Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Cerm szlachcić kurlandzki z północnych rubieży Rzeczypospolitej wbrew woli ojca przybył na zamek sam, ociec skory do przesady jużci chciał go niczym samego dymitra na zamek wojowdy wysłać w sile i oprawie godnej króla. Młody Cerm herbu Racica, jednakże sam przybywał bo i czas niepewny by ze zbrojnymi gościńcem w oko królewskim wpadać. Konia do stajni oddał słuszny napiwek dał i udał się do komnat nie bardzo ochotę mając na konwersacyję z kimkolwiek swe uniżenie z samego rana wojewodzie okazać zamierzał.
--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Koronno... - mruknął pod wąsem Bartłomiej Jarczyński herbu Yarr [;)] do swego sługi Marcina Łodygi. - ... uciech tu dostatek będzie wielki, jak sądzę.
- Niechybnie Wasza miłość, niechybnie. - przytaknął Łodyga.
- Mam nadzieję, że o konkretach też mowa będzie. - dodał Jarczyński.
Bartłomiej Jarczyński, przez przyjaciół Yarrem zwany, pochodził z zamożnej szlachty ze Lwowa. Od lat wielu robił karierę dyplomatyczną i jeździł do wielu państw z poselstwami rozlicznemi. Ostatnimi czasy z Turcji wrócił, a że nic do roboty ciekawego nie miał (poselstwo do Anglii zostało wstrzymane), a wuj jego o pomyśle wojewody sandomierskiego raczył był mu powiedzieć, Yarr nie zwlekając oddział, który miał na służbie i który mu w podróżach za ochronę służył, o wyjeździe do Koronnego powiadomił i rychło w drogę z nim się udał.
Niedługo po przyjeździe do zamku, o uczcie powitalnej powiadomiono wszystkich przybyłych i Bartłomiej, pozostawiając Łodydze czas wolny, tak jak i pozostali na biesiadę się udał.
Stał właśnie w pobliżu stołu jadłem i napitkiem zastawionego i przyglądał się córce wojewody popijając zwolna miód z kielicha, kiedy do sali wszedł raźno pewien jegomość o, zdawało się, dosyć wesołym usposobieniu. Po chwili zasiadł za stołem i jako Jan ze Szczetuskich się przedstawił.
- Jeśli to z tych Szczetuskich - pomyślał Bartłomiej. - to będę musiał wujowi wspomnieć o tym dzisiejszym spotkaniu wielce go tą nowiną radując.
Yarr podszedł do Szczetuskiego, ukłonił się i przedstawił, po czym spytał:
- Czy Waszmość może ze Szczetuskich spod Warszawy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.11.2005 o 00:07, Yarr napisał:

- Czy Waszmość może ze Szczetuskich spod Warszawy?



- Jak najbardziej , jak najbardziej Drogi Waszmość. - odpowiedział Jan po czym wstał i skłonił się - Szczęść Boże Waćpanie - jakież Twe imię gdyżem nie miał okazji by je poznać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Obaczywszy doskonałą zabawę na posiłku wojewodowym, Bolesław ponownie wstał od stołu i takimi słowy się wypowiada:
- Zaiste pora późna a księżyc, łysy niczym Wojtusiowa glaca - tu Lampek wskazał na swojego łysego słóżącego, którego nikt wcześniej nie zauważył. - obyczaj nakazuje mi udać się na spoczynek. Wszystkim pozostałym życzę udanego wieczoru! - Bolesław uśmiechnął się i z wolna wyszedł z sali krokiem dostojnym choć jarym bo niewiele wiosen na karku Bolesław dźwiga. "Udom się na spoczynek, pierwej jednak obchód po pałacu uczynię, aby poznać jego wnętrze całe a nie tylko salę jedną...".
Bolesław chodził wolno po korytarzach, raz po raz podziwiając wspaniałe obrazy,gobeliny, rzeźbioną sztukę..."Ekspresyjne! Pełne przepychu dzieła, na obrazach wspaniale akcentowane kontrasty i efekty światła...a ta dynamika! lluzja! Jednym słowem-barok. Barok, tak wspaniała sztuka choć stsunkowo młoda jeszcze a tutaj w tym pałacu na każdym kroku jakiś jego element widoczny...niesamowite." Bolesław był oczarowany, wiedział, że jak wróci, od razu przekształci posiadłość na wzór tej wspaniałej...- Rozmyślania przerwał mu dźwięk kroków. Dopiero teraz go zasłyszał...Odwrócił się i obaczył Wojta kroczącego za nim.
- Och! Zali nie powiedziałem ci wczoraj Wojtusiu, iż zawsze kiedy mówię spoczynek mam na myśli zostawienie cię twoim młodzieńczym obowiązkom? - powiedział sarkastycznie lecz ciepło. Położył dłoń na ramieniu młodzieńca. - Wiosen twych co prawda nie warto liczyć ale głupiś jak Wacławowy but. Idźże do komnaty swej i spocznij. Jutro chcę cię widzieć wcześnie rano pod posiadłością. Pójdziemy na spacer.
- Oczywiście...-powiedział cicho Wojt i udał się w drugą stronę.
Bolesław delikatnie pogładził wąsik. "Spocząć już czas Bolesławie..."- pomyślał i udał się do komnaty. Ona oczywiście także od wspaniałości się uginała...Lampek usiadł na łóżku, zdjął kalesony, które to trzech tkaczy tkało i położył się w aksamitnym łóżku. Nie miał nawet siły wspominać pozostałych biesiadników. Za nim długa podróż z rejonów podwarszawskich, Piseczeńskim Grodem nazywanych- musiał odpcząć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.11.2005 o 00:14, upiordliwy napisał:

- Jak najbardziej , jak najbardziej Drogi Waszmość. - odpowiedział
Jan po czym wstał i skłonił się - Szczęść Boże Waćpanie - jakież Twe imię gdyżem nie miał okazji by je poznać?


- Jużem się przedstawił Waszmości, ale w tym gwarze widocznieś Waszmość nie dosłyszał. - odparł Yarr. - Jestem Bartłomiej Jarczyński herbu Yarr, ze Lwowa. Wuj mój, Stefan Jarczyński, robił z Waszmością interesy z handlem zbożem związane i dobre o Waszmości rzeczy opowiadał. Zaiste, miłe to spotkanie. - Yarr wzniósł kielich. - Zdrowie Waszmości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jan Sczetuski obudził się wczesnym rankiem . Nie skory był jednakże do rozmów gdyż zmęczenie wprost zwalało go z nóg. Nie był wszakże upojony alkoholem aczkolwiek nie mógł również rzec iż wczorajszej nocy nie miał problemów z równowagą. Prowadził wiele ciekawych dyskusyji z których tylko niektóre potrafił sobie przypomnieć. Ledwo wstał a już miał ochtę na drzemkę jednakże zwyczaj kazał stawić się na śniadaniu więc zawołał jednego ze służących czuwających przy drzwiach by pomógł mu się przepasać. Chwilę później kroczył zamkowymi korytarzami , chłodnymi jak to bywa o tej porze roku pańskiego, by znaleźć sięw sali biesiadnej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.11.2005 o 10:50, upiordliwy napisał:

Chwilę później kroczył zamkowymi korytarzami , chłodnymi jak to bywa o tej porze roku pańskiego, by >znaleźć sięw sali biesiadnej.


... w drzwiach z panem Druckim omal czubami się nie zderzyli. Młodszy szlachcic odskoczył, tratując przy tym stopy wnuczki jegomości która za dziadem podąrzała, starajac sie wygladac i skromnie i statecznie, na koniec sługę pana Jarczyńskiego do ściany przyparł aże ten jęknął.
-Gdzie mi pod nogi, chamie zatracony ! Powitać Waszmościów i jejmościanke Franciszkę ... won mi, powiadam ... jakże sie Waćpanom gościna widzi, zapachy z jadalnej takie, że aż ślinka cieknie, dba pan wojewoda o gości, niczego nie skąpi. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jakże miłe to spotkanie. Radują się me oczy widząc Waćpannę oraz Wielmożnego Pana. Pochwalony! Jan Szczetuski moja godność . Kłaniam się uniżenie! - rzekł po czym schylił się wywijając kapeluszem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.11.2005 o 11:22, upiordliwy napisał:

- Jakże miłe to spotkanie. /.../


-Pochwalony - odmruknął pan Drucki czoło sobie obmacując aby ogrom zniszczeń oszacować - A waść od rana jak błędny, ludzi nie widzisz ...
- O wybaczenie upraszam, zamyslony byłem.
- A wybaczam, wybaczam. Chodźmy na posiłek. Zobacz waść, na zamku ludzi kupa a mało kto z pieleszy sie wydobył ..gnuśnieje nam szlachta, panie Janie, gnuśnieje ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.11.2005 o 11:38, Fran napisał:

> - Jakże miłe to spotkanie. /.../

-Pochwalony - odmruknął pan Drucki czoło sobie obmacując aby ogrom zniszczeń oszacować
- A waść od rana jak błędny, ludzi nie widzisz ...
- O wybaczenie upraszam, zamyslony byłem.
- A wybaczam, wybaczam. Chodźmy
na posiłek. Zobacz waść, na zamku ludzi kupa a mało kto z pieleszy sie wydobył ..gnuśnieje nam szlachta, panie Janie, gnuśnieje
...



- A i owszem gnuśnieje. Wszak to już południe prawie zaś sarmaci dalej śpią. Jeśli zatem tak do wojenki zabierać się będą tom już sobie grób wykopywać zaczął.

Przekroczyli próg sali biesiadnej gdzie nie dało się zauważyć jakichkolwiek śladów wczorajszej uczty. Jadło wyglądało cudownie, sądząc po zapachach jeszcze lepiej smakowało. Przy stołach ustawionych tym razem na kształ litery U z krzesłem gospodarza pośrodku siedziało niewiele osób, głównie słudzy i dwór wojewody. Sam gospodarz jeszcze sięnie pojawił. Rozmawiając zasiedli nieopodal rozochoconych pieczystym szlachciców po czym zaczęli konsumpcję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Jerzy Budoski był postacią cieszącą się niesłabnącym zainteresowaniem na kresach. Niegdyś szlachcic, został wydziedziczony przez ojca za rozbój i burdę, której się dopuścił będąc odurzony miodem.Wygnany Budoski o chlebie i wodzie tułał się miesiącami, wśród wzroku nieprzychylnej szlachty pomnej wyczynów młodziana.W końcu opuścił w niesłąwie ziemie rodowe i udał się na wschód, gdzie wielu takich jak on schronienie miało wśród lasów i stepów bardziej od korony oddalonych. Życie tam ciężkie prowadził chroniąc w zamian za sowitą zapłatę miejscową ludność przed takimi jak on sam. Dorobiwszy się i eksperiencji nabywszy stał się zuchwalszy i nie bał się przybyć na wezwanie wojewody, któren na wyprawę ludzi zbierał. Czabanowie jego i cała świta jako nieobyta z dworskimi zwyczajami stanęła za zamkiem obozem. Wielce żałował Budoski, że na ucztę powitalną nie zdążył, wszelako droga daleka byłą i warunki do jazdy nieprzystepne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jerzy Mniszech cały ranek spedził w swoim gabinecie pisząc i wysyłając listy. Starał się zjednać sobie jak najwięcej sojuszników przed wyprawą, która miała osadzić jego przyszłego zięcia na tronie carskim. Jego Maryna carycą! Ta myśl sprawiła, że przez ciało wojewody przeszedł dreszcz... Jeszcze nikt z jego rodu nie osiągnął takiej pozycji! Zacisnął ręce na zdobionych poręczach krzesła.
Wstał energicznie i udał się do swych gości.
- Witam wielmożne panie i was waszmościowie. Mam nadzieje, że pobyt w mym siedliszczu nie przykrzy wam się zanadto - dodał kokieteryjnie. Przepych otaczał ich ze wszystkich stron i nie mogło im zabraknąć niczego - Jeżeli pragniecie rozrywek, to zapraszam na polowanie do okolicznej puszczy. Mój łowczy je poprowadzi, ja niestety mam wiele pracy...
- A jeśli ktoś chce spokojniej czas spedzić, to zapraszam do mej skromnej biblioteki. Tuszę, że znajdziecie tam, mili goście, coś interesującego.
To rzekłwszy pożegnał się łaskawie wojewoda i odszedł do swoich obowiązków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Scorp zasłużony husar, a właściwie dezerter z wojny inflanckiej dopiero podczas zwiedzania zamku zauwazył ze pośrud przybyłych są dwie niewiasty.
-Witajcie waćpanowie- Powiedział do przybyłych męszczyzn- oraz Witam wielmożne panie- Spojrzał w strone pań i zdejmując nakrycie głowy ukłonił się.
-Jestem Adam Orłowski-Odrzekł do zgromadzonych-Prosze mówcie mi Scorp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Młoda kobieta siedząca samotnie na skraju stołu naturalnie izolowała się od reszty. Milczała, kroiła pieczeń, wina nie piła, patrzyła głównie w stół. Daleko jej było do wielkopaństwa, wystarczył jeden rzut oka. Ubrana była po męsku, w typowy dla mieszczaństwa żółty żupan w złote wzory, nieco pocerowany oraz spodnie wpuszczone w skórzane wysokie buty. Przepasana była pasem, imitującym tylko szlachecki, za nim zatknęła drogi sztylet, z którego głowni ktoś dawno wydłubał cenny kamień. Na dodatek jej rysy były ewidentnie tatarskie, oczy skośne a kruczoczarne włosy nosiła puszczone luzem i ścięte na wysokości ramion. Na zgromadzoną szlachtę patrzyła wilkiem.
Wojewoda ściągnął ją do zamku, gdyż potrzebował ludzi gotowych na wszystko, którzy w razie jakowejś przeprawy nie zawahają się nadstawić karku, żeby Dymitra ochraniać. Mniszech obawiał się, że ktoś zechce zamachu dokonać, najpewniej już po opuszczeniu zamku, ale może i wewnątrz murów. Postanowił wykorzystać kozacką sotnię, której przewodziła tatarko-ukrainka Tamara. Słyszał o tej grupie zabijaków wiele dziwnych i okrutnych opowieści, ale teraz wydawali się idealni jako najemnicy.
Tamara miała własne zdanie co do nadstawiania karku, ale zapłatę zawsze przyjmowała, gdy ktoś po dobroci dawał. Gdy nie dawał po dobroci....
Usmiechnęła się krzywo do własnych myśli i potarła czerwone znamię na policzku. Ten niepozorny półksięzyc dał jej dużo posłuchu, gdyż jak wiadomo, w stawidle wywróżono, że Kozacy służąc czerwonemu półksiężycowi wielkich przewag dokonają. Młoda atamanka była dla wielu spełnieniem przepowiedni, a że bić się umiała, o swoich dbała, wiele miała sprytu a nawet na leczeniu się znała, tedy na wodza się nadawała i cała sotnia słuchała jej wielce.

Na wieść o polowaniu ucieszyła się wyraźnie i zatarła dłonie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rano Jozeph odzyskał częściowo jasność umysłu po wczrajszej uczcie choć nie czuł się jeszcze całkiem dobrze. Wyszedł z komnaty i postanowił zwiedzić zamek. Przy okazji dowiedzał się kilku ciekawych rzeczy. Wiedział już kto przyjechał wspomóc wojewodę w jego planach. Dowiedział się również o dzisiejszym pololowaniu a, że bardzo lubił polować udał się czym prędzej do swojej komnaty aby przyszykować broń oraz ubiór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Władysław po śniadaniu w czasie, którego to odbył konwersację z Janem postanowił zwiedzić trochę zamek.
Chodzi i podziwiał oglądał wystrój zamku, starał się zapamiętać jak najwięcej aby móc obszernie opowiedzieć o tym swym rodzicielą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bolesław wrócił ze spaceru wielce uradowany. W holu ostałł kilku szlachciców.
- Pochwalony...- powiedział wesoło i ruszył na obiad. Stanowszy w drzwiach jadalni zaciągnął do nozdży zapachy wspaniałe. "O tak, na to czekałem!".
Usiadł przy stole patrząc na innych.
- Czcigodny panie...- zaczął Wojt. - Zali potrzebny ci jestem, zali mogę na spoczynek się udać?
- Wojtusiu oczywistym jest, iż spoczynek ważny lecz czy nie korci twych oczu strawa teraz podana? Zali nie lepiej zjeść pierwej? A może później na polowanie byś się ze mną przeszedł?
- Racja panie, chętnię się pożywię...a na polowanie nie mam ochoty.
- Zmuszczać cię nie będę...-uśmiechnął się dobrotliwie. - Ruszaj więc, gdzie Cię wiatr poniesie! Tylko złego nic nie zmajstruj, Wacław wielką nadzieję z tobą wiąże albowiem młodyś Lampek jest! A wiec, proszę. Od teraz nie będziesz mi służył, jeno dobrze się końmi ze Sławojem opiekował.
- Dziękuję panie...
- Ależ proszę. A teraz leć.
Bolesław odwrócił się do reszty. Jako iż na sali nie wielu ostało, łatwo mógł teraz obaczyć tajemniczą waćpannę od reszty się izolującą. "Zaiste...od tej waćpanny czuć wielką władzę". Lampek ugryzł kawałek pieczeni, wziął pomidora i lekko umoczył go w sosie ze świeżych ziół. "Wspaniałe...". Popił miodem pitnym i gdy poczuł iż brzuch ma syty ruszył do komnaty, ekwipunek na polowanie przygotować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wróciwszy z polowania, Deviłło udał się na ucztę. Bardzo zgłodniawszy zajadał się tym co miał na stole. Oczywistym jest, że z umiarem, a nie z łakomstwa.
- Ach! Zapomniałem się przedstawić, waszmościom i wielmożnym damom! Deviłło jestem. Syn Jerzego II z rodu Dejuńskich. Ojciec wysławszy mnie tutaj, jak i cała rodzina, chcą wiedzieć cóż takiego wielmożny wojewoda może zaoferować naszemu rodowi. - rzekł Deviłło. Po tym wrócił do kosztowania wina, a następnie udał się na kolejny spacer po zamku. Być może znajdzie kogoś, kto zamieniłby parę słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Jerzy całe przedpołudnie spędził z dala od reszty. Zwiedzał zamek, pojechał sprawdzić czy w obozie ordynek jak należy. Po powrocie zmiarkował że wieczerza na stołach, więc czym prędzej ruszył w stronę sali biesiadnej, jako że głodny był niesłychanie. Gdy zasiadł z resztą do stołu nie mógł nadziwić się cudom, jakie na stołach zobaczył. Gdy już się najadł przemówił do zgromadzonych wielmożów:
- Witam waszmość panie i was waszmoście. Wybaczcie, żem spóźniony przyjechał i na wczorajsza biesiade nie zdażył, ale ciężką podróż miałem i dopiero dzisiaj żem na zamek zajecha.ł Jestem Jerzy Budoski, przybywam ze wschodnich ziem na wezwanie mości wojewody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bolesław powrócił z polowania, na którym był sam. "Pewnie poszli gdzie indziej...albom się zgubił". Ruszył korytarzem, mijając dzieła sztuki, którymi wczoraj tak się zachwycał. Usłyszał kroki. Z przeciwka szedł k niemu zacny szlachcic. "Dewiłło z rodu Dejuńskich" - pomyślał Bolesław i ukłonił się nisko.
- Pochwalony Bóg świecący nad nami swym dobrem! Pochwalony przyjaciel z rodu Dejuńskich! - zaczął konwersację Lampek. - Jam jest szlachcic z rodu Lampków, prawa ręka czcigodnego Wacława Lampka z rodu Mazowieckiego! Miło mi cię poznać zacny panie!
Podał rękę Dewiłło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się