Zaloguj się, aby obserwować  
PanSpam

Powrót z Cienia - Forumowa gra RPG

107 postów w tym temacie

El! Offtopy miały być w kursywie!

Samildanach- Mam nadzieje że masz pozwolenie od Asconta żeby rekrutować nowych, bo mówił że nie przyjnujemy już.

PRINCE JANEK Napisz swoją drogę do Tuderlof. Trzeba to jakoś uporządkować.EDIT: Daj swoje gg.

Prawdopodobnie zaczniemy gre od drobnych questów w mieście ale to jeszcze nic pewnego. To chyba tyle :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.03.2008 o 20:07, dominikańczyk napisał:

> Samildanach- Mam nadzieje że masz pozwolenie od Asconta żeby rekrutować nowych,
bo mówił że nie przyjnujemy już.

biore to na siebie:) daj troche luzu. kursywa nie kursywa... w czym problem. wszedzie inniej sobie radza to i tu damy. po co stres. to ma byc przyjemnosc a nie...

Dnia 16.03.2008 o 20:07, dominikańczyk napisał:

Prawdopodobnie zaczniemy gre od drobnych questów w mieście ale to jeszcze nic pewnego.
To chyba tyle :P

to chyba powinien oglosic MG? to on prowadzi rozgrywke...

po co tyle emocji. ta gra ma umilic czas a nie stresowac...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Więc tak, Magnifict obudził się nad ranem, a właściwie jeszcze w nocy. Wyszedł przewietrzyć się troszkę i rzecz jasna jak to robił nad ranem poćwiczyć i potrenować. Przechadzając się do swojego miejsca treningów (pewnego lasu) zobaczył na drzewie jakieś niby ogłoszenie niby informację. Zaciekawiony przeczytał, pisało "Poszukujemy utalentowanych ludzi dobrze władających magią i bronią białą. Zgromadzenie w mieście Tuderlof", niby informacja o niczym nie mówiła ale dalej zaciekawiony sięgnął po mapę by poszukać na niej tegoż o to miejsca. okazało się, że znajduję się ono niedaleko. Ruszył czym prędzej, myśląc że i tak nic na tym nie stracę, co najwyżej zyska. po godzinie drogi był już w połowie tejże trasy. Zatrzymał się by nabrać tchu i przekąsić wcześniej wziętą kanapkę. Po zjedzeniu przepysznej daniny ruszył w dalszą drogę. W niecałą godzinkę dotarł na miejsce. zobaczył wielu umieńśnionych wojowników i na prawdę zdolnych magów. Pomyślał "Będzie fajnie" i opczał rozmawiać z przybyszami tam zgromadzonymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Varnean po okazaniu kwitu dowódcy Srok wkroczył do sali. W pomieszczeniu było ponuro i duszno. Nikłe światło pochodni tańczyło na smutnych twarzach żołnierzy. Elf podszedł do jednej z ostatnich wolnych prycz i rzucił na nią swoje rzeczy. Jego łóżko znajdowało się pomiędzy pryczami dość sędziwego krasnoluda i elfa z długą, szpecącą blizną na twarzy. Varnean prowizorycznie ułożył swój dobytek pod łóżkiem, a część włożył do szafki stojącej obok. Usiadł i przez chwilę się zamyślił, wracając wspomnieniami do chwil spędzonych w rodzinnej wiosce. Przypomniał sobie swoją pierwszą :dziesiątkę” na strzelnicy i późniejsze pochwały ojca. Uśmiechnął się w duchu. Sędziwy krasnolud, który od kilku chwil przyglądał się Varneanowi, zagadnął:
-Heh, już tęsknisz za domem, mały?
Zaskoczony Varnean wyrwał się z zamyślenia.
-Co? Hmmm... Yyy tak... znaczy nie... Nie mam już w sumie dokąd wracać...
-Gobliny? – spytał krasnolud. Varnean po chwili kiwnął głową – Jestem Khuzer, syn Kamleina.
-Varnean
Wymienili uścisk dłoni.
- Skąd jesteś? – spytał Varnean bardziej z grzeczności niż z chęci rozmowy. Bardziej go interesował groźnie wyglądający elf.
- W sumie... z nikąd. Nie mieszkałem nigdzie na stałe – krasnolud zaczął z zapałem. Widocznie dawno nie miał okazji z nikim porozmawiać – Ostatnio walczyłem w 3-ciej chorągwi z Taurnos, ale nasz oddział został rozbity nad rzeką. Ja i kilku kompanów cudem przedostaliśmy się przez las i trafiliśmy tutaj, do ponownego naboru. Jednak moi ziomkowie trafili do piechoty, a tylko mnie dali do wywiadu. A ty, pierwszy raz w wojsku, co?
-Taaaa...
-Widzę, że jesteś łucznikiem – krasnolud brodą wskazał długi łuk leżący u stóp łóżka Varneana – Jak dobrze strzelasz?
-Zając lub bażant ze stu pięćdziesięciu kroków. Czasem dalej.
-Nie najgorzej – krasnolud cmoknął z podziwu – Nie dziwota, że trafiłeś do tego oddziału. Wiesz... jak byłem na froncie to trochę słyszałem opowieści o Czarnych Srokach i ich sukcesach. To znane komando.
-A jak wygląda sytuacja na froncie? – zainteresował się Varnean.
-Staramy się bronić rzeki, ale wiele hord goblinów przedostało się na południowy brzeg. Przeprawiają się łodziami, nocą i nie nadążamy z wyłapywaniem ich desantów. Pewnie chcą zajśc nasze największe mosty z dwóch stron. Ale na razie grasują plądrując okolice. Około trzech setek jest nawet niedaleko Tuderlof. Ale miasta nie tkną... za silnie bronione jest Tuderlof.
Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Wyglądało na to, że wyczerpały się tematy do rozmowy, a może krasnolud Khuzer wyczuł narastającą niechęć Varneana. Elf, gdy Khuzer ostatecznie dał sobie spokój i położył się na pryczy zamykając oczy, postanowił zagadać do groźnego elfa z blizną na twarzy:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Morgaroth oddal kwit i ruszyl czym predzej do chaty. Wzial prycze i polozyl sie. Pokrecil glowa, zobaczyl iz obok lezy inny elf a dalej krasnolud, spojrzal na tego z pogarda po czym pograzyl sie w swych myslach.
Nagly glos wyrwal go z rozmyslan...
-Witaj, sąsiedzie, jestem Varnean, a Ciebie jak zwą?
Morgaroth uslyszal slowa skierowane do niego i powoli skierowal wzrok w tym kierunku. Zmierzyl postac wzrokiem i rzucil cicho:
-Morgaroth...
-Skąd przybyłeś?
Widzac ze rozmowca nie rzucil pierwszego slowa z uprzejmosci i kontynuuje rozmowe elf Morgaroth oparl sie wygodnie, chwycil miecz w garsc i zaczal delikatnie przesuwac dlonia po glowni. Po chwili rzekl:
-z miejsca ktore juz dla mnie nie istnieje... Nigdzie nie zagrzewam dluzej miejsca... Ostatnio przebywam w tej okolicy...
- Miałeś problemy z goblinami? Słyszałem... Nie... Wiem, że po okolicy grasuje grupa ok 300 zbrojnych... Splądrowali moją rodzinną wioskę... - Varnean starał się mówić bez drgnienia mięśni twarzy, żeby nie zdradzać słabości. Wytężał wszystkie siły, ale efekt mógł ocenić tylko rozmówca - Ciebie też dopadli?
Morgaroth dostrzeg krotki nerwowy tik ktory przebiegl po twarz elfiego rozmowcy. Jednak tak jak szybko sie pojawil rownie szybko zniknal i gdyby nie wyczulone zmysl Morgaroth moglby pomyslec ze go w ogole nie bylo...
-Widzialem poruszajace sie te marne stworzenia lecz starc z nimi nie mialem... Ale przez te nic nie warte zezwierzecone istoty mialem w przeszlosc problemy. Mysle ze bedzie mozna z nimi zatanczyc... Argh..
Gdyby Morgaroth mogl siebie w tej chwili zobaczyc moglby sie przestraszyc. Ponura sciagnieta twarz, straszna blizna i zlowrogi blysk w oku. dodatkowo blyszczaca klinga w zacisnietych dloniach... Byl jednak pewny iz kamienna mina przywarla do niego na dobre.
- Tak... Jak myślisz gdzie nas wyślą? Ten krasnolud, z którym teraz rozmawiałem mówił, że Czarne Sroki odnoszą duże sukcesy na froncie... Masz jakieś Informacje o położeniu tego oddziału? Wyglądasz na zaprawionego w boju... - po złowieszczo-zadowolonej minie elfa Varnean zauważył, że może trochę za dużo podziwu włożył w ostatnie zdanie.
-Ten krasnolud niech sie nawet nie zbliza!-Warknal Morgaroth-Nienawidze tych maylch kurdupli prawie jak goblinow!
Jego glos przesycony byl tlumiona z calych sil wsciekloscia. Napiete zyly i miesnie, warkot w glosie oceikajace trucizna slowa a takze grymasy wscieklosci zniszczyly kamienna maske.
-Co do zaprawienia..., Tak walczyc umiem. I nie powiem ze nie sprawia mi to przyjemnosci... Uwielbiam patrzec jak kling rozcina gardziele mych wrogow. A uczucie napedzajacej mnie adrenaliny dziala jak narkotyk. O tak... Walka to me zycie... Jak maja gdzies nas wyslac to niech wysylaja byle szybko i byle byloby duzo gardel do przeciecia i krwi do rozlania. Ostatnie slowa rzekl unoszac gorna warge az ukazal sie demoniczny blysk klow...
-Hmm... tak, oby prędko - Varnean postanowił puścić mimo uszu agresywne słowa starszego elfa. - Byłeś w Armii Sojuszu? W I-szej wojnie?
-W wojsku jeszcze nie bylem... Jestem najemnikiem a poza tym walke prowadze bez uwierajacych w dupe tepych zolnierzykow jak ten krasnolud... tylko nas spowalnia! Mialbym kilku z najemniczej braci, najlepiej elfow i pokazalbym im prawidziwe elfie komando!-ostatnie slowa Morgaroth dodal podniesionym glosem, prawie orzyczac wiec zaraz opanowal sie przybierajac na twarzy znowu kamienna maske...
- Krasnoludy to też nieźli wojownicy - spróbował obronić swoich przekonań Varnean. I zaraz tego pożałował...
-Ze co?! Tych tepych wypierdkow trzeba wlec za soba bo nie wiedza co to tempo! Marne skarlowaciale namiastki ludzi! Oh gdybym ja byl generalem pokazalbym im strategie walki!-Morgaroth uniosl do gory piesci i krzyknal-Krasnali do przodu na mieso armatnie, a pozniej do dziela prawdziwi wojownicy!-Morgaroth opuscil piesci i dyszac z wcscieklosci spogladal na elfiego rozmowce zlowrogim spojrzeniem.-Ludzkie bekarty i smia zwac sie wojownikami... Tepe krasnale. Argghhh!-W ciszy mozna bylo daleko uslyszec straszny zgrzyt zebow...
Gdy przebrzmiały ostatnie słowa Morgarotha, do sali wpadł oficer Fardan. Znaczące spojrzenia członków oddziału od razu wskazały mu winnego tego zamieszania. Pewnym krokiem podszedł do elfa i zmierzył go ostrym wzrokiem. Varnean postanowił się nie wtrącać.
- Szeregowy?
Morgaroth zmierzyl przybylego wzrokiem po czym nie podnoszac wzroku rzekl... owszem. Wy taka range mi daliscie. Jednak nic dla mnie nie znaczy.-Morgaroth rzuciwszy te slowa zamknal z pogardliwym blyskiem oczy.
-W jednym macie rację. Nie ma znaczenia ranga. Imię?
-Moje czy panskie?-Morgaroth rzekl to swobodnie, nie otwierajac nawet oczu.
-Zwracacie się do oficera, szeregowy. Jeśli chcecie abym, się do was zwracał inaczej niż stopniem to przestańcie drwić i podajcie swoje imię.
-A kim ty jestes ze pytasz mnie o imie? I gdzie twoj stopien? Pagonow nie widze...
-Pułkownik Fardan. Dowódca komanda Czarnych Srok. Pagony są tylko ułatwieniem dla wroga. A kim jestem, to powinieneś wywnioskować sam, żołnierzu, po tym choćby w jaki sposób zareagował oddział na moje wejście. A sądziłem, że jesteś bystry.
-Bardzo mi...-Elf zrobil wieksza pauze jakby dla namyslu-milo...-dokonczyl po chwili glosem ociekajacym ironia.-Morgaroth jestem, ochotnik. Szeregowy w tym... oddziale. Powinien pan to wiedziec oficerze. A myslalem ze jest pan bystry.
-Radzę skończyć z tym tonem panie Morgaroth. To że jest pan szeregowym to sam zauważyłem, jak pan zdążył się dowiedzieć. Chyba, że ma Pan problemy z pamięcią.
Chcącego już coś odpowiedzieć Morgarotha uciszył krótkim gestem.
-Więc, panie Morgaroth, co do wcześniejszego zajścia. Pragnę uprzedzić, że w armii uprzedzenia rasowe są karane chłostą lub lochem. Ponieważ jest to Pana pierwszy dzień postanawiam nie wyciągać z tego konsekwencji. Mnie pańskie uprzedzenia czy kompleksy nie interesują. To jest armia - skoro jest Pan ochotnikiem, panie Morgaroth to powinien Pan wiedzieć, że istnieją tu pewne zasady. Choćby szacunek dla wyższych stopniem. A dopóki ja tu jestem dowódcą, brakiem szacunku jest wygłaszanie swoich poglądów politycznych poza jednym: Inrok Thar to wróg. Resztę proszę zachować dla siebie. Przyjdzie Panu, panie Morgaroth, przez najbliższy czas współpracować z innymi rasami, więc radzę przełknąć swoją, niewątpię, wielką dumę i podporządkować się podstawowym regułom. Tyle mam do powiedzenia. - I zanim Morgaroth zdążył odpowiedzieć, pułkownik odwrócił się na pięcie i wyszedł.
-No - zagadnął Varnean, gdy oficer zniknął za drzwiami i gwara zagłuszyła jego słowa - wydaje mi się, że wdepnąłeś w niezłe łajno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

ok... to pozdro master... Prince, milo ze dolaczyles... jestes jedna z najciekawszych postaci na gram.pl

i do rzeczy:
pytanko do Asconta: czy dasz rozpiskę profesji i umiejętnosci??? mam nadzieję że Wiedźmin to tylko glupi przykład...
I czy bedzie mozna "usprawiedliwiac" nieobecnosci przed nimi? np jak ktos gdzies wyjeżdża??? bo te zasady zabrzmialy jakbys nie dopuszczal słowa sprzeciwu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 17.03.2008 o 15:28, Zakrzysiunio napisał:

pytanko do Asconta: czy dasz rozpiskę profesji i umiejętnosci??? mam nadzieję że Wiedźmin
to tylko glupi przykład...
I czy bedzie mozna "usprawiedliwiac" nieobecnosci przed nimi? np jak ktos gdzies wyjeżdża???
bo te zasady zabrzmialy jakbys nie dopuszczal słowa sprzeciwu...


widze za Asciego nie ma wiec pozwole sobie odpowiedziec i zaspokoic twa ciekawosc:)
rozpiska profesji... otoz profesje bedzie mozna zdobyc po spelnieniu odpowiednich warunkow wiec i tak od razu nie uzyjesz. narazie bierzemy tylko klasy
rozpiska umiejetnosci... rasowe sa podane a ogolne... coz ja mam ogolne dla wojowniika.... moge ci podac...
wiedzmin... nie to nie glupi przyklad tylko realna profesja. wojownik moze wybrac zolnierza na prof lub wlasnie wiedzmina:)
usprawiedliwienia na pewno beda akceptowane przeciez Aski nie jest glupi:D
a co do zasad... twarde i konkretne sa lepsze niz legodne i niesprecyzowane:)
pozdrawiam:)
P.S. ludzie ruszcie sie z dialogami zeby to poszlo do przodu bo narazie tylko ja i Gufs cos zrobilismy;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym dołączyć do gry :-)

Moja karta zgłoszeniowa:

Imię: Kamil
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Człowiek
Klasa: Paladyn
Wygląd: Czarne włosy. Mały brzuch niebieskie oczy.
Średni nos. Nie za duże uszy. Włosy trochę długie.
Historia: Mój ojciec jest najlepszym gladiatorem. Moja matka opiekuję się synem, którego nie dawno urodziła. Mam brata ma pół roku. Uczyłem się. Mam duże umiejętności.
Wiek: 12
Ekwipunek: Miecz długi, Łuk krótki, Zapas strzał, 100 sztuk złota i żywność na tydzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

sami, o ile dobze pamietam to nie ty ani nie gufs ale ja pierwszy dodałem dialog po rozpoczęciu dominikanczyka... ale o mnie jak zwykle nikt nie pamieta... taki moj los...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.03.2008 o 18:39, Zakrzysiunio napisał:

sami, o ile dobze pamietam to nie ty ani nie gufs ale ja pierwszy dodałem dialog po rozpoczęciu
dominikanczyka... ale o mnie jak zwykle nikt nie pamieta... taki moj los...

oj ja o Tobie nie zapomnialem:) ale:
1.mowilem do ogolu:)
2.odnosilem sie do aktualnej sytuacji a nie tego co dawniej:) a teraz nie napisales dialogu:D
a o Twoich zaslugach pamietam:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

sorki ze post po poscie ale: sorry ze nie bylo kursywą, zapomnialem oraz
zaczał gufs a nie dominikanczyk. pomyłka


sami, fabuła się nie rozwinęła i jak narazie nie ma wielu zeczy aby o tym pisac... wiec nie ma aktualnej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Zaspokoje więc ciekawość niektórych:
1.Niedługo stworzę drzewka umiejętności dla każdej klasy i profesji.
2.Mg zastęczy zostają na stanowisku, i postacie zostają takie same.
3.Niedługo wszystko ruszy. Mam już kilka pomysłów więc bez obaw ;)
4.Umiejętności rasowe są potrzebne w wyborze bohatera. Co to za zabawa wybrać coś i nie mieć z tego korzyści/wad? Po za tym jeśli się by już wybrało to co za różnica kogo, a tak możliwości są i coś będzie asy wyróżniać.]
Agsus wciąż leżał na fotelu kiedy kamerdyner wniósł do jego pokoju śniadanie i poranną pocztę. Paladyn niechętnie spojrzał w jego stronę i spojrzeniem kazał mu wyjść. Wziął ze stolika listy i zaczął je po kolei otwierać. Jakieś notatki, oferty, ogłoszenia, o, nabór do armi. Agsus wstał i trzymjąc w ręku ogłoszenie dreptał po pokoju. Ha, świetnie wybiore się na północ, pomyślał paladyn. Niech mnie goblin zmłuci jeśli tego nie zrobie. Agsus szybko naciągnął na siebie swoją zbroję i ruszył ku schodom przepychając się z idącym kamerdynerem. Zeskoczył i ruszył żwawym krokiem ku zbrojowni. Sroki, pomyślał, znane komando. Wziął swoją kuszę i miecz. Wybrał co lepsze bełty i włożył je do kołczanu i pasa. Wyszedł. Jego mistrza nie było w domu. Ale po co miał się nim zadręczać? Miał inne rzeczy na głowie. Nienawidził tego miasta, chciał z tąd prysnąć. Jakiś młodziak niosący talerze do gospody potknął się i wywrócił na niego.
- Co robisz gówniarzu?- krzyknął głośno Agsus, aż młodziak skulił się ze strachu.- Wjazd! I żebym cię więcej nie widział!
Chłopak usłychał i zebrawszy szczątki talerzy uciekł szybko. Pewnie w gospodzie jeszcze większe manto dostanie niż u mnie, pomyślał Agsus. Podbegł kawałek. Koszary były dużym budynkiem, mniej więcej w centrum miasta. Tam właśnie odbywał się werbunek nowych ludzi do komanda. Agsus był tam kilka razy, ale nie lubił tego miejsca. Było tam brudno i śmierdziało. Chociaż Tuderlof słynęło z dobrego wojska i murów obronnych, koszary były tu nadzwyczaj marne. Agsus wszedł, bez pukania.
- Kim jesteś? Nowy do wojska?- spytał go spiczastouchy niziołek stojący za małym biórkiem i bez przerwy coś skrbiący w notatkach.
- Echm, tak chciałem się zapisać.
- Drzwi w prawo. Tam jest zastępca namiestnika.
- Dzięki.- bąknął Agsus i pobiegłw stronę drzwi.
Okazało się że szkolący sierżant Grved znał jego mistrza i pozwolił mu dojśc do brygady., tylko po względnych oględzinach.
Wolność, pomyślał Agsus i poszedł na spotkanie z innymi żołnierzami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Akt I

Crozdy dołączył do reszty komanda zaraz po szkoleniu. Jak zauważył nie było w nim wielu, ludzi, wiele z nich to elfy, krasnoludy, a nawet niziołkowie. Zaraz za nim weszła dwójka elfów, jeden z nich miał przygnębioną minę.
Za jakąś godzinę przyszedł dowódca oddzału a za nim jakiś człowiek wyglądający na maga.Krasnolud nazywał się Graved, drugi się nie przedstawił. Zaczął coś mówić jesnak Crozdy nie usłyszał bo był wielki szum. Krasnal próbował go uciszyć ale gdy zobaczył że mu to nie idzie, skinął głową do maga. Wyciągną krótką różdżkę i strzelił z niej jasnym promieniem który zagłuszył żołnierzy. W tej chwili wszedł jakiś człowiek w szacie. Krasnolud zerknął na niego a potem zaczął mówić.
- Mam wam przedstawić rozkazy od Fardana, dowódcy tej grupy: jutro o świcie macie ustawić się przy Północnej Bramię. Resztę wytłumaczy dowódca. Mam jeszcze wyznaczyć warty na noc pod maszymi pomieszczeniam bo jesteśmy narażeni na ataki goblinów.
Wskazał Crozdy''ego. Podszedł do niego i powiedział cicho:
- To za to że przekupiłeś strażnika będziesz wartował do 3.00 w nocy.
Potem wskazał Agsusa a potem Thrandira:"wy będziecie wartować od 11.00 do 2.00. Crozdy tak jak mówiłem"
Następną wartę mieli pełnić nieznani Crozdy''emu elfowie i krasnolud od 2.00 do 5.00.
-Moja rola już skończona. Wartownicy pójdą do pokoju przy dachu gdzie będzie na was czekał elf Qustaik, reszta pójdzie do swoich pomieszczeń. Sknął głową do maga a ten na to wyjął jakiś proszek i obsypałnim podłogę
tworząc koło które otoczyło jego i krasnoluda. Potem cicho wymówił formułę i znikneli w oślepiającym blasku.
Rozeszli się wszyscy oprócz wartowników któży poszli na górę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

***Po warcie***

Agsus poprawił swoją kurtkę i poszedł w ślad za innymi. Po jego prawej stronie szedł nazwany Crozdy''m paladyn. Agsus niwiele widział w życiu paladynów, nie wiedział tez jak oni powinni wyglądać. Crozdy nie był pod rzadnym względem nadzwyczajny, przynajmniej w jego mniemaniu. Szli uliczką prowadzącą z koszar wprost do północnej bramy. Agsus nie lubiał tego kierunku, tam byli orkowie, koboldy, gobliny, i cholera wie co jeszcze. Mury były wysokie i widać je było już z daleka. Paladynowi sie to nie podobało, nie lubił wchodzic po schodach, i to tak wysoko. Bramę dostrzegli niedługo potem. Łuk, który kończył wielką dziurę w murze był wysoko i zakrecał gwałtownie. Agsus pomyślał że gdyby podłożyć po niego identyczny wyszedłby spory owal, nie koło jakto bywało często w innych miastach. Co prawda paladyn pochodził z Tuderlof, jednak nigdy tutaj nie był. Odgarnął tłuste włosy z nad porawego oka, na lewe oko i przyjrzał się budowli. Była ze zwykłego kamienia. Z kamienia prosto z Gór Krasnoludów. Nie wiedział wiele o minerałach i skałach, z resztą nikt go tego nie uczył.
W końcu doszli do wzniesienia, za którym pierścień murów zataczał koło, niczym wąż, który zjada swój ogon. Fardan, legendarny dowódca Czarnych Srok zwany też Gawronem, stał przed nimi. Obok niego stało dwóch ludzi, jeden z pewnością był jakimś inspektorem, w każdym razie wyglądał na ważniaka. Drugi zaś był olbrzymiego wzrostu, a Agsusowi przypominał troche orka, z pewnością jakiś dowódca. Sam Fardan, elf, stał z rękami na biodrach. Miał on bladą cerę, niemial białą, a jego ciało pokrywały liczne tatuaże, tylko na prawej ręce było u niego niemal pusto. Był tam wymalowany czarny ptak, Agsus wiedział co to oznacza. Długie włosy Fardana były zaczesane na plecy, a na czole Gawrona znajdowała się czerwona opaska, zapewne podtrzymująca kłaki. Agsus zrobił głupawy uśmiech w stronę ważniaka, który z prawej strony Fardana, ten jednak nie zwrócił na to uwagi i przemówił:
- Żołnierze! Mamy ciężkie czasy! I dlatego wiem co was zmusiło do szlachetnego celu jakim jest służba wojskowa!
- Ta. Pewnie że tak, jak ci orkowie rzyć obiją to będziesz miał szlachetny cel.- mruknął Agsus do Crozdy''ego, który z trudem powstrzymał się od śmiechu.
Fardan wciąż mówił o szlachetnych pobudkach komanda, ale Agsus już go nie słuchał, aż do chwili gdy wspomniał o wyprawie do obozu pod wulkan.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

***Zebranie przy północnej bramie***

Varnean stał wśród grupy żołnierzy Czarnych Srok. Wszyscy wbijali wzrok w trzy postacie stojące przy murze. Jednym z nich był Fardan – elfi przywódca komanda Sojuszu Południowego. Jednak przemówił nie on lecz osobnik rasy ludzkiej stojący po jego prawej stronie:
- Żołnierze! Mamy ciężkie czasy! I dlatego wiem co was zmusiło do szlachetnego celu jakim jest służba wojskowa! – Tu człowiek zrobił lekką pauzę. Wśród poborowych dały się słyszeć pojedyncze szmery rozmów. – Jak zapewne wszyscy wiecie, trafiliście do komanda Czarnych Srok – jednej z najlepszych formacji wywiadowczych walczących ku chwale i chlubie Sojuszu Południowego. To właśnie wy zostaliście wybrani, aby służyć w tej jednostce. Jesteście najlepszymi z najlepszych!
-Jednak nie popadajcie w samouwielbienie rekruci! – teraz przemówił szpetny olbrzym z bulwiastą głową stojący po drugiej stronie Fardana – Orkowie i Gobliny nie będą czuć respektu przed wami! Plądrują nasz kraj grabiąc, paląc i niszcząc wszystko na swojej drodze! Nie znają litości. To, że należycie do elitarnego komanda, nie ma dla nich żadnego znaczenia. Jeśli będą miały okazję poderżnąć wam gardło to ręka im nie zadrży na widok chorągwi. Nie popełniajcie błędów, jak wasi polegli pobratymcy. Oni mieli już swoją szansę. Nie wykorzystali jej i gryzą ziemię – a niech im lekką będzie! Nie zmarnujcie szansy ujrzenia chwały Zjednoczonego Królestwa Lantard! Już wkrótce ruszycie do boju aby okryć się sławą i bogactwem! Już jutro będzie czekać was pierwszy sprawdzian! Jednak o tym już opowie głównodowodzący Fardan.
Fardan podziękował towarzyszom za przemówienia i wystapił na kilka kroków do przodu.
- Tak… już wkrótce opuścimy Tuderlof aby udać się bliżej frontu – pod bazę Srok usytuowaną niedaleko lasu nad rzeką. Po tej dość nerwowej nocy, gdy …
Tak… - pomyślał Varnean – słyszałem co się działo dzisiejszej nocy…

***Warta***

Crozdy, Agsus i Thrandir stali przed drzwiami do koszar. Noc była chłodna, toteż trochę się trzęśli, jednak, gdy tylko za węgłem najbliższego budynku zamigotało światło pochodni już wszyscy mieli broń gotową do użycia. Jednak to był fałszywy alarm. Okazało się że pochodnię dzierżył owy krasnolud, który rozdawał warty.
- Co tak stoicie jak te kołki? – warknął – pod drzwiami jeden ma stać! Reszta patroluje okolice budynku! Co wy myślicie że gobliny zastukają grzecznie w drzwi jak się zjawią? Ruszać się!
Trzej wartownicy spojrzeli po sobie i wybrali spośród siebie dwóch patrolujących. Byli nimi Crozdy i Agsus, a Thrandir postanowił zostać przed wejściem do koszar. Dwójka paladynów szła bark w bark, z dłońmi na rękojeści mieczy. Szli nie wymieniając nawet słowa. Byli zmęczeni, a dodatkowe obciążenie dla umysłu zmniejszyłoby drastycznie ich czujność.
W końcu dotarli pod mury Tuderlof. Zza nich dobiegały zwykłe dźwięki, jakie można było usłyszeć nocą – świerszcze, żaby czy pluski ryb żyjących w fosie. Nic nadzwyczajnego. Rozpoczęli kolejne okrążenie budynku mijając znużonego Thrandira. Agsus zaproponował wymianę, jednak Thrandir uznał, że postoi. Chodzili tak niemal do godziny drugiej. Przy n-tym okrążeniu zastali Thrandira stojącego przy drzwiach w towarzystwie dwóch elfów, człowieka i krasnoluda.
-Przyszliśmy was zmienić – oznajmił krasnolud – Ty jesteś Crozdy? – zapytał się młodszego z Paladynów
-Tak – odpowiedział Crozdy
-W takim razie ty musisz być Agsus – spojrzał na drugiego Paladyna, nieco starszego od Crozdy’ego – Więc, ty Agsusie i ty Thrandirze możecie wrócić do środka. Crozdy – twoja warta została skrócona o pół godziny także masz jeszcze tylko 30 minut przed sobą…
-A kto mi skrócił karę?
-Nie bądź taki ciekawy, młodzieńcze, to nieistotne. Byłeś obserwowany podczas warty. Spisałeś się dobrze, dlatego w nagrodę pobędziesz na niej trochę krócej. Wy już idźcie – krasnolud rzekł do Agsusa i Thrandira.
Jednak zanim elf i paladyn zniknęli za drzwiami, zza rogu wybiegł młody giermek i wystraszył zgromadzoną grupę żołnierzy Srok tak bardzo, że wszyscy wyciągnęli broń. Giermek zatrzymał się, spoglądając na wymierzone w niego brzeszczoty.
-Żołnierze! – powiedział szybko giermek – Ja swój! Słuchajcie, Gobliny podchodzą pod miasto. Nie siła ich ,ale każdy żołnierz na nogach ma stawić się na mury – szybko!
Upewniwszy się, że zrozumieli giermek pognał dalej, w dół uliczki, a siódemka żołnierzy Srok nie czekając ruszyła biegiem ku murom. Gdy dotarli, na miejscu zastali już pokaźny oddział łuczników oraz kilkunastu mieczników i kuszników. Jeden z oficerów podszedł do nich:
-Cywile?
-Nie, Czarne Sroki od pułkownika Fardana.
-W porządku. Na lewej flance, oo tam jest luka – możecie ją uzupełnić. Ruszajcie. Już… migiem
-Ale… - zaprotestował człowiek z drugiej zmiany Srok. Był wysoki miał wielką rozczochraną czuprynę – dlaczego nie wszczęliśmy alarmu?
-Jak masz na imię żołnierzu? – spytał oficer.
-Magnifict – Magnifict dołączył do komanda późnym wieczorem, był ostatnim, któremu udało się dostać do jednostki. Według relacji kapitana sprawnie władał swoim mieczem, który został uznany przez oddziałowego fechmistrza za arcydzieło sztuki wojennej.
-Więc, Magnifict, zapytaj tamtego kapitana – wskazał wysokiego elfa koło wcześniej wspomnianej luki na lewej flance – on Ci to na pewno lepiej wyjaśni niż ja. Ja mam roboty po rzyć więc idź do niego i powiedz że major Gurdenstein cię przysyła. Kapewu?
-Tak… - Gurdenstein spojrzał na Magnificta krzywo – Sir – dokończył Magnifict.
Cała siódemka podeszła więc do wysokiego elfa. Magnifict zaczepił kapitana
-Kapitanie…
-…Eleenas – elf odwrócił się do Srok – tak?
-Kapitanie, major Gurdenstein prosił, abyś nas zapoznał z obecną sytuacją, sir.
-Dobrze. Więc będę się streszczał. Wysunięte posterunki w okolicy zawiadomiły nas o wysokiej aktywności goblinów o jakieś 15 minut drogi od miasta. Jest ich tylko ok. trzech setek, jednak ich ruch może wskazywać że będą chciały obejść miasto. Konni już zostali wysłani aby przeciąć ich drogę. Mamy być w pogotowiu, jakby chciały uciekać przed nimi w pobliżu miasta i w razie potrzeby zablokować drogę ucieczki. Miecznicy jeśli zajdzie potrzeba zejdą po linach nad fosą, nie możemy pozwolić sobie na otwarcie bram i narażanie cywili. Balisty są w pogotowiu, gdy nadejdą gobliny przerzucą liny na drugi brzeg fosy. Jeśli gobliny będą chciały wejść do miasta po linach, odcinamy je, jasne?
-Tak jest – odpowiedzieli po kolei żołnierze komanda.
-Wspaniale. Bądźcie w pogotowiu.
Czekali więc. Cisza zdawała się być myląca. W powietrzu aż czuła się podniecenie możliwą walką. Każdy nasłuchiwał w skupieniu najmniejszych szmerów, które mogły świadczyć o zbliżaniu się wroga.
W końcu od prawej strony dały się słyszeć dzikie wrzaski. Już z daleka wszyscy nie mieli złudzeń, że to gobliny.
-Tam! – wskazał młody krasnolud z jeszcze nie pooraną zmarszczkami twarzą. – Gobliny nadchodzą
-Spokój! – Krzyknął jeden z dowódców. – Spokój panowie, do ostatniej chwili czekamy!
Crozdy nie mógł wytrzymać napięcia.
-Dawać tu ich! – warknął, jednak już umilkł pod uciszającymi spojrzeniami kolegów.
Tymczasem nadbiegły gobliny. Około setki uciekało przez łąki ile sił w nogach. Część była ranna, część nie miała broni, częśc trzymała tylko pochodnie, które oświetlały całą scenę, dodatkowo blask księżyca sprawiał, że widoczność była całkiem niezła. Wszystkie gobliny miały wystarczająco sił, aby pędzić przed siebie, jak najdalej od wrzasków wyrzynanych przez konnicę zbrojnych z Inrok Thar. Major Gurdenstein zawołał swym donośnym głosem:
- Balisty czekać na rozkaz! Łucznicy! Strzelać bez rozkazu. OGNIA!
Około trzystu bełtów pomknęło na spotkanie setki rozproszonych zbrojnych z północy. Jednak większość chybiła celu. Zaledwie kilkanaście goblinów zakończyło swój żywot po pierwszej salwie. Dalej, byli sukcesywnie wybijani przez ,co celniejszych, łuczników i kuszników. Błonie podgrodzia wypełniły się wrzaskiem mordowanych i rannych goblinów. Gdy części potworów udało się wydostać poza zasięg łuczników, na łąki wpadła konnica dobijając rannych i wycinając w pień pozostałych uciekających. Po chwili pole bitwy było puste. Załogę Tuderlof ominęła cała zabawa – wszyscy miecznicy zostali na murach, gdyż żaden balista nie wystrzelił i nie pozwolił na atak. Crozdy, Agsus, Thrandir, Magnifict oraz elfy i krasnolud wrócili do koszar i resztę nocy spędzili wewnątrz, gdyż zagrożenie atakiem minęło. Grupa zbrojnych, która buszowała po okolicy została spacyfikowana. Okoliczni mieszkańcy już nie będą musieli się martwić o swoje bezpieczeństwo. Szkoda, że tak późno…

***Zebranie przy północnej bramie c.d***

Przemawiał Fardan.
- Po tej dość nerwowej nocy, gdy pod bramy miasta ściągnęły oddziały goblinów czeka was podróż. Wyruszamy do bazy polowej Czarnych Srok u stóp wulkanu Elh-ismau’ co znaczy „grom”. Odbędziecie tam regularne szkolenie, które potwierdzi wasze nieszablonowe umiejętności. Zamierzamy z was stworzyć jedyny w swoim rodzaju oddział do zadań specjalnych, więc starajcie się równać do góry i nie poddawać się. Dzisiaj dajemy wam jeden , ostatni, powtarzam, ostatni dzień cywilnej wolności. Możecie iśc gdzie chcecie, zrobić co chcecie, oczywiście w granicach prawa – na twarzach niektórych żołnierzy pojawił się szelmowski uśmieszek – Jednak o zachodzie słońca macie wszyscy być w koszarach, gdzie dostaniecie dalsze instrukcje. Jeśli któregoś z was zabraknie, bądź się spóźni, zostanie to uznane za dezercję. Nie muszę przypominać jaka kara grozi za to wykroczenie. Jakieś pytania?... Nie?... To w takim razie – Rozejść się!

*****************************************************************

Więc teraz moi drodzy forumowicze macie wolną rękę. Zakrzysiunio narzekał na brak SYTUACJI – więc proszę oto ona – sytuacja – macie cały dzień na poruszanie się po mieście. Wykorzystajcie to. Można dodawać nowe miejsca, wydawać kasę, iść na dzi(e)wki – co się żywnie podoba (oczywiście w granicach rozsądku). Tylko mi potem wrócić do koszar na odprawę! Niniejszym Dobrej zabawy! Enjoy!

@PRINCE JANEK –jeśli przeczytałeś całego powyższego posta to już wiesz - jesteś w grze. Bądź grzeczny i baw się dobrze :D

@nieznajomy96 – za późno. Przykro mi :(

@Wolus1 – napisz do mnie na gg jeśli masz.


@dominikańczyk - zamieściłem posta już teraz na życzenie Asconta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po powrocie z zebrania zmęczony Thrandir legł na łóżko. Było niewygodne i zawszone, lecz zmęczonemu elfowi to nie przeszkadzało. Po ponad 3 godzinnym śnie elf spakował manatki (niewielkie zresztą) i wyruszył do miasta. U pobliskiego kupca kupił bohenek chleba i dziwne żółte warzywo o słodkim aromacie (-10złota. Zostaje 90.) a następnie ruszył do karczmy. Zauważył tam Orfeta, kucharza z koszar, w bardzo niewygodnej sytuacji: został otoczony przez kilku mężczyzn z wielkimi drewnianymi pałkami. Bez namysłu Thrandir podszedł do nich i bardzo grzecznie zapytał się czy mają coś do tego człowieka. Tamci odpowiedzieli żen nic mu do nich i żeby sp........ adał do go obiją. Najwyższy z nich wyciągnął żeliwny łom i zamachnął się na elfa. Thrandir z szybkością błyskawicy wyciągnął łuk i wymierzył do niego. Cięciwa zaświszczała 3 razy i trzech napastników padło na bruk. Reszta z nich uciekła wygrażając mu.
- Czego od ciebie chcieli Orfecie???- zapytał się elf kucharza
- To dosć prywatne... Wczoraj nieco zabalowałem i dziś rano obudziłem się koło pewnej pięknej damy. Najwyższy z nich był jej mężęm... Nie mam pojęcia jak tam się dostałem ale uciekłem jeszcze szybciej. Wraz z kumplami szukał mnie i ,niestety, znalazł... Resztę już znasz.
Thrandir zabrał Orfeta na posterunek milicji miejskiej i spędził reszte dnia na składaniu zeznań. Następnie pobiegł na miejscie zbiorki. Dobiegł dosłownie w ostatniej chwili. Stanął na końcu szeregu i czekał na dalsze rozkazy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Napisz przebieg składania zeznań na posterunku milicji, ok?

I postaraj się wyprosić u brata gg, bo to znacznie ułatwi kontakt z Tobą, a szanowny braciszek powinien wiedzieć że gg samo wirusów nie ściąga, tylko można je ściągnąć poprzez otwieranie linków od nieznanych osób. a tego możesz po prostu nie robić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Crozdy wstał wcześnie, był ubrany w piżamę którą znalazł w swojej szafce. W swoim domu zazwyczaj budziła go służba dlatego nie bardzo znał się na zegarku i nie wiedział dokładnie kiedy jest świt. Wstał więc o 5.00. Rozejrzał się po obskurnym pomieszczeniu który dostał po odebraniu mu starego, pięknego pokoju, był prawię pusty. Na sąsiednim łóżku leżał nizołek.Nikogo innego nie widział. Miał na ramieniu opaskę ze znakiem oddziału Ugtorh, trzeciego najlepszego oddziału. Wyjął spod poduszki ćwiartkę chleba i trochę wody po czym zawinął to w papier i położył na łóżku. Usiadł spokojnie i zaczął rozmyślać. Zastanawiał się jak przeżyje po tym że stracił jeden cenny rubin oddając go w łapy strażnika. Ataki goblinów na chłopskie wioski sprawiają że uprawy zostają zniszczone więc drożeje jedzenie. Bał się też że jego wiedza od nauczycieli może być za mała. Wyjął kilka zwojów które kupił na pobliskim targu. Schował wszystko do plecaka. Wyjął kuferek spod łóżka w którym trzymał wszystkie rzeczy. Wyjął długą szatę we wzory które miały odstraszać pradawne bestię. Włożył czarne buty i kurtkę. Wziął plecak i wyszedł. Gdy szedł drogą uczył się zwoju uleczania małych ran po czym schował go do plecaka. Mijał wiele osób: czarownice próbujące sprzedać eliksiry własnej roboty i stare miotły do latania. Potem szedł ciemną ulicą gdzie było wiele straganów. Zatrzymał się przy jednym bo zobaczył świetną krótką różdżkę Yiplq24. Małe różdżki są używane zazwyczaj przez dzieci bo dają mało energii magicznej jednak ta była inna. Chciał ją kupić jednak była za droga, poszedł więc dalej. Zobaczył stragan ze zwojami i różnymi zaklęciami. Nauczyciel zawsze mu mówił że ma talent do skradania się. Chciał to teraz wypróbować. Szedł prosto a gdy sprzedawca sie odwrócił złapał 2 zwoje i jedno gotowe zaklęcie. Schował do plecaka i z dumą na twarzy poszedł dalej. Gdy wyszedł z ciemnej uliczki widział już bramę. Podbiegł do niej i zobaczył kilka krasnoludów i elfów sprzeczających się o coś. Wiedział że niektórzy nie są ze srok. Poszedł dalej i zobaczył inną grupkę. Podszedł do nich. Za jakąś godzinę było już mnóstwo żołnierzy i przybył dowódca. Naglę usłyszał wielki huk i światło. Dziwnie się poczuł i stracił przytomność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować