Zaloguj się, aby obserwować  
Gracz1234

Arathum - gra forumowa

396 postów w tym temacie

Lillriana spała dość twardo, skulona pod drzewem, okryta "kołderką", którą dostała od Elendara.. Wyraz jej twarzy wskazywał na to, że śni o czymś...

***Sen Lillriany***
Znajdowała się w wielkim zamku, korytarz po którym szła oświetlały lampiony. Usłyszała diabelski wręcz śmiech. Przerażona zaczęła biec przed siebie. Z jej szyi zerwał się naszyjnik, który był dla niej bardzo cenny. To jedyna rzecz, która świadczyła o jej przeszłości- bliżej nie znanej. Postanowiła wrócić się po niego. Obróciła się... korytarz był pusty, przez wielkie okna wlatywał wiatr, który szarpał długie, białe zasłony. Czuła jak przechodzą ją dreszcze z zimna i strachu. Dwa kroki przed nią leżał naszyjnik, niepewnym krokiem zbliżyła się ku niemu. Obejrzała się dookoła zanim schyliła się by go podnieść. Wtem poczuła jak jakaś nieznana jej energia odrzuca ją na kilka metrów od naszyjnika. Otworzyła oczy, ale jego już nie było. Zaczęła cofać się do tyłu od tego miejsca, gdy próbowała wstać ktoś chwycił ją za ramię. Uścisk był bardzo mocny, chciała krzyknąć, ale strach nie pozwolił jej wydać żadnego dźwięku... Jej oczom ukazała się postać wysokiego mężczyzny w srebrnej masce. Chwycił ją za gardło i ponurym głosem powiedział:
-To był błąd... Twój ostatni błąd młody magu...

W tym momencie Lillriana obudziła się z krzykiem, był środek nocy, księżyc nieśmiało zaglądał przez korony drzew. Zaczęła coś mamrotać, jednak nie można było jej zrozumieć, bowiem to co powiedziała było bardzo chaotyczne. Chciała chwycić swój naszyjnik, na szczęście był na jej szyi, odczuwała jednak ból ramienia i szyi, tak jakby ją ktoś dusił...
-To był tylko zły sen... Zły sen... –mówiła sama do siebie.

Jej krzyk usłyszała reszta drużyny. Lillriana wstała i zaczęła patrzeć się w księżyc, była niczym posąg, zahipnotyzowana jego srebrzystym blaskiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

***Przed snem Lillrianny***
Większość drużyny spała. Tylko Luk i Vathlos siedzieli przy ognisku na warcie.
-Co myślisz o Lil? -Zapytał zabójca. Lecz Luk milczał, dopiero po chwili przemówił:
-Myślę że coś przed nami ukrywa.
-Też tak myślę. Ale nie o to mi chodziło.
-A o co?
-No czy ty i ona no wiesz? -Luk roześmiał się. po czym odpowiedział:
-Żartujesz prawda?
-Nie pytam poważnie. -powiedział Vathlos drżącym głosem.
-Nie no co ty to członek drużyny i tyle. Ja znajduje się tu po to żeby walczyć a nie romansować. A czemu pytasz? -Odpowiedział Łowca.
-No wiesz myślałem że... a zresztą tak tylko pytałem.
-Jak chcesz to możesz iść spać. Ja będę czuwał i tak nigdy nie mogę zasnąć.
-Dob... -Vhatlos nie dokończył słowa. Przerwał mu okrzyk przerażenia jaki wydała z siebie Lillrianna.
...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

***Po śnie Lilriany***

Słońce zaczęło już wschodzić. Wszyscy już byli opanowani i spokojni. Vathlos podszedł powoli do Luk''a i rzekł ze spuszczoną głową.
- Przepraszam że cie wczoraj tak wypytywałem, ale poprostu chciałem wiedzieć ...
- Nie ma problemu...Lilriana jest ładna i nie dziwie się że ci się podoba- odpowiedział Luk z uśmiechem na twarzy.
Lilriana tego dnia odcięła się trochę od grupy była dziwnie poddenerowowna. Drużyna wyruszył tuż przed południem. Niewiedzieli gdzie idą , szli przed siebie w nieznane.

Luk maszerował razem z Zarimem , Elandar z pozostałymi magami . Vathlos starał się być jak najbliżej Lilriany. Próbował wdać się w rozmowe. Ale to nie był na to odpowiedni dzień. Spchmurniało nagle i zaczął kropić lekki ,ciepły deszcz na kaptury towarzyszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nastał ranek, Lillriana była jakby nieobecna. Podczas gdy reszta drużyny rozmawiała, ona siedziała z boku. Ciągle myślała o tym śnie, który nawiedził ją zeszłej nocy. Najgorsze, ze wydawał się jej tak prawdziwy, tak nienaturalnie prawdziwy... Wyruszyli tuż przed południem. Szła przed siebie ze spuszczoną głową. Tuż za nią podążał Vathlos, chciał się do niej odezwać, ale brakowało mu odwagi, by wykonać ten krok, szczególnie dziś, bowiem Lillriana nie wyglądała na chętną do rozmowy. Padał deszcz, ciepły i drobny. Jego małe krople spływały po jej delikatnej, smutnej twarzy. Miała już mokre włosy, bowiem jako jedyna nie nakryła głowy kapturem, była za bardzo zamyślona. Drużyna stanęła. Lillriana podniosła wzrok, by zobaczyć, co się stało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lilriana rozejrzała się by zobaczyć przyczynę tego nagłego zatrzymania się drużyny. Wszyscy obracali się niespokojnie dookoła, jednak wśród nich nie było Luka.
-Co się stało?- zapytała.
-Luk coś wywęszył i poszedł to sprawdzić.- odpowiedział Golum.
-Kazał nam się tu zatrzymać.- dodał Elendar.
-Pójdę sprawdzić co z nim.- powiedziała Lillriana po czym podbiegła kawałek na przód.
-Zaczekaj!- krzyknął za nią Zarim lecz nie posłuchała i poszła.
Las był tutaj dosyć gęsty. Lillriana usiadła po między drzewami i zaczęła myśleć. Luk tymczasem przedzierał się w stronę zapachu, który dobiegał z puszczy. Zapach był coraz bardziej intensywny, aż w końcu łowca dostrzegł skąd dobiegał. Jego oczom ukazał się duży, czarny niedźwiedź, który atakował jakiegoś człowieka.
-Hej!- wrzasnął Luk do zwierzęcia, które obróciło łeb i spojrzało na łowcę.
-W nogi!- pomyślał Luk i pobiegł przed siebie.
Biegł najszybciej jak potrafił aż zdał sobie sprawę że biegnie w stronę jego drużyny. Próbował zmylić niedźwiedzia lecz ten nie dawał za wygraną. W końcu, wyczerpany krzyknął do grupy:
-Niedźwiedź! Biegnie tu!
-Co?- zapytał Zarim lecz natychmiast odpowiedział sobie na to pytanie.
Wielki stwór szedł już w stronę grupy, która szybko chwyciła za broń. Pierwsi uderzyli Golum z Zarimem i na chwilę zatrzymali niedźwiedzia, który musiał osłaniać się łapą. Luk rzucił się na ratunek Golumowi i pomógł mu uniknąć pazurów potwora. Kruk Niljako dziobał niedźwiedzia po głowie. Zarim postanowił to wykorzystać i zaatakował. Vathlos obronił się przed atakiem i razem z Golumem i Lukiem, zadali śmiertelny cios.
-Gdzie jest Lillriana?- zapytał Luk chowając strzałę z powrotem do kołczanu.
-Poszła cię szukać.- odpowiedział Alzarath.
-Co?
Vathlos rzucił się w drzewa i krzyknął do reszty:
-Idę jej szukać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Uuuu niezle zaczeliśmy ]
[W sprawie ewkipunku to musiecie sobie poradzic sami . typu zabiliście bandyte i macie kolczuge ,którą miał na sobie itp.- ale żadnych postów że dostaliście najlepszą ,najrzadszą lub najlżejszą broń lub pancerz]

Pamiętaj kiedy walczysz zawsze patrz przeciwnikowi w oczy nie patrz na kilnge miecza czy ostrze topora , patrz w oczy jeśli opanujesz swoje emocje i nie popełnisz żadnego błedu to wygrasz z każdym przeciwnikem .
-Ale mistrzu to skąd będe wiedział gdzie będzie następny cios
Erdales odwrócił się tylko i poszedł w przeciwną strone krencąc głową .
10 marca roku 2110 - arena treningowa .

-A po co kurwa skoro sama polazła to się sama odnajdzie i wróci - zatrzymałem Valthosa
-Puść mnie - warknął zabójca
Zabrałem ręke z jego raminia , zaraz po chwili nie było ani śladu po nim zniknął w lesie
-Po cholere my się nią przejmujemy co ? bo jest kobietą mnie to gówno obchodzi jest magiem i ma na tyle rozumu żeby o siebie do cholery zadbać - powiedziałem z ironią , ponieważ wszyscy zaczeli szukać sobie miejsca do odpoczynku i zaczekania na nich .
-To idz ruszaj z taką postawanie zajdziesz daleko -odrzekł Golum
-Racja lepij się do tego przyzwyczajić -zasępił sie Luk
Byłem zły , nie zamierzałem się przejmować kobietą wszyscy nad nią skakali i próbowali dla niej pomóc jeśłi tak miało dalej być to trzeba będzie poważnie pogadać z tą magiczką o tym jej wychodzeniu .
Ciłem mieczem niewinny krzak który stawał sie coraz mniejszy za każdym uderzeniem .


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lillriana odłączyła się od grupy, potrzebowała spokoju, chciała poukładać w głowie serię wydarzeń, których do końca nie mogła pojąć. Liczyła na to, że wróci wcześniej przed Lukiem. Nagle usłyszała jego krzyk:
-Niedźwiedź! Biegnie tu!
Wstała, wyjęła strzałę i wolnym krokiem skierowała się w głąb lasu. Pośród drzew wypatrzyła ludzką sylwetkę. Był to człowiek, którego Luk uratował przed niedźwiedziem. Lillriana schowała broń, gdyż ów mężczyzna, nie wydawał się jej być groźnym Podeszła więc doń i spytała:
-Czy wszystko w porządku?

Był to już starszy mężczyzna, około lat 70- ciu, miał siwą brodę i długą czarną szatę, która ciągnęła się za nim po ziemi. Starzec spojrzał na wojowniczkę i drżącym głosem odpowiedział:

-Tak moje dziecko, nic mi się nie stało. Na szczęście uratował mnie jakiś dzielny wojownik.
-To dobrze. Jestem Lillriana, wędrujemy po tym lesie z naszą drużyną. Wojownik, który pana uratował, jest jednym z moich towarzyszy. Dziwi mnie co robi pan w tym lesie, jest tu bardzo niebezpiecznie...

Lillriana patrzyła na niego z wyraźnym zaciekawieniem, słońce wyszło zza chmur oświetlając jej bladą twarz. Jej złote włosy mieniły się w słońcu, podobnie jak naszyjnik, który miała na szyi. Starzec po chwili namysłu odpowiedział:

-Ja tu mieszkam moje dziecko... Znam ten las na pamięć, choć nie jest to już to samo miejsce co kiedyś...
Spoglądał na naszyjnik Lillriany, co przykuło uwagę wojowniczki.
-Dlaczego pan patrzy na ten naszyjnik?- spytała.
-Znam ten kamień.... Ale to niemożliwe...

Ich rozmowę przerwał hałas z pobliskich zarośli, ktoś się zbliżał, Lillriana wyciągnąwszy strzałę, przyszykowała się do ataku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

***Wysłanie Vathlosa na poszukiwanie Lilriany***

- Dobrze poszukam jej , nie będe was szukał dopóki nie znajdę Lilriany - powiedział
Poprawił sztylet i ruszył w głąb lasu. Drzewa szumiły głośno. Nie mogła odejść zbyt daleko...nie zdążyłaby ,pomyślał Vathlos i ruszył dalej na północy- zachód w poszukiwaniu młodej czarodziejki.

***
Szedł dosyć długo , to już czwara godzina drogi a jeszcze żadnych reultatów pomyślał Vathlos i szedł dalej omijając gube dęby i iglaste sosny. Tymczasem drużyna nie wiedziała co począć ,rozmawiali ze sobą o Lilrianie i o tej całej wyprawie. Nagle spochmurniało i znowu runął deszcz ,tym razem była to burza.
- Zaklęty świat- szepnął do siebie Vathlos teraz biegł szybko,szybciej.
Deszcz skończył padać , Vathlos natknął się na uroczą , drewnianą chatke ,zapukał do jej dzrwi i zdjął kaptur. Otworzył mu siwy dziadek. Najwyraźniej leśniczy.
- Witaj leśniku - pozdrowił Vathlos - czy widziałeś gdzieś w pobliżu wysoką czarodziejke? Odziana była w ciemną szate..miała piękne złote wło...
Leśniczy zamknał drzwi od chatki. Vathlos przeklnął w myślach i poczekał chwile a potem szedł dalej na północ.

***
-Myślisz że wróci - zapytał Elandar Zarima .
- Mam takie przeczucie że zjedzą go w całości czarne pantery , Tu''hasy - uśmiechnął się Zarim
- Przestań to nie czas na żarty - odrzekł Elandar - hej , Niljako , mógłbyś wysłać swoją wronę...a nie ,kruka po Vathlosa? - zapytał Elandar
- Raczej nie ...bo i kruk się zgubi.
- Cholera - powiedział Elandar - chyba mamy jeszcze jednego mniej.
Przez chwile drużyna rozmawiała o Lilrianie. Szkoda im było że się zgubiła . Miejmy nadzieje że Vathlos przyjdzie z nią cały i zdrowy - zamruczał Golum i położył się do drzemki.
***
Lil - wrzasnął na cały głos Vathlos - Liiiiiiil , dzie jesteś ?
Nie usłyszał odpowiedzi ale usłyszał cichy pisk jaskółki. Vathlos zaciągnął kaptur , zaklnął i dalej szukał czardzodziejki Lilriany .
Vathlosowi było zimno...bardzo ziomno...
Powietrze było rześkie . W powietrzu unosił się zapach rosy, ale to nie poprawiały zabójcy nastroju. Nadal szukał czardziejki i tym bardzej szukał tym bardziej czarodziejki nie było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Alzarath rozmyślał nad tą całą sytuacją. Podążali do jakiegoś celu, tylko nikt nie wiedział właściwie jakiego, bo misja ściśle dotyczyła "zabicia jak najwięcej potworów i agresywnych, złych ludzi". Przynajmniej tak się zdawało Alzarathowi, który raczej wolał stać na uboczu i stawać do walki tylko wtedy, gdy to nie jest konieczne. Niestety, takie "konieczności" w tej drużynie od chwili wstąpienia do lasu zdarzają się nader często, co trochę irytowało maga.
No i jeszcze Lillriana. To, że miała złe dzieciństwo, wspomnienia, że chce pobyć trochę sama i inne tego typu rzeczy Alzarath mógł jeszcze zrozumieć, ale oddalenie się bez słowa od grupy na dłuższy czas? Nikt z tej grupy nie miał zapewne wesołych wspomnień i dzieciństwa, tylko niektórzy to lepiej maskują, a z niektóry to się wylewa na wszystkich pełnym ciurkiem. Mag miał szczerze dosyć ciągłych tych opóźnień - szczególnie, że las to jeden z najniebezpieczniejszych wrogów ludzkich, tylko niektórzy mogą się czuć tu bezpiecznie, ale to i tak czasem zawodzi. Zwykły niedźwiedź powinien rozszarpać wszystkich na drobne kawałeczki, a potem zjeść i Alzarath nie mógł uwierzyć w wielkość tego cudu, że nikomu nic się nie stało. "Mieliśmy szczęście..." wmawiał sobie co chwilę. Lecz i to nie skutkowało. Zwykli śmiertelnicy giną od niedźwiedzia po kilku ciosach, a szansa na sparowanie ataku niedźwiedzia jest bliska zeru, więc o co chodzi? Ktoś im pomagał - ta wersja była całkiem prawdopodobna. Inaczej się tego nie da wytłumaczyć...
Po głębszych rozmyślaniach Alzarath podszedł do Goluma i zagadał:
-I jak tam, goi się rana?
-Jaka rana?- zapytał, niedowierzając.
-Tamta, którą "zdobyłeś" przy obozie bandytów, nie pamiętasz?!
-Ja nie mam żadnej rany...- mruknął podniesionym głosem wojownik.
-Hmm... Powiedz mi, jak Ty tak szybko się regenerujesz? To u Ciebie normalne?- zapytał zdziwiony mag.
-Zazwyczaj tak... Ale to zależy od typu rany. Niektóre się nigdy nie goją, ale to są skrajne przypadki. Widziałem kiedyś taką i wyglądała ohydnie, jak stado smoków, które zginęły w wyniku implozji.
-Dobra, może zmieńmy temat, bo to już się zaczyna robić obrzydliwe...- rzekł pół-szeptem mag, spoglądając na niezbyt przyjazne niebo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W tym czasie reszta drużyny dyskutowała o tym co teraz mają zrobić. Luk spojrzał w drogę, którą poszedł Vathlos. Odwrócił się i podszedł do reszty drużyny.
-Którędy poszła Lillriana?- zapytał.
Zarim wskazał mu ścieżkę, którą podążyła jego towarzyszka, a Luk zauważył że to ta sama jaką wybrał Vathlos.
-Jeśli pójdziemy tą drogą na pewno trafimy albo na Vathlosa, albo na Lillrianę. Chodźcie!- mruknął łowca do drużyny i zagłębił się w las. Reszta stała w osłupieniu.
-Kolejna ofiara losu, która się zgubi.- powiedział Zarim.
-Powinniśmy trzymać się razem, ja idę za nim.- powiedział Alzarath i odszedł od innych.
-Ja też pójdę.- rzekł Niljako i ruszył za łowcą.
Po chwili inni członkowie drużyny szli już w grupie doganiając Alzaratha. Luk szedł na przodzie wypatrując towarzyszy. Szli po lesie starając się ich wytropić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lillriana stała nieruchomo, gotowa do oddania strzału. Zarośla poruszyły się, myślała że to kolejny wojownik, bądź któryś z jej towarzyszy. Niestety pomyliła się, zza zarośli wyłonił się wielki wilk. Rozwścieczony, szczerzył ogromne kły w kierunku Lillriany i starca. Kroczył do nich powolnym krokiem, pewny zdobycia upragnionego łupu. Wojowniczka wycelowała i wystrzeliła pierwszą strzałę, która ugodziła wilka w łapę.

-Niech pan ucieka, ja się nim zajmę! –krzyknęła do starca.

Starzec jednak nie ruszył się z miejsca, wyjął z kieszeni mały woreczek, w którym trzymał kolorowe kamyki. Rzucił trzy z nich w kierunku bestii. Kamyki wybuchły, pozostawiając po sobie kłęby czerwonego dymu. Wilk uciekł w las, nie przeszkodziła mu w tym nawet strzała wbita w przednią łapę.

-Jak pan to zrobił? –Lillriana spojrzała w kierunku starca badawczym wzrokiem.
-Chodź ze mną moje dziecko, wszystko ci wyjaśnię...

Lillriana schowała swój łuk, jej długie włosy opadły lekko na ramiona. Szła razem ze starcem, który póki co milczał. Ona nie zadawała pytań, wszystko w swoim czasie. Zapomniała całkiem o tym, że jej drużyna może ją szukać. Nieśmiałym krokiem szła w dalszą, ciemniejszą część lasu, mijając wielkie, majestatyczne konary drzew...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kompania szła na "wycieczkę" za tropem Valthosa, który starał się odnaleźć Lillrianę. Luk wyraźnie wyprzedzał grupę - zapewne chciał ujrzeć ich jako pierwszy. Większość rozmów opierały się na rozmyśleniach i dumaniach, dlaczego to Lillriana uciekła, czemu w ogóle idziemy za nią i po co pobiegł za Jej tropem Valthos (co akurat już w sumie wszyscy wiedzieli) i inne rozmaite zdarzenia, które budziły obawy u członków grupy. Alzarath szedł dość szybkim krokiem, mając nadzieję, że po chwili odnajdą Valthosa i "zgubę" - Lillrianę, których bądź co bądź nie było wśród nich od dłuższego czasu. To były jednak złudne marzenia, gdyż Valthos był dużo dalej, niż magowi się wydawało. Chłodna-
wy wicher dmuchał w twarze osób, które były na "czołówce". Niebo wyglądało smętnie, a wiatr dął coraz mocniej, choć i tak znacząco tego nie odczuwali. Te dwa czynniki odbierały im wszelkie chęci na dalszą drogę, ale utrata dwojga cennych towarzyszy broni bardzo uszczupliło by i tak ciągle rozpadającą się grupę i wtedy ich misja okazałaby się kompletną klęską. Grupa po kilku kilometrach była już trochę zmęczona, ale na odpoczynek nie był jeszcze czas. Luk ciągle maszerował kilkanaście metrów przed resztą, co pozwalało wychwycić większość niebezpieczeństw. Większość, ale nie wszystkie. Marsz skutecznie spowalniały korzenie i inne "przeszkadzajki" w postaci głazów, dołków. Luk coś poczuł. Rozejrzał się. Nic nie zauważył. Drużyna stanęła, zaniepokojona. Luk powiedział:
-Bądźcie ostrożni, czuję jakieś niebezpieczeństwo... Mam nadzieję, że to fałszywy alarm, ale miejcie się na baczności.
Drużyna powoli ruszyła, rozglądając się co rusz na lewo i na prawo, a także z tyłu czy nie czyha na nich jakaś groźna bestia. Po kilkudziesięciu sekundach obawy Luka spełniły się. Z krzaków nagle wyskoczyły dwie groźne i jedne z najbardziej nieustępliwych zwierząt - wilki. Towarzysze lekko przestraszeni oddalili się kawałek, lecz bestie warczały i przesuwały się za nimi powolnym krokiem. Wilki przez cały czas szły wpatrując się swoimi ślepiami w zaniepokojonych i wystraszonych kompanów. Luk też powoli przesuwał się w stronę wilków, lecz ten raczej wolał jak najszybciej zabić bestie niż bawić się w tego typu "gierki". Stanął w dogodnej pozycji i czym prędzej wyciągnął strzałę. Napiął ją dość mocno i spojrzał na przemieszczające się stworzenia. Dokładnie wymierzył i wystrzelił pocisk, który trafił w grzbiet jednej z bestii. Ta zaś zaczęła groźnie i głośno warczeć. Kompan wilka nie ociągając się rzucił się na Elendara, próbując rozszarpać go. Drugi poczynił to samo, był zraniony, lecz nie na tyle, aby nie móc rzucić się na swoją ofiarę. Z zabójczym impetem skoczył na ofiarę, przewracając ją (Elendar). Przerażeni towarzysze musieli szybko zareagować, by ich przyjaciel przeżył...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Golum i Luk zareagowali najszybciej.
Luk naprężył łuk i oddał strzał,strzała trafiła w szyję wilka,a Golum go dobił.
Pozostał jeszcze jeden,Niljako wbiłswój sztylet w korpus wilka obo trafionej strzały,drugi wilk zginął.
Towarzysze musieli odpocząc po walce.
Grupa usiadła na ziemi,p[rzez dłuższą chwilęłapali oddech.
Po krótkim odpoczynku ruszyli dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lillriana szła tym czasem dalej obok starca, dręczyły ją pytania, jakie chciałaby mu zadać. Brakował jej jednak odwagi. Im dalej w las szli, tym ciemniej i bardziej ponuro było zewsząd. Starzec zatrzymał się tuż obok największego drzewa, którego gałęzie zdawały się kłaść na ziemię, jakby w pokłonie. Spojrzał na Lillrianę i powiedział:

-Moje dziecko, grozi wam wielkie niebezpieczeństwo. W lesie czeka na was zło w czystej postaci. Musicie na siebie uważać. A ty szczególnie moje dziecko, nosisz ze sobą amulet, o mocy którego nawet pewnie nie masz pojęcia. To potężna ale i niebezpieczna broń, dla tego, kto nie umie się nią posługiwać. Muszę tobie wyjaśnić w czym tkwi jego siła...

Starzec nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż nagle pobliskie zarośla poruszyły się, a z nich wystrzelono celnie strzałę, prosto w jego serce. Padł martwy, Lillriana odskoczyła w bok. Chwyciła łuk, jednak nikogo już nie było.

-Komuś zależało na tym, byś nie zdradzał mi tej tajemnicy starcze...-wyszeptała.

Lillriana zaczęła biec z powrotem w kierunku swoich towarzyszy, była przerażona. Serce biło jak szalone, bała się jak nigdy dotąd. Biegła coraz szybciej i szybciej, ściskając w ręku swój naszyjnik...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Reszta drużyny już odpoczęła. Grupa zaczęła iść dalej z Lukiem na przedzie. Nagle łowca stanął jak wryty.
-Co jest? Znów wilki?- zapytał Golum chwytając za broń.
Luk jednak szedł powoli dalej aż w końcu poznał miejsce, w którym się znajdował. To dokładnie ta sama część lasu, którą odwiedzał szukając pochodzenia ów zapachu niedźwiedzia. I przypomniał sobie o człowieku, którego uratował.
-Psia mać!- wrzasnął nagle.
-Cicho!- powiedział do niego Zarim.- O co znowu chodzi?
-Kompletnie zapomniałem przez to całe zamieszanie.
-No dobrze ale o czym?- wtrącił Alzarath.
-Wcześniej uratowałem w tym miejscu człowieka przed niedźwiedziem.
-I co?- spytał Zarim.
-I go tutaj niema!
Nagle coś przerwało rozmowę. Były to czyjeś mocne kroki jakby ktoś zmierzał w ich kierunku.
-Cicho!- wyszeptał Elendar.- Przygotować się.
Luk napiął cięciwę ze strzałą i wymierzył. To coś zbliżało się coraz bardziej. Łowca już miał wystrzelić gdy nagle opuścił łuk i zobaczył że w ich kierunku biegnie zdyszana Lillriana. Wyglądała jakby gonił ją sam diabeł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Uff, nareszcie odnalazła się zguba...- odetchnął ze spokojem Elendar, który miał już dość tych całych poszukiwań i schodzenia z góry "ustalonego" szlaku podążania do przodu tak, żeby nie zginąć.
-Moment moment, a gdzie Valthos?- zapytał Golum dziwnym wzrokiem patrząc na Lillrianę.
-Jak to... Porwali Go?- zapytała prawie zrozpaczona Lill.
-Nie, poszedł Cię szukać...- mruknął ponuro Luk.
-Cudownie - miód, maliny - widocznie czeka nas dużo dłuższa przeprawa przez ten las niż myślałem.- burknął Zarim, który miał już dosyć lasu.
-Czekajcie - na pewno nie widziałaś Valthosa? Tak się zdaje, że on poszedł dokładnie w tym samym kierunku, w którym Ty. Nic Mu nie jest?- zapytał Elendar.
-A skąd ja mam wiedzieć?- zapytała lekko wyzywająco Lillriana.
-Mimo zniknięcia Valthosa, dobrze, że jesteś Lillriano.- rzekł Golum.
-Dobrze mówisz Golumie... Pozostaje jednak pytanie - co się stało z tym starcem, którego uratowałem spod łapy niedźwiedzia?- zapytał Luk.
Lillriana przez chwilę zlękła się, jakby ujrzała jakąś zjawę.
-Przestańcie Ją atakować pytaniami, musimy odnaleźć Valthosa!- powiedział lekko podniesionym głosem Alzarath.
-On... Jego już nie ma.- mruknęła półszeptem Lillriana.
-Co Mu się stało?- zapytał zaniepokojony Luk.
-Zniknął... Przestańcie już mnie o wszystko wypytywać, proszę...- mruknęła Lill i po chwili ciszy drużyna powróciła do marszu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Czekajcie...pójdę po Vathlosa - powiedział nagle Niljako
-Nie, jak pójdziesz potem on wróci i ty będziesz zagubiony - odpowiedział mu Alzarath
-Wtedy możecie iść dalej ... jeśli do nocy nie wrócę to znaczy,że zostałem zabity przez jakąś bestie, ale postaram się wrócić z Vathlosem
-No cóż ja się zgadzam - powiedział Luk a po nim reszta drużyny także, tylko Elendar miał wątpliwości ,bo nie chciał tracić członka grupy. Za to Lillriana nic nie mówiła tylko stała ponuro z boku drużyny.
-Lillrien - Niljako powiedział jeszcze przed wejściem w gęsty las
-Tak? - odpowiedziała mu
-To powinno ci się przydać - powiedział to i rzucił jej dwa mieszki - czarny jest to proszek, po którym zaśniesz i będziesz spała spokojnym snem a biały po białym nie zaśniesz do bladego świtu a potem nie będziesz czuła zmęczenia. Kiedyś ich używałem do pracy,ale uznałem,że jeśli nie wrócę bardziej przydadzą się tobie.
-D...dziękuje - Lill była prezentem widocznie zaskoczona.
Niljako wszedł w puszczę znikając drużynie z oczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lillriana spochmurniała, podobnie jak niebo nad lasem. Bała powiedzieć się towarzyszom o tym, co ją przed chwilą spotkało. Obawiała się ich reakcji, byli pewnie wściekli za to, że opóźniała marsz. Najbardziej jednak martwiła się o Vathlosa. On jako jeden wyruszył by ją znaleźć. Nie zważając na liczne niebezpieczeństwa, za nic mając ostrzeżenia kompanów.

-Jaki on jest odważny... Oby nic złego mu się nie przytrafiło, nie przeżyłabym tego, to przeze mnie naraził się na niebezpieczeństwo. Co ja najlepszego zrobiłam...

Niljako wyruszył na samotnie na poszukiwania towrzysza. Elendar starał się pocieszyć Lillrianę, bez skutku. Ona nadal pełna była wyrzutów sumienia, żałowała swej decyzji, widocznie zrozumiała, że to właśnie Vathlosowi jej los nie był obojętny. Luk i Zarim rozmawiali zawzięcie o czymś, od czasu do czasu zerkali na Lillrianę, jakby sprawdzali, czy nigdzie znowu nie uciekła.

-Gdzie jesteś Vathlosie...? – szepnęła cicho sama do siebie.

Czekali...Lillriana wypatrywała pośród drzew znajomej sylwetki Vathlosa, nigdzie nie mogła go jednak dostrzec. A najgorsze było chyba to, że zapadał wieczór, a las stawał się coraz to mroczniejszy z każdą minutą. Wiatr się wzmagał, z oddali słychać było wycia wilków, które pewnie tylko czekały na to aż zapadnie zmrok, wtedy wyruszą na żer...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[normalnie jakaś parodia LOSTa :D]
-Zatrzymajmy się tutaj, to chyba dobre miejsce na odpoczynek, Niljako powinien nas zauważyć...O ile w ogóle do nas dotrze. Nie wiem jak Wy - ja nie potrafię widzieć w ciemności...- mruknął ponuro Alz.
-Tak, zdecydowanie popieram.- powiedział Luk, ziewając tak szeroko, jakby miał zaraz połknąć niedźwiedzia.
-Dajmy Mu czas do jutra...- wyszeptała Lill, licząc na cud, że Valthos wróci cały i zdrowy.
-To ja rozpalę ognisko!- mruknął donośnie Golum, idąc po jakieś drewno.
-Taak, zdecydowanie będziemy bardziej widoczni...Dla wszystkich.- rzekł Elendar tak, jakby Mu ten pomysł nie odpowiadał.
-Dobra, ja życzę Wam dobrej nocy, oby "uciekinierzy" wrócili w jednym kawałku.- powiedział Zarim, opierając się o niewielkie drzewo, acz na tyle duże, żeby mogło służyć jako oparcie dla sporej wielkości pleców Zarima.
Reszta także udała się spać, oprócz Lillriany i Goluma. Wojownik przyszedł kilka minut później z drewnem i dwoma sporymi kamieniami. Lillriana zaś okryła swoje drobne ciało "kołderką" z wilczego futra, roboty Elendara, który z resztą także był nią przykryty. Próbowała zasnąć, lecz jej obawy, wspomnienia i wszystko, co w jej życiu nie układało się po jej myśli nie pozwalały Jej na to. Postanowiła zażyć trochę proszku Niljako - czarnego. Wzięła trochę do powąchania, dla sprawdzenia - w tym momencie jej mózg uległ transowi i kilka minut później spała już jak suseł - pierwszy raz od wielu dni, jak nie tygodni. Golum uśmiechnął się na widok Lillriany, która wreszcie mogła odetchnąć od tych wszystkich rzeczy, które za dnia zatruwają Jej głowę. Rozpalił ogień, waląc jeden kamień o drugi - żeby wywołać iskrę. Oczywiście wcześniej zebrał stos wszelkiego rodzaju ściółki leśnej, połamany gałązek i szyszek. Po kilku krótkich chwilach ogień pojawił się na dobre, niosąc za sobą ciepło, cudowne ciepło... Golum postanowił też pójść spać i opierając się o jakieś wielkie drzewo, zamknął oczy i udał się do krainy "błogiego stanu". Tymczasem Alzarath obudził się po krótkiej drzemce. Uznał, że woli stać na warcie, a raczej siedzieć. "To miejsce zdecydowanie nie nadaje się na spokojny sen... Za dużo tu niebezpieczeństw, czyhających zza każdego zakrętu." pomyślał mag i wpatrując się w ogień rozmyślał o tym, dlaczego w ogóle zapragnął wpaść w ten chaotyczny wir - misją samobójczą, w której co chwila ktoś odchodzi od reszty. Mimo usilnych starań jego organizm wolał jednak sen i po niedługim czasie dołączył do reszty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować