Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

Demo obserwowwał niewielki krater który powstał po wybuchu bomby.
- Ja tam wolę staromodną kulę ognia - To mówiąc pandarianin cisnął niewielką kulą ognitą w kierunku nadbiegających jaszczurów obracając ich w pyszną "Iguanę-Na-Patyku".. Podobno pyszną.. Demo nigdy nie odważył się tego sprubować.
-TO nazywasz ognistą kulą? - TYHE zaśmiała się głośno. - TO Jest kula ognia
W rękach elfki pojawiła się kula płomieni wielkości piłki do koszykówki. W sekundę później kula wystrzeliła w kierunku kolejnej grupy jaszczuroludzi powodując kilkukrotnie większą eksplozję niż kula pandarianina czy bomba. Elfka zaśmiała się cicho zadowolona z siebie.
- To byl meteor a nie kula ognia. - Demo spojżał na wciąż śmiejącą się demonicznie TYHE - i przypominam, że ja jestem głównie mnichem.. Magia to dodatek do mych mocy, który ma na celu jedynie...
-Miałeś już więcej nie czytać książek Jana Jansena! - Drow lekko walnął pandarianina w tył głowy przerywając mu monolog...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz wpadł do jaskini tylko trochę wolniej niż kule ognia. I był tylko trochę mniej od nich zabójczy, za to znacznie bardziej precyzyjny. Wznosząc jeden ze swych bojowych okrzyków, w których dominowały słowa powszechnie uważane za obelżywe, a za przerywniki służyły imiona różnorakich bóstw (kiedyś jeden z towarzyszy krasnoluda usiłował go przekonać, że ten wykrzykiwał imię bogini płodności, ale walgierz gniewnie zaprzeczał tłumacząc, że okrzyki te przechodzą w jego rodzie z ojca na syna, a ród ten z płodnością absolutnie nie ma problemów) i przeciągłe sapanie.
Jako się rzekło krawe swe dzieło wykonywał krasnolud, a wrogowie jego padali pod ciosami ognistego topora. Nie minęło półtorej okrzyku bojowego, a żaden z jaszczurów nie mógł już o własnych siłach ustać. Walkę należało uznać za rozstrzygniętą.
Walgierz jednak miał świadomość, że to dopiero początek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

łał - rozkręca się - spojrzał w kierunku kominka który w blasku ognia prezentował zmagania drużyny i zaciągnął się kolejnym łykiem - czas iść spać, położyć sie w normalnych warunkach a nie na ławie, notabene przydało by się trochę tu posprzątac :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A nie mówiłem? po co nam plany? przygotowania? Mamy tu najbardziej zabójczą broń we wszechświecie - krasnoluda i jego topór. I oczywiście niezawodny Okrzyk Bojowy - Demo zaśmiał się do walgierza, który podsumował to krótkim acz donośnym beknięciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gregor powoli wszedł za resztą do środka jaskini usłanej zwłokami jak różami (no to może nie do końca udane porównanie :)
- I CO? - zapytał walgierz kładąc akcent na każdym słowie a nogę na jednej z ofiar ...
- No ... hmm ... może być ...
- MOŻE BYĆ??!! - wrzasnął krasnal - chcesz powiedzieć, że zrobiłbyś to lepiej?
Gregor nie zważając na pokrzykiwania Walgierza przyglądał się poszczególhym okazom.
- O! Ten na przykład ... nie dokończony - zakończył wbijając miecz gdzie trzeba - a ten znowu ... Hej, kolego jak się masz? Co? Boli? Nie załatwił sprawy do końca?
- Buehhh , bleeeahh ... - zacharczała leżąca postać
- No właśnie. Ale nic to, nie wiem jak wy ale ja idę pooglądać zabawki - i ruszył biegiem w kierunku góry błyskotek
Reszcie nie trzeba było dwa razy powtarzać ...

[Czy ja coś robię źle? Bo mam wrażenie, że ignorujecie moje posty :P ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.06.2006 o 08:38, GeoT napisał:

- No właśnie. Ale nic to, nie wiem jak wy ale ja idę pooglądać zabawki - i ruszył biegiem w kierunku góry błyskotek. Reszcie nie trzeba było dwa razy powtarzać ...

- Stójcie do jasnej...!- wrzasnął walgierz - Chcecie wbiec wprost w zasadzkę?! Nikt nie zostawia klejnotów bez ochrony. Jeszcze się sporo namęczymy zanim zagarnę te skarby - mruknął krasnolud. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.06.2006 o 22:43, walgierz napisał:

- Stójcie do jasnej...!- wrzasnął walgierz - Chcecie wbiec wprost w zasadzkę?! Nikt nie zostawia
klejnotów bez ochrony. Jeszcze się sporo namęczymy zanim zagarnę te skarby - mruknął krasnolud.
:P

Nym wbiegł... zasadzka wybiegła... Czarny Diabeł nie tylko przestraszył jaszczury... dlatego pod topór walgierza wpadło tylko kilku. Drow pobiegł prawdopodobnie dalej. Kilakrotne dźwięki eksplozji, wystrzelonych strzał i wysówanych ostrzy sugerował, że drow nie tylko nie umie rozbrajać pułapek, ale i zbyt szybko zbliża się do skarbca... To było... nie fair ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podczas gdy Nym był zajęty pułapkami a raczej one nim (skąd one się tam wzięły skoro raptem kilka godzin temu Gregor zdążył sobie stąd zabrać piękny naszyjnik i nie było żadnej prócz oczywiście tej obstawy co jej już nie ma??) Gregor właśnie zaczął sobie przeglądać to i owo.

Sztabka złota ... najprawdziwsza sztabka złota!!
Wyciągnął ją spod zwałów innych różności a razem z nią wyciągnął podczepionego pod nią jakiegoś karła. Próbował go "strzepnąć" jednak mały przyssał się do niej jak rzep psiego ogona.
Walcząc z namolnym maluchem Gregor kątem oka zobaczył błysk w oku niektórych osobników z którymi podróżował (u Walgierza był to błysk złotego zęba wieńczący diabelski uśmiech). Chwilę potem niektóre z tych osób były już w powietrzu i skokiem, godnym najlepszych zawodników futbolu amerykańskiego, kierujące się w stronę, przyciskającego do siebie sztabkę i karła, Gregora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz już rzucał się po skarb, kiedy coś go zatrzymało. Zazwyczaj potrzebne było do takiej operacji coś bardzo ciężkiego i to przyłożonego z dużą siłą, ale tym razem impuls przyszedł z głowy krasnoluda. To dziwne, bo ten organ walgierzowi nie był zbyt przydatny w sytuacjach zagrożenia. Zazwyczaj opierał się on wtedy na intuicji i wyuczonych zachowaniach, a myślenie tylko by sprawę opóźniało.
A jednak tym razem sygnał bym wyraźny: STÓJ! I, o dziwo, walgierz się zatrzymał. Zaskoczony niemal swoją reakcją zastanowił się. Poczuł swędzenia nosa. No, tak - pomyślał z niesmakiem - Magia...
Juz wcześniej walgierz czuł, że coś jest nie tak, jak być powinno. Gorączka na widok bogactw była jakaś taka sztuczna. Teraz miał już pewność, że wszystkie te błyskotki są iluzją.
Rozejrzał się i podszedł do ściany. Dotknął jej ręką i pokiwał głową. Była nieco mniej zimna niż inne. A więc było jakieś tajemne przejście!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nym nadal biegł... własciwie uciekał, bo załączył za dużo pułapek na raz. Nie zauważył iluzji i wbiegł prosto w nią w ostatniej sekundzie zauważając ścianę. Później była już tylko ciemność... Bo ściana była ciemna i na szczęście ukryte dzrwi w miarę lekko się otwierały, więc nie rozmaślił się na nich. Nie maił co prawda takiej siły przebicia jak krasnal, ale potrafił narobić równie dużo problemów. To co aktywowała pułapka, która zabezpieczała ukryte drzwi, było czerwone i bardzo gorące. Podmuch ognia ominął jednek zwinnego elfa, który wreszcie potknął się o coś i przewrócił. Nareszcie stanął. Już nie będzie "pożyczał" mikstur regenerujących od TYHE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz słyszał, że drużyna robi zamieszanie, ale nie słyszał okrzyków bitwy, więc zakładał, że żadni wrogowie nie uderzyli od tyłu. Wpatrywał się w korytarz przed sobą, który najwyraźniej był tajemnym przejściem. Ściany były niemal gładkie, idealnie proste. Robota krasnoludów - pomyślał z dumą. Tylko jego ziomkowie potrafili budować takie labirynty. Nie "budować" - poprawił się w myślach - tworzyć.
Z zadumy wyrwał go leciutki, zimny podmuch, który owionął mu twarz. Coś było na końcu korytarza i walgierz gotów był się założyć o swój topór, że to coś błyszczało i dało się spieniężyć. Ruszył powoli ściskająć krzepko w rekach broń. Nie był głupi, doskonale zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili ktoś może zaatakować, ale dzięki wrodzonej infrawizji ciemność nie stanowiła żadnej przeszkody.
Już po kilkunastu krokach korytarz zakręcił i zakończył się ścianą. Oczywiście ruchomą. Krasnolud przyjrzał się dokładnie bocznym krawędziom przeszkody i dostrzegł małe wyżłobienie. Nawet z pochodnią w ręku możnabyło byłoby je przeoczyć. Tyle, że pochodnie są zdradliwe, rzucają nie tylko światło, ale też mnóstwo cienia. Widzenie w ciemnościach sprawdzało się dużo lepiej. Walgierz przekręcił fałszywy kamień i ściana powoli przesunęła się. W niewielkiej sali, urządzonej z wielkim przepychem, zobaczył tego, którego spodziewał się dojrzeć...
- Argggggghhhhhh - wrzasnął półork.
- Ty pewnie jesteś Grulk - mruknął walgierz przybierająć postawę bojową - Czas umierać...
- Argggggggghhhhhhh!!! - wrzasnął elokwentnie Grulk i rzucił w walgierza krzesłem. Ten przypadł do ziemi i przetoczył się pod ścianę. W samą porę, bo zaraz po krześle pofrunął w jego kierunku stół. Krasnolud zerwał się z ziemi w tempie, o jakie nikt by go nie podejrzewał i przypadł do półorka zadając cios mierzony w prawą nogę. Grulk jednak braki w elokwencji nadrabiał sprawnością bojową, co krasnolud musiał przyznać po trzech zablokowanych ciosach topora. Mało tego, Grulk, dysponujący większą siłą, stopniowo przechodził do ataku, spychając walgierza w kierunku ściany. Tego było za wiele...
Wyczekawszy chwilę, gdy półork wziął szeroki zamach, walgierz przykurczył nogi, po czym wybił się mocno i klasycznym bykiem, mierzonym w splot łoneczny skutecznie osłabił ochronę przeciwnika. Wirujący świat nie przeszkodził mu w potężnym zamachu i cięciu, które odrąbało prawicę Grulka. Półogr ryknął potężnie, bardziej z zaskoczenia nawet, niż z bólu. Nie czekając na jego reakcję, krasnolud zamachnął się raz jeszcze i sieknął przeciwnika przez pysk. Walka była skończona.
Ciężko dysząć i opierająć się na umazanym krwią toporze krasnolud rozglądał się po komnacie. Krótką, bo trwającą pewnie kilkadziesiąt sekund walką zmienili ją w pobojowisko. Połamane, drewniane sprzęty leżały wszędzie. Walgierz spojrzał w róg i dostrzegł jakąś wajchę. Podszedł i przesunął ją. Otworzyło się przejście, a kręte schody prowadziły w dół, niewątpliwie, sądząc po zapachu, do smoczej jamy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Schodził powoli po krętych stopniach i czuł, że z każdym krokiem zbliża się do fortuny. Jeszcze chwila i stopnie się zakończyły a jego oczom ukazała się obszerna grota, z której jedynym wyjściem (oprócz tego, którym walgierz dostał się do środka) był... sufit. A raczej jego brak. Teraz już krasnolud rozumiał jak bestia wydostawała się ze swego leża. Ale myślał nad tym tylko chwilę, bo jego wzrok padł właśnie na wielką stertę w kącie.
Krasnolud z wielkim entuzjazmem podbiegł do niej i zaczął przerzucać graty. Tak, graty. Każdy wiedział, że smoki lubią magazynować swoje skarby, ale tylko nieliczni wiedzieli, że bestie te mają bardzo specyficzne pojmowanie "skarbu". Nie zawsze było to złoto i klejnoty, zazwyczaj chomikowały stare zbroje, meble i książki. rzeczy chciwemu krasnoludowi absolutnie zbędne. Jednak walgierz znalazł też coś dla siebie. Napychając sobie kieszenie klejnotami usłyszał, że po schodach zbliżają się jego kompani. Zwiekszył więc tempo napychania kieszeni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krasnolud bardzo był zdziwiony biernością towarzyszy. Czyżby podejrzewali, że to kolejna iluzja? Nie, był pewien, że te błyskotki są prawdziwe. Kiedy uznał, że więcej już nie uniesie, zagarnął jeszcze dwie garści monet i odwróciwszy się do kompanów powiedział:
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar rozejrzeć się za miejscem, gdzie mogę to przepuścić. Nasza karczma wydaje mi się odpowiednim miejscem na zaczęcie tego dzieła. Ja wracam napić się miodu.
To rzekłwszy odwrócił się i udał w kierunku obozu, skąd miał zamiar wyruszyć do karczmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nym się cieszył... Nym się bardzo cieszył. Miał już dwie torby przechowywania, gdyż jedną "pożyczył" od niespodziewającego się członka drużyny (lub członkini...). I teraz z szerokim uśmiechem na czarnym pysku ładował w obie torby bez dna ile wlezie. To co nie wlazło zapakował pospieszenie do reszty kieszeni, po czym z lekki trudem wstał z wilgotnej podłogi i ruszył pędem do wyjścia. Dlaczego ? Bo to raczej nie był sprawiedliwy podział łupów. W praktyce wyglądało to tak, że drow i krasnal zabrali 99% wszystkiego. A walgierz wrócił się jeszcze po te 0,99% zostawiając kilka monet i śmieszny rysunek zrobiony kredą na ścianie, którą wcześniej zasłaniał skarb. Na szczęście pozostali uczestnicy wyprawy gdzieś się zapodziali. I tak ta dwójka skierowała się do karczmy. Z takim ładunkiem zabawią tam naprawdę długo. Chyba, że pojawią się "sępy"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powitać, powitać mości Walgierzu, widze że wyprawa się udała - rzekł Narrenturm w chwili gdy w drzwiach pokazała się najpierw broda, a następnie cała fizjonomia krasnoluda obadowanego czymś ciężki ...
A gdzie reszta kompanii, czyżby się zapodziała gdzieś po drodze ??
Mam wam coś ciekawego do pokazania - ale to dopiero jak nieco odpoczniecie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Miodu!!! - ryknął od progu krasnolud rzucając karczmarzowi złotą monetę i dodał szybko - I jeść daj!!!
Rozejrzał się po izbie, pomachał Narrenturmowi i wszedł na górę. Izba, którą poprzednio zajmował stała pusta, więc zostawił swoje rzeczy, przebrał się tylko w mniej ubłocone rzeczy i zszedł na posiłek.
Micha parującego mięcha i wielki kufel miodu stanowiły bardzo przyjemny widok. Widok, któremu walgierz nie mógł się oprzeć. Chwilę później znikały w przerażającym tempie w jego ustach.
Reszta towarzystwa zaczęła wchodzić do karczmy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Drinka z parasolką... a najlepiej od razu kilka. - drow rzucił karczmarzowi złotą monetę. Karczmarz patrzył dziwnie na Nyma.
- Hmm... nie wiecie karczmarzu co to takiego ? - karczmarz pokręcił głową.
- Słuchaj Walgierz, chyba powinniśmy wybrać się w jakieś cieplejsze krainy. Tu nie dość, że jest zimno to jeszcze mają tylko miód, piwo i wino...
- Hep ! I czego tu jeszcze chcieć więcej ? - zapytał krasnal znad kufla. -Ty tak zawsze marudzisz drowie...
- Ale zrozum ! Plaża, słońce, ciepła woda, drinki z palemką, ewentualnie rum, elfki w bikini... - walgierz lekko skonsternował sie tym ostatnim i nerwowo popatrzył, czy TEN ktoś, aby nie siedzi w karczmie.
- Eee... to nie dla mnie Nym. Może dla ciebie tak, ja mam tu wszystko czego potrzebuję: miód i strawę. Jedno dla duszy, drugie dla żołądka ! Albo oba dla żołądka.
- Piraci, rekiny, skarb...
- Możesz powtórzyć to ostatnie ?
- Skarb.
- Aaaa.... ale chyba dopiero jak wydam to co mam obecnie.
- Złota nigdy za dużo drogi Walgierzu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Mordu!! - wrzasnął Gregor wpadając do knajpy.
- Miodu? - niedosłyszał karczmarz.
Rechot krasnoluda i elfa z kąta sali wieńczył wejście do karczmy reszty towarzystwa.
- Jak tam wyprawa po skarb? - zapytał Narrenturm nie wiedząc, że było to pytanie "troszkę" nie na miejscu.
Powtórny rechot z rogu sali też był nie na miejscu ...
-Łyka? - zapytał niewinnie Nym podnosząc do góry kufel.

Gregor starał się niezauważać zdradzieckich przyjaciół.
- Mam trochę złota do wymiany - zapytał pewnym głosem do karczmarza.
- Złota? - oczy karczmarza zabłysły, Walgierza też, ale to akurat była pewnie wina śmiechem wyciśniętych łez.
- Tak! Zło-ta! - odparł akcentując każdą zgłoskę Gregor w stronę rozbawionych towarzyszy.
- Pokaż pan - szepnął bardzo zaciekawiony karczmarz.
- Chodźmy za dom - szepnął równie cicho Gregor - jest tego trochę, a towarzystwo tutaj śjakieś takie ...
- Skąd je masz?
- Powiem tylko tyle: wracamy od smoka.
Karczmarzowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Po chwili wrócili spowrotem. Karczmarz z miną kogoś lekko porażonego + mała domieszka wniebowzięcia. Cena zaproponowana przez Gregora nie była wysoka.
Przysiadł się do "zacnych" kolegów a po chwili miał przed sobą pełny kufel miodu i całą michę jedzenia.
- Tak jak się umawialiśmy, transakcji dokonujemy przed pańskim wyjazdem. Nikomu pan tego nie sprzedawaj - rzekł karczmarz z uśmiechem stawiając to wszystko przez Gregorem.
- Ma się rozumieć - odparł z szelmowskim uśmiechem Gregor popijając nawet dobrym napitkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować