Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

[No i zamiast wszyscy robić questa, to znowu jest podział na 2 grupki :/ no a poto się spotkaliśmy żeby był jeden wątek. Przynajmniej tak mi się wydawało...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.01.2006 o 18:03, Ninja Seba napisał:

[No i zamiast wszyscy robić questa, to znowu jest podział na 2 grupki :/ no a poto się spotkaliśmy
żeby był jeden wątek. Przynajmniej tak mi się wydawało...]

[cóż, MG wrzucił dodatkowy wątek z zabójstwem i tak jakoś wyszlo...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.01.2006 o 22:05, menelsmaster napisał:

( ano robią się grupki, jak to ostatnio bywa, ale może da się to jakoś pogodzić np. wspólnym
końcem, rozwiązaniem... ja zamierzam brać udział w obu historiach )


(No w sumie tak by było najlepiej, może podczas poszukiwania korony też sięnatkiemy na coś co zbliży nas do rozwiązania zabójstwa?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Naprzeciwko grupy pająki stanęły. Straszne ogromne jak bulteriery. wtem herszt tej bandy do nas przemówiłem:"Racz wiedziec panie, że pokojowe, jestesmy pająki do boju gotowe. Nie mamy jednak zamiaru was zabić dyć przeznaczeniem jest was ponaglić. Stary mędrzec się nam objawił. Mówił, że pustynia przed wami jak nie zabierzecie co wam jest należne korona koło nosa wam przejdzie" Po tych słowach pośpiesznie odeszły Pająki tak, żenawet swąd po nich nie został. Równocześni odsłoniona tajemnica została A przed nimi książka gruba się ukazała. Teraz towarzysze przed dalszą podróżą, dowiedzieć się muszą czy raktuje o czyms co ze skarbem wspólnego mieć cos moze czy jest okrutnym żartem.

(teraz może ktoś wie co jest w księdze)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ktoś dotknął księgi, ale w chwili odskoczył.
-Parzy!- krzyknął.
-To magiczna ochrona. Niezbyt dobra i wytrzymała, zaraz ją złamę. - Mitros powiedział to i wziął się do roboty. Jedno zaklęcie załatwiło sprawę. Mitros zaczął czytać.- "A nadejdą mroku czasy i bohaterowie dzielni. Do Otchłani oni zawędrują. Koronę ojca znajdą naszego i dzieci pomszczą jego."
-O... Oootchłań? - zaląkł się Shan.- Mitrosie, mówiłeś nam o niej! Tam przecież uwięziono...
-Arthu''zada, wiem. Czuję, że te sprawy mają wiele wspólnego. Ucieleśnienie Zła chciało uniemożliwić nam zdobycie Korony, kultyści zabijają Maga Kręgu w imię Arthu''zada- ucznia Ucieleśnienia Zła. Ta Korona musi mieć potężną moc i musi być potrzebna do uwolnienia Mrocznego Mistrza z Otchłani... Ale najpier zbadajmy tę wieżę magów, może znajdziemy coś ciekawego. Na razie nie pokazujmy się w Otchłani- panuje tam zamęt, chaos. Tanar''ri szykują się do następnej bitwy w tej niekończącej się Wojnie Krwii. Pojawimy się w tym piekle dzisiaj byłoby samobójstwem, poczekajmy dwa dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mordimer zbliżył się do starej księgi. Na okładce, którą były dębowe deski dostrzegł demoniczne znaki, których jednak nie zdołał odczytać. A nie było teraz czasu na podróże między tą wieżą, a Świętym Officjum czy Klasztorem Amszilas. Mimo wszystko postanowił sprawdzić jej zawartość. Sięgnął prawą dłonią. Potężna bariera ochronna odrzuciła Madderdina na około piętnaście jardów tak, że zatrzymał się dopiero naścianie. Wielka, ostra drzazga utkwiła w jego łydce, która trysnęła rzęsiście krwią. Mordimer krzyknął z bólu. Urwał kawałek materiału z ramienia, poczym obwiązał nim nogę. Wyrwał kawałek drewna ze ściany tak, by obce ciało pozostało na swoim miejscu. Wiedział czym może się skończyć jego wyjęcie. Lekko kulejąc podszedł do Ajatullaha.
- Myślę, że tylko orczy potomek może zajrzeć do środka tej księgi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

(W sumie do jednego sie sprowadzały wiec od tej pierwszej kontynuujmy)

Po odczytaniu księgi na Ajatullaha spadło wielkie brzemie. Musi uważać inaczej straszną moc uwolni i zło świat zaleje. Jednocześnie jego przyjaciele w wieży byli. Badali ją bliżej a pająki jak obiecały ich niepokoiły.Praktycznie każdy znalazł coś dla siebie. Ajatullah na przykład dostał nowy topór dwustronny.

Wieczorem przy kolacji gdy wszyscy się najedli na mrocznej naradzie powiedział co go gnębi.: Trza sie w podróż udać. Tu jest sprawa jasna natomiat to co mnie gnębi męczy i frapuje, w głębi serca mego zaraz się wykluje złe myśli w mej głowie, czarne chmury nad nami przez nie nie mogę spać całymi nocami. Może mi powiecie co zrobić nam trza w wędrówkę wybrać sie najwyższa pora. Jutro wyruszamy w podróż hen daleko by w Salvatlandzie pokój zaprowadzić prędko. Możecie zrezygnować to ostatnia chwila, przekroczycie rzeke i koniec piany z piwa. Gorzkie wypić treba, cóż począć mamy jesli bez odwrotu brame otwieramy.

Rano czli jutro wartko wyruszyli. Przez pustynne piachy gdzie przygoda czeka mam nadzieje, że nikt nie narzeka. I w następnym postoju se opowiedzieli co widzieli i słyszeli.

(Zadanie następne będzie nie łatwe. Każdy niech opowie co go na drodze do pierwszego obozu spotkało. Podróż długa była, 5 dni całe trwała. Teraz na końcu pustyni się już znaleźliśmy. Następny przystanek brama otchłani nim się spostrzegliśmy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Serafin po otrzymaniu wiadomości od Phila od razu poczuł się pewniej. Wiedział, że w razie wpadki ktoś będzie mógł mu pomóc, nie będzie sam. Oczywiście elf miał nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli, jednak nigdy nic nie wiadomo... Dzięki uprzejmości sigilskiej straży miejskiej Serafin wkrótce dotarł do swojego celu - niewielkiej warowni.
- Nie wygląda zbyt przyjemnie... - skupił się na budynku i nie dostrzegł w środku ani żywej duszy. W pewnym momencie jednak coś się poruszyło, coś co jednak nie wyglądało na humanoida. Dlaczego ? Gdyż, nie wydzielało żadnego ciepła, które wzrok Serafina potrafił odróżnić od otoczenia [powiedzmy, że to jest taka możliwość widzenia w termowizji. Wiem, że to świat fantasy, ale w końcu postacie mają różne zdolności :]. Skoro jednak coś lub ktoś tam był, to dlaczego był niewidoczny. Być może posiadał jakąś bardzo silną barierę magiczną lub artefakt, a może "tylko" magiczną zbroję ? Łowca dokładnie zakrył się płaszczem i naciągnął kaptur. Powoli zbliżał sie do zabudowań. Od drzwi wejściowych oddzielało go już tylko 50 metrów. Nagle, ku zaskoczeniu Serafina, ktoś wyszedł przez nie. W wejściu staneła elfka o czarnych włosach i zielonych, lecz jakby martwych oczach. Elf poznał ją... to była Aluvian. Schował się za skrzynie i oparł się o nią plecami, serce szybciej mu biło. Po chwili elfka zniknęła za drzwiami.
- Co tu się u diabła dzieje? Znowu się w coś wpakowałem, jak zwykle sprawa mnie przerasta... ale nie można tak tego zostawić, o nie! - elfka obiecała mu pozostać w Wysokim Lesie i zapomnieć o losie najemnika lub poszukiwacza przygód. Najwyraźniej jednak nie dotrzymała słowa. To nie było jednak największym problemem. Być może straż i zwykli mieszkańcy Sigil tego nie dostrzegali, ale on to wyczuł. Nie zobaczył tylko wyczuł. Niezawodna intuicja łowcy podsunęła mu tą myśl już wcześniej, gdy usłyszał pewne informacje od karczmarza i teraz gdy zobaczył "elfkę".
- Oni są... martwi... są nieumarłymi, dlatego są zimni i nie mogłem ich zobaczyć. To cholerne upiory, trasha - najbardziej podobna do ludzi forma nieumarłych... Skąd oni się tu do cholery wzięli, i po co ? - Serafin zdecydował, że wejdzie do twierdzy i dowie sie czegoś więcej. Wiedział jednak, że nie będzie można pozwolić ósemce opuścić Sigil, a przynajmniej nie dowiadując się wszystkiego. Chwucił za krótki miecz i wślizgnął się przez otwór w ścianie do budynku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Celithrar przeszukując pomieszczenie mistrza w poszukiwaniu jakiś zapisków, natknął się na dziennik chroniony silnymi zaklęciami. Celithrarowi udało się zdjąć zabezpieczenia i zabrał się za czytanie.
W dzienniku nie było nic ciekawego, oprócz kilku istotnych informacji
... dowiedziałem się o istnieniu pewnej organizacji działającej w Salvatlandzie, co jest bardzo dziwne ale muszę się o niej więcej dowiedzieć.
... szpieg którego umieściłem w tej organizacji podał mi zaskakujące wieści, ta gildia nazywa siebie Władcami Salvatlandu i cały czas się spierają że to ich imperium.
... kolejne informacje wiem że to jest przesiąknięta złem gildia, i o ile dobrze sobie przypominam to już kiedyś miałem z nimi styczność i kilkoro z nich zabiłem w samoobronie, ale myślałem że oni przestali istnieć pewnie bedą próbować się mścić. Muszę niezwłocznie powiadomić o tym Mitrosa, bo grozi mu niebezpieczeństwo.
To były ostatnie cytaty z dziennika mistrza i Celithrar postanowił powiadomić o tym Mitrosa i Mordimera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil znalazł się w Sigil. Użył najzwyklejszego teleportu. Cały czas pozostawał ononimowy. Kilka godzin wędrował po Sigil, a w końcu znalazł niedostrzegalne ludzkim okiem ślady Serafina. ''Jeśli chodzi o kamuflaż jest znakomity, niewielu elfow mogłoby trafic na jego trop'' pomyślał Phil o Serafinie. Wędrował jakiś czas śladami łowcy, aż wyszedł na przedmieścia miasta. Zdjął z plecow lutnię. Trzymał w niej parę potrzebnych rzeczy. Rozejrzał się czy nikt nie patrzy i do jednego odcisku stopy Seradina wrzucił szczyptę tajemniczego proszku. Dostał go od ojca, a działał on tak, że jeżeli użyje go na tropie słabo widocznym to trasa pochodu szukanej osoby będzie lekko fosforyzować. Phil słyszał od ojca, że jest jednym z ostatnich elfow posiadających tę zdolność. Po chwili zauważył lekkie światełko na ziemi. Odszedł trochę bardziej w głąb lasu aby pozostać niewidocznym. Szedł rownolegle do śladow Serafina, aż w końcu zauważył niedaleko starą warownię. Sprawdził czy ślady mistycznego łucznika prowadziły własnie tam. Tak, jednakże były dość zakręcone przy pewnych skrzynkach. ''Pewnie schował się za nimi na moment i wszedł do warowni'' pomyslał Phil bo tam właśnie prowadziły ślady Serafina. Phil postanowił nie wchodzić do twierdzy. '' Serafin wię, że jestem niedaleko wie jakby coś poszło nie tak to napewno da mi znać''. Wspiął się na pobliskie drzewo. Stanął w rozkroku między dwoma gałęziami, oparł się o pień i przygotował łuk do strzału.''Wspaniałe miejsce snajperskie'' pomyślał, wytężył czujność i czekał na rozwoj wypadkow. Lutnie schował do dziupli. Wiedział, ze w razie ucieczki będzie mu przeszkadzać i musi ją tu zostawić. A miał w niej wszystkie magiczne eliksiry i proszki sporządzone po częsci przez matkę, a po części przez siebie z jej starych przepisow. '' No nic wroci się po nią. Przecież mam w niej wszystkie magiczne efektory. No poza moją nową bronią...'' pomyślał Phil i zastygł w bezruchu na drzewie. Poczuł jak jego skora dostosowuje się do podłoża za nią, dzięki temu pozostawał praktycznie niewidoczny. W twierdzy panował spokoj, a Phil zastygł w bezruchu obserwując ścieżkę. ''Chyba ludzie boją się tu przychodzić'' pomyślał nie zauważając nikogo. Panowała absolutna cisza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Serafin pełżł nisko przy ziemi niczym wąż gotowy do ataku. Elf był jednak raczej gotowy do obrony. Wiedział, że nie powinien wchodzić do środka, gdyż było to zbyt niebezpieczne. Przez chwile przez myśli przebiegło mu, czy nie powinien raczej zawiadomić straży lub samego Mordimera i poczekać na nich. W wypadku zawiadomienia straży mogło dojść do masakry... niewiadomo której ze stron. W wypadku Mordimera Serafin musiałby na niego trochę poczekać, gdyż prawdopodobnie wyruszył na wyprawę z Ajatullahem. Postanowił więc działać sam, no nie do końca - wiedział, że w Sigil jest jeszcze Phil i być może Celithrar. Szukając ich jednak w tym wielkim mieście musiałby się liczyć ze stratą czasu. Miał nadzieję, że oni sami pojawią się w odpowiednim momencie. Ryzykował jednak życiem.
Podczołgał się do jakichś drzwi. Spojarzał na nie - wyglądały na dość wiekowe, a co za tym idzie, musiały cholernie skrzypieć. Wszedł do pokoju obok i spojrzał na dziurę w suficie. Wdrapał się do niej i po belce przeszedł nad jakimś pomieszczeniem. Usłyszał jakieś głosy, więc przeczołgał się pod podniszczonym dachem i znalazł się pod sufitem kolejnego pomieszczenia. Schował się za filarem, wcześniej jednak dostrzegł pięc sylwetek na dole. Mógł teraz podsłuchać rozmowę...
- ... jest bardzo zadowolony z naszych osiagnięć. Morderstwo było wykonane perfekcyjnie, oczywiście spotka nas nagroda.
- A oni, czy nadal są w Akademii ?
- Nie, według naszych informacji rozdzielili się - Serafin poznał ten głos, opanował jednak gniew i sluchał dalej.
- W takim razie napotykamy na pierwsze przeszkody...
- To nie jest przeszkoda Landanie. To jedynie opóźnienie. A więc gdzie są ?
- Największa grupa wyruszyła poszukiwać czegoś tam należącego do orków, prawdopodobnie ktoś został w Akademii ale to sami adepci, więc nie będzie z nimi problemu. Nadal jednak nie możemy zlokalizować dość niebezpiecznej trójki...
- Niebezpiecznej ? HAHA, to są zwykli śmiertelnicy. Zabijemy ich i wskrzesimy dołączając do naszego oddziału, co ty na to ?
- Nie wiem czy to dobry pomysł..
- Janse, że tak! - odpowiedział piskliwy głos.
- Ja... znam jednego z nich..
- Wspaniale, zastawimy pułapkę ?
- Milcz idioto! Nie jesteśmy tu po to, aby zajmować się jednostkami. Mamy załatwić dowodzących, a wtedy reszta podda sie sama!
- I kto tu jest idiotą! Te przeklęte elfy nigdy się nie poddają. Prawda Aluvian ?
- Wszyscy jesteście siebie warci... Bierzcie sprzęt i ruszajmy do portalu. Mamy przecież dużo do zrobienia!
- Tak, jeśli nam się powiedzie, jeszcze dzisiaj zabijemy tych dwóch kolesi.
- Dobra, padajmy stąd.
Nieumarła ósemka skierowała się do wyjścia. Nie można było pozwolić im na dotarcie do głównego portalu. Nie ma czasu na wzywanie pomocy.
- Phil, obyś tam był !-
Serafin błyskawicznie wdrapał się na dach przez dziurę w suficie, przebiegł kawałek i zaeskoczył z dachu robiąc kilka obrotów. Wylądował miękko na ziemi i odsunął się na około 50 metrów od głównych drzwi. Te teraz wyglądały jakoś inaczej....
- Cholera! Jestem z drugiej strony! - sądził, że teraz już nie zdąży zatrzymać grupki zabójców. Zresztą i tak, co najwyżej opóźniłby ich tylko. Ku jego zaskoczeniu grupka jednak wyszła tylnim wyjściem. Zaskoczył ich widok elfa gotowego do ataku i uzbrojonego po zeby:
- Co u diabła?!
- Nie u diabła zdechlaku... ale jeśli chcesz to mogę cię tam wysłać. Co ty na to?
Aluvian szepnęła coś do nieumarłego z wieklim toporem:
- Ja się nim zajmę! On nie stanowi większego problemu, nie ma ze soba swojego łuku. - Elf jednak złowieszczo uśmiechnął się, zawachała się. Tymczasem jednak dwumetrowy zdechlak ruszył na Łowcę. Ten wyczekując na odpowiedni moment odskoczył - potężny topór wbił się w chodnik. Kilka ciosów które zdążył przez ten czas zadać Serafin swoim krótkim mieczem, nie wywołały jednak większych szkód u olbrzyma. Ten zaatakował ponownie, Serafin schylił się, a topór śćiął latarnię:
- Jeszcze trochę się pouczysz i może w końcu mnie trafisz umarlaku ! - ledwo co zdążył uniknąć ciosu scimitara elfki, która jednak włączyła się do walki. Topornik wrócił do pozostałych, ktorzy teraz ze spokojem obserwowali walkę.
- Mimo iż jesteś martwa, nadal nieźle wyglądasz - uchylił się i przetoczył w bok. Walczyli teraz tuż nad sztucznym jeziorem, przy którym znajdowała się warownia.
- Jestem teraz nieśmiertelna! Trzeba było nie pakować sie tem, gdzie cie nie prosili. Teraz zginiesz i dołączysz do nas! -
- Kiedy się złościsz jesteś jeszcze piękniejsza - wreszcie trafił nieumarłą elfkę w lewą rękę, jednak nie zdołał wytrącić jej drugiej broni. Wiedział, że przegrana z byłą Pieśniarką Klingi jest tylko kwestią czasu. Bardziej przerażała go jednak myśl, że stanie się później umarlakiem. Nagle do walki przyłączył się jeszce jeden nieumarły, a może nawet wampir, z oburęcznym mieczem. Serafin nawet się nie zastanawiał: wywinął salto w tył, a rozpędzony umarlak wbiegł prosto na Aluvian, oboje się przewrócili. Gdy miecznik wstawał pierwszy sztylet trafił go w okolicę serca, drugi w prawe ramię, a trzeci rozpłatał mu tętnicę. Serafin się nie pomylił: wampir wykrwawiał się i najwyraźniej było 1:0 dla Łowcy. Wampir upadł - wykrwawiał się i było już po nim. Łowca jednak zbyt długo patrzył na ten widok: zdążył co prawda sparować pierwsze dwa ciosy "elfki" ale już trzeci rozpłatał mu ramię. Krótki miecz upadł... jednak sam elf nadal się trzymał. Aluvian chciała dać u "sznasę":
- Przyłącz się do nas, przecież... - wybuchowa fiolka wytrąciła jej jeden z mieczy, jednak drugim sieknąła dwukrotnie elfa w twarz i klatkę piersiową. Nadal przytomny elf osunął się do wody. Na powierzchni wody widniała czerwona plama.
- Patrz coś zrbiła, przecież go nie wyłowimy! Do diabła z tym truchłem, ruszjamy już!
Grupka ruszyła dalej zostawiając ciało wamipra i Serafina. Elf tracąc przytomność i zanurzając się w głebiny liczył, ze Phil był gdzieś w pobliżu i jeszcze zdąży...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil obserwował w ciszy zamek. Po pewnym czasie z drugiej strony twierdzy zaczęły dochodzic go odgłosy walki. Nienamyślając się wiele Phil przeskozył niczym wieworka na następne drzewo. Tym sposobem dostał się na dach warowni. Szybko przepiegł na drugą stronę i zamarł. Zauważył ciało Serafina osuwające się do jeziora i paru nieumarlakow powoli odchodzących od tego miejsca. Odczekał aż zniknęli za rogiem budynku i zeskoczył. Dopiero w powietrzu zrozummiał, ze to było dosyc wysoko. Jednak nie dla niego. Wylądowął miękko przetoczył się i ruszył dalej w stronę jeziora. Ominął ciało prawdopodobnie wampira i rzucił się w otchłań wody. Woda była lodowata lecz Phil nie poczuł skurczu czy innego bolu. '' Dobrze, że pływałem w dziecinstwie, ale gdzie do cholery jest Serafin?'' Co prawda Phil doskonale widział w wodzie jednak w promieniu kilkunastu metrow nie widział ciała przyjaciela. Zawziął się w sobie i spłynął trochę niżej. Po paru momentach zaczął odczuwać niedotlenienie. Jednak w tym momencie wyczuł coś dziwnego w rękach, jakiś znajomy materiał, dopiero teraz zauważył Serafina. ''No jasne pradawny płaszcz!'' Lecz nie miał czasu na dalsze rozmyślania. Złapał mocniej materiał i szarpnął w gorę. Bezwładne ciało towarzysza rownież ruszyło w gorę. Phil ostatkiem sił dopłynął do powierzchni i wytaszczyl ciało Serafina na brzeg. ''Nie robiłem nigdy sztucznego oddychania facetowi...'' pomyslał i lekko się zmartwił. Na ułamek sekundy. Po tym ułamku, ruszył bigiem w stronę twierdzy, ponownie ominął ciało wampira i wspiął się szybko na drzewo z ktorego obserwował okolicę. Zajrzał do dziupli i wyjąl z niej lutnię. Pobiegł do Serafina, ominął znow ciało wampira i otworzył lutnię. Wyjął szybko jakieś eliksiry i kolejno wlewał przyjacielowi do ust.
- Ten na wodę w płucach,... ogrzanie...wysuszenie...odzysk...siły - wyliczał ostrożnie i czekał. Po chwili policzki Serafina zaczerwieniły się a sam on obudzil się i jęknął. W tym momencie Phil zauważył jego ramię. Było rozcięte. Szybko zajrzał do kuferka w lutni i wyjął jakieś proszki. Posypał ranę. Na szczęście nie była zadana bronią magiczną. Rana zesklepiał się w oczach Phila i po paru minutach nie było po niej śladu. Phil czekał teraz. Mjały minuty. Po jakiejś połowie godziny Serafin otworzył oczy i nawet usiadł.
- Jak się czujesz? - zapytał Phil
- Nawet dobrze, ale trochę tak...tak...dziwnie - odpowiedział Serafin
- Nic dziwnego, po takiej dawce eliksirow każdy czuł by się "dziwnie". Chwała bogom, że jesteś elfem, człowiek przez tydzień by nawet nie wstał z łożka, a ty zaraz odzyskasz siły i przestaniesz czuć się dziwnie. Zjedz kawałek to poczujesz się lepiej - powiedział Phil podając Serafinowi kawałek czekolady. Serafin posilił się a wtedy Phil zapytał - Dowiedziałeś się czegoś konkretnego? - I łucznik zrelacjonował mu to co zaszło nad jeziorem i w twierdzy. - Sam na ośmiu nieumarłych. To niebyło mądre nieumarli są strasznie wytrzymali, w dodatku sądząc po tym co cię spotkało ci tutaj byli rownież niegłupi. A to się rzadko zdarza. W każdym razie dobrze, że żyjesz. Myślę, że zdołasz już iść, a nawet biec. Rana raczej nie była magiczna więc nie powinna sprawiać żadnych środkow ubocznych.- zapdła chwila ciszy, a każdy z elfow pogrążył się w myślach. Jednak ta cisza nie trwała długo.
- To co robimy? Jęsli planują coś większego to trzeba ich zatrzymać prawda? - zapytał Phil podchodząc do ciała wampira. - Swoją drogą ładnie go załatwiłeś... - Zaczął jakby szukać czegoś na ciele martwego. Po chwili zobaczył na ramieniu tatuaż. Odwrocona, płonąca korona. Taką samą miała postać w jego śnie. - To jeden z nich zabił maga kręgu. - Phil wrzucil ciało zmarłego do wody - To na wszelki wypadek gdyby zachciało mu się wskrzesić samego siebie. Woda mu na to niepozwoli. To co w końcu robimy? - zapytał Phil patrząc na Serafina...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Towarzysze dzielnie brnęli przez piaski pustyni. Piekielne słońce piekło niesamowicie, a zapasy wody, jak zwykle w takich momentach, były bardzo skąpe. Ledwie od czasu do czasu na swojej drodze spotykali jakieś zielone rośliny, które były źródłem wszelakich napojów. Najczęstszą ozdobą pustyni były rozsiane naokoło szkielety zwierząt, ludzi i wszelakich innych stworzeń zamieszkujących okoliczne światy. Nagle w samo południe drugiego dnia wędrówki cała kompania poczuła pod stopami trzęsienie. Wszyscy zatrzymali się w gotowości do walki, ale po chwili sytuacja się uspokoiła. Po około godzinie marszu ziemia znów się zatrzęsła. Powtarzało się to dość często, a nikt nie miał pojęcia co może być tego źródłem. Kiedy pewnej nocy ozbili obóz przez zwietrzałą skąłą pewna istota przybyła im z wizytą... Potworna montwa pustynna wielkością porównywana była dziesięciu słoniom, a jej macki, których nikomu jeszcze nie udało się zliczyć sprawiały, że mało kto miał ochotę spotkać ją na swojej drodze. Członkowie akademii jednak nie z takimi rzeczami mieli już do czynienia. Ajatullah uśmiechnął się. Miał świetną okazję na wypróbowanie swojego nowego toporu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.01.2006 o 15:05, Phil von Roden napisał:

To co w końcu robimy? - zapytał Phil patrząc na Serafina...


Serafin nadal był lekko oszołomiony i chociaż ran już nie było, nadal lekko je wyczuwał. Jakby chcąc się jeszcze raz upewnić, że wszystko wporządku spojrzał na rozcięte ubranie na ramieniu i klatce piersiowej. Rana na twarzy jeszcze lekko krwawiła, ale żył. Podniósł wcześniej wytrącony miecz i sztylety z kałuży krwi wampira i schował je do poprzednich miejsc. Spojrzał na Phila:
- Ściganie ich jest bezsensowne... nawet we dwójkę nie damy im rady. Cholera, gdyby nie ty skończyłbym na dnie tego jeziorka gryziony przez rybki. Eee, rajd na ta ósemkę nie był najszczęśliwszym pomysłem. Chociaż jest ich już teraz "tylko" siódemka. Sądzą, że nie żyje, więc trzeba to wykorzystać. Nie znam do końca ich planu ale mogą sie pojawić w Akademii. Jeśli nie to będą próbowali od razu znaleźć Mordimera, Mitrosa i resztę... - przerwał na moment. Najwyraźniej nie miał dobrego pomysłu. - Z tą nieumarłą elfką będzie problem... i to cholernie duży, zresztą wszyscy oni będą cholernie trudnymi przeciwnikami. Jak sam pewnie wiesz zwykłe strzały niewiele im zrobią, trzeba się zaopatrzyć w coś pożądniejszego. A takie coś - rzekł z lekkim uśmiechem - znajdziemy w Akademii. Nie ma wyjścia, trzeba dostać się tam jak najszybciej. Pomóż mi wstać Phil...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować