Nikt jednak go nie słuchał, wszyscy bowiem przyzwyczaili się już do rożnych cudów jakie przyszykowała im wyspa...
- Jak myślisz? - Zagadnął Igorinho Mateusza - Ile może być tych wysp?
- Może tamta jest ostatnią... - Odpowiedział Mateusz - A może nawet nie jesteśmy w połowie drogi...
- W sumie masz rację... - Odparł spuszczając wzrok Igorinho.
- Dziwi mnie ten względny spokój.
- Mnie też... Nigdy nie było aż tak cicho... Za cicho... - I w tym momencie, jakby na zawołanie, przed strażnikami wyrosły, jakby znikąd, pająkowate stwory, które zamieszkiwały ta wyspę.
- Alarm! - Krzyknął na cały głos Mateusz, broniąc się przed ilością potworów.
- Zostaliśmy zaatakowani! - Dorzucił Igorinho cofając się.
Cała załoga natychmiast stanęła na równe nogi... Raz dwa byli gotowi do walki, która już po kilku minutach przeniosła się do obozu. Potworki niszczyły wszystko wokół jednak ich liczba z każdą chwilą malała. W kilka chwil później po potworach nie było śladu zaś obozowisko zamieniło się w pobojowisko. Robat popatrzył na wszystkich i nagle, jakby odruchowo, sięgnął po zegarek. Była godzina piąta nad ranem i powinno już widnieć... Jednak niebo nadal było zachmurzone tyle, że powoli jego odcień stawał się coraz jaśniejszy az w końcu stał się zupełnie szary.
- Znowu ta chmura... - Powiedział Robat - O co tu chodzi?
- Nie mam pojęcia. - Odrzekł Eryk wpatrując się w niebo - Co robimy kapitanie?
- Hmm... - Mruknął Robat - Wynosimy się z tej wyspy... Nie brać ze sobą ciężkich tobołów! Boje się o stan tej liny...
- Tak jest kapitanie! - Wykrzyknęła załoga i poczęła szykować się do wymarszu.
- Jak myślisz? - Zagadnął Robata Helting - Co znajdziemy na tamtej wyspie?
- Przeznaczenie... - Odparł chrapliwy głos.
Helting i Robat odwrócili się i ujrzeli Nieznajomego, który pojawił się znikąd. Podniósł swoją laskę do góry i rzekł - "Czas ludzi dobiega końca... Tylko wy możecie to zmienić... Spieszcie się..." - I zniknął.
Nagle Robat usłyszał krzyk Qrczaka, który biegł w kierunku kapitana.
- Mateusz znikł! - Krzyknął sapiąc Mateusz - Powiedział, że nie mamy się martwić... I wyparował...
- Wynosimy się stąd! - Krzyknął Robat - Ruszać się! Mamy mało czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Piraci kolejno chwytali linę, zaczepiając się o nią nogami. Robat rozkazał spakowanie potrzebnych rzeczy tylko do jednego plecaka, który miał nieść Qrczak Nożycoręki. Po dłuższej chwili towarzysze powoli "pełzli" na zachód, gdzie widoczny był ciemny zarys kolejnej wyspy. W trakcie tej niewygodnej podróży rozmowę z dowódcą uciął sobie Adidas Wielkonogi.
- Jak myślisz kapitanie, co znajdziemy na tej wyspie? - zapytał pirat, ostrożnie przesuwając się po linie
- Przeznaczenie... Ale tak na prawdę sądzę, że nowe niespodzianki, nowych wrogów i kolejne przejście, na kolejną wyspę... - westchnął Robat, raz po raz odpychając się rękoma i wisząc do góry nogami...
- Co teraz pokazuje mapa? - zapytał Adidas odwracając się plecami do kapitana i dając odpocząć dłoniom
- Nie mam pojęcia i raczej nie będę miał ochoty tego sprawdzić... Spójrz w dół... - powiedział dowódca zerkając za ramię. Adidas również spojrzał i zobaczył czarne ostre skały wyrastające ponad lustro wody.
- Nie dziwię się, kto chciałby spaść na takie coś... - stwierdził pirat szybko odwracając wzrok
- Poza tym mapa mogłaby mi się wyślizgnąć, a wtedy bylibyśmy zgubieni... - rzucił Robat patrząc w stronę wyspy i oceniając ile drogi pozostało im do przebycia
- Nie jesteśmy nawet w połowie... - westchnął Adidas, tym samym kończąc rozmowę
Ta dość nietypowa podróż trwała 2 godziny. Były momenty zwątpienia ( ręce prawie odpadały ), niebezpieczne ( Mariusz Postrach Morza prawie spadł do wody, gdy z liny ześlizgnęła się mu noga ) i radosne... W tej sytuacji radosne mogło być tylko dotarcie do wyspy... Piraci po wyjściu na brzeg byli tak zmęczeni, że położyli się na plaży i zasnęli. Towarzysze byliby bezbronni wobec jakiegokolwiek ataku ze strony mieszkańców wyspy, ba, pewnie nawet by się nie obudzili... Po jakimś czasie Robat otworzył oczy i pobudził przyjaciół.
- Jesteśmy na nieznanej nam wyspie, więc musimy trzymać się razem. Oto moje polecenia: Adidas Wielkonogi wraz z Igorinhem Jednookim pójdą po chrust, Eryk Hydra i Helting Brodaty przygotują opatrunki nasze dłonie ( w tym momencie piraci zerknęli na swoje ręce i wykrzywili się w niesmaku ), a Qrczak Nożycoręki wraz z Mariuszem Postrachem Morza nazrywają owoców. Ja natomiast zacznę budować szałasy... Należy się nam odpoczynek... Wyruszymy jutro rano o świcie... A teraz niech każdy zajmie się przydzielonym zadaniem - powiedział kapitan po czym ruszył do dżunglii po materiał do budowania... Po godzinie wszyscy spotkali się na plaży wraz z zebranymi rzeczami. Do wieczora wszystko było gotowe: ognisko paliło się, każdy miał swój szałas, utrudzone podróżą ręce zostały opatrzone przez Eryka... Teraz piraci siedzieli przy ognisku, śpiewali ulubione piosenki i opowiadali sobie "morskie opowieści"... Towarzysze byli naprawdę radośni, pierwszy raz od długiego czasu nie myśleli o domu, co nie znaczy, że o nim zapomnieli, wręcz przeciwnie - chowali w sercu najpiękniejsze wspomnienia i zawsze mięli nadzieję, że wrócą... Nie wiedzieli, że po drugiej stronie morza, są opłakiwani i wspominani - mogli się tylko domyślać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Dobiegała północ..." - Tak stwierdził Robat, patrząc na zegarek. Pory snu całej załogi diametralnie się zmieniły od czasu pojawienia się ciemności, która nie pozwalała przedostać się żadnemu światłu. Niedawno można było można jeszcze rozpoznać porę dnia po odcieniu nieba, teraz stało się ono jednolite i taka sama ciemność panowała i w dzień, i w nocy.
Helting wraz z Robatrm stali na straży. Nie mieli bowiem chęci na sen, a nawet gdyby sie położyli nie mogli zasnąć. Siedzieli przy ognisku jednak nie odzywali się do siebie. W powietrzu panowała nieznośna cisza, która sprawiała, że aż bolały uszy. Nawet radosny trzask ogniska nie był w stanie zmącić tej ciszy. Głuchą ciszę przerwał, w końcu Helting.
- Jak myślisz? - Spytał się Robata - Co się stało z Mateuszem?
- Nie mam pojęcia... - Odpowiedział bez namysłu Robat.
- Zniknął kiedy pojawił się Nieznajomy... - Powiedział drapiąc się po brodzie Helting.
- Masz rację... - Odparł kiwając głową kapitan, po czym dodał - Martwi mnie ta cisza...
- Mnie też... Jednak chyba nic się nie stanie...
Helting miał rację... Nic się nie działo aż do nadejścia świtu, kiedy reszta załogi obudziła się. Eryk, który wstał jako pierwszy podszedł do Robata, który przechadzał się obok swojego namiotu. Eryk zagadnął kapitana, gdyż zauważył, że ten jest zdenerwowany.
- Co się stało kapitanie? - Powiedział Eryk podchodząc do Robata.
- Mapa... - Odpowiedział załamany Robat - To koniec...
- Ale o co chodzi? - Odparł zirytowany Eryk - Skradli mapę?
- Spójrz... I sam oceń... - Rzucił Robat podając oba fragmenty mapy Erykowi. To co na niej zobaczył zaiste przeraziło go... Oba fragmenty były całkiem puste... Stały się... Zwykłymi kartkami... Eryka zlał zimny pot, po czym wyszeptał sam do siebie - "Jesteśmy zgubieni..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zdruzgotani Eryk i Robat usiedli na kamieniu, przerażonym wzrokiem wpatrywali się w dal i zastanawiali się co zrobić, czy powiedzieć reszcie, czy zachować to dla siebie.
- Musimy im powiedzieć. – rzekł Eryk wyrywając kapitana z zadumy.
- Nie teraz, nie wytrzymają tego. – odpowiedział przywódca.
- No dobrze więc co robimy?
- Nie wiem… - rzekł Robat po czym skrył twarz w dłoniach, z jego płuc wyrwał się cichy szloch, kapitan nie widział ratunku dla siebie i swojej załogi.
- Nie poddawaj się. – powiedział w myślach Robata Nieznajomy.
- Musisz się śpieszyć, idź do dżungli, tam znajdziesz rozwiązanie. – dodał jeszcze po czym umilkł, kapitan natychmiast otrząsnął się i wstał.
- Muszę iść. – powiedział z siłą w głosie do Eryka.
- Sam? Niech ktoś pójdzie z tobą. – powiedział zaskoczony marynarz.
- Nie, pójdę sam. – odpowiedział kapitan, po czym wziął bukłak z wodą i skierował swe kroki do dżungli. Gdy tylko Robat zniknął z oczu Eryka ten zaczął budzić całą załogę.
- Wstawać, kapitan gdzieś poszedł, musimy iść za nim! – krzyczał
- Gdzie poszedł? – spytał Adidas przecierając oczy.
- W las. – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem Eryk. Nie minęło pięć minut i piraci już maszerowali pośród drzew i innych nieznanych im gatunków roślin. Szli szybko, chcieli dogonić swego kapitana, po pół godzinie marszu ujrzeli Robata, nieprzytomnego, leżącego pod drzewem, którego pień nosił ślady ognia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Robat szedł szybkim krokiem, tak aby jak najprędzej stracić z oczu Eryka i obóz. Czuł bowiem, że Eryk go nie posłucha i pójdzie za nim wraz z pozostałymi. Kilka chwil później stanął i oparł się o pobliskie drzewo, powietrze bowiem było ciężkie i bardzo ciepłe tak, że nie dało się nim oddychać. Robat wyciągnął zza pasa bukłak z wodą i wychylił z niego dość duży łyk wody. Przeszedł kilka kroków i stanął na niewielkiej polanie porośniętej gęstą, zieloną i bujną trawą.
Na samym środku leżała czarna skała. Była gładka i lśniąca, jakby wykuto ją nieznanymi już dziś sposobami. Nie było na niej widać śladów zniszczenia przez czas. Robatowi wydawało się, że skała ta była ogromna zakapturzoną postacią. Wokół skały ziemia była sucha i martwa, nie rosła tu trawa. Nagle zauważył, że obok skały, jakby w większym mroku, stoi jakaś postać. Robat chwycił za swoją szablę lecz natychmiast ją schował, gdyż postać zaczęła się do niego zbliżać. Był to nieznajomy. Z jego piersi biła zielonkawa poświata, w ręku trzymał długi kij, który służył mu za laskę. Na głowie nie miał kaptura, dlatego Robat zobaczył jego wyniszczoną twarz. Nie była to już ta sama twarz jaką widział ostatnio Mateusz, była ona bowiem bardziej wyniszczona i zmartwiona.
- Witaj Vala... - Mruknął Nieznajomy stając naprzeciw Robata.
- Witaj... - Odparł Robat - Gdzie jest Mateusz?
- Noldo... Ma inne zadanie... Nie wiem czy go jeszcze zobaczysz...
- Jak to? - Powiedział zdziwiony Robat i dodał - Co jest ważniejszego od wydostanie się z tego przeklętego miejsca?
- Hmm... - Mruknął uśmiechając się Nieznajomy - Może uratowanie świata? Uratowanie przyjaciół?
- O czym ty mówisz? - Powiedział zamurowany Robat, był on bowiem w głębokim szoku po słowach Nieznajomego.
- Ciemności nie zalegają tylko tutaj... One są wszędzie... - Po tych słowach Robat zupełnie się załamał, nie chodziło już tylko o jego i załogę... Chodziło już o cały świat...
- Cóż mamy robić? - Spytał Nieznajomego.
- Po prostu uwierz w przeznaczenie i... - W tym momencie odwrócił się gdyż usłyszał jakiś dziwny dźwięk tuż za sobą. Robat spojrzał w to samo miejsce i ujrzał wielką, czarną chmurę. Dźwięki dochodziły z jej wnętrza. Pirat spojrzał na Nieznajomego i ujrzał wzniesioną w swoją stronę jego dłoń. "Nie uciekaj przed swoim przeznaczeniem... One i tak cię dopadnie..." - Powiedział Nieznajomy. Robat zobaczył błysk i uczuł jak unosi się w powietrzu i upada, uderzając w drzewo, które przewraca się na niego. Przez mgłę zobaczył swoich towarzyszy, którzy zbliżali się do niego szybkim krokiem... Słabość ogarnęła go zupełnie i zemdlał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Adidas Wielkonogi najszybciej przybiegł do dowódcy. Upadł koło niego, po czym próbował go ocucić... Po chwili nadbiegli pozostali...
- Co się stało!? - wykrzyknął Qrczak Nożycoręki próbując się opanować, ale było to nie możliwe ze względu na zaistniałą sytuację...
- Kapitan stracił przytomność! Widzicie to osmalone drzewo? - powiedział Mariusz Postrach Morza, pokazując pień noszący ślad ognia
- Taaak, co tu się mogło stać? - zapytał Eryk Hydra patrząc na drzewo i wyciągając wnioski ( czego nie udało mu się dokonać )
- Nie mam pojęcia, ale sądzę, że to sprawka tego szaleńca, "Nieznajomego" - rzucił Igorinho Jednooki, po czym ciężko westchnął
- Pewnie tak... Wiecie co? Odetchnę z ulgą, kiedy da nam spokój... - stwierdził Adidas biorąc wodę od Eryka i polewając nią twarz Robata
- Ja także... Niby nam pomaga i tak rzeczywiście jest, ale jego postać i obecność, napełnia mnie przerażeniem... - powiedział Igorinho Jednooki pomagając towarzyszowi w podniesieniu kapitana
- Pomóżcie mi zabrać dowódcę do obozu! - krzyknął Adidas, po czym wszyscy do niego przybiegli
Robat przez dziesięć minut był niesiony przez piratów. Po tym czasie został położony w szałasie i podlegał opiece Eryka, odpowiedzialnego za sprawy "zdrowotne", każdego z przyjaciół... Pirat miał zbadać Robata i stwierdzić co mu jest... Wieczorem, przy ognisku powiedział do towarzyszy:
- Kamraci, zbadałem kapitana i mogę powiedzieć tylko tyle, że został sparaliżowany przez coś i przez długi czas nie odzyska przytomności...
- Da się mu jakoś pomóc? - zapytał Igorinho Jednooki ze strachem
- Da, ale do tego potrzebne są specjalne środki... Kwiaty, z których mogę stworzyć wywar rosną na samym wybrzeżu, poza tym nie na każdym... - odparł Eryk wpatrując się w szałas, w którym leżał dowódca
- Może moglibyśmy... - zaczął Adidas, ale Eryk uciszył go ręką
- Nie ma takiej potrzeby... Robatowi nic nie grozi! Możemy zbudować nosze i kontynuować podróż, przy okazji szukając kwiatów... Kto wie, może to nie będzie potrzebne i Robat obudzi się sam? Tego na obecną chwilę nie jestem w stanie stwierdzić... - uśmiechnął się pirat
- To co robimy? - zapytał Qrczak Nożycoręki
- Myślę, że warto wybrać tymczasowego dowódcę... - odparł Eryk wstając
Proponowany przez Eryka projekt został przyjęty, kapitanem został Adidas Wielkonogi, po jednomyślnym głosowaniu. Nosze także zostało zbudowane, więc piraci zadecydowali, że wyruszą następnego dnia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować