Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Adrian Maciejak był imigrantem który przyjechał do Anglii na początku XXI wieku za chlebem tak jak wielu jego rodaków. Z pochodzenia był polakiem. Był nauczycielem, dlatego też nie widział dla siebie w Polsce żadnych perspektyw. Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że nie musi szukać pracy której odpowiadało jego wykształcenie, by jego zarobki w stosunku do tych polskich wzrosły nawet trzykrotnie. Choć Maciejak mieszkał w Anglii już dość długo, nadal jego charakterystycznie polski akcent był słyszalny.
Kiedy smoki zaatakowały pracował w pewnym pubie jako barman. Chronił się gdzie popadnie i miał akurat takie szczęście, że smoki niszczyły dany obóz, dopiero wtedy, gdy już stamtąd odchodził. W tej chwili znajdował się wraz z czternastką innych ludzi w ruinach zamku pod Londynem. Od dawna nie dostał żadnej wiadomości od swojej polskiej rodziny i zaczynał powoli tracić nadzieję czy oni jeszcze żyją i czy się z nimi zobaczy. Rozejrzał się po swoich towarzyszach niedoli. Czternastu chłopa (;D) i żadnej kobiety. Trudno będzie w takich warunkach zachować ludzi gatunek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marcin był Polakiem przyjechał do Anglii w poszukiwaniu zaginionej siostry, która wyjechała 3 lata temu i bez wieści zaginęła. Przebył już sporą drogę w poszukiwaniach lecz siostry ani śladu. Marcin był informatykiem, który zajmował się zarządzaniem serwerami jednej z polskich firm lecz niestety został zwolniony gdyż firma ogłosiła upadłość. Niestety poniósł porażkę więc postanowił znaleźć sobie pracę niestety w swoim zawodzie nie mógł pracować więc zatrudnił się w szkole jako nauczyciel. Gdy zaatakowały smoki po raz pierwszy Marcin był chory i leżał w szpitalu. Gdy wyszedł ze szpitala ukrywał się lecz nie przynosiło to zbytnich efektów więc trafił do ruin zamku pod Londynem spotkał tam 13 osób, które również tam się schroniły lecz czy to dobra decyzja to się dopiero okaże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ludwig Von Scorpen były trener reprezentacji Kurdystanu w piłce nożnej, który leciał negocjować warunki, na jakich miałby objąć pieczę nad reprezentacją Anglii, lecz nie dotarł na miejsce, ponieważ jego samolot zaatakowały smoki, które doprowadziły do katastrofy. Ludwig był jedynym ocalałym z 120 pasażerów samolotu. Przed pewną śmiercią uratowała go pewna piękna Angielka, która dała mu dach nad głową i opiekę lekarską. Scorpen podczas pobytu u niej przeżył najwspanialsze chwile swojego życia, lecz nic nie trwa wiecznie. Smoki niszczyły wszystko, co spotkały na swojej drodze, los chciał, że na ich drodze stanął dom, w którym oboje mieszkali… Kobieta zginęła, a Scorpen został poważnie raniony w lewą rękę, ale cudem udało mu się przeżyć. Szedł przed siebie i dotarł do małego obozu, gdzie lekarz po raz kolejny uratował mu życie, lecz rękę trzeba było amputować. Scorpen wściekły na smoki opuścił obóz i ruszył w drogę. Teraz dotarł do ruin starego zamku, gdzie razem z trzynastką innych ludzi był bezpieczny…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Leon Tawarisz był nazywany przez przyjaciół Kukowskich, a przez wrogów Kurw... a może lepiej nie będę wspominał jak jest nazywany. Pochodził z Rosji i był patriotą. Wyznawał złotą zasadę swojego rodu brzmiącą "Jeśli chcesz z kimś pogadać to napij się z nim wódki". Leon nie był pijakiej. Leon nie był alkoholikiem. Leon po prostu lubił od czasu do czasu być... trzeźwym. W pewnym momencie odezwał się:
- Smoki???? Ja pierdziule... To to takie dushe z paszczą taką co by tam cała beczka bimbru mego dziada Saszy wlazła?? Nie ma co z nimi walczyć... trzeba z nimi napić się wódki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wilk. Po prostu Wilk. Tak był nazywany przez wszystkich, którzy go znali. Przez wszystkie lata spędzone na obczyźnie, zapomniał swojego nazwiska, swojego imienia. Był nikim, a jednocześnie wszystkimi. Teoretycznie nie posiadał żadnej specjalizacji przez zagładą. Odwalał "czarną robotę", jak to na niego mówili. Był konkretnie policjantem w jednej z małych miejscowości w okolicach Londynu. Od lat śmiano się z Wilka. Nikt w jego rodzinie nie był na tyle szalony, aby wyjechać z Polski. A tym bardziej takim, aby jeszcze pracować za granicą jako policjant! Ledwo po ukończeniu Liceum, uciekł z kraju. Dosłownie - uciekł. Polityka, korupcja, polscy znajomi dokładnie obrzydzili mu życie w Ojczyźnie. Pomimo szczerych chęci - jak to młody, poprawienia wszystkiego co tylko możliwe, musiał udać się na emigrację. Oportunista, zawsze wolał dobro grupy większej niż tych wybranych. Być może dlatego, został policjantem. Nie tolerował wszelkich przejawów agresji, samorządów, złodziejstwa. Długo jednak nie dane mu było służyć...

Od około dziesięciu lat tułał się po zniszczonych Wyspach. Wszystko spalone, zrujnowane. Starożytne demony chińskich wierzeń teraz dominowały w niebiosach zamiast stalowych ptaków ludzkiej myśli technicznej. Dane mu będzie kiedykolwiek odzyskać to, co utracił?... Czy kiedykolwiek komuś to się powiedzie? Ludzi stać było na wiele. Jednak musieli działać wspólnie, aby cokolwiek osiągnąć.

W tych czasach była jedyna pociecha, a zarazem zmartwienie. Dobrym było to, że prawdopodobnie wszystkie kaczki zostały już pożarte. Złym to, że niewiele to teraz dało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Maximus. I tyle. Człowiek znikąd. Bez przeszłości czy przyszłości. Wszystko przez smoki. Maximus był kiedyś szczęśliwy. Miał imię, nazwisko i był kimś. Ale te czasy się skończyły. Nikt nie wie skąd jest. Bo nikomu nie mówi. Krążą o nim różne pogłoski. Ale prawda jest taka,że od paru lat tropi smoki. Zmęczony ostatnimi długimi tropami postanowił odpocząć w tym zakątku. W ruinach dostrzegł już innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tobias Spazierstock latem 2010 roku wakacje spędzał w Londynie.Lat w tedy miał 27. Raczej mu się tam spodobało, bo siedzi tam już jedenasty rok... Zatrzymały go, te cholerne smoki. Nie było okazji powrócić do Niemiec, do domu, do Monachium. Musiał zostać tu, u herbaciarzy, i kryć się po angielskich zamkach. A herbata mu nie smakowała. Wolał piwo...

Właściwie to umiał się bronić. Uczęszczał kiedyś na stolicę, miał pozwolenie na broń, które zresztą raczej straciło swą wartość. Ale Glocka nosił ze sobą wszędzie. Nawet teraz, w tych spartańskich warunkach woli swój mały, stary pistolecik od niejednego karabinu.

Była jeszcze jedna rzecz, która mogła okazać się pomocna. Był świetnym kierowcą, kilka lat w dywizjach pancernych opłaciło się.Poza jazdą pojazdami cywilnymi potrafił nawet ruszyć niektóre czołgi. A niemieckie czołgi, jak wiadomo, nie należały do niegroźnych... Gdyby znalazł tu jakiegoś porzuconego Leoparda, na co raczej z resztą nie liczył, to by się nim przynajmniej pobawić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 18:34, Laska-z-Polski napisał:

Właściwie to umiał się bronić. Uczęszczał kiedyś na stolicę, miał pozwolenie na broń, które
zresztą raczej straciło swą wartość. Ale Glocka nosił ze sobą wszędzie. Nawet teraz, w tych
spartańskich warunkach woli swój mały, stary pistolecik od niejednego karabinu.


Errata. Strzelnicę, nie stolicę ^^ Przepraszam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jim Dem Kon Sam - co tu dużo ukrywać - koreańczyk ten był handlarzem. Od zarania dziejów (jak zwykł mawiać) handlował w Polsce, na nieśmiertelnym stadionie X-lecia. Niestety - kiedy ostatecznie (w 2014 roku, 4 lata po ataku smoków Polska - pod rządami Braci była tak odcięta od świata, że smoki tam nie zajrzały) udało się zbudować stadion na zgliszczach targowiska Jim stracił pracę i dorobek życiowy. Próbował zarobić coś na ME, które wg jego informacji miały się odbyć niebawem w Warszawie. Niestety, jeden z najbliższych przyjaciół - Zdzisław - sprzedawca kurcząt uświadomił go o klapie organizacyjnej. Jednak nie wszystko było stracone - Londyn potrzebował rzadkich tkanin - Jim wyruszył do stolicy Wlk. Brytani w roku 2015, dotarł już w 2019. W międzyczasie handlował butami (mimo wojny, a może właśnie dzięki niej - popyt na obuwie, nawet koreańskie był ogromny) w Paryżu, Wiedniu i Budapeszcie (pomylił kierunki). Teraz siedząc w zamku wspominał stare czasy i szukał materiałów do wyszywania. Znalazł stary koc - mógł z niego zrobić całkiem niezłe polo, ew. sznurowadła, jakże potrzebne w dzisiejszych czasach. Kiedy udało mu się zgromadzić towar rozpoczął wędrówkę po twierdzy:
- Gut prajs! Gut Prajs! 2 $! 2$! Dobra, gut tkanina! Gut kinzon! Gut! Bierz, tejk it! Tejk!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 17:53, Kukowsky napisał:

Leon Tawarisz był nazywany przez przyjaciół Kukowskich, a przez wrogów Kurw... a może lepiej
nie będę wspominał jak jest nazywany. Pochodził z Rosji i był patriotą. Wyznawał złotą zasadę
swojego rodu brzmiącą "Jeśli chcesz z kimś pogadać to napij się z nim wódki". Leon nie był
pijakiej. Leon nie był alkoholikiem. Leon po prostu lubił od czasu do czasu być... trzeźwym.
W pewnym momencie odezwał się:
- Smoki???? Ja pierdziule... To to takie dushe z paszczą taką co by tam cała beczka bimbru
mego dziada Saszy wlazła?? Nie ma co z nimi walczyć... trzeba z nimi napić się wódki!

Bimber! Bimber! Ooops! - zauważył jegomościa ubranego dość poważnie - Ubrania! Gut prajs! - gość poszedł - Bimber! Bimber! 0,1$! Gut prajs! Kukoschi! Tejk! Tejk! Onli łan butelka! Tejk! From de Bumber Kompani! Bumber''s Bimber! Bimber! Tejk, Kuky! Tejk! Gut prajs! From Ruszia! Ruszia! Tejk, pan, tejk! Szprechen polisz? Szprechen? Gut prajs!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 19:00, demrenfaris napisał:

- Gut prajs! Gut Prajs! 2 $! 2$! Dobra, gut tkanina! Gut kinzon! Gut! Bierz, tejk it! Tejk!

- I na co ci teraz chińczyku dolary, co? Co za nie kupisz? Poza tym wątpię by ktoś z tu obecnych miał Ci do zaoferowania coś więcej, niż guzik w kieszeni, czy może jakąś starą szmatę. Powinniśmy7 się dzielikć wszystkim skoro już utknęliśmy w tym bagnie, a nie jeszcze wymuszać od siebie pieniądze, które jak już powiedziałem są g..... warte...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 19:07, Donki napisał:

- I na co ci teraz chińczyku dolary, co? Co za nie kupisz? Poza tym wątpię by ktoś z tu obecnych
miał Ci do zaoferowania coś więcej, niż guzik w kieszeni, czy może jakąś starą szmatę. Powinniśmy7
się dzielikć wszystkim skoro już utknęliśmy w tym bagnie, a nie jeszcze wymuszać od siebie
pieniądze, które jak już powiedziałem są g..... warte...


- Owszem pieniądze tutaj się nie przydadzą nawet nie wiemy czy przeżyjemy a niektóre osoby to materialiści zawsze wykorzystają sytuację by zarobić. Nie podoba mi sie to ale cóż będziemy musieli z tym żyć. Trzeba jedynie pamiętać by nie narażać nikogo na niebezpieczeństwo i najlepiej trzymajmy sie razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 31.10.2007 o 19:07, Donki napisał:

- I na co ci teraz chińczyku dolary, co? Co za nie kupisz? Poza tym wątpię by ktoś z tu obecnych
miał Ci do zaoferowania coś więcej, niż guzik w kieszeni, czy może jakąś starą szmatę. Powinniśmy7
się dzielikć wszystkim skoro już utknęliśmy w tym bagnie, a nie jeszcze wymuszać od siebie
pieniądze, które jak już powiedziałem są g..... warte...

Aj nie Chinik. Kojea! Kojea! Mas, mas - sfetelek! Uadny! Ale bimbra nje dam! nje! Gut prajs! Gut prajs! Kuki - biezes bimber! Gut prajs! Gratis, dugopiz gratis! Szprechen polisz? Pliz! Pliz! Ktos szprechen polisz? Or kojeanisz! Mal-cin! Szprechen polisz? Pliz! Gut prajs! Gratis! Promotien!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Cholera... Daj mi ten sweter. Zimno mi, pieniądze jeszcze mam, są mi nie potrzebne, ale sweterek się przyda. Nie moja sprawa, co z tą forsą zrobisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 19:17, demrenfaris napisał:

Aj nie Chinik. Kojea! Kojea! Mas, mas - sfetelek! Uadny! Ale bimbra nje dam! nje! Gut prajs!
Gut prajs! Kuki - biezes bimber! Gut prajs! Gratis, dugopiz gratis! Szprechen polisz? Pliz!
Pliz! Ktos szprechen polisz? Or kojeanisz! Mal-cin! Szprechen polisz? Pliz! Gut prajs! Gratis!
Promotien!

Chiny, Korea- co za różnica. Wszyscy i tak skośnoocy jesteście [;P]. A sweterka nie chce. Chciałem jedynie zwrócić uwagę, na twój egoizm, a także na to jak pieniądze są dzisiaj mało warte. Ale ty chyba i tak niewiele rozumiesz z tego co ja do Ciebie mówie... Z resztą, tak jak ja niewiele rozumiem z twojego "angielskiego"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 19:30, Laska-z-Polski napisał:

-Cholera... Daj mi ten sweter. Zimno mi, pieniądze jeszcze mam, są mi nie potrzebne, ale sweterek
się przyda. Nie moja sprawa, co z tą forsą zrobisz...

Dalmo! Dalmo! Promocia! Bimber bimber w prajs swetelka! Ju fil cieplo! Bimber rozgza! Bimber! I pieroszki mam! Polisz pieroszki! Tejk tu! Albo fri! Gut pieroszki! Sikret maj skad aj tejk! Dont ask! Tejk oll! Gut prajs! Gut prajs! Promoszion!

Ad-liaN! Ja szprechen polski! Ja być dawno na stadion sprzedawać! Gut prajs! Polak- nasz klijent nasz pannnn!! Gut prajs! Tejk polski pieroszek! Tejk lons! Tejk! Bialy pan wziąć pieroszek from Polska! Nie być głupek! Tejk! Tejk! Rozgrzeje! Bedzie okej! Tejk! Gut prajs! Ruszian Bimber w prajsie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marcin Kolektorowicz ... Pochodził z Polski, był byłym żołnierzem z ogromnym doświadczeniem. Dowodził polskimi wojskami na misjach w Iraku i w Afganistanie. Doskonale posługiwał bronią palną, białą też nie najgorzej. Do Anglii przyjechał w celach turystycznych. Było to jego marzeniem, zwiedzić całą Wielką Brytanię. Podczas pierwszego ataku smoków, Marcin został lekko ranny. Znalazł schronienie w ruinach zamku, gdzie ukrywało się także 13 innych ludzi ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Fri? Sweterek wezmę, ale żarcie sobie odpuszczę. Jedzenie za "fri" zwykle wysokiej klasy nie jest...
Po tych słowach Tobias włożył na siebie właśnie kupiony ciuszek. Oprócz tego, że był różowy i trochę podziurawiony, wszystko było w porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2007 o 19:40, Laska-z-Polski napisał:

-Fri? Sweterek wezmę, ale żarcie sobie odpuszczę. Jedzenie za "fri" zwykle wysokiej klasy nie
jest...
Po tych słowach Tobias włożył na siebie właśnie kupiony ciuszek. Oprócz tego, że był różowy
i trochę podziurawiony, wszystko było w porządku.

Ni wiesz co gut! Stare skarpetki Laski mogę tejk? Mor pieroszków będzie, skarpety sikret składnik! Sikret! Plis, giw mi! Akcept Laska? Gut prajs! Aj łil Giw ju a fri fud! Gimi skarpety Laska, pliss! Mor fud! Aders nids fud and Bimber from jors skarpety! Plis! Giw! Swetelek s tamtego szczurka! Giw mi mor ratz! Mor swetelki! Mor fud! End mor Bimber! Pliz! Pliz! Pliz! Łi nid ju, Laska! Giw mi jors skarpetki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nie ma ktoś telefonu z dobrą baterią bo moja właśnie sie rozładowała a potrzebuję zadzwonić? W dodatku strasznie tutaj zimno przydałoby się coś ciepłego do ubrania lub wypicia. Szczerze nie nawiedzę takich miejsc ani komputera ani internetu niech to szlag!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się