Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Nowy Silent Hill w drodze

21 postów w tym temacie

Dnia 12.04.2010 o 15:33, Longer napisał:

O gustach się nie dyskutuje;p

Tylko wtedy gdy kończą się argumenty. ;]
Preferuję SH3 nad SH1 z jednego, ważnego powodu.
Pierwszy i najważniejszy to główna postać. Jak wiadomo, coś tą dwójkę coś łączy.... albo nie, od razu przejdę do rzeczy. Mianowicie: Heather dla mnie jest postacią znacznie bardziej realistyczną niż Harry, który jest postacią nudną (Have you seen my daughter? Short, black hair. No? Maybe you saw her? My daughter? Short, black hair? Hmm... how about you sir? Etc. etc. etc.). Żeby było jasne: to nie tak że nie lubię Harry''ego, jest w końcu postacią kultową, tyle że jest nudny. Heather natomiast ma charakter, potrafi być dziewczęca i jednocześnie dorosła. Jeśli jest możliwość poprawienia sobie (co i tak dużo nie daje) humoru żartem, to to robi. Mimo swojej zewnętrznej powłoki "twardej" dziewczyny, jest wrażliwa i empatyczna. Potrafi postawić na swoim, lecz w tym samym momencie zdradzać cechy nieśmiałości (choćby podczas pierwszego spotkania z

Spoiler

Vincentem

, prawie przez pół cut-scenki Heather nie patrzy prosto na niego, tylko na podłogę. Subtelne i uderzające.). Jest to postać z którą można się bardziej utożsamiać niż z Harrym. Z nim też można... ale mam wrażenie, że nie w takim stopniu. No i nie zapominajmy o dobrym voice-actingu udzielonej przez Heather Morris. W końcu to też wpływa na wiarygodność postaci (jeśli chodzi o mnie, to od pierwszych linijek spodobał mi się głos tej pani "Daddy always told me not to talk to strangers.")
W jedynce klimat jest zabójczy (niesławna scena z szatnią w alternatywnej szkole - zawał serca), w dwójce troszkę poszli na subtelność, jeśli chodzi chodzi o Otherworld. Trójka jest także bardzo zabójcza, ale trochę inaczej niż w jedynce. Nie wiem jak Ty, ale ja po kilku minutach chodzenia po ciemnych, cichych pomieszczeniach zaczynam się powoli dusić klimatem. Ktokolwiek by mnie wtedy dotknąć czy usłyszałbym jakiś szmer - zawał serca gwarantowany. Nie zapominajmy też o niesławnej scenie z lustrem w alternatywnym szpitalu. Wiem, że to nic wybitnie strasznego, ale do licha! Wyobraź sobie, że Tobie się to przytrafia w rzeczywistym świecie!
I w dodatku ta muzyka... nie trudność od niej nabawić się psychozy maniakalnej...

Dnia 12.04.2010 o 15:33, Longer napisał:

było dobre, pewny powiew świeżości, jednak dla mnie brak mgły, radia itp to już nie Silent
Hill. A patrząc na Homecoming widać, że ciężko jest wymyślić coś "świeżego" do serii...

Idealnie podsumowane - SM jest dobre... ale w porównaniu do klasycznych SH.... czegoś tu brakuje.
Niemniej, gra jest dobra. Ma się motywacje by zaczynać grę od nowa, fabuła jest ładnie sklejona, końcówka nawet zaskakuje, ale przede wszystkim smuci. Tak, opowieść nie przeraża, a smuci. Prawdziwa melancholia. Nie żebym miał coś przeciwko, jest to swego rodzaju "pozytywne dołowanie".
Jeśli chodzi o Homecoming... jedyne co mi się tam podobało to voice-acting głównego bohatera. Jedno z najlepiej wykonanych w serii, trzeba przyznać. Ach, no i sam początek rozgrywki, do momentu przejęcia przez nas sterowania. ;]

Zmierzam cały czas do tego, że nieważne co by wymyślili, to muszą mierzyć bardzo, BARDZO wysoko. Żeby pobić oryginalność jedynki, rewelacyjną fabułę dwójki, duszący klimat trójki, ciekawy sposób opowiadania powieści z czwórki, voice-acting z "piątki", czegoś fajnego z Origins (nie wiem co bo nie grałem) oraz dawki emocjonalno-psychologicznej z Shattered, muszą dokonać rzeczy boskiej. Ba, chociaż żeby przebić jedną z tych rzeczy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować