Zaloguj się, aby obserwować  
Saref

"Crusaders of Helios - forumowa gra RPG"

114 postów w tym temacie

Kolejny piękny dzień wstawał nad miastem. Garx jak zwykle obudził się wcześnie rano. Nie chciał spotkać się ze strażą miejską, więc szybko zebrał się i wyruszył w drogę po zatłoczonych ulicach Dauth. Gildia zabójców kazała stawić mu się w południe. - Czego mogą ode mnie chcieć - myślał. - Ostatnie zadanie wypełniłem bezbłędnie i powiedzieli, żebym nie rzucał się w oczy. W końcu zabójstwo kapłana tych świętoszkowych potomków aniołów nie mogło przejść niezauważone. Chyba, że mają dla mnie jakieś kolejne zadania, ale czy nie za szybko? Garx dotknął swojego piekielnego miecza podarowanego przez bezimiennego maga, który powiedział mu naprawde kim jest. Od tego czasu stał się jednym bardziej szanowanych zabójców miasta. Zabijanie stało się dla niego celem życia i wielką przyjemnością - większą niż cokolwiek innego. Pogrążony w myślach nie zauważył gdy stał przed zamaskowanymi drzwiami wejściowymi do gildii zabójców. Rozejrzał się, czy nikt go nie obserwuje. Zobaczył chowającą się w cieniu głowę. Chowającą się za póżno. Garx odszedł od drzwi i zniknął za zakrętem. Czuł, że ktoś podąża za nim. Kiedy po raz kolejny skręcił, w momencie gdy nie był widoczny schował się w mroku zaułka. Śledzący go mężczyzna stanął o dwa metry od niego nie widząc go. - Nie jest spostrzegawczy - pomyślał Garx. Do trwało tylko kilka sekund. Strzała wystrzelona z łuku - schowanego wcześniej pod płaszczem przebiła tętnicę przeciwnika. Garx podszedł do konającego wroga i dobił go uderzając mieczem prosto w twarz. - Przynajmniej nie każdy go rozpozna - pomyślał. Schował zwłoki w zaułku , wytarł miecz z krwi, zabrał strzałę i mógł w końcu wrócić do zamaskowanego wejścia i stawić się przed swym przełożonym. Wkroczył do obszernej, głównej sali. - Spóźniłeś się - powiedział mężczyzna, który nagle pojawił się przed Garxem. - Wybacz, miałem pewne ,,problemy" - odpowiedział ...


[Mam pytanie. Czy w grze będą jakięś zasady, regulamin jak w innych grach, czy po prostu będziemy sobie pisali?]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Scamp po obfitej kolacji wyszedł z domu (oczywiście nie swojego :D). Była noc. Ulica, która w czasie dnia jest pełna życia, o tej porze wydawała się być opuszczona... Norbi sypiał za dania, w opuszczonej wierzy na skraju miasteczka. Tej nocy postanowił przejść się do lasu, tak z nudów... Kiedy przekroczył jego granice usłyszał jakiś hałas w zaroślach, odwrócił się, popatrzył... Jednak nic nie zobaczył, co wydało mu się bardzo dziwne. Czuł , że ktoś go obserwuje i czycha na jego życie, nie wiedział jednak co, ani kto to jest... Znowu usłyszał coś w krzakach. Tym razem postanowił zobaczyć co to jest... Odsuwa gęste krzaczory i jego oczom ukazuje się... śpiący pijak... "I to mnie obserwowało?" - pomyślał. Poszedł jednak dalej, nie zdając sobie sprawy jakie niebezpieczeństwa na niego czekają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Saref szedł tej nocy znowu w strone domu Albchema Styrna. "Tym razem nie zawiode" myślał Nocny elf , chciał to zrobić dzisiaj choć gildia dawała mu jeszcze tydzień.
-Wejde drzwiami, nie popełnie tego samego błędu.- mruknął do siebie Saref
Po czym cicho w strone drzwi gdzie stali dwaj strażnicy. Srytobujca wyczuł moment i zrzucił małymi sztylecikami , które zakupił w gildi złodzieji w szyje obydwu strażników. Pociski trafiły bezbłędnie. Strażnicy zachwiali się nie mogli krzyczeć. Padli martwi i nawet nie zobaczyli tego kto ich zabił.Saref podszedł do ciał i wyją z nich sztyleciki. Wyją wytrych, musiał bardzo uważać bo na drzwiach była pułapka. Sarefowi w końcu się udało zamek wydał odgłos puknięcia. Elf wszedł po cichu do pomieszczenia. Nie było w nim strażników. Cicho wszedł na góre gdzie zapewne spał Albchem."Idiota. Myślał , że postrzyma mnie dwoma strażnikami"- myślał Saref. Nagle zauważył , że przed pokojem stoji 4 uzbrojinych wojowników. "Było wejść oknem" - przeklnął siebie elf. Po czym najciszej jak umniał wbiegł przed wojowników i pozbawił dwóch życia dokładnymi cięciami. 4 wojoników to była dla niego prosta rzecz, latami ćwiczył szermierke u nocnych elfów i jego pewne pchnięcia były śmiertelnie dokładne. Dwóch pozostałych wojoników było zamotanych i szybko stracili życie. Saref sam nie wiedział jak szybko się z nimi uporał, albo przeciwnicy byli słabi , albo on stał się szybszy po latach doświadczeń. Szybko odzrzucił pierwszą myśl.Przeciwnicy to byli wikingowie jak rozpoznał znaki ich boga na pasach. Wikingowie trenowali szermierke od małego i zdecydowanie nie byli łatwymi przeciwnikami.Saref jako skrytobujca w miastach ludzi pracował od podnad 15 lat. Nie był stałym skrytobujcą dla określonych gildi pracował dla nich jak i kiedy chciał. Wyrobił sobie niezłą reputacje przez te 15 lat. Wszyscy mistrzowie gildi traktowali go z szacunkiem. Jakby ktoś go obraził elf mógłby tej samej nocy go zabić. Saref wszedł do pokoju. Albachem spał. Rozczarowało to elfa. Podszedł do łóżka pewnym krokiem.
-Pozdrowienia od Gildi dwóch ostrzy,śmieciu
Albachem obudził się tylko poto by zobaczyć jak ostrze sejmitara wbija mu się w głowe.Padł martwy.
-Zbyt łatwe
Elf wyszedł przez okno spuszczając się na linie. Czekał tam na niego posłaniec z gildi
-Jak zawsze dobra robota-powiedział posłaniec uśmiechając się
-Jak zawsze, gdzie nagroda
-Prosze-powiedział po czym podał worek pełen złota Sarefowi
Saref poszedł w strone ciemnych uliczek. Chował się w mroku cieni i oglądał wschodzący zachód słońca....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Wiem, że to nie będzie proste, ale jesteś naszym najlepszym zabójcą, więc powinieneś to zrobić- Powiedział przełożony.
- Powiedz wreszcie o co chodzi.
- Musisz zabić żone i syna kapitana straży miejskiej, gdyż on zabił ostatnio dwóch naszych zabójców i musi ponieść karę.
- Ale to na pewno wywoła wojne między gildią a resztą miasta! - Wykrzyknął Garx.
- O to się nie martw. Mamy dużo znajomości. Zatuszujemy te morderstwa, tylko że muszą one wyglądać na przypadek.
- Spróbuję to zrobić, lecz nie obiecuje sukcesu.
- Uważaj na siebie. Nie musisz zrobić tego za wszelką cenę.
- Nie lituj się nade mną. Nie jestem jakimś nieudolnym elfem, abym potrzebował współczucia.
- Rozumiem. No cóż... Powodzenia.

Garx wyszedł na ulicę. - Co zrobić? to na pewno nie będzie łatwe. Muszę rozejżeć się w okolicy i poobserwować nasze ,,ofiary"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ten zakpturzony zabója był jedno to kto to moze byc.. kto działa sam ? myslał Irael nagle w jego mózgu cos sie pojawilo - No przecież Nocne Ely i Niziołki tylko oni mogą to robić hmm zaraz pójde do straży miejskiej. Szedł o poranku w śniegu ręce i twarz miał ziomne jak łuski lodowego smoka , usłyszał także coś niepokojącego odgłosy smierci. To z domu Albechama dziwne pomyślał babrabrzyńca. Wyciągnął miecz z pochwy , i szedł dalej do posterunku strazy miejskiej. Dwóch strażników stało przy wrotach ze srogimi i nie bardzo mądrymi minami . Irael podszedł do ninch ale od razu jeden z nich pchnął barbarzyńce z taką siła ze upadł na zimie .Wojownik Przeklną do strażnika
-CO ty do cholery robisz łysa pało ? Zaraz ci obetne łeb i tedy bedziesz sie zwracał z szacunikiem !
-Spadaj, barbarzyńco nie mamy zamiru wpszuczcac to takich jak ty !
-Ach tak jakich śmiało powiedz to wtedy dam ci po ry** (buzi) i wtedy nie bedziesz juz taki miły. Jednak nie mam zamiaru dłuzej as tolerować , jesli tak , wstąpie do Gidii Bandytów i wtedy juz wam bedzie cięzej łyse pały
Jeden ze strażników wyjął tarcze i uderzył Iraelaw twarz ten jednak wyjął swój miecz i sprawił ze strażnik nie bedzie juz mógł sie posługiwać ręka . Krew sie polała . Drugi strażnik zranił mieczem Iraela proso w ramię ten z okrzykiem bojowym pchnął rękoma strąnika na zimie i dobił końce miecza.
Sczerze mówiąc nigy was nie lubiłem - pomyśł w duch wojownik.Po kilku sekundach z posterunku dobiegł głos.
-Co sie t udzieje do licha ? Rogerze idzi sprawdzić
Irael bojąc sie ze ten Roger to przypakowany byko , mknął ciasną uliczką i położył sie na śniegu czekając na Rogera . Irael był dość niski imało silny jak na barbarzyńce ale bardzo mądry.
Wojownik zauwazył ze drzwi wychodzi ogromny , napakowany człek z budyzganem w ręce . Ireel przeklną.
Naciągnął cięciwe łuku wymierzył w Rogera i ... strzała tarfiła tuz obok niego .Roger rzucił sie na Iraela . Uderzył budyzganem prosto w tarcze . Irael odpowidział bardzo silnym ciosem z kolanka w krocze rogera. Ten jedna uderzył tarczą .. ale wojownik uniknął uderzył z miecza raz i jescze raz , lecz Roger nie odpuszczał aż wreszci zbyt długo machał swym budyzganem i sie zmęczył oddychał nie stabilnie i brakło mu oddechu . Wreszcie Roger upadł na ziemię zimną jak lód. Irael zastanowił sie na chwile czy dobić czy nie jednak zlitował sie nad nim zdjął mu hałm z głowy i nałożył na swój duży łeb . Idealnie pasuje pomyslał. Oddał swój Rogerowie , a takze zabrał mu jeszcze miecz .ehh fajna pamiątki pomyślał. Traz Irael mknął wsród uliczek myśląc nad tym co bedzie jutro .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Garx obudził się ze straszliwym bólem głowy. Był związany.
- Gdzie jestem? - Zapytał.
- Zawżyj gębe smoczy bękarcie.- Wykrzyknął do niego wielki i brudny oprych. Zabiłeś naszego towarzysza, więc będziemy cię torturowali aż w końcu umrzesz z bólu hahahahaha<szaleńczy śmiech>.
Garx rozejrzał się po pomieszczeniu w krórym siedział. Było małe i brudne. Na szczęście w okolicy nie słyszał żadnego z innych zbirów.Ten bandzior nie znał wszystkich umiejętności smokowca - inaczej nie zbliżał by się do niego. Sprowokował olbrzyma, żeby do niego podszedł,a wtedy Garx pluął mu kwasem prosto w twarz. Ciało upadło bezgłośnie na Garxa, który wyciągnął miecz wroga i przeciął krępujące go liny. Przy zwłokach znalazł też klucz. -Mam nadzieję , że w tym co otwiera ten klucz trzyma moje rzeczy.Czuł się nieswojo bez swojego płaszcza i broni.
- No... pora na małą zabawę - Powiedział Garx biorąc w dłoń długi miecz strażnika...

[Ponawiam pytanie o zasady :p]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po paru dniach nocne elfy dotarły do gór na zachód od królestwa smoków. Byli troche zmęczeni podróżą. Co prawda nie mieli wielu pojedynków z bestiami , które czaiły się w największym stopniu w okolicach miasta i wielkim lesie. U podnóży kilku gór rozbili obóz. Było już bardzo późno więc zjedli kolację i przygotowali się do spania. Nawet po takiej kilkudniowej wycieczce Deih nie znał za dobrze swojego towarzysza.
- Powiedz mi skądz jesteś? - zapytał się Deih.
- Oczywiście, że z naszego wspaniałego miasta a skąd by indziej!
Nagle usłyszeli głośny ryk dobiegający z gór. Najpierw pomyśleli , że to jakiś żadki rodzaj niedzwiedzi spotykany w tych gór i okazało się , że to właśnie ta bestia.
- Zjednym powinienyśmy sobie poradzić.
- Pójdzie dosyć głatko.
Niedzwiedź był bardzo duży jak na swój gatunek. Miał ponad 5 metrów wzrostu gdyby stanął na łapach. Był szeroki jak dwie wielkie beczki piwa. Zbiegał z góry nabierając w ten sposób impetu udeżenia.
- Chyba nas zauważył. - powiedział tajemniczy mężczyzna.
- Jak na to wpadłeś?! - odparł z sarkazmem Deih.
Niedźwiedz był już jakieś dwadzieścia metrów od elfów. Deih myślał , żę niedźwiedz będzie na nich szarżował ale się mylił. Zauważył , że zwalnia i powoli ugina nogo do skoku.
- Uważaj on będzie ska.....
Niestety mroczny elf nie zdążył oznajmić swojego przyjaciela o tym fakcie. Niedźwiedz leciał w prost na mężczyznę. Elf zrobił unik w lewo i już myślał , że te wielkie cielsko go nie przygniecie ale w ostatniej chwili zwierzę wyciągneło łapę i drasneło podróżnika. Te "drasnięcie" było na tyle poważne , że nocny elf miał porblemy z oddychaniem i krew ciekła mu tak mocno z klatki piersiowej by w parę sekund napełnić kufel piwa. Po prostu umierał. A miało być łatwo powiedział w myśli Deih. Powoli i cicho zaszedł od tyłu swojego wroga. Elf powoli wyciągnął sejmitar. Zaczeło się. Deih pobiegł w stronę zwierzęcia i ciął rozcinając nogę. Niedźwiedz zaryczał i przypomniał sobie o drugiej postaci. Odwrócił się i zobaczył miecz mknący w jego stronę. Znów poczół ten sam dokuczliwy ból. Nic nie widział po woli okrywała go ciemność. Gdzieś w oddali słyszał krzyki swojego wroga , który za każdym razem zadawał kolejny cios który przybliżał zwierzę do śmierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Adgaroth wszedł do karczmy. Rozejrzał się. W środku siedziało kilku ludzi o dość nieprzyjemnych spojrzeniach, trzech mrocznych elfów zajętymi własnymi myślami…

To chyba najgorsza speluna w tym mieście. Może przynajmniej mają coś dobrego do żarcia.

Krasnolud usiadł przy stole w kącie pomieszczenia. Po chwili podszedł do niego karczmarz.
- Życzycie sobie czegoś do zjedzenia, picia? – spytał.
- Hm… A co macie do wyboru?
Kilku z ludzi spojrzało na niego z wyraźnym zainteresowaniem.
- Dzisiaj mamy zupę rybną w obniżonej cenie. Jedyne dwa srebrniki.
- Nic lepszego nie ma? – Adgaroth powoli wstał. – Więc poszukam innego miejsca na wieczerzę.
Zainteresowani ludzie podeszli do niego.
- Patrzcie go, jaki wygodny! – krzyknął jeden z nich. – Nie podoba mu się tu! – po chwili ściszył głos. – Nie podoba się? To żegnamy. Jeśli pojawisz tu się jeszcze kiedyś to żywy nie wyjdziesz.
Reszta sięgnęła ostrzegawczo po broń. Widzący to karczmarz pośpiesznie się oddalił. Wiedział, że ochrona lokalu była porywcza, nie wiedział jednak o ich uprzedzeniach rasowych. Ale przynajmniej byli tani.
- Jesteś pewny, że nie wyjdę? – na twarzy Adgarotha pojawił się paskudny uśmiech. – Możemy się założyć…
Na te słowa ludzie wyjęli swoje miecze. Było ich pięciu. Ten stojący najbliżej krasnoluda nie zdążył jednak nic zrobić, gdy Adham (nazywano go tak w języku wspólnym; Adgaroth używał głównie w swojej ojczyźnie) błyskawicznie wyjął swój topór i wyprowadził cięcie. Z przeciętej tętnicy szyjnej wytrysnęła krew.
Na krasnoluda zaszarżowało dwóch. Pierwszy wyprowadził cięcie z dołu, drugi pchnięcie na wysokości żołądka Adhama. Jednak zaatakowany był zaskakująco szybki. Pchnięcia uniknął, a cięcie sparował, a siła zablokowanego ataku była tak duża, że ostrze miecza odbiło się w kierunku atakującego rozcinając mu twarz.
Trójka ocalałych otoczyła krasnoluda. Jednak wtedy zareagowały elfy. Jeden z nich wykonał skomplikowany gest w kierunku ochroniarzy, drugi w kierunku Adhama, który przestał czuć zmęczenie. Trzeci z mrocznych wstał, zrzucił kaptur i wyjął dwie katany. Obrócił się w kierunku walczących i podszedł do nich.
- Jeszcze jedna taka walka spowodowana przez was – mówiąc to wskazał na trójkę atakujących – a sam utnę wam głowy.
Ochroniarze rozeszli się. Adgaroth dopiero teraz mógł przyjrzeć się elfowi. Miał długie czarne włosy i zielone oczy z kocimi źrenicami.
- Dzięki Adjatho – powiedział do mrocznego. – Masz u mnie dług… Swoją drogą, ciekawe, że znów się spotykamy. Znów w podobnej sytuacji.
Elf nie odpowiedział. Wrócił do swych braci rasy.
Adham wyszedł z karczmy i rozpoczął poszukiwanie następnej…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pierwszego dnia wyprawy Alunderis, był nieco podłamany. Juz dawno z horyzonty zniknęła jego rodzinna wyspa. Starał się jakoś pozbierać myśli.
- Co ja tam właściwie mam robić? - powiedzał głośno nie zdając sobie z tego sprawy, że ktoś może go usłyszeć.
- A gdzie? - Zapytał jeden z znajomych ludzi na statku. Był to jego wierny przyjaciel, Harv, którego znał od niepamiętnych czasów. Nie mogło go zabraknąć na pokładzie to też Alunderis, zabrał go ze sobą. Harv bez chwili zawachania spakował co najpotrzebniejsze i wyruszył wraz ze swym przyjacielem na tę wyprawę.
- O Harv, witaj przyjacielu. Zastanawiam się nad sensem tej wyprawy. Nawet nie wiem dokąd płynąć. Znam te wody jak mało kto, jednak nie wiem gdzie mnie może ponieść. Chciałbym zwiedzić świat, poznać istoty o których słyszałem tylko z opowieści. Chciałbym poznać elfa, krasnoluda, poznać kogoś ze smoczej rasy. Wiesz...
- Wiem Alunderisie. Musimy znaleść jakiś punkt odniesienia, nie możemy tak dryfować cały czas.
- Masz rację, co więc proponujesz?
- Myśle, że powinniśmy dopłynąć do kontynentu, moze jakieś osady ludzkie. Proponuję płynąć wzdłuż brzegu Doliny Smutku, aż do ujścia rzeki Subarin. Wtedy opuścimy statek i udamy się do osady Stern-Sta.
- To dobry pomysł. Mój dziadek miał tam znajomego przyjaciela. Może uda nam się u niego zakwaterować. Następnie udamy się do krainy barbarzyńców i hobgoblinów - Kumnakh''u. Po drodze zwidzimy inne ludzkie osiedla. Może uda się spotkać jakieś niezwykłe istoty...
Z tą ideą udali się na spoczynek. Alunderis rozkazał zmienić kurs by popłynąć bliżej brzegu, jednak dzieliły ich od niego jakieś 3 dni, a nad niebiem gromadziły się złowieszcze chmury zwiastujące nadejście sztormu. "Może się uda go uniknąć" - pomyślał i udał się na spoczynek, ponieważ słońce powoli już zachodziło a na niebie pojawiały się pierwsze gwaizdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po skończonej walce Deih pochował swojego towarzysza. Nie wiedział dlaczego ale nie było mu go żal. Poszedł spać chociaż teraz był bardziej ostrorzniejszy niż wcześniej. Na zajutrz obudził się w wyśmienitym nastroju ale zaraz posmutniał kiedy przypomniał sobie ile drogi ma jeszcze do przejścia i w dodatku musi ją przejść sam. Po paru dniach wyszedł zaa przełęczy i zostawił za sobą góry. Przed nim w oddali widział berdzo małe zarysy miasta ludzi. Jeszcze tylko tydzień.- pomyślał w głowie. Żeczywiście do miasta doszedł po tygodniu. Jego ocena długości drogi była bardzo dobra. Przed paroma godzinami słońce schowało się za pięknym i malowniczym krajobrazem ludzkiej krainy więc do bram miasta doszedł wieczorem. Deih był bardzo śpiący . Wyczerpany podróżą chciał jak najszybciej znaleźć jakiś nocleg.
- Witaj nieznajomy elfie. Skąd przybywasz?? - zapytał strażnik.
- Z bardzo daleka z miasta mrocznych elfów o nazwie Melf.
- To naprawdę daleko a jaki jest twój powód przybycia tutaj?
- Powiedzmy , że nudziło mi się w moim mieście.
- No nic jak niemasz zamiaru powiedzieć prawdy to nie będe się dopytywał. Więc witaj w naszym mieście i znajdz sobie coś do roboty.
Deih przekroczył bramy miasta na głównej ulicy było bardzo mało ludzi w szczególności byli to jacyś pijacy. Nocny elf nawet dojrzał jakąś postać , która kryła się w cieniu zapewne był to ktoś z jego rasy pracujący dla jakiejś gildii. Było to bardzo popularne wśród elfów , ponieważ to oni byli najlepszymi skrytobujcami w tej krainie. Często wyruszali do krain ludzi bo tam nie mieli sobie równych.
Deih zauważył szyld z napisem " Knajpa pod zciętym dzrzewem '''' i pomyślał , że nazwa może troche mało ciekawa ale mógł spróbować znaleźć tam nocleg. Wszedł do sierodka. W powietrzu unosił się swąd potu oraz piwa. W barze znajdowało się kilka krasnaludów i niziołków ale oczywiście najwięcej było ludzi. Podszedł do barmana i spytał :
- Czy można tu przenocować?
- Jasne , że tak mój ciemnoskóry przyjacielu. Czy chciałbyś coś do picia?
- Chętnie . Mam jedno pytanie czy znajdują się tu jakieś gildię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Natharel jechał już ponad jeden dzień.Zapadła noc, głucha i cicha „Jak zwykle”.Phantis rozpalił ognisko.Wokół słychać było jedynie głosy ptaków i szelest robiony przez małe gryzonie.Potomek Aniołów wyjął z plecaka mapę. Przypatrzył się jej dokładniej i stweirdził, iż znajduje się niedaleko Staeon. „Ze trzy dni mi zejdzie nim dojadę do Kreen”, pomyślał, po czym ułożyłsię do snu.
*
-Hahah. Bierzcie tę ladacznicę, zabawcie się trochę-Powiedział jeden z rozbójników.
-Niee .nie . Zostawcie ją .. bo-odparł mężczyzna , którego przywiązali do słupa.
-Bo co? Heheh. Może jeszcze nas zabijesz , co ? Bo chyba nie myślałeś , że wyjdziesz stąd żywy. HAHAHA- Roześmiał się okropnie , dowódca bandy.
Nagle zza drzwi wybiegła mała dziewczynka.Miał ledwo sześć lat.
-Mamo .. mamo –krzyczał, i objęła swą matkę za szyję.
-Uciekaja stąd !!- odparła , lecz było już a późno by cokolwiek zrobić.jeden z rozbójników wziął małą za włosy i podniósł do góry.
-Zostaw ją łotrze .. zrobię co chcecie , ale zostaw ją w spokoju!- krzyczała matka.
-Dobrze.- skłamał, po czym opuścił ją delikatnie na podłogę.Kiedy na twarzy kobiety pojawiła się ulga , złoczyńca szarpnął małą dziewczynkę za włosy i odciął jej głowę.
Wnet zawrzały krzyki. Kiedy Mężczyźni zabawili się z kobiętę , odcięli jej nogi, ręce , aby po pewnym czasie także i jej ciało uwolnić od głowy.Rózwnież to samo czekało jej męża.
Kiedy bandytów przestało bawić znęcanie się nad innymi, złożyli ciała w stos podpalili i odjechali.Kiedy tęten kopyt ucichł, a wisoka płonęła wielkim jednolitym płomieniem, zza ukrytego pomieszczenia wyszedł mały siedmioletni chłopiec.Oczy miał pełne przerażenia.
Zwymiotował kilka razy , nim poczuł się na tyle silny by spojrzeć ponownie na ciał swych rodziców.Teraz w jego oczach nie było widać strachu, a raczej szleńczą rządze krwii.
*
Natharel obudził się cały spocony, nagle jak piorun spada z chmur.Przerażony snem napił się wody, obmył twarz.”To było dawno..”. Ciągle jeszcze oddychał głośno, nim uświadomił sobie , iż to już świt zagościł na niebie. „Czas ruszać”, pomyślał, po czym zgasił już dogasające ognisko, zebrał swe rzeczy i osiadłał ponownie rumaka.Nastęnie zwinnie wskoczył nań i pojechał w kierunku Kreen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Deih obudził się następnego dnia. Był lekko zamroczony przypomniał sobie , że wypił wczoraj o parę piw za dużo. Ubrał się i poszedł pozwiedzać miasto. Było zupełnie inne od jego miasta. Elfy w szczególności budowały domy na drzewch a ludzie prakycznie wszystkie budowle mieli wykonane z kamienia. W tym otoczeniu czół się troche nie swojo ale słyszał , że podobno nocne elf szybko się do tego przyzwyczajają. Na ulicach był wielki tłum . Wśród niego znajdowały się rożne , najrozmaitrze rasy jakie żyły na tym świecie. Ludzkie miasta były centrami chandlu. Deih skręcił w boczną uliczkę. Miał zamiar poszukać gildi o , którą wczoraj pytał się barmana. Nie pamiętał dokładnie wszystkich szczególów ale wiedział gdzie iść. Gildia miała znajdować się w jednej z bocznych uliczek , która odchodziła od ulicy głownej. Nocny elf miał nadzieję , że poszedł w dobrą stronę. Na samym końcu zobaczył jakiś tajemniczy budynek. Jakie to typowe , że w takich miejscach je zakładają -powiedział Deih. Przy wejści zauważył jego pobratymców. Stali na warcie. Podszedł do budynku ale strażnik zapytał:
- A ty w jakiej sprawie?
- Możliwę , że chciałbym się do was przyłączyć.
- Mamy tu dużo takich jak ty i niepotrzebujemy więcej osób , które na nic się nie zdadzą.
- Akurat tak się składa , że jestem mistrzem szermierki w naszym rodowitym mieście Melf.
- Naprawdę. Przekonamy się. Możesz wejść powiedział. - strażnik z uśmiechem na twarzy jak by nie dowieżał Deihowi.
Pomieszczenie było mroczne i ciemne tylko w nielicznych miejscach znajdowały się lampy , które świeciły się na fioletowo. Woń miała zapach tytoniu mieszanego z gęstą cieczą , która jeszcze bardziej uwydatniała zapapał tytoniu. Było tutaj kilka ławek i jedne dzwi prowadzące do pomieszczenia gdzie zapewne zaprowdzą Deiha. Nocny elf domyślał się , że muszą też być tutaj jakieś ukryte dzwi , których nie widać gołym okiem. Deih został wprowadzony przez jedyne drzwi jakie były widoczne. Ku jego zdziwieniu sobaczył salę treningową i kolejne drzwi ale tym razem było ich więcej.
- Poczekaj tutaj. - powiedział strażnik i wszdł do kolejnego pomieszczenia.
W pokoju trenował jakiś młodzieniec zapewne nowy uczeń , który co dopiero poznawał tajniki walki. Deih miał tyle doświatczenia , że dostrzegał ile chłopak robi błędów. Już chciał mu coś powiedzieć ale przypomniał sobie iż jest tylko gościem w cudzym domu. Czekał tak z pięć minut aż nie pojawił się strażnik z bardzo bogato przyodzianym mrocznym elfem , który zwrócił się do Deiha :
- Masz jakąś broń? - spytał.
- Oczywiście , że tak .
Teraz zrozumiał o co chodzi . Czekała go próba jeśli zaimponuje to być może gildia go przyjmie.
- Przekonamy się czy naprawdę jesteś taki dobry. - powiedział elf i zawołał kogoś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Garx przemierzał zimne i mokre tunele, nie mając swojego wyposażenia, jedynie cięzki i źle wyważony miecz strażnika. Starał poruszać się jak najciszej - nie wiadomo ile ich może tu być. Może jest to cała gildia?. Rozmyślania przerwały mu odgłosy kroków zbliżające się w jego kierunku. Usłyszał też głosy - No. Teraz nasza kolej, żeby pomęczyć tego ,,smoka" hahaha. Drugi mu odpowiedział - A widziałeś jego sprzęt - piękny miecz itp. Takie rzeczy nie mogą należeć do byle kogo. Pierwszy zbir szykował się , żeby odpowedzieć, ale tylko zacharczał dziwnie, z szyji wystrzeliła struga krwi, a ciało słaniało się przez chwilę zanim zsunęło się pod ścianę. Drugiemu strażnikowi nie dane było zobaczyć tego do końca, gdyż zginął sekunde poźniej i w podobny sposób. Garx postarał się choć troche ukryć ciała, ale było to trudne gdyz otaczał go tylko niski tunel idący równo - bez żadnych zagłębień, zaułków. Po chwili wędrówki na końcu tunelu pojawiła się drabina prowadząca do włazu. Smokowiec wszedł po drabinie i zaczął nasłuchiwać. W pomieszczeniu były trzy osoby. - Co zrobić- pomyślał. Jeśli zaatakuję będe musiał uciekać a nie mogę wyjść bez moich rzeczy. Garx czekał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.10.2006 o 17:40, Saref napisał:

Daje poprawioną mapę...Ponieważ na poprzedniej było widać tylko 3 może 4 miasta


Sorry, że nieco poza tematem, ale zaintrygowały mnie twoje ładnie wykonane mapki, a ja szukam dobrego grafika do mojej gry forumowej (patrz podpis). W razie czego pisz 785636.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.11.2006 o 20:10, barteg napisał:

[ja robiłem make a Saref siedział i pił Lifta]


W takim razie rozważ współpracę ze mną, numer GG masz podany wyżej. No i sorry za pomyłkę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

!!WSKRZESZENIE GRY!!

Ej no chłopaki. My się z bartegiem napracowaliśmy ,a wy co ? Popisaliśmy se niecały tydzień i jak przykrywka wszystko się zamkneło. Nikt nie pisał. Prosze wszstkich graczy aby wskrześili grę i zaczeli pisać jak nie będą to będzie nowy nabór. A jak i to nie wyjdzie to cały wysiłek mój i bartega pójdzie na marne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.11.2006 o 20:40, Saref napisał:



No dobra, ale co mamy pisać , bo to pisanie o swojej postaci to troche nudne jest. Jakby był jakiś regulamin, zasady czy coś podobnego to może byłoby lepiej. Poza tym MG powinien coś pisać a nie popisaliśmy sobie i koniec np. jak widać nikt już nie pisze to możę powinien zarządzić że już łączymy się w drużynę czy coś ( wiem,wiem nie ja jestem MG i to nie ja decyduje, ale to tylko moje przemyślenia) . Ja bym z chęcią pograł dalej( i będe jeśli temat odżyje) , ale to troche zaczęło przypominać topic ,,historyjka".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.11.2006 o 17:00, ALQ napisał:

>

No dobra, ale co mamy pisać , bo to pisanie o swojej postaci to troche nudne jest. Jakby był
jakiś regulamin, zasady czy coś podobnego to może byłoby lepiej. Poza tym MG powinien coś pisać
a nie popisaliśmy sobie i koniec np. jak widać nikt już nie pisze to możę powinien zarządzić
że już łączymy się w drużynę czy coś ( wiem,wiem nie ja jestem MG i to nie ja decyduje, ale
to tylko moje przemyślenia) . Ja bym z chęcią pograł dalej( i będe jeśli temat odżyje) , ale
to troche zaczęło przypominać topic ,,historyjka".



Prace nad nowym lepszym regulaminem trwają pełną parą możecie więc się go spodziewać w tym tygodniu. Na razie nie zdradzamy co w nim będzie , ale tylko powiem , że będzie wprowadzony sytem walki , mistrz gry , doświadczenie i historie będą trwały 2 tygodnie więc po tym czasie będzie możliwość dojścia do gry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować