TYHE

Damska Szowinistyczna Loża Szyderczyń

33421 postów w tym temacie

Dnia 06.02.2007 o 15:12, spider88 napisał:

No tak jeszcze się nie przyzwyczaiłem że mam szofera i limuzynę do takich celów ;p

A i o sowitej pensji [WPLN-ów] nie zapominaj, dostępie do "wysokoprocentowych napojów" [wysoki procent zawartości witamin] oraz czirliderkach układających z własnych ciał liczbę napisanych postów. Jak można było to przeoczyć? A co otrzymałby WT, to już inna historia... [nowego trabanta i ogórka kiszonego zapewne].

Dnia 06.02.2007 o 15:12, spider88 napisał:

O nie !!!!! Mam nadzieję że do tego nie dojdzie .

Komu idą procenciki, to chyba żadna różnica, co? Tak więc w czym rzecz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 15:24, Liqid napisał:

oraz czirliderkach układających z własnych ciał liczbę napisanych
postów.

Z ciał... "ciał". Fuj! Zalatuje nekrofilią! ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

już biegnę z wyjaśnieniami .

Powoli, powoli, bo jeszcze pogubisz po drodze i co wtedy będzie...

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

A może właśnie chciał napisać tylko o małym kamyczku który się toczył ??

Heh, takie wątpliwości ma chyba większość uczniów zaciąganych do analizy dzieł literackich. Co prawda we wczesnych latach edukacji tęgo typu problemy mają najczęściej podłoże natury „po kiego my to robimy”, ale wraz ze wzrostem świadomości uczniowie potrafią swoje wyrzuty sformułować w bardziej finezyjny sposób (co nie zawsze oznacza, że motywacja się zmieniła). Co wytrwalsi doczekają dnia, w którym owe wątpliwości zostaną sformułowane jako zupełnie poważne zagadnienie z dziedziny teorii literatury. Zagadnienie to w każdej odmianie sprowadza się do pytania „jak rozpoznać fakt istnienia w tekście drugiego dnia?” i zaraz potem „jak poprawnie te drugie dno odczytać?”. A przynajmniej ja tak to widzę. Wydaje mi się, że jest to baza do rozpoczęcie jakiejkolwiek analizy i z tego powodu niezmiernie mnie dziwi brak jawnie sformułowanych odpowiedzi na te pytania szkole. Bo nawet jeśli się one pojawiają, to zbyt późno. Mianowicie w okresie, w którym przestają być potrzebne – czyli na przykład w ostatnich latach nauki na poziomie „średnim”. Lekko pesymistyczna obserwacja. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy ten pesymizm wynika z ograniczonego zasięgu moich osobistych doświadczeń (przecież nie zaglądałem do wszystkich szkół – może gdzieś to się wykłada?), czy też luk w programie nauczania. Niestety, ewidentne braki w systemie nauczania np. matematyki czy historii każą mi przypuszczać, że jest to mimo wszystko wina programu. Ewentualnie przewinienie nauczycieli, którzy program wypaczają – ta opcja jest jednak zupełnie nieodróżnialna od poprzedniej z punktu widzenia „ofiar”, czyli uczniów. Najjaskrawszym zobrazowaniem tego faktu jest wszystkim(?) znana gombrowiczowska lekcja z „Ferdydurke”. Chodzi mi o popadnięcie w schemat myślenia „wielkim poetą był”. Takie coś pełni identyczną funkcję jak stwierdzenie „to jest oczywiste” w naukach przyrodniczych – ma zamknąć usta wątpiącym poprzez ukazanie ich kondycji umysłowej w nie najlepszych świetle. Pomijanie przyczyn powszechnych procesów mocno zastanawia. Czyżby edukatorzy byli cichymi zwolennikami metodologii empirycznej (taka była na przykład „nauka” babilońska), a nie dedukcyjnej? Nie zamierzam przy tym gloryfikować wszystkich buntowników, którzy z marszu odrzucają wszelkie (w ich mniemaniu) nieprzydatne elementy wiedzy szkolnej i tylko przypadek sprawił, że problem poszukiwania drugiego dna załapał się do kategorii rzeczy zanegowanych. To osobna kwestia na kiedy indziej. Wracamy do myśli przewodniej. Domyślam się, że spider w ten czy inny sposób sformułował pierwsze z podanych przeze mnie pytań. Nie wiemy, jakie to traumatyczne wydarzenia odbyły się na lekcji, dlatego chciałbym tu się skupić na samym poszukiwaniu odpowiedzi. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że mi się nie uda, ale spróbować nie zaszkodzi.

Problem zaczyna się w momencie, gdy autor stosuje jakiś wielowarstwowy literacki twór stawiając przed czytelnikiem zadanie rozszyfrowania. W chwili obecnej do laickiej głowy przychodzą mi trzy konstrukcje: metafora, alegoria i symbol. Wszystkie trzy mają dwa poziomy znaczeniowe: dosłowny i ów tajemniczy niedosłowny, którego właściwości chcemy poznać. Z tej trójki przenośnia wydaje mi się najmniej kontrowersyjna. Bezczelnie pozwolę sobie wrzucić do wora „metafora” takie figury stylistyczne jak eufemizm, synekdocha czy metonimia, bo zasada rozumienia jest taka sama. Najczęściej nie jest konieczne wyjście poza sferę intuicji, czyli przeczucia biednego czytelnika co do tego, co wredny autor chciał powiedzieć. Metafora sama w sobie naturalnie nie zawsze jest trywialna do zrozumienia, ale raczej nikt nie będzie formułował własnych wersji reformy systemu edukacji gdy każą mu zinterpretować proste zestawienie dwóch podobnych zjawisk. Mimo, że nikt nie gwarantuje sposobu, w jaki autor posłuży się przenośnią, to sama koncepcja tej figury napawa optymizmem – oparta jest wszakże na łatwym do zlokalizowania podobieństwie. Można co prawda zastanawiać się, czy autor postrzega świat tak samo jak odbiorcy i rzeczy „podobne” dla niego są tak samo „podobne” dla reszt świata... Przecież nie od dziś jedną ze szkolnych metod interpretacji dzieł jest stwierdzenie, że aby coś takiego napisać, autor musiał być pod wpływem środków odurzających (co oczywiście w wykonaniu interpretujących nie brzmi tak kulturalnie). Żeby było śmieszniej, czasami jest to prawda... W przypadku Witkiewicza na przykład. Usprawiedliwieniem jest jednak fakt, że do kanonu szkolnego dzieła dopuszcza się powoli (dla niektórych zbyt wolno) co w pewnym stopniu gwarantuje jakość pozycji prezentowanych społeczeństwu. Innymi słowy, dzieła te są poznane i zdiagnozowane jako możliwe do odczytanie przez statystycznego ucznia w danym wieku. Teoretycznie. Nie zmienia to jednak faktu, że w rozumieniu metafory szkoła nie pomoże, bo i pomóc nie ma jak. Przenośnia posiada bardzo dowolną budowę i formułowanie sztywnych zasad nie zda się na nic.
Rozszyfrowanie alegorii także nie jest czymś trudnym. Konstrukcja ta opiera się bowiem na jednoznacznym połączeniu znaczeń dosłownego i przenośnego. Szkielet z kosą to śmierć czy tego autor chce, czy nie. Znaczenie alegorii jest z góry ustalone i wpisuje się w daną konwencję literatury. Jedynym problemem jest brak metodologii umożliwiającej samodzielne rozpracowanie ukrytego znaczenia, czyli sytuacja w pewnym sensie odwrotna do metafory. Przynajmniej ja takiej metody nie znam. Odbiorca może zatem znajdować się w dwóch stanach: albo zna obiegowe znaczenie danej alegorii i jest szczęśliwym posiadaczem klucza do rozpracowania autora, albo tego znaczenia nie zna i najgłębsze medytacje tu nie pomogą. Dość skrajna sytuacja, ale trzeba pamiętać, że idea jednoznacznego połączenia znaczenia i formy nie wypływa od autora, tylko ze społeczeństwa. Dana alegoria musi być zatem w jakimś stopniu powszechna, a przez to ogólnodostępna. Wszystko wskazuje więc na to, że system edukacji stoi przed prostym zadaniem: albo przekazać wiedzę wprost („drogie dzieci, szkielet z kosą znaczy...”), albo delikwenta odpowiednio skierować („zapytaj panią od polskiego”). Jest jednak druga strona medalu – skoro koncepcja alegorii jest tak silnie połączona ze społeczeństwem, to jest ono źródłem „produkującym” takie utarte schematy znaczeniowe. Co zrobić, gdy alegoria dopiero się rodzi? Cóż, pojęcia nie mam. Jak już zaznaczyłem, ta kwestia nie dotyczy jednak szkoły, bo w tej instytucji rzuca się ogółowi na pożarcie kanon, a nie nowości wydawnicze. Weźmy przykład spidera: toczący się kamyczek nie jest alegorią. I raczej nie będzie, bo motyw ten jest zbyt ogólnikowy.
Na deser pozostał symbol. I tu zaczynają się schody, dość wysokie zresztą. Symbol ma właściwości zbliżone do alegorii, z jedną maleńką różnicą: znaczenie niedosłowne nie jest jednoznacznie określone. Gdy autorowi się spodoba, może praktycznie dowolnie żąglować formą i ukrytym sensem. Przegrana na być wygraną? Żaden problem: mało to powstało utworów o ogólnej konwencji gloria victis? Zgroza. Spiderowski konflikt pokoleń na tle światopoglądowym z panią od polskiego musiał się odbyć gdzieś w okolicach tej nieprzyjemnej cechy symbolu. Oczywistym jest, że czytelnik nie stoi na tak uprzywilejowanej pozycji jak autor i może tylko pomarzyć o nieskrępowanej interpretacji. Dochodzimy do meritum: co począć? Jak zawsze dysponujemy intuicją i przeczuciem. Tylko co z tego, skoro narzędzia te nie mają tak morderczej skuteczności jak w przypadku metafory? Mamy też określoną wiedzę powszechną. I guzik z tego, bo symbol to nie alegoria. Pozostaje wiedza specjalistyczna z dziedzin takich jak teoria literatury, życie i twórczość autora, charakterystyka danej epoki itd. Czasami może ona znacząco pomóc. Na przykład w przypadku takiego M. Maeterlincka – bez znajomości nurtów epoki możemy co najwyżej poczytać sobie o grupce ślepców i zastanawiać się, skąd autor miał tylu niewidomych kolegów do opisania. Wiedza o otoczce utworu jest potężnym narzędziem, ale nie uniwersalnym. I teraz następuje moment, w którym przyznam racje spiderowi (Tak! Doczekałeś się!). Gdy i ta otoczka nie daje żadnych wskazówek, jesteśmy jako odbiorcy w ślepym zaułku. Osobiście nie wiem, co robić w takiej sytuacji. Poprawna interpretacja jest jedna, bo i jedno znaczenie autor miał na myśli. Ale skoro nie zostały sformułowane zasady gry, to być może wszyscy wygrywają? Gdyby jakiś forumowy polonista (ew. dziennikarz) chciał się na ten temat wypowiedzieć, to bym się nie pogniewał. Naturalne wydaje się także pytanie, czy w obliczu nieoczywistej interpretacji mamy w ogóle prawo rozpoczynać analizę dzieła. Jeśli dany wiersz jest tylko tłumaczeniem, to zgłębiając sie w jego warstwę językową można znacząco zbłądzić. [Przy okazji – przekładanie utworu poetyckiego (gdzie ważna jest każda sylaba, autor dba o rytm itd.) na inny język to chyba najgorsze, co można zrobić z dziełem literackim poza skazaniem na zapomnienie...] W przypadku symbolu już nie zasłonimy się bowiem bezpiecznym kanonem – także w „standardowych” pozycjach szkolnych napotkać można elementy niezrozumiałe. Jako demonstrację chciałbym przytoczyć tu słynne "a imię jego... czterdzieści i cztery..." niejakiego Mickiewicza. Całe tabuny badaczy głowiły się (ba, pewnie głowią do tej pory) co to znaczy. Bo przecież to takie newralgiczne miejsce w utworze itd. Teorii jest co nie miara. Mitologiczne, religijne, polityczne, numerologiczne... Kiedyś był taki dziwny i niepojęty okres, gdy autor „Dziadów” żył. Ktoś wpadł więc na genialny pomysł, by Mickiewicza (uwaga, uwaga!) zapytać, o co chodziło. Odpowiedział, że nie pamięta. Pięknie – a z tej odpowiedzi przecież jasno wynika, że skromny autor sam siebie zapowiedział i tylko przyznać się nie chce! Zresztą nie ma co się pastwić nad przeszłością: wystarczy spojrzeć na nasze podwórko. Kilka lat temu jakiś tajemniczy mędrzec odkrył, że nowy Mesjasz będzie miał na imie Aleksander (jak widać można już zlokalizować mniej więcej, kiedy to odkrycie miało miejsce). Dlaczego? Liczby to numery liter w alfabecie: O=16, L=12 E=5, K=11. 16+12+5+11=44! Cud! W obliczu cudu tajemnicą pozostaje, w jakim języku litra O ma numer szesnaście...

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

Jak tylko będzie taka możliwość nie omieszkam o tym powiadomić

Miej świadomość, że wraz z powyższą deklaracją twój los został przypieczętowany. Co wersji roboczej: nigdy nie będę nalegał, byś pokazał coś, z czego nie jesteś w pełnie zadowolony.

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

o czymś co nosiło oznaczenie Ił – 2

Cóż, o wschodnim sprzęcie można powiedzieć tyle: ma liczne wady, ale jakoś nie przeszkadzały one w dotarciu do Berlina... Moja wiedza o militariach jest szczątkowa, to tematu rozwijać nie będę. Zapytam jednak: z jakich źródeł korzystasz? Rosyjskie przekazy są naznaczenie dziedziczne, to znaczy przepełnione są propagandą. Da się wyłowić rzeczy pewne poza danymi technicznymi? Bo na przykład strat wśród Iłów chyba nikt specjalnie nie liczył – to inna filozofia prowadzenia wojny. I na koniec: opracowujesz tylko pierwszego Strurmovika, czy zajmujesz się cała „rodziną”?

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

dlaczego " Niedobrze " ??

Cóż, TYHE raczej zadowolona nie będzie z robionego przez nas intelektualnego bajzlu...

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

#$@#%$^%$$%# , by to trafił ale wstyd &^%$^%#%$#%$ .

Spasowałem. Mój skromny zasób wulgaryzmów (których i tak nigdy nie używam) nie pozwolił mi na odczytanie tego wersu. Poczyniłem znaczące założenie, że znaczki nie mają przypisanej litery, za to rezerwują jedno pole. Wśród niecenzuralnych rzeczowników rodzaju męskiego liczby pojedynczej nie znalazłem nic, co by pasowało na pierwsze wyznaczkowane pole... Podobnie nie znam wykrzyknika mogącego wypełnić wszystkie miejsca drugiego pola. Chociaż to może jest przymiotnik określający wyraz „wstyd”?

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

czy w sposób efektywny czyli krótki .Zdecydowałem się na ten krótszy sposób .

Widzę, że skutecznie opierasz się podszeptom Ciemnej Strony Mocy. To chyba dobrze...

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

Ja mam ten plus że nie muszę zmywać ( pozdrawiam kochną małżonkę ) ale mam w planach
zakup zmechanizowanego urządzenia które jej w tym pomoże .

Automatyczny nadzorca z batem czy niszczarka do naczyń?

minimysz

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

Pierwszą zjedzona przez siebie muchę samodzielnie upolował - to chyba starczy za komentarz?

Wykażę się teraz ponadprzeciętną nieznajomością tematu, ale zapytam: jak w warunkach domowych gryzoń poluje na muchy? Sam czeka na ofiarę, czy też lokalizuje insekta w terenie? Bo raczej nie wykonuje dwumetrowego skoku z okrzykiem „Kałabangaaaa!” by triumfalnie złapać lecącą muchę...

GeoT

Dnia 04.02.2007 o 14:24, spider88 napisał:

Nic z tego Wodzu, ja w Twoim wigwamie sprzątac nie będę.

Heh, tam i tak nikt nie sprząta. Taki ruchomy dom to cud indiańskiej myśli społecznej: gdy nazbiera się za dużo śmieci, wszyscy wychodzą z wodzowego wigwamu i przenoszą go na czystsze miejsce. Takich cudów z naszymi topornymi domostwami europejskimi zrobić się nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matteos, mój ty idolu.
Przeczytałem posta i w sumie w głowie od dłuższego czasu formuuje mi się jedno pytanie, które nie daje mi spokoju. Jakie ty masz wykształcenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 17:03, siepu napisał:

Matteos, mój ty idolu.
Przeczytałem posta i w sumie w głowie od dłuższego czasu formuuje mi się jedno pytanie, które
nie daje mi spokoju. Jakie ty masz wykształcenie?

Ja bym się zapytał raczej o jego IQ...na pewno przerasta moje kilka razy:P. Ech, przy postach Matteosa moje najdłuższe posty to spam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 17:03, siepu napisał:

Matteos, mój ty idolu.


No mój też. Ale tego ostatniego posta "by Matteos" nawet nie tknąłem. Zostawiam sobie na deser ... i na moment gdy kartofle doobieram .. wy już wiecie po co ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 13:50, Wodzasty napisał:

Myszka nam coś ucichła...

To tylko chwilowe. Zmęczyło mnie tworzenie "sajta" na konkurs i spór w temacie o dziewczynach, a w dodatku komputer częściowo padł.

spider88

Dnia 06.02.2007 o 13:50, Wodzasty napisał:

To prawda , może w końcu doczekała się na okno i jej wymieniają .

Niestety nie. Dzisiaj pewnie jechali po kolejną partię okien, więc może teraz się uda... Ale jeśli zakład ma zamówienie tylko na jedno okno tego typu, to chyba sobie poczekamy, bo nie wierzę, że specjalnie dla nas linię produkcyjną przestawią...

Matteos
Ten długi wywód na początku Twojego posta przeczytam póxniej raczej...

Dnia 06.02.2007 o 13:50, Wodzasty napisał:

jak w warunkach domowych gryzoń poluje na muchy?

W tym wypadku głupia mucha sama mu wleciała do klatki. Po kilkudziesięciu sekundach biegania za nią w celu silnego uderzenia łapką, Galleankowi udało się ogłuszyć ją na tyle, że mógl zlapać ją w zęby i przytrzymując łapkami (próbowała się jeszcze wyrwać) zjeść. Pozostałe muchy nie są już tak uprzejme, więc mąż podjął się dostarczania much do klatki (najlepiej żeby nie były martwe tylko z lekka otępiałe, bo myszak ma rozrywkę wtedy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 17:31, minimysz napisał:

/.../ mąż podjął się dostarczania much do klatki (najlepiej żeby nie były
martwe tylko z lekka otępiałe, bo myszak ma rozrywkę wtedy)


Hihi, pociesznie musi wyglądać widok męża polującego na muchy, a potem delikatny pstryczek w ciemiączko by je ogłuszyć :)
Taką w każdym razie wizję roztoczyła przede mną wykrzywiona trochę wyobraźnia ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 18:41, GeoT napisał:

Taką w każdym razie wizję roztoczyła przede mną wykrzywiona trochę wyobraźnia ;))

Faktycznie, wykrzywiona, bo przeca kochający mąż nawet muchy nigdy by nie skrzywdził, choć przystawiającego się do ukochanej żony adoratora na pewno (urazy kręgosłupa included). ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 19:35, lurynowicz napisał:

Faktycznie, wykrzywiona, bo przeca kochający mąż nawet muchy nigdy by nie skrzywdził, choć
przystawiającego się do ukochanej żony adoratora na pewno (urazy kręgosłupa included). ;)


Ależ ja tylko o ogłuszeniu mówię, tylko o ogłuszeniu ... przecież jak słyszęliśmy MUSI ona być żywa. O krzywdzenie tylko Galeanka można oskarżać, nie mnie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>/ciachu/

Pojechałeś po całości nie ma co ;))
Jeśli chodzi o utwory literackie to podchodzę do nich podobnie jak do malarstwa .Bardzo wiele tak naprawdę zależy od odbiorcy i jego możliwości interpretacji .Nie bardzo pasuje mi takie na siłę narzucanie sztywnych ram nauczania a nie pozwala się na własną inwencję choćby uczni na lekcjach .Niestety większość nauczycieli trzyma się ściśle planu i nie umożliwiają młodzieży rozwinięcia skrzydeł .Przez dwa lata edukacji w szkole średniej miałem wspaniałą profesor , trzeba było słyszeć dysputy jakie z nią prowadziłem .Zdarzały się nawet kłótnie i powiem szczerze że z przyjemnością chodziło się do szkoły .Nie było nudnego odwalania lektur tylko ciekawe dyskusje na
tematy często tylko lekko powiązanie z całym tematem a chcąc uczestniczyć w takich dyskusjach wszyscy czytali lektury bez przymusu jeszcze przed terminem .Mniej więcej o taką problematykę mi chodziło no ale rozwinąłeś się w troszeczkę innym kierunku .Tak naprawdę interpretacja jest bardzo dowolna , często zresztą jest wykorzystywana w świecie codziennym zwłaszcza w polityce czy w sądach .Odniosłeś się do "Ferdydurke" i muszę przyznać że pozwoliłem sobie opuścić tę torturę i nie czytać tylko oglądać oczywiście za zgodą nauczycielki która miała wielkie serce .Nie ma we mnie żalu abym przegapił coś wielkiego a wręcz jest ulga że nie musiałem ,może spowodowane to jest otoczeniem które taką właśnie atmosferę stworzyło wokół tej lektury . Z drugiej jednak strony widziałem już w swoim życiu także ludzi spoconych od wysiłku po oglądnięciu ekranizacji więc coś w tym musi być .Kolejną sprawą jest ilość lektur .Nie od dziś wiadomo że nasz system nauczania jest prehistoryczny i całkowicie odbiega od wszelakich norm .Mnie najbardziej bawi matematyka i właśnie ilość lektur na j.polskim .Dobra odbiliśmy się troszeczkę od tematu a w szkole nie byłem już bardzo dawno temu więc nie przynudzam więcej .

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

Cóż, o wschodnim sprzęcie można powiedzieć tyle: ma liczne wady, ale jakoś nie przeszkadzały
one w dotarciu do Berlina...

Brrr troszeczkę mnie zmroziłeś .Wszystko zależy od okresu jeśli bierzemy pod uwagę okres II w.ś. .Początek katastrofalny , tym bardziej że przed rozpoczęciem konfliktu mieli najnowszy sprzęt w Europie u siebie na poligonach i nie skorzystali z okazji .Od mniej więcej 1943r jednak nastąpiła zamiana .Takie przykłady jak właśnie wspominany Ił - 2 , T-34 , Pepesza itd. Sprzęt wspaniały i dzięki prostocie właśnie niezawodny jak i łatwy w produkcji masowej . Nie wiem czy wiesz ale czołgów T-34 używali także Niemcy i Amerykanie .Nie bez powodów był uznany za najlepszy czołg. Podobnie było z właśnie z tym myśliwcem .

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

Zapytam jednak: z jakich źródeł korzystasz? Rosyjskie przekazy są naznaczenie dziedziczne,
to znaczy przepełnione są propagandą. Da się wyłowić rzeczy pewne poza danymi technicznymi?

Co wpadnie przed oczęta , czasopisma, książki , internet itd .Wbrew pozorom z perspektywy dzisiejszych czasów propagandę można bardzo łatwo odizolować tylko że wtedy faktycznie z tych źródeł niewiele pozostaje ;)

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

prowadzenia wojny. I na koniec: opracowujesz tylko pierwszego Strurmovika, czy zajmujesz się
cała „rodziną”?

Ogólnie rodzina samolotów które powstały w tej wytwórni jest ogromna , gdyż po wojnie produkowali także samoloty pasażerskie .Podczas II wojny były to najlepsze myśliwce szturmowe ( chyba jedyne ) w siłach radzieckich a także były wspaniałymi niszczycielami czołgów . Dobra dobra widzę że już przysypiacie .

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

Cóż, TYHE raczej zadowolona nie będzie z robionego przez nas intelektualnego bajzlu...

Spasowałem. Mój skromny zasób wulgaryzmów (których i tak nigdy nie używam) nie pozwolił mi
na odczytanie tego wersu. Poczyniłem znaczące założenie, że znaczki nie mają przypisanej litery,
za to rezerwują jedno pole. Wśród niecenzuralnych rzeczowników rodzaju męskiego liczby pojedynczej
nie znalazłem nic, co by pasowało na pierwsze wyznaczkowane pole... Podobnie nie znam wykrzyknika
mogącego wypełnić wszystkie miejsca drugiego pola. Chociaż to może jest przymiotnik określający
wyraz „wstyd”?


I tu już jest powód do zastanowienia się nad odwiedzinami jakiegoś lekarza , na początek może być choćby rodzinny .Drogi kolego nie wszędzie należy dopatrywać się jakichś szyfrów i kodów ;p
Te znaczki są ciągiem przypadkowych symboli mających określić mój stan nerwów na tamtą chwilę . Już widzę jak z ołówkiem i gumką siedziałeś ze słownikami i próbowałeś rozwiązać kolejną zagadkę ;D * Demoniczny śmiech *

>Widzę, że skutecznie opierasz się podszeptom Ciemnej Strony Mocy. To chyba dobrze...
Jak już kiedyś pytałem trzeba wiedzieć gdzie i kiedy należy ( lub można ) pisać w odpowiedni sposób .Na co dzień nie ma sensu przynudzać forumowiczów esejami ale z Tobą od czasu do czasu bardzo miło w ten sposób pogaworzyć choć paluszki od stukania drętwieją więc chyba czas na jakąś krótką przerwę .

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

Automatyczny nadzorca z batem czy niszczarka do naczyń?

Nie chyba zdecyduję się na Paweusza , hmm .... albo lepiej nie bo jeszcze gdzie indziej chciał by wyręczyć ;))

GeoT
>i na moment gdy kartofle doobieram .. wy już wiecie po co ;)

Jeśli robisz frytki to poobieraj ich więcej ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak tak patrze, na erę "megapostów chrupkowo-chipsowych", to napada mnie demoniczny pomysł, wklejenia tu bloga z gramsajta... Też długawy, a może ktoś w rozpędzie i amoku czytania Matteos-owych i Spiderow-ych(88) :D wywodów, zbłądzi nieco wzrokiem ... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

/.../ chciałbym tu się skupić na samym poszukiwaniu odpowiedzi. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że mi się > nie uda, ale spróbować nie zaszkodzi.


Moim zdaniem przy takim założeniu czytanie dalszego tekstu nie miało sensu, ale ja zawsze działam logice wbrew ;)

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

/.../ Spiderowski konflikt pokoleń na tle światopoglądowym z panią od polskiego /.../


Bardzo spodobał mi się ten tekst, co najmniej jak "Mickiewiczowski syndrom rogu bawolego" ;)

Dnia 06.02.2007 o 16:48, Matteos napisał:

> #$@#%$^%$$%# , by to trafił ale wstyd &^%$^%#%$#%$ .
Spasowałem. Mój skromny zasób wulgaryzmów (których i tak nigdy nie używam) nie pozwolił mi
na odczytanie tego wersu. Poczyniłem znaczące założenie, że znaczki nie mają przypisanej litery,
za to rezerwują jedno pole. Wśród niecenzuralnych rzeczowników rodzaju męskiego liczby pojedynczej
nie znalazłem nic, co by pasowało na pierwsze wyznaczkowane pole /.../


Jestem przekonany, że to wspomniane wyżej, zakodowane "czterdzieści i cztery" ... Tylko co Spider miał na myśli??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.02.2007 o 09:40, GeoT napisał:

Tylko co Spider miał na myśli??

Troszeczkę jesteś do tyłu z lekturą gdyż ja już podałem rozwiązanie tej zagadki ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2007 o 21:13, GeoT napisał:

O krzywdzenie tylko Galeanka można oskarżać, nie mnie ;)

Proszę mi z myszaka potwora krzywdzącego niewinne muchy nie robić... Jeść coś musi przecież, a nie jest wegetarianinem, żeby na samych owocach i warzywach przeżyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.02.2007 o 09:49, spider88 napisał:

> Tylko co Spider miał na myśli??
Troszeczkę jesteś do tyłu z lekturą gdyż ja już podałem rozwiązanie tej zagadki ;p


Nie, po prostu chciałem sprowokować dalszą dyskusję ;)

A wogóle to czytając to wszystko doszedłem do wniosku, że lekturą obowiązkową powinien zostać "Winnetou" i "Skarb w Srebrnym Jeziorze", prawda Wodzu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.02.2007 o 10:00, GeoT napisał:

A wogóle to czytając to wszystko doszedłem do wniosku, że lekturą obowiązkową powinien zostać "Winnetou" i "Skarb w Srebrnym Jeziorze", prawda Wodzu?


Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami...:))) Czytanie którejkolwiek z wymienionych pozycji to czysta przyjemność - wartka akcja, barwne postaci, soczyste dialogi... Pomimo kilku ewidentnych przekłamań to nadal doskonała lektura dla młodzieży w każdym wieku (idę o zakład, że KM też to wszystko czytał), politycznie niepoprawna a przez to właśnie ciekawa... A przy okazji, skoro już o tym mowa to właśnie na rybku pojawiła się Kolekcja Karola Maya czyli zestaw starych filmów z Pierrem Brice''m w roli szlachetnego (do bólu) Apacza...:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.02.2007 o 10:07, Wodzasty napisał:

Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami...:))) Czytanie którejkolwiek z wymienionych pozycji
to czysta przyjemność - wartka akcja, barwne postaci, soczyste dialogi...


Dodaj do tego przyjaźń ponad podziałami, akcenty nawiązujące do chrony środowiska, zero tolerancji dla zła i niegodziwości ... ech ... wiem bo z tej "lektury" pisałem egzamin po 8 klasie szkoły podstawowej jako temat dowolny. Pani z polskiego powiedziała, ze to świetny tekst był, ale daje 4 a nie 5 bo nie o "Dziadach" tylko o takiej płytkiej beletrystyce. Zero zrozumienia dla arcydzieła kultury światowej ... ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.02.2007 o 10:22, GeoT napisał:

daje 4 a nie 5 bo nie o "Dziadach" tylko o takiej płytkiej beletrystyce. Zero zrozumienia dla
arcydzieła kultury światowej ... ;))

TAk i o tym właśnie starałem się napisać .Nasz program nauczania jest po prostu śmieszny i zszedła na dziady ;))
Ehh tylko oby nie teraz brali się za reformy bo już się boję co wymyśliłby nasz minister edukacji .

Wodzu nie znasz kogoś kto chciałby sprzedać "Szeryf z Fort Benton" , od kilku miesięcy poluję na aukcjach i lipa .Jeśli się już pojawia to albo zniszczony albo astronomiczną cenę osiąga .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>[...] Pani z polskiego powiedziała, ze to świetny tekst był, ale daje 4 a nie 5 bo nie o "Dziadach" tylko o takiej płytkiej beletrystyce. Zero zrozumienia dla arcydzieła kultury światowej ... ;))

Dziadowskie wytłumaczenie... Pani od polskiego powinna częściej czytać książki a nie tylko streszczenia... Czego oni uczą przyszłość narodu?

spider - niestety nie znam nikogo... Wernic nie jest już na topie, podobnie jak Szklarski a szkoda, bo w dobie Potterów i Eragonów ichnie dokonania to perły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się