Zaloguj się, aby obserwować  
Gumisiek2

Gothic Tale - gra forumowa

174 postów w tym temacie

Drake powolnym krokiem, wychodził z zniszczonej rodzimej wioski. Po drodze, wśród otaczającego go przyrody napotkał pewnego człowieka. Był on zwykłym podróżnikiem. Powiedział Drake''owi o rekrutacji do wojska Vengardu. Zabójca, bez wahania, biegł ku ścieżce, wiedział, gdzie jest Vengard, gdyż w wieku 15 i 20 lat był tam pomagac ojcu w handlu świń, koni, chleba i innych rzeczy. Jednak było to dawno temu, i handlował z ojcem poza miastem, gdyż kupcy z innych miast i krain, przyjechali tam handlowac i miejsca nie było.
Po paru... godzinach.
- Nareszcie, Vengard ! - krzyknął.
Drake zrobił parę kroków, aż jeden z Strażników do niego przemówił:
- Witaj u bram Vengardu, pamiętaj nie rób głupich rzecz i uważaj na siebie !
- Zrozumiałem. Dziękuję - odparł.
Bohater wszedł do miasta i usłyszał głośno - mówiącego faceta w "szlacheckim ubraniu".
- Uwaga ! Uwaga ! Ogłaszamy rekrutację do wojska, szukamy szlachetnych, walecznych wojowników i nie tylko ! Chętnych zgłaszac się !!
Drake kolejny raz bez wahania podjął krok. Jego celem było dołączenie do wojska Vengardu. Gdy, zabójca przeczytał "do oficera" wbiegł od razu. Zapukał i wszedł do środka budynku.
- Halo jest tam kto ?
- A witaj, tak jest. To znaczy ja jestem. Heh.. Ty kolejny do wojska ?..
- Tak.
- A więc, musisz przejśc test próbny jak każdy inny rekrut.
- To znaczy jaki ? - zapytał z zaciekawieniem.
- Na początek, przynieś mi głowe orka. Znajdziesz ich na południe od Stolicy.
- A może coś innego się znajdzie ?
- Nie !! wrzasnął.
- Albo dobra. Z orkami miałem za często do czynienia, więc przynieś 5 futer wilka i 5 rogów cieniostwora.
- Robi się.
- Uważaj na siebie !
- Zrozumiałem. To idę.
Po godzinie, Drake wrócił z pełnymi rękami i dostarczył to o co go prosił oficer.
- Hmm... na początek, nieźle lecz to wciąż za mało. Teraz nieco trudniesze. Zabij białego wilka. Podobno gdzieś kręci się w okolicy. Z tego co słyszałem jest większy niż pozostałe wilki.
- Dobrze, może i tym razem się uda.
- Oby.
Chłopak wyruszył na polowanie. Wyszedł na zachód od miasta. Zauważył, że coś się czai w krzakach. Wyskoczył na niego wielki biały wilk, z czarnym ogonem.
- To on !
Wilk drasnął Drake''a w ramię, krwawił.
- Aaaarg. Bolało. Już nie żyjesz.
Drake rzucił w niego sztyletem w serce i dobił mieczem. Dla potwierdzenia u oficera odciął wilkowi łeb i mu pokazał.
- Ta bestia nie będzie sprawiała kłopotów.
- Super !! Teraz ostatnia trudna misja.
- Bardzo trudna ?
- Wydaję mi się, że tak.
- ...
- Zabij Trolla..
- Co ?? Zginę.
- A to już nie mój problem hahahah... Nie spokojnie to taki głupi żart.
Drake zabił z minimalnym fuksem trolla. Jeden cios a rozszarpałby go na kawałki. Naszczęście miał miksturę uleczająca. Rany się zagoiły.
- <Wzdychanie> już... <wzdychanie> nie <wzdychanie> żyje ten troll.
- Nie kłamiesz ?
- <Wzdychanie> nie <Wzdychanie> mam jego kieł.
Drake, zabójca zemdlał. Obudził się jutro rano. Oficer do niego przemówił:
- Witaj w wojsku !
- Dziękuję !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Głowę miał ciężką, mdliło go strasznie. Obok leżała karczemna dziewka, z ową panną przetańczył całą noc pełną namiętności. Bard podniósł się ociężale, jednym ruchem ręki zgarnął butelkę z mocno utytłanego stolika. W imię zasady czym się strułeś tym się lecz, wykończył tą resztkę rozwodnionego świństwa. Po krótkiej chwili, podszedł do miski obmył twarz po czym ubrał się pospiesznie, nie miał zamiaru trafić w ręce właściciela przybytku, miłego dobroczyńcę który podarował mu na noc swoją pierworodną. Licząc na spłatę kolejnej raty.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

W niedługim czasie po odczytaniu ogłoszenia znalazł się przed budynkiem rekrutacyjnym. Pomyśleć tylko jak 50 sztuk złota, wikt i opierunek działa na ludzi. Shane nawet nie przeczuwał co go czeka, ale może to i lepiej. Pod budynkiem zebrał się już spory tłum naiwnych mieszczan, liczących na góry złota zdobyte podczas wypraw wojennych, takich samych jak w karczemnych opowieściach, baśniach i tym podobnym mało dokładnych i ubarwianych historiach . O Bogowie jak ludzie potrafią być naiwni, wielu z nich zginie i nie dostanie za to nic, widocznie Shane nie był jedynym kretynem w tej mieścinie który zdecydował się na to wyglądające na proste rozwiązanie, a w rzeczywistości przypominające bardziej świński ogon. Po kilku formalnościach, teście umiejętności który na test tylko wyglądał, bo w rzeczywistości wszystkich brali, szedł powoli w stronę koszar. Bogatszy o 50 sztuk złota, trochę sprzętu, w skład wchodził nieporęczny źle wyważony lekki miecz i kilka innych rzeczy o których wspominać niema sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nazajutrz Elver miał zamiar pokręcić sie po mieście.Był ranek więc ubrał się , pożegnał Revara,kolejnego rekruta który zatrudnił się do wojska zaraz po nim,poznał go przed testem jeszcze ale był zbyt spięty by o tym myśleć.
Wyszedł z koszar.Spojrzał na rekrutów którzy trenują walkę mieczem i strzelali z łuku...bbył on dobry w strzelaniu więc wziął łuk stojący obok celu ,którą była nieco wielka tarcza , wziął strzałę do ręki po czym naciągnął cięciwę i strzelił.Przebił tarczę do połowy strzały...spojrzał na innych trenujących...inni trenujący patrzyli na niego
Skubaniec-powiedział jeden który zaczął klaskać a z nim 5 innych trenujących. Odłożył łuk i poszedł w stronę handlową miasta....
*********
Po drodze znalazł strzałę więc schował ją za pas
Kto wie?Może sie jeszcze kiedyś przydać ...-pomyślał i poszedł do Alchemika
-Służę pomocą - powiedział alchemik
-Ja także - odpowiedział Elver
-A to dobrze sie składa,potrzebuję szczawu królewskiego,który jest mi potrzebny do zbadania molekuralności magiczno-enzycznej ...
-Dobra dobra dobra...a co dostanę w zamian??
-Trochę grosza...20 sztuk złota?
-Eh...dobra co mam do stracenia?
*********
Po 4 godzinach szukania w okół miasta tego parszywego zielska wreszcie je znalazł...Uradowany poszedł do alchemika po nagrodę...
-Można na tobie polegac-odpowiedział alchemik i podarował Elverowi 20 sztuk złota...
Poszedł nad ognisko upiec kilka sztuk mięsa które zdobył wczoraj i zaniósł je do koszar z myślą o poczęstunku kolegów z przydziału
-Częstujcie się-powiedział i siadł na swoim posłaniu i zaczął czytac księgę którą po drodze wypożyczył z biblioteki straży...
-,,Orkowie,gobliny i inne wynaturzenia Myrtany,,... hmm no dobra - i pogłębił się na kilka godzin w świecie goblinów i orków poznając ich mocne oraz słabe strony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pośród ciemnej nocy biadoli wiatr.
Kot się snuje na płocie i
Pies szczeka u bram.
Ulicami przechodzi się Życie, takie
Zwykłe co żalu nie słodzi.
Idzie powoli i za pierś się chwyta.
Szuka domu którego zawita.

******
Han siedział cicho w kącie niewielkiego gabinetu. Za kilka minut miał go tu przyjąć ten stary wojownik, który okazał się być w rzeczywistości pułkownikiem Edgarem. Łowca był ciekawy czego tak wysoko położona osobistość, na widok której trzęsie portkami każdy ork, może od niego chcieć. Na poczekaniu układał dźwięki, rymy i za nic nie mógł skończyć układanej przez niego od wczoraj melodii. W chwili gdy o tym rozmyślał do gabinetu wszedł pułkownik Edgar, który natychmiast zwrócił się ku niemu.
- Witaj. - powiedział i uśmiechnął się szeroko, aczkolwiek niezbyt szczerze.
- Witaj i ty pułkowniku. - mruknął Han i wyciągnął rękę, którą Edgar całkowicie zlekceważył.
- Powinienem powiedzieć ci po co wyciągnąłem cię z więzienia, i po co...- tutaj wojskowy zrobił przerwę, krótką, ale Han natychmiast ją wyłapał - ...cię tu sprowadziłem.
- Zastanawiam się nad tym od wczoraj pułkowniku.
- I jak twoje przypuszczenia?
- Nie mam pojęcia. - odpowiedział szczerze łowca - Jestem mordercą, a swojego czasu wyznaczono za moją głowę nagrodę. Nie wiem czego chce ode mnie przywódca wywiadu.
- Dowiesz się. Siadaj. - wojskowy wskazał Hanowi krzesło, a sam zasiadł w fotelu po drugiej stronie gabinetu. - Mamy nieciekawą sytuację Han.
- Tyle to i ja wiem. - wtrącił łowca.
- Nie przerywaj mi. - burknął Edgar - A więc mało ludzi wie, i ty pewnie też nie wiesz, że nie zatrzymaliśmy orków poza granicą Królestwa. Generał Lee robi co może żeby żadna gadzina się tu nie przedostała. I wiesz co? Przechodzą jak chcą. Mam pewne podejrzenia, że ktoś ich specjalnie przepuszcza. I do tego jesteś mi potrzebny. Ktoś chce załatwić Generała Lee, a ja nie wiem kto. Masz się tego dowiedzieć.
- To praca dla wywiadu, nie dla członka regularnego wojska. - nie wytrzymał Han.
- Armia to przykrywka kolego. Ten ktoś działa tam, a tam może dostać się tylko członek armii.
- W takim razie czemu akurat ja?
- Długo szukałem odpowiedniego człowieka, a ty wydajesz mi się na tyle dobry, że dasz sobie z tym radę.
- Pan pułkownik mnie nie zna, radze nie rzucać pochopnych wniosków.
- A kto chował się w myrthańskich lasach przez trzy lata? Nikt cię nie mógł znaleźć, nikt nie potrafił zdemaskować! Jesteś dobry łowco, jesteś dobry. Aby nikt cię nie podejrzewał lepiej nie mów za dużo. Dostaniesz to samo co zwykły żołnierz. Nie będziesz się wyróżniać.
- A jeśli nie chcę wypełniać pańskiej misji?
- To pojedziesz do Khorinis pierwszym statkiem. Koledzy w Kolonii Górniczej na pewno cię polubią.

[Kolega dambialko - proszę o realizm (!) Wszystkich proszę o realizm mimo że (oprócz dambialka) większych zastrzeżeń nie mam.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kazzur wstał i zszedł z pryczy. Słońce jeszcze się nie pokazało. Nordmardczyk wyszedł z pokoju. Kiedy tylko wyszedł na ulicę niby to przypadkiem otarł się o niego złodziej ale Kazzur nie jest głupi i złapał go.
- Dawaj sakiewkę!
- Ja, przysięgam nie mam jej!
- Tak, pewnie. Uwarzaj, bo Ci uwierzę.
- No dobra masz. - rzekł złodziej i oddał mu sakiewkę.
Kazzur rzucił nim o niedaleko stojące beczki i poszedł na spacer. Choć pora była wczesna pół miasta było już na nogach. Nordmardczyk idąc przez tłum wyróżniał się wzrostem tak, że można było go zauważyć nawet z drugiego końca placu, czy też ulicy. Trochę zdenerwowany zdarzeniem, które miało niedawno miejsce szedł z groźną miną i każdy mieszkaniec Vengardu starał się go omijać. Podczas spaceru zobaczył coraz większą grupę ludzi stojącą wokół czegoś. Nawet ze swoim wzrostem nie zauważył co to takiego. Podszedł bliżej i spokojnie przeszedł przez tłum stając na przeciw martwego człowieka. Kazzur lekko zdziwiony zauważył, że zginął od strzał. Rozejrzał się po okolicy ale nie zauważył niczego podejrzanego. Poszedł na posterunek Straży miejskiej i zgłosił zabójstwo. Słońce wstało już i wszyscy mieszkańcy chodzili to tu, to tam załatwiając swoje sprawy. Do Kazzura podszedł na ulicy mężczyzna, który uciekał przed Strażą poprzedniego dnia.
- Witaj. - powiedział do Nordmardczyka.
- Witaj i ty.
- Chyba nie przedstawiliśmy się sobie wczoraj.
- Rzeczywiście.
- Jestem Drak.
- Kazzur. - podali sobie ręce i odeszli od tłumu. - Zapewne wiesz kto zabił tamtego człowieka?
- Rzeczywiście. Znam całe miasto. A ty zapewne nie jesteś z tąd?
- Zgadłeś.
- W takim razie z kąd?
- Myślisz, że będę się spowiadał nieznajomym z ulicy?
- Faktycznie. Ostrożości nigdy za wiele.
- Możesz mi powiedzieć kto zabił temtego człowieka?
- Tak. To robota złodzieja, który próbował Cię dzisiaj okraść.
- Jak on się nazywa?
- Chyba Bartell. Wszyscy na niego mówią młody Bartell.
- Gdzie go można znaleźć?
- A co to ja punkt informacji czy jak?
- Chyba pamiętasz, że wczoraj mogłem oddać Cię Straży?
- No dobra. Jest w zaułku przy placu rynkowym.
- Czyli idę odebrać nagrodę za jego głowę.
*******
- Witaj ponownie. - rzekł Nordmardczyk.
- Czego chcesz? Oddałem Ci sakiewkę.
- Chyba nie rozumiesz powagi sytuacji. Na słupie ogłoszeniowym widziałem twoją twarz. Sakiewka, którą chciałeś mi ukraść będzie teraz trochę cięższa.
- Nie rób tego! Mam w mieście kontakty! Moi znajomi Cię załatwią!
Kazzur złapał Bartella za fraki i rzucił nim o ścianę. Następnie wyjął miecz i wbił go Bartellowi w brzuch. "Wziąść całe ciało czy odciąć głowę?"- zastanawiał się Nordmardczyk. Zawinał całe ciało w koc znajdujący się na końcu uliczki i przerzucił sobie przez bark. Poszedł na posterunek straży i wziął nagrodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Radziolas obudził się po spokojnie odespanej nocy. Przywdział nowy pancerz, dobył swój krótki miecz, napełnił sakiewkę odebranym złotem i czym prędzej pobiegł do dowódcy straży.

- Witam. - zawołał donośnym głosem Radziolas. Oficer zdawał się go nie zauważać więc znowu krzyknął: Witam.- teraz Grovarr obrócił się i podszedł do nowego
- Czemu się tak wydzierasz ? okradli cię czy co ?
- Nie panie kapitanie po prostu jestem szczęśliwy że udało mi dostać do straży
- Dobrze tak się składa że mam dla ciebie pewne zadanie. Nasz kowal nie ma stali a co za tym idzie nie jest wstanie wykuć nam nowej broni, a co to za straż bez oręża ? Twoje zadanie jest proste udasz się do Geldern mam tam znajomego który zaopatruję nasze koszary powiesz mu że Grovarr cię przysyła po zaopatrzenie
- Tak jest kupię tylko prowiant i zaraz udam się do Geldern
- Nie trzeba potrzebne przedmioty znajdziesz w skrzyni obok.

Radziolas podchodzi do skrzyni otwiera i zabiera wszystko co się w niej znajduję (+4x woda + 2x szynka + nie zydynfikowany klucz). Jego droga nie była krótka ale postanowił że ukończy ją w jeden dzień. Pierwsze miasto które odwiedził to Faring pomyślał trochę sprawdził zapasy i postanowił nie tracić czasu i podążać dalej w stronę Gothy którą także sobie podarował. Postanowił zatrzymać się na farmach niedaleko Montery gdzie posilił i napoił się (- 1x szynka, -2x woda). Po odnowieniu sił ruszył co w nogach w kierunku Trelis gdzie postanowił zatrzymać się na noc. Zaraz po przejściu przez bramę spotkał alchemika który poprosił go o dostarczenie mu paru ziół leczniczych, na co Radziolas się zgodził. Po rozmowie z alchemikiem udał się do tawerny gdzie postanowił odpocząć (- 5x złota)

***************************************************************

Nazajutrz skonsultował się z barmanem którędy najszybciej dostać sie do Geldern, lecz niczego ciekawego się nie dowiedział, nie tracąc więcej czasu udał się do Geldern. Zaraz po wyjściu z Trelis nazbierał ziół leczniczych dla alchemika, lecz z jego punktu widzenia wydawało sie to za mało więc poszedł dalej (+3x ziele lecznicze). Po drodze spotkała go nie miła niespodzianka mała wataha wilków, dobył miecza i nie zastanawiając się postanowił wybróbować swoję nowe ostrzę. Wilki już się zbliżały i Radziolas wziął zamarzysty zamach gdy .... klinga miecza wypadało z rękojeści, na Innosa - myślał co to za oręż ? . Nie mając czym się bronić postanowił ominąć wilki i uciekać do Geldern.

- Gdzie jest człowiek zaopatrujący koszary w Vengardzie ? - krzyknął kiedy znalazł się już w mieście
- Wydaję mi się że o mnie ci chodzi. -podszedł do niego nieznajomy
- Przysyła mnie Grovarr
- A tak w samą porę za mną
Radziolas udał się za sprzedawcą do jego chaty
- O tam stoi skrzynia jeżeli rzeczywiście przysyła cię Grovar powinieneś mieć klucz
- Owszem mam. - i po tych słowach zabrał sie do otwierania skrzyni. Po czym wziął ciężką paczkę z napisem ,, Do Vengardu"
- Mam moje zadanie skończone, żegnaj wracam do kapitana
- Żegnaj. - zawołał sklepikarz z jakimś dziwnym ironicznym uśmiechem na jego twarzy.

Po wyjściu na zewnątrz pod murami Geldern ujrzał cały tuzin rosnących ziół leczniczych tych samych co potrzebuje alchemik w Geldern, postanowił je zebrać i wracać do Vengardu a po drodze odwiedzić alchemika w Trelis. (+12x ziele lecznicze).Uradowany alchemik odwdzięczył się płacąc Radziolasowi za wykonane zadanie (+35 złota razem mam =80 złota). Był jeszcze ranek, wiec w Trelis postanowił zjeść śniadanie, z tego co zostało mu z jego prowiantu (-1 szynka. - 2 wody). I biegiem ruszył do Vengardu.

******************************************************

Około godziny 18 dotarł do celu jak najprędzej pobiegł do koszar i wręczył paczkę kapitanowi.
- Proszę o to zaopatrzenie
- Wiedziałem że nie będę musiał długo czekać szybki z ciebie człowiek mój przyjacielu. Wypada cię wynagrodzić, ale co to ? nie widzę twojego miecza, co się z nim stało.
- Już miałem o tym mówić kiedy zaatakowały mnie wilki postanowiłem się bronić. Gdy już miałem uśmiercić jednego to z miecza zostało tylko to ...
- To ? to znaczy co ?
- A no sama rękojeść, proszę bardzo niech pan kapitan spojrzy)
- A gdzież u licha jest klinga ?
- Poleciała w krzaczory, a ja musiałem oddalić się od niebezpieczeństwa
- Więc tak. Nie pozastaję mi nic innego jak zwiększyć twoją nagrodę abyś mógł kupić sobie nowe porządne ostrze, gdyż upłynie trochę czasu gdy nasz kowal przekuje nową stal. Teraz tu, proszę oto twoja nagroda (+100x złota =180xzłota ). Zmęczony Radziolas na chwilę przyglądał się paru nowym rekrutom, i wreścię zasnął.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Panowie mam pewne obiekcje oczywiście mogą okazać się blednę, ale czy jako ze jesteśmy rekrutami na pewno możemy łazić po ulicach jak gdzie i kiedy chcemy ?

>Jego se nie trwał długo...po 4 godzinach obudził go strażnik który powiedział ,że czas się sprawdzić...
-Masz ukatrupić 3 jelenie w pobliskim lesie i przynieś mi ich mięso...bo wiesz..nie mamy tu dużo żywności...

I mam pewne zastrzeżenia czy w zawodowej armii niema żadnego kwatermistrza który by zajmował się żywnością i czy król nie przysyła żołdu, jedzenia i innych potrzebnych rzeczy do przetrwania, żołnierzą którzy mu służą ?
Apeluje do Mistrzów Gry o większe zaangażowanie się w przebieg rozgrywki]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

["3. Nie wymyślać nowych miast, questów i wszystkiego, co związane z fabułą. O tym decyduje MG lub
założyciel."
.Proponuje o to by sie na razie wstrzymać z pisaniem postów,gdyż wszyscy jesteśmy w wojsku(prócz tych,którzy nic jeszcze nie napisali...)i trzeba poczekac na dalszy przebieg wypadków,które zaserwują nam Gumiś2 i Ascont]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.11.2008 o 21:00, nightfaler napisał:

[Tutaj masz na myśli tego mojego qesta ? z zaopatrzeniem ? myślalem że takie małe zadanko
można]

[No raczej ni emożna,poniewaz się wzbogaciłes w stosunku do innych graczy,a ta sumkę i tak sam wymyśliłeś...Aby gra była sprawiedliwa to nawet najmniejsze questy musi wymyślac MG].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.11.2008 o 21:00, nightfaler napisał:

[Tutaj masz na myśli tego mojego qesta ? z zaopatrzeniem ? myślalem że takie małe zadanko
można, a tak pozatym spodobała mi się ta zabawa ]


[ a jeśli chodzi o forumowe RPG to świetna zabawa tylko musimy się wkońcu zebrać do kupy, pozatym proponuje osoby które nie napisały nawet jednego posta w grze usunąć bo będą tylko tamować rozgrywkę, ewentualnie otworzyć nowe miejsca dla innych aktywnych graczy]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A to luz tą kwote można usunąć dla mnie to najmniejszy problem, i też jestem za usunieciem osób które nie angażują się w grę : laki13 i swietlik94 zacznijcie grać !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ekhem, kilka postów wcześniej prosiłem o realizm w postach, które piszemy, na początku prosiliśmy o przestrzeganie regulaminu. Chciałbym zwrócił uwagę na: Geldern jest kawał drogi od Vengardu, mimo że w grze, czy też na mapce daleko nie trzeba iść. Wydaje mi się że pokonywanie takich odległości w pojedynkę "po jedzenie" niema sensu = jest nierealne. Jak już kolega Danse wspomniał armia ma osoby odpowiedzialne za rozdawanie racji żywnościowych. Między miastami jeżdżą karawany z jedzeniem. Przykro mi, ale jestem zmuszony twój post unieważnić.]
[Reszta: jeżeli swietlik94 i laki13 nie napiszą nic do następnego piątku (28.11.08 r.) to dostajecie tzw. kick, odchodzicie z gry]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gracz laki 13 się wycofał, napisał mi na GG. A ze swietlik94 trzeba będzie pogadać. Później coś machnę, dopiero wróciłem z dalekiej podróży :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Sorry, że się spóźniam, ale uprzedziłem jednego z MG, iż napiszę posta później. Nie ma wina, że Was nie uprzedził.]
Toth siedział na zimnej ziemi, rozmyślając o swym losie. Nie dość, że ziemia była zimna, było ciemniej, niż w jaskini cieniostwora. Myśliwy miał jednak szczęście, że jego cela była niegdyś magazynem drewna. Znalazł dwa kamienie i zaczął nimi pocierać w stronę kilku suchych pali drewna. Udało mu się rozpalić ogień, a przez to było mu ciepło. Nagle ktoś wszedł do korytarza z celami. Podszedł do celi Totha. No, teraz pewnie czas na mnie...
- Mówiłem, że Cię wyciągnę. - powiedział znajomy Tothowi urzędnik.
- Świetnie... Ale dlaczego ja?
- Wtedy, kiedy chciałeś "pożyczyć" ode mnie owoce, dostrzegłem twoje umiejętności strzeleckie. Przydałby by się nam ktoś taki.
- Prawdę mówiąc to nie urodziłem się z tymi zdolnościami.
- Wiem. Byłeś niezły, ale poprawił Cię łowca oraz złodziej Diego. Dziś wyruszy do Górniczej Doliny. Teraz masz dwie możliwości: zobaczyć się z Diego już jutro w Górniczej Dolinie lub dziś zostać jednym z żołnierzy króla. Co wybierasz?
Nie mam wielu możliwości... - Dobrze, będę służył królowi.
- Świetna decyzja chłopcze! Teraz idź do kwatermistrza i odbierz od niego miecz, zbroję i puklerz.
- A co z łukiem?
- Panuje tu zasada - jeśli mówisz, że jesteś dobry w czymś, musisz to udowodnić. Wtedy dostaniesz swój łuk.
Zaczynam żałować swojej decyzji... Ale Diego, wyciągnę Cię stąd lub sam tam trafię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.11.2008 o 21:30, swietlik94 napisał:

[Sorry, że się spóźniam, ale uprzedziłem jednego z MG, iż napiszę posta później. Nie
ma wina, że Was nie uprzedził.]


[Mam nadzieje ze teraz bedzie regularnie, bez tamowania :/]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.11.2008 o 21:30, dominikańczyk napisał:

Można się jeszcze dopisać? Jeśli tak to rezerwuje miejsce :P


Teraz jest wolne miejsce, jeżeli chcesz, to możesz się zapisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować