Zaloguj się, aby obserwować  
Gracz1234

Arathum - gra forumowa

396 postów w tym temacie

Łoj widać daliśy w tej samej minucie post :D

Myśle że lepiej napisac wszystko od początku a nie że wracamy z jakiegoś lasu i idzemy do jakiejś karczmy .

Jak coś to zapamiętaj ten post waliemy go puzniej :) a i jest całkiem dobry .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Było już późno a nad krainą Arathum zbierały się chmury zanosząc się na burzę. Ludzie chowali
się w domach i karczmach. Nagle trzask! Piorun uderzył w jedno z drzew, które stanęło w ogniu.
Płonące się drzewo rozświetliło teren w okół siebie i można było zobaczyć że grupka potężnie
zbudowanych ludzi wracało z lasu nieopodal wioski.
Ludzie weszli do karczmy "Pod Rdzawym Toporem" Jeden z mężczyzn otworzył drzwi i cała gromada
weszła do środka. Tawerna ta nie szczyciła się zbytnią popularnością, leżała ona na uboczu
od wioski i zwykle przesiadywała tam sama hołota.

Ludzie zajęli miejsca przy dużym stole w rogu. Ludzie ci byli nadzwyczaj umięśnieni, nosili na sobie skóry, spod których widać było blizny po uderzeniach mieczem. Rozsiedli się gdy jeden z nich przemówił:
-Tak więc jutro wyruszamy do miasta, musimy się wyspać by jutro być wypoczęci spytam się barmana ile liczy sobi za nocleg.
-Dobrze Drex. Przy okazji weź jeszcze coś do picia. - Odezwał się drugi
-Golum ty moczy mordo tylko byś pił! co chcesz? -Powiedział Drex
-To co zwykle tylko razy dwa.
-Dobra. A ty Reavanna chcesz coś?
-Nie jestem zbyt zmęczona podróżą. -Powiedziała wojowniczka

Drex podszedł do karczmarza. Po krótkiej rozmowie wrócił do stolika niosąc jakąś flaszkę.
W tej samej chwili otworzyły się drzwi. A do środka wszedł wysoki, mężczyzna w płaszczu ludzie w karczmie spojrzeli na niego z niechęcią. Mężczyzna podszedł do baru. Barman zapytał się go:
-Co tym razem Luk? I spojrzał mu w oczy natychmiast odwracając głowę z krzywą miną.
-Nic. Potrzebuję tylko zaczerpnąć informacji.
-No to pytaj. -Odpowiedział oberżysta.
-Słyszałem że jutro w ratuszu mają się zjawić ochotnicy do "polowania" na bestię. Czy to prawda?
-Tak. Jeśli chcesz się więcej dowiedzieć to nie u mnie. Ale tamci mówili że jutro idą do miasta w tej sprawie. -Mówiąc to barman wskazał na stolik w rogu przy którym siedzieli barbarzyńcy.
-Dzięki Otrak. -Powiedział Luk i podszedł do Stołu przy, którym siedzieli Drex, Golum i Reavana.
- Witam słyszałem że idziecie jutro do miasta.
-Tak, chcemy się zgłosić na ochotników do wyprawy. A co ci do tego? -Odpowiedziała mu Reavana.
-Otóż jak się okazuję mamy ten sam cel.
-To znaczy że ty również zamierzasz się zgłosić? -Zapytał Golum.
-Hm. Skoro ty też się tam wybierasz mam dla ciebie propozycje: może poszedł byś tam z nami? -Zaproponował mu Drex.
Luk zastanawiał się i po chwili odpowiedział:
-Dobrze powiedzcie mi tylko jedno o której mamy tam wyruszyć?
-My nocujemy tutaj a wyruszamy z samego rana. Co ty na to? - Powiedziała Reavana.
-Tak więc będę na was czekał po świcie przed karczmą. - I oddalił się od stolika bez słowa.
Gdy tylko wyszedł Golum powiedział:
-Niewiem czy powinniśmy go ze sobą zabierać? nawet go nie znamy.
-Drogi są niebezpieczne w tych czasach. Roi się na nich od dzikich bestii. Zawsze w grupie jest bezpieczniej. Przynajmniej ja tak uważam. -Odpowiedział mu Drex.
-Ja też zgadzam się z Drexem. - powiedziała Reavana.

Nazajutrz tuż poświcie cała czwórka wyruszyła w stronę miasta.
...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W tym dniu nie było nic nadzwyczajnego gdyby nie spotkanie pewnego człowieka Luk miał na imie kiedy go zobaczyłem obudził sie we mnie pewnei opór do niego nie chciałem z nim być a co dopiero podróżować ale widać to było nieunknione .

Listopad 26 roku 2115

Patrzyłem na ochotników nie było w nich nic specjalnego , przez chwile nawet myślałem że wyszystko zostanie odwołane z braku dobrych ludzi , jednak po chwili wyszedł miejscowy mistrz miecza Erdales który miał za zadanie sprawdzić ochotników - peny swego wyszedł jako pierwszy .
-A Zarim tak zakon mówił ze przybędziesz by dołonczyć do grupy -powiedział mistrz
-Tak mam nadzieje że moje umiejętności będą najlepiej służyły sprawie -odpowiedziałem
-Dobrze więc chwyć miecz i zawalcz ze mną
-Wyciągnołem miecz za pasa obracają go w dłoni ostrze było torchę brudne ale wciąz były na nim ślady po treningach ,zamachnołem się w mistrza wiedząc że na pewno spódłuje ,Erdlaes uniknąl żręcznie i zatakował z dołu zatrzymując ostrze tuż przed brzuchem .
-Spróbuje jeszcze raz -powiedział
Tym razem z boku , mieczem ciął równo mistrz robiąc przewrót w bok uniknąl ciosu robiać podobny zatrzymanie przed brzuchem - to trochę potrwa pomyślałem .
***
-Dobra nadajesz się , mimo iż większość ciosów by trafiła ciebie to masz masz dobrą kondycje wogle się nie zmęczyłeś tylko odech masz cięzki -rzekł mistrz po wielokrotnych próbach trafiania go - NASTĘPNY -krzyknła do reszty .
Usiadłem na podeście odpoczywając i przypatrując się kolejnym walkom mistrza z ochotnikami w większości z nich po jednej próbie słychać było tylko krzyk następny , nie mając nic innego do roboty zaczałem ostrzyć miecz o okoliczny kamień .
-Co to za zwierzęta ci tam -usłyszałem w odal ludzi z domów i - to nie ludzie to potwory .
POd ratusz przyboło kilku barbarzyńców i jeden zakapturzony łucznik spojrzał na mnie i podszedł podając ręke
-Jestem Luk , widze że ty jesteś w grupie -powiedział spokojnym głosem
-Zarim -podałem mu ręke szybko - tak uznali że się nadaje - z jego oczach było coś nie był to strach ani próżność to był spokój , zbyt opanowany spokój .
Luk podszedł do Mistrza miecza i poprosił o przetestowanie jego umijetności , mistrz patrząc na niego oglądając chude chociaż zręczne ręce i ciało , zgodził się .
Zaczeła się walka która nie należała do amatorskich dla łowcy kibicowali przybywszy z nim barbarzyńcy w tym jedna kobieta , było południe słońce dawało przyjemny promień .

[Do wszystkich każdy ma opisać swój charakter i kim chce być - dobrym złym czy neturalnym - ułatwi to pisanie postów i unikniemy sytułacji w których dana osoba nie chciała by grać np. złego moczymordy ;D ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2007 o 00:00, Lillith napisał:

Ja bym chciała być złą adeptką czarnej magii :-)

mogła byś się więcej opisać.
np.: Co masz w zwyczajach, czym się wcześniej zajmowałaś (taką małą biografię) żeby było wiadomo jak cię opisać w ciągu gry rozumiesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2007 o 00:03, Adam Malysz napisał:

> Ja bym chciała być złą adeptką czarnej magii :-)
mogła byś się więcej opisać.
np.: Co masz w zwyczajach, czym się wcześniej zajmowałaś (taką małą biografię) żeby było wiadomo
jak cię opisać w ciągu gry rozumiesz?


Hmmm...

Lillriana od dziecka pobierała nauki u jednego z najpotężniejszych magów w Arathum . Jej pochodzenie jest bliżej nie znane, znaleziono ją jako niemowlę pod murami miasta. Z powodu niespotykanego typu urody, brano ją za diabelską istotę. Jej blada cera i kruczo czarne oczy a do tego złote włosy... Ubrana zawsze w czerń (długi płaszcz z kapturem), chodziła sobie tylko znanymi ścieżkami. Ma talent do magii,z łatwością przyswaja nowe zaklęcia. Chciałaby dowiedzieć się czegoś o swojej przeszłości, bo obecnie jedyną bliską jej osobą jest jej mistrz.
Nie boi się wyzwań, świetnie strzela z łuku, jest zwinna i potrafi się skradać. Jej żywiołem jest noc,j zajęciem w Arathum była praca u miejscowego uzdrowiciela, który potrafił stworzyć miksturę- lek, na każdą chorobę. Trochę się przy tym sama nauczyła.Lillriana nade wszystko pragnie zostać mistrzynią czarnej magii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Luk: Mężczyzna, Łowca
Charakter: neutralny
Umiejętność: Potrafi zamieniać się w kruka
Wiek: 30
Wygląd: Luk jest wysoki, ma długie czarne włosy. Nosi ciemno zielony płaszcz i zakrywa twarz kapturem jego ciało miejscami zdobią tatuaże.
Luk stracił swoich rodziców gdy był mały. Zawsze próbuje zrobić wszystko na własną rękę. Jest nieufny wobec innych i lubi przebywać sam. Wychowywał się w lesie w chatce pustelnika druida i świetnego alchemika, nie zajmował się on jednak Lukiem ale pozwalał mu spać w jego chacie i nauczał go wszystkiego co umiał. Luk zawsze zachowuje spokój i mówi tylko wtedy gdy ma coś ważnego do powiedzenia. Do tej pory mieszkał w chacie, którą odziedziczył po pustelniku gdzie zajmował się polowaniem. Rzadko zapuszcza się do wioski (głównie tylko po to by kupić zapas trunków) chociaż wszyscy go tam znają i uznają za dziwaka i wyrzutka społeczeństwa. Nie zagląda do miasta bez potrzeby.
Luk jest spostrzegawczy świetnie strzela z łuku i całkiem nieźle posługuje się mieczem. Jego oczy są pozbawione lęku i jakiegokolwiek wyrazu, potrafi wykryć kłamstwa swoim przeszywającym wzrokiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Można by się podłączyć? Raczej wszystkie punkty w regulaminie spełniam :)
Jakby można to daj mi znać w najbliższym czasie (słowa kierowane do MG).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Wayzin raczej nie można :/ Mamy już wystarczająco dużo bohaterów.

Adam Małysz prosiłem o zmianę umiejętności.

Jeżeli już musicie pisać offtopy to piszcie je w nawiasach kwadratowych.]

Imię: Elendar
Płeć: Mężczyzna
Klasa: Mag
Broń: Krótka laska
Magia: Przyzywanie winorośli, która spowalnia przeciwnika
Umiejętności: „potrafi zrobić coś z niczego” np. ze skóry wilka ciepłe wierzchnie okrycie
Wiek: 20 lat
Charakter: Neutralny
Wygląd: Elendar, choć jest bardzo młody, ma siwą brodę i włosy. Jego rodzice zmarli, kiedy miał 3 lata. Postanowił zostać magiem, kiedy miał 6 lat, do czego przyczynił się jego dziadek. Jego dziadek był czarownikiem, lecz nie tak bardzo znanym jak inni magowie. Nauczył go bardzo przydatnej umiejetności - "zrobienie czegoś z niczego". Elendar jest bardzo spokojnym magiem, lecz kiedy go ktos zdenerwuje, potrafi pokazać "pazury". W niebezpieczeństwie, bardziej dba o innych, niż o siebie samego. Jego głównym celem życia jest pogłębianie swojej wiedzy magicznej i nauka coraz to nowszych czarów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Zaczęło się. Pierwszy uderzył Erdales, lecz Luk szybko sparował jego atak. Oglądając ten zacięty pojedynek jednym okiem, bo szczerze mówiąc nie bardzo mnie on interesował, podszedłem do małej grupki osób. Niewiele myśląc zapytałem:
- Wy też czekacie, żeby się sprawdzić i dołączyć do ochotników mających wyruszyć w podróż ?
- No pewnie, inaczej po co byśmy tu siedzieli ? - powiedział ironicznie jeden z grupy
- A tak wogóle to jestem Elendar - powiedziałem
- No. Już myślałem, że nigdy się nie przedstawisz. Jestem Drex.
- Ja jestem Reavana - powiedziała nie grzesząca urodą blondyna
- A ja Golum - odpowiedział pokaźny mężczyzna, z tego co wywnioskowałem barbarzyńca.
- Ten, co teraz walczy to wasz kumpel ? - zapytałem
- Kumpel, nie kumpel ale chyba idzie z nami, bo właśnie Erdales go przyjął - odpowiedział Golum
- Co ? Koniec walki ? - zapytałem zmieszany
- To teraz chyba ja. Trzymajcie za mnie kciuki. - powiedziałem i ruszyłem w stronę placu boju
- Stanąłem przed Erdalesem złapałem laskę oburącz i skoncentrowałem się.
- No dawaj ! - krzyknął Erdales
- Skoro ty nie chcesz zacząć walki to ja to zrobię ! - wykrzyknął ponownie
- Zaczął biec ze złością w moją stronę, ile miał sił w nogach. Tymczasem ja, dalej stałem jak wryty w jednym miejscu. Kiedy znalazł się około 5 metrów ode mnie, wypowiedziałem po cichu zaklęcie. Z ziemi wyrosła malutka winorośl i złapała go za nogę. Ten stracił równowagę i upadł jak długi na ziemię. Wtedy podszedłem do niego i postawiłem na nim laskę, jako tryumfator. Kiedy Erdales zdołał uwolnić się z krzewu, powiedział do mnie:
- Dobry jesteś, ale za słaby jak na mnie... Stoczmy walkę jeszcze raz.
- Po krótkim namyśle, zgodziłem się. Jak się później okazało niepotrzebnie.
- Zrobiłem taki sam ruch jak w poprzedniej walce, lecz Erdales biegnąc uciął wyrastającą gałązkę winorośli z ziemii i skierował miecz w stronę mej głowy.
- No i co teraz powiesz młodzieniaszku ? - zapytał ironicznie
- Powiem Ci, że jak na twój wiek, to dobry jesteś. Idź i ochroń naszą wioskę przed zagładą. - oznajmił
- Dzięki - wybełkotałem i zszedłem z placu boju

[No teraz umiejętność pasuje]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przed ratuszem spotkałem pwenego maga nie było by w nim nadzwyczajnego ale jak na swój wiek był bardzo dobry i pomysłowy jego walka z mistrzem miecza była dość nietypowa .
Listopad 26 rok 2115

[Moja postać , a raczej jej charatker jest taki :
-Wierzy że wyruszając w wyprawie pomoże miastu i całej krainie
-Zawsze broni słabszych i niewinnych -chociaż często nie szanuje ich .
-Nauki z zakonu postawiły w nim dość duże pientno , jak spotkamy np. nekromante to nie dziwdzie się że będe chciał go zabić.
Charakter - Dobry
-Stopień agresji od 0 do 10 = 6
Nieanwidzi - wszelakiej zdrady , nekromantów i zabójcow a w szczególności ludzi złych którzy mimo iż stoją po tej samej stronie potępia .
Wygląd : średniego wzrostu brunet z bujną czupryna która w niektórych momentach wygląda komicznie ,na ramieniu znak krzyża .]

-Witaj -powiedzialęm do maga który przeszedł pomyslnie próbe
-Elendar -odpowiedzial młody mag z siwą brodą i włosami co było dość nietypowe
-Zarim -podałem mu ręke
-LUk -wtracił się łowca -to jest nas trzech
-Tak......... ciekawe kto będzie następny - zasępiłem
-Zobaczymy - odpowiedzial siwo brody i i oprał się o mur
W grupie ochotników była kilku barbarzynćow widać aż palili się do walki widać to było w ich oczach ,pełne były rządzy mordu .
-Hehehhe ci barbarzyncy na pewno przejdą -zaśmiał sie Luk
-Ktoś cię pytał o zdanie - Zapytałem odwracają sie do niego
-Nie -odpowiedział
-To po cholere się odzywasz
-MAsz jakis problem czuprynko - zachichotał Łowca
-Zamknie ryj , inaczej ci go obetne -odpowiedizłem ironicznie
-Taaak no to ....... -
-SPOKÓJ -przerwał nam mag - ja się nie lubicie to się nie odzywajcie do siebie i tyle .
Jeden z barbarzynców walczyl z mistrzem - szło mu calkiem niezle a jego cisoy były bardzo silne mimo iż nie stosował żadnego podstępu Erdales uznał go do nas zblizal się dość wyskoi i umięsniony barbarzyńca .
Mag , palladyn , łowca i barbarzynca ciekawe kto następny pomyśłałem patrzać na ostatnich ochotników .


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witajcie - chuda postać wyłoniła się spod zmroku katedry.
Vathlos , słynny , najbardziej poszukiwany zabójca podszedł do Elandara
- Ho!Ho!Ho! Kto to nas zagościł ? czyż to nie jest słynny Vathlos ?
- Może i jest..ale za dużo to ty do niego nie masz - rzucił Vathlos
Elandar zrobił skwaszoną minę i usunął się do towarzyszy.
Vathlos wolnym krokiem podszedł do Derx''a , barbarzyńcy
- Oo , jaki muskuły. Nie wiem czy to siła przyda ci się na tej "wyprawie" - ponownie odezwał się Vathlos
- Odczep się mały padalcu - odpowiedział Drex.
- Spookój! - rzuciła nagle Lillriana i odpchnęła Vathlosa od Drex''a
Vathlos zdjął w końcu kaptur z głowy. Oczom wszystkich zebranych ujawniła się nie najładniejsza , zakryta licznymi bliznami .
Artemis ledwie powstrzymał śmiech patrząc na blizne przecinającą Vathlosowi oko. Zabójca spojrzał na palladyna i zrobił nimiły gest.
Po chwili ciszy Kolumb odchrąknął głośno. Luk schował swą twarz w cień.
- Hm , ja cię chyba gdzieś widziałem - odezwał się Niljako, patrząc na Vathlosa - ale nie wiem gdzie , hm...
- Z plakatów gończych - rzucił ponuro zabójca- lepiej się nie odzywaj bo zdejmę ci tą cholerną szatę , spale , i już nie będziesz taki odważny.
Niljako uśmiechnął się i na jego dłoni zaświtała czerwona , kulka mierząca w Vathlosa
- Niljako nieee!- odezwała się Lilriana , Rzuciła się na Niljako i odepchnęła go na ściane - co ty robisz półgłówku?! Nie uśmiercaj go , może nam się przydać w wyprawie! I po co się przęmęczasz żeby zmarnowac cały swój wysiłek na kule ognia którą chcesz rzucić w jakiegoś bachora!
Niljako opuścił dłoń w wściekly grymasie. Patrząc na Vathlos''a kątem oka.
Lirlliana ma racje - nie możemy się bić , co prawda bym cię zabił , magu Ciemnych Szat , ale nie chce mieć cię na sumieniu - uśmiechnął sie zabójca - ale musimy pracować razem . A tak wogóle , gdzie my idziemy?
- Po przygody! - uśmiechnął się Artemis i wyszczerzył połyskujące zęby.
Lilriana uśmiechnęła się podchodząc do Drex''a i szepsząc mu coś do ucha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2007 o 09:27, Gracz1234 napisał:

Wayzin raczej nie można :/ Mamy już wystarczająco dużo bohaterów.

[ Szkoda, jak będzie można, to daj znać (2735174). Póki co życzę Wam miłej zabawy >:-) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Imię: Alzarath
Klasa: Mag :)
Magia:
Umiejętności: Przetrwanie (potrafi przeżyć w skrajnych okolicznościach, np. potrafi znaleźć sobie pożywienie, miejsce na odpoczynek, z resztą sami wiecie:))
Wiek: 45
Wygląd: Jest to mężczyzna w średnim wieku, nie jest zbyt wysportowany, ale nie ma też sędziwego brzucha. Nosi szatę odcienia czarnego, może trochę szarego; zwykła, brudna koszula i spodnie (skórzane, wraz z koszulą jest pod szatą), buty są z jakiegoś taniego materiału, bo, jak kiedyś stwierdził "po co mi lepsze, ważne, że wygodne". Ma krótkie, siwe włosy, zmarszczki na policzkach i czole, oczy koloru niebieskiego, czasem zanikają u niego źrenice, przez co wygląda na opętanego. Brwi ma ciut krzaczaste, zęby podpadają pod żółtawe. Od używania czarów, jego ręce są poniszczone i pomarszczone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niljako siedział spokojnie na krześle w kącie swojego ciemnego pokoju. Przez otwarte okno wiatr wpadał do pokoju tworząc go chłodnym i niemiłym. Młody Mag nie zwracał na to uwagi, myślał o czymś innym i ważnym dla niego. Na chwile oderwał się od dręczących go problemów i przeleciał wzrokiem po pokoju. Wszystko było tak ja zostawił, łóżko przykryte kocem, który widać po wyblakłych kolorach było dosyć stare, szafka nocna zrobiona ze starego dębu stała zaraz przy łóżku na niej lampa oliwna oświetlała część pokoju. Cały pokój był malutki i ciasny,ale to nie przeszkadzało mu, zawsze żył skromnie i nie lubił luksusu oraz, stronił od zbytniego przepychu. Sam był samotnikiem w stosunku do innych ludzi być cyniczny i sarkastyczny. W akademii nie był lubiany ze względu na swoje zachowanie i talent ,którego mu zazdrościli, "głupcy ,którzy pożądają władzy" tak o nich wtedy mówił. Jego szata czarna jak otchłań jak mówił odzwierciedlała jego charakter. Nagle wykonał jakiś czar i na oknie pojawił się kruk w kolorze podobnym do jego szaty. "Witaj stary przyjacielu" powiedział do niego Niljako, kruk odpowiedział mu głośnym "Kra". Mag puścił kruk jak zawsze co noc ,by rozprostował skrzydła i położył się na łóżku jeszcze rozmyślając o swoich problemach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

**~ Przeszłość Alzaratha ~**

Alzarath jako młodzieniec nie pasjonował się magią, był zwykłym, normalnym chłopcem, nie potrafiącym usiedzieć w jednym miejscu przez 5 minut. Miał wielu kolegów, lecz jego mankamentem było to, że słabo się uczył. Jego ojciec nie był zbyt dobrym człowiekiem, przynajmniej tak uważali inni. Bił jego matkę, jego także, choć uważał swojego syna za największy dar jaki kiedykolwiek otrzymał. W jego rodzinie nie powodziło się tak, jakby tego Alzi (tak nazywali go znajomi oraz matka) chciał. Jego rodzicielka, a za razem najbliższa mu osoba zmarła wczesnymi latami, mając zaledwie 32 lata, Alzarath miał wtedy dopiero lat 9. Po jej śmierci czuł wielką pustkę w jego życiu, zamknął się dla innych - to nie był ten sam, wesoły chłopak co kiedyś. Kilka lat później wpadł w złe towarzystwo, zaczął kraść - ale nie po to, żeby zaimponować innym, jaki to on jest odważny, tylko dlatego, że musiał zarabiać na własne utrzymanie. Jego ojciec rzadko wtedy bywał w domu, więc Alzarath tłumił w sobie wszelkie uczucia. Jego tata nawet nie wiedział, że musi kraść, żeby mieć co włożyć do ust. Dlatego też chłopak opuścił rodzinny dom w wieku ok. 16-17 lat nie żegnając się nawet z jego egoistycznym ojcem, który - bądź co bądź - nic prawie o nim nie wiedział. Od tamtej pory rozpoczęła się jego samotna tułaczka po świecie - pełna rozmaitych niebezpieczeństw, którym musiał stawić czoła, by przeżyć. I tak po dwuletniej "wycieczce" trafił do niewielkiej wioski (oczywiście przedtem napotkał wiele innych miast i miasteczek), która szczególnie przykuła jego uwagę, a to za sprawy czarnej, wysokiej wieży, która stała na uboczu miasta. Alzarath zainteresowany tajemniczą budowlą wszedł do niej czym prędzej - z ciekawości. Mroczny wystrój wieży bardzo go zaskoczył - nigdy przedtem nie był w takim miejscu, gdyż całe swoje życie spędził w rodzimej wiosce. Szedł powoli po kamiennych schodach na górę, w blasku palących się pochodni. Gdy wszedł na samą górę, mijając ogrom różnych dziwnych przedmiotów, obrazów i symbolów wiszących na ścianie dotarł do metalowych drzwi... Pamiętał, że ktoś nagle otworzył drzwi, jakby wiedział, że ktoś tu jest. Postać ta była ubrana w czarno-fioletową szatę, bardzo jaskrawą. Włosy miał... No właśnie, nie miał ich. Dzięki temu wyglądał jeszcze dziwniej. Ów mężczyzna miał o kilkadziesiąt lat więcej od Alzaratha. Po krótkiej rozmowie wszystko już było oczywiste. Dopiero co poznany człowiek nazywa się Kaalathan, jest nekromantą i szuka kogoś, kto nadawałby się na jego ucznia. Wybrał akurat jego, ale to raczej nie mogło być ani przeznaczenie, ani moce, których jak wiadomo Alzarath nie posiadał. Po prostu miał potencjał i to starczyło. I w ten sposób chłopak, a właściwie już mężczyzna spędził szmat czasu w owej wieży, studiując nekromancję, jednakże uczył się też z innych szkół magii. Po kilku latach potrafił wykonać kilkanaście czarów perfekcyjnie. Wieża po jakimś czasie okazała się też dużo większa, a to za sprawą prawie niekończących się piwnic, które skrywały wiele tajemnic. Gdy Alzarath miał już 35 lat, a jego mentor był już u kresu życia, postanowił zabrać swojego uczniaka w pewne miejsce, to była jego najgłębiej skrywana tajemnica, a za razem jedna z najgroźniejszych. Kaalathan zaprowadził go do tunelu, który prowadził do - jak on sam mawiał - do przyszłości tego świata. Ruszyli czym prędzej, pośpiesznym krokiem. Alzarath nie należał do ludzi, którzy mają sokoli wzrok, ba, jego wzrok był w bardzo złym stanie, za sprawą wielu lat przebywania w ciemnych czeluściach wieży. Tunel był ciasny, dlatego szli "gęsiego". Kaathalan szedł przodem. Słychać było wrzaski uśmiercanych bestii. Alzarath był przerażony - słyszał o nich tylko z opowiadań. Po kilkugodzinnej wędrówce jego mentor krótko rzekł:
-Już blisko.
Alzarath nic nie odpowiedział. Szukał już tylko wyjścia. Nic się nie zanosiło na to, że mają stąd wyjść. Nie było widać niczego, co można by nazwać wyjściem. Po chwili entuzjastycznego wypatrywania wyjścia odetchnął z rezygnacją. Nagle usłyszał jakiś łomot. Kaathalan szybko pobiegł kawałek do przodu. Zdezorientowany uczniak oparł się o ścianę, nic nie mówiąc. Kolejny łomot. Słychać jęki bólu. Coś się wyłania. Coś ogromnego. Nagle wszystko znika. Alzarath budzi się w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Myśli, że wszystko zakończyło się dobrze, a on po prostu zemdlał. Może - nie tyle co myślał, a wierzył, że tak się stało. Wstał i z trudem stawił kilka kroków. Podszedł do lustra. W jednej chwili oniemiał ze strachu. Był o co najmniej kilka-kilkanaście lat starszy! Miał siwe włosy, zmarszczki... Przerażony rozejrzał się po pokoju. Schody. Ruszył czym prędzej na dół. Przez okno świtało. Wyszedł przed budynek i zrozumiał, że coś nie poszło tak, jak jego mistrz chciał. Znalazł się w mieście, ale Alzarath nie wiedział co to za miasto. Zaczął się rozglądać. Ujrzał wieżę, podobną do tej, w której tyle lat mieszkał. Poszedł w tamtą stronę niepewnym krokiem. Prowadziły do niej niewielkie, kamienne schody. Staną przed nią i ujrzał... Mrok. Zemdlał.

**~ Teraźniejszość ~**
Alzarath ponownie się obudził. Kłębki jego wspomnień i lęków na nowo zaczęły mu zakrzątać głowę. Lecz musiał się dowiedzieć co on właściwie tu robi, jak się tu znalazł, co się stało, gdzie jest... Mistrza już nie było i sam wątpił czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Wykonał kilka gestów palcami i wypowiedział słowa pewnego prostego zaklęcia - chciał przywołać iskrę. Nie wyszło. Spróbował jeszcze kilka razy - wszystkie próby zakończyły się tak samo. Postanowił wypróbować inne zaklęcie. Nic. Nic nie wychodziło. Zmartwiony Alzarath wstał z jakiejś niezbyt miękkiej szmaty na podłodze, na której spał. Drzwi były kilka kroków od niego. Przeszedł te kilka metrów. Nagle ktoś go zatrzymał. Alzarath znieruchomiał.
-Czekaj.- rzekła tajemnicza osoba.
Obrócił się i spojrzał na osobnika. Miał zakrytą twarz kapturem.
-Witaj... Jestem Karaaim, Valthos wraz z resztą adeptów już są.
Po tych słowach mężczyzna chwycił Alzaratha, wykonał kilka gestów ręką i w jednej chwili znaleźli się w mrocznej katedrze, stojąc tuż przed ową resztą adeptów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować