Spayki

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    2324
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Spayki


  1. > Jak to "To znaczy ja byłem młody i o coś mi chodziło."???

    To znaczy, że... jakby to powiedzieć... yyy... no Orzech już wtedy najmłodszy nie był, prawda? ;)

    Piterus_Von_Drackus > o, przepraszam, ja wspominam, Sol w domyśle również.

    Gohan1989> krótkie podsumowanie? Nie ma szans! To 9 lat, setki (tysiące?) wydarzeń, wspomnień, wartych upamiętnienia chwil. Warto chyba pogrzebać w archiwum. A my, cóż, chcąc nie chcąc uderzyliśmy w odrobinę melancholijną nutę.

    Za rok 10-lecie. Może by tak, nawet nieformalnie, jakiś zjazd (ostatni zajazd?) zorganizować? Tak tylko rzucam.


  2. Dnia 05.04.2013 o 17:23, Jeffero napisał:

    Demo całkiem fajne, zamówiłem pre-order z 50% zniżką. Szkoda tylko, że w demie dali jedynie
    3 bohaterów, jakoś trzeba przetrzymać do 19 kwietnia :] .


    Serio? Mnie demo zniechęciło. Strasznie powolny, zupełnie pozbawiony dynamiki, toporny system rozgrywki. W ogóle nie mam wrażenia, że ciosy łączą się w jakiekolwiek sekwencje. Ot, animacja jednego ciosu, później powrót do postawy wyjściowej, drugi cios. Brakuje płynnych przejść. Do tego model Batmana jest nieciekawy.


  3. Dnia 20.03.2013 o 19:40, Kardithron napisał:

    Szukam gier osadzonych w realiach mitologicznych lub w jakiś inny sposób związanych z
    mitologią np. grecką, rzymską, nordycką, egipską. Znam już Rune i Loki. Co jeszcze? Mile
    widziane zarówno nowsze jak i starsze tytuły.


    Spartan: Total Warrior (slahser), Titan Quest (hack''n''slash), Age of Mythology, Faraon, Zeus, Cezar (strategie) - to na pewno. Jeżeli chodzi o wariacje nt. mitologii, to polecam jeszcze Too Human.


  4. Dnia 17.03.2013 o 21:32, kerkas napisał:

    Gorąco polecam
    Warszawa 1935 film trwa zaledwie 25 minut ale robi niesamowite wrażenie.
    Wreszcie technologia 3D wykorzystana jak należy a i cena biletów atrakcyjna 15zł (Kinoteka)
    gdyby jeszcze nie te godziny seansów

    Cinema City - wszystkie jeden seans dziennie 19:35

    Kino Atlantic ul. Chmielna 33, Warszawa


    Moje wrażenie były zupełnie inne. Pomysł świetny i... tak naprawdę niewiele więcej. Napisałem tekst na ten temat na blogu. Niedosyt po seansie pozostał niestety spory.


  5. Dnia 18.03.2013 o 19:00, Pitej napisał:

    W środę za darmo ma zostać udostępniony pierwszy epizod The Walking Dead. Dla
    wszystkich, nie tylko subskrybentów Plusa.


    Szykuje się również spora obniżka cen (-50% dla Plusolwiczów) pozostałych epizodów. Zdecydowanie warto! Choć przyznam, że - pomimo okazjonalnych problemów z płynnością animacji - najlepiej w The Walking Dead grało mi się na iPadzie.


  6. Postanowiłem przeczyścić delikatnie kolekcję. Dlatego tez mam na sprzedaż kilka ciekawych tytułów na PS3, m.in. Mortal Kombat Komplete Edition (w folii) i Maksa Payne 3 (w stanie idealnym). A także nieużywany, najnowszy model urządzenia PVR umożliwiającego zgrywanie obrazu z konsol w rozdzielczości 1080p! Po szczegółowe informacje zapraszam tutaj: http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=463445


  7. Dnia 30.08.2012 o 20:17, lis_23 napisał:

    Ale mi nie chodzi o sprzęt RTV-AGD, tylko o gry, filmy i muzykę, a tu konkurencja była
    i zawsze udało mi się kupić coś taniej w jednym z dwóch w.w. marketów a teraz w obu będą
    takie same ceny - o ile, oczywiście się połączą
    np. Saturn sprzedawał gry z CD Projektu po 10 zł, w MM takiej akcji nie było.


    To nie tak - MM i Saturn mają jednego właściciela, stąd de facto nie są dla siebie konkurencja, kasa i tak leci do jednego wora. Dlaczego zatem funkcjonują pod dwoma, na zewnątrz postrzeganymi jako konkurencyjne, brandami? To proste - w ten sposób zapychają miejsce na rynku i na realną konkretncję nie ma miejsca. Media Expert? Bez jaj :D


  8. Dnia 15.08.2012 o 10:29, Lailonn napisał:

    Czy nie wiadomo o co chodzi :/ Co miesiąc dają jedną choć nie nazwałbym RDR zupełnie
    nowym. Może dadzą 5 mini gierek, bo aktualne są już dość długo


    Przecież gry są systematycznie zmieniane. Niewykluczone, że już dzisiaj pojawi się coś nowego. Amerykańscy abonenci dostali m.in. dwa pierwsze epizody Walking Dead.


  9. Dnia 10.02.2012 o 12:21, Pajonk78 napisał:

    Czy w związku z powyższym mogę domagać się jakiejkolwiek rekompensaty od Rocksteady za
    niemożliwość wykonania kopii płyty w celu zabezpieczenia oryginału przed zużyciem/popsuciem?
    Niestety nijak nie da się zrobić obrazu tak, aby działał: gra po prostu wymaga przez
    cały czas oryginalnej płyty w napędzie co wiadomo jest dość upierdliwą praktyką.


    Nie, z tego tytułu nie przysługuje Ci żadne świadczenie od wydawcy. To że gra wymaga do działania płyty w napędzie zostało najpewniej w takiej czy innej formie uregulowane w licencji, a więc w umowie łączącej Ciebie i wydawcę. Instalując grę - wyraziłeś zgodę na takie rozwiązanie.


  10. Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Hmm, przeciwstawiając...
    http://www.rp.pl/artykul/9158,797332.html

    Prawa autorskie to wymysł cenzorów! W XVI-wiecznej Anglii autorzy nie byli zagrożeni
    przez pojawienie się prasy drukarskiej (pierwszej na świecie maszyny kopiującej). Wręcz
    przeciwnie. Była to dla nich wielka szansa na dotarcie ze swoimi dziełami do szerszej
    grupy odbiorców. To było zagrożenie dla rządu. Nowa technologia ułatwiała rozpowszechnianie
    dzieł "wywrotowych". Podobnie jak dziś Internet. Utworzono więc cech prywatnych cenzorów
    Londyńskie Zrzeszenie Sprzedawców Papieru. W zamian za kontrolowanie tego, co było drukowane,
    zrzeszenie otrzymało przywilej sprzedaży wszystkich druków i konfiskaty wydanych bez
    pozwolenia. Gdy rząd złagodził cenzurę, członkowie zrzeszenia ukuli teorię, że autorów
    nie stać na rozpowszechnianie ich dzieł, więc powinni móc sprzedawać swoje prawa tym,
    którzy będą ich chronić! Pewnie dlatego dziś argumenty obrońców ACTA tak bardzo przypominają
    mowę... cenzorów.



    Czekaj, żebyśmy się dobrze zrozumieli: ja nigdzie nie piszę, że prawo autorskie to XIX-wieczny wymysł (spokojnie sięga ono starożytnego Rzymu). Zwracam jedynie uwagę na pewien wyraźny w tamtym okresie nurt.

    Co do zacytowanego fragmentu: nie zgadzam się z autorem. Owszem, prawo autorskie choćby w carskiej Rosji "stało na straży" cenzury, ale ogólne sprowadzanie go do tej roli, to moim zdaniem nieporozumienie.
    Swego czasu (na potrzeby pracy magisterskiej) analizowałem krok po kroku kolejne etapy rozwoju prawa autorskiego (głównie w kontekście dozwolonego użytku prywatnego): od początku chodziło o to samo - ochronę własności intelektualnej i zapewnienie uczciwego wynagrodzenia za pracę.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Jego rozmyślania znalazły swoje odzwierciedlenie w ówczesnych ustawach dotyczących
    przynależnych twórcom praw, a zatem decyzji o miejscu, czasie i sposobie upublicznienia,
    opracowania oraz przekładu dzieła.


    Oświadczenie The Pirate Bay w sprawie SOPA - wiec temat pokrewny... nawet bardzo...
    http://4wladza.nowyekran.pl/post/49027,oswiadczenie-the-pirate-bay-w-sprawie-sopa
    (nie mowie, aby nie chronić wlasnosci intelektualnej, ale chcialbym aby to mialo rece
    i nogi).


    Ewentualną dyskusję na temat ACT-y (SOP-y i PIP-y również) proponuję przenieść tutaj: http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=73992 bądź tu: http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=52910&u=1240. Szkoda byłoby powtarzać to, co już zostalo napisane.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Przewidziano jednak szereg wyjątków od tej reguły, czego odzwierciedlenie odnajdujemy
    w definicji dozwolonego użytku. Mówiąc najogólniej - jest to nieodpłatna eksploatacja
    utworu w pewnym ograniczonym zakresie, przysługująca osobom nieposiadającym praw autorskich
    ani wydanych przez odpowiedni organ uprawnień.

    Mam to rozumieć jako negatywne, czy pozytywne odstąpienie od reguł?


    Jest to wyłom w monopolu twórców, więc z punktu widzenia odbiorcy dozwolony użytek to korzystna instytucja.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Prawo mamy stare i złe. To jest fakt.


    To prawda, ale akurat dozwolony użytek w naszym kraju - tak jak zresztą pisałem - traktowany jest bardzo liberalnie. Swego czasu prowadziliśmy na forum żarliwą dyskusję dotyczącą tego zagadnienia: http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=943&u=9938

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "Pomimo nasilających się wraz z upowszechnieniem Internetu głosów dezaprobaty dla
    dozwolonego użytku (wyrażanej głównie przez środowiska artystyczne)"

    Trudno sie temu dziwić...

    Jednak przekładajac to na ogół (znowu dr. Gwiazdowski)
    "Z ekonomicznego punktu widzenia nie można przecież mówić o "stratach dla gospodarki",
    bo pieniądze niewydane na jeden rodzaj dóbr są przeznaczane na coś innego. Jeśli ktoś
    nielegalnie skopiuje jakiś program, a wyda więcej na piwo, to gospodarka nie traci, a
    producenci piwa i budżet (z uwagi na podatek akcyzowy pobierany od piwa, a nie od programów
    komputerowych) nawet zyskują."


    Celowo nie rozwijałem tego tematu. Nie chcę wchodzić w polemikę na temat tego, czy następstwem piractwa jest poprawa sprzedaży określonych utworów, czy też nie - to temat rzeka. Kolejny zresztą ;)

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Więc dalej pytanie... jak chronić prawo i jak daleko się posowac, aby chronic ta własnosc.


    Masz na myśli interesy twórców czy odbiorców?

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "nie sposób nie docenić społecznej misji przyświecającej ustawodawcy".
    Widząc SOPA, PIPA, ACTA. Czytajac Rothbarda i przytaczajac wpisy dr.Gwiazdowskiego odbieram
    to po czesci jako grobowy żart.


    Szczerze. Wyrazem tego jest choćby Konstytucja. To wątek pojawiający się bardzo często w literaturze (nie tylko polskiej, ciekawie na ten temat wypowiadał się m.in. Lawrence Lessig).

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    http://blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=1097
    "Daleki jestem od histerii, ale wiem, że jak się prawa – stanowionego przez polityków
    – używa jako instrumentu szczegółowej regulacji różnych sfer życia, to w konsekwencji
    mamy inflację prawa i zwiększenie uprawnień urzędników. Pan Bóg potrzebował raptem dwóch
    tablic do urządzenia świata dla ludzi. I zapewniam Pana Redaktora, że proste przestrzeganie
    tylko dwóch z jego dziesięciu przykazań wystarczyłoby do „unormowania” sytuacji
    w Internecie.

    Zgadzam się natomiast z twierdzeniem, że „internetowa twórczość (…) będzie
    poddawana jakiejś regulacji, zapewne przy ożywionych sporach i sprzeciwach. To się będzie
    rodziło w bólach, których nie umiemy sobie wyobrazić…” Owszem. Odkąd John
    Locke napisał, ze ludzie rodzą się wolni, pojawili się tacy, których to „uwierało”.
    I walczą z wolnością pod szyldem równości, sprawiedliwości, własności, albo nawet samej
    wolności tylko takiej „lepszej”, „prawdziwej”."

    "Nawiązując po raz wtóry do XIX-wiecznego piśmiennictwa warto nadmienić, iż utwór
    - niezależnie czy mówimy tutaj o książce, obrazie bądź produkcji audiowizualnej - jest
    niejako wspólnym dziełem ludzkości, następstwem osiągnięć cywilizacyjnych kolejnych pokoleń.
    Za włożony w jego wykonanie trud twórca otrzymuje należną zapłatę, natomiast jego interesy
    są chronione przez monopol artystyczny."


    Jak monopole działają, chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Teraz powstaje pytanie, czy
    jak mamy muzyka który przez 30lat nic ciekawego nie wydolił. Ma dalej pobierać opłatę
    za wykorzystanie swoich utworów? Jak długo chronić określone patenty itd. I ile w ogole
    należy za to bulić?


    Kolejna ważna kwestia, której nie da się zamknąć w dwóch zdaniach. Coraz częściej podnosi się, że przysługujące twórcom majątkowe prawa autorskie są rozciągnięte w czasie w sposób zupełnie nieuzasadniony. Tylko jak zatem narzucić sztywne ramy, aby nikt nie był pokrzywdzony? Ciężka sprawa. Osobiście jestem zwolennikiem rozszerzania domeny publicznej i - co nabiera szczególnego znaczenia w obliczu digitalizacji utworów - rozsądnego jej katalogowania.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Generalnie ŁŁ rozpisuje się mniej wiecej o co mi biega...
    http://lazacylazarz.nowyekran.pl/post/50034,holdys-gamoniu-od-dzis-plac-tantiemy-internautom
    (JKM tez wypowiadał sie na temat dlugosci ochrony patentow)

    "Zagwarantowanie obywatelom szerokiego wglądu w dorobek ludzkości leży w ogólnonarodowym
    interesie, gdyż właśnie w ten sposób kształtuje się jego tożsamość. Trudno wyobrazić
    sobie przeprowadzenie długofalowych analiz czy stworzenie pracy naukowej lub badawczej
    bez korzystania z dobrodziejstw tej instytucji."

    Teraz powstaje pytanie jak pogodzić te interesy. A to prosta sprawa zdecydowanie nie
    jest. Nasza ekipa rzadzaca wiedza o ACTA tylko to udowodniła.A nawet mozna powiedzieć,
    ze sie w pewnym sensie prawo do tego nie nadaje (chyba nawet Rothbard gdzies o tym pisał).

    Co warte podkreślenia - dozwolony użytek (szczególnie w formie prywatnej, której wyraz
    stanowi art. 23 PrAut) w polskim ustawodawstwie przyjął bardzo liberalną, korzystną dla
    odbiorców formę. Poruszanie się w jego granicach uwarunkowane jest spełnieniem zaledwie
    trzech przesłanek: wcześniejszego rozpowszechniania utworu przez uprawiony organ, korzystania
    wyłącznie w gronie osób pozostających w "związku osobistym" oraz nieczerpanie z niego
    korzyści majątkowych. Proste, a zapewnia naprawdę szerokie możliwości.


    DRM? OEM? Jakby przenieśc na polityke wydawcow. sprzedac, nei. Pozyczyc nei. Bo strata
    finansowa! Ot natura monopolisty. Wszystko złe, bo w excelu sie nie zgadza. Wydawcy i
    tak swoje.


    Kolejny temat na długą dyskusję. Przyznam szerze, że - mając oczywiście na względzie kwestie regulacji prawnych - w moim odczuciu kluczowa staje się problematyka moralności poszczególnych podmiotów tworzących rynek, a więc twórców, wydawców (i ich organizacji) oraz odbiorców (klientów). Wszystko sprowadza się do tego, by wypracować płaszczyznę poruzmienia, status quo. Sęk w tym, że nie jest to proste zadanie.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "Na płaszczyźnie funkcyjnej dozwolony użytek w odniesieniu do oprogramowania został
    jednak nie tyle wyłączony, co zastąpiony przez wyliczenie przysługujących użytkownikowi
    uprawnień. Art. 75 ust. 2 PrAut zezwala na wykonanie jednostkowego zwielokrotnienia legalnie
    nabytego egzemplarza, jeżeli niezbędne jest to do zgodnej z przeznaczeniem eksploatacji
    (choćby w celu ochrony trwałości oryginału). W odróżnieniu od ogólnej regulacji dotyczącej
    użytku osobistego, mowa tutaj o pojedynczej kopii, z wyraźnym podkreśleniem jej zapasowego
    charakteru - stworzonej na wypadek utraty lub uszkodzenia nośnika. W odniesieniu do programów
    komputerowych rozpowszechnianych drogą dystrybucji elektronicznej, dopuszcza się z kolei
    zapis pliku na wybranym nośniku (płyta, dysk, pendrive etc.)."

    Dziury prawne. Choc czytajac dalej bedzie to rozwiniete, to sie przestane tutaj rozbiajać.
    Czemu w ogole program ma byc inaczej chroniony od muzyki, filmu, ksiazki - nawet elektroniczne?


    System operacyjny czy aplikacja komputerowa to nie dzieło sztuki, przejaw kultury - dlatego nie łapie się pod "misję" dozwolonego użytku. To tak naprawdę narzędzie pracy. Problemem są gry - ta swoista hybrydowość, o której wspominałem utrudnia (czy wręcz uniemożliwia) ich zakwalifikowanie do jednej albo drugiej grupy.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "O ile w przypadku wykorzystania prywatnego ujęcie zagadnienia w ten właśnie sposób
    budzi pewne wątpliwości, o tyle w pełni uzasadnione zdaje się być ono w odniesieniu do
    komercyjnej eksploatacji."

    "Zdaje się" może być tutaj kluczowe.


    Użyte nieprzypadkowo ;)

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "Takie rozwiązanie zapobiega korzystaniu z jednostkowej licencji przez - przykładowo
    - wszystkich pracowników dużego przedsiębiorstwa, co de facto wiązałoby się z osiąganiem
    korzyści majątkowych (bezpośrednich czy pośrednich - na tym etapie to bez znaczenia)
    przez niewyposażone do tego podmioty.

    W drugą stronę korzysci też są nieprawdaż? ;) Jeżeli mamy chorą licencję i chore normy
    prawne, to komuś jest to na rękę? Zapis, ze mozna soft mieć na jednym kompie i tylko
    na nim? Czy jest to mądre i kogo interes to chroni mozna polemizować. Ale to tylko udowania,
    ze jeżeli ma to regulować prawo to jest duży problem. Licencje idą swoja wlasna droga.
    Co widać.


    Oprogramowanie=narzędzie. Tak to jest tłumaczone. W jeden młotek nie wyposażysz dziesięciu robotników.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "Właśnie w tym celu do życia powołane zostały organizacje zbiorowego zarządzania prawami
    autorskimi (m.in. Stowarzyszenie Autorów "ZAiKS") - to one, zgodnie z pierwotnym zamysłem,
    powinny stać na straży interesów środowisk artystycznych i wykrywać przypadków nieautoryzowanego
    czerpania korzyści majątkowych z twórczości."

    No i swietnie sobie radzą. Teraz pytanie z drugiej strony... kto stoi po stronie szarego
    usera? :)


    Powinno stać prawo. I uważam, że stoi. Przytoczę jeszcze raz, niczym mantrę: dozwolony użytek. A poza tym UOKiK, RPO, sądy - teortycznie mamy instytucje, do których mozemy się zwrócić. To jednak wymaga pewnego poświęcenia, a wielu ludziom się po prostu nie chce (albo nawet nie wiedzą, że mają takie możliwości).

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    Oj, bo chyba cięzko z tym. Takie buble jak ACTA itd tylko to udowadniają. Ludzie musza
    ostro tupać, zeby byli zauważeni. I nawet cudowny ustawodawca ma to głęboko gdzieś -
    nawet sie z tym nie kryje.


    ACTA powraca jak bumerang. Zachęcam do dyskusji w podlinkowanym wyżej temacie ;)

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "Klasycznym przejawem rozróżnienia prywatnej oraz komercyjnej formy użytku jest wprowadzone
    wiele lat temu przez przemysł filmowy podwójne licencjonowanie. Egzemplarze płyt DVD
    czy Blu-ray (a wcześniej kaset wideo) przeznaczone do domowego wykorzystania są z reguły
    tańsze od ich odpowiedników stworzonych (choć raczej należałoby użyć określenia "oznaczonych")
    z myślą o wypożyczalniach. Podobnie ma się sprawa z systemami operacyjnymi i aplikacjami
    komputerowymi."

    Prawda jest taka, ze i tak ten na koncu za wszystko buli ;) W koncu firma musi miec zysk.
    Wiec dalej zostaje pogodzenie interesu wszystkich. Czy da się to zrobic prawnie? Rózne
    cuda wianki się odbywały i jest co całkiem watpliwe.


    Buli, to prawda. Ale za co nie bulimy? Wszystkie dobra kultury nie mogą być powszechnie dostępne za darmo. Tak się po prostu nie da. I nie uważam, że wszyscy powinniśmy do niego mieć do nich równy dostęp. Świat i ludzie nie są sobie równi - to prawo dżungli i ktokolwiek twierdzi inaczej jest zwykłym populistą. Nie stać mnie na lexusa, sąsiada stać - też mi równość.
    A poza wszystkim nikt nas do sięgania po sztukę nie zmusza - dokonujemy świadomych wyborów.

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "W zakresie gier tego typu regulacje na gruncie polskim nie występują. Utartą od lat
    dziewięćdziesiątych praktyką jest udzielanie przez dystrybutorów pisemnych upoważnień
    do wykorzystania na wskazanych warunkach określonej liczby kopii poszczególnych tytułów
    (przykładowo w kafejkach internetowych czy przy okazji organizowania imprez e-sportowych).:

    Czyli da się bez prawa?! Ale jak to?!


    Nie "bez prawa". W ramach obowiązującego prawa, rzecz jasna. Kłania się swoboda umów :)

    Dnia 09.02.2012 o 20:17, Zgreed66 napisał:

    "To bez wątpienia poważna luka, natomiast doraźnym rozwiązaniem w tej sytuacji są
    właśnie indywidualnie zawierane umowy i jednostronne czynności prawne w postaci udzielania
    pozwoleń (nawet nieodpłatnie) przez uprawnione do tego podmioty. Właśnie niedopełnienie
    tych, na pozór prostych, formalności doprowadziło do zamknięcia padbaru. Cóż, ignorantia
    iuris nocet."

    Jako zwolennik prostych reguł gry. Zapytam się poprostu, czy nie dało by się prościej
    stanowić prawa. Bo chyba jednak dałoby się. Generalnie jest trochę wiecej stron jak tylko
    tworzacy "własnośc intelektualną".


    Wbrew pozorom ta gałąż prawa nie jest skomplikowana. Owszem, są pewne nieścisłości, luki i pola do nawet sprzecznej interpretacji. Natomiast przyglądając się zagadnieniu szerzej stwierdzam, że nie jest tak źle jak wielu stara się to przedstawić. Owszem, część regulacji jest przestarzała, natomiast spójrz na to, co dzieje się za oceanem - to dopiero wolna amerykanka korporacji wydawniczych ;)

    Mam świadomość tego, że na większość z Twoich pytań nie udzieliłem wyczerpujących i satysfakcjonujących odpowiedzi. Prawda jest jednak taka, że niemal każde z nich mogłoby być spokojnie punktem wyjścia do dyskusji na temat poszczególnych aspektów ochrony własności intelektualnej i szerzej - wielopłasczyznowego zderzenia interesów dwóch grup społecznych. Może i na to przyjdzie czas :)


  11. Dnia 09.02.2012 o 19:49, Gorthak napisał:

    Ja z chęcią przeczytałbym o tym co właściwie znajduje się w EULA. Jak wiadomo, praktycznie
    nikt tego nie czyta, nierzadko umowy zostają w języku angielskim, co może stanowić barierę
    w odbiorze. W gruncie rzeczy interesują mnie te wszystkie prawne niejasności, które się
    tam mnożą. Oczywiście nie jestem prawnikiem i są to jedynie zasłyszane opinie, ale czasem
    czyta się o tym, że zgadzamy się na warunki nie do końca zgodne z naszym prawem. Mam
    tu na mysli różne kontrowersyjne pomysły jak np. nie wolno oddać producenta do sądu,
    jeśli (i tutaj szczegółów sprawy nie pamiętam, ale wiem, ze SONY wyskoczyło z takim pomysłem).
    Więc jak to jest? Na co się zgadzam, do czego zobowiązuję, czy wszystko co tam się znajduje
    jest egzekwowane w każdym kraju tak samo?
    Dodatkowo (chociaz myślę, ze to raczej krótki tekst by wyszedł) wspomniane już cracki.
    Czy jeśli zakupię oryginalnego asasyna ale serwery Ubisoftu padną to ściągnięcie cracka
    będzie złamaniem prawa? A jeśli nie chcę wkładać płyty do napędu w jakiejkolwiek grze
    singlowej (mam tu na myśli sytuację gry bez podłaczenia do internetu) i ściągnę poprawiony
    .exe to przestępstwo? No i najciekawsza sprawa (o tyle, że już nie hipotetyczna, lecz
    faktycznie mnie dotycząca). Czy jesli zgubię płytę z oprogramowaniem (w tym przypadku
    Windows XP) i paragon, ale nadal mam oryginalny klucz... mam prawo ściągnąć z sieci wersję
    programu, nawet jeśli nie jestem w stanie potwierdzić zakupu oryginału? Samo posiadanie
    stałego klucza jest wystarczającym dowodem?

    Masa znaków zapytania, ale mam nadzieję, że są to dobre tematy na kolejny tekst. Świetnie
    się to czyta, tak trzymaj :)

    Pozdrawiam


    Ciekawe i warte wyjaśnienia (choć już teraz muszę podkreślić, że nie we wszystkich przypadkach będzie to w pełni możliwe - w takich sytuacjach będę się starał przedstawić ewentualne możliwości w interpretacji). Już teraz mogę zdradzić, że w przyszłym tygodniu skupię się na DRM-ach ;)


  12. Dnia 09.02.2012 o 18:09, Essau napisał:

    Szkoda,że całość tekstu ma się nijak do pierwszych dwóch zdań, które stanowią wstęp-
    wcale nie traktuje on o obecnej regulacji dotyczącej własności intelektualnej, bo po
    przeczytaniu tekstu nie dowiadujemy się niczego nowego, jest to stracone 5 minut. Artykuł
    będący zlepkiem jakiś nierozwiniętych myśli (Autora i przedstawicieli nauki), powybieranych
    artykułów z ustawy przypomina pracę referatową licaelisty zrobioną na kolanie między
    oglądaniem YCD a pisaniem na gadu. Szkoda, że odbiega poziomem od poprzedniego tekstu
    "prawnych gierek".


    Ubiegłotygodniowa publikacja była zamkniętą całością, z kolei ta stanowi pewnego rodzaju wprowadzenie. Spróbuj proszę potraktować ją jako pierwszy odcinek serialu: rozgrzebaliśmy pewne zagadnienia, nakreśliliśmy wątki - w kolejnych artykułach postaram się je doprecyzować i rozwinąć.

    Jestem również ciekawy, jakiego typu problematyka powinna Waszym zdaniem zostać poruszona w pierwszej kolejności.