Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 06.03.2008 o 20:50, Invin napisał:

- Hej, czy ja kwestionuję rozkazy dowódcy? Nie ma rozkazu - "walcie na ślepo, może się
uda". Mamy ograniczoną ilość amunicji, więc szkoda tracić ją na strzały w pustkę.



-W pustkę?? Człowieku, co Ty mówisz otaczają nas zewsząd wrogowie, a Ty mówisz o pustce. Pusta musi być Twoja głowa, od picia ruskiej wódki. Ciekawe skąd jej Tyle masz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.03.2008 o 20:56, Alexei Kaumanavardze napisał:

-W pustkę?? Człowieku, co Ty mówisz otaczają nas zewsząd wrogowie, a Ty mówisz o pustce.
Pusta musi być Twoja głowa, od picia ruskiej wódki. Ciekawe skąd jej Tyle masz.


- Czy myślisz, że twoi rodacy są na tyle głupi, żeby tu podbiegać i dawać się zastrzelić? Nie, oni pewnie planują coś większego na dzisiejsze popołudnie lub wieczór, ewentualnie na jutro rano. I o jakiej znowu wódce mówisz? Na służbie się nie pije i tyle, chyba, że chcesz mieć przesrane u dowódcy, a sam przecież wiesz, co to znaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.03.2008 o 20:52, scorp2005 napisał:

Temu samemu który kazał zostać tu nam i zginąć... Być może tą informację też podsunęli
nam komuniści?

Taaa, samoloty które zabierały ostatnie szychy też podsunęli komuniści... A skąd ty masz te swoje informacje? Niech zgadnę: znajomy znajomego słyszał, że Rzesza upada, tak?

Dnia 06.03.2008 o 20:52, scorp2005 napisał:

Nie obawiam się śmierci, jednak gadka typu "Hitler jest zbawcą naszego narodu" przyprawia
mnie o wrzenie krwi...

A mnie o wrzenie krwi przyprawiają ludzie, którzy więcej sił poświęcają na lamentowanie, jak to dowódcy złe decyzje podjęli i na pewną śmierć ich zostawili, niż na walkę. Jak mamy zwyciężyć, skoro słyszy się tylko rozmowy o porażce i śmierci? Zwycięstwo nie przyjdzie, jeśli w nie nie uwierzymy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.03.2008 o 21:03, Invin napisał:

- Czy myślisz, że twoi rodacy są na tyle głupi, żeby tu podbiegać i dawać się zastrzelić?
Nie, oni pewnie planują coś większego na dzisiejsze popołudnie lub wieczór, ewentualnie
na jutro rano. I o jakiej znowu wódce mówisz? Na służbie się nie pije i tyle, chyba,
że chcesz mieć przesrane u dowódcy, a sam przecież wiesz, co to znaczy.


Moi rodacy nie wiedzą co to dyscyplina. A gdyby mieli by pomysł jak nas ugryźć już by to zrobli. 10 lat pracowałem w wywiadzie i wiem co mówię. A o wódce mówie, bo bredzisz jak pijany. A ja nie każe Ci strzelać bylejak. Mam prostą zasadę. Strzelasz dopiero kiedy będziesz mógł "wsadzić mu lufę w rozporek" Mówiłem to wiele razy. Ja przynajmniej coś robię, zamiast biernie czekać na śmierć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mord --> deih

Aktualna lista:

1. Earthshaker
2.
3. demrenfaris
4. Alexei Kaumanavardze
5. Invin
6. Madoc
7. Phelela
8. Avalon
9. Scorp
10. Piotrbov
11. Pablo Querte
12. rob006
13. Fiarot

Przypominam, że jutro pierwszy lincz. Proszę pamiętać, że brak głosu równa się zakończeniu występu w edycji.

***

- No, czas się ruszyć – rzekł Hauptmann do żołnierzy. Straciliśmy trochę czasu, ale niewiele. To tylko godzinka… na szczęście cała linia frontu została obstawiona. Prawie… patrzcie tam! Nie dają sobie rady. Musimy iść im na pomoc.
I poszli. Każdy wychudły, obdarty, z resztką amunicji.
Walka była bezpardonowa, ale na szczęście mieli się za czym osłonić. Rosjanie mieli przewagę liczebną, ale nie mieli szans, by przejąć pozycję Niemców. Mimo, że ci ostatni ledwo, ledwo dawali sobie radę, a to ze względu na straszne osłabienie.
Wymiana ognia była długa, ale na szczęście ktoś zorganizował oddział donoszący żołnierzom amunicję i broń na miejsca walki. Nieudane ataki komunistów podnosiły ich na duchu – to oznaczało, że umieli się jeszcze bronić.
I wtedy to się stało.
Fisher zauważył, że żołnierz leżący przed nim zalewa się krwią i nieruchomieje. Podczołgał się do niego i zobaczył twarz. De Hajt dostał w tył głowy, a kula wyszła przez czoło, masakrując jego oblicze.
Poczuł, że zrobił błąd. Prawie wszyscy jego ludzie leżeli i strzelali za nim, nie przed nim. Jedynym, który miał odwagę wysunąć się przed dowódcę, był ten, którego ciała właśnie stygło.
Hauptmann nie był głupim człowiekiem. Wiedział, że trwająca prawie dobę obrona stanowiska znużyła wszystkich. Bał się, że zdrajcy wykorzystają sytuację, ujawnią się i zabiją wszystkich jego żołnierzy.
Dał rozkaz do odwrotu; ich pozycję zajął jakiś inny oddział, kierowany przez Majora Hansa Städke
Poszli poszukać czegokolwiek, czym mogliby się posilić, a potem legli i odpoczywali.
Ale za kilka godzin musieli wracać i bronić szańca, coraz mniej ludzi pozostawało…
Sam wiedział, że musi zacząć szukać komunistów, którzy byli przebrani za Niemców…
Może warto popytać w oddziale? Może trzeba zabijać podejrzanych?
Nie ma innego wyjścia.
Chociaż… był w oddziale taki jeden, który potrafił wykryć, czy dana osoba jest Niemcem, czy Rosjaninem. Na podstawie lekkich różnic w mowie. Ale czy ona jeszcze żyje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Do cholery! Powoli kończy mi się amunicja! - krzyknął Titus leżąc i strzelając do Rosjan.

Nagle przybiegł jakiś młokos i podał 2 magazynki do MP40. Schneiderowi poprawił sie samopoczucie, ale przypływ adrenaliny wzbudził w nim to z czego słynie.

- Cholerne komunistyczne psy! Nie zginę z waszych pieprzonych rąk! Nie dzisiaj! Nein!

Zaczął strzelać dalej. Nagle usłyszał czyjś upadek całkiem blisko niego. Nie przerwał ognia, atakował dalej. Musiał przeładować magazynek i tej chwili zobaczył, że Hauptmann powoli przesuwa się do czyichś zwłok. Nie poznał kto to. Po oddaniu kolejnych serii ze swojej broni przypatrzył się. Zobaczył zmasakrowaną twarz De Hajta. Zamarł. W głowie chodziły mu różne myśli.

To na pewno nie mógł zrobić ktoś z tamtych śmieci po drugiej stronie. To musiał być ktoś z naszych! Cholerni szpiedzy radzieccy zabili świetnego żołnierza.

Po powrocie do bezpiecznej strefy, patrzył na twarze swoich kompanów.

- Ten dzień jest smutnym dniem. Zginął kolejny z naszych ludzi. Nie zginął na pewno z rąk tych pijaków, bo byliśmy świetnie osłonięci. Był to któryś z nas... Ten kto to zrobił będzie się smażyć w tym życiu jak i w piekle!

Kilka łez spadło na zniszczoną ziemię Stalingradu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Zaczęło się..." - pomyślał Michael - "i to wygląda na to, że De Hajt''a zabił zdrajca."
Michael był bardzo zmęczony, mimo dwóch godzin snu. Walka była cięższa niż się spodziewał, ruscy mieli ogromną przewagę liczebną, mieli także więcej amunicji. "Zginiemy tu, tak czy inaczej" - pomyślał i korzystając z chwili spokoju na froncie zapadł w sen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Pierwszy! - wykrzyczał Reno - O, jest drugi - euforia w głosie Farrisa była aż nadto wyczuwalna
-Piąty!
-Trzeci! Chybiłeś! Cholera, było niebezpiecznie - głos Reno ochłodził się
-Jest szósty, spokojnie Żabojadku
-Zamknij się, mam piątego! - ucieszył się Reno - Ten jest Twój, Hajt! Hajt?! Jezu Chryste...

Hajt leżał na ziemi cały we krwi. Nie dawał znaku życia, przed śmiercią wymamrotał coś, jednak w ferworze walki uszło to uwadze Farrisa. Reno odwrócił kompana na brzuch, nie chcąc patrzeć na zmasakrowaną głowę denata.

-Strzał w plecy - zdiagnozował któryś z żołnierzy. Zanim Ruscy trafili Hajta w czerep ktoś ranił go w plecy.
-Zdrajca - powiedział chłodno dowódca
-No to jesteśmy w dupie.

***
Farris nie pałał miłością do zmarłego towarzysza, jednak zawsze lubił przekomarzać się z Hajtem, rywalizować z nim licząc zabitych Rosjan. Jednak walka przypominała raczej strzelanie do kaczek - Komuniści nie mieli amunicji, ruszali do walki na bagnety. Żołnierze VI Armii nie pozwalali im na to - masakrowali każdego, kto zbliżył się do ich siedziby. Niemniej co dzień ubywał kolejny żołnierz. Tym razem nie było inaczej - zagadką pozostawała za to zdrada kogoś z kompanii...
***
Siedząc przy ognisku Farris doznał nagle olśnienia:
-To Ty! Titus Schneider, tak? A może Tytus Sznajderowycz? Ja znam was, wy sztirlice jeb***! To Ty, kmiocie, zabiłeś Hajta! Giń!
***
LINCZ -> Earthshaker

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.03.2008 o 19:06, Invin napisał:

> Srerter, nie dezerter. Walczę od 1940 roku. Więc jeśli nie wiesz o czym mówisz,
lepiej
> się nie odzywaj.

- Wiem, o czym mówię. Można zapytać, co robiłeś w Anglii?

-Eeee? Pewnie mieszkałem, co nie? Jakbyś nie zauważył, jestem Anglikiem, nie Niemcem. Wiem że to dziwne, ale przyjechałem z Anglii zaciągnąć się do niemieckiej armii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie padł rozkaz. Franz zajął swoją pozycję i niczym automat zaczął celować do atakujących Rosjan. Spokojnie, z odpowiednią koncentracją, bez większych emocji oraz pośpiechu. Robił to prawie bezbłędnie i niemal każdy nabój docierał do celu powodując straty w szeregach nieprzyjaciela. Trzeba jednak przyznać, że zmęczenie dawało mu się coraz bardziej we znaki z każdą godziną. Powieki oraz broń robiły się coraz cięższe, zaś obraz powoli zaczynał mu się zamazywać. Mimo to nie narzekał i w milczeniu wykonywał swoje zadanie. Na szczęście w pewnym momencie Hauptmann wydał rozkaz odwrotu.
Kilka minut później wyczerpany Tor siedział na ziemi i zagryzał jakiś prowiant. Nawet zupełnie zobojętniały na wszystko dookoła człowiek potrzebuje pożywienia, chociaż to wyraźnie odróżnia go od zautomatyzowanego robota. Gdy powoli odzyskiwał siły usłyszał, jak niektórzy żołnierze debatują nad śmiercią De Hajta. Franz przypomniał sobie, iż rzeczywiście w pewnym momencie ów snajper przestał aktywnie uczestniczyć w akcji i zastygł w bezruchu. Tor nie przejął się wówczas tym za bardzo, wszak cały czas byli pod ostrzałem Rosjan, zresztą na wojnie takie rzeczy są na porządku dziennym. Inna sprawa, iż został prawdopodobnie zabity przez kogoś z ich oddziału. Hauptmann mówił o postrzale w tył głowy, chociaż niektórzy żołnierze rozprzestrzeniali informację, jakoby najpierw otrzymał cios w plecy. Jakkolwiek by nie było najistotniejszą rzeczą był fakt, że wśród nich rzeczywiście znajdują się zdrajcy. Tor rozejrzał się smętnie dookoła.
- Rosjanie tam, Rosjanie tu... - wymamrotał cicho pod nosem. - Widać jest gorzej, niż mogło się wcześniej wydawać.
Do Franza powoli docierało, że z powodu zaistniałych okoliczności szanse na to, iż jego żywot skończy się tu, pod Staliningradem, wyraźnie wzrosły. Mimo to nadal nie popadał z tego powodu w jakąś histerię i pozostał identycznie zobojętniały jak dotychczas. Nie chciał jednak zginął od strzału w tył głowy, tak jak De Hajt. Jeśli już ma umierać, to raczej w bezpośredniej walce na linii frontu. Dlatego też postanowił nieco baczniej przyglądać się wszystkim dookoła. Wówczas jego wzrok na chwilę zatrzymał się na Piotrbovie...

*************************

Lincz ==> Piotrbov

Na dobrą sprawę strzał. Niektórzy wcielili się w dosyć oryginalne postacie, inni zaś wdali się w fabularną wymianę zdań, dlatego też wybrałem kogoś z grupy osób mniej aktywnych.
Oddaję głos już teraz, gdyż później zamelduję się na forum dopiero około 20-tej, a ponieważ nie ma dzisiaj jakichś poważnych dowodów na kogokolwiek, toteż nie ma powodu, abym zwlekał z linczem ;] .

*************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Avalon zdjął właśnie czwartego Ruska, gdy usłyszał krzyk Farrisa
-... Jezu Chryste...

Avalon odwrócił się w tym kierunku i zobaczył martwego Hajta, wyrok ktory padł z ust jakiegoś żołnierza był straszny, wśród nas są zdrajcy, Farris rzucił się na Schneidera przy ognisku, o co mu chodzi? Może coś w zachowaniu Titusa było nienaturalne, niech no ja sobie przypomnę co on tam bredził...

***

Hmmm, Demrenfaris rzuca się na Schneidera i posądza go o zdradę, już coś takiego widziałem, w tym momencie ten pierwszy jest raczej niewinny... Deih napisał tylko jednego posta, to go z nikim nie wiąże, mafia gra ostrożnie, nie zabija nikogo z czwórki o ktorej mowie później, czemu??? Ogólnie zrodził się w tym wszystkim jeden najważniejszy wątek, kontynuowany przez Alexeia, roba006 i Invina, ale zaczął to Scorp. Możliwe, że jednym z nich jest zdrajca. Rob stworzył postać psychopatycznego fanatyka, Alexei rosjanina na usługach Niemców, a Invin czepiał się Madoca, który zrobił z siebie Angola, a Reno Francuza. Trzech fabularnie niepewnych ludzi, których narazie bym wykluczył. Interesuje mnie Scorp, który pobudził Roba i jego fanatyczną postać, dziwne by było gdyby nie kontynuował tej drogi. Scorp wtrącił się raz i rzucał się na Roba. Niby nic takiego, ale...

Fiarot nie pisze dużo postów, ale jak już pisze to dużo, nie wadzi nikomu, nie wtrąca się do kłótni, gra spokojnie... Wg mnie większość ludzi tutaj wie jak niebezpieczny dla mafii potrafi być Fiarot jako mieszkaniec, a ukatrupianie lepszych graczy na początku często (przynajmniej ja widziałem jak grałem) po takim zachowaniu mafii stwierdza, że są w niej gracze niedoświadczeni... Oddaje wczesnie strzał, może boi się, że nie zdąży zagłosować później. Niby nic takkiego, ale może się bać, że nie zagłosuje później tak bardzo, że nie chce dopuścić myśli o takiej banalnej śmierci grając mafią???

I jeszcze Demrenfaris, nagle zaczyna się jakoś zaznajamiać z Hajt jak ten już nie żyje. I to tak pozytywnie, choć stara się to ukryć...

P.S. Pogrubione postacie to te, które jakoś bardziej mnie zaciekawiły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dobra, parę osób głosuje wczesniej, jeśli chodzi o Fiarota to jakoś go odrzucam narazie, nic nie wskazuje, że jest podejrzany, to w jego typie?!

Waham się między Scorpem, a Demrenfarisem, zagłosuje na tego pierwszego. Co prawda do wieczora może się dużo zmienić, ale nie podoba mi się jak to wszystko zaczął, mam na myśli kłótnie, która zajmowała wczoraj najwiecej miejsca, Scorp zaczął ją tym postem http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=41686, niby nic takiego, ale może to być próba pobudzenia innych (która sie udała) do zajęcia pierwszoplanowych miejsc dnia fabularnego...

Drugim podejrzanym jest Dem, który jakby zaprzyjaźnia się z trupem, zobaczę jak się rozwinie sytuacja, poki co...

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@

Lincz ---> Scorp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tash, przygotowywał się do opatrzenia pi rannych po strzelaninie, gdy nagle usłyszał krzyki. Podbiegł do miejsca i zobaczył ciało De Hajta, podbiegł, do niego, lecz nie mógł nic już zrobić. Już nie żył.

- Kurczę, to już się zaczyna. A ja nic nie mogłem zrobić.

Jakoś się tą śmiercią nie przejmował, wiele już widział ginących przyjaciół z armii podczas walk.

Podczas powrotu do obozu. Piotrbov von Tash, zaczął snuć pewne wnioski na temat swoich kompanów co się ostatnio wydarzyło. Demrenfaris zaczyna w swojej rozmowie bronić komuchów, którzy są całym złem i wrogami Führera ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=41679). Avalon, natomiast nie jest za nazizmem, lecz za Niemcami - za Hitlera nie popiera, lecz jakoś mu jeszcze to daruje. Modoc w ogóle nie rzuca się w oczy. Rob, wierny III Rzeszy Niemieckiej, wierzę mu całkowicie.

************
Uważam, że osoba, która nie staje po stronie faszyzmu, nie jest godna zaufania i na niego pada mój głos. Zobaczymy, jak się dalej sprawa potoczy.

Lincz ----> Demrenfaris

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Trzeba zacząć szukać tych ruskich."
Niemiec spojrzał na stojącego samotnie Titusa Schneidera. Oprócz tego Rosjanina, Alexeia, tylko o wydawał się podejrzany. Był najbliżej De Hajta, kiedy ten ginął (ot: chodzi o napisanie pierwszego posta po mordzie), poza tym, uwagę Michaela zwróciły słowa "Ciekawe kto jest zdrajcą naszej ojczyzny, z przyjemnością pierwszy go zabiję". Ciężko mi to wytłumaczyć, ale uważam, że raczej mafiozi tak piszą, a nie mieszkańcy.

-----
Lincz ---> Earthshaker
-----

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

@@Avalon
Hmmm, Demrenfaris rzuca się na Schneidera i posądza go o zdradę, już coś takiego widziałem, w tym momencie ten pierwszy jest raczej niewinny...
Jak wynika z dalszej części analizy demrenfaris jest podejrzany - tu mamy stanowcze zaprzeczenie :) Zdecyduj się wreszcie - chyba, że piszesz aby pisać (co często charakteryzuje postawę mafii, nawiasem pisząc)...

I jeszcze Demrenfaris, nagle zaczyna się jakoś zaznajamiać z Hajt jak ten już nie żyje. I to tak pozytywnie, choć stara się to ukryć...

Zaprzyjaźnia się pozytywnie ;>

Jak już piszesz analizę w Offtopie to zrób coś porządnego, a nie czepiasz się postaci fabularnych ;) Na tą chwilę nie ma potrzeby robienia tego typu podsumowań, więc wstrzymaj się i nie udawaj, że jesteś aktywny - swoją przydatność pokażesz w dalszej części rozgrywki ^^

@@Earth
Rozumiem, że "lincz z zemsty" brzmi dużo gorzej, ale mógłbyś nie owijać w bawełnę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.03.2008 o 18:09, demrenfaris napisał:

@@Avalon
Hmmm, Demrenfaris rzuca się na Schneidera i posądza go o zdradę, już coś takiego widziałem,
w tym momencie ten pierwszy jest raczej niewinny...


Słówko "raczej" znasz? Druga rzecz, napisałem, że osoby z nickiem pogrubionym mnie zaciekawiły, co nie musi znaczyć, że są podejrzane! A to drugie, z Deihem osłabia twoją niewinną pozycję, ty też się zdecyduj, plączesz się troszkę... Z mojej strony mamy dwa argumenty, jeden za (niewinnością) przytoczyłeś, o drugim też sam mówisz. Deih nie był z nikim powiązany, napisał raptem jednego posta, a ty się do niego "przypinasz" już po fakcie, po jego śmierci, więc masz jeden za, jeden przeciw. Jak wiadomo to niektóre argumenty są silniejsze od innych.

Ale jak już widać to bardziej intryguje mnie Scorp, który robi coś niby z przypadku, niby bez zamierzeń. Ale pod tym może się kryć ostrożny mafiozo, mord na Deihu był posunięciem ostrożnym, gdyż ten z nikim się nie zaznajamiał. Te dwa fakty mogą się ze sobą kojarzyć, no nie?

Jeszcze jedno do Dema, jak sam widzisz to większość albo strzela, albo wyciąga wnioski z fabuły, więc nie jestem przypadkiem odosobnionym, zresztą Piotrbov ogranicza się tylko do poglądów fabularnych, ja zaś do kontaktów między postaciami. Ty niepotrzebnie się "zaznajomiłeś z trupem", po co pytam, po co? Pewnie poprostu nie przemyślałeś posta (zdarza się). Dlatego zwracam uwagę na Scorpa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

Słówko "raczej" znasz?

Tak.

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

Druga rzecz, napisałem, że osoby z nickiem pogrubionym mnie zaciekawiły,
co nie musi znaczyć, że są podejrzane! A to drugie, z Deihem osłabia twoją niewinną pozycję,

:) Podejrzana jest moja fabularna gra i łączenie się z denatem :>

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

/ciach/

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

Ale jak już widać to bardziej intryguje mnie Scorp, który robi coś niby z przypadku,
niby bez zamierzeń. Ale pod tym może się kryć ostrożny mafiozo, mord na Deihu
był posunięciem ostrożnym, gdyż ten z nikim się nie zaznajamiał. Te dwa fakty mogą się
ze sobą kojarzyć, no nie?

:D Mnie atakujesz za to, że się kontaktowałem z trupem (kontrowersja), a scorpa za brak owej kontrowersji i spokojną grę. Ciekawe.

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

Jeszcze jedno do Dema, jak sam widzisz to większość albo strzela, albo wyciąga wnioski
z fabuły, więc nie jestem przypadkiem odosobnionym,

No i?

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

zresztą Piotrbov ogranicza się tylko do poglądów fabularnych, ja zaś do kontaktów między postaciami.

Przynajmniej nie owija w bawełnę i linczuje klarownie - fabularnie. Ty zaś próbujesz się misternie wytłumaczyć, choć fabuła zwykle nic nie wnosi do szukania zdrajców. Zwykle.

Dnia 07.03.2008 o 18:25, Avalon67 napisał:

Ty niepotrzebnie się "zaznajomiłeś z trupem", po co pytam, po co?

Ażeby było ciekawiej? Fabularnie pisze się żeby zaciekawić czytelnika, a nie po to żeby ktoś miał wyciągać wnioski z twojego postępowania. Chyba, że Ty zwracasz uwagę na każdy szczegół swego posta... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Robert walczył dzielnie, posyłając kolejnych Rusków do piachu. Zgodnie z rozkazem oszczędzał amunicję strzelając tylko gdy był niemal pewny trafienia. Nie był to jego ulubiony styl walki, lubił strzelać długimi seriami powalając dziesiątki komunistów jedną serią, ale rozkaz to rozkaz - nie podlegał dyskusji. Mimo oszczędności, amunicja w pewnym momencie się kończyła. Nie był to jednak problem dla dzielnego wojaka, który zaczął... rzucać w Rosjan kamieniami. Na szczęście szybko pojawił się ktoś z amunicją, bo skuteczność tej metody była bardzo wątpliwa.
Mimo iż utrzymywali pozycje, jego oddział dostał rozkaz wycofania się. Rozkaz nie podobał się Robertowi - wolał walczyć, ale niesubordynacja nie wchodziła w rachubę. Jak się okazało, powodem była śmierć jednego z żołnierzy, ale nie byle jaka śmierć. De Hajt zginał od kuli kogoś z oddziału, a to dawało pewność, że wśród nich jest zdrajca. Zdrajca, który gra bardzo zachowawczo, bo ofiarę trudno z kimkolwiek powiązać. Poza Farrisem, który nagle okazał się dobrym znajomym De Hajta. Trochę dziwne, choć nie można tego wykluczyć. Mimo wszystko ta śmierć miała też jeden plus...
-HA, a nie mówiłem?!! Zwycięstwo jest blisko, skoro parszywe czerwone świnie nie widząc szans na zwycięstwo posyłają szpiegów i chcą nas zaatakować od środka!!! Wystarczy ukatrupić zdrajców i Rosjanie rozbiją się o nas, jak fala o kamienną ścianę! Rzesza zwycięży!!!
Po tej jakże genialnej w jego mniemaniu mowie, Robert zajął się tym, co wydawało mu się w tej chwili wytchnienia najważniejsze, czyli wyszukiwaniu potencjalnych zdrajców. Sprawa nie była jednak prosta, mord dawał niewiele i trudno było wyciągnąć z niego jakieś przydatne wnioski. Robert postanowił więc skupić się na tym, co mówią członkowie oddziału i ich reakcjach na śmierć de Hajta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się