Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

emmm..... Elfka ? < ludzka twarz Anelanda wydala sie nieco zagubiona >
jaka znowu elfka? ale wracajac do tematu nie musisz sie niczego bac mam okolo 30 jaskin i okolo 100 wrut wymiarowych trzeba tylko dobrze trafic jesli nie moja jaskin to moze wyladujesz spowrotem w karczmi no w najgorszym przypatku to tylko bedzie 9 piekiel albo jakies innne malo przyjemne miejsce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>- Witam kompanie! Siadaj! - walgierz wskazał przybyłemu ławę naprzeciwko - Własciwie wiele się nie wydarzyło. Owszem przybyło kilku gości, niektórzy wyrazili nawet chęć uczestnictwa w naszej wyprawie, ale jakoś nie są skłonni tego potwierdzić. Podejrzewam, że zgłosili swój akces pod wpływem miodu i teraz chcą się wykręcić - zarechotał kasnolud.
- A gdzie nasi pozostali towarzysze? Demo, Dev i reszta? - Zapytał druid rozglądając się po karczmie. - Chyba nie zostawili nas samych?

Dnia 27.10.2005 o 13:59, walgierz napisał:

- A ty, Eganie zapewne ruszysz z nami? - zapytał krasnolud.

-Oczywiście. Nie zostawię tego świata na pastwę zła. Jak już wspomniałem, przygotowywałem lekarstwa i zioła. Coś czuję, że się nam przydadzą...

Dnia 27.10.2005 o 13:59, walgierz napisał:

- Aha, zapomniałem, postanowiłem objąć chwilowo dowództwo, bo Mumina ani widu, ani słychu.

- Martwi mnie jego nieobecność. Zwykle nie wybywał na tak długo poza mury karczmy. Mam nadzieję, że jest zdrów.Oby las miał go w swojej opiece.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.10.2005 o 14:35, Egan Wolf napisał:


- A gdzie nasi pozostali
towarzysze? Demo, Dev i reszta? - Zapytał druid rozglądając się po karczmie. - Chyba nie zostawili nas samych?


- Witaj synu! Byłem na samotnej wyprawie. Przewędrowałem las i znalazłem mnóstwo roślin i ziel leczniczych, które się na pewno przydadzą. Wydałem również swoje oszczędności na zwoje magiczne no i oczywiście zwiedziłem jeden z najbliższych klasztorów, gdzie to przebywając sam doskonaliłem sztukę Białej Magii. - usiadł i kontynuował - Oczywiście przyłączam sie do Was! Przecie po to tu przybylem! - skończył i uśmiechnął się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A zatem świetnie - powiedział rozweselony krasnolud - Mamy mój topór, oręż Narrenturma, umiejętności Egana i Deva. Brakuje nam jeszcze zwiadowców i jakiegoś maga - to ostatnie dodał z wyraźną niechęcią.
- Ale poczekamy jeszcze do jutra, może ktoś się zgłosi. Jak nie, to wyruszamy późnym wieczorem, nawyżej nas dogonią spóźnialscy. A teraz proponuje się napić miodu i odpocząć przed wyprawą - powiedział walgierz, który przecież nic innego nie robił od ładnych kilku dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Może na zwiad pójdzie łowca Hunter? Wydaje mi sie, ze moglby nas prowadzić swoim zwrokiem
- Zdrowie! - powiedział i wziął łyk piwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Z chęcią dolączę do waszej kompani - powiedział mavik- jednak muszę jeszcze coś sprawdzić, udac się w pewne miejscę. Nie będzie mnie dzień, góra dwa dni. Jeżeli wyruszycie sie wcześniej, to dogonię was w drodze. Jeśli zaś chodzi o mój udział w dzieleniu łupów, to możecie go sobie zabrać. Nie przybyłem tutaj aby się wzbogacić. Mam do załatwienia inną, ważniejszą sprawę. Sprawę, którą, jak myślałem, zakończyła się dawno temu. To powiedziawszy wychylił resztę piwa i udał się w czarną noc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A zatem świetnie - powiedział rozweselony krasnolud - Mamy mój topór, oręż Narrenturma, umiejętności Egana i Deva. Brakuje nam jeszcze zwiadowców i jakiegoś maga - to ostatnie dodał z wyraźną niechęcią.

Narrenturm strzelił palcami nad pustym kuflem - nie chciało mu się czekać aż karczmarz przyniesie nowy

- Ale poczekamy jeszcze do jutra, może ktoś się zgłosi. Jak nie, to wyruszamy późnym wieczorem, nawyżej nas dogonią spóźnialscy. A teraz proponuje się napić miodu i odpocząć przed wyprawą - powiedział walgierz, który przecież nic innego nie robił od ładnych kilku dni...

Gdy tylko Walgierz skończył mówić, Narrenturm podniusłociekający pianą kufel do góry:
- Wznosze toast za pomyślny przebieg naszej wyprawy i oby nam fortuna dopisała !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Narrenturm strzelił palcami nad pustym kuflem - nie chciało mu się czekać aż karczmarz przyniesie nowy
- Ta sztuczka, którą wykonałeś przed chwilą - zdumiał się walgierz - znasz się dobrze na magii? Myślałem, że nas wspomożesz w ręcznym boju, ale jeśliś magiem - to wymówił z niesmakiem - to też nam się przydasz, zwłaszcza, że pewna elfia wiedźma, poza wyrażeniem chęci zagarnięcia łupu - tutaj zgrzytnął zębami - nie potwierdziła zamiaru udziału w wyprawie...
- Wznoszę toast za pomyślny przebieg naszej wyprawy i oby nam fortuna dopisała !! - ryknął Narrenturm.
Walgierz, zawsze skory do toastów, podniósł kufel i również wrzasnął: Za wyprawę!
Obtarłwszy usta, krasnolud przemówił:
- A zatem mavik dołączy do nas. Świetnie, zwłaszcza w kontekście jego rezgnacji z łupów - zachichotał - A co do huntera, to faktycznie przydałby się, ale pojawia się i znika i nie znalazł nawet czasu, aby ze mną pogadać. No cóż, może jeszcze zajrzy przed wyruszeniem w drogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ta sztuczka, którą wykonałeś przed chwilą - zdumiał się walgierz - znasz się dobrze na magii?
- Myślałem, że nas wspomożesz w ręcznym boju, ale jeśliś magiem - to wymówił z niesmakiem - to też nam się przydasz, zwłaszcza, że pewna elfia wiedźma, poza wyrażeniem chęci zagarnięcia łupu - tutaj zgrzytnął zębami - nie potwierdziła zamiaru udziału w wyprawie...

- Umiem korzystać z miecza, toporu, łuku, sztyletami nie pogardze - a magia - bez niej nie da się żyć będąc ...
tzn żyjąc na tym dziwny świecie, jakoś trzeba sobie pomagać od czasu do czasu -

- Wznoszę toast za pomyślny przebieg naszej wyprawy i oby nam fortuna dopisała !! - ryknął Narrenturm.
Walgierz, zawsze skory do toastów, podniósł kufel i również wrzasnął: Za wyprawę!
Obtarłwszy usta, krasnolud przemówił:
- A zatem mavik dołączy do nas. Świetnie, zwłaszcza w kontekście jego rezgnacji z łupów - zachichotał - A co do huntera, to faktycznie przydałby się, ale pojawia się i znika i nie znalazł nawet czasu, aby ze mną pogadać. No cóż, może jeszcze zajrzy przed wyruszeniem w drogę.

- A przed wieczerzą zakrzątnę się jeszcze przy załatwieniu wierzchowców - powiedział Narrenturm - i zwinnie wyszedł z pomiędzy stołów by pochwili zniknąć w ciemnościach za drzwiami.

Po trzech pacieżach dało się słyszeć rżenie koni, a po dwóch następnych odgłosy podków na dziedzińcu przed karczma - hałas informował gości że jakaś znaczna świta musiała zrobić sobie postój i nocleg w tym miejscu ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.10.2005 o 00:17, walgierz napisał:

Narrenturm strzelił palcami nad pustym kuflem - nie chciało mu się czekać aż karczmarz przyniesie nowy
- Ta sztuczka, którą wykonałeś przed chwilą - zdumiał się walgierz - znasz się dobrze na magii?


Strzeliłem kilka razy! Też to umiem! :) Czyżby dla ciżby, strzelanie było wyzwaniem? :)
Radziłbym uważać w czasie wyprawy...niedobitki Bractwa mogą stanowić "malutki" problem.
Zanim zatem się wyprawicie, ustalcie czyj łeb ściąć, chyba, że chcecie ekologicznej (ew. pomoru) katastrofy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

<aneland podrapal sie po nosie i usmiechnoł sie> wiec wyruszacie dzis wieczorem jak milo ale w sumie to ja chyba narazie wruce do spania tak bedzie lepiej muze sie wyspac zeby wkroczyc w osatnim momencie i wszystko zabrac to wymaga wielkej precyzji i zmieszczenia w czasie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 28.10.2005 o 01:57, Pan_Sza napisał:

Strzeliłem kilka razy! Też to umiem!


- Hehehehe, wątpię

Dnia 28.10.2005 o 01:57, Pan_Sza napisał:

:) Czyżby dla ciżby, strzelanie było wyzwaniem? :)


- Do kogo te zgryźliwości waćpan ?? :>

Dnia 28.10.2005 o 01:57, Pan_Sza napisał:

Radziłbym uważać w czasie wyprawy...niedobitki Bractwa mogą stanowić "malutki" problem.


- O czym waszeć mówisz ?? :>

Dnia 28.10.2005 o 01:57, Pan_Sza napisał:

Zanim zatem się wyprawicie, ustalcie czyj łeb ściąć, chyba, że chcecie ekologicznej (ew. pomoru) katastrofy.


- Nie łapie - aleś mnie waszmość zirytował swoim zachowaniem - wyzywam na pojednyek jeśliś nie tchórz :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.10.2005 o 10:09, Narrenturm napisał:

- Nie łapie - aleś mnie waszmość zirytował swoim zachowaniem - wyzywam na pojednyek jeśliś nie
tchórz :]


Wiesz, że na własny miecz też można się nadziać? :)
Nie pamiętam też, by ktokolwiek z Bractwa stawał z odwiedzającymi karczmę. Bij się ze swoimi myślami albo daj mi lepszy powód :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Do karczymy wszedł hunter, który ostatnio był zajęty (ważne sprawy osobiste). Podszedł do stołu, przy którym siedziała kompania i powiedział - "Witajcie przyjaciele, ostatnio miałem parę spraw do załatwienia i nie miałem zawiele czasu by zaglądać do karczmy, ale już jestem" - przeleciał wzrokiem po towarzyszach i dodał - "Chyba szykujecie się do wyprawy. Jeśli chcecie mogę do was dołaczyć" - zajął miejsce przy stale i nalał sobie miodu, powoli popijając patrzał na towarzyszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drzwi karczy rozwarły się wpuszczając do wnętrza chłodnawy jesienny podmuch. Przez drzwi wpadł Demo. Poruszał się bardzo szybko, najwyraźniej dzięki magiczemu przyspieszeniu ruchów.
Pandarianin rozejżał się po sali i zdumiał się widząc wiele nowych, nieznanych mu dotąd twarzy.
- Witajcie kompani - Demo podszedł do znajomego stołu, już w normalnym tempie, lekko jednak dysząc - Wybaczcie, że nie było mnie kilka ostatnich dni. Musiałem załatwić kilka niecierpiących zwłoki sprawunków.
Ale nie myślcie że wracam z pustymi rękom, nie - Demo uśmiechnął się siadając do stolika - Karczmarzu! Daj najlepszego trunku jaki masz!
Widzicie - Demo przeszedł od razu do opowieści - nie było mnie, gdyż usłyszałem o drobnych problemach u mego dawnego przyjaciela, elfiego maga mieszkającego w miasteczku o 2 dni drogi z tąd. Postanowiłem wiele nie czekać i wyruszyłem od razu. Dzięki magii prezyspieszajacej byłem w stanie pokonać drogę w niemal o połowe krótszym czasie.
Jak się okazało na miejsu i on miał problemy z dziwnymi postaciami nękającymi jego pracownie. Nie opisał mi dokładnie kogo widział, czy co go niepokoiło.. A szkoda, bo wtedy nie byłbym tak głupim, żeby wyruszać samotnie.. Niestety dotarłem na miejsce chyba w najgorszym momencie w jakim mogłem. Gdy tylko otworzyłem drzwi pracowni ujżałem swego dawnego kompana konającego na posadzce w kałuży krwi, a nad nim tajemniczą postać w czarnej szacie. Nie myśląc długo ująłem w dłoń swój kij i rzuciłem się w kierunku zjawy wznosząc przy okazji kilka swoich barier ochronnych.
Postać ta jednak była nie do trafienia. Każdy mój atak chybiał, cień uchylał się ze zwinnością niemożliwą do opisania. Stanąłem w izbie i wyciągnąłem zza pazuchy jedną ze swych magicznych różdżek, po czym wymówiłem inkantację aktywującą przedmiot. Różdżka wystrzeliła magicznymi pociskami, lecz postać zniknęła tuż przed tym gdy czar dosięgnął jej postaci. Na ziemi pozostał po niej jeno ten sztylet - demo wbił w blat sztylet bliźniaczo podobny, do tego który już się tam znajdował. Cały czarny, z falistym ostrzem oraz wężową ornamentacją.
Niestety mój kompan nie przeżył. Po walce dał mi jeno klucz do swego schowka, po czym skonał.
W schowku znalzałem trochę złota, klejnotów i sporo zwojów i magicznego ekwipuku. Część, która nie była przydatna sprzedałem. Starałem się by kapłani w pobliskiej świątyni wskrzesili elfa, lecz nic to nie dało. Jego śmierć była nieodwołalna.
Sporą sumę pochłonął więc mi pogrzeb ale mam też trochę złota i sprzętu dla was.
Za złoto już kupiłem u chłopa konia. Pożądna pociągowa chabeta. Dostałem zapewnienie, że udźwignie znacznie więcej niż przeciętny koń.
Dla ciebie krasnoludzie mam to - Demo wręczył walgierzowi małe zawiniątko - wewnątr jest magiczny kamień z runą ognia. Jeśli wkujesz to w swój topór nabierze on magicznych właściwości, przez co na zawołanie będzie mógł zapłonąć żywym ogniem.
I nie martw się - Demo zobaczył wyraz odrazy na twarzy krasnoluda - to nie byle jaka zabawka magiczna. To praca nawspanialszych krasnludzkich żemieślników. Każdy krasnlud maży o takiej runie.
Dla łuczników mam kilka magicznych włosiw - można z nich skręcić niezwykle mocną cięciwę. Taka cięciwa nigdy się nie zerwie, oraz wystrzeliwuje strzały dalej i silniej niż zwykłe łuki.
Dodatkowo mam kilka magicznych treb, w które można schować spore ilości pożywienia - Demo rozdał po jednej każdemu z toważyszy.
No i na koniec mam ten ciężki miecz dwóręczny. - Demo zdjął z pleców zawinięty w sukno miecz w pochwie - jednak nie wiem,kto z nas miałby na tyle krzepy by władać tym przeszło 2 metrowym mieczem. Zostawiam go na stole, niech walgierz, jako przywódca zadecyduje co z tym zrobić.

Do wyprawy oczywiście z chęcią się zapisuję. Mam kilka nowych zwojów magicznych, dodałem też trochę zaklęć do swej magicznej księgi. Po drodze też nieco ćwiczyłem walkę wręcz na kilku orkach, 2 trollach i całej bandzie koboldów. Więc i na tej scenie poczyniłem postępy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Egan wszedł do karczmy i od razu zwrócił się do kompanów.
- Witajcie. Przyszedłem powiedzieć, iż nie mogę z wami wyruszyć dzisiaj. Zostałem wezwany na ważne zebranie druidów i musze się tam udać. Dogonię was w drodze. - Egan wytłumaczył jeszcze towarzyszom gdzie znajduje się opuszczone miasto, po czym spakował swe rzeczy i znikł wraz z wilkiem w ciemnościach lasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz obserwował towarzystwo i uśmiechał się szeroko.
- Zanosi się na niezłą wyprawę - spojrzał na Demo i runę - Dziekuję Pandarianinie i to szczerze. Wielki to dar, królewski wręcz. Brzydzę się magią, ale krasnoludy kochają broń nade wszystko i doskonale wiem, że mój topór z tą runa będzie jeszcze groźniejszy - poważnie stwierdził krasnolud.
- Dość gadania - wstał i rozejrzał się - niech każdy zabiera co jego i ruszamy. Spóźnialscy nas dogonią. A co do miecza, to dla mnie jest jak wierzbowa witka, ale za długi. Zresztą ja zabijam toporem - zarechotał i wyszczerzył zęby - Miecz zostawmy w karczmie, może się komuś przyda. W drogę! Przed świtem musimy być na miejscu naszego prowizorycznego obozu. I miejmy nadzieję, że noc będzie naszy sprzymierzeńcem i pozwoli nam ukryć się przed ciekawskimi oczyma. No to strzemiennego! - krzyknął i wychylił do dna puchar miodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Świt był już blisko, kiedy drużyna przybyła na kotlinkę osłoniętą z trzech stron pagórkami porosłymi gęstym lasem. Można było bezpiecznie rozpalić ognisko i przygotować jadło. Walgierz nakazał zdjąć juki z konia i rozłożyć obóz. Na skraju polanki płynął maleńki strumyk, więc wodę mieli. Krasnolud jednak nie zamierzał jej pić. Wypłukał kubek i nalał sobie miodu.
- Dobra, tę część planu mamy z głowy - rozpoczął - Teraz odpoczniemy kilka godzinek. Pierwszy czuwam ja. Co godzinę zmaian warty. Za dnia wyślemy na zwiady huntera i kogoś jeszcze. Musimy wiedzieć jak wyglądają siły przeciwnika i gdzie jest jego słaby punkt. Czy dysponuje jakimiś żołnierzami, czy liczy tylko na swoją magię. Jakieś pytania? Nie, to idzcie spać. Kilka dni tutaj możemy zostać, ale wolałbym jak najszybciej zaatakować. Tyle, że warto byłoby poczekać na Mumina i Egana. A może ktoś jeszcze dołączy. Aha! - dodał - broń trzymajcie w pogotowiu.
Krasnolud usiadł z toporem na kolanach, oparł się o jedyne drzewo na polanie i postawił koło siebie beczułkę miodu i kubek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hunter wstał po dobrze przespanej nocy, nalał sobie miodu do kubka i wypił. Obszedł kotlinkę, w której został rozbity obóz, zdawał się szukać jakiś śladów lub czegoś takie lecz nic nie znalazł. Wrócił do towarzyszy i oznajmił - "Trzeba chyba już wyruszyć na zwiad, trza opatrzeć dobrze teren. Czy ktoś jeszcze idzie na zwiad. Jeśli pójdzie jeszcze jedna osoba ze mną to w porze obiadu, jak wszystko pójdzie dobrze, wrócimy ze zwiadu. Ale jeśli nikt nie pójdzie też wrócę w porze obiadu" - rozejrzał się po towarzyszach i czekał na zgłoszenia. Jeszcze po chwili dodał - "Nie możemy za długo zwlekac z wyjściem na ten zwiad, trzeba wyjść już teraz. Jeśli nikt się nie zgłosi pójdę sam" - znów zerknął na towarzyszy i czekał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Synu, ja mogę z Tobą pójść na zwiad. Ucho elfa zawsze się przyda, do tego ręka kapłana i słowo jest mocne - odpowiedział DEViANCE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować