gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Hmmm... Taka mała rada do Dawida, jak już Geglash mówił, w tym wieku (w zasadzie nie wiem ile masz lat dokładnie, ale wnioskuję, że jesteś jeszcze młody :-) nie ma prawie żadnych szans (owszem, są wyjątki, jak zawsze :-) ) na jakiś udany "związek" , bo... Są różne przyczyny, dla mnie w zasadzie wszystkie dziewczyny które znam, są po po prostu zbyt niedojrzałe, żeby z kimś być tak na poważnie, po pewnym czasie rzucają jedną osobę w diabły, bo np. wolą kogoś innego, np. starszego (sporo przypadków) czy tym podobne, po prostu dla mnie zajmowanie się dziewczyną w takim wieku jest stratą czasu i tyle, bo większość tych związków jest po prostu zauroczeniem, które przemija z czasem, sporo decyzji jest podejmowanych szybko, w krótkim czasie, bez przemyślenia...
A co do tego zmieniania... Idiotyzm, bo ona by nie lubiła ciebie takiego jakim jesteś, tylko jakim chciałaby , żebyś był, a to w ogóle inna bajka :-) I rada, nie otwieraj tak się przed każdym ;-)
Jak mówiłeś, jak jej nie znałeś, to kogo "kochałeś"?... Ano kogoś, kogo sobie w połowie wyimaginowałeś, podobnie jak ona, mozliwe właśnie, że jak sypnąłeś x''ową liczbą informacji to jej "drugie Ty" padło , tak jak to "uczucie"... Cóz, bywa ;-)
A z innej beczki, dla mnie to idiotyzm, jak np. ludzie w wieku 14,15 (i inne) lat mówią sobie : "Kocham cię"... No ludzie, to jest jakieś porąbane (użyłbym tu innego słowa, ale regulamin szanuję :-) ) , no bo większość takich "zakochanych" nawet nie zna słowa "kochać" i jego prawdziwego znaczenia... Ludzie, ja znam kolesia, co chodzi do 3 klasy (podstawówki, a jakże... ) i od "zerówki" jest niby "zakochany" w dziewczynie... I teraz pytanie, czy to nie jest głupie, kretyńskie i śmieszne? A bywa też, że sporo osób nie dorasta i fizycznie i psychicznie w równym tempie, czyli mamy np. 16-latka z psychiką -4 lata w dół, tak samo dziewczyny ...
Aha, oczywiście, np. SadraX czy inni mnie pewnie zbluzgają, że się mylę, ale to jest moje zdanie, oparte na faktach :-)
Ave, na razie pisać nie mogę, najwyżej dopisze się później, c ya...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Reasumując, człowiek powinien w każdy możliwy sposób ratować ten świat, starać się naprawić
to co w nim sami uszkodziliśmy, to co już jest na kresie swojego istnienia. Jednak nie każdmu
zależy, żeby choć spróbować coś zmienić...

Jeśli popełnię obiektywne zło i nie będę w stanie przedstawić takiej wersji która jednoznacznie wskaże dobre efekty (a jest to w wypadku zła obiektywnego niemożliwe) to oczekuję, że zostanie to wskazane, a ja należycie ukarany. Co do tego, kto popełnia zło - my wszyscy. Oczywiście nie w każdym jednakowa jest szkoda, różne są motywy iróżne reakcje na to, ze sie to zło popełniło. Jednak prawda jest taka, że każdemu się to zdarzy. Spójrzmy na takiego Jana Pawła II (wydaje mi sie, że niemo krążysz wokół tej postaci, a może to ja :) ), uznawanego za jeden z głównych autorytetów naszych czasów - w testamencie swoim przepraszał i prosił o wybaczenie. Facet o którym już za życia mówili Wielki i Święty. Ciekawostka...

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Zgadza się, ale nie powiesz, że np dwoje ludzi np w moim wieku pozna się zupełnie, tak jak
by to wyglądało gdyby znali się na codzień.

Jest to możliwe...dość hipotetycznie ale jest ;) Tak czy siak można człowieka ''przejrzeć'' przez coś tak skrajnie ułomnego jak internet.

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

No tak, ale czy zobaczysz jakiś dowód na potwierdzenia jego słow na oczy? Nie, i nie mów, że
nie uwierzysz np w to, iż ludzie w starożytności czy epoce kamienia ''''rysowali'''' coś np
w jaskiniach?

Weź pod uwagę ile niezależnych analiz przeprowadzono do tej pory na tych malowidłach.To te badania dowodzą prawdziwości znaleziska, nie słowa odkrywcy.

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Rozumiem ale jak mam się ''''włączać'''' ? Więc mam patrzeć na sprawy z którymi mogę się spotykać
na codzień przez pryzmat innej osoby, choć odczuwam dany stan, rzecz w zupełnie inny sposób?

Patrz obiektywnie. Patrz przez swój pogląd, przez oczy i serca tych których sprawa dotyczy, przewiduj ich motywy i zamierzenia, szukaj osób które tak postępują i zastanawiaj się zawsze co oni by zrobili w danej sytuacji. Potem pozostaje najtrudniejsza część, czyli decyzja, która musi być obiektywna i nie ulegać chwili lub osobistym kwestiom. To trudne, bo często zmusza do podejmowania decyzji niekorzystnych - nie zawsze jednak można wygrywać.

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Ehh... powiem ,że nie wiem. Bo konsekwencję przy ''''mniejszym źle'''' są raczej podobne.

Czym zatem jest mniejsze zło, skoro konsekwencje są podobne?

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Tak, masz rację. Użyłem złego pojęcia. Jednak chodziło mi o taką np. ''''przyjacielską zdradę''''
a taka prawdziwa przyjaźń nie jest chyba jeszcze tym w takim wieku w którym jestem. Fakt faktem
jest z pewnością gorzej aniżeli w.w ''''przykro''''.

Zdradzona przyjaźń potrafi bolec tak jak miłość. Właściwie to tak właśnie boli, bo prawdziwa przyjaźń to jest miłość.

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Czy nie taktem będzie gdy się zapytam co się pogarsza jak jesteśmy we krwi drugiej osoby? Sytuacji
raczej nie pogorszymy, jednynie zostawi to na nas jakiś ślad...

Najprościej rzecz ujmując to szlag cię trafia. Bo widzisz jak wiele zrobiłeś, jak strasznie sie starałeś. Ta krew to jak wspaniały prezent od ukochanej, którą musiałeś zostawić lub po prostu wam nie wyszło. To taki niemy oskarżycielski krzyk, wrzeszczący, że z pewnością było coś jeszcze co mogłeś zrobić. Ma się to za pierwszym razem, niektórzy może nawet nie. Z czasem się przyzwyczajasz, a to jest chyba nawet gorsze.

Dnia 07.09.2007 o 15:36, boduczek napisał:

Aha ;) Jednak trochę to zadziwiające... ;)

Cóż, śmierć przyjdzie po każdego więc nie ma się tu co bać i trząść o swoją skórę. Dlatego zdrowie to naprawdę dalekie miejsce na liście moich priorytetów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 17:00, dawidos170 napisał:

To Twoje słowa. Jak mam Ci pokazać, że było inaczej? Skoro żadnymi słowami nie oddam sytuacji?
Ale o jakim poświęceniu Ty mówisz ? Mogłem poświęcić wiele ale tylko gdy wiedziałbym, że warto
i nie zostanie to odrzucone.

Czy umiałbyś zrezygnować z siebie, zniszczyć wszystko czym jesteś bez żadnej gwarancji, że da to jakikolwiek efekt? Jeśli tak to ją kochasz i miłość sama wystarczy.

Dnia 07.09.2007 o 17:00, dawidos170 napisał:

Widzisz a jednak wybrałem bo dosyć mam wycia. Uznałem,że marnowanie czasu na kogoś kto nie
widzi, że obok siebie ma osobę, która go kocha tylko szuka po okolicy miłości jest bez sensu.
Może zapomnienie przyjdzie i pomoże mi z czasem zapomnieć.

Czyli nie jesteś w stanie poświęcić siebie. Miłość to właśnie taki ogień, który człowieka niszczy, wytapia z niego wszystkie śmieci i zostawia sam kruszec człowieczeństwa - z niego formuje się nowy, choć ten sam człowiek.

Dnia 07.09.2007 o 17:00, dawidos170 napisał:

Tylko coraz mniej chęci do tego mam.

To normalne, nie musisz sie tym przejmować, ale nie możesz sie też temu poddać. Miłość to droga przez ciemność nadziei na światło i z wiarą że sie do nie dojdzie.

Dnia 07.09.2007 o 17:00, dawidos170 napisał:

Być może o to chodzi. Spróbujemy - zobaczymy.

Być może. Pamiętaj jednak nauki Yody - zrób to, albo nie rób wcale; nie ma próbowania ;)

Dnia 07.09.2007 o 17:00, dawidos170 napisał:

Przyjaciela.

No to szczerze ci współczuję, jestem w takiej samej sytuacji, ale ja sie pozbyłem złudzeń. Może być też tak, że zamiast twardego i zimnego gnoja, który olewa swoje potrzeby, po prostu kocham tak mocno, że radością jest bycie przyjacielem i miłość czuje sie z tym dobrze? Jej wola, ja się podporządkuję ;)

P.S.
Sorry dwa takie posty, ale tamy wyszły dość duże i oddzielne, nie chcę dyskutantom w głowach i monitorach mieszać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 18:59, Graffis napisał:

Jeśli tak to ją kochasz i miłość sama wystarczy.


Nie dla mnie. Po ostatnich wielkich rozczarowaniach i błędach popełnionych przeze mnie zaczynam się kierować umysłem. Oddzielam uczucia od rozumu i to pozwala mi dystansować się od sprawy. W wypadku innych osób proszących mnie o radę ( a takich jest mnóstwo - jestem kimś w rodzaju psychologa ) to działa. W moim już nie.

Dnia 07.09.2007 o 18:59, Graffis napisał:

Czyli nie jesteś w stanie poświęcić siebie. Miłość to właśnie taki ogień, który człowieka niszczy,
wytapia z niego wszystkie śmieci i zostawia sam kruszec człowieczeństwa - z niego formuje się
nowy, choć ten sam człowiek.


Kiedyś byłem. Dzisiaj sama miłość nie wystarczy - muszę wiedzieć, że zmiana ma sens. Bo gdy zmienię się z miłości i stanę się nowym człowiekiem a zostanę odrzucony bądź co gorsza miłość, jak zauważył mój znajomy, tak jak każde uczucie wygaśnie ?

Dnia 07.09.2007 o 18:59, Graffis napisał:

> Tylko coraz mniej chęci do tego mam.
To normalne, nie musisz sie tym przejmować, ale nie możesz sie też temu poddać. Miłość to droga
przez ciemność nadziei na światło i z wiarą że sie do nie dojdzie.


Mi tej wiary brakuje. Kiedyś byłem pełen teraz pozostała nutka nadziei.

Dnia 07.09.2007 o 18:59, Graffis napisał:

> Przyjaciela.
No to szczerze ci współczuję, jestem w takiej samej sytuacji, ale ja sie pozbyłem złudzeń.
Może być też tak, że zamiast twardego i zimnego gnoja, który olewa swoje potrzeby, po prostu
kocham tak mocno, że radością jest bycie przyjacielem i miłość czuje sie z tym dobrze? Jej
wola, ja się podporządkuję ;)


Już próbowałem ale nie mogłem - to co do niej czułem zżerało mnie od środka. Niszczyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 19:57, dawidos170 napisał:

Nie dla mnie. Po ostatnich wielkich rozczarowaniach i błędach popełnionych przeze mnie zaczynam
się kierować umysłem. Oddzielam uczucia od rozumu i to pozwala mi dystansować się od sprawy.
W wypadku innych osób proszących mnie o radę ( a takich jest mnóstwo - jestem kimś w rodzaju
psychologa ) to działa. W moim już nie.

I bardzo słusznie. A to, że sobie nie umiesz pomóc to normalne. Szewc chodzi bez butów. Natomiast psychologom dajmy spokój, to dość intrygująco dziwaczny gatunek społeczny.

Dnia 07.09.2007 o 19:57, dawidos170 napisał:

Kiedyś byłem. Dzisiaj sama miłość nie wystarczy - muszę wiedzieć, że zmiana ma sens. Bo gdy
zmienię się z miłości i stanę się nowym człowiekiem a zostanę odrzucony bądź co gorsza miłość,
jak zauważył mój znajomy, tak jak każde uczucie wygaśnie ?

Nie można sie z takiego stanu wycofać lub zostać wybitym. Miłość może sie wypalić, ale nie zginie. A przynajmniej nie ta miłość.

Dnia 07.09.2007 o 19:57, dawidos170 napisał:

Już próbowałem ale nie mogłem - to co do niej czułem zżerało mnie od środka. Niszczyło.

Kochać to chcieć szczęścia drugiego człowieka, z pominięciem własnego. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest z tobą szczęśliwy, byleby był szczęśliwy. Czasem znaczy to właśnie z dala od ciebie, ale tak długo jak ten ktoś jest szczęśliwy i tobie niczego nie brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 20:17, Graffis napisał:

Nie można sie z takiego stanu wycofać lub zostać wybitym. Miłość może sie wypalić, ale nie
zginie. A przynajmniej nie ta miłość.


Taa coś na temat wypalania miłości i jej powrotów wiem...

Dnia 07.09.2007 o 20:17, Graffis napisał:

> Już próbowałem ale nie mogłem - to co do niej czułem zżerało mnie od środka. Niszczyło.

Kochać to chcieć szczęścia drugiego człowieka, z pominięciem własnego. Nie ma znaczenia, czy
ktoś jest z tobą szczęśliwy, byleby był szczęśliwy. Czasem znaczy to właśnie z dala od ciebie,
ale tak długo jak ten ktoś jest szczęśliwy i tobie niczego nie brakuje.


Niestety nawet kiedy starałem się oddzielić to co ja czuje do niej i to, że pragnę, żeby była szczęśliwa po pewnym czasie nie mogłem już tak. Po prostu mnie to niszczyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 20:35, dawidos170 napisał:

Niestety nawet kiedy starałem się oddzielić to co ja czuje do niej i to, że pragnę, żeby była
szczęśliwa po pewnym czasie nie mogłem już tak. Po prostu mnie to niszczyło.

Bo tu niczego nie trzeba oddzielać. Ba, nawet nie wolno. Jeśli kochasz prawdziwie to nie ma różnicy i żadnego rozdźwięku między tym co czujesz i czego pragniesz. Oczywiście, jest to sytuacja hipotetyczna, zawsze wkradną sie w to wszystko jeszcze własne interesy i ambicje. Sztuką jest je od razu minimalizować, na tym polega właśnie to poświęcenie samego siebie. Robisz coś dla miłości i to coś wielkiego - pozbywasz się sam siebie.Tym właśnie jest dowód miłości. I tu się niczego nie da rozdzielić, wszystko musi wpaść w równowagę i w niej trwać, segregacja miłośc nie przynosi dobrych skutków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 20:51, dawidos170 napisał:

W momencie kiedy do gry włącza się rozum i logika uwierz mi, że jest różnica...

W takim razie albo nie kochałeś, albo nie umiesz z nich korzystać. Miłość nie jest szalona, ale wykalkulowana i spokojna, opanowana i rozsądna. Miłość nawet nie jest egzaltowana i emocjonalna, ale cicha i pokorna.Dlatego świetnie współgra z ukojonym umysłem i czystym sercem - wtedy zaczyna dawać naprawdę wielkie szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 20:55, Graffis napisał:

> W momencie kiedy do gry włącza się rozum i logika uwierz mi, że jest różnica...
W takim razie albo nie kochałeś, albo nie umiesz z nich korzystać. Miłość nie jest szalona,
ale wykalkulowana i spokojna, opanowana i rozsądna. Miłość nawet nie jest egzaltowana i emocjonalna,
ale cicha i pokorna.Dlatego świetnie współgra z ukojonym umysłem i czystym sercem - wtedy zaczyna
dawać naprawdę wielkie szczęście.


To Ty tak odbierasz miłość. Nie każdy musi podzielać Twoje zdanie i czuć to samo. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Do moich replyierów - no dobra, pas. Nie będę już mówił o związkach w gimnazjum :D

A co do chciec to móc to chcę ale nie na tyle żeby się narażać na kolejne upokorzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 21:33, Geglash napisał:

A co do chciec to móc to chcę ale nie na tyle żeby się narażać na kolejne upokorzenia.

Czyli poświęcisz dziewczynę dla miesiąca spokoju wśród zazdrosnych kumpli? Ciekawe podejście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 22:17, Mashivi napisał:

Czyli poświęcisz dziewczynę dla miesiąca spokoju wśród zazdrosnych kumpli? Ciekawe podejście...

Raczej żeby nie być upokorzonym przez owe dziewczyny IMHO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 22:17, Mashivi napisał:

> A co do chciec to móc to chcę ale nie na tyle żeby się narażać na kolejne upokorzenia.

Czyli poświęcisz dziewczynę dla miesiąca spokoju wśród zazdrosnych kumpli? Ciekawe podejście...


Lol nie chodzi o kumpli tylko o proszoną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.09.2007 o 20:35, dawidos170 napisał:

Taa coś na temat wypalania miłości i jej powrotów wiem...

Już się na niej zawodziłeś?

Dnia 07.09.2007 o 20:35, dawidos170 napisał:

Niestety nawet kiedy starałem się oddzielić to co ja czuje do niej i to, że pragnę, żeby była
szczęśliwa po pewnym czasie nie mogłem już tak. Po prostu mnie to niszczyło.

W mojej opinii... jeśli ją KOCHAŁEŚ czy KOCHASZ naprawdę (nie wiem dokł. jak to teraz wygląda) to naturalną sprawą jest pragnienie szczęścia drugiej osoby. Podam przykład, jeśli się zakochasz w kimś, ale tak naprawdę a ona powie, że nie chce z Tobą być, albo że jest szczęśliwa z innym to jeśli ją kochasz uszanujesz to i wręcz będziesz się CIESZYĆ, że jest szczęśliwa, a nie myśleć "może jak ją ten koleś zostawi to ona do mnie wróci". Moim zdaniem widzieć, że osoba przez nas kochana jest szczęśliwa jest najpiękniejszym co może być. Dlatego w związkach jak jedna strona ma problem to druga zazwyczaj mówi: "powiedz co Cię trapi. Twój problem moim problemem". Bo ta osoba nie może zdzierżyć, że drugiej stronie coś zakłóca szczęście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.09.2007 o 14:56, mała16 napisał:

wręcz będziesz się CIESZYĆ, że jest szczęśliwa, a nie myśleć
"może jak ją ten koleś zostawi to ona do mnie wróci".


Nie zgodzę się z tym, a dokładnie to nie w całości. Zapewne nie będę ingerował w takim przypadku w związek Jej, jeśli byłaby szczęśliwe, nie będę czekał aż się rozpadnie, ale i nie wybuchnę radością jak mi powie, że jest szczęśliwa z innym... Cieszyć się też nie będę. Jakby było tak jak piszesz to świat byłby piękniejszy.
W takich wypadkach człowiek cierpi, ale to mija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.09.2007 o 15:02, Vaxinar napisał:

W takich wypadkach człowiek cierpi, ale to mija.

Właśnie chodzi o to, żeby owo cierpienie zaakceptować jako część życia a nie pomstować na owego gościa, który nam ''odbił'' ukochaną. Jak jest szczęśliwa niech jest, ale są tacy co mówią: "I tak wrócisz do mnie zobaczysz" =/ tacy to już zupełnie rozumu chyba nie mają...

Jak to napisał kiedyś Gałczyński "Wszak miłość cierpieniem jest, nie fraszką jałową" xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.09.2007 o 15:05, mała16 napisał:

Właśnie chodzi o to, żeby owo cierpienie zaakceptować jako część życia a nie pomstować na owego
gościa, który nam ''odbił'' ukochaną.


Właśnie o to mi chodzi, ale Ty napisałaś, że powinienem się cieszyć, że jest z innym... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.09.2007 o 14:56, mała16 napisał:

> Taa coś na temat wypalania miłości i jej powrotów wiem...
Już się na niej zawodziłeś?


2 razy...

Dnia 08.09.2007 o 14:56, mała16 napisał:


> /ciach/


Cieszyłem się ale do czasu - kiedy słuchałem o tym, jak to ją zranił któryś kolejny to po prostu nie mogłem dalej tego słuchać. Byłem przy niej ale czułem, że dotyka to mnie. Nie tylko dlatego,że ja chciałem jej zapewnić szczęście. Wiedziałem też, jak się czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.09.2007 o 15:07, Vaxinar napisał:

Właśnie o to mi chodzi, ale Ty napisałaś, że powinienem się cieszyć, że jest z innym... :)

A wiesz, że są tacy co potrafią się cieszyć szczęściem tej kochanej osoby która jest z innym? Zazwyczaj następuje to dopiero wtedy, gdy owo cierpienie minie... a na to trzeba czasu. Jest to sprawa bardzo ciężka widzieć kogoś szczęśliwego, ale nie dzielącego owego szczęścia z nami, ale do wykonania.

Może nie tyle powinieneś się cieszyć, że JEST z innym tylko... że jest SZCZĘŚLIWA z innym. A to różnica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się