Yupy

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    873
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Yupy

  1. Yupy

    Wasza Kolekcja Muzyki...

    Fakt dawno tu nie zaglądałem i straciłęm wątek, twój post też swoją datę już ma.
  2. Bowie to muzyczny kameleon, a jakie są twoje gusta muzyczne? Jeśli chodzi o tego wykonawcę całkiem prawdopodobne, że czymś przypadnie ci do gustu. Miał nawet album ocierający sie o stylistykę techno. Nephren-Ka napisała już o jego najważniejszych albumach. Wiec może zacznij od niepełnej trylogii berlińskiej "Low" i "Heroes" (pomiń Lodger - nie ma na nim punktu zaczepienia w postaci znanego przeboju). Ja polecam "Station to Station", dodatkowo utwór tytułowy z tego albumu znajdziesz na ścieżce dźwiękowej filmu "My dzieci z dworca Zoo".
  3. Yupy

    Wasza Kolekcja Muzyki...

    Uuuu ELP i Camel widzę, że się rozwijasz w pasjach muzycznych
  4. Yupy

    Wasza Kolekcja Muzyki...

    Będąc szczerym od megadisc bardziej polecam http://www.abraxas.home.pl/ zwyczajnie w megadisc czasami ludzie muszą się dopraszać o przysłanie kupionych płytek bo pan Lesniewski zwyczajnie sobie o tym zapomina. W Abraxas (dawny Jag Rock) nie ma takich problemów.
  5. Yupy

    Wasza Kolekcja Muzyki...

    Mi raczej chodziło o toporność realizacji dźwięku (jakoś produkcja sie tutaj nie spisała, brak polotu, który jest na wcześniejszym i nastepnym albumie). Same piosenki oczywiście są super, dla mnie jak już napisałem, jest to materiał, który ożywa na koncertach. Dla przykładu taki Powerslave podoba mi się tak samo ze studia i z koncertu. inna rzecz to fakt, ze nie wyobrażam sobie swojego życia bez 2 Minutes To Midnight. Teraz załączyłem Piece dla przypomnienia i właściwie wydaje mi się, że Bruce nie jest na tym albumie w dobrej formie wokalnej.
  6. Yupy

    Wasza Kolekcja Muzyki...

    Ja osobiście polecam Brain Salad Surgery (fani dzielą się na tych co uważają, że najlepszym ich albumem jest Tarkus i na tych, którzy są za Brain...). Więc właściwie powinieneś poznać oba te albumy i odnieść się do tego który jest lepszy. Ja osobiście na początku miłowałem się w Brain ale teraz zdecydowanie twierdzę, ze Tarkus to największe ich osiągnięcie. Warto poznać pierwszy album, choćby dla piosenki Lucky Man Co do Ironów moje ulubione to: Powerslave, Killers, Live After Death, The Number of the... (wychowałem się na nich). Jakoś nie lubię Piece Of Mind. Jest totalnie toporny jak dla mnie, wystarczy porównać wersje studyjne "Revelations" "Flight of Icarus" i "The Trooper" z tymi z Live After... (te na albumie są bardzo blade i toporne). A Seven Son to już inna bajka (powinienem go wymienić obok Powerslave i Killlers). Zasadniczo nie kumam tego dlaczego No Prayer For... i Fear of The są niedoceniane i słąbe dla wielu, dla mnie to świetne albumy (o wiele lepsze niż te obecnie wydawane przez zespół).
  7. Yupy

    Wasza Kolekcja Muzyki...

    A dla mnie uważanie X-Factor za najlepsze w wykonaniu Ironów to jakaś profanacja
  8. Ale ja nie jestem krewkim chrześcijaninem, tak mnie rozwaliło to z tą nauką, że nie mogłem. W sumie to co napisałeś o ograniczaniu perspektywy jest jeszcze zabawniejsze niż to wcześniejsze. Wynika z tego co naklikałeś, że klimatolog katolik badający klimat arktyki bedzie miał przez swój katolicyzm bardziej ograniczone perspektywy (właściwie odczytuje to tak, że pewnie mniej może), niż ten co jest niewierzący. A za przeproszeniem co religia pewnie mu bedzie zabraniała zbierać próbki lodu?
  9. No niesamowite pan zadymek twierdzi, że wszyscy istniejący naukowcy są niewierzący albo są wierzącymi z przypadku (co to właściwie ma znaczyć?). A najzabawniejsze twierdzi, że skoro ktoś się ima z kościołem to się ogranicza. Panie zadymek a może przypadkiem mieszka pan w tym karaju a nie innym. Może przypadkiem nie urodził się pan w państwie z kręgu islamu. Moze przypadkiem by pana nie zabili gdyby nadal pan miał takie poglądy jak teraz. Może kiedyś się panu odmieni i będzie pan zajadłym katolikiem
  10. Ale proszę cię byś najpierw udowodnił mi, że ci niby kompozytorzy tego co zapodałeś w linkach sami potrafią to zagrać przy pomocy swoich paluszków (klawisz w klawisz), a nie zapodane z komputerka, kombajnu, miksera. Bo wiesz chyba nie zakumałeś tematu i ponownie wałujesz to co wałowałeś, a my tu gadamy o grze na klawiszach (typu keybord, organy hammonda, pianinko)
  11. Jak miło, pamiętam jak za odegranie tego na lekcji muzyki w pedałówce dostałem 6
  12. To zapodaj jakiś link gdzie ktoś zamiata tak paluszkami w tej twojej tanecznej elektronicznej bym mógł się przekonać o tych perfekcyjnych umiejętnościach.
  13. Wiem znacznie więcej niż ci się wydaje (nie wiem ale być może nawet by ci szczęka opadła z pozytywnego wrażenia), swego czasu dużo jej słuchałem, obecnie mając takich znajomych jakich mam też jestem, a są to ludzie o różnych gustach i raczej obyci w swoich gatunkach. Tak więc ciągle sobie dyskutujemy i słuchamy. Nawet tych kilkoro git ludzi wiele mnie nauczyło o muzyce. Dlatego wiem co mówię, a tobie gratuluję jesteś taki inteligentny i obyty, że pewnie do domu przynosisz same czerwone paski. Jak na młodą osobę jesteś bardzo osłuchany. lol
  14. Źle mnie odczytałeś, ja mówię tylko o sobie, że mi po roku 79 nie stwarza takich problemów. Co do The Beatles, też za bardzo za nimi nie przepadałem ale od jakiegoś czasu to się zmienia. Nie lubiłem ich nie za muzykę ale za to, że media obrały ich jakimiś tam bogami rocka - osobiście jestem zdania, że byli jednymi z kilkoro, którzy się przyczynili do wzrostu znaczenia tego gatunku (co jest oczywistością). Co do rozwiązań technicznych, komunikacyjnych, tej całej komputeryzacji muzyki. Jak dla mnie jest to taka broń obusieczna, która ma swoje plusy i minusy. Sam jej używam i często chwalę sobie różne programy. Wydaje mi się jednak, że właściwie nie wiem przez co, poziom współczesnych muzyków drastycznie spadł. Kiedyś nagrywało się na setę, młodzi nie mieli tylu rozrywek i ćwiczyli całymi dniami. Dzisiaj nawet ci po akademiach muzycznych często reprezentują mniejszy poziom niżeli ich dawni koledzy. Dla przykładu powiem, ze jeszcze niedawno na świecie było kilka orkiestr symfonicznych, które potrafiły zagrać bez wcześniejszych prób (wyobraźcie sobie orkiestra symfoniczna potrafiła zagrać na setę). Dzisiaj się mówi, że już tylko Royal Philharmonic Orchestra tak potrafi. Teraz mi się przypomniał wywiad bodaj z Davidem Bowie, w którym wracał do sesji jakiejś ze swoich płyt, wspominał w nim o udziale Roberta Fripp w sesji nagraniowej. Gościu wlazł mu do studia Bowie powiedział mu graj to co czujesz i razem zarejestrowali genialny materiał, bodaj album dostał możliwie najwyższe noty. Dzisiaj oczywiście też pewnie znajdo się tacy muzycy, jest ich jednak znacznie mniej (kolejna sprawa jeszcze wielu tych starych żyje, co będzie jak ich zabraknie).
  15. Nie jest trudna w odbiorze? No śmiech na sali, ja osobiście nie znam takiej kompozycji po roku 79, która sprawiła by mi jakiś problem z przyswojeniem, czego nie mogę powiedzieć o muzyce z lat 60 i 70 (mówię tu o ogóle produkcji muzycznej). No z całym szacunkiem panowie ale nie ma podobnej dekady w dziejach, która wniosła tyle innowacyjności do muzyki, do stylu jej uprawiania. Nowe sposoby rejestracji dźwięku (wzrost możliwości studia nagraniowego), nowe instrumenty (w muzykę wkracza elektronika), przestery. Bezwzględnie wszystkie gatunki eksplodują masą podgatunków, mieszają się. To dla ciebie za mało by skreślać tamtą epokę. >Dlaczego? Bynajmniej nie dlatego, że 40 lat temu tworzono lepszą muzykę - po prostu słaba muzyka z lat 70 >nie jest już więcej eksponowana i została zapomniana, podczas gdy trudniej unikać gówna, które ukazuje się >na bieżąco. Ktoś, kto nie lubi muzyki z lat 70-tych nie będzie jej słuchał, ale nie da się tak z muzyką dajmy na to >tegoroczną. Czy zapomniana, kolego ja gdzieś czytałem, że zaczyna przeżywać swój renesans. Kolejna sprawa, no stary w hip hopie, rapie czy jak tam chcesz jadą tylko na tym. Muzyka klubowa też się często zapatruje na tamten okres. Ale młodzi ludzie są głupi (zachodzi tu takie zjawisko jak spór romantyków z klasykami), każde młode pokolenie stawia sobie na piedestale swoich bohaterów i w d**** ma tych starych, często do tego stopnia, że przywłaszczają sobie ich zdobycze jako swoje nic z tego sobie nie robiąc. Z jednej strony niby to jest właściwa reguła, każde pokolenie chce mieć swoje pięć minut i chce coś znaczyć, z drugiej jednak woła o pomstę do nieba. Bo objawia się to obniżeniem własnych lotów. Swego czasu na uczelnie jeden z profesorów mówił mi, że jakby każdy z nas spotkał się z jakąś osobą urodzoną powiedzmy w XVI wieku to by nas zabiła swoją wiedzą (mimo że my wiemy niby więcej z racji tego ze żyjemy dzisiaj). Wydaje mi się, że tak też jest z naszą kulturą i sztuką – to stała spadkowa. Zastanawiałeś się nad tym czy taki Tede będzie miał taką klasę by stać się wzorem i autorytetem takim jakim był np: Grechuta? >Ludzie jak Ty hamują rozwój muzyki, a nie wspierają go. Masz swój zespół? Tworzysz muzykę? Pionierujesz >nowe gatunki muzyki? Wielce zabawne jest mówienie, że należy zrezygnować z osiągnięć muzyki, żeby dalej się >rozwijać. Kiedyś ktoś skonstruował gitarę. A wiesz o tym, że historia kołem się toczy. I faktycznie masz rację podgrywamy sobie razem z Paulem w naszej kapeli, jak dla ciebie jednak zatrzymaliśmy się gdzieś na 73 roku, góra. Dalej nawet nie chcemy brnąć. Będąc szczerym zauważam u ludzi, którzy starają się słuchać wszystkiego (by cię nie urazić, wszystkiego co dobre), taką tendencję do ciągłego poszukiwania czegoś nowszego, innowacyjnego, trendy, na czasie, zaj****cie pionierskiego. Doszedłem do wniosku, że to nie wynika wcale z jakiś tam szerokich horyzontów muzycznych. To zwyczajnie wynika potrzeby zaistnienia i dowartościowania, ludzie łapią się wszystkiego by być w głównym nurcie zmian, jak to się mówi być na czasie. Przecież nie mogę być kimś gorszym od kolegi, koleżanki. To moje podejście wynika z czystej obserwacji moich znajomych, którzy mnie najchętniej zamknęliby do muzeum (tylko z racji tego, ze słucham rocka, jazzu, bluesa, muzyki klasycznej). Oni potrafią w jednym półroczu przejść dogłębnie przez trzy subkultury, taki jeden przez pół roku przerobił hip hop, reggae a teraz black metal. Do tego stopnia, że o wykonawcach, którym hołdował, wiedział wszystko – pewnie nawet to w jakich skarpetkach chodzą. Wszystko dla bycia git gościem.
  16. Jednak się z tobą nie zgodzę, że jest bardziej wpływowy. Wydaje mi się, że po prostu nie chcesz widzieć. Ale niech będzie, wyjdę ci na zgodę – niech będzie remis. A mnie osobiście krew zalewa jak słyszę cytaty z muzyki progrockowej, jazzowei i bluesowej we współczesnych gatunkach (począwszy od hip hopu, skończywszy na szeroko pojętej muzyce klubowej). Bardziej mnie trafia jednak to, ze często nie podaje się źródeł i przywłaszcza to jako swoje. To taj jakby ktoś w pracy magisterskiej zacytował dosłownie jakiegoś autora i nie dał przypisu. Jednym słowem ktoś kto by to czytał uzna za autora tego, który pisał tą pracę a nie autora tego cytatu. Oczywiście staję po twojej stronie, że jest to rozwój muzyki (ale czy rozwój w dobrym kierunku pomijając kilka wyjątków, tu jednak mam wątpliwości). Widzisz pierwsza i druga wojna światowa (jako wojny totalne), to też był kolejny punkt na mapie rozwoju ludzkości ale chyba nie powiesz, że pozytywny?
  17. Z tego, co sobie teraz czytam to ten gatunek nie powstał ni z tego ni z owego, zresztą jak wszystkie pozostałe. Kolego każdy gatunek ma swoje źródła, mógłbym też powiedzieć, że każdy jest jakimś tam kamieniem milowym (czy jest niższych, czy wyższych lotów). Ja raczej nie rościł bym sobie tylko i wyłącznie dla neofolku jakiś znamion ewenementu. Z całym szacunkiem ale takie zjawiska jak, rock’n’roll, hardrock, progrock, punk, disco, pop, grunge, hip hop, rap, trip hop, a nawet niech będzie techno i house, też tryskały w swoich dekadach jak supernowe. Może powiesz mi, ze Abby nie kopiowały setki zespołów, w sklepach muzycznych nie było kartek „zakaz grania Stairway to Heaven”. Te wymienione gatunki też kolego są ewenementem a nie tylko gatunkami toć to za nimi szedł też nowy styl życia. Czy fani neofolu mają jakiś swój specyficzny image, wyrażają swoje zafascynowanie dla tej muzyki sposobem bycia. Jeżeli tak to może faktycznie masz racje będzie to ewenement jak i te wyżej wymienione.
  18. Jest taki kraj Niemcy, w którym co roku dochodzi do kilku tysięcy kradzieży samochodów. Wiele z nich kradliśmy my Polacy (właściwie to bardzo niewielki ułameczek naszych rodaków, powiedzmy 0,000000000001%). Powiedz mi, może już obecnie mniej ale kiedyś, dlaczego w Niemczech pokutuje wizerunek nas jako złodziei, przecież kradnie tylko 0,000000000001%? Więc dlaczego obrywają za to wszyscy?
  19. Twierdzisz, że to bardzo wpływowy i poczytny zespół, możesz mi wymienić artystów którzy się nimi inspirują? I tak będąc szczerym widzem obserwującym to z dystansu powiem, że wmawiasz Paulowi walenie farmazonów a sam je uprawiasz na szeroką skalę. Zarzucasz mu brak otwartości a sam jak tu wyżej widać traktujesz to co ci się nie podoba z buta.
  20. Ogólnie to jestem super zadowolony z tej zimy, z małym ale... Dzisiaj zaliczyłem potrójnego axla i podwójnego orła (jednocześnie) na rynku w Katowicach, a cały był zlany wodą. No bardzo fajne pomysły mają albo władze miasto, albo ci od kwiatów by w ten sposób pozbywać się śniegu (rozpuszczając go wodą). Zrobiła się istna szklanka z mazią na niej, no ale przynajmniej zaliczyłem wysokie noty za axle i orły od licznie zgromadzonej widowni.
  21. Ten jeszcze ujdzie, bardziej sztuczny jest "muzyka poważna". No dosłownie dusiło mnie ze złości jak Torbicka podczas koncertu laureatów konkursu Chopinowskiego sypała tym terminem jak z rękawa.
  22. A może jednak oczekiwanie? Naprawdę mam tony relacji. Ktoś umierał i to jednocześnie opisywał "teraz czuję, że wysiadła mi ślepa kiszka, jednak nie bolało aż tak bardzo". W większości przypadków zgonu mózg umiera ostatni (chyba że zgon jest spowodowany jego uszkodzeniem), a trup stygnie od kończyn w stronę głowy – bo tam spływa krew. Przeprowadzony przez Antoina de Lavoisiera, fizyka skazanego na zgilotynowanie. Prosił przyjaciół by liczyli ile razy mrugnie powiekami po dekapitacji głowy. Miał to być eksperyment szukający odpowiedzi na to, czy odcięta głowa zachowuje świadomość przez moment. Podobno udało mu się mrugać przez 15 sekund. Bo utarło się przekonanie, że tylko głupcy nie boją się śmierci (i nie mieszam w to boga, chodzi o zwyczajne pragnienie życia)
  23. W renesansie, to fakt!!! Masz rację ale wielu się nabrało i pomogło epidemii. Oj szczęście, że w naszym kraju wprowadzono kordon sanitarny. Jak porównuję tamtą epokę z naszą to wiesz, o mroki raczej bym oskarżał nasze czasy (tam mieli mroki ale za kołem polarnym przez pół roku). Ten obecny syf na ulicach i w miastach, człowiek kroku nie może dać by w coś nie wdepnąć. Ludzie stoją na przystankach autobusowych rzucają wszystko na ziemię bo pięciu kroków im do kosza nie chce się zrobić. Wtedy było czyściutko i cieplej niż obecnie – ach te nasze staropolskie plantacje winorośli. W znacznym stopniu mniej niż obecnie, w bardzo znacznym stopniu. Oj powiało optymizmem, ja tam twierdzę, że ta nauka nie nadąża za naszymi fanaberiami. Ba sama nauka też czasami prowadzi do takich głupot jak badanie skutków ubocznych połykania mieczy i odkrycie, ze szczególnie niebezpieczne jest połknięcie kilku naraz. A przenosić gwiazdy i planety potrafimy? Bo jeśli nie to daleko nam jeszcze do boskości. Wystarczy mi ten u mnie który ukończyli w 1983, 1999 itp., itd. Raczej do czystego rozsądku osób, które mają okazję się uczyć bo są młode (im najłatwiej) i nie korzystają z tego. A jakiego powodu posądzasz mnie o strach, przed czym? Przed Bogiem, karą za grzechy? To cię rozczaruję nie myślę o tym w swoich rozważaniach. Myślę o tym, jakie to uczucie umierać, czy boli, kiedy, jak, czy chwilę po tym akcie będę miał czas na to by pomyśleć o tym, że to już (pewnie słyszałeś o eksperymencie z powiekami jednej z ofiar rewolucji). A ty się nie boisz śmierci?
  24. Musisz sporo doczytać na temat tej kultury. Mexikowie (bo to właściwi etnicznie to byli właściwi Aztekowie), bogów mieli z hiszpańskich uzurpatorów do momentu uwięzienia ich władcy. Potem już były ich bunty i właściwie wojna. Dodam też, że może i konkwistadorzy mieli konie i proch ale sami rady by nie dali. Wiesz co zrobili? Wykorzystali nienawiść wszystkich ludów podbitych przez Azteków i razem z nimi rozprawili się z tymi biedakami w ostatecznej rozgrywce o stolicę. Potem był już pan co miał ściąć trzy głowy ale o tym już pisałem. Raczej wątpię bym kogoś takiego kiedykolwiek spotkał Myślę, ęe uwierzyło by mu więcej niż 0,01% Wiesz swego czasu po śmierci jednej z najbliższych mi osób zachorowałem na nerwicę (szczęśliwie mam ten półroczny etap za sobą, to było straszniejsze niż wierzenia katolików na temat piekła). Z całą powagą zapewniam cię, że choroby psychiczne dla wielu chorych nie są tak miłe jak ci się wydaje. Zabawne jest to, że polemizujesz ze mną jakoby bycie czubkiem wynika z różnic w odbiorze świata. Tak o tym mówisz, że dla mnie osoba która coś inaczej widzi i słyszy jest czubkiem. Ale dla kogoś mu podobnego on nie jest czubkiem tylko ja, bo myślę inaczej niż ci dwaj. To cię teraz zaskoczę wielu tych czubków wie, że z nimi coś nie tak i zdają sobie sprawę ze swojej sytuacji. Zabawnie byłem przerażony jak mi lekarz powiedział, ze zdarzają się i ludzie ze schizofrenią, którzy wiedzą o swojej chorobie (dlaczego zabawnie przerażony, to poczytaj sobie o różnicach pomiędzy schizofrenią a symulantką nerwicą). Poczytaj sobie też forum www.nerwica.com, zmienisz stosunek do tego jak to niby od społeczeństwa jest uwarunkowane, że ktoś jest poczytalny albo i nie. Niech więc będzie, że jestem hipokrytom. Dodam tylko , że to wymóg twojego racjonalizmu by analizować rzecz i tezę z różnych stron i przy pomocy różnych kryteriów ocen. Raczej nie przekraczamy tutaj jakiś norm poprawnych zachowań. To jest czysta żywa dyskusja a nie utarczki. A co powiesz tym którym lekarze podziękowali tekstem idź sobie chłopie wykup miejsce na cmentarzu bo za miesiąc cię nie będzie. Została im tylko wiara w Boga i wyobraź sobie przeżyli ten miesiąc o kilka kolejnych lat i całkowicie wyzdrowieli. Nauka chyba jeszcze tego fenomenu nie wyjaśniła? Popieram w całej rozciągłości.
  25. Z tymi Aztekami to fajny przykład mi dałeś, bo właściwie kultury mezoameryki to mój żelazny konik, który mi daje mocne argumenty na twoje wcześniejsze tezy. Gdy Hiszpanie dotarli do granic państwa Azteków ze swoją bronią palną, końmi, wielkimi okrętami, kolorem skóry. Wcale nie zostali uznani za szaleńców, raczej właśnie za wcielenie swoich bóstw. A wiesz dlaczego dokonano rzezi tego ludu, bo się głupio poddali. Wypuścili jak zwykle do walki gościa przebranego za jednego z bogów, jego zadaniem miało być ścięcie trzech kolejnych głów przeciwników (co miało być zwiastunem zwycięstwa). Niestety to jego zabito, co tylko przekonało Indian, że przybysze to faktycznie bogowie i już bez specjalnie większego oporu dali się wyciąć w pień. Teraz tak najogólniej ujmując, mówiąc o szaleńcu miałem na uwadze prawdziwego czubka, kogoś naprawdę chorego. Tego typu zaburzenia faktycznie odbierają zdrowy osąd sytuacji. Więc zarzucając mi hipokryzję czynisz to na wyrost. Ale zgodzę się z tobą, że 300 lat temu faktycznie za niewielkie odchyły można było być wtrąconym w mury psychiatryka z lewatywą na przywitanie. Jakby się głębiej zastanowić każdy ma inną percepcję rzeczywistości, ja mogę być szaleńcem dla ciebie, ty dla mnie. Dodam do twojej wypowiedzi, że chyba w praktyce wszystko jest względne. Faktycznie ślepa wiara jest głupotą. Rozmawiałem kiedyś z bardzo fajnym księdzem, który mi powiedział, że nawet trzeba być krytycznym wobec swojej wiary. Czy to przeszkadza w wierze? Ja ostatnio zamiast rozumnych widzę sam zwierzęcy instynkt. Tu zaorać, tam przeorać. Przyznasz, że wielu pozostawiało myślenie i skupiło się tylko na instrumentalnym przetrwaniu. Uczyniło to bez udziału wiary, a jak szare komórki nie pracują to też robi się nam obiadek.