Zaloguj się, aby obserwować  
exilem

"Gildia Łowców Smoków"-Forumowa gra RPG

1010 postów w tym temacie

Dnia 22.11.2006 o 23:23, Bezimienny 23 napisał:

[Mogę sie dołaczyć do gry??? Przepraszam za spam]

[Zapytaj się exilema jego numer gg masz w jego podpisie]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matizk wspinał się. Ręce go bolały, bo myślał że to jest tak samo jak się wchodzi po drzewach, lecz jednak to nie jest tak proste jak myślał. Już prawie dostał medalionu, kiedy nagle poczuł jak coś go ściąga w dół. Zeskoczył szybko sam, bo jednak to było lepsze niż spaść. Popatrzył co to jest. Wyglądało okropnie. Miało okrągły łeb i kolorowe włosy jakby miał pasemka. Zbliżało się w stronę drużyny. Walka była nieunikniona. Stwór chodził bardzo szybko.
- Co to za pokraka??-zapytał Vormulac
-Z tego co wiem to palak. Czytałem o nim w jednej książce którą miał mój współlokator w orkowej klatce, lecz niestety nie przeżył.-powiedział Donki.
-Więc szykuje się niezła jadka-powiedział Matizk. Elfowie oddali strzały w jego stronę, lecz to było bardzo wytrzymałe.
-Coś takiego taki kurdupel i taki wytrzymały-powiedziała Mara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wdowiakm wyciągną swój niedawno kupiony miecz i czekał na te stworzenie, które tak przeraziło Matizka i nie tylko jego, drużyna również wyciągnęła swoją broń po czym oczekiwali na atak stworzenia, które zobaczyli. Minęła dłuższa chwila i nagle z góry w Vormulaca uderzył kamień - Co to jest atak z dystansu czy te stworzenie się nas boi czy się nami bawi?! - krzykną zdenerwowany Vormulac - Nie wiem ale mam tego dość Matizek bierz swój łuk i strzelajmy w górę skąd lecą te kamienie możliwe, że ustrzelimy tego potworka! - Krzyknął Wdowiakm po czym razem z Matizkiem zdjął łuk i zaczął wystrzeliwać strzałę po strzale w stronę skąd leciały kamienie. Niestety spadające kamienie nie ustały a elfy traciły tylko strzały. - Dosyć drogie elfy nie strzelajcie już tracicie tylko strzały! - Krzyknęła Mara po czym zaczęła się wspinać - Zaraz załatwię te stworzenie własnoręcznie. - Odparła Mara. Drużyna patrzała jak Mara się wspina po czym Wdowiakm zrobił to samo - Trzeba jej pomóc sama nie da rady. - Odparł elf. Vormulac zamienił się w nietoperza i podleciał blisko stworka - Tu cię mam nie uciekniesz mi - Odparł sobie w myślach. Wnet zamienił się z powrotem w wampira tuż za potworkiem i rzucił się na niego. Potwór nie spodziewał się ataku z zaskoczenia więc nie miał szans się obronić w czas. Vormulac próbował się wgryźć w szyję potworka lecz nic to nie dało jego szyja była tak twarda, że zęby wampira tępiły się tylko. W tym momencie Wdowiakm i Mara wdrapali się na górę i ruszyli na potworka z bronią wyciągniętą. Reszta drużyny stała na dole słysząc tylko odgłosy wrzasków i walki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Potwór wykazywał się nie małą inteligencją.Wywijał koziołki i róznego rodzaju ewolucje, by unikną któregoś z ciosów. Biegł wokół drużyny w małych podskokach,aby wkońcu wleźc na skałę i zacząc się wspinac wysoko w górę. Palak zmierzał na wschód, próbując schowac się w miedzy czasie , lecz nie miał ku temu możliwości.Drużyna ścigał go w dobrze oświetlym tunelu, dzięki kryształom, których blask ani na moment nie ustawał. Drużyny mogła go jedynie obserowowa przez jakiś czas , gdyż Palak poruszał się strasznie szybko.
Palak pewny siebie, pewny że ucieknie i nic go nie złapie, stracił na chwilę równowagę, lecz ta chwila zadecydowała o tym by potwór ten zleciał na ziemię z wielkim hukiem. Drużyny szybko pobiegła w jego stronę, zaś kiedy Argul zamierzał zadać mu ostateczny cios ten wyjękał przeraźliwie.
-Proszę.... nie zabijaj
W tym momencie ręka Argula zatrzymała się, zaś wszyscy osłupieli ze zdziwienia.
-To coś gada..- powiedziała Mara , która jako pierwsza zabrał głos.
-Proszę.. nie zabijajcie mnie-powtórzył Palak
-A to niby czemu- odparł Argul, który do stworzenia poczuł jeszcze większą odrazę- Napadasz sobie na ludzi , okradasz i prawie ich zabijasz... niby czemu mamy Cię oszczędzić?
-Ale ja nikogo nie napadłem.Przyznaje , że ukradłem , ale to z obozowiska złodzieji, którzy bezprawnie zjęli mój teren.
-Czemu mielibyśmy Ci wierzyć?-zapytał Vormulac
-Mogę wam pokazać jeśli chcecie...- wystraszony.
Drużyna przez jakiś czas zastanawiał się nad propozycją stwora ,lecz po dłużeszej chwili milczenia, Vormulac odrzekł.
-Nie . Powinniśmy raczej zmierzać do miasta. Mamy medalion , po co mamy się pchać jeszcze w jakieś inne intrygi.
Łowcy skineli jedynie głowami, by potwierdzić słuszność słów wampira, który zabrał od Palaka medalion i kopnął go w rzyć :}. Stwór zajęczał i szybko uciekł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy potwór uciekł druzyna ruszyła dalej tylko Wdowiakm był troszkę nie spokojny, nagle rzekł - Coś mi się zdaje że spotkamy tego stwora i będziemy załować naszej decyzji! - Po czym resztę drogi się nie odzywał Vormulac szedł z przodu a Matizek z tyłu cały czas ogladając się za siebie czy stwór ich nie sledzi lecz stwora nie było słychac ani widać w końcu Mara rzekła - Ten stworek chyba dał sobie spokój, wie że z nami nie masz szans hehe - po czym przyspieszyła kroku. Drużyna wędrowała juz dosyć długo gdy nagle coś usłyszała w oddali - Słyszeliście?? Co to może być?? - spytał poddenerwowany Matizek - Możliwe, że jesteśmy obserwowani - odeparł Wdowiakm po czym ruszył dalej troszkę nie spokojny, reszta drużyny była poddenerwowana i czujna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po kilkunastu minutach marszu Vormulac odezwał się do drużyny:
- Nie ma się czego obawiać. Nie wrócą...
- Cały czas czuję jakby ktoś nas obserwował - odezwał się Wdowiakm
- E tam, wy Elfy zawsze macie jakieś bezpodstawne przeczucia.
- Słyszałeś co powiedział ten potwór, że ukradł medalion z obozowiska złodziei.
- No i co z tego. Każdy głupi potrafi coś ukraść.
- Tylko, że złodzieje znają się na swoim fachu i raczej trudno okraść kogoś kto wie jakie sztuczki mogą zastosować inni złodzieje.
- To tylko śmierdzący potwór, mogłiśmy go wypatroszyć i zobaczyć co ma w środku. - odpowiedział Vormulac i zaczął się śmiać.
Nagle wampir poczuł uścisk na biodrach i uderzenie w plecy, stracił równowagę. Runął na ziemię wraz z palakiem. Od przodu Gabriela i Matizka zaatakowały dwie bestie. Vormulac leżąc na plecach natychmiast walnął pięścią w ociekający śłiną ryj bestii, która przed ciosem wybełkotała "Nie daruję wam..." Potwór po otrzymaniu ciosu odchylił łeb do tyłu jednak nadal trzymał wampira. Wdowiakm szybko zorientował się w sytuacji i ruszył w stronę wampira, wyciągając miecz po drodze. Natychmiast wykonał cięcie, jednak palak zauważył elfa i odskoczył na kilka metrów do tyłu, uwalniając wampira. Kilkanaście metrów dalej reszta drużyny walczyła z dwoma osobnikami tej plugawej rasy. Argul widząc, że Vormulac i Wdowiakm walczą z trzecią bestią, wydawał rozkazy tylko przyjaciołom którzy walczyli przy nim.
Vormulac wstając z ziemi wyjął sztylet i krzyknął w stronę potwora:
- No to teraz mnie wkurzyłeś! Darowałem ci życie dając jedynie pożegnalnego kopniaka a ty mnie atakujesz? Twój łeb posłuży mi do treningu w rzucaniu ścierwem.
Po czym zwrócił się do Wdowiakma:
- On jest mój, sam go wykończe!
- Niema czasu na kłótnie trzeba jak najszybciej się ich pozbyć!
- Niech będzie, ale to ja go wypatroszę, nikt inny.
Wdowiakm nie odpowiedział, gdyż palak zaatakował. Wcześniej tego nie zauważyli ale teraz wydawało się jakby potwór miał większe szpony. Wampir sparował atak i wykonał pchnięcie sztyletem, jednak bestia wygieła się w nienaturalny sposób unikając coisu. Wdowiakm nie miał jak wykonać ataku, gdyż drużyna znajdowała się w wąskim przesmyku. Wampir jedną ręką trzymał łąpę potwora. Z drugiej natomiast wypuśćił sztylet i złapał palaka za gardło, ściskająć najmocniej jak potrafił. Po czym przydusił potwora do ściany. Ten czując bół złapał drugą reką za rękę wampira i próbował poluzować uścisk. Daremnie. Wampir zaczął uderzać o skalną ścianę łbem swojego przeciwnika. Wdowiakm w tym czasie wyjął łuk i przygotował się do strzału. Wampir to zauważył i odchylił się nieco w prawo by umożliwić strzał elfowi. Ten przymierzył i posłał strzałę wprost w prawe ślepię palaka. Krew trysnęła na wampira, po czym bestia wydała przeraźliwy krzyk. Potwór opadł z sił, Vormulac puścił palaka i wyjął swój drugi sztylet. Palak był w amoku, wpierw złamał strzałę, następnie wyjął drugą część z grotem i kawałkami tego co kiedyś było jego okiem. Nie miał czasu wyprowadzić ataku, utrata krwi go osłabiła. Jedyne co zobaczył swym drugim ślepiem był widok wampira, który bierze zamach i wbija z impetem sztylet w mózg. Palak zdech po kilku sekundach, wampir zostawił wbity sztylet, po czym podniósł z ziemi ten który wcześniej upuścił i ruszył w stronę Wdowiakma, który już pomagał reszcie drużyny. Gdy wampir dobiegł do reszty Gabriel do spółki z Matizkiem pokonali drugiego potwora. Matizek strzałami ostrzeliwał wroga, a ten mimo swej grubej skóry nie mógł ukryć swych słabych punktów, gdzie ta nie była już tak gruba. Osłabiony przeciwnik widział, że szanse na wygraną się zmniejszają a na odwrót już było za późno. Szaleńczy atakiem natarł na Gabriela, ten widząć, że przeciwnik jest zdesperowana, wiedział że to jego szansa na szybkie pokonanie potwora. Gdy palak był przed nim i brał zamach by ciąć Argula pazurami, ten odskoczył w lewo, biorąć w tym samym czsie odromny zamach. Gdy palak zaczął odwracać się w stronę Gabriela ten swym potężnym cięciem ściął łeb besti. Ta potoczyła się do Vormulaca, który właśnie dobiegł do towarzyszy. po czym ją podniósł i po chwili rzucił w stronę trzeciej bestii. Ta po otrzymaniu ciosu była zszokowana. Po chwili wszyscy otoczyli ostatniego potwora skazująć go tym samym na śmierć.
Po walce Mara natychmiast otworzyła bukłak wina i począła pić trunek częstując innych. Wampir w tym czasie wrócił do swej ofiary. Wyjął sztylet, następnie wytarł go o skórę palaka, gdyż znajdowały się na nim kawałki mózgu. Następnie zaczął wbijać sztylet w brzuch potwora dziurawiąc go jak sito. Po kilkunastu uderzeniach, wampir wbił sztylet pod szyją ofiary i mocnym ruchem kierował broń ku dołowi, w trzech miejscach natrafił na opór jednak był na tyle silny by nie przeszkodziło mu to w zabawie. Flaki wylatywały na ziemię. Następnie wampir rzucił na nie resztki tego co było kiedyś palakiem i wrócił do towarzyszy. Na miejscu wziął bukłak i również napił się wina. Po chwili powiedział do Wdowiakma:
- Muszę przyznać, że w tym przypadku się nie myliłeś elfie. Mogłem bardziej uważać, wtedy by mnie nie zaskoczył jego atak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matizk wyciągnął resztki swojego stareeeego wilka, którego kiedyś upolował i zaczął jeść. Na szczęście były dobrze zakonserwowane, więc smakowały PRAWIE jak świeże.Podgrzał te resztki mięsa i przygotował do jedzenia. Potem wziął wino od Mary i się napił. Częstował wszystkich mięsem, ale wampir lubi tylko świeże i surowe, ludzi obrzydziło to, że Matizk zabił tego wilka kilka tygodni temu. Tylko Wdowiakm zgodził się zjeść trochę, bo też znał się na elfich ziołach i że zakonserwowane nimi jedzenie jest świeże przez długi czas. W końcu Vormulac powiedział, żeby drużyna poszła do tego krasnoluda, to zawsze trochę kasy przybędzie. Ruszyli więc w jego stronę.

[Gabriel siedzi zamknięty w więzieniu więc nie mógł iść z przodu obok mnie:)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gabriela dręczyły dziwne obrazy. Jakiś potwór zabił wszystkiech jego towarzyszy. Łowcy nie mogli nawet go drasnąć podczas wcześniejszej walki. Osobnik , który ich pokonał, był podobny do człowieka , lecz miał wielkie skrzydła , a całe jego ciało pokrywała zbroja, która jaśniał szarym kolorem. Podszedł on do pomnika przedstawiającego złotego smoka.Uklękł przed rzeźbą i wypowiedział słowa, które jak sie zdawały pochodziły z pradwnej mowy. Gabriel znał ten język, lecz nie mógł przetłumaczyć tych słów. Czuł w nich jednak wielką moc , jak i potęgę zła. Groza przemawiała z tej dziwnej istoty.
Nagle potwór ów odwrócił się w tempie niezauważalnym przez ludzkie oko i znalazł się tużprzed Gabrielem. Spojrzał mu prosto w oczy, po czym zaczął ściągaćz głowy hełm.Gabriel zauważył wcześniej jego czerwone , palące się oczy. Kiedy hełm miał już opuścić głowę tej tajemniczej istoty, Agrelin obudził się pełen przerażenia. „To nie byłzwykły sen”, pomyślał, wzdychając ciężko, cały spocony.
-Zgłupiałeś chyba!! Jak mogłęś go tak potraktować!-krzyczał dziwnie znajomy głos
-Złamał nasze prawo.. niby co miałem zrobić? Darować mu i zaryzykować na inne tego typu zachowania i to przez naszą rasę ?-odparł mu drugi, zapewne strażnika, jak pomyślał Agrelin
-Po za tym to Łowca Smoków jest,, a od niedawna i mój przyjaciel.Nie powinieneś go tak traktować . on nie zna naszego prawa, a jak widze ty chyba także nie za bardzo z nim obeznany jesteś.. Jak mówi artykuł 58 dotyczący świętych dóbr naturalnych, „osoba która nie zna tego prawa i łamie je nie wiedząc o tym ,nie może być uznana za winnego, gdyż o tym nie wie. Musi w takiej sytuacji być poinformowana o tym fakcie, zaś jeżeli złamie je jeszcze raz , wiedząc , ze łamie prawo , wtedy może być sądzona i karana za swój występek.”.Także jest on niewinny i masz go natychmiast uwlonić, bo sobie inaczej pogadamy.. w obecności Faldena!!-Krzyczał znajomy Gabrielowi głos.
Wrzaski umilkły, słychać jedynie było odgłos zderzających się ze sobą kluczy, zaś potem otwieranych drzwi to celi, w której znajdował się Agrelin. Rycerz otworzył oczy i ukazała się przed nimi wesołą twarz Fitzika, która zaraz po wejściu podniósł Łowcę i dał mu łyk świerzej wody.
-Ty nie wiesz jak się teraz cieszę z tego spotkania-powiedział doń Gabriel
-Może i nie wiem , ale się domyślam..hehe-odprał Fitzik.-Nie martw się ,ten idiota zapłaci za swoje czyny przed sądem. Masz zjedz to, odzyskasz stracone tu siły, może nie wszystkie , ale nie będziesz chodził jak pijany- podał mu dziwny żelowy pokarm, który nie smakował zbyt dobrze, lecz Agrelin zjadł to bez gadania.
Fitzik postawił na stole jego broń i pieniądze. Następnie wyszli z budynku i udali się do domu krasnolud
***
Drużyna zatrzymał się na chiwlę odpoczynku lecz po chwili Argul przypomniał im , że muszą ruszać, nie tyle po nagrodę , co i dogonić Gabriela. Łowcy wiele nie zwlekając ruszyli do Falhaeri.
Kompania była już przy bramach miasta , kiedy zatrzymał ich straznik , który poprosił o oddanie broni i pdanie swego imienia. Po dłuższym oczekiwaniu na papier , który na którym strażnik wszystko zapisywał, spowodowanym upartością Vormulaca, który nie chciał oddać swej broni, mogli już wejść do miasta.
[Bezimienny23--> Jeżeli chcesz dołączyć to jak już wspomniano pytaj mnie na gg, tam Ci odpowiem na twoje pytania. GG w podpisie. Długo żem nie pisał, wiem, ale GW;N mnie strasznie wciągneło :D ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Miasto było ogromne, zaraz za bramą, którą drużyna przekroczyła znajdowała się karczma zwana „Kora-Ban” Drużyna postanowiła wejść do środka gdy wszyscy znaleźli się w środku tejże karczmy Vormulac natychmiast wrzasną do oberżysty
-Dawaj krasnoludzie wasze najlepsze piwo dla całej naszej drużyny i jeszcze jedno widziałeś tutaj może kogoś obcego wyższego od was?

Karczmarz zanim odpowiedział zastanowił się i nalał do kufli specjalność krasnoludów piwo czerwone po czym szybko przyniósł drużynie do ich stolika przy którym wszyscy przysiedli gdy odłożył na stolik ostatni kufel rzekł do wampira
-Nie widziałem i nikt inny obecny tutaj w karczmie!

Karczmarz wrócił do pracy a drużyna zaczęła obradować co trzeba zrobić dalej
- Nie możemy tutaj długo zostać Gabriel może być już daleko... Powiedział Wdowiakm
- To prawda lecz nie mamy broni nie mamy sił musimy odpocząć! Krzyknął Matizek
- Nie Wdowiakm ma racje musimy iść dalej!!! Krzyknął Vormulac
- Zgadzam się z Vormulacem i Wdowiakiem, że szkoda czasu na postój! Odparła Mara
- Musimy tylko odzyskać naszą broń, tylko musimy pomyśleć jak?! Odparł Wdowiakm
- Może przekupimy strażników? Odparł Matizek
- Dobry pomysł lecz czy nas na to stać?? Nie lepiej ich okraść?? Rzekł Vormulac
- Zrobimy tak jak mówisz wampirze! Odparła Mara

Drużyna po naradzie i wypiciu piwa wyszła z karczmy nie płacąc za poczęstunek, Vormulac podszedł do bramy i zamienił się w nietoperza w ten sposób denerwując strażników odciągnął ich od bramy tak daleko, że mógł zrobić swoje, zabił strażników po czym rzekł do siebie
- Oj dawno nie próbowałem krwi nareszcie potrzeba została zaspokojona.

W tym czasie drużyna zebrała pozostawiony przez strażników oręż i oddaliła się lecz nie chowała się gdyż czekali na Vormulaca, który w niedługim czasie wrócił z ociekającą jeszcze krwią strażników
- Nie musiałeś ich zabijać! Rzekł Matizek
- Musiałem oni by wszczęli alarm a na kłopoty nie mamy czasu!!! Krzyknął Vormulac.

Drużyna pozbierała swój oręż i ruszyła w poszukiwaniu Gabriela. Wędrowali alejami miasta i podziwiali jego piękno, lecz Gabriela ani śladu. Nagle w oddali Matizek ujrzał postać i nie była to postać krasnoludzka tylko wyższa od tego ludu
- Może to Gabriel?! Krzyknęła pytająco Mara
- Nie to nie Gabriel to ktoś lub coś innego! Odparł Wdowiakm
- Miejcie się na baczności i przygotujcie broń w razie czego! Odparł Matizek

Drużyna podążała naprzód tyle, że miała w pogotowiu broń, postać stałą dłuższą chwilę lecz nagle ruszyła w stronę drużyny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wszystko się pokomplikowało... Ech kiedyś było lepiej, nie ma co... - pomyślała Mara - Ech, chciałabym kiedyś porządnie wypocząć...Ale nie czas na marzenia, ktoś nadchodzi
To mówiąc Mara zrobiła szybko łyk rumu i przygotowała się na spotkanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Czyżby to był by koniec gry, która może być wielka?? ;)) Dlaczego Mistrz Gry się nie wypowiada? Dlaczego inni uczestnicy nic nie piszą? Ja nie pociągne już fabuły czekam az kots cos napisze oczywiście ktoś - chodzi mi o uczestnika gry ;)) Pozdrawiam]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Nie to nie koniec. Mam ostatnio problem z weną lecz już się odnalazła.. dostała karę i pracuje pilnie :}Pozatym GW to straszny pożeracz czasu.Ale już piszę. I jeszcze coś mam nadzieję , że także częściej będziecie pisali ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Uważnie sledze poczynaniac waszej gry ,bardzo mi sie podoba i pytam z cikawości czy mozna sie dołaczyc ? Jak tak to prosiłbym o przedstawienie fabuł . Dzieki ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gabriel przysnął na dość długą chwilę.Kiedy sie obudził , siedział na fotelu przy kominku , który ogrzewał jego jeszcze przemarznięte ciało. Obok Agrelina pykał fajkę Fitzik, krasnolud , któremu zawdzięcza wolność.
Kiedy krasnolud zorientował się , że jego towarzysz już nie śpi , przemówił ciepłym głosem.
-Wypoczęty?
-Tak.. ale jak długo spałem?-spytał ziewając Gabriel
-Góra dwie godzinki...może się poczęstujesz?- Krasnolud wręczył rycerzowi swoją fajkę, po czym dodał- Ziele prosto z Hakain. Obecnie najlepsze na rynku, choć niektórzy mówią , iż za mocne. Hehe.. za mocne! To ziele dla prawdziwych koneserów .Nie chcę się chwalić ,lecz mam ja za pół ceny.Gdybym płacił całość pewnie bym zbankrutował.
Gabriel wział od Fitzika fajkę.Kiedy się zaciągnął , jego podniebieniu ukazał się dziwny smak, lecz brdzo przyjmeny. Następnie jednak poczuł ścisk w płucach i musiał odkaszlnąć.”rzeczywiście .. mocne to cholerstwo” , pomyślał, lecz nie miał zamiaru fajki odkładać.
Krasnolud wstał z fotelu i usiadł przy swoim biurku, na którym to znajdowała się sterta starych map.
-Choć coś ci pokażę-rzekł Fitzik.
Gabriel posłusznie podszedł, cały czas trzymając w dłoni fajkę.
-Słyszałeś może o podziemnym mieście , Gatrioler?.
-Tak. Miasto mityczne , ponoć jest tam zamknięty oręż , któremu nic nie może się przeciwstawić , włącznie z magią. W księgach czytałem , że pilnują je ogromne stwory stworzone z mithrillu.Tylko jak się zwały nie pamiętam.
-To Smocze Gollemy.Nie przypominają smoków, nie. Lecz smoki oddały im swe serca., Przed tysiącami lat, kiedy jeszcze nie było , ludzi , elfów , ani krasnoludów.
-Czegoś tu nie rozumiem.Smoki pojawiły się na tych ziemiach podczs wielkiej wojny, a ty sugerujesz ,że ...
-Pojawiły się tu wcześniej.To prawda. Smoki ... to one były pierwszymi mieszkańcami naszego świata. Możesz mi wierzyć , bądź nie, lecz to czysta prawda.
-Ale skąd o tym wiesz.Skąd masz te informacje?
-Otóż niegdyś dużo podróżowałem, w poszukiwaniu Gatrioler. Szukałem różnych wskazówek, choćby jakiegoś szczerbka inforamcji. Spotakłem wiele dziwnych istot i magów, którzy ostrzegali, że to może na mnie zesłać tylko śmierć. I znalazłem ten oto kamień.
Fitzik otworzył zamkniętą, na cztery kłudki skrzynię i wyciągnął z niej małe zawiniątko. Po chwili krasnolud wyciągnął zeń to co skrywło.Był to kamień , jaśniejący kolorem purpurowym, w kształcie nieco większym od kurzego jaja.
Gabriel przyglądał się kamieniowi z całym szacunkiem i w pełnym zachwycie.
-Zawieziesz to starszyźnie.Dostałem list , że wszystko gotowe i jakimś cudem przewidzieli , że znów sie spotkamy.
Agrelin wyrwałs się z zamysłów akie snuł na temat kamienia.
-Jak to... ty ich znasz ?
-A i owszem. Niegdyś należałem do tej gildii.-krasnolud spojrzał na tawarz Gabriela-Zdziwiony?
-I to bardzo.Nigdy bym się nie domyślił...
Nim jednak Agrelin zdążył coś powiedzieć , nagle coś zaczęło mocno świecić.Jak się potem okazało była to dziwna figura w kształcie trójkąta.
-Mamy mało czasu...szybko bierz kryształ i ruszaj do swoich towarzyszy. Moi informatorzy potwierdzili , że są ledwo kilka godzin drogi stąd, gdzieś niedaleko wyjścia wschodniego.
-Ale co sie dzieje.. możesz mi to wytłumaczyć
-Jak mówiłem mało czasu jest na to.Mogę ci powiedzieć jedynie , iż nieumarli także szukają kryształu.Uaktywnił swą moc otatnimi czasy, niestety nie weim dlaczego.. Nieumarli musieli wyczuć tę energię.. przez drugi kamień. Niema czasu musisz już uciekać.
Gabriel niewiele rozumiejąc z tej całej sytuacji, jakże dziwnej, przywdział swoją kamizelkę , broń.Założył pelerynę , którą wręczył mu Fiztik, i ruszył ku bramie.
***
Drużyna czekała w gotowości.Dziwna postać zbliżała się coraz szybciej w ich kierunku.
Kiedy nieznajomy był już na tyle blisko by można było określić , czy to mężczyzna , czy też kobieta, ich oczom ukazła się ptężny osobnik o wzroście nie mniejszym niż dwa metry.Owdziany w czarną zbroję , z której niczym kolce z róży wystwały elementy zbroi.
Stanął przed drużyną , dysząc ciężko i napawając innych strachem. Czuć było emanującą w nim śmierć.Spojrzał na każdego, lecz zza jego chełmu widać jedynie było iskrzące czerwone oczy.Postać ruszyła po całym zajciu, ciężkim, jednak szybkim krokiem..Drużyna poczuła ulgę niejaką widząc oddalającą się istotę.Nikt jednak nie miał pojęcia , kto i co to mogło być.
[ barteg--> Owszem jeszcze miejsce sie znajdzie, Wszystkie pytania zadawj na gg które mam w podpisie jakby co, a i musisz przeczytać pierwszy post w tym temacie.
Black Dog --> pisz więcej w jednym poście!!
Donki nie dałeś ostanio , żadnego znaku życia, proszę wyjaśnić.
Alq-->.odkąd dołączyłeś do naszej gry napisałeś tylko jeden post. Jeśli do poniedziałku nic nie napiszesz wylatujesz.

http://www.gram.pl/forum_post.asp?tid=10855&pid=783 -zasady dla przypomnienia
Gra musi nabrać tępa i oczekuje , że każdy zacznie wreszcie pisać przynajmniej post dziennie.Oczywiście mnie też to dotyczy. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Łowca Smoków - pomyślał sobie Zargal, słysząc rozmowę Fitzika ze strażnikiem. - On jest łowcą smoków! Całe życie myślałem, że to tylko wymysł przesyconego alkoholem umysłu wuja Margotha, a teraz okazuje się , że to wszystko prawda. Spotkałem Łowcę smoków i mam mu dać odejść tak po prostu? Nie ma mowy! Przecież to zawsze było marzenie mojego życia - poznawanie świata, walka ze smokami, a smoki mają Złoto, bardzo dużo Złota.
Zargal wstał z zimnej więziennej podłogi najciszej jak potrafił, naciągnął na głowę kaptur i w momencie, gdy strażnik otwierał celę dla Gabriela krasnolud przemknął się przez drzwi i kryjąc się w mroku więziennego korytarza ruszył w kierunku zbrojowni ( w miarę znał plan więzienia, gdyż kiedyś jego przyjaciel pracował jako strażnik). Kiedy znalazł właściwe drzwi, okazało się, że nie były domknięte, więc Zargal wkradł się do środka i od razu jego oczy trafiły na dwa sztylety stojące na jednym ze stojaków - nigdy nie pomyliłby ich z żadnymi innymi, w końcu wykuł je dla niego ojciec, gdy dowiedział się, co syn tak naprawdę chce robić w życiu. Ozdobione były runicznymi inskrypcjami - ojcowskim błogosławieństwem na drogę i modlitwami do bogów. Te dwa z pozoru zwykłe sztylety były największym skarbem Zargala. Wyrwał je ze stojaka na broń i zamyślił się czując w dłoniach ich przyjemny chłód. Po chwili rozejrzał się i uświadomił sobie, że leży tu wiele innych broni, a niektóre z nich musiały należeć do kogoś bardzo bogatego.
- Gdybym wziął choć kilka tych mieczy to może mógłbym zdobyć trochę pieniędzy dla rodziny - Pomyślał Zargal, ale już po chwili poczuł przypływ rozsądku - Nie jestem złodziejem. Bardziej im pomogę, gdy zarobie te pieniądze uczciwie.
Z rozważań wyrwał go alarm strażnika - Alarm! Więzień uciekł!. W tym momencie liczyła się każda sekunda. Zargal wsunął sztylety do rękawów szaty i po cichu wyszedł ze zbrojowni. Kierował się wspomnieniami, z czasów gdy przychodził odwiedzać przyjaciela, tylko, że wtedy to więzienie było jaśniejsze i bardziej przyjazne. Jakimś cudem Zargal unikał obławy strażników, gdy w pewnym momencie poczuł zapach świeżego powietrza, który poprowadził go do ogromnych drzwi, strzeżonych tylko przez dwóch strażników. Pierwszego z nich odciągnął rzucając w przeciwległy kąt pomieszczenia drewniane pudełko, leżące przy ścianie. Podkradł się do drugiego i ogłuszył ciosem pięści w tył głowy ( nigdy nie zabiłby rodaka - już sam cios napełnił go obrzydzeniem do siebie) i i zabrał klucz. Gdy drugi strażnik zobaczył otwarte drzwi Zargal był już w drodze do domu Fitzika, gdzie niewątpliwie przebywał Gabriel.
Doszedł do celu i mocno zapukał do drzwi. Otworzył mu starszy krasnolud, ale jego postura zdradzała, że nadal jest on w pełni sił.
- Witaj Fitziku. Możliwe, że mnie nie pamiętasz. Jestem Zargal, syn Gerdiona.
- Ach witaj. Ostatni raz widziałem cię, gdy byłeś jeszcze nastolatkiem. No, a po śmierci twojego ojca jakoś tak wyszło, że zerwaliśmy kontakty.
- Tak, wiem o tym. Pozwolisz, że przejdę do rzeczy? Czy jest u ciebie człowiek zwany Gabrielem lub Łowcą smoków?
- Ćśśś. Nie mów tak głośno. Dlaczego chcesz się z nim spotkać?
Zargal opowiedział o ucieczce z więzienia i pragnieniu dołączenia do Łowców. Fitzik słuchał go z uwagą, a gdy skończył odpowiedział :
- Rozumiem cię i twoje pragnienie, ale przykro mi , gdyż Gabriel wyszedł w kierunku bramy jakiś czas temu, ale myślę, że ze swoją znajomością ternu szybko go dogonisz.
- Dziękuję ci Fitziku, ale czy mogę mieć jeszcze jedną prośbę? Czy mógłbyś ze względu na przyjaźń z moim ojcem zaopiekować się moją rodziną, aż do mojego powrotu. Gdy wrócę wynagrodzę ci to.
- Oczywiście. Postaram się, żeby wszystko było dobrze, ale idź już, goń swe marzenia, a poza tym strażnicy na pewno cię szukają.
- Dziękuję. żegnaj. Wkrótce powrócę - Powiedział Zargal i zniknął w cieniu uliczki.
- Niech prowadzi cię łaska bogów - Rzekł Fitzik w mrok ulicy i zamknął drzwi.
[ Wybaczcie, że nie pisałem, ale nie mogłem się zmusić , żeby usiąść i napisać coś porządnego, ale już się rozkręcam].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nagle do drużyny siedzącej w karczmie podbiegł niski krasnolud.
-Czy macie już mój medalion??
- A, to ty-powiedział Matizk. Mamy go. Ale oddamy ci go dopiero wtedy,gdy zapłacisz nam.
- Widzę, że udało się wam jakoś przejść przez kontrole nie oddając broni??-Mara i Vormulac uśmiechnęli się do siebie.- W takim razie nie możecie wejść do banku bo was przymną. Zaczekajce tu aż wróce to dam wam zapłate i wezmę od was amulet.

[no, Exilem, oderwij się od GW i wymyśl ile ten burak nam zapłaci:)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po krótkiej rozmowie na gg z exileme''m dowiedziałem sie ze moge dołączyć . Oto moja karta postaci :
Imię : Kazk Que-Shei
Rasa : Człowiek.
Pfofesje : Jeśli można to prosiłbym o Druida a jak nie to Skrytobójca.
Płeć: Mężczyzna
Wygląd : Długie włosy (takie druidzkie ;]) , lat 456(to druid) , ma ok. 186cm wzrostu.
Historia : Kiedyś Kazak podsiadał moc pradawnych jednak po ataku na jego plemie stracił swą moc. Teraz tylko podróżuje po świecie w poszukiwaniu przygód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Nie uważasz Matizk , że przydałoby się coś do tego dodać? :}]
Drużyna po bardzo dziwnym spotkaniu z wręcz przerażającą istotą , nikt tak naprawdę nie wiedział któż mógłby to być, skierowała się do karczmy gdzie mieli zobaczyć się z krasnoludem, który z kolei obiecał nagrodę za jego cenną zgubę. Amulet z pozoru był jedynie zwykłym medalionem.Nie wykazywał żadnych magicznych własciwości.Również metal z którego został zrobiony nie wyglądał na zbyt cenny.
-Zapewne ma on jedynie wartość sentymentalną dla niego- rzekł do kompanii Wdowiakm, który przyglądał się z zaciekawieniem amuletowi.
-Lecz nie traćmy już więcej czasu –odparł Vormulac- Gdzie jest ta karczma, co? W końcu nie po to zboczyliśmy z drogi, nie po to poświęciliśmy temu nasz cenny czas by teraz niedostać pieniędzy.
-Nie martwcie się – uspokajał Matizk- karczma jeśli się nie mylę powinna być tuż za rogiem.
Zgodnie ze słowami elfa , tawerna , której tak szukali ukazała się im oczom dosłownie za nastepnym rogiem. Wydobywały się z niej radosne okrzyki , jak i również dźwięk bójki czy też tłuczonego szkła.
-Też sobie miejsce znalazł ten krasnolud- uśmiechnął się szyderczo Vormulac, z niewiadomych dla drużyny przyczyn.
Kompania właśnie dotarła do wejścia, zaś pierwszym jej członkiem, który przekroczył prug drzwi, była Mara. Szybko jednak musiała uchylić głowę, gdyż w stronę jej twarzy podążał dziwnym torem lotu ,kufel piwa, chodź bez piwa.
Na chwilę w karczmie zapadła głucha cisza, lecz po chwili, krasnoludy wróciły do swych zajęć.Łowcy podeszli do najbliższego wolnego stolika wyczekując kranoluda.
*
Nagle do drużyny siedzącej w karczmie podbiegł niski krasnolud.
-Czy macie już mój medalion??
- A, to ty-powiedział Matizk. Mamy go. Ale oddamy ci go dopiero wtedy,gdy zapłacisz nam.
- Widzę, że udało się wam jakoś przejść przez kontrole nie oddając broni?-Mara i Vormulac uśmiechnęli się do siebie.- W takim razie nie możecie wejść do banku bo was przymkną. Zaczekajce tu aż wróce to dam wam zapłate i wezmę od was amulet.

Nie minęło zbyt wiele czasu nim krasnolud pojawił się znów w drzwiach , lecz z pełną sakiewką , którą radośnie wymachiwał.
-Oto rzeczona nagroda, 50 talarów na głowę.
-50? Tak mało .. My tu spejclanie dla ciebie się meczymy by znaleźć ten twój przeklęty medalion, a ty dajesz nam tylko 50 talarów ? Lepiej niech me uszy usłyszą dwa razy tyle , bo amuletu nie dostaniesz- oznajmił zdenerwowany Vormulac.
-Hoho.. a to rzeście się pomylili wielce. Powiedzmy szczerze.. czzy znalezienie zwykłego głupoiego medalionu jest warte 100 talarów? Chyba w snach twych mości panie, ale to jest rzeczywistość.Mnie nie staćna luksus by wydawać pieniądze lekką ręką ot jakby zbędne mi były.Ciężko na nie pracuję, tymi rękoma- podniósł swoje dłonie , które po chwili zacisęnły się w pięści- więc mi nie gadajcie , żem jaki nieuczciwy , czy też oszust. 50 talarów, albo idźta w cholerę.-zakończył swą przemowę zbulwersowany.
-Nie ma sensu się sprzeczać mości krasnoludzie, przyjmiemy więc twą zapłatę i odajedźmy w pokoju bo sprzeczki to niczego nie doprowadzą-Powiedział Wdowiakm chcąc nieco załagodzić sytuację.
Krasnolud wręczył każdemu po 50 tlarów, odebrał szybkim ruchem swój medalion, i odszedł mrucząc pod nosem.
-Sto talarów im się zachciało, i to na głowę .. Naprawdę zero poszanowania dla ciężkiej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
Zaloguj się, aby obserwować