Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- O ile nie czuję się bardzo przekonany w sprawie Samuela, o tyle Twoje wnioski o McCarthym są dość trafne, szczególnie ten z podaniem się za funkcjonariusza FBI. JEDNAKŻE, znam przypadki, kiedy takiej możliwości nie wykorzystano i do grobu poszedł morderca. Nie jest to niestety reguła. Kogo więc sugerujesz, by dzisiaj stuknąć? Jeśli mielibyśmy wykluczyć McCartneya i - pewnie byś chciał - Samuela, to kogo powinniśmy obstawić? O moich typach już powiedziałem, a jakie są Twoje sugestie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

John spędził cały dzień ze zwieszoną głową, wpatrując się w podłogę. Kiedy Mark wyszedł do toalety zdecydował się zabrać głowę.

- Roger, przyjacielu, dobrze Cię rozumiem. I choć wiem, że w domu czeka na mnie rodzina, to sądzę, że nie dacie rady rozwiązać tego kryminału bez wyeliminowania mnie. I zróbcie to...nie ma już we mnie jakiegokolwiek gniewu czy żalu, że mnie zabijecie.
Ale nie piszcie już teorii opartych na mnie jako mordercy, bo nim nie jestem. I mówię to z pełną świadomością tego, że możecie doszukiwać się tutaj deski ratunkowej.
Znów zamilknął na chwilę a reszta zebranych przerwała czytanie gazety, dyskusje czy picie kawy. Wszyscy oczekiwali na to czy John ma coś jeszcze do powiedzenia.
- Niejeden pewnie powie, kiedy wszystko się wyjaśni, że zabrakło mi siły do walki...ale ja sądzę, że tak nie jest. Po prostu to jest moje poświęcenie. Mogę Wam odpowiedzieć na pytania, które Was nurtują. Ale nie mam argumentów, oprócz tych wymienionych w dużej mierze przez Marka, które by Was przekonały do mojej niewinności. Po prostu rozpiszcie sobie scenariusz, w którym McCartney jest i był niewinny.
Co do mojego wczorajszego zachowania...nie każdą walkę da się wygrać w brawurowy sposób, kierując się sercem i przekonaniem co do słuszności swoich wypowiedzi. Ja bardzo wierzyłem, że Pierce albo Mark to poszukiwany przez nas morderca.
I chylę czoła przed geniuszem zagrywki tego pierwszego. Sam bym tego lepiej nie rozegrał.
Sądziłem, że Mark wykorzystuje moment szaleństwa i niepewności, bo ułożył sobie plan, obliczył ( przecieżto urodzony analityk) kogo musi wyeliminować i jakie jest prawdopodobieństwo, że nikt go przy tym nie ruszy - albo jego partnera - by wygrać z nami tą potyczkę. Przed nim też chylę czoła.
Te słowa powinny być dla Was potem wytłumaczeniem czemu byłem niemal pewny niewinności Hoggsona.

I jeszcze coś. Z całym szacunkiem do Was i Waszego doświadczenia - nie chcę Was pouczać. Ale z tego co wiem o Dorrowie i Flannelym to kiedy wszyscy podejrzewają całą resztę brygady ale nie znajduje nigdy winnego to za sprawą stoją ludzie jak oni. Więc radzę się nad nimi zastanowić.
Oczywiście ostatnie dni pokazały jak bardzo mogę się mylić.
Ale to ostatni z moich pomysłów, więcej kombinacji mi po prostu do głowy nie przychodzi albo wydają się całkowicie nieprawdopodobne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Louve ponownie zameldował się wśród funkcjonariuszy.
- No to jestem... - dał znać o swoim powrocie, lecz na chwilę zamilkł, aby w tym czasie wysłuchać co ma do powiedzenia Fawcett.
- ...Niby nie byłoby w tym nic takiego strasznego, gdyby nie to, że ktoś - do cholery - chciał mnie kropnąć. A chęć kropnięcia mnie kojarzy mi się właśnie z późniejszymi zagrywkami: "a nie mówiłem, że był niewinny?". - żalił się Roger.
- A właśnie! - Mark uniósł palec do góry. - Dobrze, że mi o tym przypomniałeś. Mord na Tobie. To też bardziej pasuje mi do teorii o raczej niewinnym McCartney''u. Dlaczego? Jak już wcześniej mówiłem, zakładam, że mordercy już zacierali rączki, iż John polegnie w głosowaniu. I nagle zonk, zginął Hoggson. Myślę, że ten fakt musiał wpłynąć na ich decyzję o mordzie akurat twojej osoby. Wcześniej bowiem zwróciłeś uwagę McCartney''owi, że w trochę dziwny sposób Ciebie uniewinnia, bez podania konkretnych przyczyn. Było to stosunkowo dobrze widoczne. McCartney miał zostać wyeliminowany, jednak przeżył. Co więc mordercy mogli zrobić, aby zaognić jeszcze bardziej atmosferę wokół Johna? Pozbyć się właśnie Ciebie, aby inni przypomnieli sobie o waszej rozmowie i tym bardziej uderzyli w McCartney''a! To tym bardziej spotęgowałoby konflikt na linii McCartney-Pillskin i możliwe, iż miało doprowadzić, ażeby najpierw padł jeden z nich, a następnie drugi, co zakończyłoby śledztwo zwycięstwem morderców. Chociaż, nie przeczę, istnieje pewna możliwość, że to faktycznie McCartney chciał Ciebie zamordować, aby zwiększyć swoje szanse w starciu z Pillskinem na zasadzie ''morderca mnie wrabia!''. Na dzień dzisiejszy uznaję jednak ową teorię za mniej prawdopodobną, gdyż widać, że to zagranie obróciło się zdecydowanie na niekorzyść Johna, więc to nie on musiał za tym nieudanym mordem stać.

Mark zajął miejsce na swoim krześle.
- Dobra, jedziemy dalej z moim wywodem.

3. Co nam wychodzi, gdy odstawimy dzisiaj na bok Samuela i McCartney''a?
Prosta matematyka, zostają nam tylko trzy osoby - James Flanely, Ian Dorrow i Kenny Johnson. Gdyby więc ograniczyć poszukiwania obu zdrajców tylko do nich o wiele łatwiej o jakieś konkretne powiązania w pary. Przede wszystkim należy raczej odrzucić duet Dorrow-Johnson. Ten pierwszy wczoraj opierał swoją konwersację ze mną głównie w oparciu o moje zarzuty na tego drugiego i co więcej stosunkowo wcześnie oddał na ich podstawie na niego swój głos. Johnson natomiast w swojej dzisiejszej przemowie oskarża głównie McCartney''a - podłączając się chcąc nie chcąc pod opinie innych - a także właśnie Dorrowa. Co ciekawe nie wspomina kompletnie nic na temat Flanely''ego. O Samuelu co prawda też nic nie pisnął, ale to w związku z przyjętym przeze mnie założeniem jest dla mnie mało istotne. Wczoraj Kenny oddając głos na McCartney''a również przy okazji wspomniał zresztą o Dorrowie jako podejrzanym, co podobno podpowiadała mu intuicja. Wyłączając więc na tą chwilę możliwość współpracy między Dorrowem a Johnsonem wychodzi na to, że z którymś z nich na pewno współpracuje Flanely i to czyni go już na podstawie tej przesłanki głównym kandydatem na pierwszego mordercę.
Teraz będzie po kolei, w miarę krótko o każdym z tej trójki:
- James Flanely - osobnik charakteryzujący się głównie tym, iż stara się piętnować w zarodku wszelkie próby szeregowania pozostałych zgodnie z kryterium najmniej, średnio i najbardziej podejrzani. Tutaj mamy fragment potwierdzający to, o czym mówię: "Bo co to za podanie mało podejrzany, średnio bądź bardzo? Wszyscy są podejrzani i nie uniewinnia się nikogo, jak wspominał upiór. Wszyscy są równo podejrzani" ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46686). Co więcej według niego wszystko należy rozpatrywać pod kątem różnych możliwości i najlepiej za żadne skarby świata nie wybierać najbardziej prawdopodobnej opcji. Czyli wszyscy są podejrzani i każdy jest w tym samym stopniu podejrzany. Utopia. Takie myślenie wprowadziłoby tylko kolosalny chaos i brak jakichkolwiek wniosków, a jak wiadomo na tym najbardziej zależy mordercom. Trajkotał mi w tym tonie zarówno przy charakterystyce Pillskina, Williamsa i Fawcetta, lecz zgodnie z tym, co twierdziłem, każdy z nich okazał się niewinny. Jeszcze dwie kwestie odnośnie moich rozmów z nim: 1) Jego wypowiedź: "Skąd wiesz, że będzie robił wszystko by nie popełnić żadnego błędu?" ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46651). Sądziłem, że to oczywiste, ale mając na uwadze te słowa nowego sensu nabiera wypowiedziane przez niego zdanie z przedwczoraj: "Pozostała jakaś godzina, a Flanely nie chce być ostatnim..." ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46604). Może więc jednak celowy był taki mini-błąd, aby lekko zwrócić na siebie uwagę, ale nie na tyle, żeby stało się to jakimś istotnym argumentem, gdyż jaki morderca pisałby w ten sposób. 2) Flanely - "Dla mordercy pozostawanie po środku, czyli mniej więcej to co ja robię, to jest gwóźdź do przysłowiowej trumny" ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46642). Na to ja - "Wyłączając Ciebie pozostaje więc jeszcze sześć innych policjantów, którzy mniej lub bardziej wpisują się właśnie w ową ''środkowość''" ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46646). Wątek nie został kontynuowany przez Flanely''ego, twierdzę więc, że mam tutaj rację i przynajmniej jedna osoba znajduje się w gronie średnio aktywnych. Na niekorzyść Flanely''ego przemawia także teoria, w której to McCartney jest wrabiany przez morderców, a którą przedstawiłem szczegółowo w swojej wypowiedzi z 16:55. Głównym jej punktem jest tutaj nagła zmiana frontu przez Flanely''ego i głos na Pillskina, mimo że jeszcze parę godzin wcześniej twierdził on, że zapewne zostawi póki co tego gliniarza w spokoju. Na koniec jego opisu dodam, iż Jamesa charakteryzuje również totalny brak konkretów, zwłaszcza dzisiaj, gdy zostało już tylko pięć znaków zapytania. Jego wypowiedź z 17:01 ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46763) nie zawiera zupełnie żadnych przemyśleń, tylko tyle, iż nic nie wiadomo kto z nich łże, a kto nie i jakieś tam rozważania na temat przyszłych sprawdzeń gościa z FBI. To ma być analiza uczciwego policjanta?!
- Ian Dorrow - żeby się za bardzo nie rozpisywać jak w przypadku Flanely''ego powiem krótko, iż jego osobę trafnie skomentował Fawcett w swojej wypowiedzi z 18:36 - http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46764 - pod którą się podpisuję. Dodam jeszcze od siebie, że chyba widziałem go kręcącego się blisko pozostałych policjantów jakiś czas po południu, no ale jak on sam już wczoraj stwierdził: "jestem ''w pobliżu ciała'' cały dzień, ale to nie oznacza, że zajmuję się śledztwem". No niech będzie. Co do związków między nim a Jamesem to nie ma żadnych, w znaczeniu iż obaj panowie kompletnie nie zwracali na siebie uwagi przez cały okres dotychczasowego śledztwa i nie wypowiadali się o sobie. Do tego za każdym razem wskazywali inną osobę w głosowaniu.
- Kenny Johnson - i to jest ten moment, kiedy wrócę do upierania się przy aktywnych i nie zwracania większej uwagi na milczków, którą to metodę stosował McCartney. Zobacz teraz, John! Oto mamy Ciebie, gdzie wypowiadałeś się wczoraj gęsto wieczorem aż po samą noc i na podstawie twoich słów oraz czynów mamy bogaty materiał dowodowy, na podstawie którego możemy zadecydować, czy bardziej on Ciebie pogrąża czy też działa na twoją niekorzyść. Przykład aktywności. Teraz drugi biegun - Johnson, który, pomijając dzisiejszy dzień, wypowiadał się tyle, co deszcz pokropił na Saharze w ostatnich kilku latach. I weź teraz na podstawie zaledwie paru jego wypowiedzi wyrób sobie o nim konkretne zdanie. Widzisz ten problem? Co do Kenny''ego mam dwie rzeczy - po pierwsze wczorajsze zbyt długie dywagowanie nad prawdziwą tożsamością Pillskina nawet wówczas, gdy już niby zadecydował, że go nie podejrzewa. Po drugie jak już wspominałem na początku tworzenia odpowiedzi na to pytanie Johnson wymienia dzisiaj jako podejrzanych McCartney''a i Dorrowa, kompletnie pomijając w swej wypowiedzi Flanely''ego. James zaś wypowiedział się na temat Kenny''ego zaledwie raz, lecz wówczas, co ciekawe, sklasyfikował go jako dobrego glinę ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46686). Jak teraz przysłuchuję się aktualnym wypowiedziom, w tym tej Johnsona z 19:43, to słyszę, że stara się on iść w zaparte na McCartney''a. Do tego pada ciekawe sformułowanie: "Dodatkowo na niekorzyść McCartney''a, przynajmniej w moim odczuciu, przemawia to, że jest wobec niego zbyt dużo wątpliwości, a przynajmniej więcej aniżeli w przypadku Flanely''iego". No to skoro tak twierdzisz przejrzyj sobie nieco powyżej co takiego udało mi się wypisać na temat Jamesa. Bynajmniej te wątpliwości nie są mniejsze niż w przypadku McCartney''a, na tą chwilę wydają mi się wręcz trochę większe.

4. Konkluzja, czyli co byłoby moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji?
Rozpisałbym to następująco:
Dzisiaj wyeliminować Flanely''ego. I teraz: a) jest winny b) jest niewinny
a) wówczas sprawa się nam rozjaśnia - jego partnerów szukałbym w pierwszej kolejności w osobach Johnsona i Dorrowa. Wskazana taka kolejność osądzania tej dwójki, aczkolwiek równie dobrze Dorrow może zostać wyeliminowany przed Johnsonem. Jeżeli to żaden z nich to już w najgorszym razie McCartney.
b) no to nie ma przebacz dla McCartney''a, wtedy już wybitnie trzeba będzie się go pozbyć, gdyż jego immunitet nie powinien obowiązywać w takiej sytuacji dłużej niż dziś. I znowu mamy: c) McCartney winny d) McCartney niewinny
c) jego partnera należy upatrywać przede wszystkim w osobie Dorrowa i to on w takim wypadku powinien polecieć jako kolejny. Jeżeli nie on to zostają już tylko Johnson lub Samuel z lekkim wskazaniem mimo wszystko na tego pierwszego.
d) wtedy jesteśmy, za przeproszeniem, w czarnej dupie, gdyż w najgorszym razie będzie nas wówczas pięciu, w tym ciągle dwóch morderców, z czego, jak już pisałem, Samuela zbytnio nie podejrzewam, zaś duet Dorrow-Johnson równie nie wydaje mi się jakoś bardzo prawdopodobny.

Mark dojadł ostatniego krakersa z paczki.
- Tyle chciałem wam na obecną chwilę przekazać. Idąc swoim tokiem rozumowania i niejako wprowadzając go w życie dzisiaj moim głównym kandydatem na mordercę staje się James Flanely i to on w tej chwili otrzymuje ode mnie głos.

**************************

Lincz ==> DEViANCE

**************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ładny wywód Mark. Ja mimo wszystko skłaniałbym się do tezy, że niebezpieczniejszy jest w tym momencie Dorrows. Bo potrafi naprawdę namieszać a jest dla nas póki co człowiekiem zagadką - włączy się na finiszu, nic na niego nie znajdziemy lepszego i jeśli znajdzie popleczników swoich pomysłów to po nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z mojego punktu widzenia jest czterech podejrzanych - Flanely, Johnson, McCartney i Samuel.
Powiem szczerze, że o Samuelu w żaden sposób nie jestem w stanie myśleć w kategoriach mordercy. Całe jego wcześniejsze zachowanie, jego reakcje, głosowanie - wszystko to wskazuje według mnie na jego niewinność.

Natomiast jeśli chodzi o pozostałą trójkę - zgadzam się z Louvem, że Flanely i McCartney nie są w ''spółce'' ze sobą. Wczorajszy dzień dobitnie o tym świadczy. Takie teatralne zagrywki mogą świadczyć za winą uczestników, ale tylko do pewnego momentu - oni nie zachowywali typowej w takich zagraniach neutralności.

Mówiąc inaczej - z mojego punktu widzenia Johnson jest winny. Już wczoraj zwróciłem na niego uwagę (albo raczej Fiarot zwrócił na niego moją uwagę...), a zakładając, że Samuel jest niewinny i w dwójce Flanely/McCartney jest tylko jeden morderca - wówczas Johnson musi być tym drugim. Nie widzę innej możliwości.
________________

Lincz --> Ninja Seba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 20:28, upiordliwy napisał:

- Ładny wywód Mark. Ja mimo wszystko skłaniałbym się do tezy, że niebezpieczniejszy jest
w tym momencie Dorrows. Bo potrafi naprawdę namieszać a jest dla nas póki co człowiekiem
zagadką - włączy się na finiszu, nic na niego nie znajdziemy lepszego i jeśli znajdzie
popleczników swoich pomysłów to po nas...


Mark przysłuchał się słowom McCartney''a.
- Dobrze poznać twoje zdanie na ten temat, ale i tak upierałbym się przy swoim. Dorrow niebezpieczniejszy? A do kogo najbardziej by on pasował, aby stworzyć duet morderców? Do Johnsona nie bardzo, do Samuela również, najbardziej prawdopodobne kombinacje z jego udziałem to on-Flanely i on-Ty. A dzisiaj jestem najbardziej za wyeliminowaniem Flanely''ego właśnie. Więc po co ta panika na punkcie Dorrowa? Co do tego, że włączy się na finiszu to już by tak nie przesadzał za bardzo, gdyż coś chyba mówił on zanim się jeszcze to całe śledztwo zaczęło, iż czasami jego umysł będzie się nastawiał na dyskusję z nami dopiero po 20-tej, wcześniej może on raczej koncentrować się na papierkowej robocie. Poza tym, cholera, muszę to powiedzieć, iż taka propozycja w twoich ustach brzmi mniej wiarygodnie aniżeli gdyby płynęła od kogoś na pewno niewinnego. Wyczuwam bowiem, może błędnie, może nie, iż możesz starać się przesunąć całą moją rozpiskę na temat eliminacji kolejnych osób o cały dzień do przodu. Czyli najpierw Dorrow, potem Flanely i gdy będziemy mieli nóż na gardle, w sensie, iż poprzednie typy były błędne, dopiero Ty. A wtedy możesz znowu starać się coś kombinować wokół swojej osoby, aby siebie ocalić lub też wyrobić jak najlepsze alibi na finał dla swojego partnera, którym w takim wypadku byłby Johnson lub Samuel. Wybacz, ale śmierdzi mi to trochę.

Mark zamyślił się.
- Aha! Na temat Dorrowa należy dodać jeszcze jego wczorajszy popis, kiedy tuż po głosowaniu, lecz jeszcze przed mordem, włączył się na chwilę w dyskusję wyrażając zdziwienie, po czym znowu zamilkł. Nie wiem, co to miało znaczyć, może, gdy już się on wreszcie zacznie z nami aktywnie udzielać, postara się to jakoś szerzej wyjaśnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 18:36, Lampek napisał:

Ian dyskutuje i rozmawia.


Na tym polega ta gra.

Dnia 16.10.2008 o 18:36, Lampek napisał:

Wczoraj prowadził konwersacje z Markiem i Piercem. Ciekawy
jest fakt, że żadna z nich nie kręci się bezpośrednio wokół jego osoby - tylko innych.


Raz - nie masz racji. Dyskusja z Louvem początkowo kręciła się bezpośrednio wokół mojej osoby, jednakże wkrótce wszystkie nieścisłości zostały wyjaśnione i nie widziałem powodu (albo raczej Fiarot nie widział powodu), by kontynuować ten wątek.
Poza tym pisałem już, że moją mocniejszą stroną jest analizowanie cudzych teorii, a nie tworzenie własnych. W związku z tym większość moich dyskusji, szczególnie kiedy nie jestem podejrzewany (to chyba jasne) kręci się wokół osób ''drugich''. Z doświadczenia wiem, że wszelkie bezpośrednie zwroty do osoby przeze mnie podejrzewanej kończą się tzw "gorącą dyskusją", z której nic nie wynika, a dyskutanci tracą tylko czas. Z tego też względu wolę moje podejrzenia omawiać z osobami niepodejrzewanymi przeze mnie - co chyba jest jasne.

Dnia 16.10.2008 o 18:36, Lampek napisał:

Głosował na Johnsona, czyli chciał nie chciał, był daleko od głównego nurtu i zamieszania.
Podkreślił również swoje zaskoczenie słowami: (...).


Głosowałem na Johnsona, ponieważ uważałem (i dalej uważam) go za najbardziej podejrzanego. Zwróć uwagę na to, że w momencie oddania przeze mnie głosu nie było jeszcze głównego nurtu i zamieszania. Moje zaskoczenie natomiast jest jak najbardziej wytłumaczalne - w krytycznych godzinach nie mogłem uczestniczyć w dyskusji, co sprawiło, że śmierć Hoggsona była dla mnie zupełnie przypadkowa i spowodowana niejasnymi argumentami. Wyjaśnienie to odnosi się też do kilku zdań niżej.

Dnia 16.10.2008 o 18:36, Lampek napisał:

Moim zdaniem działa bardzo rozważnie
i przemyślnie - nie można go uznać za milczka, nie można mu zarzucić, że plecie bez sensu.


Kolejna osoba, która mi to zarzuca. Wyjaśniłem to już w rozmowie z Louvem, która jak wyżej wspomniałem odnosiła się jednak również do mojej osoby.

Dnia 16.10.2008 o 18:36, Lampek napisał:

Robi to tak gładko, że jakby teraz wyciągnął zza pazuchy kałasza, to minęłoby kilka godzin,
zanim byśmy to zauważyli.
Jak dla mnie, jest podejrzany.


Zaprzeczasz sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 20:50, Fiarot napisał:

- Aha! Na temat Dorrowa należy dodać jeszcze jego wczorajszy popis, kiedy tuż po głosowaniu,
lecz jeszcze przed mordem, włączył się na chwilę w dyskusję wyrażając zdziwienie, po
czym znowu zamilkł. Nie wiem, co to miało znaczyć, może, gdy już się on wreszcie zacznie
z nami aktywnie udzielać, postara się to jakoś szerzej wyjaśnić.


Jak już częściowo wyjaśniłem w odpowiedzi na zarzuty Fawcetta - w krytycznych godzinach nie mogłem być obecny przy dyskusji, w związku z tym to, co się wówczas działo było dla mnie skrajnie niezrozumiałe (i zasadniczo dalej nie rozumiem, dlaczego zginął Hoggson).
Jako że wasze zachowanie było niezrozumiałe - nie włączałem się do waszych zagrań. Nie jest dla mnie naturalne podążanie za większością, kiedy jej nie rozumiem, bądź co ważniejsze - nie do końca się z nią zgadzam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 20:28, upiordliwy napisał:

Bo potrafi naprawdę namieszać a jest dla nas póki co człowiekiem
zagadką - włączy się na finiszu, nic na niego nie znajdziemy lepszego i jeśli znajdzie
popleczników swoich pomysłów to po nas...


Jest mi naprawdę przykro, że nie mogę uczestniczyć w dyskusjach wtedy, kiedy jestem najbardziej potrzebny. Jest dla mnie również zrozumiałe to, że nie ufacie mi z tego powodu. Ale niestety zdarzenia ode mnie niezależne (rozkład zajęć, wybór na starostę roku i związane z tym obowiązki) sprawiają, że zwyczajnie nie jestem w stanie tego robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mark --< Mówiąc o Johnie i działaniach mafii zapominasz o jednej możliwości. Pamiętaj dlaczego najprawdopodobniej zabito Billa. Moim zdaniem po to, aby zwrócić podejrzenia na mnie. Dzisiejsza moja interpretacja tych zdarzeń jest trochę inna od wczorajszej, aczkolwiek jej nie wyklucza, gdyż zabójstwo Billa mogło mieć po prostu dwa cele. Moja interpretacja przesuwa się dlatego, gdyż wczoraj wieczorem nie pozbyto się Johna. Zgodzę się z Tobą, że mafia była zupełnie zaskoczona przebiegiem ostatnich minut głosowania i być może musiała w ostatniej chwili zmieniać taktykę. Ale pamiętaj, że w takiej sytuacji najczęściej wraca się do wypracowanych wcześniej rozwiązań, czyli upraszczając mojego wrabiania. I tutaj pojawia się właśnie problem. Dlaczego próbowano wczoraj pozbyć się Rogera, nie natomiast Johna, jak wskazywałby na to mord przedwczorajszy? Zabójstwo Johna zgodne byłoby z prawdopodobną filozofią przyjętą przez zabójców dnia wtorkowego. To stawia jak dla mnie obok osoby Johna kolejny znak zapytania.
Kolejną sprawą, którą chciałbym poruszyć są wczorajsze pytania skierowane do mojej osoby od Samuela i Johna.
http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46743
http://forum.gram.pl/f orum_post.asp?tid=59&pid=46742
Co z tego wynika? Moim zdaniem prawie 100% wniosek, że jeden z nich na pewno nie jest w mafii. Być może również dwóch, ale ciężko mi to stwierdzić.
Z tego grona raczej uniewinniłbym na dzień dzisiejszy Samuela, ponieważ zgadzam się w tym wypadku z Markiem i fakt zmieniania głosu w ostatniej chwili jest raczej dla niego wystarczającym alibi. W połączeniu z moją teorią przedstawioną powyżej, że co najwyżej jeden z ich dwójki może być winny, raczej uniewinniam Samuela, gdyż, gdyby był w mafii, nie miałby żadnego interesu w zmienianiu głosu z niewinnej osoby na niewinną, i zwracaniu w ten sposób na siebie uwagi.
Nie podoba mi się natomiast wspominany już tutaj wielokrotnie Flanely. Pamiętam jego wypowiedź i późniejsza jej wykładnie, że nie ma zamiaru brać na siebie odpowiedzialności w linczu. Jak podkreśliłem w swoich wcześniejszych postach, chcącemu nie dzieje się krzywda. Wydaje mi się, że gdyby był czysty nie pisałby takich rzeczy. Pasuje mi to do stylizowania się na szorstkiego w obyciu mafioza, zwracającego na siebie uwagę, ale mogącego łatwo ukrócić takie spekulacje. Moim zdaniem taka była właśnie myśl Flanelego w tej wypowiedzi. Zwrócić na siebie uwagę czymś mniejszym, aby nie zwracać czymś większym.
Pozostałą dwójkę na razie zostawiam w swoich rozmyślaniach.
Jeden morderca według mnie na 95% jest w dwójce McCartney - Flanely. Ja mimo wszystko obstawałbym za pozbyciem się tego pierwszego. W uzasadnieniu jego przewagi muszę posłużyć się użytą przez niego argumentacją w sprawie zlinczowania mnie pierwszego dnia, a potępioną przez moją osobę. Otóż podobnie jak on wcześniej w stosunku do mnie, tak ja teraz w stosunku do niego, uważam, że jego pozbycie się może rozjaśnić sytuację. Wokół niego pojawiło się strasznie dużo znaków zapytania i różnorakich hipotez, które każdego z graczy będą dręczyć do końca gry. Jeżeli jest niewinny zapewne mafia też zostawi go do końca rozgrywki, aby móc przeprowadzić na niego atak, który miałby największe szansę zakończenia się powodzeniem, ponieważ najwięcej można na niego znaleźć. Uważam, że nawet jeżeli jest niewinnym, jego pozbycie może okazać się skuteczne. I trzeba to zrobić dziś, a najpóźniej jutro, jeżeli Flanely, w przypadku jego zlinczowania, okazałby się niewinny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- No dobra, tak czy siak, McCartneya możemy zostawić. Nawet jeśli jest mordercą, to jest mordercą kukiełkowym. Nie zrobi nic przeciwko niewinnym w samosądzie. Zamordować później może, ale to niczego nie zmienia, bo i tak by się to odbyło. Dlatego też popieram inicjatywę, by Johna oszczędzić... kto wie, może przez to uratujemy niewinne życie? - westchnął Roger. Zdenerwowany spojrzał na swoje poharatane paznokcie i palce, dość nadgryzione przez ostatnie dni. - Moja teoria o niewinnym Johnsonie się nie sprawdza w wypadku, kiedy nie poznajemy roli McCartneya. To mnie irytuje, ponieważ zostaje wybór między większą ilością osób. Niepokoi mnie Samuel, wbrew temu, co mówi większość z Was.

Ale jako, że trop Flanely''ego wiedzie i do McCarthyego oraz Samuela, to niech będzie. Dzisiaj dzień Marka Louva i zdaję się na jego intuicję. Choć robię to niechętnie.

===---===---===---===---===---===
Lincz -> DEViANCE
===---===---===---===---===---===

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Tak - dodał John cicho - Pierce ma rację. Ale też myli się.
Rację ma w tym, że wokół mojej osoby kręci się teraz bardzo dużo niepewności, które mogą nas, mnie i was, ugryźć w dupę jeśli się ich nie pozbędziemy. To jeden argument.
Drugi - Zawsze macie wtedy pozostałą część naszej ekipy do wyeliminowania i jeden znak zapytania mniej.
Z czym się możesz mylić Pierce to jego teoria na temat taktyki złoczyńcy. Pierce, z całym szacunkiem do twojej błyskotliwości, którą nam niewątpliwie udowodniłeś, mimo, że przyznajmy sobie jasno, szczęście też grało tutaj istotną rolę, to nie przejrzałeś raczej taktyki mordercy i możesz tylko "gdybać" co, kto i kiedy. Więc niezamordowanie mnie raczej było w planach. Byłem charakterystyczny, podejrzany i głośny. Mordercy lubią takich ludzi, bo zamieszanie, które robią jest idealnym alibi. A przede wszystkim, uwaga koncentruje się na takim osobniku. Wg. mnie Mark zapewnił nam wczoraj ciekawy materiał dowodowy, w postaci strzału w Hoggsona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 21:06, DonCarleone napisał:

I tutaj pojawia się właśnie problem. Dlaczego próbowano wczoraj pozbyć się
Rogera, nie natomiast Johna, jak wskazywałby na to mord przedwczorajszy?

Może dlatego, że nadal wątpliwości co do jego osoby nie zostały rozwiane i większość zwróciłaby podejrzenia w jego stronę, po informacji o niewinności Hoggsona.

Dnia 16.10.2008 o 21:06, DonCarleone napisał:

Uważam, że nawet jeżeli jest niewinnym, jego
pozbycie może okazać się skuteczne. I trzeba to zrobić dziś, a najpóźniej jutro, jeżeli
Flanely, w przypadku jego zlinczowania, okazałby się niewinny.

Ja jestem za tym drugim rozwiązaniem.

*****
I przy okazji
Lincz -> James Flanely (DEVIANCE)
*****

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie będę zwlekał. Już raz się za to zabierałem, może tym razem mi się uda .

___________________________________

Lincz - > DEViANCE


____________________________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że powstaje pewien nieład, który znacznie utrudni wyłonienie zdrajcy.
Może podsumujmy kto chce na kogo głosować:

Louve -> Flanely
Pillskin -> McCartney
Fawcett -> McCartney (choć głosuje na Flanely''ego)
Williams -> McCartney

Powyżej są typy osoby, które wszyscy uznajemy za niewinne.
Dochodzi do tego jeszcze Samuel, który na pierwszym miejscu wśród podejrzeń stawia Flanely''ego.
Jak już wcześniej napisałem - ja za niemalże pewnego winnego mam Johnsona. Z tym, że zdaję sobie sprawę z tego, że to wynika tylko i wyłącznie z wiedzy, jaką posiadam o mojej roli.

Jestem skłonny dołączyć do zlinczowania jednej z dwóch wyżej wspomnianych osób, szczególnie że jeden z nich również musi być winny.
Wczorajsza i dzisiejsza argumentacja McCartneya do mnie nie przemawia, więc jeśli miałbym zmienić głos z Johnsona, to raczej na niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 20:56, Furrbacca napisał:

> Ian dyskutuje i rozmawia.

Na tym polega ta gra.


To nie był zarzut. To był element opisu, który oderwany od całości tworzy absurdalny argument. A Ty go komentujesz niepotrzebnie, Ian. - uśmiechnął się Fawcett.

Dnia 16.10.2008 o 20:56, Furrbacca napisał:


Raz - nie masz racji. Dyskusja z Louvem początkowo kręciła się bezpośrednio wokół mojej
osoby, jednakże wkrótce wszystkie nieścisłości zostały wyjaśnione i nie widziałem powodu
(albo raczej Fiarot nie widział powodu), by kontynuować ten wątek.
Poza tym pisałem już, że moją mocniejszą stroną jest analizowanie cudzych teorii, a nie
tworzenie własnych. W związku z tym większość moich dyskusji, szczególnie kiedy nie jestem
podejrzewany (to chyba jasne) kręci się wokół osób ''drugich''. Z doświadczenia wiem,
że wszelkie bezpośrednie zwroty do osoby przeze mnie podejrzewanej kończą się tzw "gorącą
dyskusją", z której nic nie wynika, a dyskutanci tracą tylko czas. Z tego też względu
wolę moje podejrzenia omawiać z osobami niepodejrzewanymi przeze mnie - co chyba jest
jasne.


- Może i jasne, na pewno nie często spotykane. Nie obchodzi mnie, jaką przybrałeś taktykę, by znaleźć zdrajców, bądź nasz wszystkich zabić. Sęk w tym, że Twoja obecna jest bardzo dobra. I bardzo trudno do czegoś się przyczepić. Nie ma tutaj nic do rozumienia, wyraziłem moje zdanie i niepokój. Niepokój nie dlatego, że wszystko na Ciebie wskazuje. Nie. Raczej niepokój wewnętrzny, że ktoś się przekrada za naszymi plecami - mimo, że wiemy, że tam jest, to nie podejmujemy działań.

Dnia 16.10.2008 o 20:56, Furrbacca napisał:


Głosowałem na Johnsona, ponieważ uważałem (i dalej uważam) go za najbardziej podejrzanego.
Zwróć uwagę na to, że w momencie oddania przeze mnie głosu nie było jeszcze głównego
nurtu i zamieszania. Moje zaskoczenie natomiast jest jak najbardziej wytłumaczalne -
w krytycznych godzinach nie mogłem uczestniczyć w dyskusji, co sprawiło, że śmierć Hoggsona
była dla mnie zupełnie przypadkowa i spowodowana niejasnymi argumentami. Wyjaśnienie
to odnosi się też do kilku zdań niżej.


- Ależ nie rozliczam Cię z głosu na Johnsona. Po prostu mówię, że również wpisał się w schemat nie rzucania się w oczy. Czy przypadkiem, czy celowo - to już muszę rozstrzygnąć ja.

Dnia 16.10.2008 o 20:56, Furrbacca napisał:


Kolejna osoba, która mi to zarzuca. Wyjaśniłem to już w rozmowie z Louvem, która jak
wyżej wspomniałem odnosiła się jednak również do mojej osoby.


- Nie zarzucam Ci, że grasz dobrze... raczej to chwalę i uznaję za niebezpieczne w pewnych przypadkach.

Dnia 16.10.2008 o 20:56, Furrbacca napisał:

> Robi to tak gładko, że jakby teraz wyciągnął zza pazuchy kałasza, to minęłoby kilka
godzin,
> zanim byśmy to zauważyli.
> Jak dla mnie, jest podejrzany.

Zaprzeczasz sobie.


W czym? Chyba nie zrozumiałeś tonu mojej wypowiedzi. Gierki, jakie prowadzisz, robią wrażenie. I dlatego, że jesteś "czysty" i przebiegły, Cię podejrzewam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 21:19, windows00 napisał:

Może dlatego, że nadal wątpliwości co do jego osoby nie zostały rozwiane i większość
zwróciłaby podejrzenia w jego stronę, po informacji o niewinności Hoggsona.

Odpowiadając Tobie i zarazem Johnowi. Oczywiście, jest to bardzo możliwe. Dużo bardziej prawdopodobne, niż to co ja napisałem. Sam zresztą planowałem wczoraj się z kimś tak pokłócić, abym stał się postacią na tyle charakterystyczną, aby zabijanie mnie przez mafię mogłoby wydawać się dla niej nieopłacalne, abym mógł sprawdzić kolejną osobę bez większych obaw o swoje zdrowie. Niemniej w mojej głowie narosło tyle wątpliwości wobec McCartneya, że każdy dość sporny fakt na jego temat interpretuje raczej w negatywnym, niż pozytywnym dla niego świetle.


Odnośnie głosu w dzisiejszym typowaniu.
Wybieram, niejako już będąc "zmuszonym" przez resztę, "mniejsze dobro" i wskazuję Flanelego.

***********************
Lincz - Deviance

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.10.2008 o 21:26, Lampek napisał:

To nie był zarzut. To był element opisu, który oderwany od całości tworzy absurdalny
argument. A Ty go komentujesz niepotrzebnie, Ian. - uśmiechnął się Fawcett.


Owszem, przepraszam, poniosło mnie (gra jest w sumie już wygrana, tyle że zarzuty kierowane w moją stronę temu nie pomogą...).

Dnia 16.10.2008 o 21:26, Lampek napisał:

- Może i jasne, na pewno nie często spotykane.


Erm, stosuję to od naprawdę dawna...

Dnia 16.10.2008 o 21:26, Lampek napisał:

- Nie zarzucam Ci, że grasz dobrze... raczej to chwalę i uznaję za niebezpieczne w pewnych
przypadkach.


Niestety wiele mi to nie pomaga w obecnej sytuacji.

Dnia 16.10.2008 o 21:26, Lampek napisał:

W czym? Chyba nie zrozumiałeś tonu mojej wypowiedzi. Gierki, jakie prowadzisz, robią
wrażenie. I dlatego, że jesteś "czysty" i przebiegły, Cię podejrzewam...


No właśnie tutaj sobie zaprzeczasz. Nie zwracam na siebie uwagi, i dlatego Ty na mnie zwracasz uwagę, o to mi chodzi ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

* * * * *
Muszę o tym napisać tak, a nie inaczej bo... tak
Przed grą toczyła się rozmowa o tym kto może być mniej aktywny i dlaczego. Najpierw napisałem swojego posta tego zaraz przed rozpoczęciem, a później dopiero czytałem resztę. Wtedy edytowałem posta dopisując, że u mnie podobnie może być w poniedziałek i wtorek z aktywnością gdyż mama uczelnię do 18.30 + powrót, a jeszcze jest trochę roboty w domu. Nie wiedzieć czemu post się nie zedytował, ale pisałem o tym Yarrowi... Co do środy to pewne nieprzewidziane wypadki. Dzisiaj jestem aktywny bo mogę normalnie grać i to tyle... Wracając...
* * * * *

- Tak... Co do Flanelego to nie jest tak, że na jego temat się nie wypowiedziałem. Stwierdziłem tylko, że dla mnie bardziej podejrzany w tym wszystkim jest John. To co powiedziałbym odnośnie Flanelego byłoby kopiowaniem tego co powiedzieli inni i zostało by mi to zapewne zarzucone jako "nie ma własnego zdania, ale nie chce pozostawić tego bez echa". Musze za to Tobie Mark podziękować za jedną rzecz. Przypomniałeś mi o tym, że Flanely poniekąd uniewinnił mnie uznając właśnie za tego "dobrego glinę". Miałem co do tego coś powiedzieć, ale mi umknęło. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Właśnie to mi podpadło jakoby szukanie sojusznika. On popiera mnie to vice versa. Niestety to tak nie działa... No i to właściwie jest jedyna rzec, którą mogę sam na niego znaleźć bo reszta to czysta kopia.
Pomimo tego, że jestem bardziej przekonany co do McCartneya to naturalnie pójdę za większością bo i tak ten 1 głos nic tutaj nie zmieni.
Natomiast co do Ciebie Dorrow - Kenny zwrócił do niego twarz - to jeszcze sobie porozmawiamy i to poważnie...
Bo nic sensownego na mnie nie masz. Opierasz się tylko na słowach Marka, nie wspominając już, że to wszystko tylko domysły...
Jak tak teraz myślę to nawet sensowne byłoby pozbycie się Ciebie. Zastanawiam się pomiędzy McCartneyem, a Tobą już długo. Większość myśli Flanely - Dorrow. Powtarza się 2 razy ta sama osoba - Dorrow. Jednak jak mówiłem wrócimy do Ciebie jutro, teraz tak jak mówiłem...

* * * * * * * * * *

lincz ==> Deviance

* * * * * * * * * *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dopiero co wróciłem do domu i do stałego dostępu. Przeczytanie wszystkiego i zanalizowanie tego zajęłoby mi za dużo czasu, bym mógł cokolwiek napisać. Z tego co się orientuję to sporo z was się wahało z oddaniem głosu pomiędzy mną a Upiordliwym. Robicie źle panowie, w grze nadal pozostanie dwójka morderców, a szanse znacznie zmaleją, dlatego apeluję, abyście nie mnie dzisiaj zlinczowali, a właśnie chociażby na Upiora. Wczoraj jego kontrowersyjna wypowiedź przyjęła się z moją zgodą co do ryzykowania. Dobrze, że wprowadził trochę życia i innej ''świeżości'' co pozwoliło nam wtedy zwrócić uwagę na Fiarota i Dona. Mimo że chciał na mnie na początu głosować to jednak zmienił głos pod koniec. Co da wam zlinczowanie mnie? To że dziwnie się zachowuję, a jako mafia to tym bardziej rzucam się w oczy? Błąd! Gdybym miał zabijać niewinnych to znając siebie albo bym siedział bardzo milcząco, albo znacznie częściej moje słowa by się tu pojawiły.
Czasu mało, a większość z was pojawi się przed samym linczem, być może nie zdąży dojść do mojego posta. O co ogólnie mi chodzi? Oto by nie mnie linczować do jasnej cholery! Znów zjebiecie sprawę jak wczoraj w z VBone! Zaryzykujcie i zagłosujcie na Upiordliwego!

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Lincz - Upiordliwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się