gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Dnia 12.09.2007 o 19:57, Camelowaty napisał:

Kilkanaście? Straciłem rachubę, kiedy to było kilkanaście...

Można powiedzieć, że sprzeczka szła raz na tydzień. I albo się godziliśmy ot tak albo ja mówiłam, że to moja wina była (choć nie zawsze tak było) i było ok.

Dnia 12.09.2007 o 19:57, Camelowaty napisał:

Czyli ładnie koleś przegiął

To raz a dwa, że ja zawzięta jestem. Może jakby zapytał czy mogę puścić to co było w zapomnienie to bym się zastanowiła. Ale na jego ewentualne pytanie czy możemy być znowu przyjaciółmi czy nawet kolegami to bym powiedziała, że nie.

Dnia 12.09.2007 o 19:57, Camelowaty napisał:

Egoista? Czy "Zabawkarz"?

Troszkę egoisty w sobie miał, ale ogólnie to był dość specyficzny charakter i ciężko ocenić.

Dnia 12.09.2007 o 19:57, Camelowaty napisał:

Jednak ten facet.. nie znam go nie mnie oceniać, ale brzmi toto na cepa

Zabawnie powiedziane ;P W sumie ja bym go cepem nie nazwała... po prostu taki jest i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.09.2007 o 20:02, mała16 napisał:

> Kilkanaście? Straciłem rachubę, kiedy to było kilkanaście...
Można powiedzieć, że sprzeczka szła raz na tydzień. I albo się godziliśmy ot tak albo ja mówiłam,
że to moja wina była (choć nie zawsze tak było) i było ok.

A to już ewidentna ( bez obrazy ) głupota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

To do chórku się zapisz :P Hehe, a to dziennie tak śpiewasz? :D

To jest piosenka na wejście :P a jak sie zdenerwuje to idzie zwykłe Wisła Kraków aaaeaaaeaaao xD

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Jak z sensem? Czasami w rozpaczy piszemy i mówimy głupoty...

No a tu można walnąć głupotę z rozpaczy i nie nakrzyczą... wręcz pomoga...

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Pora go zmienić :P ( taki żart) nie powinno się wyzywać, ale można np napisać, że go nie lubię
i powinien #%^@ innymi słowy uciekać :P

hehe no tak, tylko rzadko tam omawiany jest wątek Listka xD

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Właśnie, może nie robiłaś tego co trzeba...Ileż można? Aż do skutku... Nic... cóż nie wiem
dokładnie czy na pewno nic nie zrobił. Tak więc poddałaś się...?

Tak, poddałam się. Może to dobrze może to źle. Nie wiem. Nie żałuje.

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Zapytam najprościej : dlaczego?

Nie wiem. takie mam przeświadczenie w sobie. Może w ten sposób tłumaczę sobie to, że odpuściłam. Jeśli teraz mam przyjaciół i na chwilę obecną jestem szczęśliwa to po co mam sięgać po nieznaną kartę? Kto wie czy znowu by czegoś gorszego nie zrobił?

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Sądziszm że znałaś go w 100% ?

Nie, w 100% nie. Po prostu jak już pisałam nie wierzę, że może się zmienić. A już na pewno w stosunku do mnie.

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Czemu?

Bo on NIE CHCE się ze mną pogodzić. A ja sama nas nie pogodzę. Zresztą tak na dobrą sprawę to mi już zupełnie nie zależy. O, powiem tak: ani mnie to ziębi ani grzeje, czy się jeszcze kiedyś odezwie w życiu czy nie.

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Właśnie... czasami musimy sami dotknąć, poczuć by uwierzyć...

Taaa... tu się wyjątkowo zgodzę :P

Dnia 12.09.2007 o 19:57, boduczek napisał:

Na razie ;P
Pozdrawiam

I już po meczu.... pozdrawiam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.09.2007 o 20:08, dawidos170 napisał:

A to już ewidentna ( bez obrazy ) głupota.

Ee... co masz na myśli? To że powinnam zaczekać aż on pierwszy wyciągnie rękę na zgodę? On rzadko kiedy to robił a ja byłam wtedy do niego przywiązana i nie chciałam sytuacji gdy wchodzimy do szkoły i ze sobą nie gadamy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.09.2007 o 20:11, mała16 napisał:

> A to już ewidentna ( bez obrazy ) głupota.
Ee... co masz na myśli? To że powinnam zaczekać aż on pierwszy wyciągnie rękę na zgodę? On
rzadko kiedy to robił a ja byłam wtedy do niego przywiązana i nie chciałam sytuacji gdy wchodzimy
do szkoły i ze sobą nie gadamy...


Nie to, że taka sytuacja miała miejsce co tydzień średnio i wyciągałaś rękę. Aczkolwiek trochę Cię rozumiem. Mi taka sytuacja się zdarzała rzadziej ( co jakieś parę miesięcy ) za to potrafiliśmy nie utrzymywać kontaktu przez 2 miesiące. Teraz gdy dziewczyna ( przyjaciółka ) wie co do niej czuje i to zaakceptowała jakoś łatwiej nam się rozmawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.09.2007 o 20:15, dawidos170 napisał:

Nie to, że taka sytuacja miała miejsce co tydzień średnio i wyciągałaś rękę.

A co miałam robić jak byłam do gościa przywiązana? Aczkolwiek wydaje mi się (patrząc z dnia dzisiejszego) że bardziej działałam pod wpływem impulsu... cóż. Było minęło. Dziś nie mam sytuacji gdy tego człowieka widzę codziennie i nie jestem do niego przywiązana w żadnym stopniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.09.2007 o 20:17, mała16 napisał:

> Nie to, że taka sytuacja miała miejsce co tydzień średnio i wyciągałaś rękę.
A co miałam robić jak byłam do gościa przywiązana? Aczkolwiek wydaje mi się (patrząc z dnia
dzisiejszego) że bardziej działałam pod wpływem impulsu... cóż. Było minęło. Dziś nie mam sytuacji
gdy tego człowieka widzę codziennie i nie jestem do niego przywiązana w żadnym stopniu...


No i masz doświadczenie na przyszłość :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drodzy forumowicze potrzebuje waszej rady. Sprawa jest banalna, ale z moim brakiem doświadczenia wolę sie spytać zawodowców :) Jakie kwiaty kupować dziewczynie? Lepiej kupić proste, przewidywalne róże (do czego to doszło by róża spowszechniała), czy może coś bardziej wyrafinowanego? ;) Może spytać na pałe jakie chce/lubi? Chociaż niezbyt mi to by pasowało, ale radźcie mi (ostrzegałem, że sprawa jest banalna).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.09.2007 o 06:46, Arar napisał:

/ciach./


Otóż ta spowszechniała róża nadal urzeka wszelakiej maści romantyczki. W dodatku ta spowszechniała róża ma wiele kolorów, a każdy kolor płatków znaczy coś innego. Pytanie na pałę jest skuteczne aczkolwiek pozbawione jakiegokolwiek romantyzmu. Możesz też zakupić tulipany, słoneczniki. Żadnych kalii czy tym podobnych. Mimo wszystko jeżeli dziewczyna jest inteligentna to jakiekolwiek kwiaty kupisz, nie ważne czy jej się podobają czy nie, podziękuje, uda, że się podobają i włoży do wazonu. Może kiedyś w rozmowie dalszej powie Ci jakie kwiaty lubi albo zapytać od podczas jakiejś niezobowiązującej rozmowa ale nie kiedy nosisz się z zamiarem kupna takich kwiatów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz kupić coś oryginalnego polecam lilię. Długo stoi, ma bardzo intensywny zapach. A potem sama Ci powie jakie kwiaty masz kupować następnym razem bo drugiej lilii nie zniesie ;D Cóż banalna róża wbrew pozorom może okazać się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza np taka imponujących rozmiarów. Jeśli jeszcze jej kwiatów nie kupowałeś poczekaj z pytaniem o jej ulubione i spróbuj trafić w jej gust. Zorientuj się tylko czy w ogoóle lubi cięte kwiaty. Moja opinia :) Cholera, może powinienem odpowiadać na listy w bravo? ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.09.2007 o 06:46, Arar napisał:

Drodzy forumowicze potrzebuje waszej rady. Sprawa jest banalna, ale z moim brakiem doświadczenia
wolę sie spytać zawodowców :) Jakie kwiaty kupować dziewczynie? Lepiej kupić proste, przewidywalne
róże (do czego to doszło by róża spowszechniała), czy może coś bardziej wyrafinowanego? ;)
Może spytać na pałe jakie chce/lubi? Chociaż niezbyt mi to by pasowało, ale radźcie mi (ostrzegałem,
że sprawa jest banalna).


Maluti bukiecik ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Co do idealności danych osób to proponuje sobie darować ,bo każdy ma swoje zdanie więc przejdźmy
dalej. Skąd możesz powiedzieć, że nie był absolutnie godny zaufania? Czy znałeś go z życia
codziennego, czy spotykałeś się z nim na codzień by móc tak napisać? Co wg Ciebie znaczy ''''ostatecznym
autorytetem'''' ?

Bo takich ludzi nie ma - po prostu. Każdy prędzej czy później zrobi coś złego lub zdradzi zaufanie, a jest to tylko kwestia bodźca. Są tacy, dla których próg jest wyjątkowo wysoko postawiony, o nich mówimy że są dobrzy, godni zaufania, niekiedy nawet święci (choć to wymaga czegoś jeszcze więcej). Żadne z tych określeń nie jest użyte w swojej pełni - tzn. zamiast mówić ''człowiek nadzwyczajnie dobry w porównaniu z nami'' mówimy po prostu ''dobry''. Chęć uproszczenia języka (a może i własne ''znieczulenie'') utrudnia tu poznanie prawdy, nie po raz pierwszy zresztą.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Wg mnie nie można mówić o autorytetach ostateczni. Bo jako ludzie mamy prawo
mieć kilka autorytetów, każdy w innej dziedzinie. bo zdajesz sobie sprawę ,że każdy może cenić
w życiu, w postępowaniu inne cechy, każdemu może odpowiadać coś innego. Zgadza się, ale trochę
''''dziwne''''? jest porównanie ideału do Boga, bo można być np idealnym dla kogoś pod jakimś
tam względem ale raczej nie Bogiem.

A kto może być prawdziwie i ostatecznie dobry, szczery, prawdziwy, godny zaufania, kto może być ostatecznym autorytetem we wszystkich dziedzinach? Kto nadaje absolutne znaczenie wszystkim tym wspaniałym pojęciom? Kto, czerpiąc z teologii katolickiej, jest miłością? To imho kwestia pewnej granicy - człowieka kochasz mimo wad, Boga za ostateczną doskonałość. Dlatego jeśli szukasz idealności to w człowieku jej nie znajdziesz, bo każdy z nas ma wady. A ponieważ miłość nie jest z człowieka, a raczej jest człowiekowi dana, o potrafi zaistnieć i trwać mimo tych wad. To jest właśnie cudne - idealność trwa w czymś nieidealnym i nadaje temu obraz idealności.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Tak więc twierdzisz, że po np zwykłej rozmowie znasz kogoś w 100 % i taka osobą ujawni przed
Tobą całe swoje obliczę?

Nie zawsze. Czasami, gdy tak właśnie ma być.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Tajemnice są po to by je rozwiązywać, i tak jak zastanawiamy się nad
sensem naszej egzystencji tak dążymy to poznania drugiej, bliskiej nam osoby.

Wiele jest jednak takich tajemnic, których poznania bardzo się żałuje. Prawda jest niezbędna, ale zauważ że nie mając świadomości istnienia tajemnicy nie masz potrzeby prawdy. Dopiero wiedząc, że coś jest zakryte, szukasz sposobu by poznać pełnię obrazu.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Czy jeśli powiedziałeś wszystko drugiej osobie nie chciałbyś by ona też Ci wyjaśniła pewne sprawy?

Powiernictwo tego rodzaju, to nie handel. Jak możesz mówić coś o sobie w celu, lub choćby w nadziei dowiedzenia sie czegoś o kimś? To nie plotkowanie.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Co do kwesti ,żemożna się dowiedzieć coś czego byśmy znać nie chcieli to się zgadzam, bo będąc np
zakochanym w kimś możemy się np dowiedzieć ,że dana osoba kocha lub jest zakochana w kimś innym.

To jest i tak mało ''szokujące'' w porównaniu z tym czego można się o człowieku dowiedzieć.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

No dobrze... Hmm... co do serca to zależy jak taka osoba umarła, bo raczej nikogo nie zabija
się na siłe by dać jego/jej serce innej osobie.

A co powiesz o rodzinie, która modli się o czyjąś śmierć, byleby ratować kogoś im bliskiego? Co powiesz o ludziach w sądach walczących o to komu serce należy sie bardziej?

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Z samym dobrem... cóż... tutaj jest kwestia sporna, bo gdy
jakaś osoba ginie np w wypadku samochodowym i jej/jego organy można jakoś wykorzystać, bliscy,
rodzina takiej osoby wyrażą zgodę na przeszczep by ratować życie to jest to oznaka dobra z
pewnością. Bo w tym przypadku śmierć nie jest niczym dobrym i nie możemy jej uwzględnić jako
''''coś'''' co wpłynie na ogólną ocenę takiej sytuacji.

Czyli śmierć jest bez znaczenia? Osierocone dzieci, rozbita rodzina, wykolejone życie małżonka i rodziców itp? Wszystko jest ok, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której za utracone życie inne lub nawet tuzin innych jest odratowanych? Śmierć wpływa na ocenę takiej sytuacji, zawsze wpływa.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

A powiedz czego Ty w końcu oczekujesz, skoro twierdzisz, że nie ma ludzi idealnych to znaczy,
że nie ma ludzi bez wad. Więc jak można być dobrym do końca? Co do Twojego ostatniego zdania
to zapytam tak : jeśli szukasz kogoś kto jest X to musi być do końca i zbsolutnie taki?

Jeśli mówimy o czymś absolutnym jak dobro, zło, miłość, sprawiedliwość to tak, musi to być absolutne, ostateczne, doskonałe. Oczywiście najczęściej jest tak, że używając wielkich słów mamy na myśli rzeczy o wiele mniejsze.Powiemy o kimś ''dobry'', a mamy na myśli jego postawę w świetle tego jak wygląda i zachowuje się reszta. Jak dojść do postawy absolutnej? Nie mam pojęcia, nie wiem nawet czy się da. Szczerze mam nadzieję, że nie, choć sam nie wiem czemu. Po prostu mam złe przeczucie względem wszystkiego co absolutne i pochodzi od człowieka.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Dobrze, ja patrząc na swoje czyny np w dniu dzisiajeszym nie sądzę (a patrzę z punktu widzenia
innych osób) bym kogoś zranił czy coś. Ale skro to są nasze czyny to chyba jesteśmy ich źródłem ;)

Budująca pewność siebie. Mimo tego jakoś nie do końca ci wierzę. Są takie działania z których nie zdajesz sobie sprawy, że mogą na kogokolwiek wpłynąć, one jednak i tak zmieniają dramatycznie czyjeś życie. Zastanów się na przykład jak bardzo może zmienić się świat przez to, że przed wyjściem z domu zdecydujesz sie zrezygnować z wypicia herbaty i wyjdziesz 5 minut wcześniej. A gdy już sobie przygotujesz scenariusze, powiedzmy ze 100, to spróbuj przeanalizować to czy prowadza do dobra, czy do zła.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Powiedz kiedy wielkie zło jest zgodne z prawem?

Brak odpowiednich paragrafów, by zamknąć faceta znęcającego się nad swoją rodziną? Nastolatek zdradzający swoją dziewczynę? Rodzice nie zwracający uwagę na problemy swego dziecka, bo muszą pracować?

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Tak więc uważasz, by nie karać, nie oceniać czynów innych osób ?

Oczywiście, że nie - trzeba dbać o przestrzeganie prawa i o to, by to prawo gwarantowało jak najwięcej bezpieczeństwa obywatelom. Ale nie można traktować prawa jako wyroczni dobra i zła.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

No nie, ale za te czyny człowiek zostaje ukarany. Zgadzam się, bo jest peło zła nie zapisanego
w kodeksach, nadal jest to zło, ale przy wielkim jego nagromadzeniu się za nie nie karzę.

Teraz sie pogubiłem, trochę brak w tym co napisałeś klarowności.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Dlaczego sądzisz, że nie można wybaczać bez miłości?

Bo wybaczenie, wymaga od człowieka zignorowania swojej szkody, swojego niekiedy słusznego gniewu, swojej dumy. Nie znajduję ani w sobie, ani w znanych mi ludziach siły innej niz miłość, która jest zdolna to wszystko i jeszcze więcej pokonać.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Ja sądzę, że ludzie potrafię wybaczyć bez okazania tej miłości ale robią
to w imię wybaczenia, w imię dobra.

Oczywiście, że można mówić o wybaczeniu, ale nadal w sobie nosić gniew lub żal. Ale mi tu chodzi o wybaczenie, po którym nie zostaje już nic z tego typu ekscesów emocjonalnych i osobowościowych. Nie wybacza sie w imię czegokolwiek - po prostu sie wybacza.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Miłość jest pojęciem a pojęcia się niczym nie przejmują są ale dla wielu osoó na świecie mają zupełnie inne
znaczenie.

Miłość jest pojęciem? Ciekawostka... powiem ci tak - jeśli miłość jest pojęciem, to wszystkie małżeństwa, wszystkie pary, wszystkie matki i ojcowie, dzieciaki, może nawet cała ludzkość to banda kretynów z ciężkim przypadkiem niedowartościowania i schizofrenii skoro całe życie gonią za pojęciem.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Czy od każdego rzejaciela musimy coś dostać?

Czy ja to napisałem?

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Nie możemy się przyjaźnić bo się lubimy, rozumiemy?

Lubić to można kotka lub pieska, a rozumieć teorię względności. Żadne z tych nie zbliża sie nawet do przyjaźni.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Nie zawsze mamy okazję to wykazania
się, do pokazania do czego jesteśmy gotowi w imię miłości, wiary, przyjaźni, a kiedy przychodzi
taki moment albo się wahamy i nie robimy nic, albo zostaje w pamięci ludzi na zawsze...

I jeśli zawiedziesz, jeśli nie zrobisz nic, gdy trzeba pokazać dla czego lub kogo ile jesteś w stanie poświecić - to znaczy, że nie było tam ani miłości, ani przyjaźni. Ot rozumieliście sie, lubiliście, byliście ze sobą, uprawialiście sex, razem pracowaliście (wychodzę tu trochę poza przyjaźń, po to by pokazać, ze taka zależność dotyczy nie tylko przyjaźni) - ale gdy trzeba było nadać temu wszystkiemu sens przez poświecenie to zabrakło czegoś. Właśnie miłości.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

A ja się nie zgadzam, czy każdy jest takim człowiekiem który nie ma wyobraźni? Nie,
i tutaj właśnie nigdy nie jesteśmy pewni, bo albo będziemy np jeździć z wyobraźnią albo skończymy
w taki albo inny sposób...

Dowód, pokaż mi takiego człowieka. Jak do tej pory przez 22 lata życia i patrząc na to co pokazuje historia naszego gatunku nie znalazłem przykładu kogoś kto wyzbyłby się przekleństwa głupoty i braku rozsądku. Tacy po prostu jesteśmy, choć geneza tych cech bywa zupełnie różna w różnych sytuacjach.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Tak więc co jest najważniejsze?

Dla mnie osobiście? Mogę ci powiedzieć co nie jest.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Zauważ, że patrząc tak jak to tutaj napisałeś człowiek nie
powiniem szanować miłości, uczuć innych osób itd. bo i tak kiedyś może się coś stać, więc po
co się zawieść?

Ja coś takiego implikowałem? Gdzie, jak?

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Tak trzeba być gotowym, ale powiedz jak Ty się zachowałeś/zachowasz gdy usłyszysz,
że ktoś Ci bliski umarł?

Nijak. Ludzie umierają to jest naturalne, nie ja o tym decyduję, nie zatrzymam śmierci i nie mam nad nią władzy. Wspomnę tą osobę, będę o niej pamiętał, o tym co z jej życia wynikło dla mnie.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

He... zdrowie jest ważne, ale czy życzenia,szczere życzenia są złe?

Szczerość życzeń nie przeważa ich niepojętej wręcz prymitywności i ograniczenia do własnej pychy i strachu. Patrząc na przedstawioną przeze mnie sytuację widzisz katolika, który obchodzi święta zwycięstwa nad śmiercią, a boi się panicznie właśnie tej śmierci i drogi do niej. Po raz kolejny ciężka schizofrenia.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Kiedy człowiek nie jest zdrowy i nie ma tego zdrowia nie może być szczęśliwy, nie może korzystać
z wielu rzeczy na tym świecie nie na wszystko może sobie pozwolić.

Czyżby? Ja się uważam za dość szczęśliwego. Musisz przestać patrzeć tylko przez pryzmat siebie samego i znanych ci przykładów. Czasem to właśnie choroba i utrata zdrowia otwiera człowiekowi oczy na to co naprawdę się liczy. I póki tego życia jeszcze starczy próbuje nadrobić stracony czas - pogadać z rodziną, wybaczyć, zyskać wybaczenie, naprostować to wszystko co zepsuł do tej pory.

Dnia 11.09.2007 o 19:13, boduczek napisał:

Prawda jest taka ,że gdy
to zdrowie się nam ''''zepsuje'''' życie nie wygląda już tak samo, nie jesteśmy już szczęśliwi
tak jak kiedyś...

Owszem, nie jesteśmy szczęśliwi tak jak kiedyś - to jednak nie znaczy, ze nie jesteśmy szczęśliwi. Może z głupawej wesołkowatości zaczynamy iść w stronę szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

To jest piosenka na wejście :P a jak sie zdenerwuje to idzie zwykłe Wisła Kraków aaaeaaaeaaao
xD

Na wejście? :D <lol> Nie mogę... xD Denerwujesz się? Moim zdaniem szkoda na to czasu ;)

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

No a tu można walnąć głupotę z rozpaczy i nie nakrzyczą... wręcz pomoga...

Zgadza się, ale i tak jestem przekonany ,że wiele ''''naszych'''' (wszystkich forumowiczów i forumowiczek wypowiadających się w tym temacie) rad zostaje zrealizowanych pisemnie...

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

hehe no tak, tylko rzadko tam omawiany jest wątek Listka xD

Listka? To takie coś co na drzewi wisi? :P A tak na serio to się nie dziwię ;)

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

Tak, poddałam się. Może to dobrze może to źle. Nie wiem. Nie żałuje.

Ja też nie wiem czy to dobrze czy źle, ale kiedyś w naszym życiu pojawia się moment/y kiedy się poddajemy i nie potrafimy zrobić nic...

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

Nie wiem. takie mam przeświadczenie w sobie. Może w ten sposób tłumaczę sobie to, że odpuściłam.
Jeśli teraz mam przyjaciół i na chwilę obecną jestem szczęśliwa to po co mam sięgać po nieznaną
kartę? Kto wie czy znowu by czegoś gorszego nie zrobił?

Gorszego... cóż nie mam pojęcia co takiego zrobił ale widocznie nie należy to do miłych wspomnień... Może Twoja obawa jest słuszna i na miejscu a może nie... nie dowiesz się póki nie spróbujesz...

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

Nie, w 100% nie. Po prostu jak już pisałam nie wierzę, że może się zmienić. A już na pewno
w stosunku do mnie.

A czym Ty zawiniłaś, że nie może się zmienić w stosunku do Ciebie?

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

Bo on NIE CHCE się ze mną pogodzić. A ja sama nas nie pogodzę. Zresztą tak na dobrą sprawę
to mi już zupełnie nie zależy. O, powiem tak: ani mnie to ziębi ani grzeje, czy się jeszcze
kiedyś odezwie w życiu czy nie.

Mówisz tak jak kiedyś by był dla Ciebie kimś ''''więcej''''?

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

Taaa... tu się wyjątkowo zgodzę :P

Jak to wyjątkowo? Ty się często zgadzałaś ;P

Dnia 12.09.2007 o 20:10, mała16 napisał:

I już po meczu.... pozdrawiam :D

Już po? Ale ten czas szybko leci... :P No cóż, nie zawsze się ma rację, może gdybym patrzał jak grali byłby inny wynik :) Nie mniej jednak troche zarobiłem na ''''typowaniu'''' wyników ;)
Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Na wejście? :D <lol> Nie mogę... xD Denerwujesz się? Moim zdaniem szkoda na to czasu

Taaa... to jest na wejście :P a co do zdenerwowania to sobie podśpiewuję jak do odpowiedzi idę (jak np. dzisiaj)

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Listka? To takie coś co na drzewi wisi? :P A tak na serio to się nie dziwię ;)

No właśnie :D wolimy o reprezentacji pogadać :P

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Ja też nie wiem czy to dobrze czy źle, ale kiedyś w naszym życiu pojawia się moment/y kiedy
się poddajemy i nie potrafimy zrobić nic...

Tylko, że ja sie poddałam nie dlatego, że już nie mogłam walczyć tylko bardziej chyba zaważyło to, że nie chciałam.

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Gorszego... cóż nie mam pojęcia co takiego zrobił ale widocznie nie należy to do miłych wspomnień...
Może Twoja obawa jest słuszna i na miejscu a może nie... nie dowiesz się póki nie spróbujesz...

Wolę nie próbować. Fakt, nie należy owo wspomnienie do miłych...

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

A czym Ty zawiniłaś, że nie może się zmienić w stosunku do Ciebie?

Nie wiem. On już taki jest. Taki charakter. Zresztą mam go gdzieś xD

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Mówisz tak jak kiedyś by był dla Ciebie kimś ''''więcej''''?

Był przyjacielem, ale nikim więcej.

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Jak to wyjątkowo? Ty się często zgadzałaś ;P

Może i masz racje :P

Dnia 13.09.2007 o 13:39, boduczek napisał:

Pozdrawiam

Ja również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Bo takich ludzi nie ma - po prostu. Każdy prędzej czy później zrobi coś złego lub zdradzi zaufanie,
a jest to tylko kwestia bodźca. Są tacy, dla których próg jest wyjątkowo wysoko postawiony,
o nich mówimy że są dobrzy, godni zaufania, niekiedy nawet święci (choć to wymaga czegoś jeszcze
więcej). Żadne z tych określeń nie jest użyte w swojej pełni - tzn. zamiast mówić ''człowiek
nadzwyczajnie dobry w porównaniu z nami'' mówimy po prostu ''dobry''. Chęć uproszczenia języka
(a może i własne ''znieczulenie'') utrudnia tu poznanie prawdy, nie po raz pierwszy zresztą.

Zapytam inaczej : nigdy w życiu nie użyłeś słowa ''''ideał'''' itd? Jestem przekonany, że nie raz tak mówiłeś nawet o jakiś rzeczach czy czymś tam, i co miałeś wtedy na myśli? Zrobi coś złego, tak więc co np Jan Paweł II uczynił tak złego? Ja bym powiedział ,że jest użyte w pełni ale dany człowiek do którego odnosi się owe określenie nie jest taki do końca, ale przejawia i zasługuje na to by go/ją tak nazwać.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

A kto może być prawdziwie i ostatecznie dobry, szczery, prawdziwy, godny zaufania, kto może
być ostatecznym autorytetem we wszystkich dziedzinach? Kto nadaje absolutne znaczenie wszystkim
tym wspaniałym pojęciom? Kto, czerpiąc z teologii katolickiej, jest miłością? To imho kwestia
pewnej granicy - człowieka kochasz mimo wad, Boga za ostateczną doskonałość. Dlatego jeśli
szukasz idealności to w człowieku jej nie znajdziesz, bo każdy z nas ma wady. A ponieważ miłość
nie jest z człowieka, a raczej jest człowiekowi dana, o potrafi zaistnieć i trwać mimo tych
wad. To jest właśnie cudne - idealność trwa w czymś nieidealnym i nadaje temu obraz idealności.

Kto? Dla nas jako chrześcijan jest tylko jedna taka osoba - Bóg - istota doskonała i idealna. Jednak nie miałem na myśli ludzkich autorytetów we wszystkich dziedzinach, bo takowych nie ma. Ale o autorytetach w jednym lub kilku ( nie wszystkich ) ''''dziedzinach''''. Każdy z nas posiada cząstę dobroci, miłości, zaufania i to od nas zależy czy będziemy je starannie pielęgnować czy też będą nam obojętne, silna wola ,mocne postanowienie, szczęście, poświęcenie i sam możesz stać się czyimś autorytetem, ideałem. Czy mówiąc idealny masz na myśli rzecz lub osobę w 100% doskonałą bez wad? Jeśli tak to takowej nie ma, bo każdy człowiek posiada wady, jednak idealny w znaczeniu ludzkim może oznaczać coś zgoła odmiennego, coś podobnego ale jednak nie identycznego. Swoją drogą nie często mówimy idealny/idealna, częściej z tego co słysze mówi się o autorytetach, ludzi godnych naśladowania. Nie jest człowieka? Cóż nie zgadzam się tutaj, czy jeśli np tata kocha swoje nowo narodzone dziecko nie można powiedzieć, że jest kochane? Miłość jest od Boga, to on stworzył to pojęcie i uczucie, to on przekazał i pokazał nam - ludziom co tak naprawdę znaczy, innymi słowy dał nam w pewnym sensie władzę nad tym uczuciem. Musi trwać, to ,że tak jest to wina ludzkiej naiwności i złamania zakazu Boga, teraz cierpimy w pewien sposób wszyscy. Poza tym idealność nie zawsze opiera się na miłości, a przynajmniej nie każdy tak to odbiera...

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Nie zawsze. Czasami, gdy tak właśnie ma być.

Ma być? Co masz na myśli?

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Wiele jest jednak takich tajemnic, których poznania bardzo się żałuje. Prawda jest niezbędna,
ale zauważ że nie mając świadomości istnienia tajemnicy nie masz potrzeby prawdy. Dopiero wiedząc,
że coś jest zakryte, szukasz sposobu by poznać pełnię obrazu.

Tutaj się zgadzam, mimo iż szukamy ucieczki lub daty swojej śmierci to życie z świadomością ''''zginę tego i tego dnia o godzinie'''' było by... nieprzyjemne... Tak, cała nasza ciekawość, ale to się nigdy nie zmieni w żadnym człowieku, nigdy...

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Powiernictwo tego rodzaju, to nie handel. Jak możesz mówić coś o sobie w celu, lub choćby w
nadziei dowiedzenia sie czegoś o kimś? To nie plotkowanie.

Ach... mówisz np. Mam na imię Jan Kowalski, a Ty jak masz na imię? I czy to nie jest to o czym wcześniej pisałem? Toć nie nadzieja? Takich przykładów jest mnóstwo więc to ja miałem rację ;P I to nie jest plotkowanie, ale zapoznanie. Taka jest nasza natura, przedstawiasz się, mówisz np skąd jesteś, czym się zajmujesz i jednocześnie często nawet nieświadomie oczekujesz tego samego od drugiej osoby.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

To jest i tak mało ''szokujące'' w porównaniu z tym czego można się o człowieku dowiedzieć.

Eee... np co można się dowiedzieć?

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

A co powiesz o rodzinie, która modli się o czyjąś śmierć, byleby ratować kogoś im bliskiego?

Co powiem? Powiem jak podasz przykład i dowody na jej istnienie. Przypuszczać można wiele rzeczy, jednak nie znaczy to ,że tak jest lub nie... Jednak takie coś jest...ekhm... oznaką samolubności, zła itd. Nie potrafię tak określić bez przykładu takich osób.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Co powiesz o ludziach w sądach walczących o to komu serce należy sie bardziej?

Każdy chce ratować swoich bliskich, jednak uważam ,że nie sąd, a no bliscy czy rodzina ''''poprzedniego posiadacza'''' tego serca powinni zadecydować.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Czyli śmierć jest bez znaczenia? Osierocone dzieci, rozbita rodzina, wykolejone życie małżonka
i rodziców itp? Wszystko jest ok, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której za utracone życie
inne lub nawet tuzin innych jest odratowanych? Śmierć wpływa na ocenę takiej sytuacji, zawsze
wpływa.

Ja tego nie powiedziałem, każda śmierć ma swoje znaczenie. Jest to z pewnością okrutny cios dla bliskich mu/jej osób. Nie jest i nie będzie, ale spójrz na to z innej strony. Śmierć jest pewna ale nigdy ( no prawie nigdy ) nie wiemy kiedy nastąpi i często w takich przypadkach giną ludzie, nie mówię tu o zabójstwach, samobójstwach czy czymś, ale z pewnością dobrącią jest oddać np serce kogoś bliskiego by ratować inną, nieznaną osobę...

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Jeśli mówimy o czymś absolutnym jak dobro, zło, miłość, sprawiedliwość to tak, musi to być
absolutne, ostateczne, doskonałe. Oczywiście najczęściej jest tak, że używając wielkich słów
mamy na myśli rzeczy o wiele mniejsze.Powiemy o kimś ''dobry'', a mamy na myśli jego postawę
w świetle tego jak wygląda i zachowuje się reszta. Jak dojść do postawy absolutnej? Nie mam
pojęcia, nie wiem nawet czy się da. Szczerze mam nadzieję, że nie, choć sam nie wiem czemu.
Po prostu mam złe przeczucie względem wszystkiego co absolutne i pochodzi od człowieka.
> Dobrze, ja patrząc na swoje czyny np w dniu dzisiajeszym nie sądzę (a patrzę z punktu
widzenia
> innych osób) bym kogoś zranił czy coś. Ale skro to są nasze czyny to chyba jesteśmy ich
źródłem ;)
Budująca pewność siebie. Mimo tego jakoś nie do końca ci wierzę. Są takie działania z których
nie zdajesz sobie sprawy, że mogą na kogokolwiek wpłynąć, one jednak i tak zmieniają dramatycznie
czyjeś życie. Zastanów się na przykład jak bardzo może zmienić się świat przez to, że przed
wyjściem z domu zdecydujesz sie zrezygnować z wypicia herbaty i wyjdziesz 5 minut wcześniej.
A gdy już sobie przygotujesz scenariusze, powiedzmy ze 100, to spróbuj przeanalizować to czy
prowadza do dobra, czy do zła.

Nie jestem pewny siebie, po prostu teraz potrafię ocenić czy którymś czynem mogłem kogoś zranić, nawet troszeczkę ale jednak, i np dziś do powiedziałem coś jak kolega żartował z innego kolegi i wiem, że mogło to być nie miłe. Ale staram się tego nie robić, staram się być fair wobec wszystkich. Nie musisz mi wierzyć, jednak mam prawo mieć swoje zdanie i wtedy uważam, że raczej nikogo nie zraniłem. Jakie działania? Że jak ktoś mnie poprosi o pokazanie zadania pokazuje? Możesz podać przykład takiej zmiany? Jak bardzo...hmm... ciekawe spostrzeżenie, ale zadam Ci pytania, gdzie wyjdę? Po co wyjdę? Jeśli idę np do szkoły to aż tak bardzo się nie zmieni, co najwyżej spotkam na swojej drodzę inne osoby, powiem coś innego itd.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Brak odpowiednich paragrafów, by zamknąć faceta znęcającego się nad swoją rodziną? Nastolatek
zdradzający swoją dziewczynę? Rodzice nie zwracający uwagę na problemy swego dziecka, bo muszą
pracować?

Czy nie wsadza się do więzenia ludzi którzy się znęcają nad rodziną? Zdrada to nasza natura i karając za nią spora część ludzi siedziała by w więzieniu tak więc są to sprawy osobiste. Tak jak np. to co powiesz do kolegi kiedy jesteś wkurzony, to tylko wasza sprawa, nie policji, sądów itd. Co do ostatniego to się wyjątkowo zgadzam, ale czasami taki rodzic musi pracować by mieć co do garnka włożyć...

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Oczywiście, że nie - trzeba dbać o przestrzeganie prawa i o to, by to prawo gwarantowało jak
najwięcej bezpieczeństwa obywatelom. Ale nie można traktować prawa jako wyroczni dobra i zła.

Prawo uwzględnia raczej tylko złe występki ludzi.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Teraz sie pogubiłem, trochę brak w tym co napisałeś klarowności.

Ach... Nie wiem co takiego nie zrozumiałego jest w owej wypowiedzi ale miałem na myśli to, że jest pełno złych czynów które nie są zapisane w kodeksie jednak nadal jest to zło, innymi słowy nie tylko to co jest zapisane w prwie jest złem.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Bo wybaczenie, wymaga od człowieka zignorowania swojej szkody, swojego niekiedy słusznego gniewu,
swojej dumy. Nie znajduję ani w sobie, ani w znanych mi ludziach siły innej niz miłość, która
jest zdolna to wszystko i jeszcze więcej pokonać.

Cóż, teraz sie zgadzam i przyznaję Ci rację. Ale skoro ciągle są ludzie którzy potrafią wybaczyć itd to znaczy, że miłość istnieje.

Ale można wybaczyć i nie nosić żalu, gniewu itd.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Miłość jest pojęciem? Ciekawostka... powiem ci tak - jeśli miłość jest pojęciem, to wszystkie
małżeństwa, wszystkie pary, wszystkie matki i ojcowie, dzieciaki, może nawet cała ludzkość
to banda kretynów z ciężkim przypadkiem niedowartościowania i schizofrenii skoro całe życie
gonią za pojęciem.

Nie zrozumiałeś mnie, miałem na myśli to ,że dla niektórych ludzi miłość ma tylko znaczenie symboliczne ot takie słownikowe. Może trochę źle to sformułowałem ale przy obecnym nagromadzeniu moich zajęć to i tak duży sukces ;) Reszty nie skomentuje,gdyż miałem na myśli coś innego.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Czy ja to napisałem?

Może nie do końca ale w pewnym sesnie...

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Lubić to można kotka lub pieska, a rozumieć teorię względności. Żadne z tych nie zbliża sie
nawet do przyjaźni.

Nie zbliża się? Eh... a od czego jak nie od ''''lubienia'''' zaczyna się przyjaźń , od czego jak nie od wzajemnych zainteresowań, poobnych poglądów? Zbliża się o to nawet sporo.

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

I jeśli zawiedziesz, jeśli nie zrobisz nic, gdy trzeba pokazać dla czego lub kogo ile jesteś
w stanie poświecić - to znaczy, że nie było tam ani miłości, ani przyjaźni. Ot rozumieliście
sie, lubiliście, byliście ze sobą, uprawialiście sex, razem pracowaliście (wychodzę tu trochę
poza przyjaźń, po to by pokazać, ze taka zależność dotyczy nie tylko przyjaźni) - ale gdy trzeba
było nadać temu wszystkiemu sens przez poświecenie to zabrakło czegoś. Właśnie miłości.

No fakt... ale jednak jeśli uczynisz to ''''coś'''' czy wg Ciebie można mówić o miłości?

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Dowód, pokaż mi takiego człowieka. Jak do tej pory przez 22 lata życia i patrząc na to co pokazuje
historia naszego gatunku nie znalazłem przykładu kogoś kto wyzbyłby się przekleństwa głupoty
i braku rozsądku. Tacy po prostu jesteśmy, choć geneza tych cech bywa zupełnie różna w różnych
sytuacjach.

Ile jest kierowców którzy zawsze szczęśliwie i bezpiecznie dojechali do swojego celu?

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Dla mnie osobiście? Mogę ci powiedzieć co nie jest.

Tak dla Ciebie osobiście. Możesz to powiedzieć to i to ;)

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Ja coś takiego implikowałem? Gdzie, jak?

O poście poprzedzającym mojego posta na którego teraz odpowiedziałeś i na którego ja teraz odpisuje ;] Trochę skomplikowane ale znajdziesz ;)

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Nijak. Ludzie umierają to jest naturalne, nie ja o tym decyduję, nie zatrzymam śmierci i nie
mam nad nią władzy. Wspomnę tą osobę, będę o niej pamiętał, o tym co z jej życia wynikło dla
mnie.

Tak więc nie będzie Ci przykro, smutno, nie uronisz żadnej łzy? A jeszcze wyżej pisałeś o ''''rozbitych rodzinach, osieroconych dzieciach...'''' ...

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Szczerość życzeń nie przeważa ich niepojętej wręcz prymitywności i ograniczenia do własnej
pychy i strachu. Patrząc na przedstawioną przeze mnie sytuację widzisz katolika, który obchodzi
święta zwycięstwa nad śmiercią, a boi się panicznie właśnie tej śmierci i drogi do niej. Po
raz kolejny ciężka schizofrenia.

Ale czemu sądzisz, że każdy się panicznie boi śmierci? Jest to naturalne, a nasz strach jest w pewnym sensie uzasadniony gdyż nie wiemy ( choć jako ludzie wierzący w Boga powinniśmy być pewnie ,że trafimy albo do nieba albo do piekła) jednak najpierw każdy wolałby się samemu przekonać... Powiedz czy Ty wiesz co będzie z Tobą czy innymi ludzmi po smierci? W jakim stopniu jesteś tego pewien?

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Czyżby? Ja się uważam za dość szczęśliwego. Musisz przestać patrzeć tylko przez pryzmat siebie
samego i znanych ci przykładów. Czasem to właśnie choroba i utrata zdrowia otwiera człowiekowi
oczy na to co naprawdę się liczy. I póki tego życia jeszcze starczy próbuje nadrobić stracony
czas - pogadać z rodziną, wybaczyć, zyskać wybaczenie, naprostować to wszystko co zepsuł do
tej pory.

Dlaczego jesteś szczęśliwy i za takiego się uważasz? Nie patrze właśnie tutaj przez swój pryzmat tylko ogólnie, zrozum, że szczęście to coś innego dla prawie każdej osoby, ktoś może być szczęśliwy gdy będzie mógł wychodzić dziennie na spacer, a ktoś gdy nadrobi stracony czas tak jak napisałeś powyżej. Swoją drogą zastanawiałeś się kiedyś co czują takie osoby, które są w jakiś sposób pozbawione wielu rzeczy, nie mogą same chodzić, są przykute do łóżka czy wózka? Myślisz ,że one nie zdaje sobie sprawę z tego ,iż są cieżarem dla bliskich, którzy w pewnym sesnie się przez nich marnują? A to wszystko ,że ''''cieszę się mogąc się opiekować kimś tam'''' jest sztuczne bo np przed kamerą? Powiedz co będzie gdy tacy rodzice lub jeden z nich umrze? Co się stanie no z takim dzieckiem? Pójdzie do wujka czy cioci o ile zrezygnują z poświęcania czasu swoim dziecią na rzecz takiej osoby. Nie każdy tak potrafi, i co potem będzie z taką osobą? Hospicjum? A może śmierć...?

Dnia 13.09.2007 o 13:12, Graffis napisał:

Owszem, nie jesteśmy szczęśliwi tak jak kiedyś - to jednak nie znaczy, ze nie jesteśmy szczęśliwi.
Może z głupawej wesołkowatości zaczynamy iść w stronę szczęścia.

To, że ktoś nie jest już tak silny jak kiedyś to nie znaczy, że nie jest silny? Mówiłem tutaj o ogólnych i prawdziwych słowach kiedy mówimy ''''jestem szczęśliwy''''...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Taaa... to jest na wejście :P a co do zdenerwowania to sobie podśpiewuję jak do odpowiedzi
idę (jak np. dzisiaj)

Hehe xD A co na to klasa? :P A ja nie byłem jeszcze w odpowiedzi :P I swoją drogą dopiero od dzisiaj się zaczęło, jedna kartkówka a jutro dwie, potem sprawdzian i tak w kółko...ach ;|

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

No właśnie :D wolimy o reprezentacji pogadać :P

Właśnie... jest do tego odpowiedni wątek ;P Skupmy się bardziej na tych ważniejszych kwestiach ;)

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Tylko, że ja sie poddałam nie dlatego, że już nie mogłam walczyć tylko bardziej chyba zaważyło
to, że nie chciałam.

Ale jedno się wiąże z drugim, nie chciałaś tak więc nie mogłaś...

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Wolę nie próbować. Fakt, nie należy owo wspomnienie do miłych...

Aha... ale jednak do wspomień...

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Nie wiem. On już taki jest. Taki charakter. Zresztą mam go gdzieś xD

Jest? Nie wiesz jaki jest bo dawno go nie widziałaś, wiesz jaki był a nie jaki jest, a to to jest różnica... A gdzie? :P

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Był przyjacielem, ale nikim więcej.

Aha, a takim lepszym czy takim jednym z pierwszych?

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Może i masz racje :P

Mam i tyle ;)

Dnia 13.09.2007 o 14:41, mała16 napisał:

Ja również.

Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Hehe xD A co na to klasa? :P A ja nie byłem jeszcze w odpowiedzi :P

A klasa się zaczyna przyzwyczajać :P wiesz to nowo poznani ludzie dopiero :D

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Właśnie... jest do tego odpowiedni wątek ;P Skupmy się bardziej na tych ważniejszych kwestiach

Spoko :D

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Ale jedno się wiąże z drugim, nie chciałaś tak więc nie mogłaś...

Nie zaprzeczam. Cóż... tak bywa.

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Aha... ale jednak do wspomień...

Również nie zaprzeczam...

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Jest? Nie wiesz jaki jest bo dawno go nie widziałaś, wiesz jaki był a nie jaki jest, a to to
jest różnica... A gdzie? :P

Jakby się zmienił i by cokolwiek chciał ode mnie to ma mój numer gg i w ogóle. Fakt, może to wyglądać tak, że się pokłóciliśmy i nie możemy się pogodzić bo ja myślę, że on nie chce i na odwrót, ale tak nie jest. My nie chcemy się pogodzić. Tu jesteśmy zgodni jak nigdy.

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Aha, a takim lepszym czy takim jednym z pierwszych?

Lepszym. Choć faktem jest że dość szybko się zaprzyjaźniliśmy i równie szybko pokłóciliśmy.

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Mam i tyle ;)

No to miej xD

Dnia 13.09.2007 o 14:50, boduczek napisał:

Pozdrawiam

Pozdro!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

A klasa się zaczyna przyzwyczajać :P wiesz to nowo poznani ludzie dopiero :D

Hehe ;D A jak zareagowali pierwszy raz? :D

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

Spoko :D

No to ma sie rozumieć, że Tobie zostawie kwestię wycięcia ;P

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

Nie zaprzeczam. Cóż... tak bywa.

No właśnie... Tylko pytanie dlaczego tak bywa...?

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

Również nie zaprzeczam...

To dobrze ;)

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

Jakby się zmienił i by cokolwiek chciał ode mnie to ma mój numer gg i w ogóle. Fakt, może to
wyglądać tak, że się pokłóciliśmy i nie możemy się pogodzić bo ja myślę, że on nie chce i na
odwrót, ale tak nie jest. My nie chcemy się pogodzić. Tu jesteśmy zgodni jak nigdy.

Być może, ale czemu nie zaczniesz od prostego słowa ''''Cześć'''' czemu nie napiszesz, że inaczej spojrzałaś na to wszystko, że żałujesz trochę swoich czynów i zapytasz czy jest na Ciebie obrażony, zły? Nic na tym nie stracisz ale można sobie dużo wyjaśnić...

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

Lepszym. Choć faktem jest że dość szybko się zaprzyjaźniliśmy i równie szybko pokłóciliśmy.

Równie szybko to znaczy ile czasu?

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

No to miej xD

No to mam ;)

Dnia 13.09.2007 o 14:57, mała16 napisał:

Pozdro!

Ja też Pozdro :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.09.2007 o 15:04, boduczek napisał:

Hehe ;D A jak zareagowali pierwszy raz? :D

Zależy. Chłopcy to sie cieszyli, że im kibic przyszedł do klasy ;P (tzn. niektórzy) a dziewczyny to sie śmiały :P

Dnia 13.09.2007 o 15:04, boduczek napisał:

No właśnie... Tylko pytanie dlaczego tak bywa...?

Nie wiem. Taki jest ten świat tacy są ludzie... trafi się dobrze, trafi się źle.

Dnia 13.09.2007 o 15:04, boduczek napisał:

Być może, ale czemu nie zaczniesz od prostego słowa ''''Cześć'''' czemu nie napiszesz, że inaczej
spojrzałaś na to wszystko, że żałujesz trochę swoich czynów i zapytasz czy jest na Ciebie obrażony,
zły? Nic na tym nie stracisz ale można sobie dużo wyjaśnić...

A dlaczego mam tak robić? Zeby zaspokoić te kilka myśli: "a co by było jakbyśmy się pogodzili?"? Po co? Co bym mi to dało? Po prostu nie chcę już mieć kontaktu z tą osobą...

Dnia 13.09.2007 o 15:04, boduczek napisał:

Równie szybko to znaczy ile czasu?

Pokłóciliśmy się po 8 miesiącach, a w tym czasie mieliśmy dwie duże kłótnie (ok. miesiaca urwanego kontaktu) ale czy to ważne ile sie przyjaźniliśmy?

Dnia 13.09.2007 o 15:04, boduczek napisał:

Ja też Pozdro :P

Pozdrawiam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się