Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Twórcy gry Wiedźmin 2: Zabójcy Królów biorą piratów za fraki!

339 postów w tym temacie

Dnia 25.08.2011 o 15:42, Crew_900 napisał:

Przeczytałem cały artykuł i powiem, że jest on pozbawiony sensu. Niby skąd mają wiedzieć
kto i gdzie ściągnął grę? W temacie nie jest to wytłumaczone.

Od kiedy można zrobić własnego torrenta, to przechwytywanie ip graczy pobierających (a tym samym wysyłających konkretne dane), jest banalne. Torrenty, to chyba jeden a najłatwiejszych do namierzenia systemów p2p.

Dnia 25.08.2011 o 15:42, Crew_900 napisał:

Są strony z torrentami, ale raczej wątpię by ktoś im udostępnił takie informacje.

Wystarczy zacząć ściągać znalezionego pirata i już masz kupę źródeł z konkretnymi ip. Nie trzeba do tego łaski różnych administratorów. Jak nazwa wskazuje komputery z programami p2p łączą się ze sobą bezpośrednio. Serwery służą wyłącznie do wyszukiwania i włączenia nowego klienta w sieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.08.2011 o 14:57, Vojtas napisał:

Taka jest idea. Życie nieraz jednak pokazało, że informacja może być bardzo łatwo wykorzystana
do nadużyć władzy przeciwko obywatelom.

Rząd lub wydawca gry shakuje Ci konto bankowe? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No dobra :) Wyobraź sobie sytuację, w której gracz zakupił oryginalną wersję gry. Ale niestety płyta uległa zarysowaniu, zniszczeniu.. tak czy inaczej nie da się zainstalować gry. Wtedy pobiera torrent (ma do tego całkowite prawo) gdyż jest posiadaczem oryginalnej wersji gry. No i powiedzmy dostaje taki list. I zaczynają się niepotrzebne komplikacje.

Zresztą, aby ściągać naszą Polską grę z internetu.... To już kompletna porażka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.08.2011 o 14:21, Olamagato napisał:

Przecież dzisiaj kupując przez internet i tak musisz podać swoje dane.


Słusznie. Tyle tylko, że w powyższym zdaniu jest jedno błędne założenie: że kupuję przez internet...

Dnia 25.08.2011 o 14:21, Olamagato napisał:

Jedyny warunek - sprzedaż elektroniczna musi obejmować 100% sprzedaży.


Wybacz, ale wizja, jaką roztaczasz, jest naprawdę przerażająca... Naprawdę nie przypuszczałem, że ktoś mógłby z własnej i nieprzymuszonej woli dążyć do ograniczenia swojego prawa do prywatności... Wywalmy zatem w diabły całą ustawę o ochronie danych osobowych, nośmy wszystkie nasze dane (imię, nazwisko, datę urodzenia, PESEL, adresy zamieszkania i zameldowania itp) na wielkich plakietkach, zawieszonych na szyi. W ten sposób każdy, kto wejdzie do sklepu, by kupić grę, będzie zarejestrowany na monitoringu i będzie można wyciągnąć jego dane.

Dnia 25.08.2011 o 14:21, Olamagato napisał:

Kiedyś w moim mieście kierowca zamknął drzwi autobusu


Super. Dobrze, że nie trafiło na mnie. Pierwsze, co bym zrobił, to wytoczenie sprawy z powództwa cywilnego o bezprawne ograniczenie mojej wolności osobistej. Coś takiego możliwe jest tylko w bardzo ściśle określonych przypadkach i jasno określonym służbom. Tzw. zatrzymanie obywatelskie jest dopuszczalne tylko i wyłącznie w sytuacji bycia świadkiem popełnienia przestępstwa.

Z coraz większym przerażeniem czytam Twoje posty, bo z każdym kolejnym zdaniem widzę coraz więcej fascynacji totalitaryzmem - ograniczmy do maksimum wolność jednostki dla dobra ogółu. Straszne.

Dnia 25.08.2011 o 14:21, Olamagato napisał:

Świetny pomysł. Tylko po co? Robiłbyś za towar? :)


Jak to po co? Skoro mamy na prawo i lewo ujawniać nasze dane, to przecież prościej zrobić to w ten sposób. Skanery kodów kreskowych są dostępne już dla większości systemów na smartphone''ach, dzięki nim moglibyśmy od razu wiedzieć, kto jest kim.

Dnia 25.08.2011 o 14:21, Olamagato napisał:

Normalny klient grający w gry nie miałby czego się obawiać.


Gdy słyszę tekst o tym, jak to "uczciwy obywatel nie ma się czego obawiać", jakoś dziwnie stają mi przed oczami takie instytucje, jak UBP, NKWD, Stasi... U nich też było to bardzo popularne hasło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Słusznie. Tyle tylko, że w powyższym zdaniu jest jedno błędne założenie: że kupuję przez internet...

Wiesz wolny rynek polega na tym, że sprzedający wybiera formę sprzedaży. Jeżeli wybierze formę, dzięki której nie sprzeda nic, to jego problem.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Naprawdę nie przypuszczałem, że ktoś mógłby z własnej i nieprzymuszonej woli dążyć do ograniczenia swojego prawa do prywatności...

Przecież dzisiaj kupując elektronicznie robisz to dobrowolnie. Zawsze możesz pójść do tradycyjnego sklepu i anonimowo kupić prawie dwa razy drożej. Twój wolny wybór. :)

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Wywalmy zatem w diabły całą ustawę o ochronie danych osobowych, nośmy
wszystkie nasze dane (imię, nazwisko, datę urodzenia, PESEL, adresy zamieszkania i zameldowania
itp) na wielkich plakietkach, zawieszonych na szyi.

Wkrótce dostaniesz te dane do ręki. W formie nowego dowodu osobistego. W kilku krajach już tak jest i ich obywatele zamiast narzekać bardzo sobie chwalą.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Super. Dobrze, że nie trafiło na mnie. Pierwsze, co bym zrobił, to wytoczenie sprawy
z powództwa cywilnego o bezprawne ograniczenie mojej wolności osobistej.

No cóż. Rzucających się zamknięto na 48h. Ze złodziejami nie należy się patyczkować. Tym bardziej z podkakującymi. I tak też zrobiła policja.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Tzw. zatrzymanie obywatelskie jest dopuszczalne tylko i wyłącznie w sytuacji bycia świadkiem
popełnienia przestępstwa.

Właśnie taka sytuacja kiedyś nastąpiła. Kierowca był świadkiem masowego przestępstwa i zrobił to co najlepszego mógł.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Z coraz większym przerażeniem czytam Twoje posty, bo z każdym kolejnym zdaniem widzę
coraz więcej fascynacji totalitaryzmem - ograniczmy do maksimum wolność jednostki dla
dobra ogółu. Straszne.

Akurat jest dokładnie odwrotnie. Ale z nieograniczoną wolnością wiąże się nieograniczona odpowiedzialność. Jedno nie może istnieć bez drugiego.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

Jak to po co? Skoro mamy na prawo i lewo ujawniać nasze dane

Mam prawo ujawniać swoje dane w nieograniczony sposób. Chcącemu nie dzieje się krzywda. Podstawowa zasada wolności gospodarczej i osobistej. Nikt nie mówi o ujawnianiu cudzych danych.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

to przecież prościej zrobić to w ten sposób. Skanery kodów kreskowych są dostępne już dla większości
systemów na smartphone''ach, dzięki nim moglibyśmy od razu wiedzieć, kto jest kim.

W niektórych miejscach można płacić za pomocą autoryzowanego "portfela" wbudowanego w komórkę.

Dnia 26.08.2011 o 08:31, Ring5 napisał:

jakoś dziwnie stają mi przed oczami takie instytucje, jak UBP, NKWD, Stasi...

Masz wystarczająco dużo lat, żeby powiedzieć, że spędziłeś coś więcej niż okres niemowlęcy w PRL?
W PRL spędziłem całe dzieciństwo i ułamek dorosłości. Oglądałem w telewizji nudne wielogodzinne pieprzenia Gierka i innych bonzów za czasów kiedy w sklepach była jeszcze czekolada i gumy Donaldy. Nie oglądałem też raz teleranka z powodu przemowy Jaruzela. Wszystko na żywo.
Nie przeczytałem tego kawałka historii z książek. Dzisiejsze dzieciaki nie dowiedzą się w nich, że bezpośrednio po 13.12.1981 do szkoły nie można było wejść bez posiadania przy sobie legitymacji szkolnej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Przecież dzisiaj kupując elektronicznie robisz to dobrowolnie.


I dlatego powinien być to wybór, a nie przymus. Twoja wizja sprowadza się do tego, że wyboru tego nie mam.

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Wkrótce dostaniesz te dane do ręki. W formie nowego dowodu osobistego. W kilku krajach
już tak jest i ich obywatele zamiast narzekać bardzo sobie chwalą.


Dowody biometryczne to jedno. Podawanie swoich danych osobowych na prawo i lewo to coś zupełnie innego.

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

No cóż. Rzucających się zamknięto na 48h. Ze złodziejami nie należy się patyczkować.
Tym bardziej z podkakującymi. I tak też zrobiła policja.


Zgoda. Tyle tylko, że od zatrzymywania osób jest właśnie policja, nie komunikacja miejska. Nie mając uprawnień, podstawy prawnej ani faktycznej, działanie takie jest naruszeniem prawa i, jako takie, może być podstawą wspomnianego procesu. Zatrzymać osobę (a zatem ograniczyć jej wolność poprzez zamknięcie drzwi i uniemożliwienie wyjścia) można (ostatnio kontrolerzy biletów otrzymali takie uprawnienia), ale dopiero w momencie, gdy spełnione są wyżej wymienione warunki, czyli zachodzi podstawa prawna i faktyczna. Innymi słowy, zatrzymać można jedynie osobę, której udowodniono przejazd na gapę. Dopóki tego nie zrobiono, nikt nie miał prawa do podjęcia takich działań. Niech ów przewoźnik dziękuje niebiosom, że nikomu z pasażerów nie chciało się (lub nie wiedzieli, że mają prawo) zgłaszać tego do prokuratury.

Żeby była jasność: nie pochwalam jazdy na gapę, jest to dla mnie takie same złodziejstwo, jak kradzież czy piractwo, ale nie popadajmy w przesadyzm. Gapowiczów należy karać, owszem, ale wszystko ma swoje granice. A w tym przypadku je przekroczono i to mocno.

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Właśnie taka sytuacja kiedyś nastąpiła. Kierowca był świadkiem masowego przestępstwa
i zrobił to co najlepszego mógł.


Czyżby? Wyjaśnij mi, na jakiej podstawie ów kierowca stwierdził, że wszystkie osoby jadące autobusem nie mają biletu? A gdyby w tym autobusie była jedna osoba, mająca bilet? Wiesz, że to było bezprawne ograniczenie wolności? W tej kwestii Kodeks Karny mówi bardzo wyraźnie:
Art. 189. § 1. Kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Ooops. Mamy problem... O ile pasażerowie jadący na gapę popełnili wykroczenie (dokładnie tak - wykroczenie, a nie - jak piszesz, przestępstwo), o tyle kierowca popełnił przestępstwo. No i w tym momencie powinna zacząć się chryja.

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Akurat jest dokładnie odwrotnie. Ale z nieograniczoną wolnością wiąże się nieograniczona
odpowiedzialność. Jedno nie może istnieć bez drugiego.


Pojęcie nieograniczonej wolności jest dla mnie równie przerażające... Nie rozumiem, czemu popadasz ze skrajności w skrajność. Pomijam tu już fakt, iż sama idea "nieograniczonej wolności" jest nierealna.

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Mam prawo ujawniać swoje dane w nieograniczony sposób.


Swoje - owszem. Ale masz prawo również odmówić ich ujawnienia. Natomiast rozwiązanie podane przez Ciebie sprowadza się do tego, że kupienie gry jest równoznaczne z podaniem swoich danych. A to już jest dla mnie nie do przyjęcia.

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

W niektórych miejscach można płacić za pomocą autoryzowanego "portfela" wbudowanego w
komórkę.


Błysnę elokwencją: "Eee? No i?"

Jak to się ma do tego, co ja napisałem? O_o

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Masz wystarczająco dużo lat, żeby powiedzieć, że spędziłeś coś więcej niż okres niemowlęcy
w PRL?


Tak się składa, że tak. Poza tym nie bardzo wiem, co to ma do rzeczy. Na razie odnoszę (mam nadzieję, że mylne) wrażenie, iż Twoim zdaniem wypowiadać się w takich tematach można jedynie wtedy, gdy samemu się to przeżyło. Oznacza to, że o zaborach nie powinniśmy już rozmawiać, bo chyba raczej ciężko będzie znaleźć osobę, która te wydarzenia jeszcze pamięta...

Dnia 26.08.2011 o 13:52, Olamagato napisał:

Dzisiejsze dzieciaki nie dowiedzą się w nich, że bezpośrednio po 13.12.1981 do szkoły nie można było wejść
bez posiadania przy sobie legitymacji szkolnej.


Przepraszam, ale do czego zmierzasz? Bo trochę w tej chwili się pogubiłem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.08.2011 o 14:27, Ring5 napisał:

I dlatego powinien być to wybór, a nie przymus. Twoja wizja sprowadza się do tego,
że wyboru tego nie mam.

W tej chwili masz wybór. W przyszłości wydaje mi się, że też będziesz miał wybór - albo gra paranoidalnie zabezpieczona z aktywacją internetową (ewentualnie z utrzymywaniem połączenia) kupowana anonimowo w sklepie, albo zakup elektroniczny gry niezabezpieczonej ze znakowaniem i ewentualnym narażeniem się na pokrycie strat wynikających z rozwleczenia swojej kopii po świecie.

Dnia 26.08.2011 o 14:27, Ring5 napisał:

Zgoda. Tyle tylko, że od zatrzymywania osób jest właśnie policja, nie komunikacja miejska.
Nie mając uprawnień, podstawy prawnej ani faktycznej, działanie takie jest naruszeniem
prawa i, jako takie, może być podstawą wspomnianego procesu.

Po pierwsze z tego co wiem taka była umowa MZK z policją, więc kierowca nie robił żadnej samowolki i zanim pojechał to się z nią skontaktował. Po drugie w autobusie byli kontrolerzy, którzy zgłosili niemal cały autobus ludzi jadących bez biletu (te z biletami mogły normalnie wysiadać), no i na koniec pętla za ostatnim przystankiem sąsiadowała z komendą miejską policji, więc autobus przejechał nadmiarowo jakieś 50 m. :)
Żeby o coś się spierać trzeba najpierw poznać fakty. :)

Dnia 26.08.2011 o 14:27, Ring5 napisał:

Wiesz, że to było bezprawne ograniczenie wolności? W tej kwestii Kodeks Karny mówi bardzo
wyraźnie: Art. 189. § 1. Kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od
3 miesięcy do lat 5.

Taaa. Teraz spróbuj złapać złodzieja, albo bandytę na gorącym uczynku... Od interpretacji zdarzenia są sądy właśnie dlatego, że wiele przepisów prawa traktowanych literalnie jest po prostu ze sobą sprzecznych.

Dnia 26.08.2011 o 14:27, Ring5 napisał:

Ooops. Mamy problem... O ile pasażerowie jadący na gapę popełnili wykroczenie
(dokładnie tak - wykroczenie, a nie - jak piszesz, przestępstwo), o tyle kierowca popełnił
przestępstwo. No i w tym momencie powinna zacząć się chryja.

Zaczęła się. Zaczęto masowo kontrolować autobusy dzień w dzień na wszystkich liniach. I dlatego jeszcze kilka razy całe autobusy podjeżdżały pod komendę, a w lokalnych gazetach pojawiły się analizy dlaczego MZK ma takie wysokie koszty i tak mało przychodów. Zlikwidowano też sprzedaż biletów w kioskach, za to wstawiono do autobusów automaty biletowe. Od pewnego czasu już nie ma większych problemów z gapowiczami. Nikt się nie może tłumaczyć, że nie mógł kupić biletu.
Koniec tego offtopu.

Dnia 26.08.2011 o 14:27, Ring5 napisał:

Pojęcie nieograniczonej wolności jest dla mnie równie przerażające... Nie rozumiem, czemu
popadasz ze skrajności w skrajność.

Zakładam, że jedynym możliwym ograniczeniem jest cudza wolność. Nie wiem więc dlaczego jest to dla Ciebie przerażające.

Dnia 26.08.2011 o 14:27, Ring5 napisał:

Natomiast rozwiązanie podane przez Ciebie sprowadza się do tego, że kupienie gry jest równoznaczne z podaniem swoich danych. A to już jest dla mnie nie do przyjęcia.

Dawno, dawno temu kiedy panowały normalne zasady wolnego rynku każda transakcja handlowa była umową między dwiema znającymi się, albo przynajmniej widzącymi się stronami. Kiedy wymyślono sprzedaż masową okazało się, że klient mógłby być anonimowy. Niektórzy przyzwyczaili się, że powinna to być norma. Otóż moim zdaniem to nie jest norma. To jest wyjątek. Szczególnie bezsensowny w sytuacji w której sprzedawca lub producent odpowiada wobec klienta. Czyli gdy klient może mieć jakieś roszczenia.
Jeżeli klient może anonimowo piratować jego produkty, to producent może bezwzględnie ograniczać jego możliwości różnymi drakońskimi DRM''ami i innym paskudztwem takim jak automatyczne odinstalowywanie/wymazywanie się spiratowanych gier.
Natomiast jeżeli nie jest anonimowy i groziłoby mu wykupienie wszystkich lewych kopii jakie rozprowadził, to wtedy można wszystkie te wymyślne technologie do przechytrzania jednych przez drugich po prostu odłożyć.
W końcu czy ktoś Ciebie jako klienta zmusza do tego, żebyś kupował jakąś grę? :)
Chcesz olać, ukarać, skazać na zapomnienie itp. - nie kupujesz.

ps. Resztę jako mało ważną i nie na temat pominąłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.08.2011 o 16:17, Olamagato napisał:

albo zakup elektroniczny gry niezabezpieczonej ze znakowaniem i ewentualnym narażeniem się na pokrycie
strat wynikających z rozwleczenia swojej kopii po świecie.


Czyli dochodzimy do sytuacji, w której już teraz drakońsko retrykcyjna EULA staje się jeszcze gorsza, bo twórcy nadal nie są za nic odpowiedzialni, ale wystarczy, że ktoś włamie się do naszego kompa i już mamy problem. Z każdą chwilą coraz lepiej. Jeszcze jakieś genialne pomysły masz? Może kupując grę będziemy podpisywali zgodę na eutanazję i pobranie narządów w momencie, gdy nasz egzemplarz pojawi się w sieci?

Dnia 27.08.2011 o 16:17, Olamagato napisał:

Żeby o coś się spierać trzeba najpierw poznać fakty. :)


To wyjaśnij mi, po diabła wyciągasz sprawę, podajesz kilka mało konkretnych szczegółów (nawet nazwy miasta nie podałeś), a następnie zarzucasz brak znajomości faktów? Sorry, ale to po prostu śmieszne. Odpisywałem opierając się na tych informacjach, które posiadałem. Czytać w myślach jeszcze nie potrafię. I masz rację, koniec tego offtopu.

Dnia 27.08.2011 o 16:17, Olamagato napisał:

Zakładam, że jedynym możliwym ograniczeniem jest cudza wolność. Nie wiem więc dlaczego
jest to dla Ciebie przerażające.


Czyli nieograniczona z ograniczeniami? Może zdecyduj się na jakąś wersję, dobrze? Bo w ten sposób bardzo ciężko jest prowadzić rozmowę. Mówisz że coś jest czarne, ja udowadniam, że co najwyżej szare, na co Ty wyskakujesz z tekstem, że przecież chodziło Ci o to, że jest białe...

Dnia 27.08.2011 o 16:17, Olamagato napisał:

Szczególnie bezsensowny w sytuacji w której sprzedawca lub producent odpowiada wobec klienta.


Sprzedawca - jeszcze, na upartego, być może. Producent? Nie rozśmieszaj mnie. Przeczytaj sobie pierwszą lepszą EULĘ. Zobaczysz, że producent nie ponosi żadnej odpowiedzialności, niezależnie od okoliczności. Uznanie ewentualnej reklamacji jest jedynie kwestią jego dobrej woli (a konkretnie - zaprezentowania się z "ludzkiej" strony, czyli zrobienia dobrego wrażenia). Z prawnego punktu widzenia, klient, instalując grę, zrzeka się wszelkich roszczeń.

Dnia 27.08.2011 o 16:17, Olamagato napisał:

W końcu czy ktoś Ciebie jako klienta zmusza do tego, żebyś kupował jakąś grę? :)


Czekałem tylko, aż taki tekst się pojawi.

Nie, nie zmusza mnie. Tak samo, jak nikt mnie nie zmusza, bym kupował jedzenie, picie, bym oddychał... To wszystko kwestia wyboru. Owszem, w niektórych przypadkach alternatywa jest raczej... ostateczna, ale nie zmienia to faktu, że przecież jest.

A przecież naprawdę są sposoby na rozwiązanie problemu. Jakoś nie widziałem, by gry indie miały takie drakońskie zabezpieczenia. Ba, niektóre nawet dają wybór: chcesz - płacisz, nie chcesz - nie płacisz. I cały czas znajdują się nabywcy. Vide Minecraft. Czyli co, jednak się daje? Ano, daje. Problemem tu nie jest to, że ludzie są urodzonymi złodziejami, tylko to, że cena gier jest tak horrendalnie wysoka. A mentalność wydawców sprowadza się do "co by tu zrobić, by wydoić jeszcze więcej kasy z graczy?" (pozdrowienia dla pana Koticka). Jedną z metod jest obecny pomysł Blizzarda na Diablo III - konieczność "dobrania" części plików z serwera. Wystarczy, by gra podczas procesu instalacji wymagała połączenia z serwerami producenta, skąd (po zweryfikowaniu jej legalności) pobierałaby pewną ilość danych. Utrzymywanie połączenia przez cały czas gry nie byłoby potrzebne, chore DRMy także. Gra nie miałaby tak naprawdę żadnych zabezpieczeń, po prostu nie byłaby sprzedana w całości.

To oczywiście tylko przykład, a nie jedyne słuszne rozwiązanie. Na pewno podobnych sposobów można znaleźć wiele. Problem polega na tym, że wydawcom po prostu się nie chce ich szukać. A dopóki im się nie zachce, będziemy na tym tracić my, gracze. A konkretniej - my, użytkownicy legalnych egzemplarzy. Piraci nigdy nie przejmowali się działaniami wydawców gier. Nie mają po co. W przeciwieństwie do nas, oni z grami nie mają problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

A przecież naprawdę są sposoby na rozwiązanie problemu. Jakoś nie widziałem, by gry indie
miały takie drakońskie zabezpieczenia. Ba, niektóre nawet dają wybór: chcesz - płacisz,
nie chcesz - nie płacisz. I cały czas znajdują się nabywcy. Vide Minecraft. Czyli co,
jednak się daje? Ano, daje.

Nie porównuj Minecrafta, który jest sukcesem jednego człowieka (no razem kilku ludzi) z projektami, których lista płac jest dłuższa jak pociąg towarowy na przejeździe. Zysk na Minecrafcie jest nieporównywalny z grami, które są na poziomie gier premium, do których Wiedźmin też już należy. Ilośc pracy i kwoty zaczynają się rozchodzić o setki milionów dolarów, a w niektórych wypadkach przekraczają miliard.

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

Problemem tu nie jest to, że ludzie są urodzonymi złodziejami, tylko to, że cena gier jest tak horrendalnie wysoka.

Ilość czasu i pracy wkładanej w przypadku takich gier również.

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

A mentalność wydawców sprowadza się do "co by tu zrobić, by wydoić jeszcze więcej kasy z graczy?"

Na tylko takim założeniu żadna firma daleko nie zajedzie, co wiele razy się sprawdzało.

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

Jedną z metod jest obecny pomysł Blizzarda na Diablo III - konieczność "dobrania"
części plików z serwera. Wystarczy, by gra podczas procesu instalacji wymagała połączenia
z serwerami producenta, skąd (po zweryfikowaniu jej legalności) pobierałaby pewną ilość danych.

Pomysł stary jak świat. Sprzedajemy iluzję produktu, który autoryzujemy po zidentyfikowaniu klienta poprzez jego komputer i konto wymagające zarejestrowania maila. W efekcie producent ma bieżący IP, maila oraz tym samym providera konta pocztowego, czyli podwójna autoryzacja nie gorsza od zarejestrowania numeru konta bankowego.
Płyta w tym wypadku służy jako internetowy cache, żeby czas ściągania całej gry w porównaniu z wersją elektroniczną nie trwał tak długo. A klient ma złudzenie, że dostał do ręki coś materialnego - no bo przecież ma płytę i ładne pudełko. Kupa śmiechu. :)
Pirat nie zerżnie gry przed premierą ponieważ brakuje zazwyczaj najistotniejszej części kodu, której opracowanie jest najtrudniejsze i najdroższe, więc ma na płycie głównie trochę śmiecia, tekstur i filmów. Ściągając brakujące elementy dostaje wszystkie w postaci podpisanej i serializowanej na najróżniejsze sposoby. W efekcie jeżeli klient okaże się piratem, to z całej wersji pirackiej dokładnie wiadomo z którego konta i jakiego komputera to poszło w świat.

>Utrzymywanie połączenia przez cały czas gry nie byłoby potrzebne, chore DRMy

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

także. Gra nie miałaby tak naprawdę żadnych zabezpieczeń, po prostu nie byłaby
sprzedana w całości.

No widzisz. Nie uważasz się za frajera, ale dajesz się nabierać na takie proste zagrania programistów, które sprowadzają się do tego samego co napisałem. Tyle, że tu masz niejawną i niedobrowolną identyfikację, a w takim USA i tak będziesz mógł być zagrożony wyrokiem z horrendalnym odszkodowaniem odstraszającym.

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

To oczywiście tylko przykład, a nie jedyne słuszne rozwiązanie. Na pewno podobnych sposobów
można znaleźć wiele.

Pewnie. Co jeden to bardziej zakręcony. Każdy jednak sprowadza się do tego samego - do identyfikacji klienta, dzięki której da się namierzyć złodziei lub uniemożliwić im piratowanie. Reszta to tylko rozwiązania techniczne, a ostatnio coraz częściej również psychologiczne.

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

Problem polega na tym, że wydawcom po prostu się nie chce ich szukać.
A dopóki im się nie zachce, będziemy na tym tracić my, gracze. A konkretniej - my, użytkownicy
legalnych egzemplarzy.

Odpowiedzialność zbiorowa wcale nie skończyła się z samobójstwem Hitlera. ;D

Dnia 27.08.2011 o 16:58, Ring5 napisał:

Piraci nigdy nie przejmowali się działaniami wydawców gier. Nie
mają po co. W przeciwieństwie do nas, oni z grami nie mają problemów.

Maja, mają. Nie jest tak różowo jak opisujesz. Niektóre gry do dzisiaj nie zostały złamane bo najpierw było to za trudne, a potem pojawiła się legalna wersja, której nie warto dodatkowo odbezpieczać. W niektórych piratach znalezienie niezasyfionej bootnetem gry, która działa identycznie jak oryginał jest stosunkowo skomplikowane i wymaga narażenia własnego komputera na ogromne ryzyko przejęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.08.2011 o 23:39, Olamagato napisał:

Ilośc pracy i kwoty zaczynają się rozchodzić o setki milionów dolarów, a w niektórych wypadkach przekraczają miliard.


Mówisz o zyskach, czy o budżecie? Bo jeśli o tym drugim, to lekko przegiąłeś.

Dnia 27.08.2011 o 23:39, Olamagato napisał:

Ilość czasu i pracy wkładanej w przypadku takich gier również.


Taaa... szczególnie przy serii Call of Duty, której kolejne części są praktycznie mission packami, a nie nowymi grami...

Dnia 27.08.2011 o 23:39, Olamagato napisał:

W efekcie producent ma bieżący IP


Co bez problemu daje się obejść.

Dnia 27.08.2011 o 23:39, Olamagato napisał:

maila oraz tym samym providera konta pocztowego


A od kiedy to provider konta pocztowego wymaga podania swoich prawdziwych danych? O_o

Dnia 27.08.2011 o 23:39, Olamagato napisał:

w takim USA i tak będziesz mógł być zagrożony wyrokiem z horrendalnym odszkodowaniem odstraszającym.


Raz, że kwestia IP jest do obejścia. Dwa - ostatnio jak sprawdzałem, nie mieszkam w Stanach. Ok, jest wprawdzie 6:30 w niedzielny poranek i nie sprawdzałem jeszcze wiadomości, ale mimo wszystko nie wydaje mi się to prawdopodobne.

Dnia 27.08.2011 o 23:39, Olamagato napisał:

Maja, mają.


Ciekawe. Z ACII nie mieli problemów, z BioShockiem nie mieli problemów... A posiadacze legalnych kopii siedzieli przed kompami i klęli na potęgę. Pirackie wersje gier UBI nie wymagają stałego połączenia z netem (bo i po co?), nie uzależniają rozgrywki od tego, czy akurat serwery gry nie leżą (bo nie ma takiej potrzeby)... Naprawdę nie raz i nie dwa już miałem przypadki, gdy ja, z legalną grą, mogłem sobie co najwyżej gameplay''e na youtube pooglądać, bo akurat coś się sypnęło, podczas gdy znajomi z "wersjami próbnymi" bawili się w najlepsze. A jeśli są od tego jakieś wyjątki, to potwierdzają one jedynie regułę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

jeśli do listu będzie dołączony plakat z autografami twórców - to odstawiam na bok swoją EK i biorę się za ściąganie ;-)

a tak na poważnie, to panowie Iwiński/Kiciński powinni jak najmniej zawierać głos...
jak ktoś wcześniej napisał, ich wypowiedzi zbyt przypominają polityczny bełkot,
w ich słowach jest więcej lansu niż sensu...
szkoda, że Tomek Gop odszedł... chociaż późniejsza weryfikacja rzeczywistości z obietnicami też miała polityczny wydźwięk..

CDProjekt RED nie idźcie tą drogą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

Mówisz o zyskach, czy o budżecie? Bo jeśli o tym drugim, to lekko przegiąłeś.

Przychodach.

Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

Taaa... szczególnie przy serii Call of Duty, której kolejne części są praktycznie mission
packami, a nie nowymi grami...

OK, ale przy MW 1 trochę się jednak narobili.

Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

Co bez problemu daje się obejść.

Wszystko daje się obejść. Anonimowe proxy ma takie samo zastosowanie jak słup w bankowości.

Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

A od kiedy to provider konta pocztowego wymaga podania swoich prawdziwych danych? O_o

Niektóre wymagają. Na pewno wymagają te, które są potrzebne do autoryzacji niektórych usług. Na przykład maile używane na giełdach typu e-bay mają zweryfikowany adres pocztowy. Ludzie są też leniwi, a czasem głupi. Nie każdy ma 6 lub więcej kont pocztowych jak ja. :)

Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

Raz, że kwestia IP jest do obejścia. Dwa - ostatnio jak sprawdzałem, nie mieszkam w Stanach.

OK. Ale jak wynika z różnych badań ponad 3/4 źródeł piratów pochodzi z USA. A pirackie Wiedźminy nie powstały w Polsce.

Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

> Maja, mają.
Ciekawe. Z ACII nie mieli problemów, z BioShockiem nie mieli problemów...

Sam śledziłem i tak różowo jak piszesz nie było. Zanim został dolepione brakujące elementy dostępne pierwotnie online przez jakieś 2 miesiące piraci męczyli się, żeby takie wersje ustabilizować.
A już wersje gier z kontem i bieżącą aktualizacją niezbędną do łączenia się z serwerami są dużym zgryzem. Jakoś prywatne serwery WoWa i innych MMO wciąż nie są zbyt rozpowszechnione.

Dnia 28.08.2011 o 06:45, Ring5 napisał:

A jeśli są od tego jakieś wyjątki, to potwierdzają one jedynie regułę.

Każdy jeden wyjątek łamie regułę. "Potwierdzanie reguły przez wyjątek", to typowo polski absurd. Żadna inna nacja nie wymyśliła takiej nielogicznej durnoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.08.2011 o 15:17, Olamagato napisał:

Każdy jeden wyjątek łamie regułę. "Potwierdzanie reguły przez wyjątek", to typowo polski
absurd. Żadna inna nacja nie wymyśliła takiej nielogicznej durnoty.


Jako że w temacie powiedziano chyba wszystko, co było do powiedzenia, odpowiem na ten konkretny fragment. Autorytatywne stwierdzanie, że jest tak, a nie inaczej, sprawdza się tylko wtedy, gdy mamy pewność, że tak właśnie jest ;)

Otóż nie, nie jest to typowo polski absurd. Wbrew pozorom nie wszystkie "absurdy" muszą być polskie. Powiedzenie pochodzi z łacińskiego exceptio probat regulam in casibus non exceptis. Podkreślam tu słowo pochodzi, gdyż współczesna wersja odbiega trochę od oryginału, oznaczającego mniej więcej tyle, że stwierdzenie obecności wyjątku od reguły, potwierdza jej istnienie (czyli np. napisy na buspasach "obowiązuje pon-pt od 7 do 14" oznacza, że poza tym czasem buspas nie obowiązuje). Trochę to zawiłe, ale chyba da się odcyfrować.

Powiedzonko to, w swej współczesnej formie, występuje w wielu językach, np. angielskim, hiszpańskim, estońskim czy szwedzkim. Czyli jednak inne nacje wymyśliły taką "nielogiczną durnotę".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.08.2011 o 15:57, Ring5 napisał:

Powiedzenie pochodzi z łacińskiego exceptio probat regulam in casibus non exceptis.

Co oznacza: "Wyjątek potwierdza regułę w przypadkach niewyjątkowych"
Skrócenie całości cytatu prowadzi do absurdu, który objawia się właśnie w polskiej wersji.
A stosowane to było w przypadku pojawienia się wyjątku *od wyjątku w regule prawnej*. Czyli krótko mówiąc pierwotny wyjątek wtedy nie zachodził.
Niestety jakiś cieć wieki temu źle to przetłumaczył, a wiocha siląca się na łacinę zaczęła używać nonsensownej przetłumaczonej wersji nie rozumiejąc w ogóle o co chodzi.

Natomiast wyjątek nie może potwierdzać reguły skoro bez żadnych wątpliwości ją łamie. Inaczej nie nazywałby się wyjątkiem.

Dnia 28.08.2011 o 15:57, Ring5 napisał:

stwierdzenie obecności wyjątku od reguły, potwierdza jej istnienie

Ale to znaczy zupełnie coś innego niż "wyjątek, który potwierdza regułę". U nas stosuje się to określenie literalnie, tak jak jest ono sformułowane w naszej wersji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2011 o 04:13, Olamagato napisał:

wiocha siląca się na łacinę zaczęła używać nonsensownej przetłumaczonej wersji nie rozumiejąc w ogóle o co chodzi.


Nie rozumiem, skąd taka niechęć do własnego kraju... Powiedzenie "wyjątek potwierdzający regułę", co już napisałem wcześniej, występuje w innych językach:
- angielski "the exception that proves the rule"
- francuski "L''exception confirme la règle"
- łotewski "izņemot to, ka pierāda noteikums"
- rosyjski "Исключение, подтверждающее правило"
Dwóch ostatnich na 100% nie jestem pewien, bo już kilka lat tych języków nie używałem.

Powtarzam zatem jeszcze raz: mniej stanowczości czasem się przydaje. Bo można się przejechać. To powiedzenie nie jest polskim wymysłem, występuje u nas na tej samej zasadzie, na jakiej występuje praktycznie na całym świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2011 o 09:24, Ring5 napisał:

Nie rozumiem, skąd taka niechęć do własnego kraju...

Ja też czasem się nad tym zastanawiam.

Dnia 29.08.2011 o 09:24, Ring5 napisał:

Powiedzenie "wyjątek potwierdzający regułę", co już napisałem wcześniej, występuje w innych językach:
- angielski "the exception that proves the rule"
- francuski "L''exception confirme la règle"

I uważasz, że zwroty te są używane dosłownie w mowie potocznej?
http://en.wikipedia.org/wiki/Exception_that_proves_the_rule
http://fr.answers.yahoo.com/question/index?qid=20061011070023AAPR9bF
http://fr.wiktionary.org/wiki/exception_qui_confirme_la_r%C3%A8gle

Najlepiej jest to chyba wytłumaczone w ostatnim. "Absurd wyjątku potwierdza istnienie reguły". Nie "wyjątek potwierdza"
U nas powiedzenie to jest używane zawsze dosłownie, a mało kto rozumie jego prawdziwe znaczenie i źródłosłów.

Dnia 29.08.2011 o 09:24, Ring5 napisał:

Dwóch ostatnich na 100% nie jestem pewien, bo już kilka lat tych języków nie używałem.

Co do tego, że jest tego więcej, to masz rację:
http://www.wikiproverbs.com/index.php/L%27exception_confirme_la_r%C3%A8gle.
Wynika to z tego co napisałeś, czyli z łaciny, która była w średniowiecznej Europie językiem uniwersalnym (wręcz bazowym).

Może zakończmy ten oftop.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2011 o 14:18, Olamagato napisał:

I uważasz, że zwroty te są używane dosłownie w mowie potocznej?


No tak.. Wiki...

To, co teraz powiem, zabrzmi jak chwalenie się, więc z góry uprzedzam, że nie jest to moim celem. Po prostu nie wiem, jak inaczej to powiedzieć. Jest to jedynie stwierdzenie faktu, nic więcej. Owszem, uważam, że zwroty te używane są w mowie potocznej. I nie mówię tego, opierając się na wikipedii, tylko na własnej wiedzy. Skończyłem anglistykę, zajmowałem się tłumaczeniami książek i dokumentów urzędowych, z francuskiego zdawałem maturę, kilka lat siedziałem na Łotwie, gdzie poznałem rosyjski i łotewski. W każdym z tych języków spotkałem się z tymi zwrotami.

Dnia 29.08.2011 o 14:18, Olamagato napisał:

Najlepiej jest to chyba wytłumaczone w ostatnim. "Absurd wyjątku potwierdza istnienie reguły".


Nie do końca. Dosłownie można to przetłumaczyć jako "Absurdalność wyjątku potwierdza zasadność i sens istnienia reguły". Natomiast jest to uwaga dotycząca mylnej interpretacji tego zwrotu, wyjaśniająca, że nie oznacza on, iż "dobrze jest, że od każdej reguły są wyjątki", tylko właśnie że "wyjątki uzasadniają istnienie reguły"

Dnia 29.08.2011 o 14:18, Olamagato napisał:

Może zakończmy ten oftop.


Masz rację, bo z tego co widzę, prowadzisz chyba jakąś dziwną krucjatę, by podważyć absolutnie każde jedno słowo, które mówię. Proponuję zatem, byśmy po prostu się zgodzili, że się nie zgodzimy. Ty wiesz swoje, bo tak Ci podpowiada wiki, ja wiem swoje, bo tak mi podpowiada kilkanaście lat doświadczenia w posługiwaniu się językami obcymi. Każdy z nas, zatem, "wie swoje". I na tym to zostawmy.

Miłego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować