Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

-Będziecie pierwsi. Nigdy nie mieliśmy w swojej drużynie tak przeróżnych charakterów. Obecnie mamy za dużo zabójców i lekkich wariatów. Dlatego trzeba się zabezpieczyć. Jak Wam to nie pasuje, droga wolna. Drzwi są tam. Wybór zależy od Was. Geas zostanie zdjęty jak sobie zasłużycie. Nie wcześniej. I Erebrith, dobrze mówisz. Sam nie miałbyś najmniejszych szans przeciwko nam. Jedno proste zaklęcie i... - Tutaj Druid przeciągnął palcem po szyi w jednoznacznym geście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jak mogę wam wytłumaczyć, dlaczego posiadam zdolność lewitacji? Sam nie wiem... mając około 6 lat, wzniosłem się w powietrze, chcąc zerwać bardzo smacznie wyglądające owoce... Wystarczy? - rzucił bezbarwnym tonem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Przyjacielu- mruknął Zurris parskając śmiechem na słowa drowa- sześcioletnie elfie dziecko już umie lewitowac... musze to opicac Harkle jak spotka Drizzta to się uśmieją. Dawnom nie słyszał takich bzdur jak ty opowiadasz mroczny elfie. hehehe przez elfy z powierzchni wychowany uhuhuhuhu, one nigdy by nie przyjęły nawet niemowlęia drowa. hahaha, a to ci historia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Wszystko jest możliwe - wtrącił się Khorints. - Zurrisie, nie jesteś chyba zazdrosny, że on posiada dar lewitacji? - Zapytał akcętując każdą sylabę alchemik. - Historia opowiadana przez niego jest nieprawdopodobna, lecz możliwa. W odpowiedzi Zurri wybuchnął szaleńczym śmiechem - Khorintsie...SKOŃCZ! - wyrzekł szalony mag, a z kącików ust pociekła mu ślina, tak intensywnie się śmiał. Alchemik postanowił nic już nie mówić, do Zura i tak nic nie docierało. Musi gdzieś tu być alchemiczna aparatura, zapewne najrozsądniej będzie zapytać o to karczmarza pomyślał Khor, po czym ruszył w stronę oberżysty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Erebrith patrząc na szaleńczo śmiejącego się Zurrisa, pomyślał, że to komuś innemu przydłaby się geas, ale pozostawił to bez komentarza.
- Mi to tam wszystko obojętne. Możecie rzucić na mnie ten czar, bo nie mam zamiaru was zdradzić - Bo nikt mi za to nie zapłacił... - Czyli Kainie jak przygotujesz ten czar to nie bedę się opierał, nad zastosowaniem go na mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze, jeśli chcecie, możecie rzucić na mnie te zaklęcie... - rzekł, po czym dopowiedział w stronę Kaina - Mam tylko nadzieję, że potrafisz to robić - powiedział, po czym poszedł do karczmarza, aby zamówić wino.

Kiedyś powiem im prawdę o mnie. Muszę tylko wiedzieć, czy są godni zaufania - pomyślał, a następnie siadł do stolika i upił z kielicha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Delis, my się Ciebie nie będziemy pytać, czy chcesz tego czy nie. Jednak poddanie się dobrowolnie jest niebolesne. Pod przymusem, może boleć. Nie mówię o bólu spowodowany przez czar. Mówię o bólu zadanym przez trzymające i wrzynające się w Twoje wątłe ciało pnącza. Chciałbyś tego, prawda? Jestem pewien że nie. Inni też chyba nie, co? Jeszcze małe uciszenie od Zurrisa i możecie sobie tylko pogadać w myślach. Nic innego byście nie zdołali wykrztusić. Obrona żadna by nie poskutkowała. A rany mogą być długie. I nie zaleczyłaby ich żadna mikstura, tylko mocny czar leczniczy. Pnącza nie zadają ran naturalnych. To magia, czysta esencja magii i pierwotnej mocy. Nie do powstrzymania. Kain, co do tego Geasu. Jak będziesz dawał efekt ostateczny, to wydłuż jego działanie. MOCNO wydłuż. Mam tylko nadzieję, że uda Ci się go szybko przygotować. A teraz na poprawę ponurego nastroju. Karczmarzu, podajcie trochę mięsiwa, chleb i coś do popicia. Szybko!
Niedługo po tym przed wszystkimi co byli w karczmie pojawiła się miska, na której spoczywało parę kawałków mocno przyprawionej dziczyzny, pajda świeżego chleba oraz duży kufel z piwem. Jako pierwszy do jedzenia zabrał się jak zwykle Farin. Potem dołączali się następni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

N słowa Marva że będzie mógł uciszyc niepokornych Zurris odrzekł
-Taak niech ktoś się zacznie sprzeciwiac geas prosze. Mam kilka ciekawych hehehe zaklęc do przetestowania-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elf nie był zbytnio głodny, ale skusił się na kawałek dziczyzny. Następnie nalał sobie do swego kufla piwo i zaczął je powoli sączyć.
- Wiecie co, jakoś nigdy nie przepadałem z piwem. Oczywiście nie pogardze takim trunkiem, ale zawsze wolałem wino, sam nie wiem nawet czemu- i czekał na odzew drużyny. Chciał porozmawiać o czymś innym, niż plany zabicia kogoś. O czymś, zwykłym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Z tymi trunkami w karczmach jest zawsze ten sam problem, nieważne czy bierzesz wino czy piwo i tak zawsze będzie rozcieńczone wodą. – Kain pociągną łyk i lekko się skrzywił – Ale tutaj zdecydowanie mniej wody dolewają do wina. Karczmarz! Dzban wina!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po paru chwilach, karczmarz przyniósł drużynie dzban wina. Erebrith upił ostatni łych, ze swojego dzbana i nalał sobie swgo ulubionego napoju. Pociagnął łyk ze swojej szklanicy, po czym przemówił.
- To wino i tak nie umywa się do elfiego. Kupiłem je od... właściwie nie pamiętam od kogo je kupiłem, ale to nieważne. Ważne, że było przednie! Drugiego takiego wina jeszcze nie piłem i najprawdopodobniej pić nie będę, bo nie pamiętam kto mi je sprzedał.- I uśmiechnął się szeroko do wszystkich. Elf miał słabą głowę i stał się wyjątkowo rozmowny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

..::: Spotkanie z golemem :::..

Adamantowy ... tak golem był adamantowy, niestety. Potwierdził się najgorszy scenariusz. Drużyna kompletnie nie wiedział jak się do niego zabrać. Ten rodzaj praktycznie nie miał słabych stron, nie można był go zranić, jedynie lekko zadrapać. Na domiar złego nie działała tutaj magia. Magowie, jak i umagicznione przedmioty straciły w tym miejscu swoją moc. Najlepszym rozwiązaniem było teraz unikać potężnych uderzeń tego kolosa, ale przez ile można uciekać ? Walka z czymś takim w tym miejscu była bezcelowa i prędzej mogłaby skończyć się ich śmiercią niż konstrukta.
Gdyby przynajmniej magia działała - pomyślał Dante, zmuszony przed chwilą do uskoczenia przed wielką pięścią golema. Członkowie drużyny co jakiś czas rzucali w stronę golema tym co mięli akurat pod ręką. Nic nie skutkowało.
W walce ciężko ranny został Bone, ale na szczęście Kain zdołał mu pomóc. Poważniejsze rany odniósł także Farin, który nie zdążył uskoczyć przed kopnięciem golema i przeleciał całe pomieszczenie zatrzymując się na ścianie. Na szczęście krasnoludy, są bardzo wytrzymałe. Po chwili znowu Kain był w niezłych tarapatach. Prawie został zdeptany przez golema ... prawie, bo jego stwórca go przed tym powstrzymał. Okazało się, że był nim jeden z jubilerów ...

..::: W Karczmie :::..

Odkąd wszyscy weszli do karczmy, Dante nie odzywał się, ani słowem. Myślał ... myślał o tym, co będzie dalej. Właśnie dostali zlecenie pozbycia się, swojego wcześniejszego zleceniodawcy. Miał nadzieję, że załatwią to jak najszybciej ... nie lubił tego miasta. Nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale po prostu go nie lubił.
W drużynie pojawiło się kilku nowych towarzyszy. Przed chwilą, jakiś Elf dosiadł się do nich i oznajmił, że chciałby z nimi podróżować. Sam kazał na siebie mówić Adham. Wyglądał na Łowcę. Do walki nie miał nic innego oprócz swojego łuku. Wcześniej dołączyli do nich Ruth - elfi Łowca, Delis - drow, Erebrith - księżycowy elf, Zabójca z zamiłowania, Bone - Bard, może dzięki niemu pamięć o nas nie zaginie, ostatnim nowym towarzyszem była elfka Bria. Po drodze odnalazł się także Alchemik Khorints, który zniknął gdzieś, gdy Dante ledwo co poznał drużynę. Dante dopiero teraz zdał sobie sprawę, że drużyna, aż tak się powiększyła. Swoją drogą starsi członkowie tej grupy nie ufali zbytnio nowym, szczególnie Erbrithowi i Delisowi. Wiadomo, jeden był Zabójcą, a drugi drowem, a takim nie łatwo o zdobycie zaufania innych. Zapadła decyzja, że na tych mniej zaufanych członków drużyny zostanie rzucony czar, który w razie zdrady, ma zadziałać na nich dość destrukcyjnie. Jak na razie nikt się temu nie sprzeciwiał. Dante nie miał nic przeciwko takiemu postępowaniu, ale jego zdaniem, nie było to konieczne. W jakiś sposób potrafił wyczuć czy, ktoś ma wobec niego wrogie zamiary, nawet, gdy to skrywał ... a może to tylko przeczucie. Nieważne, z czasem się okaże. Delis już zasłużył sobie na zaufanie Strażnika. W końcu, gdyby nie jego strzała, mógłby mieć zmiażdżoną czaszkę, przez tego nieumarłego z maczugą.
Na reszcie podano do stołu, a i wino było dość dobre.
- Wino może i dobre, ale i tak lepsze mieliśmy na Moonshae ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Hmm, możliwe ale ja na Moonshae piłem głównie rum więc nie mogę się określić. A to winko nie jest takie złe, gorsze rzeczy się już piło. No i fakt elfy robią niezły trunek tylko strasznie trudno jest go dostać. Ale i tak nikt nie pobije krasnoludów jeśli chodzi o mocne głowy! – na to Farin tylko przytaknął i pociągnął kolejny haust ze swojego kufla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Korzystając z okazji ... pamiętacie jak na Moonshae dostaliśmy kilka zleceń do załatwienia ? Kompletnie zapomniałem wam opowiedzieć wtedy co się działo w tych ruinach, do których mnie wysłali. A więc po wyruszeniu z miasta, wraz z kartografem, który miał naszkicować mapę tego miejsca, po niecałej godzinie byliśmy już na miejscu. Zastaliśmy tam tylko schody prowadzące w dół do podziemi. Ruiny miały być podobno opuszczone i nawiedzone przez duchy ... i faktycznie były, można było wyczuć ich obecność, ale na szczęście nie były wrogo nastawione. Po przeszukaniu kilku pomieszczeń, nie natknęliśmy się na nic ciekawego, a Garth, bo tak miał na imię owy kartograf, zaczął starannie nanosić na papier pierwsze pomieszczenia ruin. Brnęliśmy dalej, aż doszliśmy do większej okrągłej sali. Stamtąd droga prowadziła na zachód. Po drodze była jeszcze droga w lewo, ale prowadziła na około i wychodziła z powrotem, kilkanaście metrów dalej. Po drodze skręcając w prawo, można było dotrzeć do biblioteki, ale w niej także nie było nic nadzwyczajnego. Po wyjściu z biblioteki i skierowaniu się dalej na zachód doszliśmy do następnego okrągłego pomieszczenia. Dalej nie było już tak wesoło, po sprawdzeniu dwóch następnych komnat, skierowaliśmy się na północ do ostatniej w której czekała nas nie niespodzianka. Okazało się, że mieszkał tam pewien mag. Z tego co można było zauważyć to był już bardzo stary, co także odbiło się na jego psychice. Nie owijając w bawełnę, był po prostu stuknięty. Na szczęście nie był zbyt silny. Przyzwał kilka nieumarłych ... było ich raptem cztery i to w dodatku jeden ze słabszych rodzajów zombi, w każdym razie nie były zbyt szybkie, więc nie miałem z nimi problemu, parę cięć ''Mścicielem'' i było po sprawie. Niestety w tym czasie mag postanowił zająć się Garthem i nie udało mi się już mu pomóc, ale za to zabiłem także tego maga. Z ruin wyszedłem sam i poszedłem do miasta zdać raport. A w mieście było już nieźle narobione ... pamiętacie tą sprawę z Serafinem ... w każdym razie nie było zbyt miło, ale jakoś udało się nam przez to przejść. Wiecie już co się stało później, no przynajmniej, ci którzy tam byli.
- No to ciekawa przygoda - odpowiedział mu Kain.
- Aha, jeszcze jedno, zanim oddałem tą mapę zleceniodawcy, to postanowiłem zrobić kopię, pomyślałem, że może się na coś przydać, ale jednak okazała się bezużyteczna. To ona - Dante wyciągnął kawałek kartki, rozwinął ją i położył na środku stołu ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- No to widzę, że macie już za sobą pare interesujących zadań.- powiedział Erebrith nalewając sobie kolejny kielich wina - Ja tu nic ciekawego do roboty nie miałem. Ciągle podobne zlecenia i zero wyzwan, zero! No ale sądze, że z wami ciężko będzie nażekać na nudę.- i uśmiechnął się bardziej do siebie niż do drużyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Dante, miło że zdałeś nam relację z tej wyprawy. Co prawda teraz niestety mało to nam jest potrzebne, ale jakieś urozmaicenie zawsze jest miłe.
Marvolo spojrzał na Donkiego.
-Parę? Ty chyba nie wiesz co mówisz... Ja przyłączyłem się do tej drużyny dopiero pod koniec jej wyprawy w Podmroku. Trafiłem idealnie na walkę z demonem. Nie powiem żeby było łatwo. Potem była dalsza podróż, walka z Diabelską Rybą, poznanie Zaknefaina vel Mrocznego, śledztwo w Waterdeep. Zdradza wojewody, musieliśmy się salwować ucieczką. Co się tam w tym lesie nie działo... Wiele rzeczy. Jednak to nie jest pora na opowiadanie tego. To wszystko to i tak pamiętać mogę tylko ja, Farin, Furr i Darkus. No i Miroku, ale to już w mniejszym stopniu. Znacznie mniejszym. No i jeszcze do niedawna Phil. Reszta naszych towarzyszy przepadła. Ale nie będę Was zasmucał takimi opowiastkami. Ciekawe było też oblężenie... Tak, tyle wojska to ja w życiu nie widziałem. Co prawda nawet ono się nie rozpoczęło, a armia się wycofała, ale ten widok był piękny. Śmierć była blisko, bo nas pojmano. I wtedy poznaliśmy brata Serafina. Jacka. Ten ze swoim okrętem i wierną załogą nieświadomie ocalił nas od śmierci. No i zaczęła się prawdziwa jazda. Tak, to dobre okreśelnie... Zaraz, bym pominął... Wtedy też mniej więcej do nas dotarł Kain. No a wcześniej Marr, który też obecnie zaginął. A potem... Potem to podróż na Moonshae. Na odpoczynek. I nie odpoczywaliśmy długo. Wkrótce dołączył do nas Khorints, Morgan i Dante. No i straciliśmy Gregora i Eileen... Tak. Eileen... Jedyna kobieta w drużynie oprócz Bria, którą pamiętam. Nawet nie wiem czy jakaś inna była. Ach te wspomnienia... Nie dadzą one spokoju nigdy. Jej odejście najbardziej odczuł Phil... Teraz też go brakuje. A wracając do właściwej częście. W Eirulanie wynikło parę komplikacji. Takich jak oskarżenie Serafina, uwięzienie w garnizonie Imperium. Tak, tego Imperium w którym jesteśmy. No i po ucieczce dowiedzieliśmy się, że za wszystko odpowiedzialni są Mroczni Magowie. Tak, ich też musieliśmy zabić. I nie tylko ich. Wszystkie przyzwane przez nich potwory. Od goblinów zaczynając, przez Trolle na Czarnym Smoku kończąc. No i wtedy też straciliśmy Serafina... O Shanie to już nie wspomnę, ten to też się gdzieś zawieruszył. Marr zresztą też, nawet nie wiem kiedy. A co po tej bitwie? Cóż... Parę miesięcy zajęła nam podróż tutaj. No i o to jesteśmy... Resztę Nowi w miarę już znacie...
-Marv, Ty to pamiętliwy jesteś do diaska...- podsumował krótko i zwięźle Darkus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bria z uwagą wsłuchiwała się w opowieści towarzyszy. Nie odzywała się, lecz słuchała. Ogólnie rzecz biorąc chętnie włączyłaby się do rozmowy, ale nie mając o czym opowiadać postanowiła siedzieć w milczeniu. Była w drużynie od niedawna, nie wiedziała o swoich towarzyszach zbyt wiele, teraz miała okazję się dowiedzieć. Widzę, że rozmowa się dobrze ciągnie... chyba nie powinnam się wtrącać do dialogu... Elfka lekko uśmiechnęła się, sama do siebie.

[Sory, że przez pewien czas nic nie pisałam, mam nadzieję, że bardzo nie podpadłam ;P I sory za ten offtop]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolo z uwagą spojrzał na Bria. Wpatrywał się w nią długo i usilnie. W końcu odezwał się.
-Bria, Elfko. Prawdę mówiąc, o Tobie też nic nie wiemy. Mogłabyś nam opowiedzieć coś o sobie? Coś, co mogłoby nam przybliżyć Twoją osobę w tym jakby nie patrząc, męskim gronie. Jak już wspominałem, kobiety tutaj są ewenementem. A Ty do jednego z nich się zaliczasz. Możemy się dowiedzieć czegoś o Tobie? Proszę?
Druid zrobił coś, czego od dawna nie robił. Poprosił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Miroku spojrzał na towarzyszy. Rozmawiali o zaklęciu Geas i kilku innych rzeczach. Miroku zrobił to, czego nigdy nie lubił. Rozmawiał.
- Potrzebujemy treningu.
- Jakiego?
- Kondycyjny, sprawnościowy, walki...
- Myślisz, że golem był pod tym względem niewystarczający?- spytał go Kain.
- Nie. Zresztą golem to inna sprawa niż ludzie. To zupełnie inne doświadczenie. I moglibyśmy wprowadzić taktykę walki naszej całej drużyny.
- Co masz, na myśli?- Marvolo nieco zaintrygowany spojrzał na półelfa.
- Szyk bojowy. Przodem zwiadowcy. Dalej lekkozbrojni, potem łucznicy i magowie z tyłu ciężkozbrojni dla osłony. Oczywiście szyk nie zawsze można zastosować.
- Przemyślę to.
- Miroku, uracz nas jakąś opowieścią z twojej przeszłości.
- Dobrze, to było zdobywanie Kokoro Yashy. Najpierw musiałem wspiąć się na wielkie, niedostępne dla zwykłych ludzi skały. Potem znalazłem napis w moim języku i łóżko. Przeczytałem napis. Pisało tam, o tym że trzeba się położyć na łóżko i spędzić tam dzień i noc. Zrobiłem to. Łóżko było magiczne, automatycznie mnie przywiązało.
Co minutę na moje czoło spływała kropla wody. Ten test był strasznie trudny do wytrzymania. W końcu pojawiły się antyczne drzwi. Były zamknięte. Przeszedłem na ich drugą stronę. Były zamknięte również tam. Musiałem uformować siłą umysłu pocisk energii, który je przebił. Przeszedłem przez drzwi. Znalazłem się na kolumnie, jednej z wielu. Gdy popatrzałem na dół zauważyłem morze i skały. Na jednej z kolumn Kokoro Yasha wisiała w powietrzu. Nagle zobaczyłem cienia. Cień, moje odbicie. Wskoczyliśmy na razem do kenpo. Niestety, aby wziąć broń, trzeba było pokonać rywala. Walczyliśmy. Szybko i zajadle. On się nie męczył. Zdobywał prowadzenie. W końcu spróbował mnie strącić. Byłem na krawędzi. On zmierzał na mnie. Udało mi się jednak cudem nogami zrzucić go do wody. Pojawił się teleport, a kenpo wylądowało w moich rękach.
- Ciekawa historia....

[ Wyjeżdżam na dwa dni. Papa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ruth siedział jak zwykle na uboczu. Oczy miał przykryte kaputrem, a w ustach trzymał swoją sędziwą fajkę. Nie interesowała go rozmowa towarzyszy, prawdę mówiąc wszystko mu było obojętne. Nie zwrócił nawet uwagi na nowego członka drużyny i nie obchodziło go pochodzenie Delisa. Wszystko kręciło się wokół jednej myśli Łowca żyje pełnią życia. te słowe przerażały Rutha. Zastanawiał się teraz na wyborem, którego dokonał w młodości i czy przypadkiem nie popełnił błędu. Może powinienem był się ustatkować, w końcu czym jest życie bez miłości... Elfka, która przypadkiem pojawiła się w drużynie. Tak to ona znów przypomniała mi o dawnej miłości...

[witam wszystkich ponownie, troszkę mnie nie było ale nadrabiam zaległości, teraz niestety znów mnieobowiązki wzywają :/]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować