Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 07.06.2006 o 14:26, CermatoX napisał:

> Jak Ci zmienili ?

Wchodzisz na FTP cdprojektu tam wybierasz ikonke "donate" i dotujesz za pomocą karty kredytowej
rozwój cdp z odpowiednim komentarzem (czego oczekujesz za dotacje)


ah teraz wiem jak zostac modernatorem xD (kNOt wiedziałó wczesniej ?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.06.2006 o 14:10, CermatoX napisał:

Nie ma "Persona Non Grata"
CermatoX powrócił z niebytu:)
Wszystko jest znowu tak jak dawniej - tyle że wiadoma osoba niepożądana została skreślona:P
--
Cerm


Dobrze się stało. Ilość CermatoXów na forum musi się zgadzać. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dobra, teraz to już cicho być. Zaraz post wprowadzający. Krótki i treściwy. Po tym co przeczytałem ostatnio, postanowiłem oddać grę w Wasze ręce. Sytuację macie dosyć klarowną. Przez to, że offtopowaliście zasady macie wcześniej. Nie będę ich powtarzał, bo i po co - mieliście czas na offtopy, to teraz będziecie mieli czas cofać się do strony z zasadami ;P

Zaraz post rozpoczynający.
Pierwszy mord - jutro wieczorem.
Wszystko jasne mam nadzieję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

7 czerwca 1968 rok. Wietnam.

Dzień był parny i gorący. Pułkownik Bradock wraz z czternastoma komandosami dokonywał właśnie rajdu przez dżunglę na dalekie zaplecze nieprzyjaciela. Żołnierze szli powoli rozglądając się, bo jak słyszeli od pułkownika - za każdym drzewem mógł czaić się Żółtek. Vo Huu Manh wprawdzie spojrzał wtedy wymownie na pułkownika i ten dodał, że chodzi o Żółtka z północy. Wszyscy odetchnęli z ulgą, bo wizja tysięcy Vo Huu Manhów nikomu nie przypadła do gustu. Poruszali się gęsiego trzymając w pogotowiu swoje M16. Bradock szedł bez broni, bo potrafił skopać tyłek każdemu, zwłaszcza Żółtkowi... z północy, bez używania czegokolwiek poza nogami. Szli, szli i pewnie by tak doszli gdzieś, ale niestety wpadli w zasadzkę. Bradock jako pierwszy padł ofiarą pułapki Żółtków... z północy - wlazł na minę. Wprawdzie nie wyrządziła mu ona żadnej szkody na ciele, ale ogłuszyła go i zamroczyła. Kiedy doszedł do siebie - po pięciu dniach - zorientował się, że już nie maszerują. Znaleźli się wszyscy, bez jednego wystrzału, w obozie jenieckim, gdzieś w środku dżungli. Bradock wiedział, że Żółtki... z północy, będą próbowali ich złamać. Mogli użyć rewolweru i grać z nimi w... zaraz, to nie ten film... Bradock pomyślał jeszcze raz i wymyślił, że musi się wydostać z obozu. Musiał też doprowadzić do wykrycia zdrajców, którzy spowodowali fiasko akcji - bo że ktoś zdradził było pewne. Generalnie pułkownik miał o czym myśleć.
Pozostali członkowie oddziału wcale nie byli szczęśliwi. Wprawdzie niektórzy cieszyli się trochę, że nie muszą już się chować i wypatrywać Żółtków... z północy. Teraz Żółtków było wielu, nie kryli się, nie zamierzali do nich strzelać [na razie], za to głośno darli gęby i kopali każdego kogo brali na rozmowę do siedziby pułkownika Du Bon Phi.

Jesteście w obozie jenieckim. Wiadomo, że wśród Was są zdrajcy, którzy doprowadzili do uwięzienia Was w tym strasznym i parszywym miejscu. Współpracują oni cały czas z Żółtkami... z północy i Wasz los byłby już pewnie przesądzony, ale wśród Was jest facet z CIA obdarzony... nieważne. Ma Wam pomagać i tyle. Bradock cały czas zastanawia się co zrobić by Was uwolnić i zabić Du Bon Phi oraz wysadzić obóz, ale na niego bym nie liczył...

Powodzenia żołnierze ;P
P.S. Ewentualne pytania na gg. Ale jak ktoś będzie chciał pogadać o... no, o czymś bezsensownym i nieistotnym to mnie nie ma ;P

Lista graczy:
1 podporucznik Andrew Hasteman - Andrij
2 kapral Edward Smitty - Eldae
3 kapral John McGrinson - Dazzy
4 sierżant Carlos Holyfield - DonCorleone
5 sierżant Morgan Sturnn - General Sturnn
6 porucznik Lesane Parish Crooks - Homie
7 starszy sierżant George Kuksock - Kukowsky
8 sierżant Max Deemer - Ninger
9 podporucznik Sebastian Jason - Ninja Seba
10 sierżant Stice Peace - Ponury
11 kapral John MacLein - Shudo
12 kapral Mike Skyler - skyler
13 porucznik Brian O''Connor - Shogun
14 sierzant Vo Huu Manh - Vilmar

Polecam wpisać swoje nowe dane w opisy, będzie Wam łatwiej.


Edycja rozpoczęta!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.06.2006 o 19:20, Yarr napisał:

Lista graczy:
1 podporucznik Andrew Hasteman - Andrij
2 kapral Edward Smitty - Eldae
3 kapral John McGrinson - Dazzy
4 sierżant Carlos Holyfield - DonCorleone
5 sierżant Morgan Sturnn - General Sturnn
6 porucznik Lesane Parish Crooks - Homie
7 starszy sierżant George Kuksock - Kukowsky
8 sierżant Max Deemer - Ninger
9 podporucznik Sebastian Jason - Ninja Seba
10 sierżant Stice Peace - Ponury
11 kapral John MacLein - Shudo
12 kapral Mike Skyler - skyler
13 porucznik Brian O''Connor - Shogun
14 sierzant Vo Huu Manh - Vilmar

15 porucznik Beniamin Darren - Dar

Teraz już naprawdę zaczęliśmy ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Stice rozglądnoł sie wokolo. Po scianach ich baraku wida bylo już ślady starości .
Sprobowal sobie przypomniec cokolwiek z tamtej nocy ale niepotrafil.Zastanawial sie ilu żółtków......z pólnocy ich zaatakowalo.
Rozejrzal sie raz jeszcze i spytal: Wiec co robimy towarzysze broni , kto moze byc zdrajca??" To powiedziawszy zaczął szukac w myslach sposobu na przerwanie tej pożałowania godnej sytuacji. Niestety niepomagały mu ani komary ani wyjatkowy upal połaczony z niesamowita przenkajaca wszysto wilgocia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

John McGrinson - czarnoskóry żołnież siedział pod wielkim drzewem gdzieeś na uboczu od tego gwaru żułtków...z północy z dziennikiem w ręce

W swoim dzienniku notował swoje rozmyślenia , przeżycia , i rymy .. tak McGrinson był wielkim fanem rapu

- ta wojna jest zła - wyszeptał notując "Wielki huk , ktoś krzyczy , ludzie biegną ... w moją strone .. a ja stoje jakby zdziwiony .. gdzy życie wypływa ze mnie chwieje się .. zaraz upadne .. poleje się krew ! "
-taaak jest chora - szepną znowu - ludzie się wzajemnie mordują warunki jak w najgorszym koszmaże - McGrinson widział już wiele .. zbyt wiele .. Więcej nawet niż niejeden Generał .. widział rzeź swoich .. widział rzeź wietnamczyków .. widział wykożystywanie wietnamskich kobiet .. to było za wiele jak na jego oczy .. po policzku ściekła mu łza szybko ją otarł .. ta łza była za siostre Johna .. została wykorzystana przez białych a potem zabita ..ale teraz czarni i biali walczą u swego boku

"Padły strzały tak mnie zamordowano nie mogę wyjawic jak to się stało ale człowieku musisz mi uwieżyc ludzie dostaną co im się należy" - tak dostaną .. śmierc i zniszczenie dostaną .. ludzie tylko potrafią niszczyc ?! - krzykną

Po chwili zorjętował się że żułtki i jego kompani się w niego wpatrują

- eee przepraszam jestem John McGrinson albo po prostu Dazzy powiedział wchodząc w grono jeńców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sebastian Jason był zwyczjnym żołnierzem wysłanym w niezwyczajne miejsce. Bo jak do cholery te chaszcze z tym żółtym czymś w środku można nazywać czymś normalnym?!
Ninja (bo tak przezywali go przyjaciele) niedawno się zbudził. Coś pier... znaczy wybuchło pod jego nosem i został totalnie ogłuszony. Rozejrzał się niepewnie wokół siebie... Byli w jakiejś piepszonej rozpadającej się ruderze, a wokół nich było pełno tych paskudnych żółtych ludzi.
- Nie wygląda to dobrze... - pomyślał Seba - ... ale ważne, że jakoś wogóle wygląda, przynajmniej wszyscy żyją... narazie... - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech zmieszany z grymasem bólu jaki doznał po wybuchu miny. Dopiero teraz jego ciało dawało mu się we znaki.
- Wkońcu nikt nie jest nieśmiertelny... No chyba, że Bradock, ale on to osobna historia.
Powoli zaczęli przebudzać się pozostali. Jednak sytuacja w jakiej się znaleźli nie wróżyła nic dobrego.

- Może macie panowie jakikolwiek plan działania, bo nie widzi mi się być jeńcem wojennym u tych wietnamców? - rozpoczął Seba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Taaa jasneee wbiegnij pan w tłum żułtków powiedział - z północy - dodał po chwili patrząc na Vo Huu Manh-a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Max powoli zaczął zbierać się z podłoża. Były nim (podłożem) jakieś liście z jakiejś rośliny. Babus czy coś w tym stylu. W każdym razie roślina typowa dla scenerii Wietnamu. Cały oddział, łącznie z nim był zamknięty w czyms w rodzaju celi. Po prostu wystawieni na słońce, otoczeni Żółtkami... z północy ustawieni między jakimiś żerdziami. Były one wysokie, więc na razie o żadnej ucieczce nie mogło być mowy.
- Zapowiada się nieciekawy tydzień - stwierdził sierżant - Mam nadzieję, że najbliżej znajdujący się oddział pod dowództwem Chucka Norrisa przybędzie nam na odsiecz. Jeśli nie - chyba będziemi zgubieni.
Po wypowiedzeniu tych słów, usiadł na ziemi. Z powodu przyzwyczajnia do swobody różnił się ubiorem od reszty. Jego kurtka była ciemniejsza oraz miała obcięty prawy rękaw. "Dla lepszej mobilności przy strzelaniu" jak sam twiedził. Umięśnony był tak jak umięśnionym być wypadało. Standardowo, bez żadnych rewelacji.
Z powodu ostrego słońca był już dość opalony, a więc jego brązowe, zwykle przetłuszczone włosy ładnie komponowały się z resztą. Był lepem na kobiety, czemu nikt się już nie dziwił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co? Dochodzę do wniosku, że Amerykanie są jednak zdrowo pieprznięci. Najpierw błądzicie jak dziecko we mgle i nie słuchacie rad ludzi, który mieszkają tu od zawsze, biegacie po dżungli niczym po polach pod Waszyngtonem, a pułkownikiem mianujecie wariata, który w pełnym uzbrojonych po zęby żołnierzy Vietcongu lesie świeci pokrytą rudym włosem klatką piersiową.
Żeby tego było mało, któryś z Was, "duma Stanów Zjednoczonych", "zjednoczył się" z komunistami, czego efektem jest umieszczenie nas w tym obozie. Zdrowo Was pogięło jeśli myślicie, że Wietnamczycy z północy dotrzymują słowo i dostaniecie to, co Wam obiecano.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cholera, jeszcze raz ktoś wyskoczy z określeniem "żółtek", a zarzekam się na rogi mojej babci, że bilans jego szczęki będzie ujemny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podporucznik Andrew Hasteman był średniego wzrostu blondynem, był synem rolników. Został wcielony do armii z poboru. Nie bardzo pasowała mu wizja biegającego siebie z karabinem, nigdy wcześniej nie trzymał broni. Nie był kimś wyjątkowym. Chciał tylko wypełnić jeszcze dwa miesiące służby i wrócić do domu, a tu jak na złość wpadł tu, do obozu jenieckiego. Tylko dlaczego jak to się stało? Ktoś musiał ich zdradzić, to pewne, tylko kto?

- Mieliśmy walczyć w imię naszego kraju, a tu co? Dorwały nas żółtki... z północy. Ehh walić to życie, mam tego dość, ile jeszcze nieszczęść zaplanowałeś dla mnie Boże? Może odrazu mnie zabij, oszczędź mi tego.

Nastrój w grupie był zły, było widać gołym okiem żę chłopcy chcą się wydostać, Hasteman był oficerem, czył się odpowiedzialny z oddział.

- Musze ich stąd wydostać. -powtarzał sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.06.2006 o 20:25, Daniel DazZy napisał:

Taaa jasneee wbiegnij pan w tłum żułtków powiedział - z północy - dodał po chwili patrząc na
Vo Huu Manh-a


- Nie mówię tutaj o tak desperackim czynie. Jednak o jakimś sensownym planie. Chyba lepiej coś zdziałać niż czekać aż nas uwalą badź czekać aż tu zgnijemy. Nie wiem jak pan, ale ja mam rodzinę, żonę i dwójkę dzieci i nie mam zamiaru ich zostawiać z powodu braku działania!
Jeżeli już mam ginąć to z ręki wroga po uprzednim zabiciu paru zółtków, a nie w ten sposób. Jednak mam w planach przeżyć i dorwę tego, który nas zdradził i wpakował w to gówno. - tutaj Ninja rozejrzał się surowo po pozostałych. Wcale, ale to wcale nie widziała mu się wizja śmierci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Podporuczniku Jason, proponuje trzymać nerwy na wodzy, wszyscy jestesmy źli, razem wyjdziemy z tego gówna. Jeszcze nikogo nie można oskarżać, nikt nie jest wolny od podejrzeń. Proponowałbym wyspać się wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moim dość nieskromnym zdaniem jest za wcześnie na spanie. Nie wiadomo czy nie będą próbowali Nam czegoś wstrzyknąć czy wbić noży w plecy. Na razie lepiej pozostać na jako-takiej warcie i czatować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.06.2006 o 20:52, Andrij napisał:

Proponowałbym wyspać się wszystkim.


Wyspać się w wietnamskim obozie jenieckim? Jak dobrze, że optymiści giną pierwsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Morgan siedział przestraszony przed jednym z baraków. Patrzył na to co się działo na placu obozu. Wielu jeńców, dziesiątki. Jedni posłusznie kierowali sie do przydzielonych baraków, drudzy stawiali opór. Na oczach Sturnn''a straznik zastrzelił jednego z jeńców.
Na ten widok, Morgana złapał atak kaszlu. Jest coraz gorzej - Sturnn spojrzał na zakrwawioną flegmę, która wypluł na ziemię. - Jak nie zdrajaca to ta cholerna gruźlica mnie wykończy.
Morgan próbował odszukac kogoś ze swojego oddziału. Widział wszystkich. Nie pasował do nich. Był chudy, słaby i do tego chory na gruźlicę. Złapał to już tu w Wietnamie. Z każdym miesiącem było gorzej.
Poprawił okulary na nosie,a raczej polepione plastrem szkła w plastikowych oprawkach. Musiał się położyć i odpocząć. Siły, musze zebrać siły na następny dzień. - Z trudem wstał i zniknął we wnętrzu baraku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mike był na skraju załamania. Nie dość, że wcale nie miał zamieru ani ochoty iść na tą przeklętą wojnę to jeszcze teraz dostał się do niewoli. Tego było już za wiele.
Prezydent Nixon obiecał już nieraz na małym ekranie, że wojna szybko się skończy, Mike jednak w to nie wierzył. Wiódł spokojny żywot w małym miasteczku w Luizjanie, dopóki nie nadszedł tamtem pamiętny październik 1970 roku, kiedy to otrzymał wezwanie mobilizacyjne. Miał łzy w oczach czytając poszczególne wyrazy, myślał że to tylko zły koszmar. Pamięta również dobrze zrozpaczoną twarz kochanej Sue kiedy powiedział jej o wezwaniu. Kochana Sue, jakże ona musiała wtedy cierpieć. Mieli w końcu wkrótce się pobrać...-Mike wolał już o tym nie myśleć.
Na domiar złego trafił do piechoty, przeklętej piechoty. Ile dałby za to żeby trafić do marynarki lub lotnictwa, los jednak i w tej kwestii nie był zbyt łaskawy. Mike jednak pogodził się z tym wszystkim, miał tylko nadzieję, że podczas akcji nie da się zabić jakiemuś żółtkowi lub co gorsza nie trafi na jakąś pieprzoną minę. Nie chciałby stracić nóg lub cochones-już nie wiedział co gorsze. Dość szybko został kapralem, w sumie nie wiedział dlaczego. Mógł tylko się domyślać, że było to zasługą tego, że bez żadnych skrupułów siekał ze swojego karabinu we wszystko żółte co się rusza.
Teraz nadszeszły sądne dni-tak mu się przynajmniej wydawało. Znalazł się wraz ze swoim oddziałem w tym przeklętym przez samego diabła miejscu. Bambusowe klatki nie robiły wrażenia zbyt przytulnych a w całym obozie czyć było zgniliznę. Pewnie to ciała jeńców gniły w pobliskiej rzeczce-pomyślał Mike.
Dobrze, że moja Sue tego nie widzi-kochana Sue...
W dodatku zaczynała się pora deszczowa, czyli to czego wprost nienawidził. Kilka miesięcy nieustannego deszczu mogły go wyprowadzić z równowagi. Nie, tego już za wiele-pomyślał.
Przekręcił się na drugi bok na swoim posłaniu, cokolwiek nim było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się