Zaloguj się, aby obserwować  
tommyk27

LotR - gra forumowa

107 postów w tym temacie

Ostrzeżenia:
-tommyk27
-qba2
-Kolumb95
-BogSumerow
-krak2610
-fataem


A wszyscy za to samo- nie pisanie. Jeśli do końca lipca ktoś z ego grona nie napisze czegoś, to będzie drugie ostrzeżenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.07.2008 o 11:17, Aragloin napisał:

> [ Mhmm... to ja polece do tego MT, a potem się z wami jakoś spotkam xD ]
Jakiegoż MT?? Kto w ogóle jest z tobą w Rohanie? I pisz trochę więcej ;)


[ Minas Tirith ;pp... Z tego co wychodzi w Rohanie jestem sam, dlatego ide do was do Gondoru ;pp... Trzeba się trochę rozkręcić żeby pisać wiecej ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po trzech godzinach dotarli do przyczółku. Zastali tam bardzo zdenerwowanego Faramira. Aragloin podszedł do niego i powiedział:
- Panie Faramirze, przybywamy z posiłkami...Co prawda mało licznymi, ale myślę, że bardzo pożytecznymi.
- Jak się nazywasz, nieznajomy?
- Aj! Przepraszam, za brak kultury z mojej strony...Aragloin, syn Gloina, a to Arathan z Gondoru i Elhand Drighen, elf leśny z Lorien- kraju Pani Galadrieli.
- Hmm...Dziwna z was drużyna, a ja w gwoli ścisłości Faramir, syn Denethora II, Namiestnika Gondoru. Ciesze się z tego, że przybyliście. Jest dla was misja. Otóż trzeba zajść orków od tyłu i zabić pułkowika gadów. Ale będzie to bardzo trudne zadanie. nasz wywiad donosi, że w jego obózie wartę pełni około 50 orków i 5 trolli.
Elhand powiedział:
- Mój łuk jest twój. Pójdę na tą misję.
Arathan dopowiedział:
- Mój oręż także należy do ciebie, Panie Faramirze.
Aragloin odchrząknął:- Mój młot wgryzie tego robaczywego gada w ziemię!
Wojownicy rozmawiali jeszcze z Faramirem kilka minut...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cała trójka siedział w przyczółku do wieczora. Każdy sam czyścił swą broń, i sprawdzał pancerz. Wiedzieli, że czeka ich ciężkie zadanie. Wejście do obozu, pełnego dzikich orków, zwłaszcza, gdy Nazgul czai się gdzieś w okolicy łatwe nie będzie. Jednak, gdy zapadł zmrok, wszyscy troje podnieśli się, i w milczeniu ruszyli na misję. Każdy teraz zastanawiał się, czy dobrze zrobił. Każdy starał się uciec chociaż myślami od obozu orków.
Na przedzie szedł elf. W pewnym momencie Elhand, krzyknął szeptem:
- Padnij!
Padli wszyscy. Nie wiedząc co się dzieje, człowiek i krasnolud leżąc chwycili za broń. Spojrzeli w górę, słysząc uderzenie skrzydeł i przeraźliwy pisk. To Nazgul oddalał się na wschód. "Czyli jednego wroga mniej'' - ta myśl pokrzepiła wszystkich. Wstali i ruszyli dalej. Niestety po chwili znów musieli stanąć.
- Co widzą oczy elfa, Elhandzie? - spytał Arathan.
- Obóz, niewielu orków. Na naszej drodze stoi siedmiu reszta jest bardziej na północ.
- Jak są uzrojeni przyjacielu? - spytał Aragloin.
- Ci przed nami mają miecze, reszty nie widzę.
- W takim razie musimy być szybcy i cisi - rzekł krasnolud - Ty strzelaj i zwab ich do siebie. My zaczaimy się i ich wyrżniemy! Arathanie, schowajmy się za tymi krzakami.
Obaj weszli za krzaki, człowiek musiał kucnąć i podeszli do orków, pozostając w ukryciu. Tymczasem Elhand Drighen posłał dwie strzały trafiając jedną z bestii w plecy. Nim orkowie się spostrzegli, Arathan rozłupywał mieczem dwuręcznym głowę innego orka, a Aragloin miażdżył trzeciemu żebra młotem. Po chwili cała siódemka leżała martwa, w kałuży krwi. Arathan miał rozcięcie na klatce piersiowej, a krasnoludowi ciekła krew z głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elhand pobiegł do swoich towarzyszy. Zauważył, że byli ranni i rzekł do nich:
- Dobrze się czujecie wasze obrażenia nie wyglądają najepiej,
- Trochę za mocno się zamachnąłem i trafił mnie gad- odpowiedział Aragloin,
- Wychodziło się z gorszych ran- rzekł Arathan,
Cała trojka szybko schowała ciała w krzaki i ruszyli dalej.Po krótkim czasie wędrówki Elhand powiedział:
- Widzę już dokładniej tą ich "bazę",
- Co dokładniej widzisz?- Rzekł Aragloin; Są przygotowani na przyjście kogoś czy sobie odpoczywają?,
- Wyglądają pewnych siebie i nieostrożnych, trole sobie smacznie śpią więc nie będzie z nimi kłopotów. Najgorzej będzie z dowódcą, obok niego jest dużo orków i jest w samym środku bazy,
- Pamiętajcie, jesteśmy na terenie wroga. Zawsze może nas czymś zaskoczyć, więc musimy być ostrożni- odparł Arathan.
I tak po jego słowach ruszyli do wewnątrz bazy, tak, aby nikt ich nie zauważył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Arathanie-Nazgule przybrały formę "latającą" pod koniec I tomu. A my jesteśmy parę miesięcy przed nimi xD]

Ruszyli tak cicho, jak tylko mogli. Elhand nie miał z tym problemów- w końcu jest leśnym elfem, lecz Aragloin- masywny krasnolud nie jest z zawodu thiefem i nadepnął na suche gałęzie.
- Ups- zaklnął pod nosem krasnolud- orkowie poruszyli się zaniepokojeni- Strraże! Zobaczie co ttto!!
-Moje strzały poczują za chwilę krew orków- rzekł gniewnie Elhand.
- I mój miecz!
Ruszyli z krzaków na nieco zdziwioną grupę plugastw wymyślonych przez Morgotha, pierwszego Władcy Ciemności.
- O krzywa!- krzyknął Aragloin- Ten robak walnął mnie w głowę! Pożałuje tego!- I ruszył z rykiem na ustach w gromadę 6 orków.

Po pięciu minutach nikt z orków nie przeżył. Ale okupili to stratami[ my].
Aragloin miał całą prawą nogę w krwii. Arathan przecietą głęboko rękę. Elhand był ogłuszony....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Musimy się zbierać i ruszać dalej.- rzekł Arathan.- Wiem, że nasze obrażenia są dosyć poważne, ale jeśli to zostaniemy, wkrótce będą jeszcze bardziej poważne.
- Daj mi jeszcze 10 minut- odparł Elhand- Ciągle w głowie mi się bardzo kręci.
- Nie ma z was ktoś liści athelas? To by nas postawiło na nogi.- rzekł Aragloin
- Zdaje się, że ja mam parę listków- powiedział Elhand- Jak mogłem o tym zapomnieć?
Elf miał dziewięć listków, podzielili się po równo.
Po 10 minutach wygladali juz dużo lepiej.
- Od miejsca gdzie jest pułkownik orków dzili nas jeszcze chyba mila- rzekł Aragloin
- Poczekajcie chwilę. Musze jeszcze kołczan uzupełnić, bo mam pusty.
Gdy tylko Elhand zebrał około 50 strzał przyjaciele ruszyli ku przeznaczeniu...
I od razu zostali zaatakowani przez olbrzymiego trolla...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bestia była ogromna na jakieś 9 łokci. W ręku trzymał drzewo improwizujące maczugę. Z pyska jechało mu stęchlizną.
- Kryć się! - krzyknął Arathan.
Elf pierwszy odskoczył do tyłu, na bezpieczną odległość i od razu napiął łuk. Arathan również umknął przed opadającą "maczugą". Niestety krasnolud, który przez swój karli wzrost nie mógł szybko uciekać, potknął się i uderzył twarzą o ziemię. Gdy obrócił się na plecy, maczuga już zmiotła go daleko.
- Aragloin! - krzyknęli równocześnie elf i człowiek.
Arathan skoczył na bestię, waleczny Elhand Drighen trafił strzałą trolla w czoło. Bestia zawyła. Arathan chcąc uniknąć losu krasnoluda, starał się podejśc do potwora tak by nie znaleźć się w zasięgu broni. Elf ponownie wystrzelił strzały trafiając bestię w kark. Arathan starał się wyminąć trolla, niestety potknął się. Padając miał świadomość tego co się zaraz stanie stanie. Leżąc na plecach widział unoszącą się w górę maczugę pochylonego, nad nim trolla. Wiedział co zaraz się stanie.
Jednak w tym momencie zza krzaków wyskoczył Aragloin krzycząc głośno:
- Do mnie ścierwo!
Troll obejrzał się na niego na ułamek sekundy, ale to wystarczyło. Arathan wbił swój dwuręczny miecz w pierś pochylonej nad nim bestii, po rękojeść. Bestia zawyła oszalała. Człowiek przetoczył się, byle dalej. A elf posłał dwie strzały, w odchylone gardło potwora. Krasnolud dokończył dzieła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nic ci nie jest?- spytał Elhand
- Raczej nie, tylko siniaki bedą za parę godzin.- odpartł krasnolud
- Arathan a ty?- krzyknął elf
- Wszystko dobrze!
Pozbierali się po paru chwilach. Wtem Aragloin krzykął podniecony:
- Ej! Chodzźie! Chyba coś znalazłem dla nas ważnego.
Nie mylił się. Była to mapa obozu. Wszystkie drodi do obozu pułkownika.
- Musimy teraz skręcić w lewo, a poźniej, aby nikt nas nie zauważył, musimy się podkraść wsród drzew. A późneij droga prosta do tych plugastw.- rzekł zafascynowany Arathan.
- Ruszamy!- krzyknął Elhand
Skręcili w lewo, droga była kamienista. W powietrzu coś wisiało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Loris w końcu dotarł do Minas Tirhit, wycięczony podjechał do bramy i krzyknął.
-Loris z Rohanu przybywa ! Otwórzcie wrota, ludzie Gondoru.
Wrota się otworzyły, a Loris zobaczył Białe Miasto. Od razu popędził swym koniem do stajni, gdy już dojechał zszedł z niego i bez zastanowienia ruszył w kierunku zamku. Wszedł przez wrota, podszedł do namiestnika i powiedział.
-Denethorze ! Rohan potrzebuje pomocy, złe istoty z białą ręką na pancerzu podbijają tereny.
Namiestnik spojrzał na Lorisa i wyszeptał.
-Gondor cały czas musi odpierać siły wroga, Sauron atakuje, próbuje przejąć Osgiliath, nie mamy sił by was wesprzeć.
Loris się zastanowił, i odpowiedział władcy.
-Czyż w takim razie nie mogę jakoś wesprzeć Gondoru ?
Denethor spuścił głowę i odpowiedział.
-Rusz do Faramira, znajduje się on w małym przytułku, nie daleko Osgiliath.
Loris schylił się i wyszedł, gdy był jednak już przy samym wyjściu usłyszał krzyk Denethora.
-Nie słyszałeś wieści o Boromirze ?
Loris znał prawdę, jednak by nie załamywać do końca Denethora odpowiedział.
-Nie, nic o ni, nie słyszałem.
Denethor pozwolił wyjść Lorisowi, ten bez zastanowienia ruszył do sklepu z bronią i wydał swoje 50 sztuk złota na brzydatne rzeczy. Poszedł do stajni myśląc "Pora trochę zapolować".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Boromir dopiero co wyruszył na Naradę u Elronda i juz zabity? Wieźcie pamiętajcie, że to się dzieje parę miesięcy przed wydarzeniami z pierwszego tomu Władcy Pierścieni!]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.07.2008 o 14:41, Aragloin napisał:

[ Boromir dopiero co wyruszył na Naradę u Elronda i juz zabity? Wieźcie pamiętajcie,
że to się dzieje parę miesięcy przed wydarzeniami z pierwszego tomu Władcy Pierścieni!]

piszemy już teraz alternatywną historie jak widzę......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.07.2008 o 14:41, Aragloin napisał:

[ Boromir dopiero co wyruszył na Naradę u Elronda i juz zabity? Wieźcie pamiętajcie,
że to się dzieje parę miesięcy przed wydarzeniami z pierwszego tomu Władcy Pierścieni!]


[ Pozwólmy historii potoczyć się trochę inaczej ;)... Niech dzieję się według naszych gustów :P. A nie tak żeby wszystko było po myśli, w końcu zabawa tkwi w tym, żeby było troszeczkę emocji. Jeśli wszystko będzie się działo tak jak w książce to gdzie znajdziemy sens gry ? Pomóżmy trochę pierścieniowi trafić tam gdzie należy, co to za gra jeśli wiemy od początku co będzie się działo ;). Załóżmy że Boromir nie trafił nawet na naradę... co teraz się stanie ;) ? W tym rzecz drogi Aragloinie ;). ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Trójka towarzyszy szła dalej tą kamienistą drogą. Powietrze było bardzo duszne, calisię spocili.
- O! Tu są te drzewa!- rzekł cicho Aragloin.- Idziemy.-dodał
Przekradali się przez drzewa. Ale czy to drzewa? Wyglądały bardzo dziwnie, tak jakby na nich patrzyły.
- Nie podoba mi się nastawienie tego lasku do nas- powiedział Elhand.
- Też to czuję- odparł Arathan
- Jak bedzie trzeba, to mój młot może obalić te drzewa- rzekł krasnolud.
W tym momencie drzewa jakby mruknęły.
- Słyszeliście ten pomruk?- powiedizał zaniepokojony Aragloin.
- Owszem.- odparł Arathan
Szli wśród drzew jeszcze parę chwil....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy nagle coś chwyciło elfa za kostki i poderwało w górę. Wisiał do góry nogami. To był ent.
- Oooo..elf...elfy są dobre dla nas...elfy się nami opiekują....nie spotkałem żadnego od lat.....ale tamci wyglądają jak orkowie....a elf jest z nimi.....znaczy nie są przyjaciółmi...
- Nie, stój! - krzyknął błagalnie Elhand - My nie jesteśmy z orkami. Jesteśmy przyjaciółmi
- Przyjaciółmi? A co robicie w moim domu?
- Przybywamy z pomocą. Chcemy się pozbyć orków z tych ziem...
- A kto was o to prosił? Czujecie się lepsi?
- ALe przed chwilą mówiłeś, że nie lubisz tych plugastw.... - mruknął Aragloin
- Bo zbeszcześcili mój dom. Ale wam......co wy do nich macie?
- Wybijają nasz lud - krzyknął Arathan - Tak samo najeżdżają nasze ziemie!
- Hmmmm.....może to racja....hmm...nie wiem....ale na złych nie wyglądacie.....
Ent postawił elfa na ziemi. Krasnolud poprawił w dłoniach młot.
- Zostaw to okropne narzędzie - powiedział głośno ent
Krasnolud przestraszony nieco, opuścił broń.
- A więc ruszajcie dalej, ale nie tykajcie mych dzieci. Róbcie co chceci z orkami......to nie moja sprawa....
- Ale może mógłbyś pomóc... - powiedział Elhand
- Nie. To nie moja sprawa....a teraz idźcie już...jestem zmęczony....zmęczony...zmęczonyy... - i zamknął oczy zapadając w sen.
- Chodźmy szybko - powiedział krasnal - Lepiej się czuję w jaskiniach, najgorzej wśród drzew...
Ruszyli. Zmęczeni po kilku godzinach marszu wyszli z zagajnika. Ich oczom ukazał się niemały stos ciał. Ciał elfich, w zakrwawionych, niebiesko-zielonych płaszczach. Na samym czubku, w brzuch z jednego z elfów wbita była włócznia z czaszką na końcu.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po chwili zza stosu wyszedł duzy ork. I rzekł:
- Wy nie orki! Jeśli zaraz nie opuścicie tego miejsce, to posmakuję waszej krwii!- powiedział głośno orczyna.
- Prędzej zjem własny kał, niż mnie zabijesz!- odparł szyderczo Aragloin.
Ork nie czekał. Ruszył do ataku. A za nim co najmniej tuzin współplemińców.
- A niech to szlag!- zaklał głosno Arathan- Więcej ich matka nie miała!?
- Spokojnie, przyjacielu- powiedział bardzo spokojnie Elhand, po czym nałożył na cięciwę trzy strzały. Chwilę później wśród atakujących było o czterch mniej.
- Na króla Daina! Czegoś takeigo nie widziałem, jeszce nigdy!- rzekł zdumony Aragloin.
- Nie gadajmy, do atakuuu!!!- krzyknął Arathan.
Krasnolud rzucił młotem w jednego z nich. A właściwie w dwóch, bo siła uderzenia była tak duża, że zmiotał i zabiła pierwszego na miejscu. Drugi miał złamany kręgosłup.
- Już po tobie- rzekł kpiąco krasnal, wbijając jednacześnie młot w czaskę stwora.
Tymczasem walka już niemal ustała.
Elhand zdążył jeszcze raz wystrzelić- i zabić dwóch. Arathan rzucił się w środek orków, i wszystkich mocno zranił, wymachuyąc okręznie mieczem. Elhand zabił sztyletem jeszcze dwóch. A Aragloin zostawił sobie na deser przywódcę tej bandy.
- Bułka z masełkiem- rzekł uradowany zwycięstwem Aragloin.
- Ruszajmy dalej, nic się nikomu nie stało?
Jak widać nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ruszyli, ku ostatniemu punktowi swojej misji.
- Jak myślicie, ile ich tam bedzie?- spytał Arathan
- W sam raz, aby mój młot miał wystarczająco czasu na pobawienie się z nimi- powiedział wesoło Aragloin
- He...- zaśmiał się nerwowo Arathan.
- Panowie, cisza!- powiedział szeptem Elhand.
Usłyszał warkot Nazgula. Leciał kilka kilometów nad i za nimi.
- Szybko! W krzaki!- krzyknął Elhand.
Ruszyli, i schowali się na czas. Bo nazgul leciał w ich kierunku.
Po kilku chwilach wstali, z nie najweselczymi minami.
- Co te łotry tu robią?- spytał sam siebie krasnolud.
Otrzymał odpowiedź od Elhanda.
- Osgiliath. Chyba szykują się do ostatecznego szturmu na Zniszczone Miasto.
- Chodźmy szybko, już widać szłasy tych pędraków!- rzekł Aragloin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować