Zaloguj się, aby obserwować  
exilem

"Gildia Łowców Smoków"-Forumowa gra RPG

1010 postów w tym temacie

Wszyscy wpadli... Przynajmniej tak im się wydawało... Mara uderzyła o ścianę i spadła na "ziemię"! Szybko oprzytomniała...Widziała jak reszta drużyny spada w otchłań...
- Cholera - pomyślała przerażona - Jak ten lisz mnie znajdzie, to będzie fatalnie, czyli krótko mówiąc zginę...
- Na szczęście to nie ja mam Smoczy Kamień... Muszę stąd uciec...
Wstała, wszystko ją bolało... Na szczęście nie miała nic złamanego, przynajmniej tak się jej wydawało... Lecz stało się to czego się najbardziej obawiała... Lisz dowiedział się, że tu jest ktoś obcy, więc wysłał 2 szkielety by to sprawdziły. Mara zepchnęła je nie postrzeżenie w czeluść...
***
Aha, Mara Jade - mruknął do siebie Lisz - Masz pewien dług u mojego kolegi... Osobiście się tym zajme - i to mówiąc przenióśł się niedaleko Mary...
***
Jade czuła, że się zbliża, wiedziała, że zaraz nastąpi jej koniec, ale powiedziała sobie że nie będzie czekać na śmierć...
- Pokaż się... - krzyknęła - No dalej...
- Oto jestem - odrzekł spokojnie Lisz - A teraz giń...
Użył czaru odpychającego... Mara poleciała kilka metrów do tyłu...
- Walcz uczciwie - pruchnęła Mara - Nie masz honoru...
- Nie obrażaj mnie szlamo... - odparł i wyciągnął złocisty miecz - Przekonasz się co to znaczy walczyć z prawdziwym przeciwnikiem...
Zaatakował serią ciosów, a Mara z trudem je odbiła...
- Tylko na to cię stać... - warknęła
Przystąpiła do kontrataku, atakując na wszelkie sposoby, a stwór z łatwością je blokował i co gorsza, kontratakował... Marę zaczynały opuszczać siły... Wykonała piruet, lecz Nieumarły odbił jej ostrze i wyciągnął sztylet, którym zranił ją w nogę. Przeszył ją straszliwy ból, lecz mimo to udało jej się trafić Lisza w kolano...
- Nie rozumiesz, ja jestem nieśmiertelny - powiedział Lisz
- Nieśmiertelny, może, ale nie niepokonany... -krzyknęła i widząc, że nie ma szans w walce skoczyła w czeluść, w którą wcześniej wpadli jej przyjaciele...
- Jeszcze się zobaczymy, Maro Jade - powiedział Lisz stojąc nad przepaścią - Przysięgam na moich przodków...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ exilemie, ja go nie zabiłem, tylko go przewróciłem, Wdowiakm: jak mogłem coś zdzaiaływać magią, skoro zamdlałem? No dobra, strzeliłeś mi w ryj i się obudziłem ;) ]
Drużyna wpadła do wody. Varras pierwszy w niej wylądował, gdyż próbował się bronić magią, a zaklęcie lisza odbiło się od jego ochrony i wypchnęło go w wodę. Krzyknął do Wdowiakma:
- Mara tam została!
- O patrz już skoczyła- powiedział Vormulac.
- Jest z tyłu, a do nas nie dopłynie!
- Coś mówiłeś, magu?
Wszyscy jak na komende się obejrzeli w miejsce, z którego dobiegał głos i okazało sie że to... Mara Jade.
- Skąd ty tu? A zresztą nieważne, idźmy dalej.- powiedział Varras.
Płynęli więc brzegiem wodospadu. Varras powiedział do Gabriela:
- Cała szata mokra. Jak dorwę tego lisza...
- Khem... Przy brzegu stoją trzy gobliny
- Co? Skąd one tu? A nieważne, zabijmy je!
Drużyna zaczęła płynąć do goblinów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vormulac dobitnie odczuł uderzenie o ścianę skały. "A to czarodziejskie bydle" pomyślał w momencie gdy zaczął odrywać się od ściany i czekał go lot w dół, do podziemnego jeziora. Ostatnie co widział to mała armia szkieletów oddalona o kilka metrów od ich przywódcy lisza, który zbliżał się do Mary, która niefortunnie wylądowała przed urwiskiem zatrzymując się na skalnym występie. Następnie zobaczył, że obok niego Gabriem bezwładnie zaczyna spadać w dół a Wdowiakm oburącz trzyma łuk, którego nie schował przed atakami lisza i w niezwykłej pozycji miota się w powietrzu. Elf jako jedyny, dzięki swej zwinności najmniej odczuł uderzenie o ścianę. Następnie wampir zobaczył przed oczyma ciemność i zamroczony spadał w dół. Kilka sekund później, wraz z uderzeniem w
taflę wody oprzytomniał i wynurzył się. Zauważył, że każdy po zanurzeniu oprzytomniał. Następnie wampir zaczął się rozglądać i stwierdził, że można po prawej stronie wypłynąć, gdyż był tam płaski teren skalny który pozwalał na opuszczenie jeziora. Nie było tam za wiele miejsca jednak pozwoliło by na krótkie rozeznanie się w sytuacji i podjęcie kolejnych działań. Wampir zaczął płynąć w tym kierunku, reszta widząc gdzie płynie wampir również podążyła w tę samą stronę. Wampir po chwili zobaczył jak po prawej stronie na powierzchnię wypływa jakieś ciało, po chwili skojarzył iż ubiór wskazuje na Gabriela, który najbardziej ucierpiał podczas potyczki z liszem. Wampir zatrzymał się i zawołał na Matizka, który był najbliżej wampira:
- Elfie! Gabriel jest nieprzytomny - powiedział wskazując w stronę Agrelina - potrzebuję twojej pomocy bo sam nie dam rady.
Matizek widząc w jakiem Gabriel jest położeniu, krzyknął tylko:
- Płyńmy tam!
Po chwili wampir, jako że był bliżej dopłynął do Gabriela. Przekręcił ciało na plecy. Matizek dołączywszy do niego pomógł mu dobić do brzegu wraz z nieprzytomnym przywódcą. Gdy dobili do skalnego występu Varras wraz z Zargalem pomogli wampirowi i elfowi i wytargali na brzeg Gabriela. Po chwili wszyscy byli już na skalnej półce. Zaczął krasnolud:
- Cholera! On nie żyje! - wrzasnął
- Czuję jak jego serce słabo uderza, a krew wolno pulsuje po żyłach, więc nie gadaj takich durnot. - odpowiedział wampir
Matizek klęknął przy Gabrielu i po krótkiej obserwacji powiedział:
- Musiał się opić wody, poza tym nie miał dostępu do powietrza przez dłuższą chwile.
- Wymyśl coś! - po czym dodał - Ja jednak proponuje przerwać jego cierpienia i zjeść jego serce póki jeszcze bije, potem będzie niesmaczne! - odpowiedział wampir wyjmując sztylet
Zargal chwycił za topór i krzyknął:
- Po moim trupie, wampirze.
Po chwili Varras również opowiedział się za stroną krasnoluda:
- Nie pozwolę na to!
Po chwili odezwał się Matizek:
- Elfy znają jeden sposób na przywrócenie go do życia, mianowicie muszę mu pomóc w oddychaniu, dzięki temu opróżnię jego płuca z wody. Wraz z Wdowiakmiem, który mi pomoże przywrócimy go do życia.
Po czym zwrócił się do Wdowiakma
- Ja będę wdmuchiwał Gabrielowi powietrze a ty uciskaj serce.
Słysząc to wszystko wampir odpowiedział:
- Dobra, dobra. Róbcie co chcecie. - po czym zaczął się oglądać i zapytał - Zaraz. A gdzie jest Mara wraz z większością bukłaków z winem?
Nagle wampirowi przypomniały się wydarzenia sprzed kilku minut i widok lisza zbliżającego się do Mary.
- Została na górze... - odpowiedział po cichu Varras
Nagle wszyscy usłyszeli dźwięk jak coś wpada do wody. Po chwili wynurzyła się głowa i wszyscy rozpoznali Marę. Ta po chwili namierzyła resztę i zaczęła płynąć w kierunku reszty. Vormulac pomógł Marze wejść na półkę i zaproponował po łyku wina. Mara wyjęła bukłak, po czym dodała:
- Jest jeszcze jeden reszta wypadła mi na górze...

*****

Kilka minut później elfy podeszły do reszty i oznajmiły:
- Dochodzi do siebie, w przeciągu kilku godzin powinien się obudzić - powiedział Matizek
- Do tego zająłem się jego ranami, żebra miał trochę naruszone ale dobrze, że miałem jeszcze swoją maść. Dzięki opatrunkowi w ciągu kilku dni wróci do normalnego stanu. Jednak przez te dni nie ma mowy o żadnej walce bo daremne będą nasze wysiłki i Gabrielowi mogą grozić poważne konsekwencje.
- Tutaj nic nam nie grozi. Z góry nas nie zaatakują bo jesteśmy usytuowani pod takim kątem, że nie widać nas z góry. Jedynie atak od strony jeziora wchodzi w rachubę a nie wydaje mi się by trupy nas w ten sposób zaatakowały.
- Ale wiedzą, że tu jesteśmy - odparł wampir - lisz na pewno wyczuwa obecność Smoczego Kamienia. Trzeba być w pogotowiu!
- Tak, masz rację powiedział Varras patrząc na lekkie światło dobiegające z sakwy Gabriela.
- W takim razie nie ma co teraz kombinować. Mamy kilka godzin zanim Gabriel się podniesie, prawda?
- Tak – potwierdził Matizek
- No to ja się walnę i odpocznę bo też mam rany a leżąc szybciej mi się zregenerują a wy ustalcie jakieś warty między sobą, ja będę pełnił pod koniec - odpowiedział wampir i poszedł szukać dogodnego miejsca na odpoczynek. Podczas odpoczynku ostrzył sztylety i myślał o liszu i o tym jak sytuacja coraz bardziej się komplikuje.
Drużyna zaczęła rozmawiać kto z kim ma pełnić wartę...

*****

Po sześciu godzinach Varras podszedł do wampira i oznajmił, że nadeszła jego kolej na wartę. Wampir wstał i podszedł do miejsca gdzie leżał Gabriel i począł obserwację jeziora zerkając co jakiś czas do góry. Nic jednak się nie wydarzyło. Reszta spała w dobre. Po pewnym okresie wampir usłyszał hałas, jednak nie dobiegał on ani z góry ani z jeziora. Dobiegał z tyłu. Wampir odwrócił się i zobaczył wstającego Gabriela. Podszedł do niego i złapał go za rękę pomagając mu wstać.
- Jak się czujesz?
- Lepiej nie pytaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vormulac wiedział, że Gabriel jest mocno osłabiony. Obudził Matizka i powiedział:
- Gabriel żyje, ale jest słaby. Wołaj Varrasa!
- Varras!! Magu, chodź tutaj!
Nikt nie odpowiadał. Matizk poszedł go szukać i okazało się, że Varrasa nie ma tam, gdzie ostatnio był.
- Hmmmm...- dobiegło nagle z jakiejś jaskini.
Matizk wszedł tam i krzyknął:
- Jeśli jesteś liszem, to wyłaź i walcz!!!
- Nie jestem liszem tylko magiem Matizku i w dodatku z tej samej rasy co ty, hehe.
- Varras?
- Tak, popatrz co tu znalazłem. Grób wysoko postawionego elfa.
- Potrzebujemy cię!
- Nareszcie, myślałem, że jestem tylko wędrownym! Ale co się stało?
- Gabriel się obudził, idź go podlecz.
- Ok, ale niech przyjdzie tu Vormulac i to zbada.
Po czym pobiegł do Gabriela i zaczął uleczać go czarami. W tym czasie Vormulac badał grób...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gabriel opadał już z sił.Nie mógł dalej nic robić. Jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Spojrzał w prawo na swoich towarzyszy.Wszyscy martwi, każdy umierał w wielkim cierpieniu i każdemu Lisz odciął głowę. W Agrelinie nastała nowa moc. Gniew dodał mu sił, choć nieznacznych to mimo to zaryzykował i zaatakował Lisza.Pierwszy cios był bardzo potężny jak zdawało się rycerzowi, lecz przeciwnik bez wiekszych problemów go uniknął.Gabriel spróbował jeszcze kilka razy uderzyć wroga silnymi ciosam, jednak na próżno, zamiast tego rycerz był jeszcze bardziej wyczerpany.
-Na nic twoje ataki się zdadzą. Jeszcze nie przejżałeś na oczy? Jestem nieśmertelny nikt, ani nic nie może mnie zabić, a już na pewno nie taka marna forma życia jak ty.
-Jednak zaryzykuję i spróbuje-Odparł Agrelin.
-Skoro chcesz opóźnić nieco nieuniknione to proszę bardzo, umiaraj jak chcesz- zaśmiał się Licz
Gabriel ponownie ruszył na niego.Próbował dosięgnąć go na różne sposoby, różnymi stylami atakował , lecz nie przynosiło to żadnego skutku. W końcu Lisz znudził się walką.
Użył swej magii i podniósł w górę rycerza.Ten wyraźnie zaczął się dusić, jakby ktoś zawiesił na jego szyji sznurek i podnosił go do góry, jednak nie umierał przez to, czuł jedynie ten sam ból.
-A teraz zaznasz cierpienia jedynie dla wybranców- uśmechnął się Lisz
Nagle Gabriel poczuł dziwne mrowienie, zaś po chwili ból jakiego nigdy nie zanzał.Czuł jak w jeo ciele rozrywają się powoli wszystkie jego mięśnie, zaś serce próbowało się wyrwać z jego ciała.Agrelin nie mógł powstrzymać swego krzyku , który rozbrzmiewałw całym tunelu.
Następnie poczuł ból w oczach, jakby ktoś chciał mu je wyrwać.
Lisz podszeł do rycerza , wziął jego miecz i wbił go prosto w jego serce.Krew leciała strumieniami. Smokobójca nie mógł się jużdoczekać swej śmierci.

***

Gabriel obudził się cały zlany potem .Dotknął szybko miejsca gdzie godził go Lisz jego własnym mieczem, lecz niczego tam nie było. „To był tylko cholerny sen”, pomyślał i odetchnął z ulgą , zaś po chwili poczul okropny ból złamanych żeber, po czym jęknął.
Niewiele czasu minęło kiedy przed Agrelinem pojwił się Vormulac.Pomógł mu wstać po czym zapytał.
-Jak się czujesz?
-Lepiej nie pytaj-odpowiedział , zaś potem usiadł na najbliższej skale-Macie tu coś do picia, na uśmieżenie bólu? Gdzie jest Mara ?
-Ty w takim stanie i o piciu myślisz.!? Nic ci to nie pomoże , ale skoro chcesz to bierz-odpowiedział jak na zawołanie Jade, po czym wręczyła mu bukłak wina.Gabriel pociągnął zeń dużego łyka, a następnie oddał wino właścicielce.

Jakiś czas później przyszedł do niego Varras , który zaproponował pomoc czarami.
-Jeżeli będziesz potrafił mnie z tego wyleczyć, to rób co musisz-odarł Gabriel.
Wokół rąk Varrasa, pojawiła się jasna poświata.Zbliżył je do miejsca gdzie ryerz odniósł rany, zaś po chwili przemówił.
-Nie sądziłem , że odniosłeś tak poważne rany.Moja magia na nic się tu nie zda, potrzebujesz leków i czasu.Ale jak słyszałem to masz przy sobie jakąś maść, która możę ci w miarę szybko pomóc, więc zbytnio nie mamy się czym martwić.

-Zatem powiedzcie jak wygląda sytuacja-rzekł Gabriel.
-No cóż, oprócz ciebie Agrelinie, nikt zbyt poważnych ran nie odniósł.Lisz nam trochę dokopał,obyśmy go już nie spotkali, ale jeszcze wszyscy żyją- odparł Wdowiakm
-Tak i najważniejsze to , że niedaleko jest wyjście z tunelu, raptem dziesięć minut drogi- rzekł Zargal.
-Zatem nie powiniśmy zwlekać.Ruszajmy do Hasenfimu, mój znajomy jest mi winien przysługę , ale i bez tego myślę, że by nam pomógł.

Gabriel z niewielką pomocą, przywdział swoje uzbrojenie i wraz z resztą drużyny ruszyli do wyjścia.Doszli do Vorumalac , który przyglądał się grobowi, po czym rzekł.
-Skąd w krasnoludzkim Tunelu górb elfa.?
-Nie mam pojęcia, lecz nie czas na to.Musimy już iść-odparł Gabriel, zaś drużyna już w komplecie ruszyła do wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna powoli zmierzała do wyjścia z tunelu. Prowadził Zargal, elfy pomagały iść mocno osłabionemu jeszcze Gabrielowi, a Vormulac zamykał pochód. Po chwili wszyscy poczuli świeże powietrze, co było znakiem, że wyjście z tunelu znajduje się niedaleko. Świeży powiew ożywił Smokobójców, dzięki czemu już po chwili można było zobaczyć światło słońca, wpadające do tunelu.
Wyjście z tunelu nie było pilnowane. Zargal po raz pierwszy od dawna zobaczył zielone wzgórza, słońce ,chmury. Przez czas pobytu w więzieniu zupełnie zapomniał jak wygląda życie ,,na powierzchni".
- Oto jesteśmy na powierzchni - rzekł Zargal do drużyny. Do Hasenfimu prowadzi stąd szeroki trakt, bardzo uczęszczany, więc jest to bezpieczna droga.
- Ruszajmy jak najszybciej. Nie ma czasu do stracenia - rzekł Gabriel.
Łowcy smoków ruszyli przez gęsto otoczony drzewami trakt. Prosto w kierunku miasta.
Po godzinie słonce zaczęło chylić się ku zachodowi. Drużyna wcześniej niż zwykle ( przede wszystkim ze względu na osłabionego Gabriela) zatrzymała się na nocleg w przydrożnej karczmie o malowniczo brzmiącej nazwie ,,Pod Roztrzaskanym Czerepem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lorien , młoda półelfka, ma ona bowiem dwadzieścia siedem lat, po matce odziedziczyła długowieczność, co w elfim świecie oznacza , że jest poprostu zwykłym szczeniakiem, została niedawno wcielona w szeregi Gildii Łowców Smoków. Wykazała się doskonałym opanowaniem miesza, co zaprezentowała na dorocznym turnieju letniego przesilenia w Valivis. Zachwyciła ona wszystkich, swymi niebagatelnymi umiejętnościami. Akurat tego czasu w tamte strony zawitała drużyna Filthera, wojownika , który po swiecie chodzi już czterdzieści pięć lat. W konsekwencji spotkanie te doprowadziło, do tego iż elfka została zwerbowana do jego kompanii.
Lorien w gildi ma status zwiadowcy. Nie podróżuje ona wraz z innymi w poszukiwaniu smoków.Dostarcza jedynie ważnych informacji o królestwach , bądź o dziwnych niewytłumaczalnych wydarzeniach.
Dostała ona ostatnio misję, polegającą na obserwowaniu wojsk orków .Nie należało to do najprzyjemniejszych zajęć jakie do tej pory wykonywała. Przez prawie miesiąc nie miała w ustach normalnego pożywienia, jak i przez ten czas ani razu nie zaznała rozkoszy jaką jest kąpiel, nie wspomiając już o całkowitym oddaniu się rozkoszy z mężczyzną.
Lorien z wielką przyjemnością zkończyła swoje zadanie i w wielkim pośpiechu wracał do Maigh Ein Ael.
Kiedy z nieukrywaną trudnością przemieszczałą się pomiędzy kolejnymi labirynatmi górskimi Gór Gryfich, miała w swej głowie obraz gorącej kąpieli i tortury, jakimi by rozpoczęła pokazywać swój gniew na Filipie De Deroth, zarządcy i kapitanie straży osobistej Rady Trzech, który zlecił jej tę misje.
W oddali usłyszała znajomy odgłos spadającej wody. Dźwięk wodospadu Afrield przypomniał jej , że jest już na miejscu., zaś po chwili ujrzała go w swej całej okazałości.
Ruszyła w kierunku spadającej wody, która rozstąpiła się przed nią niczym zwykły materiał osłaniający wejście.Lorien weszła do środka bez zbędnego namysłu.
Pierwszą osobą , która przywitał młodą , jeszcze mało doświadczoną półelfkę, był jej dobry przyjaciel Sarefin.
-Ależ ty cuchniesz-powiedział
-Dzięki.. Ciebie też jest dobrze widzieć po miesiącu tułaczki.- odpowiedziała z irytacją w głosie.
Sarefin nieco zmieszany szybko umilknął, gdyż nie chciał jeszcze bardziej rozwścieczać Lorien, która jednak nie zawracał sobie nim głowy i pędem ruszył w kierunku swojej komnaty. Sare fin oczywiście pobiegł za nią przypominając , że ma zdać raport kapitanowi, lecz w odpowiedzi zastał tylko zamknięte na klucz drzwi. Lorien sprawiła sobie kąpiel, której niepowstydziła by się nawet królowa z Hadelin, która słynie z najmodniejszego stylu życia w Alfadis. Oczywistym było , że po kąpieli nastało strojenie się, z którego kobiety słyną i które zajmuje im zbyt wiele czasu. Ubrała śnieżno białą suknię , która podkreślała jej ...kobiecość.
Kiedy Lorien wyszła z pokoju, Sarefin nie mógł uwierzyć własym oczom.Wyszła ona piękna niczym poranny brzask słońca witających przybszów w górach. Teraz dostrzegał w niej prawdziwą krew elfów.
-No i co się tak gapisz!? Prowadź do kapitana- odrzekała ze słyszlaną nutką niecierpliwości w jej głosie.
-Tak .. oczywiście. Chodźmy więc.
Sarefin zaprowadził Lorien prosoto do kapitana, który niecierpliwił się coraz bardziej z każdą , jak mawiał „Tak cenną dla nas chwilą”. Gdy jednak dotarli do niego ten nie okazywał ani zachwytu z urody dziewczyny, ani złości z powodu ich spóźnienia.
-Sarefin możesz już odejść- rzekł, zaś Sarefin posłusznie wykonał rozkaz.
-Zatem .. Lorien mów jakie wieści ze świata przynosisz.
-Jak kazałeś zakradłam się do wschodniego obozu orków.Miałam wiele szczęścia , że nikt mnie nie odkrył.Smrodu było co nie miara i...
-Może byś tak przeszła do rzeczy.Nie interesuje mnie , ani Radę jakie emocje, bądź co musiałaś tam robić by wykonać zadanie.Liczą się efekty , nie twoje prywtne odczucia.-ponaglił ją Filip.
-Tak jest. Zatem przez pierwsze dwa tygodnie nic cikawego się nie działo.Orki jak zwykle ćwiczyły zawzięcie, mordowały się , jak to orki.Lecz na początku trzeciego tygodnia przyjechał na jakiejś dziwnej bestii, chyba ich przywódca, albo ktoś poprostu postawiony najwyżej z nich rangą.Kłucił się on z tamtejszym dowódzcą, ale ja ich jezyka nie rozumiem, wiec o czym gadali pojęcia nie mam.No i ta sprzeczka przemieniła się raczej w egzekucję.Potem ten co przyjechał jakąś mowę wygłosił i wszyscy posłusznie spakowali się i uzbroili jak na wojnę.No i ruszyli na północ, jak ci których wcześniej szpiegowałam.
Filip De Doroth podrapał się po brodzie w zamyśleniu.Zaś po chwili Lorien znowu przemówiła dziwnie cichym głosem.-Mam taką prośbę.Czy ja mogłabym już orków nie szpiegować?Rozumiem , że to ważne i w ogóle, ale ja już ledwo z nimi wytrzymuje.czy nie mogłabym się teraz czym innym zająć?-pod koniec było słychać już błagalny wręcz ton.
Kapitan milczał przez chwilę po czym odpowiedział.-Pomyślilmy- i odszedł.

***

Tego dnia w Maigh Ein Ael panowała żywa atmosfera.Kowale szykowalli broń i zbroje, hodowcy przygotowywali gryfy, które również odczuwały te poruszenie.Gdyby Gildia Łowców Smoków posiadała liczne wojsko, można by rzec, że szykuje się do wojny, co byłoby tym bardziej dziwne , że Gildia jest neutralna i nie prowadzi żadnych działań politycznych.Nie znajduje się ona pod kontrolą żadnego z królestw, tak więc jest niezależną instytucją działającą w ochronie ludności cywilnej przed smokami.
Wszystko zaczęło się jednak od dziwnego przybysza. Dzień ten był tym bardziej niezwykły, gdyż po raz pierwszy w historii , do siedziby gildii przyjechał ktoś z zewnątrz..Nie był to byle żebrak czy jeden ze ”szmacianych podróżników”, którzy są znani z tego , iż chodzą po świecie bez grosza przy życiu, choć zawdzięcza się im wiele odkryć geograficznych.Osobnik ten był wystrojony w iście królewskie kreacje. Czerwono złoty płaszcz nałożony na czerwoną tunikę , która z kolei okrywała złotą kolczugę. Emblament wyszyty na tunice przedstawiał biały róg ze złotą obwódką.Był to wysłannik królewski z Hadelin. Szlachcic ów, bo tylko tacy mają prawo przemawiać w imieniu władcy,miał również obstawe w postaci dwóch żołnierzy , którzy to patrzyli się z prawej strony na lewą i tak w kółko, co wyglądało trochę śmiesznie.
W końcu do nieznajomych podszedł człowiek imienia Dalinevis.Przemówił on głosem z którego wydobyte słowa zdawały się być przepełnione magią.
-Rada Trzech może już pana przyjąć.Ale tylko pana.
Szlachcic odprawił ręką swoją straż i ruszył za Dalinevisem. Szli około dziesięciu minut. W końcu Maigh Ein Ael to taki mniejsze miasto.Kiedy dotarli na miejsce ich oczom ukazały się ogromne wrota, długości co najmniej dziesięciu meterów.Rozstapiły się przed nimi, zaś przybysz zachęcony rękę Dalinevisa wszedł do środka. Nagle wszędzie zapłonęły świece, zaś wrota zamknęły się bezszelestnie.Pomieszczenie było podtrzymywany przez iście śnieżnobiałe kolumny ustawiony jedna za drugą.Na samym końcu były osadzone trzy krzesła, a raczej trony, każdy na tej samej wysokości, co symbolizuje równość władców Gildii. Szlachcic podszedł bliżej, tak by dobrze widzieć Radę Trzech. Kiedy się zatrzymał, jeden z członków rady przemówił głosem, który mrozi krew w żyłach.Strój rady dodatkowo potęgował to uczucie , gdyż odziani byli w tajemnicze wyglądająco płaszcze z dziwnymi runami, które zakrywały całe ich ciało , włącznie z twarzą.
-Co cię tu sprowadza Wilhelmie III, synu Gabilriego.Mamy nadzieję , że nie przybyłeś tu by mówić o polityce. Chyba dostatecznie wyraźnie omówiliśmy ten fakt w naszym liście.
-Tak pamiętam-odparł. Dobrze pamiętał jak to król po przeczytaniu listu od rady , mało co nie wyrzucił przez okno biedaka , który odebrał wiadomość z poczty królewskiej.
-Król zrozumiał , że nie chcecie ponosić żadnych koswekwencji z przynależności do sojuszu gospodarczego, choć jak was zapewniał, przyniosło by to korzyści dla królestwa i dla Gildii. Nie wiem czy wiecie , że przez wszystkie królestwa jesteście traktowani jako odrębne państwo.Każdemu zależy na sojuszu z wami, lecz my proponujemy najlepsze warunki..
-Chyba się zapominasz. Nie lubimy powtarzać tego samego dwa razy.Czy masz do nas inną jak zapewniałeś wcześniej, sprawę, która leży ponad kłótnie międzypaństwowe i nawet życie królewskie.? –spytał zimnym głosem drugi członek rady, siedzący po środku.
-Proszę o wybaczenie.Rzeczywiście odrobinę mnie poniosło.Przechodząc do rzecz, zapewne zauważyliście dziwne ruchy wojk orków na wschodzie?Co dziwniejsze orkowie z różnych klanów zaczęli się jednoczyć pod jednym sztandarem.Nasi szpiedzy donoszą , również o tajemniczych działaniach nieumarłych.Chociaż Kościec jest dla nas niedostępny, to udało się naszym magom przechwycić tajną wiadomość od nieumarłych tylko że nie wiemy do kogo.Gdybyśmy wiedzieli wiecej może miała by jakiś sens, lecz narazie nie wiadomo o co chodzi.Dużo w niej mowy o ” tym dniu”, choć co to jest to nie mamy pojęcia.Co jednak bardziej niepokojące, Nieumarli zaczęli działać przed nami militarnie.Przejęli na pólnocy warownię oraz krasnoludzką kopalnie północy.
-Tylko tyle?-odparł trzeci z kolei członek rady.
-Tylko tyle!? Przecież to jawny atak na naszą społeczność!
-Nie powiedzili byśmy. Bo widzisz my o tym wszystkim wiemy.Owszem co do wiadomości , którą przechwyciliście, to była dla nas zupełna nowość, lecz po za tym wszystko jest nam jasne.
-Ale zapewne zauważyliście , że takie działania są dla nas niebezpieczne, z nając nieumarłych , nie poprzestaną oni na tamtych terenach.śmiemy twierdzić , że mogą wejść w głąb Alfadis.
W takim wypadku powołana została do życia , komisja nadzwyczajna, której zadaniem jest zwalczanie zagrożeń dla królestwa.Król chce prosić , abyście wspomogli nas w tych działaniach.
Nastało milczenie.Niepokojąco długie milczenie, w którym nikt nawet nie pisnął słówka.W końcu człoenk rady siedząc w środku przemówił.
-Widocznie król nie zrozumiał co się do niego mówi.Nie jesteśmy zainteresowani żadnymi propozycjami z waszej strony.
-Ale przemyślcie to..
-Mówiliśmy już , że nie lubimy się powtarzać, a teraz prosimy abyś opuścił gildię.Kapitan naszej straży przetransportuje cię z powrotem.
Wilhelm już nie śmiał się odzywać i zgodnie z poleceniem rady opuścił siedzibę gildid, tak samo jak do niej trafił, czyli znów zawiązano mu oczy.
***
-Głupiec może wszystko zepsuć.
-Lecz wojna może dojść i do nas
-Ostatecznie będziemy zmuszeni im pomóc
-Trzeba ostrzec Łowców, niech szybko wracają
-Tym czasem trzeba się przygotować
-Książe ciemności coś planuje
-Jednak jego magia jest zbyt potężne nawet jak dla nas
-Trzeba się spieszyć
-Trzeba się spieszyć
-Trzeba się spieszyć
***
Gabriel obudził się w ciepłym łożku.Po głosach dochodzących z dołu, domyślił się , ze są w jakiejś karczmie.Czuł się znacznie lepiej niż ostatnio.Ból już mu tak nie doskwierał.Kiedy wyszedł z pokoju spotkał na swej drodze Wdowiakma.
-Gdzie jesteśmy?-spytał
-Ano w karczmie.Nazwa jakaś zabawna była lecz nie pamiętam.Ale jak widze z tobą już nieco lepiej.
-Nieco lepiej i owszem, ale nie wystarczająco.Nie wiesz jak daleko stąd do Haselfimu?
-Reszta mówiła , że nie aż tak daleko, raptem dzień drogi, ale z tobą może trochę dłużej.
-Rozumiem. No cóż to ja cię zostawiam, bo głodnym jestem jak wilk.
Po rozmowie , Gabriel udał się do Sali głównej karczmy.Wzrokiem szybko znalazł swych towarzyszy i czym prędzej sią do nich udał, choć jego czym prędzej wyglądało nazbyt wolno by mówić tu o prędkości.Kiedy jednak dotarł do stołu ,przy którym siedzieli, szybko zamówił piwo i jakieś tutejsze specjały. :}

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wdowiakm siedział sam w przy stoliku w ciemnym i oddalonym miejscu w karczmie gdzie nawet nie padalo światło. Siedział tak i pił piwo, które nawet mu posmakowało gdy podszedł do niego karczmarz zamówił sobie coś do jedzenia po czym spojrzał w stronę drzwi wyjściowych w których pojawił się Gabriel, który odrazu poszedł do reszty przyjaciół, przez chcwilę Gabriel nie zauważył, że Wdowiakma nie ma wśród nich. Po chwili karczmarz przyniósł elfowi jedzenie po czym się oddalił by przyjąć kolejne zamówienie, które właśnie składał Gabriel. W pewnym momencie Gabriel zauważył, że Wdowiakma nie ma wśród nich i krzyknął pytająco
- A gdzie jest nasz towarzysz Wdowiakm?!
- Tam siedzi i nie chce być tu z nami, a powodu nie znamy!
Odpowiedział Vormulac, który popijał najlepsze piwo jakie miała ta karczma. Gabriel zaniepokojony zachowaniem elfa rzekł do reszty drużyny
- Niech ktoś komu on ufa pójdzie do niego i go zawoła, może dowiemy się czemu siedzi sam w tym koncie!
Nikt się nie trapił by pójśc po Wdowiakma jednak wszyscy patrzyli na Vormulaca, który się zajadał mięsem przyżądzonym przez kucharzy tegj karczmy, Vormulac speszony tym spojrzeniem wszystkich rzekł
- Dlaczego się na mnie tak patrzycie zabiłem wam kogoś?!
- Nie nie zabiłeś lecz Ty i Wdowiakm chyba się lubicie podejdź do niego i zawołaj go tutaj lub wypytaj się go co go trapi i dlaczego nie chce być tutaj z nami. Odparł Gabriel
- Nie może zrobic to ktoś inny, muszę ja?! krzyknął oburzony Vormulac
- Tak bo Wdowiakm Cię lubi mimo waszych kłutni to widac Tobie najlepiej ufa! Krzyknęła Mara
- No dobra ale dajcie mi spokój i jak wrócę tutaj z elfem to ma być piwo dla mnie i dla elfa!! krzyknął Vormulac po czym wstał od stołu i ruszył w strone Wdowiakma po drodze napotkał na tęgiego krasnoluda, który był tak pijany, że czepiał się wszystkich znajdujących się koło niego. Ów krasnolud chciał udeżyć wampira lecz ten był szybszy i uniknął jego ciosu po czym złapał krasnoluda za kark i popchnął go na najbliższą ścianę, o która udeżył z taką siłą, że stracił przytomność. Wdowiakm właśnie skończył jeść gdy przyszedł do niego Vampir, który nie czekał na reakcję elfa tylko odrazu powiedział
- Drogi elfie dlaczego nie podejdziesz do nas, co Cię trapi?!
- Drogi wampirze nic mnie nie trapi po prostu chciałem być przez chwilę sam pomyśleć lecz widzę, że nie da się. Odpowiedział Wdowiakm ze śmiechem
- Wróć ze mną do wszystkich czeka tam dla Ciebie zimne piwo, które kazałem przygotować. Odparł Vormulac z lekkim uśmiechem lecz takim prawie nie widocznym.
- Dobra zaraz do was przyjdę muszę nachwilę wyjść i się przewietrzyć, powiedz wszystkim, że do was dołączę za parę minut. po czym Elf wstał i udał się na zewnątrz. Vormulac odwrócił się w strone towarzyszy chciał już iść lecz napatoczył się pijany krasnolud ze swoim toporkiem krzycząć
- Teraz mnie popamiętasz nie bije się mnie!!! i rzucił się na wampira lecz ten odrazu wyciągną swój sztylet i wbił krasnoludowi prosto w szyję. krew pociekła krasnolud upadł, w karczmie zrobiła się cisza a Vormulac krzykną
- Nie zadeziera się z wampirem a do tego nie nastaje się na jego życie!! po czym wrócił do towarzyszy, którzy wrócili do rozmowy o ich podróżach w tym momencie przyszedł do nich Wdowiakm, który odrazu przeprosił wszystkich i usiadł do stolika biorąc swoje piwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matizk nudził się w tawernie [tak, to JEST aluzja:)] więc poszedłdo najbliższego lasu upolować jakiegoś wilka albo innego stwora. Wyruszył więc. Nazbierał trochę dzikich winogron oraz wziął z ziemi trochę gliny. Poszedł dalej i zauważył, że uciekało przed kimś stado saren. Chciał jedną ustrzelić, lecz nagle usłyszał warczenie. To był wilk, lecz nie taki jak wszystkie. Ten miał piękne i miękkie białe futro. Matizk przygotował łuk, lecz wilk rzucił się na niego. Jedyne co Elfowi zostało to uciekać na drzewo. Kiedy tam wszedł, wilk na dole tylko kłapał zębami. Matizk wykorzystał ten moment i wystrzelił. Niestety od ciężaru gałąź się ruszyła i Matizk spudłował. Wilk zaczął uciekać. Podczas biegu zwierz odwrócił się i w tym samym momencie Elf wystrzelił. Śnieżny wilk dostał prosto w oko. Matizk chciał zejść na ziemię, lecz w tym samym momencie gałąź się załamała. Elf zeskoczył z lecącej gałęzi, lecz i tak zwichnął sobie kostkę. Rozpalił z chrustu ognisko. Wziął swoją glinę i zaczął glinę lepić dzbanek. Potem wsadził go do ogniska i wypalił. Nazbierał ziół i zrobił sobie z nich napar aby ukoić ból. Potem wziął inne zioła które przyłożył do nogi i zawiną w liście eukaliptusa(:D). Wymył dzbanek, wrzucił do niego winogrona, zmiażdżył je, dolał wody i wystawił na słońce. Przez ten czas zdjął skórę, kły, pazury i mięso z wilka. Połowę mięsa przyrządził według tajnego elfickiego przepisu, tak że mięso zachowuję świeżość przez długi czas a drugą połowę wrzucił do plecaka żeby Vormulac mógł się najeść bo już z głodu był zły. Wrócił do tawerny, dał Vormulacowi surowę mięso, a razem z resztą drużyny zjedli część smażonego mięsa.Potem siadł sobie przy osobnym stoliku i uszył sobie nowy kubraczek z mięciutkiej skóry białego wilka, stary kubrak rozpruł i miał zamiar wykorzystywać go jako kocyk lub kołdrę. Zęby i pazury wilka zamienił u karczmarza na trochę wina i usidł przy stoliku z drużyną

[co jest?? Ta gra umiera czy co?? Exilem wymyślił byś coś zamiast grać w tego GW:) Chyba nie chcemy, aby ten wątek upadł??]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Minął dzień odkąd trafili do karczmy.Minął dzień od ich spotkania z liszem nadwyraz nieprzyjemnym jak dla niego. Kolejna rana,kolejna blizna i kolejne złamany żebro.Gabriel był dobrym wojownikiem, lecz z magią nie mógł walczy, bo i jak?.Tym bardziej z czarną magią .Agrelin nie czuł już tak wielkiego bólu, „To dzięki maści.” ,pomyślał, ale zostały już tylko jej resztki. Rycerz dziwił się tylko szybkością działania magicznego preparatu.Magia magią, ale nawet przy jej użyicu na wyleczenie z ran potrzeba wiecej czasu.
Gabriela obudziły delikatne promienie słońca , ale czy promienie te potrafią pukać w okno?
Odwrócił wzrok w stronę dźwięku i zobaczył, iż jego jastrząb , z którym rozstali się jakiś czas temu, wrócił do swego pana.Agrelin uśmiechnął się lekko i otworzył okno.Jastrząb przefrunął na jego ramię.
-No i co ty mi powiesz?. Czemu Cię tak długo nie było?-rzekł rycerz
Oczywiście wiedział, że zwierzę go nie rozumie, w końcu to zwierzę, lecz w jakiś sposób Gabriel często odgadywał co chce właśnie jego jastrząb. Agrelin spojrzał na jego nogę ,na której zawieszony był kawałek pergaminu.
-A co to?-powiedział, wziął i rozwinął wiadomość. Napisane było na nie j jedynie”spieszcie się..”.

Gabriel spakowany zszedł szybkim, choć niechlujnym krokiem, na partet karczmy.Tam już wszyscy na niego czekali, jak gdyby wiedzieli o wiadomości , którą mu przysłano.
-Nie powinniśmy zwlekać.Na ogonie mamy lisza i jego kościotrupy, jednak nie zobczymy z trasy i wstąpimy do Haselfimu. Bądź co bądź bez pieniędzy daleko nie zajedziemy.
Drużyna zgodnie przytaknęła, Agrelinowi i już po chwili, wszyscy byli gotowi do wymarszu.

Ruszyli w południe.Drużyna poruszała się w miarę sprawnie, mimo iż Gabriel zdecydowanie ich spowalniał. Zastanawiał się za wczasu jakim cudem poradzi sobie ze smokiem z połamanymi żebrami.
Wcześniej nim ruszyli opowiedział pozostałym o liście , jak mniemał z glidii. Wszyscy byli nieco zaniepokojenii tym faktem , lecz nikt nie chciał odpuszczać sobie pewne źródła zarobku. Smoki były boweim znane z tego , że jeśli gdzieś już się zadomowiom to na stałe, oczywiście do momentu jeśli ich ktoś nie zgładzi.

Łowcy szli już przez prawie godzinę.Po drodze nikogo nie spotkali, choć sami nie wiedzieli czy to dobrze.Cieszyli się jedynie , iż lisz jeszcze ich nie wytropił.
-Kamień możę się jednak jeszcze raz uaktywnić, tak niespodziewanie jak wtedy.Musimy mieć się na baczności. –powiedział Vormulac
-Niestety jesteśmy zdani jedynie na los. Jeśli będziemy mieć szczęście to mój znajomy będzie w stanie nam pomóc. A jeśłi nie to..
-Znajdą nas i zabiją nieumarli nim dojdziemy do miasta.-wtrącił Wdowiakm
-Więc nie gadajcie tyle i ruszcie wasze cholerne dupska-odparła Mara.

Gdy minęła już druga godzina, ich oczom ukazał się jeździec. Stał skąpany w blasku słońca.Patrzył zdecydowanie w ich kierunku, zaś po chwili dało się słyszeć donośny dźwięk rogu. Jeździec ruszył z wolna, zaś za nim ruszyło liczne wojsko. Nie była może to ogromna armia, lecz , jak myślał Gabriel, straż graniczna, chociaż bardziej pokaźna niż zwykle.
Powoli Łowcy i wojsko zbliżali sie do siebie, jeździec , którego wcześniej zobaczyli na wzniesieniu, podjechał do nich i przemówił.
-Co robicie w tych stronach , można wiedzieć?
-No cóż, interesy-odparł wampir.
Jeździec rozejrzał się po drużynie i widząc rany na ich ciałach, któ®e trudno było im ukrycie, mówił dalej.
-Nie potrzebujemy tu zbirów, więc łaskawie zawróćcie , jeśli te wasze interesy to mordowanie i raboawnie.A może toście wym spladrowali tę wioskę „Drogowskaz” – spojrzał na nich podejrzliwie.
-Jak mówił mój przyjaciel, jesteśmy tu w interesach, no chyba że smoka pozbyć się nie chcecie to zostawimy go wam.-odparł Gabriel.
Jeździcowi zrzędła nieco mina , lecz od razu pojawiła się na jego twarzy ciekawosć oraz radość.
-Zatem pewnie łowcy bądź inny wynalzek dzisiejszych czasów.Jestem Hallard Melladron , dowódca straży granicznej. Jak widzę zbyt dobrze nie wyglądacie, ale Heslfim już niedaleko.Znajdziecie tam medyków i innych uzdrowicieli. No niestety obowiązki wzywają. Jakaś banda zniszczyła osadę , o której wcześnie wspomniałem, musimy się wieć tym zając. Bywajcie zatem- jednak nie czekał na odpowiedź i popedził swego konia.
Minuty mijały nieubłaganie szybko, jak się wydawało Agrelinowi, jednak z dala było już widać kawałek wieży strażniczej miasta.
[Nic nie umiera, tylko czasu zbytnio nie miałem i proszę bez zbędnych komentarzy.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna powoli zbliżała się do wieży, która widzieli z dala, wszyscy byli zmęczeni długa drogą lecz nie podejmowali decyzji o odpoczynku, czas ich gonił tylko Gabriel był cały obolały i spowalniał drogę, lecz nic nie mogli na to poradzić. W pewnym momencie odezwał się Wdowiakm
- Gabrielu miejmy nadzieję, że medycy poradzą sobie z Twoimi ranami.
Po czym spojrzał na towarzyszy, którzy się nie odzywali tylko cicho i powoli szli do przodu, droga była w miarę prosta tylko gdzieniegdzie była głębsza wyrwa, która utrudniała przejście po bokach ścieżki nie było nic prócz wielkich kamieni, które były zimne i szare na niektórych były wyryte jakieś znaki, które mogli odczytać tylko nieliczni, wieża którą widzieli z dala była coraz większa i bliższa. Przez większość drogi nikt się nie odzywał, każdy szedł w milczeniu myśląc nie wiadomo o czym... Nagle Mara usłyszała jakiś pisk, którego nie była w stanie opisać tylko zwróciła się do elfa
- Słyszałeś to co ja?
- Tak słyszałem lecz dźwięk dochodził z bardzo daleka myślę, że nie napotkamy tego czegoś co wydobyło to z siebie. Odparł Wdowiakm
Drużyna nie zaprzestała marszu, osada była coraz bliżej, lecz jeszcze na tyle daleko by mówić o dotarciu do celu. Wreszcie odezwał się Vormulac
- Mam nadzieję, że w tej osadzie zaspokoją nasze potrzeby, do tego mam wielką ochotę na jakąś bójkę z jakimś śmierdzącym wrogiem.
- Ty lepiej trzymaj siły na tych wrogów! Krzyknęła Mara
- Nie kłócić się! Odparł Wdowiakm po czym dodał
- Musimy tam szybko dojść, bo Gabriel potrzebuje pomocy!
Vormulac jeszcze długo patrzał w stronę Mary lecz już dał sobie spokój z komentarzami, gdyż wiedział, że to pogorszy sytuację i opóźni marsz. Reszta drużyny była cicho i nie wtrącała się w kłótnie i rozmowy, które powinny być odłożone na lepszą chwilę. Gdy któryś z drużyny spojrzał w górę ujrzał stado czarnych ptaków.
- To kruki obserwują nas! Krzyknął Wdowiakm
- Tylko pop co? Spytał Matizek
- A skąd ja to mam wiedzieć! Odparł Wdowiakm
- W takim razie musimy się spieszyć1 Krzyknęła Mara
- Nie możemy przyspieszyć bo Gabriel nie da rady iść szybciej!! Odparł Wdowiakm
- No to jak umkniemy tym krukom? Spytał Vormulac
- Nie unikniemy, nawet nie będziemy się chować. Rzekł Wdowiakm
- Jak to...?! Odparli wszyscy poza elfem.
- Po prostu idziemy tak jak szliśmy tylko trzymajcie bron w pogotowiu, w razie co ochraniamy Gabriela! Odparł Wdowiakm

Po ciężkiej decyzji Wdowiakm wysunął się na prowadzenie i szedł z przodu lecz zanim ruszyli rzekł
- Chodźcie ja będę osłaniał przód a ktoś niech uważa na tyły!
Po czym wszyscy ruszyli, ochrona tyłu zajął się Vormulac, który był tak czujny jak Wdowiakm lecz reszta drużyny od czasu do czasu obserwowała górę i boki by nikt ich nie zaskoczył. Gabriel szedł w samym środku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Słońce powoli zachodziło za pobliskim pagórkiem, zaś drużyna , mimo , iż była znacząco spowolniona przez Gabriela, była już niedaleko miasta. Z dala słychać już było odgłosy życia codziennego mieszkańców Haselfimu. Łowcy przystali na chwilę, kiedy ich oczom ukazała się w pełnej okazałości, wieża strażnicza miasta. Wydawać się mogło, że sami królewscy budowniczowie zbudowali ją jako pomnik, który nie tylko mniał pokazać wielkość ich rzemiosła, ale i uczcić pamięć najpotężniejszych w Alfadis.
Cała wieża była pokryta tajemnymi znakami, a raczej znaki były wyryte w wieży.Z każdym odbitym promieniem , Silmella, bo tak wieżę niegdyś nazwano na cześć jednej z strażników magii runicznej, która do tej pory znana jest tylko w strzępach , i która jest znacznie potężniejsza od zwykłej magii uczonej w Akademi Magicznej.
Kiedy Gabriel spojrzał w górę został oslepiony przez dach wieży, który zbudowano ze złoconych dachówek. Wtedy również ich uszom dało się słyszeć dźwięk trąbki, tak czysty niczym źródła Clifu czy też Adny. Agrelin niechętnie wydobył wszystkich ze stanu osłupienia, jaki wprowadziła swym pięknem Silmella, przypominając gdzie się własnie udają.
Gdy drużyna dotarła do wejścia Haselfimu na drodze stanęła im wielka dziesięcio metrowa bram , na której wyryto te same znaki co na wieży.
Gabriel odwiedzał niegdyś te miasto , ale nigdy nie zastanawiał się nad znaczeniem znaków, aż do dziś, aż do momentu kiedy w jego życie wstąpiła magia.
Z rozmyślań ,którym towarzyszył wzrok, jakby zamieszkiwał inny świat, wyrwał Agrelina strażnik zapytawszy drużynę o cel wizyty.
-Interesy nas w te strony sprowadzają-odrzekł Wdowiakm
-Interesy? Dobre sobie. Od kiedy Smok niszczy nasze farmy i fabryki, miasto nie generuje żadnych dochodów. Wszyscy się schronili właśnie w naszej warownii,która już ćwierć wieku temu pozbawiona została tego tytułu, więc i kupcy nie zapuszczają się w te strony. Proszę zatem wybaczyć , ale wieżyć mi sie nie chce , że wy w interesach przybywacie-odparł z szyderczym uśmieszkiem strażnik.
-Kiedy my właśnie w sprawie smoka przychodzimy-wtrącił Matizk.
-Smoka!? Może mi chcecie jeszcze wmówić , że zabić go przyszliście
Drużyna zgodnie przytaknęła, zaś z ust strażnika znikł uśmieszek, zamiast tego pojawiła się tępa mina , przedstawiająca niedowierzanie. W końcu kompania nie wyglądała na taką co może poradzić sobie ze smokiem. Wszyscy obdarci, jeden ciężko ranny, lecz straznikowi nie chciało się już więcej pytań żadnych zadawać i wpuścił łowców, choć sam dobrze nie wiedział czy właściwie zrobił.
Kiedy wszyscy już weszli, zobaczyli oni wspaniałe różno kolorowe budynki zawieszone na skałach po prawej stronie. Po lewej znajdowały się budowle przeznaczonych dla osób „wykazujących niezwykłe umiejętności” , jak mówili sami mieszkańcy Haselfimu, zaś otoczony były przedewszystkim drzewami. Wśrodku zaś stała wysoka na trzy metry fontanna, położona na brukowanej drodze.
Po chwili jednak odezwał się w bólu Gabriel, którego złamane żebro właśnie przypomniało mu o sobie.
-Trzeba mu szybko jakichś medyków-rzekł Wdowiakm, a po tych słowach strażnik wyjścia zaoferował swą pomoc w pokazaniu miejsca znachorów .
Kiedy dotarli do właściwego budynku, nie mieli czasu rozpoznawać przeróżne zapachy unoszące się wokół niego. Ku nim zbliżali się dwaj pomocnicy, którzy szybko zabrali Gabriela z rąk Łowców, lecz zakazali im wchodzenia do Lefellas, czyli uzdrowiska w starym języku.
[Nie powiem , że szocka dostałem widząć tylko jeden post , ale to akurat pominiemy. Oczywiście możecie sobie teraz pozwiedzać miasto, porozmawiać z mieszkańcami, zakupy porobić, tylko nie czekajcie na kolejnego mojego posta ;/A w ogóle to niedawno wróciłem więc doceńcie , że się od razu wami zająłem ;}]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Reszta drużyny przez chwilę stała w milczeniu ale nagle odezwał się Wdowiakm
- Nie ma co tu tak stać, rozejrzyjmy się po mieście i kupmy to co nam potrzebne.
- masz rację - krzyknął Vormulac

Po czym drużyna się rozeszła w nieznanym im kierunku, mijali wiele budynków bardzo podobnych do siebie, przy każdym domku był mały ogródek na którym mieszkańcy coś uprawiali możliwe, że zioła którymi leczyli. Ludzie im się przyglądali tak jakby nigdy nie widzieli poszukiwaczy przygód, którzy chcą się pozbyć zła. Nagle Mara się odezwała krzycząc
- Widzicie tam jest sklep!
- Dlaczego tak krzyczysz widzimy?! - Spytał Wdowiakm
- Przepraszam ale myślałam, że nie widzicie. Odparła Mara

Drużyna skierowała się do ów sklepu, który bardziej przypominał koszary aniżeli sklep, mimo tego weszli do tego przybytku i Wdowiakm podszedł do sprzedawcy
- Potrzebuję dobrą zbroję ale lekką i w miarę przystępnej cenie. Odparł Wdowiakm
- Mam tutaj zbroję ze skóry Melhora, która jest wytrzymalsza od tej twojej przybyszu. Odparł kupiec.
- Ale ile za nią chcesz? spytał Elf
- Jak dla Ciebie około 450! Krzyknął kupiec.
- Dobra biorę ją i dorzuć mi ze sto strzał! Rzekł Wdowiakm

Sprzedawca podał elfowi zbroje oraz sto strzał za które wziął 100 sztuk złota. Elf pozbywszy się 550 sztuk złota podszedł do kompanów i rzekł
- Jak chcecie kupujcie coś ja sobie pozwiedzam miasto. Po czym wyszedł ze sklepu.

Reszta drużyny została w sklepie a Wdowiakm poszedł zwiedzać miasto, które było bardzo duże, elf stwierdził, że ładniejszego miasta w tych stronach jeszcze nie widział tylko czegoś mu brakowało ale nie wiedział czego. Cieszył się tymi rzeczami do póki mógł bo wiedział, że niedługo czeka go walka ze smokiem i nie wiadomo czy wyjdzie z niej cały ale nie tracił nadziei, która była bardzo nikła ale elf wiedział, że się nie podda. Nagle usłyszał jakiś dziwny głos dobiegający z zachodniej części miasta, elf postanowił, że sprawdzi co to. Zbliżając się słyszał coraz wyraźniej był to głos krzyczącej kobiety, która została napadnięta elf już wiedział co się dzieje wyciągnął swój miecz i ruszył w stronę złodziei, którzy jeszcze byli na miejscu zbrodni złodzieje widząc elfa rzucili się na niego ale zanim zdążyli wyciągnąć swoją broń już leżeli na ziemi ale elf ich nie zabił tylko kazał kobiecie wezwać straż, która zabrała złodziejaszków, po tym zdarzeniu Wdowiakm poszedł w stronę sklepu gdzie byli jego przyjaciele. Niestety reszta drużyny była jeszcze w sklepie więc Elf musiał czekać na zewnątrz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ sorry że tak długo nie było mnie ale ferie i brak czasu :)]
Niech to! Na nic nie mam kasy...- pomyślał Varras.
- Przykro mi, ale nie mam talarów. Będe musiał oszczędzać magię...
- No trudno. Ruszajmy- powiedział Vormulac.
- Ciekawe dokąd? -spytała Mara.
- Tam, gdzie będa nas potrzebować. - powiedział Gabriel.
- Do sklepu wejdziemy, jak będe miał kasę, ale wredne gobliny i tak nie noszą kasy, więc...
Ruszyli na południe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Przeczytaj dokładnie co exilem napisał, przeczytaj również co inni pisali! Przecież Gabriel jest u medyków! Nie czytaj tylko mojego posta ja nie prowadzę gry tylko exilem!!!
Ps. Nie odpisuj!!!
Przepraszam za offtopa]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niech to! Na nic nie mam kasy...- pomyślał Varras.
- Przykro mi, ale nie mam talarów. Będe musiał oszczędzać magię...
- No trudno. Ruszajmy- powiedział Vormulac.
- Ciekawe dokąd? -spytała Mara.
- Tam, gdzie będa nas potrzebować. - powiedział Wdowiakm.
- Do sklepu wejdziemy, jak będe miał kasę, ale wredne gobliny i tak nie noszą kasy, więc...
Ruszyli na południe.
[tamtego postu nie było, ok? ale wam klopoty robie... :P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Cholera, ale mnie głowa boli, zostaje... - powiedziała Mara
Po pojedynku z Liszem, na początku nic jej się nie działo. Przez wiele dni nie wiedziała co się z nią dzieje. Teraz odkryła powód: Lisz spowodował u niejosłabienie umysłu, coraz więcej okrutnych i drastycznych wspomnień niszczyło jej umysł. Splunęła krwią i straciła przytomność i upadła. Drużyna natychmiast zaniosłą ją do medyka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wdowiakm czekał przed sklepem na resztę drużyny starając czymś się zająć wiedział, że może to trochę potrwać, chodził z miejsca na miejsce denerwując się troszeczkę, patrzał w niebo i co rusz nasłuchując rozmów mieszkańców tego miasta, nagle w jednym z domów doszedł go krzyk, który należał do jakiejś kobiety nie czekając na przyjaciół ruszył w stronę domu, w którym coś się działo. Czym bliżej zbliżał się do drzwi ów domu słyszał coraz wyraźniej co się tam dzieje, a działo się wiele rzeczy, które wskazywały na bijatykę lub coś w tym rodzaju. Wdowiakm nie czekając na bieg wydarzeń wszedł do domu ku jemu zdziwieniu drzwi były otwarte i to trochę elfa zaniepokoiło lecz wchodził głębiej słysząc dalej okrutne dźwięki dobywające się gdzieś ze środka domu. Pomieszczenie, w którym znalazł się Wdowiakm było średniej wielkości i było również kuchnią na środku stał stół a na podłodze pobite naczynia. Głosy były coraz głośniejsze nagle z jednego z pomieszczeń wybiegła Kobieta krzycząc
- To koniec i wynoś się draniu!
Kobieta z początku nie zauważyła elfa stojącego tuż za nią, zwróciła uwagę dopiero gdy elf się odezwał
- Co tu się dzieje czy mogę w czymś pomóc? Jestem Wdowiakm jestem elfem i członkiem drużyny, która poluje na smoki.
- On chce mnie zabić a ja go kochałam! Krzyknęła kobieta
- Mogę pomóc? Spytał się Wdowiakm
- Tak zabierz go, pozbądź się go proszę! Krzyknęła kobieta z płaczem

Elf nie odpowiedział tylko od razu poszedł w stronę skąd nadchodził ów człowiek.
Elf nie zdążył się odezwać jak tamten wyciągną swój miecz i ruszył w jego stronę. Nie czekając ani chwili dłużej Wdowiakm wyciągną swój miecz i zaczął się bronić.

Tymczasem ze sklepu wyszedł Vormulac i zdziwił się, że elf na nich nie czeka lecz jego bardzo dobry słuch wskazał mu, że gdzieś trwa walka i to bardzo nie daleko. Nie czekając na resztę ruszył w stronę skąd dochodziły odgłosy walki, wszedł do domu i zastał tam elfa walczącego z człowiekiem. Vormulac krzyknął
- Tu jesteś elfie a ja się zastanawiałem gdzie ty się podziałeś! Po czym dodał
- Nikt nie będzie atakował członków mojej drużyny!
Po czym wyciągną swoją broń i ruszył na pomoc elfowi. Człowiek widząc zbliżającego się Vormulaca zwiększył swoja furie i bardziej napierał na elfa lecz ten się bronił i nie dał po sobie poznać, że nie ma już sił.

Widać było, że ów człowiek jest wprawnym wojownikiem lecz już zbyt nie radził sobie z atakowaniem i obrona przed atakami. Wdowiakm przypuścił kontratak i człowiek musiał się cofać lecz nie zaniechał obrony. Vormulac powalił przeciwnika na ziemię i rzekł do niego
- Poddaj się nie masz szans nas jest więcej!
- Jest was tylko dwóch nie okłamuj mnie bo pożałujesz! Wrzasnął człowiek
Mylisz się i to bardzo nas jest więcej więc nie masz szans a za zaatakowanie mojego przyjaciela rozszarpię cię!! Krzyknął Vormulac Po czym podniósł przeciwnika i przyparł go do ściany mówiąc
- A teraz zginiesz! Mówiąc te słowa Vormulac wyciągną swój sztylet i podciął szyję człowiekowi.
Elf nic nie mówiąc wyszedł z domu a za nim Vormulac lecz usłyszeli krzyk
- czekajcie!
Z domu wybiegła kobieta mówiąc
- dziękuje za uratowanie mnie przed tym paskudnym potworem dziękuję! Nie mam dla was nagrody lub zapłaty za tę pomoc ale dziękuję. Po czym się oddaliła.

Wdowiakm i Vormulac poszli pozwiedzać miasto, nie chcieli stać w jednym miejscu i czekać na innych, którzy jeszcze siedzieli w sklepie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niestety z ciężkim bólem serca muszę stwierdzić , iż na mistrza gry zbytnio się nie nadaję. Nigdy nie myślałem , że ten dzień nastapi , ale jednak. Ja exilem odchodzę z gildii łowców smoków. Zawiodłem was jako MG, lecz pewnie każdy zauważył , iż gra się już wcześniej rozpadała, może tez niekoniecznie z mojej winy , lecz uważam , że posiadam za to w duzej mierze odpowiedzialnoś, szczególnie przez moją niekonsekwentność, dlatego nie widzę już tu dla siebie miejsca. Oczywiscie jeśli dalej chcecie grać to macie takie prawo. Macie prawo wykorzystywać także to co żem stworzył, lecz z nowym mistrzem gry. Póki co to Wdowiakm jest moim zastępcą, czyli po moim odejściu on tu przejmuje władzę, co z nią zrobi to już jego sprawa. Możecie również zaniechać dalszych działań i poprosić moderatorów o zamknięcie tematu.Tę grę stworzyłem dla was i to wy zadecydujecie o jej dalszych losach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[To że nie chcesz być MG, nie znaczy że nie możesz dalej grać. To prawda że gra siętrochę rozpada, więc po prostu trzeba próbować ją odbudować a nie się poddawać]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
Zaloguj się, aby obserwować