Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

To mówiac TYHE uniosła lekko dłoń do góry, kufel z miodem Walgierza ekspodował, chlapiąc na wszystkich swą zawartościa. TYHE zaśmiała się i znów zasnąła na ramieniu zdziwionego krasnoluda. Wszyscy wkoło wybuchnęli gromkim śmiechem.
Wszycy, oprócz walgierza.
- Jak można marnować tak zacny trunek - wyglądał na szczerze wzburzonego - Nie mogłaś, dajmy na to zamienić któregoś z nich w szczura? Musiałaś rozlewać miód?!
Ale jedyną odpowiedzią na te ważkie pytania było miarowe chrapanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Widzę, że znasz się na zwierzętach, panie - Egan właśnie siadał do stołu wraz ze swoim posiłkiem. Przyglądał się badawczo nieznajomemu - Muszę jednak w imieniu wilka odmówić przyjęcia Twojego podarunku dla niego. Mam nadzieję, że nie obraziłem Cię tym panie. Otóż widzisz, my jemy wspólnie. Ja nigdy nie dokańczam swej strawy i zostawiam wilkowi reszte. A on nie może jeść zbyt dużo, gdyż musi być zwninny i szybki w lesie. Ale zostawmy już ten temat i przejdźmy do Ciebie, panie. Ah, zupełnie zapomniałem. Nazywam się Egan Wolf i jak już zapewne zauważyłeś jestem kapłanem Natury. Kim Ty jesteś panie? Z całym szacunkiem, nie widziałem jeszcze osoby podobnej Tobie. A przy okazji ktoś mógłby mi objaśnić co to wszystko jest? - zapytał Egan wskazując na rzeczy leżące na stole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A przy okazji ktoś mógłby mi objaśnić co to wszystko jest? - zapytał Egan wskazując na rzeczy leżące na stole.
- Jasne - zarechotał walgierz - Ten oto sztyleyt, który widzisz wbity w stół, znaleźliśmy z hunterem podczas naszej wędrówki do tego wspaniałego i przyjaznego przybytku. Ostrze to zgubiła ubrana na czarno postać, która zniknęła zanim ją ubiliśmy, hłe, hłe.
- Pamiętasz zapewne - ciągnął krasnolud - nasze wcześniejsze plany? I to co dowiedziałem się od mieszkańców wioski o zaginionych? No właśnie - kontynuował widząc potakujące skinienia głowy - postać, która widzieli wieśniacy i ta którą widzieliśmy my, to zapewne ta sama zjawa. Myślę, że czarodzieje przenosząc nas tutaj, przenieśli również zło odpowiedzialne za chorobę dębu i kłopoty tamtejszych mieszkańców. Teraz czekamy, aż zbierze się drużyna. Na razie swoją aprobatę wyrazili hunter, Tyhe i Demo. No i oczywiście ja. Czy nadal chcesz zmierzyć się z tym niebezpieczeństwem?
Po tym pytaniu walgierz skupił się na czarodziejce, która chrapała mu przy uchu. Zatkał jej nos i poczekał aż się gwałtownie obudziła łapiąc powietrze ustami. Zarechotał głośno ubawiony i nie zważał na jej spojrzenie pełne wyrzutu. Zdając sobie sprawę, że nic nie osiągnie wzruszyła ramionami i oparłwszy się o ramię krasnoluda wróciła do krainy snów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.10.2005 o 19:45, walgierz napisał:

skupił się na czarodziejce, która chrapała mu przy uchu. Zatkał jej nos i poczekał aż się gwałtownie obudziła łapiąc powietrze > ustami. Zarechotał głośno ubawiony i nie zważał na jej spojrzenie pełne wyrzutu.

Tyhe przez chwile usiłowała obmyślić stosowną karę...
>Zdając sobie sprawę, że nic nie osiągnie
- Tego wielkiego nochala nie zdołałabym dobrze ucapić nawet kowalskimi obcęgami - zamruczała pod nosem.

Dnia 12.10.2005 o 19:45, walgierz napisał:

wzruszyła ramionami i oparłwszy się o ramię krasnoluda wróciła do krainy snów. >


...ale na tej brodzie dość miękko się śpi. pomyślała, zasypiając.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam cię Eganie. Jestem Demo Dark-Ale z dalekiej Pandarii na wshodzie.. Przynajmniej tam była Pandaria w starym świecie. - Pandarianin wstał z krzesła i lekko pokłonił się druidowi.
- Nie obrażam się, na strawę. Mam zwyczaj szanować zwyczaje innych. Muszę przyznać że wilk twój to piękne i zadbane stworzenie. Jak się zwie?
A i dobrego winka chyba nie odmuwisz? Zresztą mam propozycję. Może wszyscy spróbujecie mojego specjału? - To mówiąc Demo szybko wstał od stołu i podbiegł po swoją beczułkę, wciąż stojącą pod stołem, przy którym wcześniej siedział.
- To rodzinna receptura udoskonalana przez całe stulecia. Specjalne wino ryżowe. Ma specyficzny smak, który... - Demo spojżał na kompanię, a zwłaszcza na krasnoluda, który już nie mógł się doczekać, zwłaszcza, że poprzedni trunek stracił, przez pewną elfkę, która spała mu na ramieniu.
- A zresztą nie ważne, demo zaczął wszystkim rozlewać do kufli. Wiesz, walgierzu, to bardzo specyficzny widok, elfka śpiąca na krasnoludzie. Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego - Demo zaśmiał się cicho
- A to, cotu widzisz na stole to raczej długa historia.. - Demo zwrócił się do Egana - Ten pierścień i medalion należały domojego przodka, który zginął z powodu wyprawy...
- Z powodu wyprawy na pewnego potężnego i bogatego nekromante - wtrącił się walgierz - był silny, miał armię, lecz został pokonany, jednak mówi się, że wrócił do życia...
walgierz, hunter i Demo dokładnie opowiedzieli Eganowi całą historie Pana Cieni, Sztyletu oraz klątwy. Druid słuchał w skupieniu i jadł swą strawę od czasu do czasu popijając z swego kufla.
W końcu walgierz doszedł do momentu o bogactwie Pana Cieni, tak przy tym gestykulował rękami, że śpiąca mu na ramieniu elfka osunęła się z głośnym łupnięciem na ziemię.
- Co się dzieje! Kto nas zaatakował! Planetary przybywajcie! - wrzasnąła nagleobudzona TYHE. Wszyscy przy stole najpierw patrzyli się chwilę na zdezorientowaną elfkę siedzącą na podłodze, po czym wybuchnęli gromkim śmiechem. TYHE wstała obużona, zajęła miejsce na krześle i nic nie mówiąc pociągnęła kolejny łyk z swego kufla. Na chwilę wszyscy zapomnieli o Panu Cieni. Tylko siedzieli razem i śmiali się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.10.2005 o 19:53, DemoBytom napisał:

śmiechem. TYHE wstała oburzona, zajęła miejsce na krześle i nic nie mówiąc pociągnęła kolejny łyk z swego kufla. Na chwilę
wszyscy zapomnieli o Panu Cieni. Tylko siedzieli razem i śmiali się...

Tyhe jednak bardzo mocno chciało się spać.
Skoro już niebacznie przyzwała Planetary, które nudziły się i rzucały sztyletami do tarczy w postaci beczki po piwie, kazała im odprowadzić się do pokoju. Niestety, kiedy przechodziła za plecami Demo, ponownie zwinęła się ze śmiechu i nie była w stanie iść. Planetary, same rechocząc razem ze swoją panią, zaniosły ją na górę przy wtórze chichotów, z których pozostali wyłowili tylko coś w stylu "....on... ma ..... ogonek!.....jak ... króliczek....."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>- Postać, która widzieli wieśniacy i ta którą widzieliśmy my, to zapewne ta sama zjawa - powiedział walgierz.
- Lub też jedna z kilku bardzo podobnych do siebie - dodał Egan - Możemy mieć do czynienia z sektą, a jej członkowie mogą nosić jednakowe ubiory. Nie mamy pewności z iloma przeciwnikami przyjdzie nam stawić czoła.
>- Na razie swoją aprobatę wyrazili hunter, Tyhe i Demo. No i oczywiście ja. Czy nadal chcesz zmierzyć się z tym niebezpieczeństwem? - zapytał walgierz.
- Jeszcze pytasz? - odpowiedzał Egan nieco zdziwiony tym pytaniem - Coś prawie zabiło potężne starożytne drzewo, a ja miałbym siedzieć nic nie robiąc? Oczywiście, że jestem z wami. Trzeba nam jeszcze zaczekać na Mumina. On dobrze zna te okolice, które Czarodzieje przenieśli w niezmienionej postaci, z tego com widział. Może pamięta jakieś dziwne miejsca w pobliżu.
Egan zjadł część swojego posiłku po czym postawił talerz wilkowi, jak zwykł robić. Następnie ostrożnie zaczął przyglądać się sztyletowi, słuchając jednocześnie zebranych, którzy powtarzali mu swoje dziwne przygody i sny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.10.2005 o 19:45, walgierz napisał:

- Pamiętasz zapewne - ciągnął krasnolud - nasze wcześniejsze plany? I to co dowiedziałem się od mieszkańców wioski o zaginionych? No właśnie - kontynuował widząc potakujące skinienia głowy - postać, która widzieli wieśniacy i ta którą widzieliśmy my, to zapewne ta sama zjawa. Myślę, że czarodzieje przenosząc nas tutaj, przenieśli również zło odpowiedzialne za chorobę dębu i kłopoty tamtejszych mieszkańców. Teraz czekamy, aż zbierze się drużyna.


- Wibacz ale czy mógłbyś mi krótko opowiedzieć o tej chorobie dębu i kłopotach mieszkańców - Demo zwrócił się do Krasnoluda - Bo szczeże mówiąc nie kojażę, bym cokolwiek słyszał o tych sprawach.
Lubię dużo wiedzieć o wrogu, z którym pryjdzie mi się zmierzyć. - Demo znów spojżał w kierunku śpiącej elfki
- A ona tak długo może drzemać? Ja nie zamierzam jej nosić, gdy wyruszymy w drogę - Pandarianin uśmiechnął się szeroko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Specjalne wino ryżowe. Ma specyficzny smak, który... - Demo spojżał na kompanię, a zwłaszcza na krasnoluda, który już nie mógł się doczekać, zwłaszcza, że poprzedni trunek stracił, przez pewną elfkę, która spała mu na ramieniu. A zresztą nie ważne, demo zaczął wszystkim rozlewać do kufli. Wiesz, walgierzu, to bardzo specyficzny widok, elfka śpiąca na krasnoludzie.
- Wino? - skrzywił się walgierz - krasnoludy nie piją wina. Nawet jeśli jest z ryżu. (A swoją drogą bies jeden wie co to ten ryż). Ja sobie naleję miodu. A co do Tyhe, to ona to robi specjalnie. Wie jak bardzo mnie to irytuje - westchnął - I radzę uważać. Możliwe, że śpi, ale nie wykluczam, że obmyśla jakby tu zagarnąć największą część skarbu, a ciebie zamienić w koalę...
- Wibacz ale czy mógłbyś mi krótko opowiedzieć o tej chorobie dębu i kłopotach mieszkańców - Demo zwrócił się do Krasnoluda - Bo szczeże mówiąc nie kojażę, bym cokolwiek słyszał o tych sprawach.
- O dębie najwięcej wiedzą Egan i Mumin. Ale o kłopotach mieszkańców chętnie ci opowiem. Naoliwię tylko gardło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zanim nastąpiły wielkie zmiany - rozpoczął krasnolud - Los skierował moje nogi do tej oto karczmy, która wtedy stała jeszcze w innym miejscu. Kiedy zmęczony zasiadłem za stołem i zamówiłem posiłek (i miód, rzecz jasna), dosiedli się do mnie i zagaili rozmowę Mumin łowca i ten oto tutaj obecny obrońca natury Egan Wolf. Opowiedzieli mi o pradawnym dębie gnębionym przez dziwną chorobę. Udało im się drzewo uleczyć, ale przyczyn zjawiska nie ustalili. Zaplanowaliśmi wyprawę i omówiliśmy sprawy czysto finasowe (Mumin zrzekł się swojej części łupu na moją rzecz), a nasza kompania powiększyła się o znajomą ci już elfkę, mistrzynię sztuk magicznych.
Ja, korzystając z tego, że czasu potrzebowaliśmy na przygotowania, wybrałem się na rozpoznanie. Od okolicznych wieśniaków dowiedziałem się, że w tajemniczy sposób zniknęło kilkoro z nich. Początkowo chłopi myśleli, że oni zbiegli, aby szukać ciekawszego życia, ale wkrótce okazało się, że sprawy mają się inaczej.
Walgierz łyknął miodu i snuł opowieść:
- Po jakimś czasie znaleziono strasznie zdeformowane ciała kilkorga zaginionych. Według opisu wyglądały one jakby coś wyssało z nich życie. Przerażenie padło na miejscowych, a miary paniki dopełniały opowieści o postaciach w czarnych szatach widzianych zawsze przed zmrokiem na skraju puszczy. Nie wiedzieliśmy czy w owe zjawy wierzyć. Aż do chwili, gdy z hunterem jedną taką maszkarę zobaczyliśmy. Dalej co było wiesz...
Krasnolud wstał i poszedł po jeszcze jeden dzban miodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hunter wydawał się być czymś zamyślony. Po długim czasie milczenia powiedział - "Wywnioskowałem z naszych rozmów pewną tezę" - na chwilę przerwał, aby wziąść łyk miodu. Po chwili zaczął mówić dalej - "Sztylet to broń, która ma służyć do zabicia wszystkich tych, którzy sprzeciwili się Panu ciemności. Jeden z jego sług czyli zakapturzona pstać miała sztylet przy sobie. Wnioskuję więc, że postać widziana przeze mnie i walgierza w drodze do karczmy, nie znalazła się w tych okolicach przypadkowo. Usiłuję powiedzieć, że ten zakapturzony osobnik zjawił się tu by zabić kogoś" - po skończeniu wziął kolejny łyk wina i spojrzał na dema i powiedziął - "Twój dziadek walczył z panem ciemności, twój dziadek już nie żyje, a ty jesteś jego potomkiem. Myślę, że ty możesz być następny..." - hunter skończył i zdawał się czekać na co powie na to reszta kompanii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>[...]Dalej co było wiesz...

Dnia 12.10.2005 o 23:54, walgierz napisał:

Krasnolud wstał i poszedł po jeszcze jeden dzban miodu.


Demo słuchał uważne krasnoluda, popijającego swój miód.
- Tak, to może mieć związek z całą tą sprawą. Możliwe, że porwani wieśniacy byli im potrzebni na jakieś krwawe ofiary do rytuału, który miałby wskrzesić Pan Cieni.. Ale to tylko przypuszczenia.
Chociaż, kiedyś czytałem o pewnym bardzo starym rytuale... Nie pamiętam szczegółów, bo nigdy nie interesowałem się zbytnio magią nekromancką, ale podobno można wysysając życie z wielu niewinnych istot wrócić życie komuś dawno zmarłemu. Ale to plugawa magia, która plugawi zarówno tych co dokonują rytuałów, tego co ma wrócić do życia, jak również plugawi okolicę, gdzie taki rytuał się przeprowadza. Ale tu potrzeba poświęcić wiele więcej dusz niż, tych kilku, czy kilkunastu wieśniaków.. - Demo zamyślił się chwilę, pociągnął łyk ze swego kufla.. - Bo wątpię, żeby wszyscy ci wieśniacy byli spokrewnieni z bohaterami wojny z Panem Cieni...
Przez chwilę w komnacie zapanowała cisza.. Tylko walgierz dość głośno siorbał miód...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>[...]"Twój dziadek walczył z panem ciemności, twój dziadek już nie żyje, a ty jesteś jego potomkiem. Myślę,

Dnia 13.10.2005 o 16:37, hunter22 napisał:

że ty możesz być następny..." - hunter skończył i zdawał się czekać na co powie na to reszta kompanii...


Demo odwrócił się w stronę huntera..
- Możliwe, że mam być następny... Ale szczeże mówiąc na twoim miejscu też bym się tego obawiał. W końcu i ty miałeś proroczy sen, i ty widziałeś zjawę. - Demo przerwał na chwilę, spojżał na walgierza - równie dobrze mogło chodzić o naszego krasnoluda. W końcu to on ma sztylet...
Demo znów zamyślił się...
-No i zostaje jeszcze TYHE... Nie wiemy, czy ona nie ma coś z tą sprawą wspólnego. Słyszałem o niej już w Starym Świecie... Przebiegła to kobieta, w chaosie się ponoć lubuje. A i moc potężną ponoć posiada.. - Demo pociągnął duży lyk, poczym beknął na całą salę - Jeśli żeczywiście dysponuje taką potęgą magiczną, jak się mówi, to jej dusza byłaby bardzo cenna dla tych fanatyków. Toć im ktoś w magii bieglejszy i sił magicznych więcej ma, tym łatwiej wykożystac go, do czyjegoś ożywienia.
Jednak nie martwiłbym się na zapas. Do tej karczmy raczej żaden kultysta, czy inny cień włazić nie będzie. Prędzej spodziewałbym się zasadzki, gdy już w drodze będziemy.
Demo zapragnął napić się więcej swego wspaniałego winka. Lecz gdy siegnął po beczkę, która dotąd stała na ziemi spostrzegł, że z jedej ze ścianek wystaje niewielki nóż, a cała zawartość wylałą się na podłogę.
- No, niech piorun strzel, tę elfkęi! - Demo wykrzyknął na całą salę - Toć, to była pamiątka rodzinna... Gdzie ja teraz beczkę naprawię?
- kompani przy stole zaś wybuchli gromkim śmiechem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>- Nie obrażam się, na strawę. Mam zwyczaj szanować zwyczaje innych. Muszę przyznać że wilk twój to piękne i zadbane stworzenie. Jak się zwie? A i dobrego winka chyba nie odmuwisz?
- Niestety, odmówię - odpowiedział Egan ze szczerym uśmiechem - Nie patrz na mnie takim zdziwionym wzrokiem. Nie lubię tracić kontroli nad sobą - Tu druid cały czas uśmiechnięty skinął głową w stronę schodów, po których wniesiono TYHE do pokoju. - Cieszy mnie to, że mój wilk tak dobrze się prezentuje. Dbam o niego jak tylko potrafię. Wabi się Blizzard. Chyba nie muszę mówić jaka pogoda panowała, gdy go znalazłem?
- Pytałeś się o chorobę dębu. Walgierz już trochę opowiedział o tym co zaszło. Ja mogę dodać tylko tyle, że wokół drzewa nie znaleźliśmy żadnych śladów, co wskazuje na typowo magiczny atak ze strony potężnej istoty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Tajemne rytuały, magia i parszywi nieumarli - kwaśno podsumował walgierz - A gdzie w tym wszystkim skarby? Złoto, magiczne przedmioty i klejnoty? Niezbyt mi się to podoba. A co rytuałów przywracania do życia, to słyszałem, że nie każdego możne w ten sposób ożywić, Jedynie tych, którzy skalali się za życia magią. I potrzeba do odprawienia guseł krwi i serc wielu ofiar. Cóż, jeżeli potrzeba serc, to w takim razie nasza elfia towarzyszka jest całkowicie bezpieczna...
Siorbnął sobie potężnie miodu i powiedział do wszystkich zgromadzonych:
- Cieszę się, że dzięki wspólnemu wysiłkowi ustaliliśmy kilka rzeczy. Teraz pozostaje nam tylko przygotować zapasy i poczekać na Mumina.
- Ale aby nam się nie nudziło to oczekiwanie, proponuję ,abyście powspominali wyprawy w których wykazaliście się męstwem i przebiegłością. A może i ja co opowiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


>(...) - Ale aby nam się nie nudziło to oczekiwanie, proponuję

Dnia 13.10.2005 o 23:33, walgierz napisał:

,abyście powspominali wyprawy w których wykazaliście się męstwem i przebiegłością. A może i ja co opowiem.


Więc hunter zaczął mówić - "Kiedyś wiele podrużowałem i dużo przygód miałem, mogę jedną znich opowiedzieć" - po tych słowach wziął łyk miodu i kontynuował - "Podrużowałem przez krainę pełną lasów, tylko gdzie niegdzie można było spotkać ludzi. Spałem zawsze w lesie, nie raz w jaskiniach nigdy bym nie podejrzewał, że jest tu tak niebezpiecznie. Któregoś dnia wędrówki trafiłem na niewielką chatkę, drzwi chatki były odziwo otwarte, więc wszedłem do środka. To co zobaczyłem było straszne, a wiele widziałem. Na podłodze, suficie i ścianach była krew - powiedziałem do siebie - chyba nie zastałem nikogo. Zacząłem rozglądać się po chacie. W pewnej chwili znalazłem miecz zrobiony ze srebra, wziąłem go za pas i wyszedłem z chaty. Po wyjściu z leśniczówki szedłem dalej w las. Zapadła noc, jednak tę noc postanowiłem spędzić na drzewie, my móc obserwować okolicę. Po dwóch godziniach, poczułem się bardzo nieswojo jakby ktoś mnie obserwował. Po nocy spędzonej na obserwacjach, choć sam byłem obserwowany,, zacząłem kontynuować mą wędrówkę. Po przejściu paru metrów znalazłem rozszarpanego człowieka, niewiele z niego zostało. Przy tych zwłokach znalazłem kilka śladów, przypominały ślady wilka lecz były ze trzy razy większe. Najgorsze było to, że to ciało leżało kilkanaście metrów od drzewa na który czuwałem całą noc. Dziwne było to, że nic nie słyszałem i nic nie widziałem. Zakopałem nieszczęśnika w wykopanym przeze mnie grobie. Znów powiedziałem do siebie - co się tu dzieje najpierw chata pełna krwi, a teraz rozszarpany człowiek, złe rzeczy się tutaj dzieją - po tych słowach przypomniało przypomniało mi się zdanie wypowiedziane przez jednego z wojowników spotkanych przed przekrpczeniem granicy tej krainy - "Strzesz się nocy, a najbardziej pełni księżyca, jeśli ci życie miłe nie przekraczaj granicy tej krainy". Myślałem wtedy, że on bredzi lecz teraz dochodzę do wniosku, że ten wojownik mówił prawdę. Po rozmowie z samym sobą, zacząłem kontynuować podróż, jeszcze tego dnia trafiłem na wioskę chyba z 10 domów. Gdy zacząłem się zbliżać, jeden z jej mieszkańców poszedł do mnie i powiedział - "Nie mamy zbyt często gości lecz musisz szybko opuścić to miejsce i najlepiej tą krainę". Odpowiedziałem mu że nie odejdę puki nie powie mi co się tu dzieje. Wieśniak odpowiedział mi na to - "Chcesz wiedzieć co tu się dzieje" - wrzasnął - "Jesteśmy nękani od paru lat przez wilkołaka". Odpowiedziałem na to - "Macie problem z wilkołakiem. Pomogę wam!". Człowiek wrócił do reszty wieśniaków, widocznie opowiedział im, że oferuję pomoc lecz oni rozbiegli się po swoich domach i zabarykadowali się w nich. Zapadła noc postanowiłem obserwować wioskę z pobliskiego dębu. Była pełnia księżyca. W penym momencie usłyszałem wręcz nieziemskie wycie, przypominało wycie wilka lecz to był ów wikołak. Po chwili zapadła cisza, wiedziałem że jeśli zostanę ranny i przeżyję stanę się też taką bestią. Po chwili zastanowienia zszedłem z drzewa, ustałem na środku polany i czekałem. Wtedy zaczęła się walka. Bestia rzuciła się na mnie od tyłu lecz zrobiłem unik. Gdu zobaczyłem tą bestię stojącą przede mną ciarki przeszły mi po plecach. Był wielki, wiekszy od niedźwiedzia, miał wielkie, czerwone oczo. Jego futro było czarne jak noc, w pysku było widać wielkie kły. Strzezliłem do niego z łuku, strzała nie zrobiła mu krzywdy tylko go zdenerwowała, następną strzałą trafiłem go w oko. Bestia zaatakowała, jednym machnięciem łapy połamała mój łuk i moją lewą rękę. Myślałem, że już po mnie lecz wtedy przypomniałem sobie, że za pasem mam miecz. Szybkim ciosem obciąłem mu łapę, a kolejnym głowę. Gdy jego członki opadły na ziemię, zobaczyłem że zamiast szczątków bestii leżą tam szczątki ów mieszkańca, który powitał mnie i powiedział co się tu dzieje. Wtedy pojawiła się reszta miszkańców, rozpalili ognisko i spalili szczątki człowieka-bestii. W podzięce dali mi trochę złota, łuk z czarnego cisu i wrócili do domów, a ja kontynuowałem moją podróż..." - po skonczeniu opowieści hunter wziął duży łyk miodu i dodał - "Tak wyglądała moja pierwsza, niebezpieczna i jak dotąd jedyna potyczka z wilkołakiem" - w karczmie nastała cisza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Siedział na ziemi, oparty plecami o drzewo, z głową odchyloną do tyłu i z przymkniętymi oczami. Oddychał spokojnie i głęboko, chłonąc zapach jesiennych liści. Słuchał szeptu drzew, gwizdu wiatru i oddechu ziemi. Słuchał, co las miał mu do powiedzenia. Usłyszał zaproszenie. Las witał go jak przyjaciela, ziemia - jak syna. Wiedział, że odpowie na zaproszenie. Wiedział, że to tutaj odnajdzie swój nowy dom. Wiedział też, że czeka go wiele pracy nim będzie mógł nazwać ten las prawdziwie swoim domem.
Czuł zmiany. To nie był ten sam las, który zamieszkiwał nie tak dawno w Północnej Krainie. Czarodzieje starali się sprawić, by był po części chociaż podobny, ale nie do końca im się to udało. Czuł zmiany...
Siedział na ziemi, nieruchomo, wsłuchując się i dostrajając do życia lasu. Wiedział już, że pojawiły się tu inne istoty, ale nie był w stanie stwierdzić kto ani gdzie. Las ich obserwował, a on słuchał lasu...
Sporo pożółkłych liści zdążyło już opaść, przykrywając go nieco, a on wciąż siedział bez ruchu, w głębi lasu - tam, gdzie niezwykle trudo byłoby go odnaleźć i gdzie mógł w ciszy pomedytować.
Później odszuka przybyszów i dowie się kim są...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hunter skończył swą opowieść. Wziął głęboki lyk miodu.
-Heh.. Ja jeszcze nigdy, i niech bogom będą dzięki, nie musiałem walczyc z wilkołakami. - Demo przerwał ciszę panującą w karczmie.
-Musisz silnym być mężem, skoro udało ci sie jednym ciosem pozbawić wilkołaka całego łba. Mój dziadek opowiadał mi kiedyś jak walczył z wilkołakami. Więc nieco wiem, jak wielka i wytrzymała to bestia. - Demo dwrócił sie w strone karczmarza.
-Karczmarzu. Przynieś mi coś dobrego do jedzenia i picia, bom zgłodniał.
Po chwili do stołu znów podbiegła grubiutka kelnerka i uśmiechając się do pandarianina postawiła przed nim spory talerz z baranim mięsem i kartoflami.
-Ale może i ja coś opowiem - przemówił w końcu Demo.
-Musicie wiedzieć, że zanim przybyłem na wasze ziemie wiele lat podróżowałem po dalekich zakątkach swego Wschodu. Podczas jednej z takich wędrówek natrafiłem na starożytny manuskrypt, z którego wynikało, że daleko na samym końcu ziem Wshodnich znajduje się ukryta Świątynia Miodowarów... Składowane tam miały być przepisy na najlepsze trunki na całym świecie. Najwspanialsze, najczerwieńsze wina, najlepsze piwa a przedewszystkim miód, przy którym wam znane trunki mają smak zwykłej wody.
Walgierzowi aż zaświeciły się oczy, na samo wspomnienie o pysznym miodzie. "Czy masz tego trochę?" zapytał krasnolud.
- Niestety, nie mam.. Ale pozwól, że opowiem ci całą historię... - Krasnolud był wyraźnie niezadowolony, że nie dostał trunku.
- Otóż, zacząłem dokładniej przeszukiwać stare manuskrypty i ksiegi w bibliotekach rozsianych po całej Wschodniej Ziemi. W końcu udało mi się ustalić położenie świątyni. Nie byłem jednak głupi. wiedziałem, że taka samotna podróż, na tereny których zupełnie nie znam, oraz penetrowanie starożytnych światyń, to niemal pewne samobójstwo. Udało mi się znaleźć dwóch kompanów. Munimuto, Wielkiego człowieka, wprawnego w mieczu - katanie, oraz Alariela Srebrnego - elfa parającego się magią i złodziejstwem.Obaj zgodzili się podróżować ze mną w zamian za trzecią część skarbu... Niemal cała podróż przebiegła nam bez problemów. Od czasu do czasu pojawiali się jacyś bandyci, czy niewielkie stwory. Ale niewielkie to było dla nas wyzwanie.
W końcu, po niemal 2 miesiącach podróży, dokładnie w dzień przesilenia letniego, stanęliśmy przed wrotami Świątyni Miodowarów... Świątynia dobrze była ukryta. Cała była zbudowana w starej kopalni, więc jedyne co odróżniało ją od otoczenia innych szczytów i gór, to owe wrota.. Choć i te były z odległości niemal niewidoczne. Pożądna robota, na krasnoludzką mi wyglądała, choć ku memu ździwieniu nie było żadnej sygnatury, czy podpisu architekta tego kompleksu.
Niemniej jednak, staliśmy przed bramą.. I za nic nie wiedzieliśmy jak wejść do środka. Próbowaliśmy wraz z Munimuto przepchnąc drzwi, Alariel próbował wielu zaklęć, lecz żadne nie skutkowało... Zblizała sie noc, więc postanowiliśmy rozbić obóz niedaleko wejścia. Munimuto pierwszy stał na straży. Około północy przyszedł bym go zastąpił.. Gdy po mniej więcej 3 godzinach zajżałem do jego namiotu tan już nie żył. Zabity sztyletem we śnie. nie miałem pojęcia, kto mógł to zrobić. Czym prędzej sprawdiłem namiot Alariela.. Lecz jego nigdzie nie było... Nagle usłyszałem chałas, coś jak szuranie kamienia o kamień, dochodzące od wrót... Gdy tam dobiegłem zobaczyłem Alariela wchodzącego do wewnątrz. Ledwo udało mi się wbiec do środka nim wrota zatrzasnęły się ponownie.
Demo przerwał na chwile opowieść, gdyż strasznie zaschło mu w gardle, a do tego żołądek domagał się więcej jedzenia.
-I co było dalej? - walgierz z hunterem nalegali by kontynuował swą opowieść.
-Więc... Zachowanie Alariela był, co chyba przyznacie, nieco dziwne. Postanowiłem narazie nie zdradzać mu, ze idę za nim. Ten podążał szybkim krokiem w dół korytarza. Sprawiał wrażenie że doskonale wie, dokąd idzie. Ani chwili nie zastanawiał się przy wyborze korytarzy, czy schodów. Podążałem za nim, jak tyko mogłem najciszej. Naprawdę wtedy przydały mi się te wszystkie lata ćwiczeń w Zakonie... Ale o Zakonie opowiem innym razem..
Szliśmy ciągle w dół. Każdy korytaż, wszystkie schody prowadziły coraz niżej i niżej. Zaczęło się robić zimno, i wilgotno.. I ciemno... Górne piętra były oświetlane przez system zmyślnie ułożonych niewielkich dziór w suficie i luster.. Im głębiej schodziliśmy jednak, tym mniej tego światła było..
Alarielowi zdawało sie to długo nie przeszkadzać, lecz w końcu rozświetlił swój kostur... Korytarze, z przyjemnych dla oka i pożdnie obrobionych z każdym krokiem zaczynały bardziej przypominać kopalnie lub lochy... Podążałem w ciemności jedynie goniąc odrobinę światła żucana przez Alariela...
W końcu ten dotarł do najniższej komnaty... Tam zapalił kilka pochodni na rozwieszonych na ścianach... Tylko zajżałem zza rogu wejścia.. Komnata była spora, niemal dokładnie równa, podłoga w kolorze krwistoczerwonym, na środku znajdował się piedestał z księgą i wielki wzró runiczny, pokrywający całą niemal podłogę, ściany a nawet sięgający sufitu.
Alariel podszedł do księgi, wypowiedział kilka krótkich inwokacji, po czym zaczął czytać na głos księgę...
Dzięki bogom, że studiowałem juz wtedy magię, i znałem nieco magiczne języki... Nie zrozumiałem wszystkiego co wypowiadał elf, lecz było pewne.. Przywołuje on coś, i to coś złego, z samego piekła...
Niewiele zastanawiając się, chwyciłem mocniej mój kij i wbiegłem wprost na maga. Niestety uniknął on mojego ciosu. Udało mi się tylko z wielką siłą udeżyć w księgę, co spowodowało, że leciwe tomisko pękło wpół i spadło na ziemię..
Alariel bardzo się zdenerwował, że mu przeszkodzono. Niemal od razu zaczął miotać magiczne pociski, i kule ognia... Ciężka to walka była.. początkowo nieco mnie lekcewarzył, żucajac słabsze zaklęcia, na które znałem kontrczary.. Przywołałem kilka agicznych osłon i napierałem na maga, starając sie uniemożliwić mu czarowanie. Jednak, był odemnie szybszy i zwinniejszy, przez co nie mogłem go trafić... Jakby tego było mało, przy pomocy magii przyspieszył swe ruchy, tak, że ledwo za nim nadążałem.
Przegrywałem tę walkę i to sromotnie... Moje magiczne osłony pękały, a elf śmiał się w niebogłosy...

Demo przerwał na chwilę opowieść.. Wydawało się, że próbuje coś sobie przypomnieć...
- Może mi nie uwieżycie, ale nie do końca wiem co było potem.. Pamiętam jak stałem na preciw niego, zmęczony, z trudem łapałem oddech, a Alariel kończył żucać kolejny czar... Czar, którego moja zasłona nie mogła juz powstrzymać.. Potem był jasny błysk, a mnie się zdawało, że widzę Alariela z trzech różnych stron równoczesnie..
nie wiem jak to wam wytłumaczyc, ale jednocześnie widziałem go stojacego do mnie bokiem, przodem i tyłem... Mag kręcił się wkoło siebie, i krzyczał "Jak to możliwe?! Przecież ty nie masz takiej mocy!!"... Potem pamiętam, że zw wszystkich trzech stron, równocześnie natarłem na maga... Próbował on miotać ogniste kule, lecz mnie się o dziwo nic nie działo.. Nie czułem ani bulu, anie zmęczenia... A i sam Alariel poruszał się dziwnie wolno.. Bez problemu dobiegłem do nieg i zadałem cios...
Potem znów był jasny błysk.. Ja leżałem na ziemi tuż obok stygnacego elfiego ciała... Długo tak leżałem i łapałem oddech..
W końcu udalo mi się podnieść.. Wziąłem księgę, którą wcześniej czytał Alariel..
Jak się okazało owa świątynia była początkowo starą krasnoludzką kopalnią. Lecz gdy wyczerpali oni zsoby złota wynieśli się, zamazując po sobe niemal wszystkie ślady.. Dlatego nigdzie nie było sygnatur...
Następnie do kopalni wprowadził się Zakon Miodowarów... Mnichów specjalizujących się w wytwarzaniu najlepszych trunków na całym świecie..
I to wszystko wiedziałem juz wcześniej.. Ale nie wiedziałem, że po wielu latach świątynia została najechana przez jakichś kultystów, zwących siebie Synami Piekieł.. Stoczyli oni bój z Miodowarami.. Początkowo Miodowarzy wygrywali, lecz wtedy kultyści przywołali potężnego demona, który zabił większość zakonników.. Tylko nielicznym udało się zbiec i ukryć, nikt nie wie gdzie...
Kultyści zadomowili się w kopalnii i długo żyli tam, odprawiając krwawe rytuały.. Aż kiedyś przywołali potwora, który okazał się dla nich za silny... Więcej nic nie było w księdze, oprócz zajlęcia, które miało owego demona przywołać. To pewnie to próbował przywołać Alariel...
-A co z przepisami na miód - walgierz przerwał opowieść
-i z księgą? - wtrącił sie hunter
-No właśnie do tego zmierzam.. Księge postanowiłem niezwłocznie spalić.. Zła i plugawa magia w niej zawarta była.. Lepszy świat będzie, bez niej.. Później wiele dni przeszukiwałem świątynię.. Lecz nie udało mi się znaleźć ani jednego przepisu, ani też żadnej wskazówki, gdzie ocaleli Miodowarzy, mogliby się udać...
Do dziś jednak wierzę, że kiedyś odnajdę prawdziwą Świątynię Miodowarów, i zgłębię tajniki warzenia trunków...
Demo skończył opowieść. Zamówił jeszcze jeden talerz baraniny, po czym zabrał się za jedzenie posiłku....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Po wyłuchaniu opowieści dema, hunter nagle wstał po wyrazie jego twarzy było widać, że oczymś zapomniał - "Za chwilę wrócę" - powiedział po czym szybkim krokiem wyszedł z karczmy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Azali, wątek autorstwa mego przez innego przywłaszczon został. Takowoż wobec i wszem niech znanym i wiadomym będzie, że radość ogromna mnie ogarnia i błogosławieństwa na przyszłość daję... Ku czci ponad 21 tysięcy postów w starym wątku jeno kufel wychylić wypada i rzec... niech się stanie następne 20 tysięcy... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować