Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Opinia: Krótkie gry są lepsze

38 postów w tym temacie

Bully od Rockstara niestety jest sztucznie wydłużane, grałem w to ze dwa, trzy lata temu pewnie, ale byłem rozczarowany całą masą jakichś drobnych zadań do wykonania, by mieć "zdolność kredytową" i móc podjąć zadanie z głównego wątku. Gra ma fajne pomysły, ciekawy scenariusz i inne, ale na kilka ciekawie zrealizowanych mini-gierek lekcyjnych przypada pewnie z połowa głupawych QTE, misje też są niespecjalnie dobrze zbudowane i wyglądają na szybkie zadanka polepione ze szkiców pomysłów. W GTA gra niestety z tego co wiem też to podobnie wygląda, a szkoda, bo w Bully w pewnym momencie po prostu odpuściłem sobie grę i miałem ochotę już tylko poznać dalsze losy głównego bohatera bez grania dalej.

@Gumisiek2

A mi się kontrowersje podobają - czemu ma redakcja publikować teksty pod tzw. publiczkę (i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje)? Można co prawda zarzucić, że clickbaity, ale przynajmniej są to inicjatory zaciętych dyskusji, co przecież jest dla forum dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No, przeczytałem sobie teraz tekst i poza myślą "ale to przecież już było!" jest parę rzeczy, z którymi się nie zgadzam.

Subway wzorem dla kanapek? Z jakiej paki?!

Niby wypełnienie krótkiej gry satysfakcjonującą zawartością nie jest trudne, ale dzisiaj twórcy mają z tym bardzo dużo problemów albo po prostu nie chce im się. Uncharted 2 to w połowie filmiki, w połowe platformówko-strzelanka, od której inne tytuły są lepsze (a i fabularnie to taka kopia Indiany Jonesa i "pulp fiction", tylko bez stylu). 1886 to też w dużej mierze filmiki, a reszta to standardowy, nieciekawy shooter, który nic do życia nie wnosi - gra to nie jedzenie, ja nie chcę "zaspokoić na chwilę gierkowego głodu" tylko zagrać w coś, co mnie usatysfakcjonuje. Jak mam grać w byle co, żeby tylko sobie pograć, to już lepiej jak nie zagram w ogóle i znajdę sobie bardziej twórcze zajęcie.

Podam jeszcze przykład dwóch gier o wielkich robotach z lat 90. - Slave Zero i Shogo: MAD.

Ten pierwszy to "niedoceniony klejnot" - gra szybka, świetnie skonstruowana, dynamiczna, umiejętnie przechodzi między strzelaninami, etapami platformowymi i ciekawymi walkami z bossami czy innymi zadaniami jak np. obrona konwoju. Wrogowie bardzo zróżnicowani, nieustannie się poruszają i próbują nas oflankować. Poczucie bycia wielkim robotem jest, a miasto, w którym toczy się gra jest żywe, pełne malutkich samochodzików i niemalże mikroskopijnych ludzi. Tylko ostatni boss to taki "bullet sponge" i niezbyt satysfakcjonuje, ale to, co się dzieje przed finałową walką to po prostu esencja dobrej strzelanki. 5 świetnie spędzonych godzin.

Ten drugi to "niezasłużony hit" - gra też szybka, też ma jakieś tam ciekawe pomysły na urozmaicenie, ale wrogowie są bardzo mało zróżnicowani i statyczni (przeciwnicy powinni być zróżnicowani i ciekawi, by nas zaskakiwać i zmuszać do zmiany strategii - bez tego strzelanka robi się nijaka), miasta są puste i bez życia, a całość sprawia wrażenie mocno pociętej i niedokończonej (bo i tak było w istocie). Na dokładkę fabułka z zamysłem ciekawym, ale zrealizowana w sposób niepoważny, co sprawia, że gra zamienia się w auto-parodię. 5 godzin mija, a potem człowiek się zastanawia - "to ja się tym kiedyś jarałem?!"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.02.2015 o 20:29, Gumisiek2 napisał:

Zgadzam się, tym bardziej, że większość owych opinii jest co najmniej kontrowersyjna.

Czyli lepiej, żeby wyrażali opinie, które nie są kontrowersyjne, a komentarze wyglądały "Tak jest","zgadzam się", "no dokładnie mam to samo"?

Co do tematu: mam wrażenie, że ci wszyscy obrońcy krótkich gier nie rozumieją za bardzo problemu. Tu nie chodzi o to, że każda gra ma starczyć na 20 godzin. Chodzi o to, że jak kupię grę za te 250 złotych (chociaż nigdy w życiu nie wydałem tyle na grę), to żeby choćby nie wiem jakie to było niesamowite przeżycie to np. 5 godzin to bardzo mało (nie mówię teraz o Orderze, bo nie grałem w ten tytuł). Zgadzam się oczywiście z tezą, że lepiej by gra była krótka, niż sztucznie wydłużona, ale nie oznacza to, że krótsze gry są lepsze. Są lepsze od sztucznie wydłużonych, ale nie od długich tej samej jakości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 27.02.2015 o 20:27, LaplaceNoMa napisał:


nie wiem czy jest sens się rozdrabniać nad każdym zdaniem, więc odpowiem w tak w skrócie - chodzi mi po prostu o to, że jest pewna psychologiczna granica "długości" gry, poniżej której gracze pukają się w czoło i robią "pfff, chyba was po..waliło". Dla zdecydowanej większości gra musi zapewniać rozgrywkę na co najmniej 8-10 godzin (przy czym podkreślam słowo rozgrywkę, bo zbieranie jakiś kretyńskich flag to już nie jest granie, tylko debilny zapychacz). Czy potem gra starczy na 30, 50 czy 150 godzin, jest już zdecydowanie mniej istotne. To raz.

Dwa, pod "design gry" rozumiem cały proces twórczy - jakiego jest gatunku, co kiedy się pojawia, jakie są urozmaicacze, na ile pozwala budżet i czas, etc. Pierwsze AC było imho tragiczne, bo nie dość, że w kółko robiło się pięć czynności, to jeszcze ciągnęło się przez dwunastu(?) bossów w niezmienionej formie. Dodawanie jednej nowej broni co bossa działało w FPSach z lat 90, ale nie wgrze o assassynie. Zwłaszcza, że mało tu było skrytobójcy w skrytobójcy. CK2 bawi przez setki/tysiace godzin, bo jest urozmaicony (dobrze zaprojektowany), AC nudzi po piątym identycznym zabójstwie, bo zaprojektowany jest źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 27.02.2015 o 20:51, Madoc napisał:

Czyli lepiej, żeby wyrażali opinie, które nie są kontrowersyjne, a komentarze wyglądały
"Tak jest","zgadzam się", "no dokładnie mam to samo"?

można mieć opinie i jednocześnie nie okraszać ich onetowym tytułem. Nie trzeba też szukać kontrowersji na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walnąć jakąś opinię, która zawsze dzieliła graczy i zażarta dyskusja (?) gotowa (chociaż i takie teksty się przydają). A wszystko to sprowadza się w sumie do dwóch rzeczy (lub jednej, jak kto patrzy):

1) Jeżeli w grze zwrotów akcji, ciekawego gameplayu i wszelkiego typu szmerów bajerów zaprojektowanych przez twórców jest wystarczające natężenie (sic! - nie sama ilość) by przytrzymać gracza, to długość gry jest mało ważna (co najwyżej dla kogoś, kto pracuje na 2 etaty i ciężko mu wygospodarować 4h/tyg).

2) Gdy gra ma klimat, który "trzyma i nie puszcza" a "miód wylewa się z ekranu", to nie słchać narzekań, że gra zbyt długa, a co najwyżej (z żalem), że zbyt krótka.

Ten temat się przewija regularnie i wiele tych spraw można podpiąć pod gusta (a nie pod opinie, proszę nie mylić), bo ja z kolei lubię się zżyć z bohaterami i przeżyć 10 zwrotów akcji na przestrzeni 100 godzin (ale to jest mój osobisty gust).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.02.2015 o 20:33, Kaerobani napisał:

Bully od Rockstara niestety jest sztucznie wydłużane, grałem w to ze dwa, trzy lata temu
pewnie, ale byłem rozczarowany całą masą jakichś drobnych zadań do wykonania, by mieć
"zdolność kredytową" i móc podjąć zadanie z głównego wątku. Gra ma fajne pomysły, ciekawy
scenariusz i inne, ale na kilka ciekawie zrealizowanych mini-gierek lekcyjnych przypada
pewnie z połowa głupawych QTE, misje też są niespecjalnie dobrze zbudowane i wyglądają
na szybkie zadanka polepione ze szkiców pomysłów. W GTA gra niestety z tego co wiem też
to podobnie wygląda, a szkoda, bo w Bully w pewnym momencie po prostu odpuściłem sobie
grę i miałem ochotę już tylko poznać dalsze losy głównego bohatera bez grania dalej.

Trochę słabo, ja w każe GTA grałem z otwartą gębą ;p, Bullyego szczerze pominąłem, a RDR to majstersztyk najlepszy western w jaki grałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

> > Nie za dużo tu ostatnio blogaskowych testów z cyklu "Opinia"? No chyba że to nowa
> strategia
> > nabijania klików i komciów. ;p
>
> Zgadzam się, tym bardziej, że większość owych opinii jest co najmniej kontrowersyjna.

Do tej pory na gram.pl nie było treści, w których stosunkowo często mogliście poznać zdanie poszczególnych redaktorów. To ulegnie zmianie - "Opinie" będą kontynuowane i rozwijane, zarówno w postaci komentarzy, jak i felietonów. Pojawią się też inne treści redakcyjne. I nie nazywajcie tego nabijaniem klików - czymś takim jest tworzenie lewych kont na Wykopie, a nie materiały, które wywołują dyskusje i rozwijają temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.02.2015 o 22:22, dark_master napisał:

bo zbieranie jakiś kretyńskich flag to już nie jest granie, tylko debilny
zapychacz). Czy potem gra starczy na 30, 50 czy 150 godzin, jest już zdecydowanie mniej
istotne. To raz.

Jest istotne, bo jest wliczane w czas gry. A, ze są ludzie którym takie zapychacze starczają i "maksują" to co zrobisz? :P A zdecydowanie lepiej wygląda jak w grze możesz nawet przy części znajdziek wyrobić te kilka godzin więcej, niż czyste powiedzmy 10-15. To jest kwestia opcjonalności.
A ludzie którzy nie znają się na gamedevie, nie wyłapią tego co jest czym.
Po prostu było fajnie, albo nudne i ciul. Więcej nawet nie będą w stanie napisać... whatever....

Dnia 27.02.2015 o 22:22, dark_master napisał:

Dwa, pod "design gry" rozumiem cały proces twórczy - jakiego jest gatunku, co kiedy się
pojawia, jakie są urozmaicacze, na ile pozwala budżet i czas, etc.

Każdy gatunek wymaga innego podejścia?

Dnia 27.02.2015 o 22:22, dark_master napisał:

Pierwsze AC było imho tragiczne, bo nie dość, że w kółko robiło się pięć czynności, to jeszcze ciągnęło się
przez dwunastu(?) bossów w niezmienionej formie. Dodawanie jednej nowej broni co bossa
działało w FPSach z lat 90, ale nie wgrze o assassynie. Zwłaszcza, że mało tu było skrytobójcy
w skrytobójcy.

To jest pierwszy AC, a kolejne? :P Jakbyś srał pod siebie nie wydaje mi się, żebyś tej stówy dociągnął.

Dnia 27.02.2015 o 22:22, dark_master napisał:

CK2 bawi przez setki/tysiace godzin, bo jest urozmaicony (dobrze zaprojektowany),
AC nudzi po piątym identycznym zabójstwie, bo zaprojektowany jest źle.

Tak, tylko CK jako strategia opiera się na troszku innych zasadach niż inne gatunki.
A długość pewnych rzeczy jest naturalnie wydłużona w stosunku np do jakiegoś RTSa w stylu SC/WIII np.
On bardziej umożliwia bawienie przez setki godzin niż sam z siebie to robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.02.2015 o 00:03, dredziarz napisał:

Ten temat się przewija regularnie i wiele tych spraw można podpiąć pod gusta (a nie pod
opinie, proszę nie mylić), bo ja z kolei lubię się zżyć z bohaterami i przeżyć 10 zwrotów
akcji na przestrzeni 100 godzin (ale to jest mój osobisty gust).

To nie jest gust. To kwestia możliwości.
- nie móc grać?
- 10 zwrotów akcji na przestrzeni 100h? Yhm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Generalnie według mnie rzeczywiście krótkie gry są lepsze, tak oceniając gry jako takie, ale to nie dlatego, że krótka gra jest z punktu widzenia gracza lepsza od długiej bo to akurat jest bez sensu - im więcej dobrej rozrywki, tym lepiej i tutaj nie ma nawet o czym dyskutować. Ale większość twórców gier albo nie chce albo po prostu nie umie zrobić dobrej długiej gry, która trzyma poziom jakości przez cały czas. Siada narracja, wkrada się nuda, pojawiają się dłużyzny, rutyna i tak dalej. To jest zresztą prawda także dla innych gałęzi rozrywki, książek i seriali na przykład - w większości przypadków im dłuższe są, tym bardziej twórcom zaczyna brakować pomysłów trzymających się kupy i ciągną wszystko na siłę.

Weźmy Martina i Pieść Lodu i Ognia. Świetne pierwsze tomy, naprawdę świetne, jedne z najlepszych w gatunku. Ale po trzeciej książce wszystko zaczyna się rozłazić w szwach, gubić w jakichś nieciekawych wątkach, coraz bardziej męczyć, bo dzieło po prostu przerosło autora. Nie zawsze tak jest, są tacy twórcy, którzy potrafią - jeśli jest tu jakiś fan Dresden Files na przykład, to dobrze wie o czym mówię, że dzięki dobremu planowaniu i przemyśleniu wszystkiego można utrzymywać znakomity poziom nawet przez 16 kolejnych tomów, ba, nawet go podwyższać. Ale to są raczej wyjątki, a nie reguła. Tak samo z grami, tak samo z serialami.

Jasne, wolałbym grę długą. Ale wiem, że im dłuższa, tym większa jest szansa, że będzie coraz gorsza, że zacznie nudzić, że mnie zniechęci w końcu, nie dlatego, że to jest jakiś nieodłączny atrybut długich gier, tylko z uwagi na czynnik ludzki nie po mojej, ale po tej drugiej stronie. I dlatego jeśli mam do wyboru zagrać w grę długą i w krótką, to prawdopodobnie wybiorę tą drugą. Nie z braku czasu czy osobistych preferencji, tylko dlatego, że wiem, że w krótkiej będę się ogólnie rzecz biorąc lepiej bawił przez cały czas, że jest o wiele większa szansa, że tych kilka pomysłów, które mieli autorzy, wystarczy na kilka godzin, może na kilkanaście ale na pewno nie na kilkadziesiąt. Nie jest to sytuacja idealna, bo wolałbym, żeby w grze było narracji, dynamiki i emocji tyle, żeby starczyło na godzin sto, ale jak się nie ma, co się lubi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to głupio mówić o tym, że długość gry przelicza się na jej cenę i tym bardziej grywalność.

Porównajcie sobie dwie jakiekolwiek gry: jedna oferuje długą rozgrywkę, ale jest strasznie monotonna - taki Unity, większość misji pobocznych polegała na tym, żeby udać się do jakiejś części Paryża i pozabijać "czerwonych ludków" i zabrać to czego pilnują - a druga jest krótka, ale oferuje bardzo zróżnicowaną rozgrywkę - WP: Wojna na Północy wydaje się powtarzalnym schematem, ale grając z kolegą na każdy rodzaj orków, trolli, pająków, itp musieliśmy wypracować odpowiednie taktyki, bo na wyższych poziomach i na ostatnim najtrudniejszym nie dało się po prostu mashować najsilniejszych skilli, dawało to do myślenia i kiedy spojrzeliśmy na ułożenie "fal", w których teoretycznie za każdym razem musiałeś pozabijać wrogów to zauważyliśmy, że nie ma dwóch takich samych - każda na swój sposób była wyjątkowa, nawet jeśli działa się z tymi samymi moobami.
Ale to nie jedyny argument. Na przykład według mnie fabuła i cały wątek główny w AC:Unity SSIE! I to tak poważnie ssie. Ale grając w kooperację z kolegami można stwierdzić, że single i multi to dwie różne gry. Ba! W multi było nawet mniej bugów z wykrywaniem przez wrogów niż w singlu. Nawet mini-fabuła była lepsza. Serio. Dodatkowo na całą zabawę zaczyna się składać możliwość grania ze znajomymi - a jak to powtarzam od lat - nie ma nic lepszego niż co-op w grach, a wreszcie dzięki next-genom i polityce Japończyków znowu ten tryb wraca do łask twórców.
Kolejny argument. Gry typu Civilization V. Gra niesamowicie długa. Najkrócej grałem w nią ze znajomymi z tydzień, najdłużej dwa miesiące. Gra długa, bo nie da się inaczej bez wycinania epok i zarazem za każdym razem oferuje coś nowego. Tu pojawia się kolejny mój argument: gra musi po rozpoczęciu nowej gry oferować inne doświadczenia. Jak w Skyrimie, zagraj magiem, a zagraj wojownikiem - od razu inaczej się gra, chociaż questy te same. W Civilization V masz mnóstwo nacji do rozgrywki, wiele buildów nacji, wiele sposobów wygrania i za każdym razem (lub nie) losową mapkę. To sprawia, że po rozpoczęciu gry od nowa nie stwierdzasz, że cię nudzi, bo odkrywasz zupełnie co innego.
I ostatni mój argument: gusta i fabuła. Gra może być krótka, ale oferować świetną fabułę. Star Wars Force Unleashed 2 ssie na potęgę głównie przez monnotoność leveli (poprzedni argument) i fabułę, która zupełnie nie zaciekawia odbiorcę, raczej sprawia, że żałujesz pieniędzy wydanych na grę. A taki Bioshock Infinity? Osobiście nie jestem jakoś spółfalony z poprzednimi Bioshockami, ale ten użekł mnie fabułą i klimatem. Był po prostu wspaniały. Jest to jedyna (jak dla mnie) gra, która sprawiła, że po zobaczeniu ostatniej sceny nie mogłem przestać mieć rozdziawionej japy. I schodzimy od razu do gustów. Ktoś inny może powiedzieć, że Bioshock Infinty go znudził, bo ile razy można strzelać, strzelać i jeszcze raz strzelać, może być również być bardziej zżyty z Rapture i tym bardziej nie lubieć Infinity.
Tak więc w grach nie chodzi o ich długość, ale o to jak długo dostarczają nam ciekawych doświadczeń, inspirują nas do podejmowania działań, wysiłku, myślenia, albo zastanowienia się nad sprawami, nad którymi nigdy się nie zastanawialiśmy. Co więcej gry muszą zawsze przedstawiać nam się z nutką odrealnienia. Bo jaki jest sens grać w coś co mamy w szarej codzienności? Dlaczego miałbym chieć być człowiekiem z AIDS, zacinającym się karabinem (do ciebie piję FarCry2), jak mógłbym toczyć epicką bitwę z Bogami, dosiadając swojego jednorożca, a cała akcja miałaby miejsce na powieżchni słońca! Tego nie przeżyje w prawdziwym życiu, bo słońce mnie spali parę kilometrów za nim bym wogóle do niego dotarł. Jednak bitwa na słońcu dałaby mi poczucie ekscytacji, a nie frustracji, jak przy zacinającym się kałachu. Kolejna kwestia gustu.
Tak więc o grze świadczy najważniejszy czynnik jaki kiedykolwiek mógł być wyciągnięty na światło dzienne: zabawa/radość płynąca z zaciekawienia i nowych doświadczeń.

Tak więc uznaję tą Opinię za bezsensowną. Wytykanie grom ich długości i jeszcze porównywanie ich na tej podstawie, to jak porównywać kanapkę ze schabowym z bułką z serem. Niektórzy lubią chleb, inni bułki, inni nie cieprią mięsa, a inni chcieliby jednocześnie i schabowego i ser. Tak więc jeden czynnik to za mało, aby mówić, że gra jest dobra.

A The Order 1886 ma tylko dobrą grafię.
To od razu mam mu za to dać medal? Znam wiele gier z dobrą grafiką - zarówno takich jakie wyszły jak i takie co w tym roku wychdzą.
Od razu mam go ogłosić grą roku? Mamy dopiero koniec lutego, w listopadzie wychodzą gry AAA.
Mam pochwalić go za 5 godzin fabuły? Nawet jakby trwała 56 godzin to przy scenarzyście jakiego mieli twórcy to i tak bym stwierdził, że to męczarnia jak przy zbieraniu 1000 puzzli w Jasiu Fasoli (od studia Blast).
Mam ich pochwalić za klimat? Steampunku nie wymyślili, a znam produkcje, które lepiej tworzą świat gry w takich uniwersach, np Wolsung - chociaż nie jest grą komputerową a fabularną.
Mam pogratulować im, że nie wyszło ale się starali? To tak jakby nagradzać dziecko za to, że zajęło 15 miejsce w konkursie na 32 osoby. Poklepanie go po pleckach nie sprawi, że nagle weźmie się do nauki. Tu trzeba czegoś więcej.
Mam zachwycić się ich orginalnością? W tym roku wychodzi jeszcze jedna gra dziejąca się w Londynie w czasach przemysłowych AC:Victory, a strzelanek na rynku mamy mnóstwo, niedługo wyjdzie BF, mamy monotonnego CoDa i wiele innych kopii tego samego rodzaju.
I jeszcze cena. 250 zł za coś takiego. Narysuję kółko na kartce, potem parę linii, a ostatecznie pomaluję to farbkami. A potem spróbuję sprzedać to za 80 zł. Przecież nikt nie kupi czegoś takiego ode mnie, nawet jakby miał za to zapłacić 2 zł!
Ale i tak pojawią się ludzie, że to kwestia gustu. Bo komuś się spodobało. No i co z tego. Gratulacje. Przynajmniej nie swędzą cię pieniądze w portfelu.... i mózg w czaszce. >:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walnijcie jakiegoś redakcyjnego bloga, każdy będzie mógł sobie wyrazić do woli taką czy inną opinię, na głównej nie bywam, ale musi to wyglądać śmiesznie. Opinia do opinii z własną interpretacją innej opinii ;D

Co do samych gier, długie czy krótkie - nieważne, powinny być po prostu skrojone pod pomysł i możliwości ekipy. Co wydaje się być najtrudniejszym zadaniem. Tyle dobrych (potencjalnie) gier poległo, bo były zbyt rozbudowane, pełne błędów czy fabularnie niespójne, a pod względem rozgrywki wtórne i na dłuższą metę nudne? Zresztą tyczy się to też po części kontynuowanych i wydawanych rokrocznie serii, po które miliony biegną do sklepów. Większość z nich zawiera tylko kosmetyczne zmiany, kilka ''świeżych'' pomysłów i tyle wystarczy. Przywiązani i tak to kupują, a branżę toczy rak.

Gdy ktoś jakimś cudem zaryzykuje i wyda nowe IP (AAA), to idąc na kompromis w większości przypadków musi do gry dodać coś co gracze znają z innych produkcji. Bo jeszcze się pogubią i nie kupią. Innowacyjne czy nie, szkoda ryzyka.

Naszpikować grę QTE, zrobić z niej nieomal interaktywny film, z zagadkami rodem z familiady i liczyć dolary. Dialogi? Spłycić, odpowiednio oznaczyć, co by się nikt przy wyborze nie pomylił, zadania zaś sprowadzić do poziomu przynieś, podaj, pozamiataj. A samą walkę zaprojektować pod użycie trzech - czterech klawiszy.

Bajka :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ogrywam sobie Life is Strange... jest świetne. Dialogi, postaci, motywacje, komentarze...
"where is here", "dobrze, że zostawiłam AK w domu", "petycja" and so on...
Szkoda, że reszta gier taka drętwa w porównaniu z tym. A TWD takie "powalone".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.02.2015 o 19:12, Shaddon napisał:

Gramowy orędownik teorii spiskowych jak zwykle czujny!


Gram (ale nie tylko, żeby nie było) sam sie o to prosi, bo dyskusja o długości obecnych gier nowa nie jest, ale dziwnym trafem redaktorzy do niej dołączaja teraz, kiedy oberwało się The Order 1876.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To jest w sumie ciekawa sprawa, powiem tak: CoH/COHOF i COH2/AA. W pierwszej odsłonie miałem czas, luz i sam mogłem opracować taktykę działania. Chcę czołg na lewo? Proszzz bardzo, bazooki po prawej, snajper i moździeż w środku?, spoko, rób co chcesz, jak chcesz, kiedy chcesz, poza chyba dwoma wyjątkami też nieobowiązującymi.
W COH2/AA nie, wszystko jest już już już, szybciej szybciej szybciej, zajmij punkt, zniszcz czołg, przejmij konwój zabij wroga raz raz raz. Taktyka? Jaka taktyka? Zrób 10 jednostek i dawaj je na front. nie myśl nie planuj, atakuj.

Krótsza gra? No oczywiście, lepsza? No chyba nie, w strategiach ja bym chciał się skupić, wiecie, na strategii. Planować co gdzie kiedy, komu dać wsparcie, kogo wycofać, leczyć czy poświęcić jeden oddział żeby cofnąć inny. W COH było to możliwe, stąd mogłem w to grać, powiedzmy, 100 godzin, w COH2? No... hehehe... nie no, nie da się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Jestem niesłyszący]

Kocham długie gry, ale na takie elementy jak:
- znajdźki z Assassin''s Creed,
- zadanie poboczne z Dragon Age: Inkwizycja,
- 1000 walki z zwykli przeciwnicy w większości jRPG,
- wielokrotnie wracanie do samego miejsca bez elementy "coś nowego",
to po prostu chce mi rzygać! Od tego dostaję "choroba morska" i zdecydowanie wolę krótsze gry bez te wymienione cechy! Po prostu chcę, by każda godzina poświęcona na granie była jak najlepsza.

Krótkie gry jak Hydorah i Maldita Castilla od Locomalito mają najlepsze godziny granie, że chcę wracać do nich wielokrotnie po odpowiednie upływu czasu od ostatniej ukończenia. :) Metro Last Light ma tylko 10 godzin granie, ale bardzo udane. Dlatego doskonale rozumiem autora artykułu, dlaczego wolał krótkie gry od "długie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować