Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 24.04.2007 o 16:42, Sonic1575 napisał:


Wysłałem Ci na GG jakiś czas temu.

[tydzień temu jako brygadzista, dzisiaj jako robotnik ehh]


Pisałem wcześniej, że na GG WYŁĄCZNIE, jak jestem na zaraz wracam albo dostępnym... najlepiej to zamieść tutaj swój GG, bo coś wątpię by doszło, jak mam wyłączony program...takie uroki gg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.04.2007 o 16:25, Lampek napisał:

Ciekaw jestem, co wkleisz gloody i co utniesz ;p


Moja inwencja... tfu! Moje archiwa są bardzo szerokie i na pewno znajdę całą rozmowę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wysłałem z mojego konta na onecie.
A ponieważ onet jest dosyć słaby, jakby dzisiaj nie przyszło to wiedz że wysłałem.

P.S. Wchodź częściej na GG. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.04.2007 o 18:08, Sonic1575 napisał:

Właśnie wysłałem z mojego konta na onecie.
A ponieważ onet jest dosyć słaby, jakby dzisiaj nie przyszło to wiedz że wysłałem.


Okej, doszło też na GG. Jak coś, to pamiętaj, że należy z niego korzystać :P
Za chwilę rozlosuję role i zaczynamy.

Dnia 24.04.2007 o 18:08, Sonic1575 napisał:

P.S. Wchodź częściej na GG. ;)


Więc daj mi zwolnienie ze szkoły :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Okej, role rozesłane. Kto nie dostał - jest mieszkańcem.

Jako, że kontaktujemy się przez GG: mafię proszę o kontakt, do godziny 22:45 (wtedy też upływa czas podania pierwszego mordu - wiem, wiem, że miało być 22:30. Ale dzisiaj wyjątek). Katani wiem, że wie, kim jest :)

Od tej chwili proszę nic nie pisać w temacie. Niedługo post.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Spójrz… - Franklin wskazał na migoczącą lekko czerwoną diodę. Jedną z dziesiątek czerwonych, migoczących diód.
- Mhm… - Frits mruknął beznamiętnie. Wiadome jednak było, że za skorupą wiecznego ignoranta ukrywa trochę ciekawości.
- Kurs kolizyjny. Z… czym takim do cholery?
- Nie wiem… - odrzekł znudzonym głosem Frits. Szybko jednak zorientował się, że przeczy sam sobie. Spojrzał na żółtą planetę, której orbitę właśnie wymijali. – Może nawigacja się pieprzy. Bo niby co innego?
- Drżenie na sterach. Coś nas ściąga w dół.
- Planeta nagle zmieniła sobie pole grawitacyjne?! Do cholery, to przecież niemożliwe! – zaklął ponownie „wiecznie znudzony” pilot…

Transportowiec pasażerski AST/243 runął z nieba i rozbił się.

Pierwszym, co ujrzał Franklin, była czerwień spływająca mu do oczu. Wszystko go bolało, lecz kilkoma ruchami dłoni przetarł powieki i rozmazał krew. Czuł, jakby ktoś sypnął mu w twarz dziesiątkami krwistych, małych robaczków. Zanim zorientował się, że to pozostałości po Fritsie, zwymiotował potężnie na pulpit. A gdy świadomość tego, kogo „ma na sobie”, zapukała – nieśpiesznie, powoli i nieomylnie – do bram jego umysłu, zwymiotował drugi raz.

Doszedł do siebie po trzydziestu minutach. Wstał, cały drżąc. Otworzył kilka hermetycznych drzwi i stanął w przedziale pasażerskim, gdzie reszta uczestników lotu właśnie powstała ze swych miejsc.
- Gdzie jesteśmy? – zapytał ktoś, niezbyt pewnym głosem.
Franklin nie odpowiedział. Ruszył naprzód, aż dotarł do grodzi. Wszystko zadziałało, śluza się otworzyła. Serce podskoczyło do gardła pilota, gdy zorientował się, że nie sprawdził stanu atmosfery. A stali w piętnastu przed otwierającą się właśnie grodzią…

…nic się jednak nie stało. Nie spłonęli żywcem, nie zostali posiekani przez miliony przenoszonych wiatrem cząsteczek, ni też nie rozpękli pod wpływem ciśnienia. Śluza otworzyła się i ukazała ich oczom bezkresny, nieskończony świat piasku. Pełen wydmiastych dolin i wzgórz oraz pagórków. Wielka pustka, wypełniona piaskiem…

Beachworld, edycja numer 102 by Lampek. Na podstawie opowiadania Stephena Kinga.

Zostaje uznana, za rozpoczętą!

Lista graczy:
1. Ashakel
2. Dar
3. Darnok
4. Deih
5. Fiarot
6. Kukowsky
7. LifaR
8. Liqid
9. mtobi
10. Remember_The_Name
11. skyler
12. Sonic1575
13. Spider
14. upiordliwy

Pierwszy mord dzisiaj o 23. Życzę udanej i przyjemnej gry.
Powodzenia!
MG.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ash wyszedł z kapsuły.W czasie spadania przed oczami przeleciało mu całe życie...a teraz patrzył na bezkresne wydmy.W oddali dostrzegł burzę piaskową zmierzającą w kieruku północy.Jako że ich transportowiec rozbił się na południu,nie mieli się czego obawiać.Rozejrzał się wokół siebie.Wszystko w porządku.Obrócił się i ocenił stan kapsuły-niezdatna do dlaszego użytku.Ash był mechanikiem...przynajmniej na tyle dobrym żeby umieć rozróżnić Pentofenyloamizmut od silnika antygrawitacyjnego.Teraz,gdy ze statkiem wszystko było w porządku,popatrzył na swoje ubrania.Podarte,brunde,poniewierane przez piasek.Na sobie miał tylko połowę koszuli,nie wiedział gdzie druga połowa.Nie obchodziło go to.Teraz chciał zobaczyć co z innymi...wszedł do trasportowca,zmierzając w kierunku kabiny pasażerów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Matko jedyna, gdzieśmy wylądowali?! - zdziwił się Fabian. - O ile wiem to chyba nie był cel naszej podróży?
Z tym pytaniem zwrócił się do reszty pasażerów, lecz ci nadal stali jak osłupiali patrząc się w otaczającą ich z każdej strony pustynię. Rotski również nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. Brał już udział w wielu wyprawach kosmicznych, jednak zawsze wiedział zawczasu gdzie zmierza, czego ma się spodziewać i na wszelkie trudności był doskonale przygotowany. Ich obecne położenie trochę go przerażało. Warunki iście jak na ziemskiej Saharze - gorący piasek wokoło, temperatura niczym z piekła rodem ostro dająca się we znaki, a także ani jednej żywej duszy oprócz ich załogi. Nieciekawie to wyglądało. Fabian wszedł z powrotem do statku, poszukał jakiejś czapki z daszkiem w celu nakrycia głowy, oraz wyciągnął parę chusteczek higienicznych z torby podróżnej, co by się nimi ich pilot z krwi otarł. Następnie wziął do ręki butelkę wody i pociągnąwszy solidnego łyka odrzekł sam do siebie:
- Średnio podoba mi się to miejsce. Najchętniej wyniósłbym się stąd jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Fabian, średnio ? To jest tragedia ! Co moja żona powie ? - po czym nastąpiła siarczysta wiązanka przekleństw. Ale cholerycy pokroju Jacka Tobiego juz tak mają. Przeklinają z byle powodu. A jak się znajdzie powód tego kalibru... W każdym razie położenie było beznadziejne. Jeden z pilotow nie żył a statek nadawał się tylo do plazmowej niszczarki. A miało bć tak pięknie...
- Echh panowie czekają nas długie wakacje razem -
Odpowiedział mu długi i pełen rezygnacji pomruk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Ufff...na szczęście na tym pustkowiu żyje jeszcze ktoś oprócz mnie.Ash spojrzał na Jacka i Fabiana...ocenił ich wygląd.Wyglądali zdecydowanie lepiej od niego...może to dlatego że był drugim pilotem.Ale spodziewał się raczej że ci którzy przeżyją będą powaznie ranni,a oni mają nawet nie zniszczone torby z bagażami!Otarł pot z czoła,sytuacja wyglądała lepiej niż się spodziewał...na szczęscie.
-To jak panowie?Szukamy pozostałych?Obawiam się że ci którzy siedzieli bliżej przodu niż wy mogą mieć problemy...
Ash stanął w wejściu do statku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sonic patrzył na to co zostało z transportera.
Zmęczony i zakrwawiony usiadł na piasku by troche odpowcząć, gdyż jak większość pasażerów był ranny.
- Świetnie, rozbici na jakiejś pustyni.
Próbował sobie przypomnieć jakąś radosną chwile swojego życia, gdy nagle usłyszał radosne szczekanie.
Podbiegł szybko do szczątek promu i wyjął z pod gruzów zawiniętego w koc psa.
Nie był on duży, nie był też mały.
Jest w sam raz - pomyślał Sonic.
- Nazwe Cię Atos.
I zaczął się z nim bawić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Terrus widząc miejsce na którym się znaleźli zaklął szpetnie, a potem dodał jeszcze kilka nie mniej obraźliwych epitetów. Wylewanie z siebie żółci zakończył szybkim i dość bolesnym walnięciem pięści w ścianę transportera.
- No, ładnie żeśmy trafili - powiedział w końcu. - Nigdy nie wyobrażałem sobie piekła, jako piaskownicę, może to taka zabawa diabła skojarzeniami z dzieciństwa? I co się do jasnej, ciasnej stało?
Nikt nie odpowiedział, każdy dobrze wiedział co się stało.
Awaria, jakaś cholerna usterka, przez którą zamiast u celu wylądowali tutaj.
Terrus jako najemny żołnierz chciał sobie zrobić trochę wolnego i polecieć na urlop, na swą rodzinną planetę. Pogawędziłby z przyjaciółmi, sprawdził, czy jego dziewczyna jest wciąż mu wierna, wypił trochę piwa u Marca. A tymczasem trafił tu. Na jakąś plażę bez morza, odcięty od reszty świata, wraz z kilkoma osobami.
- Co mnie wzięło, by wybrać ten idiotyczny, pechowy transporter? AST/286 był może trochę droższy, ale przynajmniej doleciałbym do domu, a nie trafił tu, na ten piaskowy szajs.
Wrócił do przedziału, z całej siły walnął głową w ścianę, niemal upadając, przetarł oczy i spojrzał jeszcze raz na zewnątrz.
- No tak... - powiedział Terrus - A więc jednak trafiliśmy do piekła. Oby tylk ota planeta nie była zamieszkana przez... czy ja wiem?... Żywiołaki ziemi? Tfu, za dużo fantastyki sprzed kilkuset lat się naczytałem. Byleby tylko to coś, co tu mieszka nie miało morderczych instynktów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.04.2007 o 20:24, mtobi napisał:

- Fabian, średnio ? To jest tragedia ! Co moja żona powie ?


- No cóż, zawsze mogło być jeszcze gorzej. - zwrócił się Rotski do Tobiego. - Mogliśmy przecież wylądować na planecie pełnej pięciogłowych smoków ziejących siarczystym ogniem, który stapia wszelką materię organiczną na pył, a ponadto szata roślinna składa się z kolczastych i nierzadko mięsożernych chwastów, które tylko czekają, aby swoimi ukrytymi zębiskami wczepić się w ciało ofiary lub też chwycić ją uprzednio elastycznym, lecz potężnym pnączem łamiąc jej kręgosłup, w koło zaś rozcierają się głębokie bagna wciągające stworzenia z lepszą skutecznością niż ruchome piaski, a ponadto atmosfera składa się w bardzo małym procencie z tlenu, wobec czego oddychanie jest dla człowieka niezmiernie utrudnione... no co? - spojrzał się na Jacka, który stał jak wryty słuchając jego słów. - Po prostu stwierdzam, że zawsze może być gorzej. Zresztą tutaj oprócz nieskończonej ilości piasku niczego innego nie zaobserwowałem, więc można rzecz, że jesteśmy w miarę bezpieczni. Problem w tym jak skontaktować się z jakąś inną załogą i najprościej w świecie się stąd wynieść. Mam badania do przeprowadzenia w swoim labolatorium i chciałbym uporać się z nimi jak najszybciej. Dla dobra nauki. A póki będę przebywał tutaj prace badawcze same się do przodu nie posuną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Help me Rhonda
Help, help me Rhonda...
Help me Rhonda yeah

To jedyne co przychodziło Skylerowi do głowy po opuszczeniu statku. Słowa sprzed ośmiu tysięcy lat brzmiały teraz jak szyderstwo.
Help me Rhonda
Help, help me Rhonda...
Help me Rhonda yeah

I ten bezkres piasku ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marat Kukowsky po opuszczeniu pokładu statku dziwnie spojrzał na towarzyszy po czym zaczął biegnąć przed siebie. Marat zakończył bieg schowaniem głowy w piasek. W tej chwili wyszło właśnie na jaw, że Kukowsky choruje na syndrom strusia. Polega on na tym, że przeważnie Kukowsky czuje się normalnie, jednak zdarza mu się dostać atak przez który wydaje mu się, że jest strusiem. Po wyjęciu głowy z piasku Marat nieśmiało zaczął iść w stronę pozostałych pasażerów po to by na końcu zacząć grzebać w głowie Asha w celu odnalezienia jakiegoś robaka czy też gada do zjedzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Woo hoo, widzicie to, co ja? - wykrzyknął jeden z pasażerów, gdy tylko wychylił się z samolotu - Patrzcie, jaka zajedwabista piaskownica!
R. Tenowski, na co dzień zawodowy lekarz, z zamiłowania zaś naukowiec, już od kilku lat określany był przez swoich przyjaciół mianem "dziwnego". Wszystko zaczęło się, gdy po nieudanych próbach zdobycia funduszy na swe badania poświęcone wynalezieniu środka na porost włosów, postanowił absolutnie wszystko robić sam... włącznie z testowaniem. Odkąd więc podał sobie pierwszą dawkę, a potem piątą, dwudziestą i sto sześćdziesiątą, zaczęły się z nim dziać dziwne rzeczy, począwszy od nudności i wymiotów, poprzez nieprzewidziane napady czkawki, aż po zdziecinnienie - dokładnie takie, o jakim właśnie mogli się przekonać jego towarzysze podróży. Tenowski zapalił cygaro, po czym zapytał:
- To jak, ma ktoś foremki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No by ten świat rozwaliło!- Były to pierwsze słowa Deih''a Akstara na nowej planecie. Deih miał pecha w najmniej odpowiednich momentach a , że dzisiejszy dzień też nie należał do najlepszych ( miał rozwolnienie , którego bardzo nie cierpiał ) to ta sytuacja jeszcze bardziej go wkurzyła. Był trochę poobijany i gdzie nie gdzie miał zdartą skórę , zresztą cudem on i kilkunastu innych z załogi przeżyło. Przeszedł kawałek po wodę oraz chusteczki aby przemyć ranę. Zastanawiał się jakim cudem mają tutaj przeżyć. Nigdzie w pobliżu nie było widać wody a mieli jej bardzo mało. Po przemyciu ran wziął się za szukanie papieru toaletowego bo sądził , że potrzeba powróci w niespodziewanej chwili. Znalazł papier lecz potrzeba go nie goniła. Nawet wieczorem . Może jednak ta planeta nie jest taka zła - pomyślał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.04.2007 o 21:01, Remember_The_Name napisał:

- To jak, ma ktoś foremki?

- Baaaa!! - powiedział doktorkowi Marat co w wolnym tłumaczeniu oznaczało: "Drogi panie Tenowski tak się akurat składa, że mam przy sobie kilka foremek, jednak oddam je jedynie za jakieś roślinki do jedzenia czy też małe gady, gdyż na głowie Asha oprócz łupieżu nie znalazłem nic co by się nadało do zjedzenia. To jak będzie?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dar Darecki był już szczęśliwym emerytem, który właśnie jechał do swojej rodziny i wnuków. Zona mu zmarła kilka lat temu. No cóż chyba jednak nie wylądował tam, gdzie trzeba, bo nie bylo nigdzie ani rodzinki, ani budynków, a tylko piach. Swoją drogą Dar nie lubil piachu, bo zawsze wchodził tam, gdzie nie trzeba. Potrafil wszędzie się wślizgnąć, co było strasznie denerwujące, ale teraz było jeszcze gorzej... Przecież, to nie było zwykłe lądowanie... Przecież to nie bylo planowane... Przecież znajdowali się na... pustyni.
Darecki od kilku lat miał problemy z sercem, więc powoli oddychał siedząc wciąż w fotelu. Wszystko czego do tej pory dowiedział się o ich sytuacji wysłuchiwał z wypowiedzi innych. Kiedy uznał, że może wstać wziął swoją laskę, podparł się i ruszył do grodzi. Akurat był ubrany w biały garnitur i słomiany kapelusik... idealnie do tego wrednego miejsca.
- No to panowie utkneliśmy w niezłym bagnie... Może by tak wezwać pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Aaa!!!Jakiś potwór siedzi w moich pięknych,lśniących włosach!Zabierzcie go!
Ash krzyczał na "cały regulator" tak że dało się go słyszeć w promieniu stu metrów.Gdy się odwrócił,zauważył że to Marat,jeden z najlepszych przyjaciół Asha,zwany przez niego również Kookie.Ash wiedział że Kookie cierpi na syndrom strusia,co było równoznaczne z tym że Kukowski zaraz przestanie.Ash wiedział to,po prostu to wiedział.
-Kookie,stary druhu!Jednak przeżyłeś!Całe szczęście,bendę miał jeszcze z kim pogadać na tej zapyziałej planecie...masz,napij się,to ci lepiej zrobi.Ash wyjął z torby przewieszonej przez ramię bukłak z piwem,i podał Kookiemu.
-Niestety Marat,nie mam da ciebie robaczka,ale poczekaj,jeszczę pare dni na tej plaży bez wody,bez kapieli...robaki same zaczną do ciebie przychodzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się