Zaloguj się, aby obserwować  
Moras1990

S.W.A.T. - forumowa gra

114 postów w tym temacie

deput666, tu nikt nie rządzi. Ja zadałem to zlecenie Darth PeTeRowi, a ty je dublujesz! Nie rządź się za bardzo. Nie przyjmuje zlecenia, bez odbioru!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hejka otrzymałem cynk że wśród was jest rozłam,pamiętajcie że jesteśmy dróżyną i zamiast się kłucić mamy się wspierać.Deput666 jest moim zastępcom żeby było wszystko jasne i może wydawać polecenia.I pamiętajcie że jestęśmy zgranyą dróżyną i nie ma tego sensu psuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Woko natychmiast pojechał do WTC. Ewakuował wszystkich cywili, zabezpieczył teren i odwiózł prezydenta do Białego Domu.

-Teren zabezpieczony - prezydent bezpieczny. Misja wykonana.-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok , Woko , czy cywile wyporowadzeni ?

Jaki Ganh - obyło się bez twojej pomocy.

Woko , macie jeszcze 20 minut do planowanei startu asmolotu. Pozostawcie strażakom wyprawadzanie cywilów i ruszajcie na lotnicko. Macie 20 minut na Rozpoznanie i przeprowadzenie szybkiej interwencji. Macie pozwolenie na strzelanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dostałem cynk od moich eX-agntóW że samolot zmienił kurs na "Biały Dom"! Już jadę tam! POTRZEBNE WSPARCIE!
Ganh gdy zgłosił wszystko do biura S.W.A.T sam pojechał do Białego Domu.
EJ! STAĆ! KIM DO CHOLERY JESTEŚCIE!- krzyknął 2 metrowy strażnik drzwi do Białego Domu.
S.W.A.T oddział specjalny! Prezydent jest w niebezpieczeństwie!- wykrzyknął Ganh
Bismilachh! Udało się! Niech Osamie będą dzięki! A was niestety muszę zabić- powiedział strażnik
Pif! Paf! Tratatata! Pif! Bum! Pof! Puf! Paf! Pif! tratatatata!- zaczeła się strzelanina, oddział S.W.A.T zabił terrorystę.
Wkraczamy! Wyważyć drzwi! Tam może być więcej strażniko-terrorystów!- krzyczał Ganh
Szefie! Na radarze widze samolot! Boening 743! Z PRĘDKOŚCIĄ 500 km. na h.!- krzyknął Joe
RUSZAĆ SIĘ! ZARAZ TEN SAMOLOT UDERZY W BIAŁY DOM!- wykrzykiwał Ganh
Ogłosić alarm! Jack! Luke!! Idzcie włączyć alarm!- mówi Ganh
Ok! Panie szefie!- powiedział Luke
A my...a my idziemy po prezydenta!- rozkazał Ganh

1 później
Panie prezydencie! EWAKUAACJA! NATYCHMIASTOWA!- wykrzyknął Ganh
Dlaczego! Co się dzieje!?-zapytał Gregorge Bash ;-)
Terroryście lecą na Biały Domek!- powiedział Joe
ŁIJUUU!ŁIJUUU!ŁIJUUU!- chłopaki włączyli alarm
Ok czy są tu jakieś wyjścia ewakuacyjne?
Są! Chodzcie!...
TRRATATATTATA-terroryścia zaczeli strzelać!
Woko! Pomoc! deput! drużyna jest ranna! POMOCY!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- OK , drużyna , słucghajcie! Przed chwilą otrzymaliśmy informację , że Drużyna Charlie ( pod dowództwem Jakiego Ganha)ma poważne problemy ze swoją misją w Białym Domu. Postanowiłem , że nasz drużyna (Alpha) ruszy tam i abezpieczy Biały Dom. Misja nie będzie prosta , asle myślę że podołamy. - powiedziałęm do swojej ekipy. - Przygotowujecie się błyskawicznie , zabezpieczacie teren , wspomagacie dużynę Charlie i wychodzicie. Meacie 10 minut na przygotowanie. RUSZAĆ SIĘ ! Ciężarówka już na nas czeka. Na cołą misję macie 5 minut , bo mniej więcej w tym czasie przyleci samolot.

Po 10 minutach wszyscy mieli broń i kombinezony. Wysatrczyło wsiąść do śmigłowca i polecieć. Po paru minutach byliśmy na miejscu akcji. Z budynku słóychac było strzały.
- Ok , wchodzimy , wchodzimy , wchodzimy!
Minęliśmy martwego terrorystę. Ten Ganh dostanie opieprz za zabuijanie terrorystów. Nic ciekawego się nie działo. poza sprintem i hukami wystrzałów. Z ekipą podbiegliśmy od tyłu i wzięliśmy terrorystów na muszki :
- Stój k***a ! POlicja ! NA glebę ! - zdezorientowani terroryści położyli się. ZAkuliśmy ich. J znalazłem Ganha.
- Ok , Ganh , kontynuujcie zadanie , my zamiemy się rannymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok! Dzięki że opieprza nie dostałem ;-)
Chłopcy! wszyscy już zostali ewakuowani- powiedział Ganh
Ale teraz mamy poważniejszą sprawę! Żeby zbudować Biały Dom trzeba było płacić wysokie podatki! A teraz ma to się powtórzyć?!- powiedział do swojej ekipy
Nie! Panie szefie!- "zaśpiewali" chórem chłopcy
Idziemy na dach! Joe, Jack! Weźcie z ciężarówki PanzerFausta!- rozkazałem moim dwu najlepszym ludziom.
Ok! Już bierzemy- odrzekli zgodnie Joe i Jack.
Słuchajcie. Dowiedzieliśmy się, że w samolocie nie ma cywilów!
-Możemy użyć broni p-lotniczej! A dokładnie PF''a- powiedziałem grupie
Za półtorej minuty samolot będzie widoczny!
Wreszcie! Joe, Jack! Rozmieście karabiny p-lot.!
Ok, panie szefie- odpowiedzieli Joe i Jack
A ty, Luke i Charlie, trzymajcie PF''y!
Ok, szefie...panie szefie- odpowiedzieli chłopcy

1 minuta później
Widzimy samolot poruczniku deput! Proszę o pozwolenie na otwarcie ognia! Powtarzam! Proszę o pozwolenia na otwarcie ognia!...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

OK, przyjąłem. Ale jak podwyższą podatki na budowę nowego Białego Domu, to ty płacisz swoją i moją.
Chłopaki! Biegiem do ciężarówki! Nie dostaliśmy zezwolenia!- wykrzyknąłem

30 sek. później
BUMMMM! BAMMMM!

Telewizja CCM
Proszę państwa, niesamowite! Biały dom zniszczony! Czekamy na wyjaśnienie tej sprawy

2 dni później
Drodzy Amercykanie, w związku że trzeba zbudować nowy Biały Dom, podwyższamy podatki o 200$.

4 dni poźniej
Por. Deput u notariusza musiał się zgodzić płacić podatki za Ganh''a ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Nie no bez sensu! To miały być "zwykłe" akcje SWAT, takie jak na początku gry, a teraz zrobiliście sobie kurde wolną amerykankę jeśli chodzi o misje! O kurde Biały Dom zniszczony! Co będzie niedługo? Musimy uratować wicepremiera Giertycha z Polski przed rozwścieczonymi uczniami? Ja za taką grę dziękuję. Moras też ładnie to zrobił - założył grę i zostawił resztę...]

Woko jechał do Białego Domu, nagle usłyszał Deputa: "Białyyy D..om.. ocal..ony" Co? Powtórrrzzzzzzzzzzzzzz.
Woko zleciał z klifu do morza - może przeżyje, a może nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

--- Siedziba S.W.A.T. ---

Moraś siedzi i patrzy na poczynania swoich ludzi. Z jednych jest zadowolony, a z drugich wręcz przeciwnie. - Hmm, coś czuję, że będzie trzeba zmiejszyć nasz oddział... - nagle zadzwonił telefon.
- Słucham ? - spytał Moraś
- Mamy poważny problem. - powiedziała jakaś kobieta
- Co się stało i kim pani jest ?
- Ne ma czasu na nazwiska. Jesteście nam potrzebni.
- Niech pani wyraża sie jaśniej.
- Proszę przyjechać do hotelu Giant na Montogery street. Szybko !
- Ale po co ?
- Na miejscu panu powiem.
- Dobrze, już jadę.
- Zapomiałabym. Ma pan przyjechać sam.
- YY, niech będzie.

Kobieta odkłada słuchawkę, a Moraś przygotowuje sie do wyprawy. Napoczatku zakłada kamizelkę odporną. Później chowa swoją berettę pod kurtę i wyjmuje z futerału MP5. - Dobra jestem gotowy. Czas ruszać - Wziął kluczyki do samochodu i wyszedł. Trasa była krótka, gdyż hotel Giant był niedaleko jego domu. Gdy już był na miejscu wysiadł z samochodu i ujrzał piękną kobietę ubraną w seksowną czerwoną suknię.

- Witam - powiedział Moraś.
- Jest pan w końcu. Jestem Jessica.
- Ja Łukasz.
- Bardzo mi miło, jednak nie mamy czasu na rozmowy.
- Dobrze. Zamieniam się w słuch.
- Mamy problem. Na 17 piętrze jakiś śfir oplatany ładunkami wybuchowymi uwięził wszystkich ludzi w sali konferencyjnej. Mieliśmy bankiet z okazji otwarcai naszej firmy, a tu nagle wpada ten facet. Wypuścił mnie i kazał się z panem skontaktowac. To stąd miałam do pana numer. Mówił, że tylko pana chce widzieć i, że mam nie wzywać policji bo zdetonuje bombę.
- Widać mam problem. Jak wyglądałą ta bomba. proszę mi ją opisac dokładnie.
- Były to chyba wiązki dynamitu obwiązane do okoła jego tułowia, a w ręku trzymał zapalnik. NIe znam sie na tym, więc mogłam coś przeoczyć.
- Dobrze. Niech pani się ukryje a ja się tym zajmę.

Moraś pożegnał się z piękną kobietą i wszedł do hotelu. Wsiadł do windy i pojechał na 17 piętro. W sali konferencyjnej nie było żywej duszy. Rozejrzał się troche i zobaczył zwłoki jakiegoś meżczynzy leżącego pod stołem. - O cholera. Może być ciekawie - Próbując uciec od smoru trupa wszedł do jakiegoś dużego pokoju. Widok jaki tam ozbaczyl nie był za przyjemnym. Czterech kelnerów leżało martwych koło drzwi, a grupka ludzi, która przyszła na bankiet leżała związana na ziemi. Przed nimi stał mężczyzna o ciemnej karnacji, włoskim wąsiku i długich blond włosach. Było tak jak mówiła Jessica. Facet był obwiązany dynamitami i tylko czekał na okazję, żeby nacisnać przycisk na detonatorze.
- W końcu jestes Łukaszu. - odezwał się terrorysta.
- No jak widać jestem. Ska mnie znasz ??!!
- Hahaha - zaśmiał się. - Czyżbyś zapomiał o mnie ? 14 lipca 1998 roku, pamiętasz tą datę ?
- Oczywiście. Musieliśmy zwinac handlarza narkotyków w jego domu. Przeżyłem tylko ja - Moraś spuścił głowę.
- Myliś się ! Został jeszcze jeden z twoich ludzi ! Jednak ty mu nie pomogłeś ! Dla ciebie liczyło sie tylko schwytanie tego parszywego handlarza ! Nadal mnie nie poznajesz ? To ja Nathaniel. Zapusciłem włosy, a ten wąsik to tak dla picu - terrosrysta odkleja wąs i rzuca nim w jednego z zakładników.
- To niemożliwe. PRzecież oni cię zastrzelili. Dostałeś prosto w serce.
- Tak, tylko, że zapomiałeś, ze do kieszeni włożyłeś mi swoją broń, która miała mi przynieśc szczęscie. Kula odbiła się od pistoletu i zraniła mnie w ręke. W prawdzie pistolet wybuch i poparzył mi klatkę piersiową ale mnie nie zabił, a ty zostawiłeś mnie ! Udało mi sie uciec. Przeczołagałem się za do jeziora i leżałem tam przez dwa dni wijac sie z bólu. NIe wróciłem do S.W.A.T. gdyż uważam, ze przynosicie wstyd Amercyce. Teraz mam okazję zemścić się na was, a przynajmniej na ich szefie.
- Przykro mi - powiedział wzruszonym głosem Łukasz.
- Mnie również jest przykro - Nathaniel dokończywszy te słowa strzelił Morasiowi w barek. Naszczescie chybił i kula obtarła tylko o jego rękę rozcinajac ją trochę.

Moraś nie czekajac na kolejnę kule, które leciały w jego stronę odskoczył i schował się za leżący nieopodal stołem. Wyjął pistolet i wycelował w terroryste.

- A,a, aaa. Nie rób tego Łukaszu. Chcesz, zebym wysadził ten ładunek ?
- Nie zrobisz tego ! - Moraś schował sie za stołem, przetrurła się za beczki z piwem, wymierzył i strzelił w dłoń Nathaniela. Detonator wyleciał mu z dłoni, a ten zaczął panikować. Strzelał na oślep próbujac trafić Morasia. - To jest twój koniec Nathanielu !

Moraś rzucił się na niego wybijajac mu pistolet z dłoń. Uderzył go głową w twarz. Terrorysta padł na ziemię upadajac na detonator. Przypadkowo wcisnął przycisk i uruchowmił zegar. Łukasz nie zastanawiajać się wziął bombę w ręce, rozbił szybę i z całych sił rzucił ładunek za okno. Bomba spadają w dół wybuchła w powietrzy nie robiąc nikomu krzywdy. Moraś wyjął kajdanki i skuł Nathaniela. Rozwiązał wszystkich ludzi i zadzwoinił po policję.
Policja przyjechała natychamiast i wyprowadziła wszystkich cywili z wieżowca. Gdy Nathaniel siedizał już w radiowozie Moras do niego podszedł.

- Przykro mi - westchnał Łukasz. - Gdybym wiedział, że żyjez to napewno bym ci pomógł. przepraszam - Moras spuscił góowe i odszedł od samochodu.
- Ha, przeprosiny nie wystarczają. Poczekaj, jeszcze tego pożałujesz - krzyknął Nathaniel. - Twoja rodz.... - chciał coś jeszcze powiedzieć jednak radiowóz ruszył i hałas silnik zagłuszył jego słowa.

Moraś z nienajlepszym samochodzie wsiadł do swojego samochodu i pojechał do domu. Wykąpał sie szybko i jeszcze szybciej usnął

[ Nie olewam gry tylko byłem chory i nie mogłem nic ciekawego wymyśleć ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Chyba że... :)]

Spadałem: "Boże! Ja umrę!" Kumple ze składu się nie odzywali, każda sekunda była jak jedna godzina... I gdy wraz z samochodem zbliżałem się do tafli jeziora krzyknąłem "Wyskakujemy!" i wyskoczyliśmy. wpadłem do wody, płuca zaczęły mnie piec, a broń ściągała na dno. Kątem oko widziałem jak "jedynka" zrzuca cały ekwipunek, zrobiłem to samo i natychmiast wypłynąłem na powierzchnię. Podpłynąłem do 1 i pomogłem mu. 2 zmagała się z prądem jakieś 20m dalej, zauważył mnie, prosił o pomoc. Kazałem 2 mu pomóc, ja zacząłem szukać 3. Nagle coś mnie oślepiło - to słońce odbijało się od broni trójki. Leżał na dnie, zanurkowałem i wypłynąłem z nim na powierzchnię. Wszyscy dopłynęliśmy do brzegu, tam padłem i dzwoniłem do Morasia "Moraś, to Woko umieramy w Baytown Cliff - jesteśmy koło jeziora"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować