Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Sherlock siedział przy swoim pięknym, lakierowanym, bukowym biurku. Główka pióra wykonywała szybkie ruchy, a tusz w odpowiednim tempie przelewał się na kartkę. Holmes chwycił uszko filiżanki w palce, i zbliżył ją do ust. Przed wzięciem łyka zaciągnął się mocnym aromatem świeżo parzonej herbaty. Kąciki ust rozstawiły się nieco szerzej, a na twarzy dedektywa pojawił się malutki uśmieszek. Napił się. Odstawił porcelanę na podstawkę i kontynuował pisanie.
Jakąś godzinę później drzwi jego gabinetu zaskrzypiały cicho. Watson tupiąc wszedł do pokoju Sherlocka.
- Właśnie spisuję nasze przygody doktorze - zaczęła legendarna postać - i potrzebuję Twojej rady. Czy nasza historia z zabójstwem męża Emmy jest dość interesująca, by ją tu zamieścić?
- Historia męża Emmy... - westchnął Watson - w sumie nawet tego nie pamiętam. Tyle ostatnio mieliśmy gonitw, że ciężko wszystkie spamiętać.
Holmes wziął ostatni łyk zimnej już herbaty. Spojrzał na swojego pomocnika lekko zawiedzionym wzrokiem.
- Naprawdę tego nie pamiętasz? Naprawdę mi się podobało to śledztwo. Ale skoro nie pamiętasz, to chętnie Ci przypomnę. Przy okazji i mi się to rozjaśni i będzie łatwiej pisać...

# Efekt falowania obrazu, obraz początkowo jest czarno biały, jednak potem nabiera poprawnych barw #

Po ulicach Londynu przewalały się liście. Jakby tego było mało, jeszcze pokrapywał deszcz. Emma wbiegła do swojej kamienicy, bo już miała dość moknięcia. Podskoczyła trzy razy, żeby spadły z niej pozostałe krople wody. Wbiegła na trzecie piętro. Zapukała. Nic nie słyszała w środku, mimo że ktoś tam być powinien. Nacisnęła klamkę - jak to zwykle po wszystkich zabójstwach bywa, mordercy nie trudzili się zamknąć drzwi. Kobieta zobaczyła na podłodze męża, który miał wbity nóż w plecy. Krzyknęła z przerażenia, aż zbiegli się wszyscy sąsiedzi. Do wieczora w budynku było jakieś zamieszanie. Ludzie opowiadali przeróżne historie, najczęściej niewiele mające wspólnego z rzeczywistością. Ale wyobraźnia jest rzeczą ludzką.

Policja długo miała problem z rozwiązaniem tej zagadki. Nikt nie miał pojęcia dlaczego zginął tamten mężczyzna. Postanowiono zwrócić się o pomoc do nieustraszonego detektywa - Sherlocka Holmesa.

Gość w kraciastym płaszczu wszedł do mieszkania. Rozejrzał się dookoła i zapalił fajkę. Na ścianach wisiały zdjęcia małżeństwa.
- Zapewne państwo byliście bardzo zżyci? - zadał pytanie retoryczne
- Bardzo się kochaliśmy. Zawsze jak wracałam do domu czekał na mnie z pudełkiem czekoladek i...
- STOP! Zawsze czekał z czekoladkami?
- No tak.
- I to jest bardzo pomocne. Gdzie państwo trzymacie słodycze? Proszę mi przynieść wspomniane pudełko
Kobieta poszła do kuchni. Sherlock podniósł książkę leżącą na stole. Była napisana po francusku, co wskazywało na zagraniczne wojaże bądź znajomości tej rodziny.
- To to pudełko - powiedziała Emmy podając Sherlockowi tekturowe pudło
- Widzę, że mąż nie skąpił środków nawet na takie proste rzeczy. Ale dobrze.
Otworzył pudełko. W środku były jeszcze czekoladki. Potrząsnął i usłyszał o jeden dźwięk za dużo. Wyjął z kieszeni krótki nóż i naciął wewnętrzną część wieka. Znalazł kopertę.
- No proszę. Małżonek widocznie przewidywał, że może stać się coś złego. I chwała mu za to...

# Obraz znowu zaczyna falować i wracamy do Sherlocka i jego asystenta #

- A więc taki banalny początek był? - zapytał Watson
- Dla jednych trąci banałem, ale dla innych będzie oznaczać profesjonalizm. Ja nie chciałem lekceważyć sprawy, bo przeciwnik był znacznie silniejszy niz się wydawało. Ale słuchaj co było dalej...

********************************************************************

Edycję Sherlockowską uważam za rozpoczętą

Lista graczy:

1. Bumber
2. spider88
3. Kukowsky
4. Ninja Seba
5. LifaR
6. fanfilmu.pl
7. Furrbaca
8. Walgierz
9. Boogie
10. Liqid
11. DonCorleone
12. Yarr
13. Remember_The_Name
14. mtobi
15. Avalon67

Fabuła maluje się tak, że możecie być kim tylko chcecie. Wszyscy jesteście zamieszani w śmierć męża Emmy. Dwóch z Was ułatwia zadanie Sherlockowi i zostawia poukrywane ślady (mafia). Jeden natomiast był kiedyś detektywem i jest w stanie wydedukować przeszłość każdego z Was, jednak tylko jednego dziennie, gdyż to potrzebuje czasu (katani). Nic nie wiecie, że jesteście już tropieni. Po prostu przejmujecie się sprawą, ale dalej staracie się żyć swoim życiem. A i wszyscy należycie do czarnego ugrupowania "Rękawica", które zajmuje się przemytem. A więc miłego kreowania postaci :)

spider88, LifaR, Liqid, mtobi - albo zgłosić się na moje GG (6463828), albo podać w Off-Topie Wasze. Im później to zrobicie, tym później dowiecie się kim jesteście :) A pierwszy mord odbędzie się jednak dzisiaj, aby na pewno zdążyć przed Wigilą, więc sami wiecie ;) Aby otrzymać swoją rolę trzeba napisać co najmniej jednego posta. Do boju panowie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niski, mocno owłosiony mężczyzna stał w kącie pomieszczenia. Miał niski, nieprzyjemny głos. Był dość bogaty, przez co arogancki i nieprzyjazny. Mało interesował się sprawą zabójstwa męża Emmy, jednak nie mógł po prostu odejść. Pewnie na następny dzień i tak go złapali...
- Nie mam nic wspólnego z Emmy ani jej mężem - wycharczał. Prawie nikt go nie lubił - przezywano go Gbur. - Chociaż chętnie bym ich powybijał, darmozjady jedne... Nie dorobiły się bogactwa takiego jak ja, więc są nieudacznikami, a takich nie chciałbym na świecie.
- Powinni cię odesłać na bezludną wyspę - powiedział ktoś z tłumu.
- Hahaha, tam bym też sobie poradził. Są, chociaż ich mało, tacy ludzie jak ja, którzy potrafią i ciężko pracują, a są tacy, którzy wolą siedzieć z założonymi rękami. Ja należę do tych pierwszych, ty - do tych drugich. Więc zamknij się, człowieczku, dobrze? Chciałbym, żeby ta sprawa się już zakończyła, mam wiele ważniejszych spraw na głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Stary chlejus Edmund Bumberowsky wałęsał się po szarych ulicach w poszukiwaniu swego ulubionego trunku. Jako Rosjanin z pochodzenia, a Angilk z wyboru nie pogardził flaszeczką siwuchy. Ostatnio jednak niezbyt mu się powowdziło. Stale rosnące ceny, brak roboty i małe kradzieże na boku... Od kiedy dołączył do gangu "Rękawicy" trochę mu się polepszyło, jednak nadal nie starczało na pożądną rosyjską wódeczkę. Właśnie tego brakowało mu najbardziej od kiedy wyjechał z ojczyzny. Mógł przeżyć ochydne angielskie żarcie, pudding, codzienną herbatę, ale wyspiarskiego koniaku przełknąć przez gardło nie potrafił. Ot i taka już natura rosyjskiego pijoczka...
Edek wtoczył się do głównej siedziby gangu, powiesił płaszcz na wystającym ze ściany gwoździu i rozsiadł się na starym, wysiedzianym fotelu. Wyjął z kieszeni nabitą już fajkę, jednak tytoń nasiąknął podczas niedawnego deszczui. Bumberowsky rzucił fajkę w kąt i dojrzał stojącepod ścianą wiadro wody.
- Woda nie wodka! Mnogo nie wypijosz...
Edmund nabrał trochę wody na ręcę i zmoczył twarz. Oprócz niego w pomieszczeniu nie było nikogo z jego współpracowników. Od czasu sprawy z mężem Emmy mało osób sie tu pokazywało, choć dzisiaj miło odbyć się jakieś zebranie. Przynajmniej tyle pamiętał Edek z wczorajszej popijawy u jednego z "Rękawiczek". Bumberowsky zaczłą buszować po kuchennych szawkach w poszukiwaniu upragnionego, jakże wykwintnego trunku. Tą czynnością chciał sobieoczekiwanie na swych pozostałych towarzyszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeremy Scott Greenwood był lekarzem z zawodu, jednak zbyt wiele czasu poswięcał na hazard, alkohol oraz tytoń. Jako hulaszcza dusza, nie cieszył się zbytnim poważaniem, stracił wiekszość swoich pacjentów z powodu swoich słabostek. Jeremy często leczył po "jednym" głebszym, a mimo ot, nigdy nie mylił się ze swoją diagnozą, przynajmniej nikt nie mógł mu tego udowodnić żadnego zaniedbania.
Prowadzenie rozrywkowego życia kosztuje, szczególnie gdy nie ma sie szcześcia w kartach, dlatego Greenwood rozpoczal "współpracę" z tajemniczym ugrupowaniem o interesującej nazwie "Rękawica", z racji swoich czestych podróży Jeremy czesto brał ze sobą pewien "nadbagaż", który trzeba było dostarczyć w określone miejsce, bez zbędnych pytań, po cichu.
Co więcej jako lekarz miał dostęp do wszelkiego rodzaju specyfików, które cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniam na czarnym rynku, a dzięki "Rękawicy" Jeremy znał kanały dystybucji trefnego towaru. Dzięki tym działaniom zarabiał krocie i mógł zajmowac się tym co lubi najbardziej...
Powstał jednak pewien problem, zabójstwo Emmy. Nie znał jej zbyt dobrze i nie miał pojęcia dlaczego ktoś mógł ją zabić, opcji było wiele. Jedno było pewne, narażało to "Rękawicę", a zarazem interesy Greenwooda, na dekonspirację. Konsekwencje tego wydarzenia moga być tragiczne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Juan de Kuk Gumofilc pochodził z Francji. Od dłuższego czasu coś czuł do męża Emmy i teraz żałuje bardzo, że biedak zginął w zabójstwie. Jak ktoś jeszcze nie zauważył Juan jest homoseksualistą. Nie ukrywa się ze swoją odmiennością przez co już nie raz był narażony przez ludzi nietolerancyjnych na krzywdę. Niestety mąż Emmy był żonaty, więc logiczne jest to, że nie był w stanie odwzajemnić uczuć Juana. Gumofilc miał trochę za to żali do niego, jednak jego uczucie było silniejsze.

Juan od niedawna należał do Rękawicy. Postanowił do niej wstąpić ze względu na to, że po prostu nie miał pieniędzy na kosmetyki. Tak poza tym przy przemycie może dojść do wielu przyjemnych sytuacji. Przemyt Juanowi wychodził nadspodziewanie dobrze. Tak w ogóle to bardzo przyjemna praca jest. Trochę sobie człowiek zwiedzi świat zabierając na siebie dodatkowy ciężar, a pieniądze przybywają... po prostu żyć nie umierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz tak naprawdę nazywał się Walt Gierzowski, ale nikt nie był w stanie tego wymówić. Dlatego pseudonim przyległ do niego bardziej niż nazwisko.
Był wczesny poranek, ale walgierz już nie spał. Szedł właśnie z wędką nad Tamizę. Wszyscy się z niego śmiali, ale on się nie przejmował. Lubił wędkować i tyle. W pracy bezwzględny zbir, podczas wędkowania potrafił się wyciszyć i godzinami moczyć kij w rzece. Nie ważne, że jeszcze nigdy nic nie złowił w brudnej i śmierdzącej jak sto nieszczęść Tamizie...
Dziejszego poranka znalazl swoje stałe miejsce, przygotował przynętę i rozpoczął łowienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

LifaR byl kiedys... Wlascicie to nikt nie wiedzial kim byl. Nikomu sie nie zwierzal, choc nie nalezal do typowych odludkow. Lubil spedzac czas, bawiac sie towarzystwie swoich znajomych, jednak o swojej przeszlosci nikomu nie opowiadal. Wiadomo jedynie tyle, ze gdy zaoferowano mu prace "ochroniarza" (i odpowiednie za nia wynagrodzenie) przy przemytach organizowanych przez Rekawice, nie wahal sie dlugo. Pomyslal, ze czas juz... Mialo nie byc o przeszlosci.
O sprawie meza Emmy dowiedzial sie na kilka dni przed zdarzeniem. Coz, nie byl mozgiem tej operacji, wiec szczegolow znac nie musial, wystarczylo tylko, ze znal swoje zadanie. A wykonal je najlepiej jak tylko mogl...
Dzis postanowil udac sie do siedziby swoich pracodawcow, podobno mialo miec miejsce jakies spotkanie. Coz, LifaR i tak nie mial innych planow na ten wieczor.
Na miejscu zauwazyl jedynie Edmunda Bumberowskiego, nazywanego przez LifaRa czesto Bumberem lub Bimbrem ;) Postanowil stanac przy scianie, obserwujac wejscie i oczekujac na nastepnych "gosci".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lord Dick Shittyface był przez większość ludzi uważany za zgorzkniałego, skąpego starucha i... w rzeczywistości był właśnie taki. Nieprzyzwoite wręcz bogactwo, którego doświadczył w młodości, nauczyło go nie liczyć się z nikim i niczym. Kto miał mniej pieniędzy od niego - był w jego oczach niczego nie wartym biedakiem, a kto szczycił się grubszym niż on portfelem - był przezeń uważany za złodzieja i oszusta podatkowego. Niestety, machlojki finansowe jego księgowego, sekretarzy, lokajów, pokojówek, kucharek i reszty służby, której niechętnie płacił za wykonywane przez nich czynności, doprowadziły go w końcu na skraj bankructwa. Pozostałe na osobnym rachunku bankowym oszczędności wystarczyły mu jedynie na opłacenie niewielkiego mieszkania w typowo brytyjskiej kamienicy, wśród - jakby to powiedział - plebsu na niższych i nowobogackich na wyższych kondygnacjach.
Gdy tylko usłyszał, że na ulicy dzieje się coś niepokojącego, chwycił w garść swą nieodłączną w tak dalekich podróżach drewnianą laskę i... podszedł do okna. Następnie odsłonił firankę i począł dokładnie przyglądać się całemu zamieszaniu dostrzegając w drzwiach wejściowych kamienicy grupkę sąsiadów, kilku policjantów i dwóch bliżej niezidentyfikowanych osobników, których widział pierwszy raz w życiu. Wszyscy oni, jak jeden mąż, wpakowali się do kamienicy i tyle ich Lord Dick widział. Jak zawsze, nie obchodziło go, kto i po co przylazł w to miejsce, dopóki nikt nie zawraca mu głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Furrest L. Guth był jednym z członków The Royal Society of London for Improving Natural Knowledge. Nie był żadnym z tych najbardziej znanych osobistości - zwyczajnie przynależał do tej organizacji. Znany był ze swojej nadzwyczajnej, nawet jak na anglików, flegmy. Potrafił zachować zimną krew w najdziwniejszych sytuacjach. Zyskał sobie dzięki temu szacunek, którego potrzebował z powodu swojej drugiej natury.
Ponieważ Furrest żył dwoma życiami - jednym spokojnym i uczciwym, i drugim - dużo ostrzejszym, które nieraz przekraczało zakazaną linię. Ponieważ Furr, jak go zwali kumple, może i był na codzień najnormalniejszy na świecie. Jednak w pewnych momentach zwyczajnie musiał odreagować. A wówczas działy się wokół niego naprawdę dziwne rzeczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przybłęda Andriu Spiderowski zamieszkiwał w piwnicy sąsiadów .Nie płacił za lokum tylko jak potrafił pomagał swoim dobroczyńcom w różnych naprawach , zakupach itp . Był złotą rączką imał się różnych zajęć niestety miał dwa problemy które go stoczyły na samo dno .Alkohol i hazard . Skończył z nimi na dobre ale było już za późno .
Kiedyś był prywatnym detektywem który miał wspaniałą dedukcję w najtrudniejszych sprawach , dosłownie nie było takich których nie mógł rozwiązać . Niestety to było lata temu a teraz . Ehh , niestety szre komórki wyparowały wraz z litrami procentów jesdnak mimo wszystko błysk w oku podpowiadał że jeszcze coś w tej , brudnej główce pozostało .
Gdy usłyszał o tej sprawie pojawiła się nadzieja , nadzieja na powrót do normalnego życia i Andriu nie zamierzał jej zaprzepaścić , chciał zrobić wszystko , wszystko co w jego mocy aby się odbić od dna . Miał już dosyć być postrachem dzieci , i popychadłem . Więc do dzieła . Trzeba odszukać winnego lub co bardziej prawdopodobne winnych tej tragedii .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

# Czarno-biały obraz, powoli nabierający barwy #

W kopercie, która była ukryta w wieczku pudełka był list. Najczęstszym słowem było tam "Kocham", które wyraźnie wskazywało na przywiązanie piszącego do żony. Niestety w trudnej chwili, żadne uczucia nie pomogą przeżyć.
- Jaki on był kochany - rozpłakała się Emma.
Sherlock miał skupioną minę. Przyglądał się kartce. Kolejne wersy były zapisane we właściwy sposób. Jednak jedne linijki były ściśnięte, a inne rozciągnięte. Tu chyba nie chodziło o zmianę pozycji piszącego. Holmes zaczął czytać list pionowo, od góry do dołu, wszystkie kolumny po kolei. Nie wychodziło. Spojrzał jeszcze raz i połozył kartkę nstole kantem do siebie. Pismo było pochylone w prawo, czyli mężczyzna był mańkutem.
- Eeeeech... - westchnął Sherlock - coś tu musi być. Pani mąż był naprawdę sprytnym człowiekiem. Ale...
Detektyw spojrzał z niedowierzaniem. Po skosie wyrazy układały się od prawej do lewej w wyraz "Zbrojownia 21". Wystarczyło spojrzeć pod odpowiednim kątem w odpowiednią stronę.
- szybko Watson! - krzyknął Holmes - Coś się wkrótce będzie kroić! A pani mogła powiedzieć, że mąż leworęczny był!
Bohaterowie wybiegli na ulicę. Wsiedli do pierwszej taksówki, która stała najbliżej.
- Szybko do Zbrojowni!
Taksówka ruszyła z miejsca. Panowie nie usłyszeli już krzyku Emmy, że jej mąż był praworęczny. Czyli wiadomość została zostawiona przez kogoś innego...
Bohaterowie wpadli do magazynu. Było bardzo ciemno. Przystanęli w progu. Wewnątrz magazynu padały cienie ich sylwetek. W środku siedział mężczyzna jedzący ryby.
- No nareszcie przybyliście. To macie ten towar.
Watson był bardzo zdziwiony. Jednak Sherlock miał już plan.
- Cicho wspólniku - szepnął na stronę - wrobimy osła. Tak tak, mamy, a Ty masz forsę?
- Troszkę Wam ujęliśmy, za tą przeklętą zwłokę. Ale pokażcie już co tam macie...
- Watson, teraz! - Bohaterowie rzucili się na osobnika. Doktor przywalił mu pałką w łeb, a Sherlock zwinnie skuł go kajdanami. Póki był oszołomiony, mogli bez problemu przejrzeć wszystko co miał. Dokumenty na nazwisko Walt Gierzowski. Oprócz tego na prawym ramieniu miał wypalone znamię. Miało ono kształt koła, przekreślonego dwoma X-ami.
- Rękawica...

# Obraz faluje i powracamy do naszej kolorowej teraźniejszości #

- Aaaaaa - jęknął Watson - pałka mi się wtedy uszkodziła. Koleś miał twardy łeb, nie ma co.
- A widzisz. Dzięki Bogu, że wiemdzieliśmy gdzie szukać szefostwa tej przemytniczej szajki...

*******************************************************************

Mord - Walgierz - mordka w kubeł i nie bulgota ;)

Lista graczy:

1. Bumber
2. spider88
3. Kukowsky
4. Ninja Seba
5. LifaR
6. fanfilmu.pl
7. Furrbaca
8.
9. Boogie
10. Liqid
11. DonCorleone
12. Yarr
13. Remember_The_Name
14. mtobi
15. Avalon67

Możecie zacząć się już martwić. Sherlock dorwał pierwszego z Was. Chyba pora powziąć odpowiednie środki obrony, nie sądzicie? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

LifaRa doszly sluchy o zlapaniu walgierza. Kojarzyl mezczyzne o nazwisku niezwykle trudnym do wymowienia, wiec latwo skojarzyl osobe, gdy jego zrodlo informacji zaczelo mowic o zlapaniu "walgrze, warzgie, wlagierz...".
Jednak wszystko bylo zaplanowane zbyt dobrze, by ktokolwiek, nawet Holmes mogl sam tak szybko wpasc na nasz trop... Ktos musial mu pomagac, a tym ktosiem, napewno jest ktos z nas. Wypada tylko poczekac na reszte, powinni w koncu pojawic sie w siedzibie Rekawicy. LifaR postanowil czekac dalej i nie wracac dzis do domu. W koncu tu tez bylo sporo miejsc do spania, "na wszelki wypadek".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spiderowski nie krył zaskoczenia .Spodziewał się że tak to będzie ale Walgierz ? Komu mogło na tym zależeć ?
Wczorajszy dzień toczył się chyba za szybko .Trzeba zebrać myśli .
Po chwili zadumania przyznał że nie ma się czego zaczepić .Trzeba poczekać aż podstępne szuje zrobią pierwszy błąd. On już będzie na nich czekał .Nie wątpił że intuicja go nie zwiedzie a doświadczenie z młodości pomoże .
Miał nadzieję że nie zawiedzie kompanów i na pewno da z siebie wszystko .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Walgierz został złapany... niestety nie mówi nam to za wiele, gdyż po prostu to mógł zrobić każdy. - powiedział Juan
- Możemy jednak z wczorajszego dnia wyciągnąć już pewną teorię. Otóż w gronie: Seba, Liqid, Yarr, mtobi i Avalon na pewno nie ma dwójki zdrajców. Jeden może być, ale dwóch na pewno nie. Na podstawie czego można tak wywnioskować? Ano, dlatego że żeby się dowiedzieć o sobie więcej było trzeba najpierw ustosunkować się jakoś do śmierci męża Emmy. Dopiero gdy choć jeden zdrajca już wiedział co ma robić to dopiero wtedy zdrajcy mogli wskoczyć do akcji. Dzięki temu możemy już wykluczyć kilka prawdopodobnych par zdrajców, jednak osoby nie możemy wykluczyć żadnej... Jak na ten etap to i tak bardzo dużo.

Gumofilc po podzieleniu się z innymi swoją teorią skierował swoje kroki do małej knajpki gdzie miał intencję coś zjeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jednego dziwoląga mniej - zaśmiał się Gbur. - Na co nam był wędkarz? Nawet nic nie złapał w tej przeklętej Tamizie.
Tak naprawdę Gbur był przestraszony - obawiał się, że i na niego może paść. Trzeba jak najszybciej znaleźć te szuje.
"Chociaż w takim towarzystwie, z Gumofilcem - homoseksualistą, dr Greenwoodem, który nawet nie wie, kogo zabito, pijakiem Bumberowskim, tajemniczym LifaRem, Lordem Dickiem, który zaprzepaścił tyle pieniędzy, Furrem z dwoma twarzami, Spiderowskim, którego plany zapewne spełzną na niczym i resztą, która nie puściła pary z pyska... Ja to jednak jestem bez wad. Jestem wspaniały, przynajmniej w stosunku do tej hałastry.
- Ej, biedacy, mamy zdrajce znaleźć. A nie upijać się, prawda, Bumberowsky? A w ogóle, macie coś wspólnego ze Spiderowskim? Pijaki jedne... A ty, Gumofilc nie mądrz się. Sam na to też wpadłem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.12.2006 o 09:14, Kukowsky napisał:

Gumofilc po podzieleniu się z innymi swoją teorią skierował swoje kroki do małej knajpki gdzie
miał intencję coś zjeść.

Spiderowski poczuł jak mu coś w żołądku zaczeło grać . Jeśli pozwolisz przyłączę się na śniadanko .
Dodatkowo zaciekawiła mnie ta teza bo coś w tym jest chyba że mafia nie miała takiego obowiązku .
Mimo wszystko myślę że teza może być słuszna i dość trafna ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Francis Liqid de Moheroważmija był nieco ekscentrycznym angielskim dżentelmenem. Wysoki, lecz trochę aż nazbyt szczupły, z pobielonymi już przez wiek włosami. Te niegdyś długie i lśniące, teraz miały matowy kolor, co bardzo nie podobało się Francisowi. Nosił na sobie najczęściej czarny frak i wysoki cylinder tego samego koloru, które były już nieco stare, lecz nadal tak samo jak tuż po kupieniu czyste i pachnące jakimśtam świństwem. Na jego twarzy pojawiały się pierwsze zmarszczki, lecz wzrok pozostawał tak samo bystry jak zawsze. No, niezupełnie. Francis mimo zamiłowania do wspaniałych, brytyjskich trunków miał bardzo słabą głowę, co sprawiało, że padał zwykle po jednym większym jego ulubionej brandy.
Z pochodzenia Włoch, co go dziwiło, gdyż miał wybitnie francuskie nazwisko, od kiedy pamiętał mieszka w Wielkiej Brytanii, gdzie zarobił sporo gotówki. Francisa można by spokojnie określić mianem "rekina finansjera". Do alkoholu głowy nie miał, ale do interesów już tak. Liczne trafne inwestycje na giełdzie oraz inne interesiki sprawiały, że ddość szybko zyskał sporą fortunę, którą systematycznie tracił w taki czy inny sposób. Najbardziej lubował się tym, że udało mu się kiedyś kupić po śmiesznie niskiej cenie akcję pewnej wysoko postawionej firmy, by następnie sprzedać ją z dużym zyskiem pewnemu mało rozgarniętemu młodzieńcowi, następnie niemal jak darmo odzyskać i sprzedać po wtóry, tym razem jednemu z jego przyjaciół od "interesików". Zwał się chyba Roger, czy jakoś tak. Na tym zarobił jeszcze więcej. Zainwestował część dalej, a resztę zostawił sobie na inne cele. I wtedy nastąpił ten sławetny krach na giełdzie. Cóż, nie zawsze szczęście mają ci, co powinni, ale nie zrażał się tym. W końcu cassa rodzi cassę .
Do "rękawicy" przyłączył się jeszcze na początku swojej kariery. Po prostu usłyszał od znajomego i tyle. Spodobało mu się, zwłaszcza szybki zysk i darmowe "kieliszki" we wtorki. Poza tym różne inne czynniki, lecz uważał je za mało istotne.
Zasmuciła go śmierć męża Emmy. Był on jednym z jego ulubionych kontrahentów, często spotykali się, następowała wymiana doświadczeń i towarów w miłej atmosferze, co oznacza oczywiście, że miał jegomość dużo "napojów". A teraz zginął, szkoda. Nie, zaraz, pomyłka - został zamordowany. To co innego. Tu krąży zabójca. Tylko po co to zrobił? Może po prostu był mu winien cassę? Możliwe. Ale co teraz?

Francis siedział podczas spotkania "klubu". Inni członkowie "Rękawicy" rozmawiali ze sobą, de Moheroważmija przyglądał się im tylko, zaś w jego dłoni był kieliszek. W pewnym momencie, po którymśtam łyku, tak mu napitek zasmakował, że postanowił go dokończyć jednym haustem. I stało się. Natychmiast po tym, jak ostatnia kropelka wpłynęła mu do gardła zakręciło mu się w głowie. Zasnął miłym, libacyjnym snem.
Gdy się obudził głowa bolała go lekko, lecz dowiedział się, iż jeden z członków został złapany przez jakiegoś detektywa. Kogo? Nazwisko mało mu mówiła, a na pewno mało w tym stanie. Walt Gierzowski , hm, dziwakiem był chyba.
Ale, zaraz! - pewien błysk pojawił się za chmurami błogiego skacowania. Jeśli zginął najpierw mąż Emmy, teraz dorwali jednego z naszych, to znaczy, że wśród nas jest zdrajca? Będzie trzeba go złapać, inaczej wkrótce ich szajka może zostać zniszczona.
Kto taki? Jeszcze nie wiadomo, będzie trzeba wnikliwie obserwować towarzyszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.12.2006 o 09:39, spider88 napisał:

Spiderowski poczuł jak mu coś w żołądku zaczeło grać . Jeśli pozwolisz przyłączę się na śniadanko
Dodatkowo zaciekawiła mnie ta teza bo coś w tym jest chyba że mafia nie miała takiego obowiązku
Mimo wszystko myślę że teza może być słuszna i dość trafna ;))

Francis wstał i poprawił cylinder na głowie. Zrobił pierwszy krok, starając się ocenić, czy w tym stanie może się normalnie poruszać. Na szczęście oprócz jeszcze lekkiego "przyćmienia wszystko było w porządku. Podszedł dziarskim, równym krokiem do Spiderowskiego, zaś podeszwy jego butów uderzały rytmicznie o posadzkę. Zmierzył go krytycznym wzrokiem, co miał zwyczaj robić patrząc na nowo poznane osoby i rzekł:
- Z chęcią się do Was przyłączę panowie, oczywiście, jeśli pozwolicie. - jegomoście w odpowiedzi kiwnęli głową, zaś Moheroważmija skłonił się - To miło z waszej strony. Zaprawdę dziwne się rzeczy dzieją i musimy być ostrożni, bo może się stać coś złego. Jeden trup i jeden złapany - to zła kombinacja. Ale nie jestem w stanie logicznie myśleć z pustym brzuchem, tak więc zjemy coś, a następnie podyskutujemy, ołkej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>a następnie podyskutujemy, ołkej?
Ołkej , na to liczę .Bez tego niestety nie ma co liczyć na potknięcie tych złych.Już widzę przed oczyma pachnącą jajecznicę na bekonie i bułeczki z masłem .No i duża czarna .
Ciekawi mnie też czemu Walgierz ??
Mam już pewien typ w związku z tym ale na razie zobaczmy jak się potoczą sprawy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Co się tam znowu, do stu diabłów, dzieje?! - krzyknął Lord Dick i zeskoczył z łóżka - Nawet w środku nocy będą się wydzierać, bezczelne jełopy... - Shittyface podszedł do okna wychodzącego na ulicę, tym razem jednak nie odsłaniał firanki, a uchylił nieco jedno z jego skrzydeł. Rzeczywiście, atmosfera w kamienicy zdawała się być nerwowa. Podobnie, jak kilka godzin wcześniej, u stóp budynku zebrał się mały komitet złożony głównie z mieszkańców, prócz tego znalazło się w nim dwóch policjantów. Shittyface usłyszał coś o "kolejnym trupie" i "braku jakichkolwiek śladów", padły też nazwiska dwójki jego sąsiadów.
- Zaraz, czy to znaczy, że ktoś zginął...? - Lord Dick odrzucił laskę w kąt i momentalnie znalazł się przy drzwiach wejściowych swojego mieszkania. Sprawdził dokładnie, czy każdy z pięciu zamków jest dokładnie zamknięty, po czym podbiegł do stojącej opodal komody. Następnie wyciągnął z niej wysłużoną dubeltówkę, którą zakupił okazjonalnie od przygodnego handlarza tuż przed wprowadzeniem się do kamienicy, po czym złapał za jedyne w całym mieszkaniu krzesło i ustawił je pod oknem, przodem do drzwi wejściowych. Na koniec owinął się kocem i siadł na krześle z dubeltówką w jednej i piersiówką pełną whisky w drugiej dłoni.
- Żywcem mnie nie weźmiecie, patafiany! - pomyślał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się