Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Nowe Gwiezdne Wojny na VGA 2009

89 postów w tym temacie

Akurat z Full Throttle go kojarzę (i z Yakuzy na przykład - dziwne, że nie podkładał głosu w Jedi Knightach, ale może dlatego, że już jest za stary i mówi zupełnie innym tembrem), ale z całą resztą tych tytułów nie (Call of Duty 2? Icewind Dale? - chociaż akurat kiedyś grał w jednym filmie wojennym, więc CoD wcale nie jest taki dziwny), niemniej jednak to mu trzeba przyznać - znakomity z niego aktor dubbingowy, świetnie operuje głosem i jest taki "żywy" - oglądałem "behind the scenes" z Batmana: TAS i ekipa mówiła o Marku, że w dubbing Jokera wkładał bardzo wiele serca i energii, do tego jako jedyny stał i się ruszał (reszta aktorów nagrywała na siedząco) - i to w taki sposób, że mogłoby to służyć za wzór, jak grać tę postać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>> Uważaj, bo zaraz tu meryphillia wpadnie, a jeszcze tego by brakowało...

Dnia 30.11.2009 o 18:32, Jerjerrod napisał:


Hehe, niezły flame. Przy klasyfikacjach zawsze należy pamiętać, że gatunki czy też całe rodziny się wzajemnie przenikają i inspirują - podobnie jest w grach elektronicznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Też bym zagrał, ale joysticka nie mam. Kapitalne gry, co tu dużo gadać. Fani zrobili
nowe tekstury w wysokiej rozdziałce, warto się tym zainteresować. ;)


Na szczęście ja mam, co więcej, mimo remontu generalnego powinien być gdzieś na wierzchu. Gdyby tylko Borderlands tak nie wciągała...

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Ano, kretyńskie to było. Zastąpienie metafizyki jakąś pseudonaukową teorią. Kolejny przykład
braku pomysłu na kwestię zbadania predyspozycji Anakina do szkolenia na dżedaja.


Taa... "kubek... speeder..." - to mają być te słynne próby Jedi (nie mylić z Próbami na wiedźminów)? Kpina jakaś. Jeśli nie mieli pomysłu, to po diabła było w ogóle coś takiego wrzucać? Lepiej było pominąć całkowicie tę scenę, dodać zamiast tego jakiś dialog między Yodą a Qui-Gonem, w którym ten pierwszy powiedziałby, że silna jest Moc w Anakinie, potem wyjaśniłby, czemu nie zostanie szkolony i tyle (zresztą takie coś przecież nawet było po tej durnej scenie). Ale nie. Trzeba było jakoś przedłużyć film:/

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Lucas jest znany z tego, że kompletnie mu nie wychodzą dialogi.


Wiesz, czarny scenariusz jest taki, że to, co mamy, to już poprawione dialogi...

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Zgadza się. Ta walka jest najlepsza w całej nowej trylogii - Ray Park i obaj panowie
wymiatają.


W ogóle szkoda Parka. Jeden epizod to trochę za mało jak na jego talent. Lepiej by zrobili, gdyby się pozbyli Dooku, a zamiast niego utrzymali przy życiu Maula.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

(np. wspomniane już przeze mnie ataki Palpiego albo sceny z Christopherem Lee - same
zbliżenia).


Podejrzewam, że chodziło o to, żeby zrobić dobrze części fanów. Wiele osób zarzucało Gwiezdnym Wojnom, że miecze świetlne nie świecą (tzn. nie oświetlają otoczenia). Zbliżenia miały na celu po pierwsze, odeprzeć ten zarzut (jak nie rzucają, skoro rzucają? A że jest to badziewnie zrobione, to trudno), a po drugie - zamaskować kompletny brak talentu w machaniu mieczami, jaki wykazywali Christensen i Lee. Jak widać było na przykładzie TPM, McGregor radził sobie z tym całkiem nieźle.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Natomiast za złe uważam jej zakończenie


Jak napisałem wcześniej, złe było to, że Maul musiał zginąć. Znacznie większy byłby pożytek z niego, niż z Dooku.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Różnica jest jednak taka, że Leonardo potrafi grać. Można go nie lubić, ale nie można
mu odmówić umiejętności aktorskich. Inna sprawa, że przy drewnianych tekstach nawet Liam
Neeson wymiękał, który przecież jest znakomitym aktorem.


Ja akurat do fanów DiCaprio nie należę, więc jego obecność byłaby dla mnie minusem, ale rzeczywiście, raczej by tu pomógł. Inna sprawa, że biorąc pod uwagę kunszt aktorski Christensena, nawet suszona rozgwiazda zagrałaby lepiej...

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Dziwi mnie tylko, że taka miernota została wytypowana na tak ważną rolę. Jeśli to nie
był pomysł Lucasa, to naprawdę zlych miał speców od castingu.


Jak pisałem wcześniej - podejrzewam, że chodziło o twarz, do której będą wzdychać "lóziowiutkie" nastolatki. Talent aktorski zszedł na dalszy plan.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Nawet nie porównuj. Mark Hamill w porównaniu do Christensena wypadł genialnie. Przede
wszystkim między aktorami TOT była chemia, której brakowało w ep I-III.


Bo Hamill w ogóle gra całkiem nieźle. Może nie wyszła z niego jakaś wielka gwiazda, i pozostał raczej aktorem jednej roli (pomimo faktu, że grał w innych filmach), ale w małym palcu miał więcej talentu, niż Christensen i Portman razem wzięci. A chemia rzeczywiście

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Ano. Nawet w tak dramatycznym momencie jak ucieczka z Bespin C-3PO był sobą. ;)


"Szanse na przetrwanie ataki gwiezdnego niszczyciela..."

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

No nie wiem. Jej kwestie w ROTS były absolutnie koszmarne. Prawdę mówiąc nie winię jej.


Wiesz, kwestie Qui-Gona też do majstersztyków scenopisarstwa nie należały ("whatever it was, it was well trained in the Jedi arts" ), a jednak potrafił zagrać tak, że aż przyjemnie było patrzeć.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Lucas? Lucas już dawno powinien być na emeryturze i żyć spokojnie z odsetek. Świętości
lepiej zostawić w spokoju.


Albo zająć się produkcją, resztę zostawiając specjalistom.


@Olamagato

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Wielu z was nie cierpi Jar Jara, ale jak Lucas miał pokazać, że istnieją istoty dobre, ale niekompetentne


Pytanie: po diabła mu istoty dobre, ale niekompetentne? Jar-Jar miał służyć dwóm celom: trafiać do młodszej widowni i być dodatkiem humorystycznym. Zamiast komedii wyszła tragedia.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

po stronie dobra są sami mądrzy i wspaniali, a po stronie zła, głupi, źli i (zawsze w każdym filmie)
przegrywający.


No, nie przesadzajmy. Jedi doskonale wiedzieli, że dali ciała, więc tu akurat teoria nie działa, podobnie zresztą w przypadku Ciemnej Strony - Jar-Jar nie miał nic wspólnego z przejściem Anakina na Ciemną Stronę Mocy, a przecież to właśnie było jednym z głównych celów Palpiego.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Gra aktorska w starej trylogii była wprost fatalna.


W przeciwieństwie do oscarowej roli Haydena Christensena? Nie ukrywajmy: jedynymi osobami, które jako tako zagrały, był Liam Neeson (bo Neeson wielkim aktorem jest) i Ewan McGregor, który poradził sobie całkiem nieźle z zagraniem tak, by jego Obi przypominał tego granego przez Aleca Guinessa. A skoro o nim mowa, to może przekonasz mnie, że słabo grał w starej trylogii?

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

SW był wtedy określany jako niskobudżetowy film kategorii B


Eee... a co to ma do rzeczy? Uważasz, że takie filmy nie mogą być dobre?

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Wiele scen obcięto lub nawet zarzucono z tego powodu, że nawet ówczesne efekty specjalne nie mogły sobie
z nimi poradzić bez takiego wrażenia jak gumowe shyracki na asteroidzie.


Raz jeszcze: co to ma do gry aktorskiej? Lucas sam powiedział, że nakręcił tylko 3 epizody, a nie całą opowieść, ponieważ ówczesna technologia na to nie pozwalała. To coś złego? Bo trochę nie widzę tu związku...

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Nowa trylogia ma miała aktorów, którzy w przeciwieństwie do starej coś już osiągnęli, a kilku z nich ma
perspektywy długiej kariery w tym zawodzie.


Powiedz to wspomnianemu Alecowi Guinessowi.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

w nowej trylogii Lucas może nie tyle odarł moce jedi z mistyki


A ktoś go o to prosił? Nic nie stało na przeszkodzie, by pozostawić to tak, jak było: jest sobie uniwersum i jest w nim Moc. Koniec pieśni. Nie trzeba nic było wyjaśniać, a już wykombinowanie jakiegoś pseudonaukowego bełkotu ("małe stworzonka, które cośtam robią, ale nie bardzo wiemy skąd się biorą i co dokładnie robią" - wybacz, ale mnie to przypomina początki wirusologii, a nie coś, co dla niektórych stało się wręcz religią). Popatrz, jaki krzyk się podnosi, jak ludzie próbują obalić istnienie Boga, tłumacząc jego "działalność" nauką.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Pozostawienie mistyki w filmie SF byłoby po prostu niedopuszczalne bo psułoby gatunek tej serii.


Gwiezdne Wojny nie były, nie są i nie będą filmem SF. To space-opera, a nie Star Trek czy inna Battlestar: Galactica.

>Jeżeli ktoś chce ultra-mistyczny film o kosmosie, to ma do wyboru mnóstwo bezsensownych gniotów

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

o zabójczych UFO lub wprost przeciwnie z gumiakami typu Godzille


Wyjaśnij mi co ma mistyka do UFO...

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Seria, gdyby zerwać z niej otoczkę SF jest obrazem politycznym pokazującym jak świat powoli i niezbyt jasno
stacza się w stronę zła (imperium)


Czy jesteś może jednym z tych ludzi, którzy twierdzą, że Władca Pierścieni jest alegorią II Wojny Światowej?


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.12.2009 o 17:35, Ringno5 napisał:

W ogóle szkoda Parka. Jeden epizod to trochę za mało jak na jego talent. Lepiej by zrobili,
gdyby się pozbyli Dooku, a zamiast niego utrzymali przy życiu Maula.


Tyle, że w tym przypadku Maul to raczej takie "wściekłe zwierzę", natomiast Dooku pełni inną rolę - jest świetnym mówcą i dyplomatą i byłym Mistrzem Jedi, który był znakomitym szermierzem i świetnie władał Mocą. Nie sądzę, żeby Maulowi udało się stworzyć Konfederację.

Dnia 01.12.2009 o 17:35, Ringno5 napisał:

Jak pisałem wcześniej - podejrzewam, że chodziło o twarz, do której będą wzdychać "lóziowiutkie"
nastolatki. Talent aktorski zszedł na dalszy plan.


Revanchist proponował w jego miejsce Lantera i z tym bym się zgodził - też byłaby to twarz, do której wdychać by mogły "lózowiutkie" nastolatki, ale umiejętności aktorskie o wiele lepsze i gra z werwą. Możesz gnoić The Clone Wars, ale rola Anakina naprawdę jest niezła.

Dnia 01.12.2009 o 17:35, Ringno5 napisał:

Powiedz to wspomnianemu Alecowi Guinessowi.


Albo innym, świętej już pamięci aktorom: Shawowi czy może lepiej Cushingowi - w końcu obydwaj byli weteranami aktorstwa. A z tych żywych: niech to powie Fordowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Wymyślić postać, która widownia polubi. Jar Jar jest skrajnie irytujący.

Ciebie irytuje. Dzieciaków nie irytuje. A to głównie dla nich została ta część zrobiona. Bez nowej widowni nie byłoby mowy o ukończeniu dwóch pozostałych części.
Poza tym czy to źle, że taka postać w filmie się pojawiła? Nie zapominaj, że to w całości wytwór wyobraźni Lucasa. A cała seria jest jego autorską wizją.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Chyba oglądaliśmy różne filmy.

Nie sądzę. Aczkolwiek sądzę, że oglądałem wszystkie możliwe wersje pełne i cięte, kinowe i dvd.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

To prawda. Ford dzięki SW stał się rozchwytywany.

Nie. Ford zagrał w mnóstwie świetnych filmów. Źle, wróć - zagrał świetnie w mnóstwie filmów.
Nie sądzę, że się pomylę jeżeli postawię na tezę, że zagrał w 50 z 200 najlepiej ocenianych przez widzów filmów wszechczasów. To dlatego nie można go było zaszufladkować. Dobrych filmów z Fordem było tak wiele, że nie potrafię ich wszystkich wymienić.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

> Hamilton,
Hamill. Mark Hamill.

Oczywiście. Jakaś pomroczność jasna, czy cholera jakieś natręctwo z tym "Hamiltonem".

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Scenografia nie istniała? My oglądaliśmy ten sam film??

Nie istniała. Jedyne zachowane rzeczy z planu jest właśnie plan tunezyjski, który został zresztą po latach specjalnie odbudowany dla turystów. Większość scenografii w starej trylogii było "budowanych" do wysokości głów aktorów. Reszta dorabiana w postprodukcji.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Jake Lloyd? Hayden Christensen? Taa. Są zdolniejsi.

Nie napisałem, że wszyscy.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

SW to nie jest sf.

30 lat temu za taką wypowiedź zostałbyś na ulicy zlinczowany przez fanów. A potem jeszcze przejechany betoniarką. ;)

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

To gatunek zwany space fantasy albo space opera.

Taaa. Wymyślono go jakieś 15 lat temu dla filmu... Star Trek.
Która rzeczywiście była okropną i bezsensowną bają bo tam nawet podstawowe rzeczy nie kleiły się z wiedzą wynoszoną z podstawówki. No sorry, ale ja nigdy nie zaliczałem SW do tego ścierwa. Jak fantasy, to proszę bardzo - ale najpierw zapytaj się Lucasa co o tym sądzi. Kiedyś się wypowiedział dość jednoznacznie. Jest to nawet w komentarzu reżyserskim do wydania DVD Nowej Nadziei.

>"Dawno, dawno temu

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

w odległej galaktyce..." przypomina "Dawno, dawno temu, za górami, za lasami", nieprawdaż?

Tak, ale co z tego? Mnóstwo dobrej sf ma tę samą konwencję.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Oczywiście, i dlatego myśliwce zachowują się jak samoloty, w kosmosie mamy wybuchy i
słychać "ziuuuuu".

Posłuchaj sobie dokładnie komentarza do efektów dla epizodu 4. Tam jest wyjaśnione skąd to ziuu. I tak na marginesie dokładnie to samo masz w Mass Effect. A temu ostatniemu odmawiać pochodzenia SF raczej nie wypada.

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Ale co Ty w ogóle opowiadasz? Przecież Lucas od początku założył, że SW ma być baśnią.

Ale nie głupią. Jakby chciał, żeby było baśnią, to uciekający statek Solo zostałby uruchomiony mocą czy inną magią. Po cholerę wątki techniczne w filmie? Połowa Nowej Nadziei, to skopany przez futrzaka hipernapęd i naprawiany kluczem francuskim. Po co to komu było?

Dnia 30.11.2009 o 01:37, Vojtas napisał:

Czy to w jakikolwiek sposób usprawiedliwia jego blędy?

Czy starość może usprawiedliwiać błędy młodości? :)
Bo widzisz problem leży w tym kiedy i gdzie te błędy popełnił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Nie istniała. Jedyne zachowane rzeczy z planu jest właśnie plan tunezyjski, który został
zresztą po latach specjalnie odbudowany dla turystów. Większość scenografii w starej
trylogii było "budowanych" do wysokości głów aktorów. Reszta dorabiana w postprodukcji.


Ale zaraz, jaki problem w tym niby?

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Nie napisałem, że wszyscy.


To niby kto? Neeson? McGregor? Diarmid i Oz się nie liczą, bo już byli, a ten pierwszy po genialnej grze w ROTJ tutaj dużo spaprał.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:


> To gatunek zwany space fantasy albo space opera.


Nie, akurat space fantasy po raz pierwszy pojawiło się w artykule prasowym o pierwszych Gwiezdnych wojnach. Nikt nie mówił, że to sci-fi.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Posłuchaj sobie dokładnie komentarza do efektów dla epizodu 4. Tam jest wyjaśnione skąd
to ziuu. I tak na marginesie dokładnie to samo masz w Mass Effect. A temu ostatniemu
odmawiać pochodzenia SF raczej nie wypada.


Ale SW to nie to samo, co ME, które ukazuje ludzkość w przyszłości.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Ale nie głupią. Jakby chciał, żeby było baśnią, to uciekający statek Solo zostałby uruchomiony
mocą czy inną magią. Po cholerę wątki techniczne w filmie? Połowa Nowej Nadziei, to skopany
przez futrzaka hipernapęd i naprawiany kluczem francuskim. Po co to komu było?


Bo takie są założenia świata?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> Wymyślić postać, która widownia polubi. Jar Jar jest skrajnie irytujący.
Ciebie irytuje. Dzieciaków nie irytuje. A to głównie dla nich została ta część zrobiona.


Co tylko pokazuje, że Lucas pracując przy nowej trylogii postanowił być wyrobnikiem, a nie artystą.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Bez nowej widowni nie byłoby mowy o ukończeniu dwóch pozostałych części.


Ta, jasne. Lucas jest jednym z najbogatszych filmowców. Nie musiałby nawet palcem kiwnąć, bo tylko w czasie 8 godzin jego snu sprzedają się tysiące gadżetów z logotypem SW. Budżetu bym mu wystarczyło bez problemu. Na świecie fanów dostatek i oni z niecierpliwością czekali na film.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Poza tym czy to źle, że taka postać w filmie się pojawiła? Nie zapominaj, że to w całości
wytwór wyobraźni Lucasa. A cała seria jest jego autorską wizją.


Naprawdę wierzysz we wszystko co Lucas mówi?

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> To prawda. Ford dzięki SW stał się rozchwytywany.
Nie.


Ależ tak. Przed ANH Ford zagrał tylko w jednym bardziej znanym filmie - "American Graffiti" w reżyserii... George''a Lucasa. I to właśnie dzięki temu filmowi Han Solo jest tym Hanem, którego znamy i lubimy. Nie liczę "Zabriskie Point", bo tam Harrisona nawet nie wyszczególniono na liście płac - tak mały był to epizod.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Ford zagrał w mnóstwie świetnych filmów. Źle, wróć - zagrał świetnie w mnóstwie filmów.


Przecież nie pisałem o całym jego dorobku - chodziło o to, że ANH był sprężyną jego kariery.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> Scenografia nie istniała? My oglądaliśmy ten sam film??
Nie istniała. Jedyne zachowane rzeczy z planu jest właśnie plan tunezyjski, który został
zresztą po latach specjalnie odbudowany dla turystów. Większość scenografii w starej
trylogii było "budowanych" do wysokości głów aktorów.


A "Titanica" zbudowano w skali 1:1 na potrzeby filmu? Co to ma do rzeczy?

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Reszta dorabiana w postprodukcji.


No i?

Jednym z założeń Lucasa było zrobić film z oszałamiającymi efektami, ciekawymi kostiumami i oryginalną scenografią. I to mu się udało, choć nie na taką skalę, jak by sobie tego życzył.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> SW to nie jest sf.
30 lat temu za taką wypowiedź zostałbyś na ulicy zlinczowany przez fanów. A potem jeszcze
przejechany betoniarką. ;)


Za propagowanie teorii heliocentrycznej w średniowieczu palono na stosie. Co to ma do rzeczy?

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> To gatunek zwany space fantasy albo space opera.
Taaa. Wymyślono go jakieś 15 lat temu dla filmu... Star Trek.


Chyba żartujesz teraz. Termin ukuto jeszcze jeszcze w latach 30. XX wieku - w literaturze. Natomiast rozwój filmowej space opery datuje się na lata 70. Ten termin w żaden sposób nie uwłacza, więc nie rozumiem, dlaczego próbujesz go zdyskredytować. Tak jak by w sf nie było szitu.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Jak fantasy, to proszę bardzo - ale najpierw zapytaj się Lucasa co o
tym sądzi. Kiedyś się wypowiedział dość jednoznacznie. Jest to nawet w komentarzu reżyserskim
do wydania DVD Nowej Nadziei.


Nie muszę pytać Lucasa - na świecie żyją fani podobni do mnie i są też filmoznawcy. Ja Lucasa już od dawna nie słucham, bo na przestrzeni lat składa sprzeczne zeznania.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

>"Dawno, dawno temu
> w odległej galaktyce..." przypomina "Dawno, dawno temu, za górami, za lasami", nieprawdaż?
Tak, ale co z tego? Mnóstwo dobrej sf ma tę samą konwencję.


Np.?

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> Ale co Ty w ogóle opowiadasz? Przecież Lucas od początku założył, że SW ma być baśnią.
Ale nie głupią.


Ale baśnią. Przecież słowo "baśń" nie jest synonimem frazy "bzdura na resorach".

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Jakby chciał, żeby było baśnią, to uciekający statek Solo zostałby uruchomiony
mocą czy inną magią.


Mówisz "baśń", myślisz "klasyczne fantasy" - to nie tak.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

Po cholerę wątki techniczne w filmie? Połowa Nowej Nadziei, to skopany
przez futrzaka hipernapęd i naprawiany kluczem francuskim. Po co to komu było?


Ano po to, by nie latać smokami w kosmosie. Skoro nie smok, to musi być jakiś pojazd. A skoro coś się w nim popsuło i nie można uciec, tzn. że nie jest to drobnostka w filmie. Różnica jest jednak w skali - technologia nie jest podstawą SW, ona jest tylko "wyposażeniem świata", rekwizytem, który nadaje wiarygodności. Fundamentem SW są wartości i przemiany duchowe.

Dnia 02.12.2009 o 00:37, Olamagato napisał:

> Czy to w jakikolwiek sposób usprawiedliwia jego blędy?
Czy starość może usprawiedliwiać błędy młodości? :)
Bo widzisz problem leży w tym kiedy i gdzie te błędy popełnił.


Ja już swoje zdanie wyraziłem dość jasno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować