Zaloguj się, aby obserwować  
SDRaid

Śmierć była blisko! Wypadki, największe przeżycia, a czasami nawet śmieszne...

242 postów w tym temacie

Znowu ta zabójcza broń czyli rower. Właśnie z tym przedmiotem miałem bliższą styczność. Więc moja historia zdarzyła się jakieś 6-7 lat temu. W roli główniej wystąpili ja, mój ( już nie żyjący ) dziadek oraz ROWER. W Świerklańcu były taki małe rampy. Dziadek wpadł na pomysł , żeby po nich przejechać. Ja niebyłem zbytnio ucieszony a nawet nie chciałem jechać ale zostałem zmuszony. Usiadłem tam gdzie jest miejsce na bagaż i pojechaliśmy. Dziadek się rozpędził , podjechaliśmy i "lekko" podskoczyliśmy. Ja w tym czasie spadłem ale trzymałem się chyba ramy i tylnie koło chamowało o moją klatkę piersiową. Pamiętam , że strasznie piekło i nie miałem z 1/3 skóry na klacie ale jednak najgorsze było spryskanie pianką o nazwie pandenol. Ten ból był bardzo szczypiący :)).

Rozkładaliśmy z mamą stół taki okrągły. W sierodku był blat i wypadła jedna śróbka więc był zleksza poluzowany. Kiedy tak to rozsuwaliśmy blat niefortunnie się sunął na mój palec u nogi. Ból był trudny do opisania ale i inny niż obdarta skóra. Jeszcze mnie mama dobiła słodkim tekstem : "Boli cię"?!. No myślałem , że nie wytrzymam i odpowiem jej zaraz niemiłym słowem :). Parę dni po wypadku tata tak sam od siebie przciskał mi palec swoją nogą ale to się dało wytrzymać :). I niemyślcie , że moi rodzice mnie maltretują i zresztą ta historia zdarzyła się w 2 klasie podstawówki. Jednak prawdą jest przysłowie : " Co nie zabije to wzmocniij " , ponieważ paznokieć mam teraz jak ze skały :)))).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No, to ja jestem ŚWIEŻO po wczorajszym przeżyciu. Wyobraźcie sobie, przychodzicie ze szkoły, siadacie, czekacie na żarcie... Mama do Was zagaduje: "Podobno masz pornosy od kolegi??" Totalny xD. No, to ja, że nie mam. A mama: "Nie kłam, ojciec rano szukał i mi powiedział". Fakt, powiedziałem mu, bo trzymamy sztamę, ale jak mama mi to powiedziała to normalnie kosa. Heh, skończyło się na repremendzie. A tak poza tym, super adrenalinka skacze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[xiach]

Współczuję,nie zazdroszczę,czujesz się lepiej?A co do obudzenia w połowie operacji to też wiem cos na ten temat.W czasie operacji migdała obudziłem się,gdy robili mi w gardle.Tak bolało,że miałem ochodę krzyknąć K****!!.Ale w ostatniej chwili zorientowałem się,że nie mogę:)Ten lekarz krzyknął''''Obudził się!'''' i od razu kilka dawek znieczulenia i jakiegoś innego badziewia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.11.2006 o 19:13, NyGgA MiLy napisał:

[xiach]

Współczuję,nie zazdroszczę,czujesz się lepiej?A co do obudzenia w połowie operacji to też wiem
cos na ten temat.W czasie operacji migdała obudziłem się,gdy robili mi w gardle.Tak bolało,że
miałem ochodę krzyknąć K****!!.Ale w ostatniej chwili zorientowałem się,że nie mogę:)Ten lekarz
krzyknął''''Obudził się!'''' i od razu kilka dawek znieczulenia i jakiegoś innego badziewia:)

mi to na zywca wyrywali migdala... no ale na szczescie dali mi "glupiego jaqsia do wypicia" fajna bombka po tym jest :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tez fajna historie. Popylam sobie rowerkiem po asfalcie. A ze to byla mowiac delikatnie nieduza wioska, to asfalt byl jakies 15 centymetrow nad ziemia (wiecie o co mi chodzi, po prostu warstwa asfaltu byla jak gdyby polozona na ziemi). No wiec przejezdza samochod, a ja nie chcac zostac potraconym od tylca, przesunalem sie na krawedz asfaltu. No i oczywiscie przednie kolo mi sie zsunelo te 15 centymetrow, detka pekla, a ja SRU przez kierownica. Reka w nadgarstku trafilem wlasnie na kraniec asfaltu, wiec TRACH w nadgarstku z przesunieciem (jakbyscie w fotoszopie wzieli przesuneli dlon o 3 centymetry w stosunku do reszty reki- sprobujcie zobaczycie jak to wygladalo)Leze na tej ziemi, mysle sobie "Ja pierdykam, za jakie grzechy, dostane taki opieprz od dziadkow, ze bede sikal na lezaco)az tu nagle co?? Rower na mnie spada. Bo jak przez niego przemałyszowałem to on stanal na sztorc i opadl na mnie. Ale nie spowodowalo to zadnych dodatkowych szkod. Ale zaprawde zaprawde powiadam Wam- najgorsze jest nastawianie reki. Mialem 12 lat, a i tak 3 pielegniarki musialy mnie trzymac, tak sie wyrywalem z bolu. A lekarz (na marginesie dodam ze najlepszy w polsce w dziedzinie zlaman i i przyszywania konczyc- pozdrawiam szpital w trzebnicy) wzial zamknal oczy i na czuje mi przesuwa reka. Tam wszystko chroboce, ja z bolu siny, caly we lzach (a chcialem grac twardziela, zwlaszcza ze 1 pielegniarka byla calkiem calkiem :)) ale w koncu nastawil. Trwalo to jakies 15 sekund ale bylo to najgorsze 15 sekund w moim zyciu. Wtedy zrozumialem ludzi, ktorzy wola umrzec niz wytrzymywac taki bol. Potem gips of korz (ile mialem na nim podpisow). Gips byl idealny do rozpychania sie podczas gry w pilke nozna :). Od tej pory jak widze jakies filmiki typu "wypadki" to mam drgawki przed wymiotne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zadławiłem się cukierkiem Alpenliebe xDDD''

Albo ładnie wczodziłem w zakręt na mojej ulicy, gdy w oddali spostrzegłem kota. Stał spokojnie po prawej stronie przy takiej alejce, a ja nie chcąc, by ten wbiegł mi pod koła (wiem jakie koty są "niemyślące") specjalnie trzymałem się strony lewej. I tak sobie jade przy płocie sąsiadki, gdy nagle słyszę łup i prawie robię salto przez kiermanę. Próbując zamortyzować upadek, wystawiam ręcę, które robią charakterystyczne "chrup" (jedna była przestawiona, ale w łokciu:/). Zrobiłem na ulicy przewrót i zarąbałem łbem o kierownice. Tak sobie leżąc i podziwiając niebieskie niebo, odwróciłem się w jakim stanie jest ten idiota, który tak pięknie usiłował wkomponować się w moje szprychy. A ten #$@%& uciekł o_0 (miałem cichą nadzieję, że może on jest w gorszym stanie ode mnie^^). Z ogormnym bólem w rękach, obdartym bokiem i kolejnym guzem na potylicy wróciłem na chate, a gdy zobaczyła mnie siostra, darła ze mnie łacha jak ch.
NIENAWIDZĘ KOTÓW

Pozdroo ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A właśnie w kwestii sanek.
Jak miałem gdzieś 7 lat poszedłem z kumplami pozjezdzac na sankach blisko domu. Tak juz zjechalem (mlod jackass) i jak zwykle na koncu gleba^^ Tak lezymy i sie zlewamy (jak to dzieci) kiedy z gory jada drugie sanki i ostro przed nami hamuja. A ze bylem przygnieciony sankami i kilkoma kumplai wygarnalem kantem (drewniane, klasyczne sanki) prosto w luk brwiowy. Ten zlamany, do dis mam dluga blizne. Ale przezycie mocne:O

Mocny hardcore to byly tez nasze kuligi, ale to juz nie nadaje sie do opisywania (ja spadasz w z przedostatnich sanek, pod ostatnie zwalajac przy tym z nich kumpli, sam zachaczasz kurtka o ploze i samochod ciagnie cie dalej, nic nie widzac ^^)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No to ja mam coś nowego, ale nie strasznego :P

Mój kolega ze szkoły, a kiedyś z klasy Domczak (pozdrawiam!) miał urodziny. No to mnie zaprosił, no to żem do niego pojechał. Plecak z prezentem na plecach i ile sił w nogach :D Wychodzę z zakretu (około 55km/h było z górki ) i hopa. Chcialem objechać ja z lewej strony, aby nie skakać, gdyż straciłbym na prędkosci. Niestety jechał samochód więc...więc jechałem i w ostatniej chwili skręciłem aby wyminąć. Na moje nieszczęście nie udało sie wyrobić utrzymujac się na asfalcie miedzy hopą i na trawsko. Nagle dostałem spowolnienia czasu tak jak to w Need for Speed''ach a obraz rozmazany jakbym używał nitro :D Wszystko nagle zwolniło i przede mną kamień. Ok, cały przestraszony i salto w powietrzu. Nic by nie było w tym złego jakbym nei wylądował po obrocie o 300 stopni w powietrzu i wylądowaniu na plecach. Nie, nie..nie bolało tylko w tym problem, ze na plecach miałem plecak z prezentem. Bum, bum...szybko wstałem, ale na szczęście prezent nie był z porcelany tylko z metalu. Taka to moja przerażajaca opowieść...:P Widzę, że temat ostatnio dosyć często odwiedzany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

U mnie to tragedia w jednym akcie...Zaczeło się od tego,że wstałem z rańca i od razu poszłem na deske(Tak,przyznam sie, jestem skatem :D )podczas przejazdu na skatepark znalazłem świetnego raila na grindy wiec postanowiłem go wypróbować.Już podjeżdżałem pod niego,już na nim jestem i nagle noga z przodu podwija mi sie pod deske,a że drugą miałem na tailu to deska staneła w pionie i dostałem w
krocze.Następnie moje ciało zmieniło pozycje z pionu do poziomu i dostałem deską w twarz.Później już z górki:Upadłem na beton najpierw głową potem resztą ciała.

Wynik:
-wstrząs mózgu
-zwichnięta ręka i nadgarstek
-Pełno ran...

Ale warto było bo to teraz jeden z najlepszych raily na jakich jeździmy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Miałem wiele przeżyć... Zacznę od pierwszego jakie miałem w życiu...

Dawno, dawno tmu, kiedy miałem 6 lat, mój Tata naprawiał w garaży samochód... Mamy w garaż kanał, dzięki któremu łatwiej jest zajżeć autu "pod spódnicę" ;]... Wracając do opowieści. Mały znudzony brzdąc, który lubił patrzeć jak Tata pracuje, nagle zaczął się nudzić... Ni z tego ni z owego zaczął iść przed siebie (jeśli wieżyć zeznaniu świadków - Mamy i Taty), przeszedł kilka kroków w powietrzy, aż w końcu spadł na skrzynkę, która najwidoczniej zamortyzowała upadek, gdyż miałem tylko kilka siniaków... Ja sam z tego zdażenia pamiętam tylko oglądanie naprawiania i leżenie na dole... Dziwne, naprawdę dziwne...

PS. Opowiadałem o sobie... w trzeciej osobie... ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Uuuuu... ja również miałem sporo.
Na początek w wieku pół roku dostałem ajkieś tam mleko i się okazało, ze jestem uczulony na białko krowie i pojechałem do szpitala (chyba 2 miesiące tam siedziałem), a potem jak wróciłem do domuto przez pewien czas poprostu bałem sie chodzic bo byłem baaardzo osłabiony.
POtem moja dość śmieszna przygoda z Tic Tacami, otóż... wepchnąłem go sobie do nosa... miałem chyba wtedy półtora roku, ale na szczęście nic poważnego się nie stało.
Potem w wieku chyba 6 lat rozwaliłem sobie głowę o skrzynkę poczt5ową u dziadków.
A dosyć niedawno miałem wypadek samochodowy, otóż wracaliśmy z hipermarketu i mój ojciec rozmawiał z moją matką i wyjechaliśmy na drogę w której żeby dostać się na odpowiedni pas trzeba przejechać przez pas dla samochodów jadących w drugą stronę, a moja mama jak rozmawiała z ojcem zobaczyła przez szybę inny samochód jadący wprost na nas, krzyknęła "UWAŻAJ!"tata przyśpieszył, tamten wychamował i skończyło się na zarysowanie na naszym samochodzie a tamtemu coś się stało ze zderzakiem, ale gyby moja mama nie zauważyła tego drugiego samochodu możliwe że było by już po mnie po tym wypadku... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja raz biegłem na sali do w-f-u i sie o siatke zawiesiłem ...a potem to juz nie wiem :P zrobiłem chyba salto i gruchnąłem z całej pety na podłoge..myślałem ze nie wstane wiec lezalem...ALE OŻYŁEM:D nic mi nie było tylko ze mnie WSZYStKO BOLAŁO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oto moja krótka hitoria:
Jestem narciażem i ogólnie lubie jeździć.
A więc pewnego dnia na stoku,zjezdżałem sobie spokojnie aż w pewnym momencie szybkość,którą osiągałem była za wolna.Wjechałem więc na szczyt i zjechałem ze znacznie wiekszą szybkością.W momencie kiedy zdałem sobie sprawe że pora zacząć hamować wpadł na mnie inny snowbordzista który jechał jak chciał.Kiedy się przewracałem nie czułem za bardzo bólu. Ale kiedy skończyłm się turlać jakoś nie mogłem wstać.Ledwo przerzyłem.Skończyło ię na kołnieżu ortopedycznym,połamanych rzebrach i skręconej ręce.Mogło być gorzej.Lekarz pogotowia mówił że powinienem nieżyć.Mam nawet film jak spadam.Bardzo ciekawy ja kgo pierwszy raz obejrzałem to włosy staneły mi dęba.
Teraz dalej jeżdże.Niedługo wybieram sie znowu na weekend.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zdarzylo sie to 2-3 lata temu w wakacje. Pamietam jak gralem w cos z kolegami na budowie, niedaleko domu. Nie pamietam dokladnie w co, ale bylo to zwiazne z rzucaniem drewnianym kijem. Ten fakt zapamietalem najlepiej bo wlasnie takim kijem dostalem prosto w ...glowe. Pamietam ten moment gdy lecial w moja strone, a ja myslalem "ee tam, nie trafi mnie". Jednak mnie i trafil i sie wbil... Spuscilem glowe na dol, kij "wypadl" czerwony od krwi, a ja dotknalem glowy. Gdy spojrzalem na dlon, cala byla od krwi. Na drugi dzien rano, pojechalismy do szpitala do szycia i powiedzieli, ze nie moga szyc, bo za pozno przyjechalismy. Lekarz przepisal tylko jakies lekarstwo i po tygodniu bylem zdrowy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach



>.Mam

Dnia 19.11.2006 o 22:47, jedirulez napisał:

nawet film jak spadam.Bardzo ciekawy ja kgo pierwszy raz obejrzałem to włosy staneły mi dęba.

>

Dnia 19.11.2006 o 22:47, jedirulez napisał:




opublikuj w necie..naljepiej ...YOUTUBE ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niestety, nic śmiertelnego.
Czasy podstawówki (wczesnej). Jak to dzieci jakieś durne zabawy mamy, tym razem rzucamy się jakąś piłką czy innym czymś co piłkę przypominało. No to ja bah, unik robię. I nagle patrzę se: o, krzesło. Przywaliłem szczeną, a że ogólnie mam problemy ze zgryzem, to mi broda nie ochrniła zbytnio no przywaliłem dokładnie górną jedynką, która wbiła się w dziąsło. Trza było potem siłą ją wyciągać no i z wiadomych względów, niestety nie udało się go uratować - stoi wstawiony, choć martwy. Szrama na krześle została do dzisiaj ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem w te wakacje straszną/śmieszną historię.

Graliśmy z chłopakami sobie w kosza. Gramy tak z pół godziny. Po krótkim meczyku zrobiliśmy sobie turniej wsadów. No to ja robię pierwszy, później mój braciak itd. NIe zauważylismy jednak, że śruby od kosza, który był przykręcony do asfaltu były wykręcone ( często w tamtych okolicach chodzą złomiarze i kradną studzienki i ty podobne rzeczy. ). Po którymś tam wsadzie kosz zaczął się chwiać i przewrócił się nba ziemię. na szczęscie nikomu nic sie nie stało. Póxniej nie mielismy gdzie grać, więc postawiliśmy kosz do piony. Trzymało go dwóch kolegów, a ja wszedłem za metalowy garaz, który był za nim, żeby go do niego przywiązać. Wszedłem już na tego blaszaka i zacząłem przywiązywać sznurek do jakiejś tam rurki. Chciałem go naciągnąć i jakoś podskoczyłem. Garaż był akurat w tym kiejscu zardzewiały i zarwał się sufit, a ja wpadłem do środka. Upadłem na szafkę z narzędziami i przeciąłem sobię nogę piłą do drewna i wbiłem śrubokręt w dłoń ( przeszedł na wylot :| ). Naszczęście nie uszkodziłem ludziom samochodu. Chłopacy weszli na garaż i mnie wiągnęli. Kosz olaliśmy i uciekliśmy z miejsca wypadku :P Najstraszniejsze w tej dziwnej historii było wyjmowanie srubokęta z ręki. Na poczatku sżło gładko ale trudniej już było przy końcówce, gdy śrubokręt był ostry. Naszczęscie żaden miesień nie ucierpił i nic sie nie stało. Mama związałą mi rękę bandażem, a pytajac sie mnie co zrobiłem, powiedziałem, że dostałem piłką od kosza :P. Teraz sie z tego śmieje ale gdy spadałem do tego garażu na tą zasraną pólkę to byłem przerważony :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata temu w zimie bawiliśmy się z kolegami w Undergrand''a na "jabłkach" do jeżdżenia po śniegu! W czwórkę dajemy z górki, koło salonu Mercedesa(duża góra) i przeychamy się nie ma co...! Po kolizji z kolegą i wjechaniu przy tym na "hopek"(mały pagórek) spadłem z "jabłka" i poturlałem się ... Leżę, otwieram oczy(miałem głowę opartą na ręce[tak jak często w filmach) i nagle widzę sanki jadące ze 30 km/h...(takie z blaszanymi płozami)!
Przejechały mi dosłownie po głowie i ręce... Teraz dziękuje Matce Naturze, że pozwoliła mi żyć... Nic mi nie było, koledzy mnie przetoczyli z torów, pomogli wstać i zacząłem zjeżdżać dalej...

W podobny sposób dostałem z wanny(leżałem w tym samym miejscu) tylko że trafiło mnie to w nogi i zrobiłem pare obrotów, a noga bolała jak cholera...
Jeszcze wiele przygód miałem, ale o nich innym razem... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy byłem w podstawówce (w szóstej klasie) graliśmy z kolegami na korytarzu małą piłką. Na bramce stał kolega, którego potem zmieniłem. Więc stoje tak sobie na "bramce" kiedy kolega kopie piłkę, więc ja szybko obroniłem. Niestety kolega wpadł na mnie, a ja uderzyłem głową w kaloryfer. Nie byłoby to groźne gdyby nie fakt, że na pokrętle nie było plastikowej osłony, tylko metalowy "kolec". Głowa oczywiście zaczęła krwawić, a ja nie wiedziałem co się dzieje... Dodam tylko, że w tym dniu mieliśmy robione zdjęcia klasowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować