Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

[ Zapomniałbym, witam nowego gracza, update listy (jest nas już coraz wiecej !!):

1. Łowca Gier/Mitros Magicblood/Człowiek/Mag/Mistrz Gry
2. DevilFish/Serafin Sunstorm/Demen/Łowca (Mistrz Miecza)/Mistrz Gry
3. Ninja Seba/Shanhaevel/Elf/Mag/11 lvl
4. Phil von Roden/Phil von Roden/Elf/Łowca (Łucznik)/11 lvl
5. Pie999/Belex Eowin/Elf/Łowca (Łucznik)/5 lvl
6. GeoT/ Lord Gregor/Człowiek/Paladyn/5 lvl
7. Alexei Kaumanavardze/Ajatullah abu abba al-Ilkirzistani/Ork/Barbarzyńca/10 lvl
8. Sharen von Calm/Sharen von Calm/Krasnolud/Wojownik/5 lvl
9. Cecylia/Eileen/Elf/Mag/6 lvl
10. Patryk R/Celithrar/Drow/Mag/7 lvl
11. Tipu7/Farin Gothbry/Krasnolud/Wojownik/5 lvl

Zaczynamy walkę, przeciwnik jest bardzo wytrzymały, więc nie rozwalajcie na raz po pięć sztuk, nawet Drizzt miał z nimi spore kłopoty :P ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Eileen, nie miała się gdzie wycofywać. Stała z tyłu i pierwsza dążyła rzucić czar, z chęcią zamiany tej przeklętej kreatury w płonącą pochodnie. Ognisty pocisk przeleciał nad wojownikami godząc w pierwszą z poczwar. Nie zrobił jej niestety tak wielkiej krzywdy, jak mógłby, gdyż uderzył w pancerz. Eileen inkantując kolejne zaklęcie szukała wzrokiem słabego punktu. Obok niej przelatywały ze świstem strzały Phila. Eileen nie myśląc wiele wpadłą na świetny pomysł - kwas. Celując w coś, co wydawało jej się oczyma bestii formowała w dłoniach kulę kwasu.

- Uwaga! - zawołała przerzucając nad wojownikami ów niebezpieczny pocisk. Strzał w dziesiątkę, bestia w konwulsjach rzucała się ku walczącym, pryskając wokoło kwasem, który ranił kolejne kreatur. O tyle szczęście, że Eileen celowała pociskiem dalej od walczących. Widziała jak kilka strzał o błękitnych lotkach utkwiło w padającym ciele.

-O jedną mniej... - usłyszała obok głos Phila. Zaraz potem Mitros odpalił swoje magiczne fajerwerki. Eileen patrzyła z nutką zazdrości, jak pada jedna z kreatur dobita silną magią, gdy ona sama w akompaniamencie szczęku broni kompanów celowała kwasowymi kulami w plątaninę haków. Dźwięczny głos jej inkantacji odbijał się od ścian, niosąc ze sobą zawziętość. Jednak kreatury były już zbyt blisko kompanów, by móc je traktować kwasem bez ryzyka dla zdrowia walczących. - Pora powrócić do ognia - pomyślała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil po upadku pierwszej z poczwar sprobował wskoczyc, na pobliską skałę. W chwili wybicia poczuł jednak tylko bol w lewym kolanie i wydał z siebie zduszony okrzyk. Przypomniał sobie, że jest swieżo po dość mocnym leczeniu i nie może sobie jeszcze pozwalać na wsyzsytko to co robił wcześniej. Pozostało mu więc, wspiąć się tradycyjnym sposobem pomagając sobie rękami. Ujrzał stąd o wiele więcej. Trzykrotna przewaga liczebna przeciwnikow rzucała się w oczy. Było to rownież doskonałe miejsce do prowadzenia ostrzału. Elf posyłał strzały w kierunku czułych punktow potworow, lecz jego z każdą chwilą coraz bardziej bolące ramię nie pozwalało strzelać wystarczająco precyzyjnie. Elf zauważył jak przewodniczka wraz, ze swoją towarzyszką powaliły jedną pokrakę. Po chwili Belex widząc, że jego strzały są bezskuteczne przyzwał ognisty miecz i począł uderzać kolejnego przeciwnika. Phil pomogł mu trafiając bestie w oko. Po chwili kolejny potwor padł. Był to jednak tylko mały procent ich wszystkich. Lord Gregor w miedzyczasie powalił swymi mieczami kolejną bestię. Podobnie Serafin, tyle że ten używał rownież swojej demonicznej natury. Krasnolud, ktorego imienia elf nie potrafił przywołać w pamięci w tej chwili wraz z Mitrosem położyli kolejne dwie poczwary. Oponenci bardzo rozwscieczyli się utratą niemal dziesieciu kompanow, rzucili się więc ciasno do ataku. Phil zauważył blisko potwora, ktory ugrzązł między dwoma kumplami i nie mogł się ruszyć. Phil wycelował bardzo dokładnie, i napiął cięciwe tak, aby strzała leciała z impetem. Zwolnił ją. Strzała pomknęła w nieruchomego Haka. Utkwiła głęboko w okolicach jego czaski. Ten zadrgał konwulsyjnie z ogromną siłą i przewracając na brzuch jednego z potworow zamarał bez dechu. Odwroconą bestią zajął się Shan. Spadł na niego z powietrza niczym grom z jasnego nieba, wbijając mu sejmitar głęboko w odsłonięte miejsce. Około dwunastu poczwar zostało zabitych z niemałym trudem. Phil nie pozwalał skupiać uwagi potworow ne jego towarzyszach. Kąsał ich cały czas swoimi strzałami, ktore zasypywały te poczwary niczym stado komarow. Jednak jego ramię pracowało coraz wolniej i corz bardziej bolało.
- Eileen! - krzyknął elf do stojącej w pobliżu elkfi - Nie masz jakiegoś zaklęcia, ktore uśmierza bol?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hakowe poczwary pomimo, iż przeżedziły się wciąż stanowiły nielada zagrożenie, a na dodatek były znacznie bliżej. Już Eileen musiała zrezygnować z rzucania kwasem - było to zbyt niebezpieczne. Wszyscy stopniowo wycofywali się, ale za nimi była rzeka uniemożliwiająca dalszy odwót.
- Zaraz! - olśniło Shana - przecież ją można zamrozić! Choć nie na długo bo prąd rzeki jest bardzo silny. Jenak na tyle długo aby zakończyć walkę.
Shan rozpoczął rzucanie zaklęcia, jednak przed tym krzyknął jeszcze
- Phil, jeśli jesteś w stanie to osłaniaj mnie!
Nie czekał na odpowiedź, ale skupił się na zaklęciu pozwalającemu drużynie cofnąć się na rzekę, ale tylko na jakiś czas...
W tym czasie z przodu trwała zażarta walka. Co chwila było słychać tylko okropny pisk. Niestety nie znaczył on śmierci kolejnej bestii lecz jedynie zadanie jej mocniejszych obrażeń. Dopiero po 3 lub 4 takich ciosach humanoidalne poczwary padały.
Shan właśnie zakończył rzucać czar, odwrócił się aby poinformować o tym wszystkich i jego oczom ukazał się spadający na niego potwór. Przez Shana przelatywały setki myśli "Jak on przedostał się przez grupę?", "Czy drużyna sobie z nimi poradzi?", "Co się stanie po jego śmierci?", "Jak mógł zawieść wszystkich, którzy na niego liczyli?" to wszystko działo się w jego głowie w ułamku sekundy. Elfa miał już dosięgnąć cios potwora gdy ten nagle gwałtownie zmienił tor lotu i upadł. Shan zdezorientowany rozejrzał się i zobaczył na wzniesieniu Phila z łukiem wymierzonym w jego stronę. Na twarzy łucznika zagościł tylko delikatny uśmiech.
Natomiast on z twarzy Shana odczytał słowa "Dzięki za uratowanie życia".
Mag podniósł się i poinformował Serafina o możliwości głębszego wycofania się. Później ostatkiem magicznych sił rozpoczął kolejne zaklęcie. Po chwili dokładnie w środku oddziału poczwar, promieniście rozeszły się lodowe ostrza, które zatrzymały się przed jego sojusznikami, a tym humanoidom utrudniły poruszanie się, a część poważnie uszkodziły.
"Dzięki Serafinie za ten czar" pomyślał Shan po czym nieprzytomny upadł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil zauważająć rosnące lodowe kolce nabrał nadziei kojejne potwory ugrzęzły w bezruchu i elf spokojnie mogł poczęstować je swoimi strzałami.Choć sporo jeszcze narozrabiają zanim zdechną. Kątem oka zaobaczył upadającego Shana. Serafin rzucił się mu na pomoc, wziąg go za ramiona i zaczął ciągnąć do tyłu. Elf skoczył im na pomoc, wylądował i pomyślał, że złamał kolano. Jednak tak się nie stało więc pobiegł w stronę Shana i Serafina. Wystrzelił jeszcze pare razy i pomogł Serafinowi odciągnąć maga z dala od potworow.
- Nie wiem co się stało nagle upadł - powiedział szybko Serafin.
- Zbyt szybko wywołał dwa potężne czary, gdzieś tu mam fiolkę - zaczął gorączkowo szperać po kieszeniach - oddającą trochę many i energii. Jednak będzie to musiał potem odespać. Bardzo mocno. - znalazłszy prawidłową fiolkę, zaaplikował część zawartości do ust Shana. - Teraz trezba chwilkę poczekac - powiedział zakręcając fiolkę - Reszta zostanie na czarną godzinę - gdy tylko to wypowiedział mag ocudził się.
- Co się...?
- Nie teraz! Potem! - krzyknął Serafin posyłając dziwną kulkę w stronę jednej z poczwar - narazie odpoczywaj.
Phil zauważył wystający ze sklepienia blok skalny. Przysżła mu do głowy pewna myśl.
- Shan, mogłbys moze zwalić jakąc ognistą kulą ten blok? Spadnie dokładnie w środek stada - wskazał palcami - Wiem, że nie jesteś zbyt silny teraz, ale nie mam czasu aby przedzierać się do mitrosa. On z przodu walczy swoim nowym ostrzem.
- S...sproboję - powiedział Shan i drżącymi ustami zaczął wymiawiać zaklęcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mikstura Phila zadziałała. Shan zaczął odzyskiwać przytomność. Był całkiem oszołomiony próbował coś powiedzieć, ale z jego ust wydobywał się tylko ledwo co zrozumiały bełkot.
Phil odezwał siędo Shana tymi słowami:
- Shan, mogłbys moze zwalić jakąc ognistą kulą ten blok? Spadnie dokładnie w środek stada - wskazał palcami - Wiem, że nie jesteś zbyt silny teraz, ale nie mam czasu aby przedzierać się do mitrosa. On z przodu walczy swoim nowym ostrzem.
- S...sproboję - powiedział Shan i drżącymi ustami zaczął wymiawiać zaklęcie...
W głębi duszy bardzo chciał pomóc swojej drużynie, jednak obawiał się najgorszego. Starał się aby ta myśl nim nie zawładnęła.
Dokończył zaklęcie, a z jego palca w kierunku bloku skalnego wystrzeliła płonąca kula. Shan zobaczył, że jego kula trafiła w blok, jednak nie widział już skutków tego uderzenia, powiedział tylko:
- M... muszę... od... - tutaj słowa elfa się urwały, znów zamknął oczy.
- Odpocząć... wiem przyjacielu - dokończył Phil - dokończymy to, co wspólnie zaczęliśmy - razem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Eileen niezbyt ucieszona obrotem sytuacji trzymała się blisko grupy. Widziała spadający z blok skalny, który nieco jakby zboczył z kursu. Kula ognia, tym razem jej autorstwa naprowadziło go na idealną trajektorię. Szybko podbiegła do przyjaciół.

-Phil! Coś się stało? Słyszałam twój krzyk, ale nie zrozumiałam wśród szczęku broni. - powiedziała wypuszczając kulę kwasu, w stronę zatrzymanych poczwar. Teraz mogła to robić spokojnie. - Panowie, odsuńcie się, spróbujemy czegoś mocniejszego! - powiedziała swoim dźwięcznym głosem rozpoczynając inkantację. Nagle grunt, z którego wyrosły lodowe kolce począł dymić oparami kwasu. Żółtawozielone chmurki poczęły zbierać się i swymi kłębami otaczać bestie. Niestety poczwary w konwulsjach odnalazły dodatkowe siły i poczęły łamać kolce. Eileen nie ustawała w inkantacji, jej jasna twarz pokryła się kroplami potu, gdy lodowe kolce pchnięte jej siłą na nowo zaczęły wzrastać. Obok słyszała już śpiew nowego łuku Phila...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil złapał upadającego już Shana, wziął go pod ramię i prowadził jak najdalej od walczących. Kątem oka obserwował jednak to ci działo się w polu bitwy. Ognista kula, ktora trafiła w skalny blok spowodowała zawalenie się go w doł. Ten pociągnął za sobą jeszcze pozostałe części sklepienia. Skały o ogromnym ciężaże spadłu w sam środek stada Hakowych Poczwar. Rozległ się okrzyk radości członkow drużyny. Najwyraźniej nikt nie zauważył kto spowodował spadnięcie sklepienia. Nawet najsilniejszy pancerz nie przetrzymałby takiego ataku. Poczwary zostały przygniecione do ziemi i pogrzebane jednocześnie. Pojedyncze odnoża wystawały tylko spod zwałow skał. Jednak nie wszystkie zostały zabite. Te ktore stały trochę dalej pozbawione zostały tylko pancerza. Nieszczęściem dla nich było to iż pancerz to ich najważniejszy atut. Te kilka sztuk po kilkunastu sekundach zostały zabite, przez ogniste kule Mitrosa, Celithrara i Eileen, ciężki topor Farina, miecz Serafina, Gregora i Ajatullacha. W walce pozostało tylko kilka jednostek. Teraz poczwary nie mogły już wykorzystać swojej przewagi liczebnej ponieważ jej nie miały. Phil nadal czuwał przy Shanie, od czasu do czasu nękając strzałą jakiegoś potwora aby na ułamek sekundy odwrocic jego uwagę od ktoregoś z bohaterow. Tymczasem towarzysze zastosowali pracę zespołową. Wspolnie rzucali się na potwory, ktore umierały bez szans pod naporem ciosow. W dodatku Eileen potraktowała je kwasem, ktory począł je wyżerać. Po kilku minutach w grocie ucichło. Kurz powoli opadł i dało się słyszeć tylko ciężkie oddechy członkow drużyny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Eileen odrzuciła brązowe włosy w tył. Przez jej zielone oczy przebiegł drobny błysk, jednak po chwili znikł. Otuliła się szczelniej błękitnym płaszczem i odruchowo zarzuciła kaptur na głowę. Zaraz potem bez słowa podeszła ku Philowi i Shanowi.

- Jesteś cały? - zapytała się szeptem patrząc na Shana, po czym spojrzała ku Philowi - A ty dobrze się czujesz? Było dość ostro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shan jednak już nie miał dość siły by odpowiedzieć. Phil zrobił to za niego.
- Zbyt szybko zużył manę. Wyczerpanie ja bym powiedział. Dałem Shanowi jakąś miksturę, ktora jak widac niewiele dała. Będzie musiał to mocno odespać, aby zregenerować swoją manę w pełni. - Shan burknął coś przez sen. - Ja jakoś się trzymam, nie było tak źle. Trohę uszkodzone ramię i kolano. Pozatym wszystko w porządku. - elf rozejrzał się. Pozostali też, nie wyglądali na jakoś poważnie poturbowanych, siadali tylko pod ścianą aby złapać oddech. Walka rzeczywiście byłą naprawdę ciężka.
- Pal licho nas, jakoś się wyliżemy. Jak z tobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ja jestem w tej chwili najmniej ważna... - powiedziała Eileen pewnie. - Martwię się, czy aby te twoje ciągłe doprawianie starych ran ci nie zaszkodzi.

-Może tak, a może nie. - odparł Phil. Eileen nie powiedziała już ani słowa. Usiadła na chwilę pod skalną ścianą.

- Cholerne zurzycie manny... - mówiła sobie w myślach jakby cedząc przez zęby każde słowo. Niewiadomo skąd ostatnio pojawiła się w niej ta zaciętość. - Eileen, jak się nie opanujesz, to możesz zrobić niezłą zadymę. Magia wyrwana spod kontroli nie daje oczekiwanych skutków. - ganiła sama siebie. Wtedy poczuła, że ma rozerwany płaszcz. Kolejny czar i był już cały. Ale wtedy poczuła coś jeszcze... Podczas walki najwidoczniej jeden z potworów musiał zahaczyć nie tylko o płaszcz. Z lekkiego rozcięcia w skórzanym kaftanie lekko wypływała krew. - No nic... - pomyślała i tak, aby nikt nie zauważył wyjęła z torby opatrunek i bandaż. Chwilę potem dzięki magii ten znalazł się idealnie pod kaftanem. - Naprawię go innym razem... Narazie trzeba chwilę odpocząć i zregenerować siły do dalszej magii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shan leżał podtrzymywany przez Phila. Na moment się przebudził ujrzaj Eileen i Phila.
- C... co z w... wami..., czy wsz...ystko w po...rzą...dku? - każde słowo wypowiedziane przez Shana sprawiało mu wielką trudność. Był świadom tego co się wokół niego dzieje, jednak był na tyle słaby, że choć chciał tyle rzeczy zrobić był bezradny.
Po chwili powiedział
- Eileen... cz... czy z Tobą wsz... wszystko - przełknął ślinę - dobrze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Tak - powiedziała pewnie. Zielony wzrok błysnął spod kaptura. Eileen spoglądała ku reszcie. Zmęczeni, ale cali odpoczywali pod skałą. - Mogło być gorzej... - powiedziała do siebie, po części do Shana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Shan teraz leż abyś lepiej odpoczął. - Phil zaczął podchodzić do każdego po kolei pytając czy wszystko w porządku.Nie był bardzo zmęczony gdyż niedawno spał bardzo dobrze, a i w walce nie biegał za dużo. Niektorym elf dał po łyku napoju regenerującego siły. Nawet przewodniczka przyjęła odrobinę. Z początku pantera patrzyła na elfa dość groźnie, ale widząc, że jej właścicielka nie dobywa broni na jego widok, uspokoiła się. Większość odniosła niewielkie rany typy zadrapań, ktore wcale nie przeszkadzały i były niezauważalne. Elf spojrzał w gorę. Wielki wyłom w suficie, wskazywał na to, że niedawno odpadło od niego kilka ton skał. Phil podszedł do dalszej częsci korytarza. Widział go, ąż do zakrętu. Nasłuchiwał. Jednak nawet najmniejszy dzwięk nie doszedł do jego uszu. Po kilku minutach powiedział spokojnie.
- Proponuję abyśmy przeszli trochę w głąb korytarza. Będziemy bliżej siebie, a pozatym to może zaraz się zawalić - wskazał na sklepienie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Też racja... - powiedziała patrząc na sklepienie. Wszyscy podnieśli się niechętnie i skierowali ku korytarzowi. Może to i dobrze, bo wychodząc widzieli, jak kilka drobnych kamieni opadło z sufitu na zwalisko głazów i ciał martwych poczwar...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nawet nieźle nam poszło. - Serafin obwiązywał właśnie prawe ramię bandażem, drowka podeszła do niego i pomogła zawiązać opatrunek. - Spodziewałem się, że ta droga nie będzie łatwa, ale raczej nikt za nami nie pójdzie ta drogą. Jeśli zabójcy będą chcieli nas znaleźć prędzej wybiorą okrężna drogę, prawda Kate ?
- Ja już powiedziałam swoje zdanie na ten temat. - Demen lekko sie skrzywił. - Będą nas ścigać i znajdą na pewno, to tylko kwestia godzin, prawdopodobnie nawet nie dni.
- Jak to ? - Shan nie mógł za bardzo w to uwierzyć. Czy naprawdę było możliwe, że zabójcy tak szybko mieli ich znaleźć.
- To będzie elitarny oddział drowów, najlepsi z patroli i Akademii. Znają te tereny jak własny dom, więc bez trudu i straty czasu znajdą okrężną drogę. Jedyny plus jest taki, że nie bedzie ich więcej niż dziesiątka. - zakończyła wywód drowka.
- W takim razie lepiej ruszajmy dalej...

[Chwilowy spokój, jeszcze przez 30 minut :) Get ready !! ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.02.2006 o 22:30, Cecylia napisał:

[Heh... Wszystko fajnie, tylko, że mi już się nie chce uzupełniać ćwiczen z gegry czekając
na was ;P]

[ To daj mi 5 minut i lecimy dalej :P ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Dobra poczekam, poczekam. Przypominam, że zamieszczanie zdjęć i propozycje nowych przygód dla MG są wysoko wskazane i cenione, rofl. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować