Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Klub dziwaków - Erpeg to nie zawsze znaczy to samo

70 postów w tym temacie

Dla mnie idealny i najbardziej przypominający oryginalne gry fabularne cRPG to taka gra ktora nie pieprzy sie z graczem.
Jak zabijesz jakąś ważną dla fabuły postać,zrobisz coś nie tak możesz stanąć w miejscu na zawsze i nigdy już nie zobaczyć zakonczenia wątku głownego i nie bedzie sie dało tego naprawić,chyba że wczytaniem save''a.
Właściwie jedyną taką grą jaką znam jest chyba Fallout 1 i 2.Tam można było sobie uniemożliwić wykonanie dużej cześci questow pobocznych albo nawet wątku głownego poprzez podjete decyzje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Albo oryginalny pomysł na Stalkera, gdzie gracz mógł przegrać wyścig z innymi stalkerami, nie? Nie trafiłby cię szlag, gdyby po kilkunastu godzinach grania nagle dowiedziałbyś się, że ktoś cię ubiegł w wyścigu i że przegrałeś? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.01.2011 o 19:55, Demagol napisał:

Albo oryginalny pomysł na Stalkera, gdzie gracz mógł przegrać wyścig z innymi stalkerami,
nie? Nie trafiłby cię szlag, gdyby po kilkunastu godzinach grania nagle dowiedziałbyś
się, że ktoś cię ubiegł w wyścigu i że przegrałeś? ;)

Oczywiście że tak.Ale na tym to polega.:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A dla mnie to zabija istotę gier. Nie po to grasz, żeby ci jeszcze tam doj**ali, jakbyś w życiu nie miał wystarczająco ciężko :<.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.01.2011 o 20:21, Demagol napisał:

A dla mnie to zabija istotę gier.


Twórcy gier już podłapali ten temat - po co gracz ma się męczyć skoro można mu dostarczyć tytuł z minimalnym poziomem trudności - dochodzę do wniosku, że niedługo dostaniemy gry które dosłownie zaczną przechodzić się same ;)

Oczywiście to przykład ekstremalny, ale o zgrozo coraz więcej gier ongiś wymagających i trudnych sprowadza się do poziomu trudności który raczej śmieszy niż stawia przed grającym jakiekolwiek wyzwania.

Rywalizacja to zawsze dobra sprawa, może i jest irytująca ale daje więcej satysfakcji niż odgórna wiedza o tym, że zawsze wygramy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Stalker to przykład ektremalnego przegięcia w drugą stronę. Gra nawet jeżeli jest trudna to powinna być zrobiona tak, żeby pokonanie jakiejś przeszkody dawało satysfakcję która przebije wcześniejszą frustrację. Gdyby natomiast po np. 30 godzinach gry nagle okazało się, że inny stalker doszedł do końca wcześniej i trzeba zaczynać od nowa... nic nie byłoby w stanie przebić takiej frustracji :D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oj zgadzam się z tekstem, nie raz grając np. w gothica spędzałem pół godziny w karczmie, a potem szedłem do portu komuś dowalić. Tak naprawdę to nic z tego nie ma, strata czasu gry, nawet żadnych specjalnych efektów, ale dla mnie to było jakieś epickie i to kocham w gothicu, przyjemność z takich szczególików. I potem ta świadomość zachowania się jak człowiek-bezcenne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja tak grałem w Dragon Age''a. Kupiłem grę jakiś czas po premierze, wcześniej nawet o niej nie słysząc (nie pytajcie się gdzie byłem :D). Kumpel powiedział "fajne RPG", to kupiłem.
I tak nie mając poradników, zero wiedzy o grze i o wszystkim, mogłem się swobodnie wczuć w postać. Bez żadnych reloadów, gdy mnie konsekwencje moich decyzji nie zadowalały. Powiedziałem sobie - "Cóż, takie jest życie" i grałem dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż moim pierwszym RPG-em (i do tego pierwszą grą w 3D :D) był Gothic i chyba w nim najbardziej wczułam się w postać. Byłam dość mała i bałam się każdego nowego miejsca, na początku każda walka ze ścierwojadem była straszna (a co dopiero wchodzenie w nocy do lasu!). W żadnej innej grze już czegoś takiego nie doświadczyłam. Później już kreowałam super-mocne postacie i robiłam wszystkie questy z poradnikiem.
Tak się napaliłam na dwójkę, że po siódmym przejściu jedynki czytałam o G2 różne teksty i niestety poradnik. Żałuję tego, bo od początku chciałam stworzyć niepokonaną postać i już się tak nie wczułam w rolę :(. Ale faktem jest, że powrót do Górniczej Doliny był bardzo emocjonujący i łezka w oku się kręciła. Chciałoby się wrócić do tamtych czasów. (o Gothicu 3 nie napiszę bo wiadomo... :/)
Ostatnio chciałam zacząć grac w Baldura, ale mam straszne artefakty w grafice i nie da się grac (za nowa karta graficzna?). No cóż może znów przejdę Wiedźmina...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.01.2011 o 20:21, Demagol napisał:

A dla mnie to zabija istotę gier. Nie po to grasz, żeby ci jeszcze tam doj**ali, jakbyś
w życiu nie miał wystarczająco ciężko :<.

Normalnie przyznał bym Ci racje ale jak sie dłużej zastanowić to nadal zostaje przy tym że życie z tym co przyniesie Ci los i z konsekwencjami własnych decyzji(takimi poważnymi,nie w stylu "jak zabije jontka to nie spotkam jontka ale i tak przejde gre bo mnie jakoś wspomoże)to kwintesencja cRPG,albo przynajmniej to co łączy je z pierwowzorem.
Chyba że w Stalkeże nie można nadal kontynuować rozgrywki kiedy "uprzedzi Cie inny Stalker"(nie przeszedłem jeszcze Stalkera wiec nie wiem co to znaczy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

„Zróbcie teraz szybki rachunek sumienia, walnijcie się solidnie w piersi (swoje, swoje...) i powiedzcie: ile razy zdarzało Wam się, że po wybraniu pewnej odpowiedzi w dialogu, takiej, która zdawała Wam się pasować do bohatera, zaraz po jego zakończeniu wciskaliście w panice Esc i odgrywaliście ostatni zapis rozgrywki? Nie uwierzę, że nie miało to miejsca ani razu.”

Ja tak nierobie. W Mass Effect 2 zginął mi Mordin i mimo że go lubiłem to tym save-em będę grał w trojkę. Uważam że najfajniejsza zabawa w RPG to branie odpowiedzialności za swoje wybory (dlatego bardzo podobał mi się Wiedźmin gdzie było to świetnie rozwiązane). Tylko raz pamiętam żebym zrobił load bo rozmowa nie przebiegła po mojej myśli. Było to w pierwszym KotOR-ze. Jedna z odpowiedzi wydawała mi się zabawna a okazało się że jest całkiem serio i prowadzi na ciemną stronę mocy…

Spoiler

Kiedy pod koniec gry jeden z członków drużyny powątpiewa czy uda się pokonać Darth Malak-a bo słyszał że Lordowie Sith są bardzo potężni można odpowiedzieć coś w stylu „hej nie zapominaj że też byłem Lordem Sith-ów i to lepszym od niego”.



„Jeśli uznamy, że pod wpływem pewnych wydarzeń w grze jego charakter mógł się zmienić, uwzględnijmy to w naszej grze. Byle tylko nie wynikało to znów z potrzeby chwili (Od dziś nienawidzę elfów! Skłócone z nimi krasnoludy mają świetne ciężkie pancerze)…”

Tylko że kupa ludzi robi tak w realu wiec czemu ich postać niema się tak zachowywać ? :>

„Co więcej, bawić się w ten sposób można nie tylko w grach cRPG, bo niemalże każdy tytuł, który oferuje w miarę otwarty, rozbudowany i sugestywny świat, jest w stanie skusić do "erpegowania".”

Grałem tak w S.T.A.L.K.E.R.-a i dzięki temu gra podobała mi się jeszcze bardziej. Szkoda mi tylko że niebyło jakiegoś rodzaju co-op/multi gdzie powiedzmy zakłada się serwer na 8-16 osób i można chodzić po mapie z singla. Wtedy to by się można było wczuć, chodzić w pojedynkę czy lepiej wziąć dwóch kolesi do pomocy żeby nas osłaniali jak będę próbować zdobyć lepsze artefakty, a co jak wpakują nam kulkę w tył głowy albo uciekną bojąc się o swoją skórę? Ech może w dwójce :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.01.2011 o 21:45, SarenkaB napisał:

Chyba że w Stalkeże nie można nadal kontynuować rozgrywki kiedy "uprzedzi Cie inny Stalker"(nie
przeszedłem jeszcze Stalkera wiec nie wiem co to znaczy).


Akurat to usunięto. Ale wcześniej by było tylko tyle: inny stalker cię uprzedza i widzisz napis "Game Over, PRZEGRAŁEŚ".

Tyle ;(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Będzie spoiler.
Jak grałem po raz pierwszy w KotOR, najpierw wybrałem klasę żołnierza, a potem negocjatora. Żołdak, bo skradanie się zajmuje za dużo czasu, a "magii" na początku nie ma, a negocjatora, bo to "czarodziej". Żołdak uzupełniał braki w wyszkoleniu bojowym u Jedi, a na końcu prawie nie dałem rady zabić Malaka, bo ataku za mało, a mocom się opierał. Lux...
Jednak gdy w Mass Effect masz ledwo zarys odpowiedzi i możesz oczekiwać innej wypowiedzi od bohatera, gdy ten mówi coś ledwo pasującego to tego "szkicu", lub gdy z niewyjaśnionych powodów nie można wspomnieć o jakimś wątku pobocznym, mimo, że sytuacja jest spokojna, bez walki ani pośpiechu, to co stoi na przeszkodzie by np.: wymusić na Myszy kopię holointerfejsu Shepard i udział w zyskach, zamiast jedno albo drugie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Może dodam jeszcze, że chyba najbardziej denerwującego "konfliktu", pomiędzy moim gustem, a parametrami, doświadczyłem w grze... SPORE! ;)

Wiem, wiem, to żadne cRPG, jednak etap rozwoju stwora na lądzie miał pewne cechy, które z tym artykułem właśnie można powiązać.

Tworzymy tam (w SPORE) niby własne dzieła. Stwory, pojazdy, domy. Z założenia gra miała dawać ogromne możliwości twórcze. Tylko, do najjaśniejszej panienki, co z tego, skoro "elementy składowe", z których wszystko budowaliśmy, były opisane parametrami. Jedne wyższymi, inne niższymi.

Dochodziło do absurdalnych sytuacji: "WoW! Kupiłem sobie SPORE! Super. Ile tu części do budowania. Dobra, to chcę, żeby mój stwór miał takie kolce. Kurde, ale one dają za mało do obrony. Tamte dają więcej, ale głupio wyglądają"

Całą ideę gry szlag trafił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę powiedzieć, że w Fallout Tactics tworzyłem sobie tło, którego gra mi nie dawała (relacje między postaciami itd).
A teraz, dzięki autorowi, idę znaleźć płyty z BG (żeby tylko poszło na 7)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

jakby sie nad tym dłużej zastanowić to naprawdę ma to sens, zwłaszcza w WoW''ie gdzie punkty, acziwmenty uzbrojenie to wszystko to tylko liczby, ale erpegowac tez tam mozna, musi byc balans pomiędzy i wtedy gra sprawia przyjemność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.01.2011 o 19:40, kindziukxxx napisał:

Ja w Risenie też nie miałem hełmów bo one nie pasowały do bohatera ;]

Ale musiał mieć dużą głowę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Myszasty nie poruszył / opisał ważnej kwestii - dlaczego gracze odpamiętują grę? Pewnie chciał zostawić nam pole do popisu.
Sam robiłem tak często, jak ktoś wyżej wspomniał, żeby poznać możliwie wszystkie ciekawe dialogi i sytuacje już za pierwszym razem. Od jakiegoś czasu staram się porzucić takie zachowanie. W Alpha Protocol prawie w 100% mi się udało, bo występują często autosave''y, a i sama świadomość wagi każdej kwestii jest niesamowicie satysfakcjonująca. FNV ze swoimi odkrytymi dialogami unaocznia jak próba maksymalizowania charakteru może negatywnie wpłynąć na immersję odgrywania roli. Nie to co w 1 i 2 gdzie byliśmy zmuszeni do ukończenia wątku różnymi postaciami, aby odkryć większość ciekawostek.

Oportunizm bierze się nie tylko stąd, żeby poznać jak największą część tytułu. Często gra faworyzuje pewne profesje (w końcu to nie jest gra blizza gdzie wszystko musi być zbalansowane) innym umniejszając. Lecz w życiu jest podobnie tylko tło inne - bo czy jelonek miałby szansę w bezpośrednim zwarciu z wilkiem?

Patrząc z innej perspektywy można dojść do wniosku, iż obecne produkcje wręcz służą odgrywaniu wymarzonej roli. Jak to? - ktoś zapyta. A tak, że gry są o tyle łatwe, że nie wymagają kreowania efektywnego monstrum z działem zamiast nosa, bo przejdziemy całość nawet na najskromniejszym settingu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować