Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

(Nie był to sen i nie było to złudzenie. Raczej sugestia odległego miejsca, kołacząca się gdzieś w umyśle. Wirująca mgła najpierw odsłoniła ledwo dostrzegalny prześwit między drzewami. Później wizja ukazała plątaninę małych gałązek pod którą leżała duża kupka pożółkłych jesiennych liści. Podmuch wiatru porwał kilka z nich, odsłaniając coś, co mogło być leżącą tam postacią... Ale nie musiało. Wizja była na tyle rozmyta i niewyraźna, że nic nie dało się stwierdzić jednoznacznie. W kilka uderzeń serca później nowe liście opadły w tamto miejsce i nic już nie można było dostrzec...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tyhe zatoczyła sie jak pijana i z niedowierzaniem zamrugała oczyma.
- Teraz mam pewność! Widziałam to! Coś mu się stało! Leży, nie może się ruszyć! Trzeba znaleźc Mumina. Niech ktoś kto potrafi dogadać się z tą bezzębną gadziną, AnelandemKainem, wyśle go na poszukiwania! - wyciągnęła gwizdek i wezwała wiwernę, która wylądowała na polanie roztaczając wokół swoj charakterystyczny zapach zgniłego mięsa.
- Szukaj! - krzyknęła zdenerwowana Tyhe.
Wiwerna pisnęła i odleciała czym prędzej.
Tymczasem elfka zaczęła wykrzykiwać zaklęcie sprowadzenia Planetara. Gdy tylko się pojawił, niemal wykopała go z polany, odleciał lekko obrażony.
Na koniec Tyhe zaczęła się zmieniać w formę, której już nikt nie pamiętał.... Sukkubie czarne skrzydła załomotały, kiedy niknęła za drzewami.
w tym czasie 3 Szkielety powstały z ziemi i rozejrzały się niepewnie, po czym ruszyły w las....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podczas gdy TYHE robiła zamieszanie swoimi czarami, Drzewo na środku polany zaczęło się zmieniać... Wszyscy jednak byli pochłonięci podziwianiem umiejętności TYHE i nic nie widzieli. Dlatego, gdy usłyszeli za sobą głos, podskoczyli lekko i natychmiast odwrócili się z bronią w ręku i czarami na ustach. Widząc jednak postać w zielonej szacie z wilkiem u boku opuścili broń.
-Witajcie przyjaciele! - powiedział Egan, lekko jeszcze oszołomiony podróżą przez drzewa. - Czy coś sieee... Co się stało?!
- Coś z Muminem! - odkrzyknął mu walgierz.
- Co?! Gdzie on jest?!
- Nie wiemy. TYHE coś widziała i...
Egan już nie słuchał. Z modlitwą na ustach ruszył w las. Nie słyszał też żadnych ostrzeżeń kompanów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Narrenturm patrzył jak Tyhe się przepoczwarza - Nie - pomyślał, nie mam ochoty dziś na latanie.

Po chwili pojawił się Egan i zaraz zniknął ...
- Ja zostaje tutaj, już tyle istot ruszyło na poszukiwanie Mumina, że większa liczba mogła by tylko narobić
niepotrzebnych komplikacji ...

Poczym wszedł w las, by nazbierać drewna i ułożyć je blisko ogniska w celu osuszenia, by nie dymiło przy paleniu zbytnio, gdy już zapas chrustu gwarantował iż starczy na całą noc albo i dłużej, usiadł przy ogniu obok Walgierza

/wyjerzdżam jutro rano i nie będzię mnie do wtorku do wieczora, więc jak by co, to dołączam sie do reszty grupy jak by sie coś działo/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz biegł jak opętany przez las klnąc jak szewc. Gorzej, klął jak krasnoludzki woźnica.
Nie tracił z widoku Tyhe i podążał za nią i jej wesołą kompanią. Nie lubił biegać. A już najbardziej nie lubił dużo biegać. Przecież każdy wie, że krasnoludy są zabójcze na krótkim dystansie...
Gałązki chlastały go po twarzy, ale nie przestawał biec.
Nagle zza drzewa wyskoczyły dwa orki. Rzuciły się na krasnoluda z rykiem.
Ale jeśli one ryczały, to walgierz wydał z siebie odgłos godny spadającej lawiny kamieni i machnął swoim magicznym toporem. Cięcie i odskok. Tak szybkie, że ork nawet nie wiedział kiedy krasnolud odrąbał mu rekę i bark. Potwór spojrzał na fontannę krwi, która tryskała z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą była jego prawica. I umarł.
Walgierz nie tracił czasu na ogladanie swojego dzieła, tylko zaatakował drugiego napastnika. Podciął mu nogi styliskiem topora, a kiedy ten runął jak długi na ziemię, machnął toporem i ciął szeroko przez łeb. Ork wierzgnął nogami i zastygł w bezruchu.
Krasnolud ryknął jeszcze na zakończenie i ruszył w ślad za czarodziejką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Poczym wszedł w las, by nazbierać drewna i ułożyć je blisko ogniska w celu osuszenia, by nie dymiło przy paleniu zbytnio, gdy już zapas chrustu gwarantował iż starczy na całą noc albo i dłużej, usiadł przy ogniu obok Walgierza - a raczej przy tym, co pozostało po Walgierzu .. czyli jego rzeczach
- Cóż, poczekam sam aż inni wrócą, a do tego czasu się zdrzemne - w końcu mało jest istot co by mi mogły zrobić krzywde lub wogóle zagrozić, ehh ... biedny Mumin, mógł uważać na siebie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chłód - pierwsza rzecz, którą poczuł od jakiegoś czasu. Mroźne powietrze przywołało jego czucie na powrót do ciała. Mrok nieświadomości odpłynął gdzieś. Z trudem otworzył oczy i próbował zrozumieć co się stało. Powoli wracały wspomnienia ostatnich wydarzeń wywołując ból w całym ciele...
Widział liście. Mnóstwo jesiennych liści. Okrywały go szczelnie - niby kocem. Zupełnie jakby drzewa chciały mu pomóc przetrwać. Spróbował się podnieść, ale siły opuściły go i nie był w stanie wykonać żadnego większego fizycznego wysiłku. Zamknął więc z ulgą oczy i starał się złączyć swój umysł z ziemią, z lasem. Słuchał... Czuł... Wiedział że to, z czym się zetknął wciąż jeszcze znajduje się w lesie. Spróbował skoncentrować się na poszukiwaniu przyjaznych istot. W końcu udało się - poczuł umysł myślący podobnie jak jego własny, umysł czujący podobnie jak las. Druid. Nie miał pewności czy zna tą osobę, ale była pewna szansa, że to Jardrag lub Egan...
Łowca potrzebował bezpośredniego kontaktu z ziemią, ciszy i koncentracji by rozmawiać z lasem. Druid potrafił robić to cały czas - czy to w marszu, czy w czasie snu. Łowca potrafił połączyć się z lasem, druid miał ten kontakt nieustannie.
Spróbował przywołać myśli druida, przyciągnąć jego uwagę i już prawie mu się udało... Wysiłek był jednak ponad możliwości wyczerpanego organizmu.
Świadomość odpłynęła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

<Na srodku polany otworzyly sie wielkie wymiarowe wrota i wylecia z nich wielki ceimny ksztalt ktory szybko zniknol wysoko w nibienastepnie na ziemie z drugie strony portalu wysoczyly cztery antałki oszolomione po teleportacij jeszcze staly nieruchomo poczym jeden przypominajacy jakaiegos krola sie odezwal>
-Wielki Lord Kain powiedzial cobyscie sie niemartwili bo szuka Mummina to juz tylko kwestia czasu i kazal przekazac zeby ta ciapowata charpia uwazala z doborem slow kiedy on sie tak stara byc milym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2005 o 09:19, Aneland R. Kain napisał:

<Na srodku polany otworzyly sie wielkie wymiarowe wrota i wylecia z nich wielki ceimny ksztalt ktory szybko zniknol wysoko
w nibienastepnie na ziemie z drugie strony portalu wysoczyly cztery antałki oszolomione po teleportacij jeszcze staly nieruchomo
poczym jeden przypominajacy jakaiegos krola sie odezwal>
-Wielki Lord Kain powiedzial cobyscie sie niemartwili bo szuka
Mummina to juz tylko kwestia czasu i kazal przekazac zeby ta ciapowata charpia uwazala z doborem slow kiedy on sie tak
stara byc milym


Demo miał rację. Coś złego czaiło się w pobliżu. Kłopoty cały czas podążały za drużyną, lecz długo nikt nie potrafił ich wykryć, dostrzec...
Deszcz lał z nieba srogimi strugami, gdy TYHE nagle podniosła raban, że z Muminem jest coś nie tak. W jednech chwili ponad połowa drużyny wbiegła w las zupełnie nie przejmując się obzem, czy innymi kompanami.
- To nie był dobry pomysł, żeby tak żucać się w gęstwinę - pomyślał Demo wpatrzony w miejsce gdzie przed chwilą zniknął przeklinający cały świat walgierz. - Tu trza planu i rozmyślnego działania. Tak uganiając się po lesie jeno ściągną na siebie nieszczęście...
Demo postanowił zostać w obozie. Jednak nie chciał być całkiem bezużyteczny. Wyciągnął jeden ze swych zwojów po czym odczytał zawartą na nim inkatację:
- δξѓљؤз - Tuż przed pandarianinem pojawiły się trzy spore pająki przenikające. Demo spojżał im w ich straszliwe oczy p czym wydał rozkaz - idźcie w las. Każdy w inną stronę. Szukajcie łowcy leżącego pod liśćmi. Gdy tylko ktoś go znajdzie natychmiast ma sie tu przenieść i zameldować.
Pająki wykonały skinienie całym ciałem, co miało znaczyć że zrozumiały, po czym biegiem żuciły się w las.
- I nikogo nie atakować! Nie mamy na to czasu! - Demo krzyknął jeszcze do znikających w krzakach stworzeń.
>Nagle na srodku polany otworzyly sie wielkie wymiarowe wrota i wylecia z nich wielki ceimny ksztalt ktory szybko zniknol wysoko w nibienastepnie na ziemie z drugie strony portalu wysoczyly cztery antałki oszolomione po teleportacij jeszcze staly nieruchomo poczym jeden przypominajacy jakaiegos krola sie odezwal>

Dnia 31.10.2005 o 09:19, Aneland R. Kain napisał:

-Wielki Lord Kain powiedzial cobyscie sie niemartwili bo szuka Mummina to juz tylko kwestia czasu i kazal przekazac zeby ta ciapowata charpia uwazala z doborem slow kiedy on sie tak stara byc milym

Zanim Demo zdążył cokolwiek powiedzieć antałki obróciły się i zniknęły w odmentach wymiarowych drzwi.
Demo przysiadł na ziemi.. Lecz nie długo było mu dane ciezyć się względnym spokojem. W oddali ujżał coś, czego od dawna się obawiał. Z gęstwiny liści spoglądała na niego postać w długiej czarnej szacie... Demo spojżał na tę zjawę i odetchnął z leką ulgą. Istota stała na nogach - była więc człowiekiem i można go było zabić lub pojmać.
- Oj, nie dam ci wrócić do twoich byś im wygadał że tu jesteśmy. - Demo wstał z miejsca i zapominając o swej wrodzonej odpowiedzialności rzucił się biegiem za postacią znikającą w cieniu drzew.
- Uwaga! Szpieg! - Krzyknął do towarzyszy po czym wbiegł do lasu.
Dłuższą chwilę ścigał postać w szacie. Z każdą chwilą był coraz bliżej wrogiego maga. Biegnąc w jego kierunku ścisnął mocniej swój kosturi wzniósł swe magiczne osłony. W końcu dopadł przeciwnika na niewielkiej polance, a raczej miejscu, gdzie po prostu nie wyrosły trzy, czy cztery drzewa. Deszcz lał jak z cebra. Pandarianin wiedział, że jeśli będzie zwlekał to mag zetrze go na proch. Postanowił nie czekać na posiłki.. Nie wiedział wtedy jescze jaki błąd popełnił... Gdy jego broń już miała dosięgnąć zakapturzonej postaci, Demo usłyszał świst strzał. W ostatniej chwili uskoczył w bok odbijając jedną ze strzał swym kosturem. Spojżał w bok i zamarł.. Wszędzie wkoło pojawili się orkowie z łukami gotowymi do strzału a za nimi stał drugi mag, który kończył właśnie żucać zaklęcie.
Nim pandarianin zdążył mrugnąć wokół niego pojawiły sie cztery szkielety z buławami. Demo zakręcił kosturem i w sekundę później dwa szkielety rozpadły się a jeden stracił rękę. W tym momencie orkowie wystrzelili z łuków. Tylko dzięki swemu szkoleniu, albo raczje szczęściu pandarianin zdołał uskoczyć w bok. Jeno jedna strzała przeszyła mu ubranie, nie raniąc na szczęście. Jednak sytuacja nie była zbyt wesoła. Demo wyladował tuż u stup jednego z magów w momencie gdy ten kończył wypowiadać zaklęcie...
Potem pandarianin zobaczył czerwono-żółty błysk i otwierające się w pobliżu wymiarowe wrota... Potem była ciemność... Tylko kilku orków zawlekło go i wrzuciło do portalu..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jednak sytuacja nie była zbyt wesoła. Demo wyladował tuż u stup jednego z

Dnia 31.10.2005 o 09:58, DemoBytom napisał:

magów w momencie gdy ten kończył wypowiadać zaklęcie...
Potem pandarianin zobaczył czerwono-żółty błysk i otwierające się
w pobliżu wymiarowe wrota... Potem była ciemność... Tylko kilku orków zawlekło go i wrzuciło do portalu..........

Mavik zobaczył jak pandarianin zostaje wrzucony do portalu i ruszył za nim. Wiedział, że portal może być otwarty tylko kilka minut. Pomiędzy nim a portalem było jeszcze kilka orków, jeden mag i szkielet. – Yagkoolan yok, tha xuthalla- wykrzyczał i poczuł jak przez jego ciało przepływa fala dodatkowej energii a jego topór pokrywa się szronem. Nim orkowie zorientowali się, że wśród nich ktoś jest, trzech leżało przeszytych strzałami, szkielet zaczął obracać się w jego stronę jednak nie zdążył kiedy został ugodzony przez topór. Kościotrup w mgnieniu oka zaczął zamarzać po czym rozpadł się na kawałki. Na placu boju pozostał mag i dwuch orków. Reszta z nich widząc szaleńca, który nie zważając na swe rany ubija ich towarzyszy umknęła w popłochu. Mavik wyjął ze swego kołczana dwie strzały po czym wystrzelił je jedna po drugiej celując w serce każdemu z szarżujących na niego orków. Kolejne ścierwa leżały na polance. Pozostał tylko mag i on. Przez chwilę patrzyli na siebie wzrokiem przenikliwym, w którym było tyle nienawiści iż wydawało się że pod jego ciężarem obydwie postacie zapadną się pod ziemie. Mag wypowiedział zaklęcie i ognista kula pomknęła w stronę mavika, jednak ten uchylił się w ostatniej chwili i rzucił sztyletem w stronę czarnoksiężnika. Sztylet dosięgnął celu. Mag chwycił się za bark i runął na ziemie. Spokojnym krokiem mavik podszedł do niego – Litości – jęknął mag. – Litości?- zdziwił się mavik.- a czy na nią zasłużyłeś? Bogowie jak długo czekałem na tę chwilę. Przypomnij sobie co twoje bractwo wyprawiało na zachodniej granicy, przypomnij sobie spalone wsie, miasteczka, zamordowane kobiety, dzieci. To wszystko wasze dzieło, to kim ja jestem dzisiaj zawdzięczam wam. I póki jeszcze żyję wybiję wasze bractwo co do jednego zawszonego maga a na końcu wyrwę serce waszemu mistrzowi. Tak więc nie licz na litość. To powiedziawszy uniósł topór , wbił go w korpus maga i patrzył jak tamten z przerażeniem spogląda na swoje ciało, które już zaczęło zamarzać i rozpadać się na kawałki. Przez chwilę patrzył na to co pozostało czarnoksiężniku, poczym wziął topór oraz sztylet i przeszedł przez portal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ciężko dysząc, walgierz zatrzymał się na polanie, na którą przed chwilą wbiegł. Już nie klął. Nie miał na to tchu.
Rozejrzał się w poszukiwaniu śladów jakiegoś ruchu, ale nic nie zauważył. Ani Tyhe, ani jej potworków.
Otarł pot z czoła i usiadł w kucki. Zastanawił się, czy jest jakiś sens dalszej bieganiny na oślep... Walgierz nie był łowcą, las był mu raczej niemiły i trudno było sie spodziewać, że krasnolud zacznie czytać ślady jak jakiś elfi mięczak. Podjął decyzję szybko, ale z ziemu podniósł sie powoli, z wyraźnym trudem. Oddech wracał, ale daleko było jeszcze do jego opanowania.
Walgierz odwrócił się, zarzucił topór na ramię i rozpoczął marsz ku obozowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Aneland obrucil glowe i zobaczyl to czego szukalZanurkowal w powietrzu kiedy jego cailo zetknelo sie z czubkami drrzew te zaczely sie przerwcac pod ciezarem wystawi reke i chwycil cos z duza iloscia zeimy razem szybko wzbil sie w powietrze i zatrzymał zaczol sie rozgladac dokola nagle cos blysnelo na choryzacie
-za stary sie nato robie chyba .
otworzyl psyk i strumien energi poelcial w strone niewielkiej kropki na choryzacie przy zetknieciu z krobpka nastapil wybuch kilka sekund punziej pojawilo sie wiecej malych kropek i zaczely powoli pokrywac horyzont

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ciemność... Długo nic tyko ciemnośći i cisza ogarniały pandarianina. Przyjamna cisza i ciemność...W końcu jednak zmysły zaczęły powracać. Teraz nie było już ciszy.. Słyszał odgłos ciągnięcia czego po kamiennej podłodze. Czy to on był ciągnięty?.. Demo starał sie otworzyć oczy. Ku jego ździwieniu nie oślepiło go jasne światło. Przeciwnie. Wszędzie wokół panował cień i tylko niewielki płomień pochodni oświetlał długi korytarz. pochodni w rękach orka...
Demo przypomniał sobie bitwę, która miała przed chwilą miejsce... Przed chwilą? A ile czasu minęło od bitwy? Demo tego nie wiedział... Chciał zaatakować orka, lecz kajdany na rękach nie pozwoliły mu na wyprowadzenie ciosu.
- Przestać się szarpać gupi niedźwiedź! - Ryknął niskim tybalnym głosem jeden z orków.. Demo rozejżał się dookoła.. Szły tam przynajmniej trzy inne orki i zakapturzony mag.
- Czemu mnie jeszcze nie zabiłeś? - Pandarianin chciał zapytać maga, lecz z jego ust nie wydobył się żaden odgłos...
- Hehehe. Widzę, że moje zaklęcie ciszy sprawuje się doskonale - mag zaśmiał się na widok nieudolnej próby przemówienia więźnia. - twój czas jeszcze nie nadszedł. Mamy w związku z tobą inne plany.
Pochód szedł tak chwilę. Mijali kolejne zakręty, krzyżowania korytarzy i drzwi. Minęli wiele potężnych wzmacnianych żelazem drzwi. Mijali straże, zarówno orków, jak i ludzi. Nie tylko magów w chabitach, lecz też zwykłych wojowników w ciężkich zbrojach i z mieczami przy pasach.. Były tam eż niezliczone ilości szkieletów. Jedne stały na baczność, inne leżały na ziemi udając rozżuconą kupę kości. Lecz Demo zauwazył jak każda z tych kościanych kupek spogląda na niego. Jak nieżyjąca czaszka obraca się za nim i dokładnie go śledzi swym nieumarłym wzrokiem..
W końcu Demo zauważł eż tych, których bał sie najbardziej. Co jakis czas pojawiały sie też Żywiołaki Powietrza przyobrane w dlugie czarne szat. Demo wiedział, że z całej drużyno może tylko TYHE z zaklęciami i walgierz ze swym magicznym toporem mogłli zranić te niematerialne istoty...
Choć może jeszcze ktoś był... Demo nie był pewien.. Zdawało mu sie, że ktoś jeszcze był na polanie. Ktoś z drużyny, kto też walczył.. Nie mógł jednak przypomnieć sobie kto to był.. I nie wiedział, czy ten ktoś wogóle wszedł w portal i czy wogóle żyje..
Właśnie! Demo dopiero teraz o tym pomyślał.. To wszystko musiała być pułapka.. Musieli wiedzieć, że druzyna się rozproszyła...Teraz było łatwo ją pokonać, wziąść z zaskoczenia i zabić... Demo zląkł się na myśl, że może nie być już ich obozu a jego towarzysze mogą leżeć już wszyscy martwi w lesie...
- No dozliśmy wreszcie! - Mag najwyraźniej ucieszył sie, gdy wzyscy weszli do sporej komnaty z klatkami powieszonymi na łańcuchach pod sufitem.
Pandarianin został żucony do jednej z klatek. Jego ręce i nogi nadal były zakute w łańcuchy, a zaklęcie ciszy nadal nie pozwalało mu się odezwać...
Orkowie i mag wyszli. Przez chwilę Demo myślał, że jest tu sam. Lecz im dłużej się przyglądał otoczeniu tym więcej strażników widział... Inne klatki były puste, bądź zawierały na wpół zgniłe truchła.. Po podłodze walało się sporo kości. Zapewne były to kolejne ukryte szkielety. Demo wytężył wzrok i dojżał, że w cieniu, wi wielu zakamarkach siedzą cicho ludzie z kuszami wycelowanymi w drzwi. Zapewnie zabójcy czekajacy na jakiegoś głupca, który nieświadom wejdzie do pomieszczenia... Demo spojżał w górę.. Pod sufitem unosiła się spora humanoidalna mgła.. Zapewne kolejny żywiołak...
Demo siedział w celi. Nie miał broni ani też nic czego mógłby sie napić... Siedział tak wpatrzony w ciemność i rozmyślał.
- Co powinienem teraz zrobić? Czy inni też są tu gdzieś zamknięci, czy może są martwi? - Demo siedział i zstanawiał się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hunter wrócił do obozu, wcześnie rano wyszedł do lasu po świeże jagody. Gdy zobaczył co się stało w obozie, przeklnął głośno i powiedział do siebie - "A więc oni tu byli, ciała orków świadczą o tym, że ktoś z nimi walczył wiec nie wszystko stracone" - w tej chwili zaczął się rozglądać, koło jeden z kop ciał orków znalazł wypalą trawę i kawałek szaty, najprawdopodobnie dema - "Musiał pojawic się tu portal, do którego wszedł lub został wrzucony demo. Dziwne, że nie słyszałem odgłosów walki chyba został rzucony na mnie jakiś czar" - to powiedziawszy zerknął na północ i powiedział - "Idę po was, psy!!" - po czym wyciągnął swoje ogniste ostrze i ruszył na północ w pośpiechu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

po kilku sekundach Aneland byl otoczony chmara niewlekich robkaow ktore otoczyly go nimczym wiekla czarna kula
-to kto was tu przyslal ?...... ah wiec niechcecie powiedziec dobr jak chcecie
Aneland zatrzyma swoje obie pary skrzydel od poruszani i zawisl w powietrzu
-czas sie zabawic nie sadzicie
spuscil glowe i spjrzal na cailo mummina trzymana w lapie pomiedzy kawalkami ziemi
-uznajmy to za chendicap uzyje tylko jednej reki dobra Mashir ratur
magi czna sfera otoczyla cialo mummina prz szczeku lamanych kosci
-ooo wiec potraficie manipulowac grawitacja <wystawil swoja lewa reke prostopadle do ciala> Safar mishar irul
aneland machnol reka rozblysnelo sie swiatlo a wszystkie stworki zniknely

-Ehhh.. ,westchnol aneland> to z 2 zebra mi poszly tutaj robie sie nato za stary Mishairl Tran<mummin zniknol z reki Aneland sekunde potem Smok stracil przytomonsc i runo na ziemi tu potym jak sie z nia zetknol zamieni siw spowrotem w czlowieka>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Poprzez mgłę nieświadomości przebijało się niejasne wrażenie, że coś się z nim dzieje. Ból szybko przywrócił pełnię zmysłów do działania. Mumin postarał się otworzyć oczy. Nie było to łatwe i wymagało wysiłku woli, ale udało się. Pierwszym i jedynym co zdążył zobaczyć był pysk smoka. "Aneland?" - tylko tyle zdążyło przemknąć przez jego umysł nim magiczna energia rzuconego przez Anelanda zaklęcia znów pozbawiła Mumina przytomności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz odwrócił się, zarzucił topór na ramię i rozpoczął marsz ku obozowi.
Jeden ze szkieletów wylazł zza krzaków i spojrzał pustym wzrokiem na maszerującego krasnoluda.
- Jaaa znaaaaleźć eeeeelffff - zagrzmiał ponuro i ruszył charakterystycznym powłóczystym krokiem za walgierzem, ciągnąc za sobą wielki miecz.
Krasnolud obejrzał się.
- Czemu leziesz za mną?!
- Eeeelfff... - zaskrzypiała szczęka szkieletu a kościsty palec wskazał niewątpliwie krasnoluda.
- Ja ci elfa przypominam, pęknięty czerepie?! - zdenerwował się się walgierz.
- Znaaaleźźźźćć... - burnął grobowym głosem szkielet.

___________________
Aneland sekunde potem Smok stracil przytomonsc i runo na ziemi tu potym jak sie z nia zetknol zamieni siw spowrotem w czlowieka
Dziwne fajerwerki przykuły uwagę Tyhe a w chwilę potem miała okazję oglądać niezwykłe zjawisko. Spadający smok grzmotnął o ziemię aż miło. Tyhe podleciała bliżej i ujrzała rozpłaszczonego na ziemi nieprzytomnego Anelanda w jak najbardziej ludzkiej postaci. Wyciągnęła gwizdek i przywołała wiwernę.
Wylądowała obok leżącego i oceniła, że żyje (jak pech to pech). Wiwerna tymczasem podskoczyła bliżej, obwąchała go i zaczęła popiskiwac i skakać.
- Był z nim Mumin? - zdziwiła się Tyhe.
W promieniu kilkuset metrów na pewno nie było ciała elfa...
- Hmm. Aneland, obudź się. - Tyhe z niechęcią spojrzała na smoka.- Wstawaj!! - krzyknęła, po czym uśmiechnęła się mściwie i ukucnęła obok. - Może Cię ocucić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

oooo zajeczal aneland obrucil glowe nabok i zakaslal krwia .
-Tyhe mamy maly klopot to byly impy z planu powietrza. a ich obecnocs w tej ilosci tutaj nie wruzy nam nic dobrego..... lepiej przygotuj najlepsze zkalecie bo skoro znalazly mnie z taka latwosia to i znajda ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Demo już był znużony siedzeniem w klatce. Głos nadal mu nie wracał a ręce i nogi straszliwie ścierpły od ciągłego siedzenia w za małej celi. Demo spojzał na jednego ze strażników.
- To przecież moja manierka - pomyślał pandarianin, gdy zobaczył z czego popijają klawisze.
- Poczekaj no aż z tąd wyjdę - Pandarianin był zły... Ale nadal nie miał pomysłu jak uciec z tego więzienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeden ze szkieletów wylazł zza krzaków i spojrzał pustym wzrokiem na maszerującego krasnoluda.
- Jaaa znaaaaleźć eeeeelffff - zagrzmiał ponuro i ruszył charakterystycznym powłóczystym krokiem za walgierzem, ciągnąc za sobą wielki miecz.
Krasnolud obejrzał się.
- Czemu leziesz za mną?!
- Eeeelfff... - zaskrzypiała szczęka szkieletu a kościsty palec wskazał niewątpliwie krasnoluda.
- Ja ci elfa przypominam, pęknięty czerepie?! - zdenerwował się się walgierz.
- Znaaaleźźźźćć... - burnął grobowym głosem szkielet.
- A bo to jeden elf po lesie się szwenda? - zapytał walgierz, ale za chwilę pacnął się ręką w czoło - Aha! Mumina znalazłeś?!
Szkielet potaknął czaszką, aż rozszedł sie odgłos skrzypienia. Odwrócił się i powlókł przed siebie w las.
Walgierz wzruszył ramionami i podążył za nim. Rozglądał się jednak czujnie. Dziwnego miał bowiem przewodnika...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować