Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Zasadzka to wspaniała sprawa. Wróg nic nie podejrzewa i wpada prosto pod topory, strzały i spadajace głazy. Tyle, że Szpetna Morda nigdy z zasadzek nie korzystał. Nie miał wymaganej cierpliwości aby czekać, aż przeciwnik wejdzie pod nóż. On atakował. Zawsze i wszędzie. Błyskawiczny atak i rzeź. Ta taktyka jeszcze nigdy walgierza nie zawiodła. Tak miało być też tym razem.
Hobgobliny wpadły na przemieszane już szyki wroga tuż po wilczym galopie jeźdzców. Gnolle nawet nie próbowały stawić oporu, nie było na to czasu. Rzuciły się do bezładnej ucieczki, porywając ze sobą garstkę jaszczuroludzi, która przetrwała błyskawiczny atak. Oślizgi nie mogły wykorzystać swojej szybkości i ginęły pod ciosami hobgoblinów. Jedynie dwa bazyliszki stanowiły zagrożenie. Groźnie sycząc skierowały się na wojska walgierza. Ale ten panował nad sytuacją. Warknął jedno słowo i natychmiast urukowie wyrzucili swoje topory z zabójczą skutecznością. Jeden z bazyliszków padł z toporem w czaszce. Drugi mocno krwaiąc z rany stracił cenne sekundy. Hobgobliny dopadły go w tym samym momencie.
Wiczy jeźdzcy pędzili za uciekającymi i dożynali ich bez żadnego niemal oporu. Wróg został wycięty do nogi. Walgierz Szpetna Morda mógł się pochwalić kolejnym zwycięstwem bez strat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Camileon mimo poważnych ubytków w armii radzil sobie wyśmienicie. W końcu miał do dyspozycji całą moc żywiołów, oddział latających Rusałek oraz dwa oddziały strzeleckie. Jako, że chyba jako jedyny z całego towarzystwa nie musiał się martwić liczebnością wojsk, nie oszczędzał ani swoich ani wrogów. W sumie drużyna, gdyby chciała mogłaby do niego trafić idąc po śladach spalonych i zamrożonych drzew i roślinności. Krótko mówiąc - swoim przejściem przez te ziemie wywołał niemały chaos. No, ale każda droga ma swój koniec, toteż gdy ujrzał wysokie mury Cytadeli postanowił rozbić obóz. Wyrwał kilka kwiatów, i miętoląc je między palcami rozsiał ich szczątki dookoła. W wyniku tego zabiegu powstała dookoła niego okazała chmura.
- No to mogę odpocząć - powiedział sam do siebie po czym położył się na podsuszonej przez trochę ognia ziemii i zasnął do czasu oblężenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Furiat Gniewny zdobył swój przydomek przypadkowo.
Jako jeden z niewielu barbarzyńców swoje imię zawdzięczał nie czynom wojennym, lecz dyplomacji. Było mu to szczególnie na rękę, gdyż zawsze jego przeciwnik spodziewał się szaleńczego, niezorganizowanego ataku przeprowadzonego bez żadnej taktyki.
W czasie walki Furiat wykazywał się nadzwyczajnym, szczególnie jak na przedstawiciela swojego ludu, spokojem i rozwagą. Potrafił wydawać komendy wiedzące do zwycięstwa nawet, gdy walczył z przeciwnikiem dziesięciokroć liczniejszym od jego wojsk...
Natomiast nie miał cierpliwości do dyplomacji. Strasznie go irytowało, gdy ktoś próbował wpływać na jego decyzje, szczególnie jeśli nie miał nad nim żadnej fizycznej władzy. A to się zdażało aż nazbyt często. Ostatniego "klienta" Gniewny wyniósł z namiotu i rzucił prosto w wilcze odchody. Nikt, ale to nikt nie będzie mu dyktować warunków. Jedynie podczas Festiwalu Życia starał się powstrzymywać swoją niechęć do rozmów. Wiedział, że powinien jak najlepiej poznać swoich przeciwników w drodze do tronu.

Widział, jak niektórzy już zaczynali pić, inni natomiast odpoczywali. Zupełnie jakby zapomnieli jakie jest ich zadanie. Tym lepiej dla Furiata, zyska więcej punktów...

Wyruszył ze swoim oddziałem złożonym z samych wilczych jeźdźców i hobgoblinów. Normalnie dziwiłaby taka taktyka, lecz Furiat przyzwyczaił się już do mobilności wojsk. Normalnie najmował jedynie roki i behemoty, lecz teraz był zmuszony poprzez warunki festiwalu do przerzucenia się na dużo słabszych żołnierzy.

Tak jak mówił Kurken, wojska Tatalii były naprawdę słabe. Jedynie bazyliszki sprawiały pewne straty, szczególnie, że barbarzyńca nie podjął orków. Jednakże tamci za bardzo spowolniliby armię, a to wpłynęłoby też na zmniejszenie liczby rozgromionych oddziałów wroga. A to się teraz bardziej liczyło u Gniewnego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mikołaj obudził się dziś wcześnie. Rozejrzał sie po obozie. Prócz strażników przy namiotach bohaterów nikogo nie było albo wszyscy spali. Gryfy, halabardnicy, wilki, żywioły.. ble, pomyślał alchemik i począł wyglądać czy aby i jego oddział nie dogonił ich. Tak! Już są - dojrzał zbliżający się oddział w oddali. 20 Żelaznych Golemów, 35 Gemlinów i 15 Granitowych Gargulców. Pięknie ise prezentowali, choć był to tylko oddział rezerwy. Cholerne zasady, szepnął po cichu, z Tytanem pokazałbym tu wszystkim gdzie Gryfy zimują..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy dowiedział się o Festiwalu Życia od razu podążył wraz ze swoimi oddziałami by wziąć w nim udział opuścił Bastion pozostawiając na straży grupę Złotych Smoków pod dowództwem pierwszego wśród swoich wiernych towarzyszy krasnoludzkiego strzelca Ufretin’a. Eliminacje nie stanowiły dla nich zbyt wielkiego problemu. W drodze po tron pozostawało ich już tylko dwunastu. Żądni władzy bohaterowie z całego królestwa szykowali się do finału walki i tron.

Finał się rozpoczął według pierwszych zaleceń Kilgora mili wybić samotnych jednostek Tatalii grasujących po okolicy. Po odebraniu zaleceń Shudo wezwał do siebie swojego najlepszego tropiciela czyli Kyrre i rozkazał jej rozeznać sytuację.

Po godzinie wróciła Kyrre i przedstawiła rozmieszczenie wrogich jednostek Tatalii. Według jej relacji były w pobliżu trzy grupy w skład w których wchodziły Gnolle, Jaszczuroczłeki, Oślizgi, Bazyliszki. Po naradzie wojennej Mephala i Shudo ujawniali taktykę na natchodzący atak. Oddziały były zwarte i gotowe do boju. Postanowił przeprowadzić atak małymi grupami. Prawa i lewa flanka podejdą Leśne Elfy i zabezpieczą teren atakami dystansowymi natomiast od frontu główne uderzenie przeprowadzą Krasnoludy i Centaury kończąc potyczkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Obudził się jako trzeci z całej tej gromady. Mag Bitewny przeszedł się po obozie zbierając swoich wojowników. Wszyscy byli zadowoleni, że będą mogli coś zrobić, bo ten brak krwi dla Deva był już niepokojący. Nie potrafił żyć bez tego widoku. Rzecz jasna wrogiej krwi, a nie swoich oddziałów.
Założył na głowę kaptur i krzyknął:
- Ruszajmy!
Po tych słowach wraz ze swoimi ludźmi ruszył w głąb terytorium, by niszczyć napotkane jednostki wroga. Żadnej litości. Ale również nie wolno lekceważyć przeciwnika. Wiedział to z doświadczenia, które go nauczyło, że nawet jak wróg jest na straconej pozycji, zawsze ma jakiegoś asa w rękawie. Dlatego poruszali się średnim tempem, uważając na zasadzki i inne niebezpieczne miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ponury obudził się dziś nieco późno ale , biorąc pod uwagę stan jego ducha poprzedniego dnia było to całkowicie uzasadnione . Nieco martwiła go tylko pewna niesubordynacja jego oddziałów w kwestii pobudki i o ile wśród żołnierzy wystarczyło użyć delikatnej perswazji ( czyszczenie zbroi i oporządzanie gryfów okazuje się wystarczającym argumentem) To niestety z samymi gryfami pewien problem się wyłonił gryfy zwierzęta jak wiadomo bardzo dumne i niecierpiące pobudek . Także zebranie oddziałów i uzyskanie pełnej gotowości bojowej zajęło im troszkę czasu. Ponury jako że wykazywał niemałe zainteresowania magia począł mamrotać tajemne inkarnacje , i przeglądać zwoje i artefakty które miał na uposażeniu. Po pracowicie spędzonym poranku szło mu to jako tako ale jak wiadomo doświadczenie i magia nieraz ratowały mu skórę więc nie żałował czasu i sił na samokształcenie. Po ukończeniu wszystkich przygotowań wyruszył na poszukiwanie takali.


#####ot#######
Do skarżących się na moje pismo używam worda i autokorekty . Porównałem posta z zapisem dokonanym przez mnie w wordzie i błędów (min zakończyła się..) tam niema w jaki sposób było to możliwe nie pytajcie wiedzcie jedynie ze pisze w wrodzie tak jak poniektórzy chcieli ode mnie w poprzednich edycjach
#####eot######

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Skylord zebrał swój oddział na skraju polany. Halabardnicy stanęli obok kuszników a przed nimi usadowiły się gryfy.
- Zaczynamy gadobranie jak wiecie. Choć na tych bagnach pełno jest tych stworów, to ma nie zostać ani jeden, a my musimy zatłuc jak najwięcej. Dlatego też gryfy będą krążyć nad nami wypatrując gadów, natomiast reszta pod moim dowództwem będzie się poruszać w stronę cytadeli Tatalii.
Po tych słowach gryfy natychmiast wzbiły się w powietrze a reszta odziału podążała za Skylordem jadącym na swym karym rumaku. Na spotkanie pierwszych jednostek wroga nie trzeba było czekać. Gryfy już po chwili swoim piskiem oznajmiły obecnoć gadów. Zniżyły swój lot i podążały za dowódcą.
Przed nimi maszerował spory oddziałek gnoli maruderów. Skylord ze spokojem patrzył na to co się dzieje. Gnole na ich widok zaczęły ustawiać szyki bojowe ale że były to istoty niezbyt rozgarnięte to nie szło im to zbyt dobrze. W tym czasie kusznicy przygotowali się do strzału i na znak dowódcy rój bełtów pomknął w stronę maruderów. Skylord użył jeszcze magiczej strzały która dosięgła kilku gnoli a gryfy dokończyły reszty.Bez strat oddział ruszył dalej wypatrując następnych "celów" ataku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shudo wraz ze swoimi oddziałami byli w swoim żywiole. Po ich przejściu pozostawały tylko szczątki oddziałów Tatali, natomiast na chwilę obecną oddziały Łowców pod dowództwem Shudo nie poniosły ich na razie wcale. Gdy patrolowali tak okolicę napotkali kilka oddziałów innych dowódców ubiegających się o tron, omówili z nimi rozkład sił wroga które zdołali unieszkodliwić i przedstawili plany dalszej eksploracji terenu po czym ruszali w dalszą drogę w poszukiwaniu patroli. Przed wieczorem przed powrotem Kurken’a musieli oczyścić cały teren wokół miasto Tatalijczyków przed przystąpieniem do ofensywy dla niej. Lepiej mieć wysprzątane plecy i nie martwić się o atak od tyłu przeprowadzony przez Gnolle, Jaszczuroczłeki, lub inne tego typu paskudztwa. Patrolując teren Łowcy byli bardzo czujni od kilku minut nie spotkali już żadnego paskudztwa, ale nagle w jednej chwili zrobiło się zbyt cicho. Coś wisiało w powietrzu. Czyżby cisza przed burzą. – pomyślał Shudo, po czym zatrzymał oddział i wysłał zwiad. W oczekiwaniu na powrót zwiadowców łowcy postanowili wykorzystać na krótki odpoczynek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze kilka grup wojsk tatalskich wpadło pod ostrza wojsk walgierza. Nie można było tych spotkań nazwać bitwami, co najwyżej potyczkami. Starcia te trwały najwyżej kilkanaście minut, a kończyły się niezmiennie rzezią dokonywaną przez wilczych jeźdzców na uciekającym wrogu. Wrzaski i kwiki mordowanych były wspaniałą symfonią dla uszu Szpetnej Mordy.
Walgierz wysłał kilka zwiadów i w krótkim czasie poznał lokalizację miasta Tatalczyków. Według wieści, obrońców nie było wielu, a samo miasto oblegał już jeden z bohaterów uczesniczących w Festiwalu życia. Szpetna Morda bez zwłoki wydał rozkaz wymarszu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chyba była już pora żeby się obudzić. Słońce co prawda ledwo przenikało pomiędzy lianami zwisającymi z drzew jednak było widać, że znajduje się wysoko. Wyglądało to majestatycznie - strugi światła przez niewielkie dziury oświetlały wilgotną glebę. Wyglądało to jakby ktoś rzucił masową Modlitwę. Przywoływacz wstał, strzepał z płaszcza jakieś kawałki roślinek. Następną czynnością, którą wykonał było przywołanie swojego oddziału wzbogaconego o nowe jednostki.
- No to droga ekipo, nie ma co się tutaj nudzić. Zanim dołączą do nas stracimy dużo czasu. Chodźmy lepiej pomóc im oczyścić drogę, zarówno z Gnolli jak i z drzew.
Mówiąc to rzucił sporej wielkości kulę ognia prosta w pobliskie drzewo. Spłonęło doszczętnie, a jego popioły złożyły pośmiertny hołd wszystkim zniszczonym podczas wojen lasom na tych ziemiach.

A drużyna Camileona krążyła w niewielkiej odległości od murów miasta, dając się we znaki zarówno ciekawskim, wyglądającym za nimi obrońcom jaki i patrolom Tatalii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mikołaj wysłuchał już dizś tyle jęków i wrzasków, że miał dość do końca życia. Bohaterowie nie próżnują, pomyślał lecąc na jednym z Gargulców na polem bitwy, która niedawno się tu rozegrała. Jego jednostki dobijały umierajacych na polu Tatalczyków a on co jakiś czas popijał z bukłaka.
Będziemy lądować - powiedział do stworzenia - O tam wskazując czołgajacego się tatalskiego bazyliszka.
Gargulec wylądował na grzbiecie jaszczura łamiąc mu kark w silnym uścisku.
Pełna - krzyknął Samogon i zeskoczył z Gargulca - zobaczymy czy tatalczycy nie mieli przy sobie czegoś fajnego - chomikowanie było jednym z hobby Alchemika. Często łaził po polu bitwy i przeszukiwał zwłoki. W jego kolekcji była tak duża liczba przedmiotów jakiej nie powstydziłby się największy w stolicy sklep "Wszystko za 4 sztuki złota"..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darnok ponaglił czym prędzej swoje wojska w miejsce, gdzie według zwiadowców miało znajdować się małe skupisko gnolli. Przeciwników było jednak więcej niż się wcześniej spodziewane, a po nieco przedłużającej się potyczce wojska druida zostały niespodziewanie zaatakowane przez znacznie liczniejsze zastępy jaszczuroczłeków. Na szczęście również i tym razem, chociaż szanse był raczej nierówne, udało się zwycięsko wyjść z walki.
Zaraz po wyczerpujących zmaganiach toczących się w niewyobrażalnym wręcz upale, Darnok zarządził jak najbardziej zasłużoną dla swoich wojsk przerwę i odpoczynek w cieniu pobliskiego lasku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zbliżali się szybkim do murów Tatalii. Na ich drodze stanęły gęste zarośla, więc mieli niewielki wybór: albo sie przez nie przedzierać albo je okrążać. An jedno ani drugie rozwiązanie nie bardzo uśmiechało się Skylordowi. Postanowił więc skorzystać z wyjścia awaryjnego. Po prostu puścił fireballa przez zarośla czym utorował swojej armijce przejście.
- Tak już lepiej. Naprzód.
Oddział ruszył a po kilkunastu minutach ukazały się im mury Tatalii
- Tutaj czekamy na resztę. Nie ma co się szarpać z atatkiem w pojedynkę. Zachwajcie jednak czujność, gdyż nie wiadomo co w bagnach piszczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Grupa łowców pod wodzą Shudo również dotarła już pod mury Tatali i oczekiwała na wieczorny szturm na który miał przybyć Krewlod. Do tego czasu nakazał swojej armii zabezpieczyć teren, wylizać rany, trochę odpocząć i przygotować się na wieczorną bitwę. Leśne Elfy, Krasnoludy i Centaury natychmiast wzięły się za wykonywanie rozkazów, natomiast Shudo wraz ze swymi Chempionami usiadł i zaczął się zastanawiać jak najlepiej przeprowadzić atak na zamek wroga, jak ich zaskoczyć.
- Szkoda że nie mogę użyć mocniejszych jednostek – pomyslał Shudo po czym wrócił do poszukiwania słabych punktów w obronie zamku Tatalijczyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mikołaj Samogon obserwował ze wzgórza jak poszczególne oddziały bohaterów przemieszczaja się w kierunku miasta. Nie lubił być w pierwszej linii. Tym niech się martwią barbarzyńcy i rycerze. On myślał tylko o tatalijskich bibliotekach i zasobie wiedzy tam zgromadzonym. Ileż wspaniałych rzeczy mozna by stworzyć mając tą dodatkową wiedzę, rozmarzył się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Morgan siedział zaspępiony w swojej komnacie. Było wiele powodów złego humoru Czarodzieja. Niekompetencja jego żołnierzy, słabe strumienie magii czy kolejna migreny jego nałożnicy.
-To robie się nie do zniesienia. - Warknął.
Cały czas obserwował przez magiczną swerę ruchy swoich wojsk. Jako majętny człowiek był w stanie wynajać najlepszych wojowników królestwa. Najemnicy ze wszystkich stron, zaprawieni w bojach weterani, stawili się do niego na służbę. Co prawda dokonali kilku czynów, które w oczach byle idoty uczyniły by z nich nielada bohaterów. A teraz zatrzyamli się i niemogą przejść przez grupe nieumarłych.
-Co mnie podkusiło by mianować tego idotę dowódcą. No nic, przy odrobinie szczęścia zginie a jak nie to sam go zabije.
Humor momentalnie mu się zmienił. Poczuł nagły przypływ porządania. Spojrzał na swoją nałożnice.
-Mam nadzieje, że nie boli Cię głowa. - Położył się koło niej.
-Boli Panie.
-No cóż - uśmiechnął się świńsko - trudno.
Przez resztę nocy dziewka jęczała i bynajmniej nie z podowdu bólu głowy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Xeev stanął pod drzewem spoglądając na robijające się grupy centaurów u podnóża niewielkiego wzniesienia , na którym się znajdował wraz z armią , choć nieliczną , to silną.
- Cholera!Spóźniłem się...Mogłem nie brać tych zombiaków , które tylko mnie spowalniały!
Stanął i zaczął wpatrywać się w otoczenie krainy.
- Słuchajcie moi słudzy!Tutaj rozbijemy obóz , na tym polu.Zbeszczeszczcie trochę teren i wybudujcie jakieś choćby palisady , żeby byle szkodnik się nie przewrócił.Szkielety mają iść na wartę. - po tych słowach udał się na swojego mrocznego , wiernego rumaka , któremu oczy świeciły się na czerwono.
- Teraz ruszę w dół , zobaczę kto to tam się rozbił , w końcu muszę zbadać ten teren! - powiedział do siebie nekromanta.
Po chwili był już u podnóż , niedaleko obozu rozbitego przez armię Bastionu.
- Aha.Już widzę kto to jest...Tak , to armia Bastionu.Chyba się zawrócę , gdyż elfy raczej nie przepadają za widokiem nieumarłych... - po krótkiej chwili Xeev na swym rumaku ruszył ku Twierdzy Krewdolu , by przyjrzeć jej się z bliska...

---OFFTOPIC---
Z góry przepraszam za offtopic i za to , że mnie przez ten czas nie było , lecz nie było mnie wtedy w domu i nie miałem za bardzo jak zaglądnąć tutaj.
Kukowsky - czy mógłbyś mi przesłać jeszcze raz maila z rolą?Nie zaglądałem wczoraj wieczorem do skrzynki bo nie mogłem , a na wp coś się z serwerami zepsuło i wszystkie mejle do dnia 20.07.06r. zostały skasowane...
Aha , jeszcze jedno - nie dam Ci swojego gg , gdyż coś mi się popsuło i nie działa , a gdy zakładam nowego użytkownika to wyskakuje jakiś błąd , że coś z serwerami jest...
---ONTOPIC---

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Było już późne popołudnie, gdy wojska walgierza przybyły pod oblężoną cytadelę. Szpetna Morda wypatrzył pagórek, na którym postanowił rozbić obóz i poczekać na resztę sojuszników. Dzięki korzystnemu położeniu mógł widzieć wszytko, co się działo w zasiegu kilku mil, a jednocześnie odcinał miasto od zaopatrzenia. Teraz pozostało już jedynie czekanie na szturm.
Aby jednak przezorności dać zadość, postanowił wysłać kilka patroli w okolicę. Być może uda im się zdobyć trochę furarzu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzień miał sie ku końcowi gdy ponury doszedł nad niewielkie jeziorko nad którym postanowił rozbić obóz,
Przemówił jedynie do swoich żlonierzy,poczym nakazał iśc na spoczynek. W nocy rozmysłał nad tatyką na przyszłe dni,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się