Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- Niestety bracie, ale równie dobrze mógłbym podejrzewać wszystkich innych, dlatego na dzień dzisiejszy Ty wydajesz mi się osobą, wg mnie, dziwną. Spójrz na innych. Oni tak zachowują się tak samo jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Patrol przebiegł spokojnie. No, prawie spokojnie. Utarczki z kilkoma wszawymi heretykami liczyć nie można. Myśleli, że się dobrze ukryli w ruinach, ale Lui, który dysponował najlepszym zmysłem obserwacji w oddziale, wypatrzył ich w mgnieniu oka. Bronili się zażarcie, ale kilkanaście sekund później została tylko krwawa mieszanina ciał i kamieni.
Po powrocie walgierzsson usiadł i zaczął myśleć. Nie miał żadnego podejrzanego. Wprawdzie mógłby wskazać kogoś w imię zasady oko za oko, ale nie widział w tym sensu. Jacob Van Anders i Furr Bacal nie wydawali się być bardziej podejrzani niż reszta. Może rzucić kośćmi? - zastanowił się.

*****
Lincz ---> Darkus vel Dar15
Czysty strzał. Nie znalazłem nic, co pomogłoby mi podjąć jakieś podejrzenie. Nawet zabójstwo nie wnosi wiele do sprawy. Myślę, że na wnioski za wcześnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

+ Arxel , słyszysz mnie ?
+ Jasne, co się tak guzdrzecie.
+ Musieliśmy zboczyć, wstąpimy po drodze do Gustafa .
+Pośpieszcie się , nie mamy całego dnia.
+ Wiem , wiem dostaliśmy dwa landspeedery, będzie trochę roboty , wiesz ,ze nie uciekamy od niej.
+ Dobra, bez odbioru.

+ Gustaf jesteś?
+ Jasne ,słyszałem już.
+Dobra , w takim razie czekajcie na nas. Mamy dwa landspeedery , tylko bez ostrzału - Upergveen zaśmiał sie.
+ Ruszaj tyłek , macie zaległości.

Landspeedery pędziły z siódemką ludzi. Wielu zastanawiało by pewnie jak tyle osób się w nich pomieściło. Chłopaki jednak sprytnie "dobudowali" sobie miejsce. W sumie mieli kupę materiałów. Obciążone pojazdy posuwały się wolniej niż zwykle jednak mimo wszystko z dużą prędkością. Kraina migała im między oczami. Mijali dosyć monotonny teren gdy Upergveen polecił zwolnić pilotującemu pojazd żołnierzowi. Dostrzegał grupę Gustafa, który trzymał swoich ludzi w gotowości na pozycjach obronnych. Kiedy usłyszeli landspeedery natychmiast skierowali broń w gotowości do dania grupce sierżanta Dvyji zapory ogniowej. Póki co jednak nie było potrzeby .Żołnierze wyskoczyli z pojazdów otaczając je kordonem. Niektórzy rozstawili działka.
- No to teraz mi pilnować materiałów. Żeby nas nie roznieśli – zawołał do Gustafa. Ten zręcznie koordynował swoim oddziałem tak ,że praktycznie otoczeni byli z każdej strony przyjaznymi ludźmi. Nie pojawiali się jednak żadni zdrajcy. Cały teren wyglądał na opuszczony co trochę dziwiło Upergveena, wolał jednak nie wywoływać wilka z lasu . Wzięli się do rozładunku i łatania dziur w murach obronnych. Prowizorycznie załatali dziurę a zdrajcy się nie pokazywali.
- Mam nadzieję , że nie załataliśmy kryjówki Heretyków Gustafie. Zostańcie dla pewności jeszcze chwilę i obejdźcie teren. Byle nie osobno, coś mi tu śmierdzi – Dvyji rozglądnął się – chłopacy czekali cały czas na nowe polecenia – dobra lecimy, Arxel czeka na nas; potrzebują chłopaków, nie ma czasu do stracenia. Czuwaj Gustafie.
- W porządku Upergveen, trzymaj się chłopie. Jak to się skończy to wiszę Ci kufel piwa.
- Będę pamiętał.
- Zapewne – Gustaf już zaczął wydawać rozkazy a gdy żołnierze odpalili silniki landspeederów cały oddział Gustafa był już w ruchu.
Znów mknęli przez pobojowisko, tym razem jednak ogień, który płonął był ciepły, trup zaś świeży. Oddział Ariela zapewne tu był. Upergveen zawołał do urządzeń komunikacyjnych :
+ Arxel ? Arxel , zgłoś się.
Cisza.
- Chłopaki. Zatrzymać się za wzgórzem, nastawić narzędzia komunikacyjne, ściągnąć mi każdy możliwy sygnał. Niech dwóch z Was rozstawi mi te działka, osłona cały czas na pojazdy.
Landspeedery zatrzymały się przy pokaźnej wyrwie w murze. Chłopaki wykonały wszelkie polecenia ze zdwojonymi siłami i wkrótce cztery działka strzegły ich od naporu wrogów. Tymczasem Upergveen próbował nawiązać łączność.
+ Arxel , zgłoś się do cholery , co jest?
+ ...kshhh ...kshh...jesteśmy , tam do przodu ...już...
+ Co jest chłopaki?
- PADNIJ!
Słowa jednego z jego podkomendnych przerwały zastanawiania. Kilka sekund później zza wzgórze wybiegła grupa zdrajców próbująca wyraźnie uszkodzić ich drogocenne pojazdy.
- Morgan mnie zabije jeśli zniszczę pojazdy Zakonu - Upergveen zaklął pod nosem po czym zawołał – Potraktować ich smakiem naszej amunicji. A niech się im przeje!!! – Sam zaś rzucił się biegiem pomiędzy pojazdami strzelając z plasma guna do heretyków. Ci jednak nie poddawali się. Gdy pokaźna ich fala wylała się zza wzniesienia ujrzeli drugą falę nadciągających ludzi. Tych było znacznie mniej ale dużo skuteczniej walczyli. Jak dobrze, że nie musieli się ścierać i z nimi. Arxel Monument i jego oddział zaatakował z flanki i wręcz zmiatał oddziały wroga. Zachęceni do Walki żołnierze Upergveena porzuciły działka i z ochotą rzuciły się za dowódcą na przód by wspierać nowo przybyłych sojuszników. Dobiegli do landspeederów i ciągle wspierając się ogniem z plasma gunów ruszyli do przodu w pojazdach. Wyznawcom Chaosu wyraźnie odechciało się walki gdyz zaczęli masowo się wycofywać. Nie mieli jednak praktycznie szans z landspeederami, Upergveen złączył więc swój oddział z oddziałem Ariela i wysłał tylko kilku ludzi w pojazdach żeby dobili resztki.

*** *** ***

- No no , jak zwykle zmysł taktyczny Arxel.
- Nie ukrywam ,że odwaliliśmy kawał dobrej roboty.
- Fakt, chwała Ci za to. Zostajecie ?
- Tak , jeszcze chwilkę. Ten mur wydaje się solidny...
- Moja robota – Upergveen uśmiechnął się znacząco .
-... ale może te szczury kryją się gdzieś po norach.
- Róbcie jak chcecie. Ja przejadę siez chłopakami jeszcze tamten kawałek i wracam na pozycję. Sprawdzimy tylko co i kto tam jest.
- Nie jedzcie za daleko, słyszałeś o tej historii ze zdrajcą?
- Jasne...nieciekawa sprawa. Masz już jakieś podejrzenia?
- Bardziej nie skrystalizowane. A Ty ?
- Nie wiem.. naprawdę nie wiem... tu stymulanty nie pomogą. Jednak nie podoba mi się coś Darnokmussen. Ostatnio jakiś dziwny się zrobił. Powinienem wypic z nim chyba kufelek i pogadać sobie. No cóż, mże to tylko błędne wrażenie , nie chcę nikogo na siłę oskarżać.
- Ja również nie...no cóż...to ..do zobaczenia później. Trzymaj się.
- Ty też.
+Dobra chłopaki zbieramy się – dodał przez interkom.

**********

Lincz - > Darnok


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kurken szukał dalej wrogów w terenach ruin i już gdy zauważył, że zatoczył pełne koło wokół nich stwierdził, że chyba już teren został oczyszczony. Dla pewności rozdzielił szybko swoje wojska i jeszcze raz przeczesał cały teren. Udało mu się odnaleść jeszcze jedną ekipę wroga, którą razem ze swoimi rozdziałami rozgromił. Dobra za jakiś czas sprawdzimy czy jeszcze ktoś czai się w tych ruinach. Pora zastanowić się kto z naszego grona może być zdrajcą. Nie miał na nikogo żadnych argumentów, jednak musiał wysłać wiadomość do generała Sturnna kogo uważa za zdrajcę. Kurken miał poważny dylemat. Gdy podjął jakąś decyzję postanowił razem ze swoimi oddziałami jeszcze raz przekontrolować cały teren.

**************************************************************************
lincz-> Lampek (strzelnica aka czysty strzał)
**************************************************************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

******************************************
Już, już, starzy mnie wyciągnęli...
Lincz to czysty strzał (z boltera ;), bez obrazy:
lincz => Darnok
******************************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Tszzz... Piątka na stanowisku. Zlokalizowaliśmy jeden z oddziałów kierowania ogniem. Przystępujemy do działania... Tszz... Odbiór !...tszz -
- Tu Fort Kaligula. Przyjęliśmy. Czkekamy na wasz powrót. I jeszcze jedno. Pojawiły się informacje, że w waszym oddziale są zdrajcy. Bez odbioru... tssz..
Devilfish zamyślił się na moment...
- Space Wolves... zdrajcy ? Czy to wogóle możliwe ? Skoro jednak pojawiły się takie informacje to nei można ich lekceważyć. Chaos ponownie wyciągnął swoje brudne łapska... Czyżby mieli się pojawić i Chaos Marines ? Tak czy inaczej rozniesie się ich na mieczach...
Cortez odwrócił się do oddziału ukrytego w leju po bombie:
- Pilnujcie się, podobno mamy zdrajce... lub zdrajców. A teraz po cichutku...

- Tam, ten wyłom w murze. Prześlij te kordynaty. - zwiadowca odłożył na bok lornetkę.
- Tak jest sir, już prz... - dalsze jego słowa zagłuszył "terkot" piłomieczy, które już po chwili dane im było zobaczyć. Oddział zwiadowczy nie miał szans. To było nawet za mało powiedziane... to była masakra... rzeź. Cortez dobił ostatniego z Aurelian i zwrócił się do Cramera:
- Wiesz co stary... te ich zabawki działają ? - Wilk przyjżał się laserowemu wskaźnikowi celu.
- Jasne. Czy myślimy o tym samym sierżancie ?
- O tak... zabierzcie ten sprzęt. Zobaczą "przyjazny ogień" w naszym wydaniu...

Cortez wygodnie rozsiadł się na murze Fortu Kaligula:
- No to co chłopaki. Rozkładajcie sprzęt, sprawdźcie gdzie są nasi bracia i tam nie walcie.
- To gdzie mamy wskazywać cele, skoro nic nie widać, sierżancie ?
- Po to dał wami Imperator rozum, żebyście z niego korzystali. Zwyczajnie walcie tam gdzie nie ma naszych... To i tak nie nasza amunicja. Jak dają za darmo to bierzmy ile się da...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

“Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć.”
-ostatnie słowa Mistrza Wojny Slaydo.


Meredith Rodan, córka Wielkiego Marszałka obserwowała bezchmurne niebo. Noc była spokojna i pogodna. Cały nastrój burzyły odgłosy ciągłych wystrzałów. Lekki powiew wiatru przyniósł ze sobą zapach jaśminu, który rósł w ogrodzie, opodal jej pokoju.
Zapach był przyjemny i kojący. Pamiętała go z dzieciństwa, gdy razem ze swoją matką biegała w tamtym ogrodzie. Zaraz po tym wspomnieniu przyszedł żal po stracie tak bliskiej osoby.
Matka Meredith odeszła podczas Wojny Gilidii, gdy zasłoniła córkę własnym ciałem przed pociskami wrogiego żołnierza. Meredith pamiętała to wydarzenie, jakby to było wczoraj. Grupa żołnierzy wroga wdarła się do ich domu na obrzeżach miasta. Podczas gdy jej ojciec wraz ze służącymi powstrzymywał napastników na parterze, jeden z nich wszedł do pokoju Meredith przez okno. Przed śmiercią ochroniło ją poświęcenie jej matki. Żołnierz oddał kilka strzałów z karabinu, lecz nie zdołał zabić Meredith. Rodan, widząc śmierć żony, zabił napastnika gołymi rękoma. To także pamiętała Meredith. Ryk bólu i wściekłości jej ojca. Potem wspomnienie się urywało.
-Jeszcze Panienka nie śpi? - Głos jednej z dworek był uspokajający.
-Nie mogę Liv. Taka piękna noc. Grzechem byłoby ją przegapić.
-Masz rację Merdith. Zaiste piękna.
-Ojciec wrócił?
Liv odpowiedziała przeczącym ruchem głowy.
-Cały czas jest w sztabie. A od kiedy przybył dowódca Marines, wcale nie opuszcza bunkra. Wiele od siebie wymaga.
-Wiem Liv. Od śmierci mamy stawia sobie cele, które musi osiągnąć za wszelką cenę. Teraz chce dorównać dowódcy Adeptus Astrates.
-To raczej niemożliwe.
-Widać nie znasz mojego ojca.
Obie roześmiały się. Był to śmiech spontaniczny, niczym nie wymuszony. Tak potrzebny podczas ponurych dni, które nastały.
Meredith była piękną kobietą, która już dawno powinna mieć męża, gdyby nie jej ojciec. Marszałek dbał o swoją córkę i trzymał ją pod kloszem. Odrzucał kandydatury wszystkich zalotników. Meredith było to nawet na rękę. Nie spieszyło jej się z zamążpójściem.
-Myślisz, że wedrą się za Mur? - Atmosfera znów stała się poważna.
-Imperator jest z nami Liv. Przysłał swoich synów by nas bronili, jednak niczego nie możemy być pewni. Nie myśl o tym, chodźmy na spacer.
Meredith i jej dwórka szybkim krokiem wyszły z domu. Stojąc w ogrodzie rozkoszowały się zapachem kwiatów i drzew. Przez chwilę zapomniały o tym,że tuż obok toczy się wojna, która najprawdopodobniej przegrają. Ale teraz to się nie liczyło. Przez tą jedną chwilę Meredith czuła się jak w raju. Spacerując między drzewami podziwiała piękno przyrody i spokój jaki panował w ogrodzie.
-Moja Pani. - Błogą ciszę przerwał głos mężczyzny.- Twój ojciec życzy sobie Cię natychmiast widzieć.
Meredith spojrzała na oficera. Uśmiech na jej twarzy zgasł momętalnie.
-Czy coś się stało?
-Nie Milady. Wszystko jest w porządku. - Nolan nadal nie mógł wyjść z podziwu dla urody córki Rodana.


Tętniące życiem wnętrze dowódczego bunkra z całą pewnością nie było miejscem dla kobiety. Setki oficerów łącznościowych, kurierów i zwykłych żołnierzy tłoczyło się w całym budynku.
Mimo eskorty żołnierzy, Meredith nadal była niezauważana, do czego nie przywykła.
-Pułkowniku Nolan, proszę mi zdradzić,dlaczego mój ojciec chce się ze mną widzieć w tym miejscu?
-Obawiam się, że udzielenie tej informacji przekracza moje kompetencje Milady.
Meredith burknęła coś pod nosem o arogancji pułkownika, ale posłusznie szła dalej. Przedzierając się przez kolejne poziomy budynku, dotarli do wielkiej sali, w której znajdował się jej ojciec i reszta dowodców.
Widocznie radzili nad czymś ważnym. Twarz Rodana była blada i zmęczona długotrwałym stresem. Lady Rodan przyjrzała się reszcie. Większość z nich znała. Generał Onashi i Franks. Znała nawet Wielkiego Lorda Markusa. Szczególną uwagę Meredith przyciągnął wysoki mężczyzna w potężnej zbroi. Jego głos był spokojny i opanowany. Mimo to zmuszał do posłuszeństwa. Od całej jego postaci biła aura siły i spokoju, który zaczął się udzielać reszcie zgromadzonych.
-Ojcze. - Rozpoczęła Meredith. - Posłałeś po mnie.
Oczy wszystkich dowódców były wpatrzone w nią.
-Meredith, moje dziecko. Posłałem po Ciebie gdyż chciałem byś została tu ze mną. Tu będziesz bezpieczna. - Marszałek objął i ucałował swoją córkę.
-A służba?
-Wszyscy już tu zmierzają.
-Będzie jak zechcesz. - Meredith pocałowała ojca w policzek i podeszła kilka kroków do mężczyzny, który wzbudził w niej taki zainteresowanie.
-Chyba nas sobie nie przedstawiono. - Meredith już zaczęła roztaczać wokół swój czar.
-Z całą pewnością Milady. Miło mi Panią poznać. - Lekki uśmiech zagościł na twarzy rozmówcy.
-Myślę,że szybko naprawimy ten błąd. - Odparła uwodzicielsko. - Meredith Rodan. Jestem zaszczycona mogąc Pana poznać, Panie...
-Morgan Sturnn milady. - Sturnn widząc,że Meredith oczekuje podania pełnego tytułu, spełnił jej prośbę. - Kapitan Pierwszej Kompani Zakonu Kosmicznych Wilków. Do usług.
Meredith poczuła jak nagle policzki zaczynają ją palić. Nie mogła w to uwierzyć. Próbowała flirtować ze Space Marine. O Imperatorze, wybacz, pomyślała.
-Musi mi Pani wybaczyć, ale obowiązki wzywają. Obiecuję, że kiedy nadarzy się okazja, porozmawiamy.
-Będę zaszczycona Panie. - Ukłoniwszy się, odeszła.
Nie wątpię powiedział do siebie Morgan śmiejąc się w duchu, nie wątpię.


-Jest zbyt cicho Morganie, stanowczo za cicho. - Upergveen przechadzał się po prywatnej komnacie Sturnn, lekko poddenerwowany.
-Uspokój się i usiądź. - Dranokmussen pociągnął długi łyk piwa. - Może po prostu zbierają siły na kolejny atak.
-Służysz juz pięćset lat i nadal potrafisz takie pierdoły gadać,że... - Cortez także wyglądał na zdenerwowanego.
Sturnn nie dziwił się swoim żołnierzom. Od zwiadu minęły trzy dni. Nic się nie działo. Tu Morgan zgadzał się z Upergveen''em.
Dalszą dyskusję przerwał meldunek ze sztabu Pierwszego z Verhun. Sturnn wysłuchał meldunku, jeszcze raz pytając się o potwierdzenie. Wstał od biurka i poszedł do wielkiej mapy. Chwilę jeździł po niej ręką. W końcu zatrzymał sie na jednym punkcie.
-To wasze nowe zadanie. Zbierać Kompanie. Za pół godziny wymarsz.
-Cel.
-Bateria działa termo-plazmowego. Jeśli wystrzeli to stopi bramę. Macie do tego nie dopuscić.
-Tak Panie.
Wszyscy Bracia-Sierżanci wybiegli z komnat Sturnna. W całym obozie zaczęły wyć syreny alarmowe.
Późnym wieczorem,szóstego dnia,cała Kompania opuściła umocnienia Kopca Verhun i udała się w kierunku ruin dawnego miasta.

Kolumna powoli poruszała się w wyznaczonym kierunku. Przednia strażą były Krwawe Szpony Walgierzssona, Arxela i Darnokmussena. Wszyscy maszerowali w pełnej ciszy, rozglądając się dookoła.
Środkiem,razem z czołgami Predator i kilkoma Dreughnotami, maszerowały Długie Kły. Wszyscy węszyli coś w powietrzu jakby wyczuwali w pobliżu przeciwników.
Na samych tyłach i flankach przemykali Szarzy Łowcy. Razem około 150 Kosmicznych Marines zmierzało ku wrogim pozycją.
W przypadku noramlncych żołnierzy, na przykład Gwardii Imperialnej, taka akcja nie miała szans powodzenia. Kosmiczne Wilki jednak nie były zwykłymi ludźmi. Byli bogami wojny. Marzeniem każdego dowódcy i stratego. Byli najlepszą bronią ludzkość w nierównej walce przeciwko obcym, heretykom i mutantom. Uosabiali sobą to co obywatele Imperium pragnęli widzieć w żołnierzach.
Po pewnym czasie Marines przyspieszyli. Przemykali między budynkami niczym cienie.
+ Tu Arxel. Przód czysty. Przed nami nie ma żywej duszy.+
+Koening. Przyjąłem. Tył czysty. Z życie chłopaki! Z życiem!+
Godzinę później cała Kompania wbiegła na olbrzymi plac między budynkami. Na samym środku stało samobieżne działo termo-plazmowe. Konkretnie tylko działo plazmowe. Skanery a tym bardziej zmysły Marines nie wykazały obecności żadnych sił przeciwnika
+To mi wygląda na...+ Po tych słowach Thorfina, padły pierwsze strzały.
Tego dnia, około północy rozpoczęła się jedna z największych bitew kampanii na Galt Prime.

Nie wiadomo skąd, wokół placu pojawił się setki szturmowców Kopca Aurelia. Niezliczone szeregi ciężko opancerzonych żołnierzy w czerwonych zbrojach powoli zacieśniały krąg wokół Kosmicznych Wilków. Zlewający się ze sobą stukot setek karabinów laserowych wypełnił całe pole bitwy. Wszystkie drogi będące wyjściem z placu zostały odcięte przez ciężkie czołgi Aurelian.
Kosmiczne Wilki od razu rzuciły się do nielicznych lei po bombach i innych osłon, które dały by im czas na zaplanowanie obrony.
+Arxel, Darkus! Co u was? + Koening kilkoma celnymi strzałami zabił dwóch nadbiegających szturmowców.
+Tu Arxel! Nie jest ciekawie. Te bydlaki są wszędzie.+
+Tu Gustaf! U mnie podobnie.+
Wszyscy dowódcy meldowali tak samo. Cała Kompania była okrążona. Nie było drogi ucieczki, pozostała tylko walka i śmierć w imię Imperatora.
Czołgi Predator skupiły cały swój ogień na maszynach przeciwnika. To przy nich kryło się najwięcej żołnierzy wroga i spokojnie prowadziło obstrzał pozycji Kosmicznych Wilków. Dwa plutony Długich Kłów pod dowództwem Thorfina i Larsa pobiegło wspólnymi siłami zaczęły omiatać wschodnie pozycje heretyków. Ciężkie wyrzutnie rakiet i działa melty z zabójczą precyzją mordowały dziesiątkami żołnierzy przeciwnika.
+Jest ich zbyt wielu!Sturnn wsadził kij w mrowisko.+
+Przyjąłem do wiadomości twoje zdanie na temat działań naszego dowódcy. A teraz wracaj do bitwy Kukren.+
+Zapamiętam to sobie Koening. Pogadamy po bitwie.+
+Masz to u mnie jak w banku.+ Koening załadował kolejny magazynek do swojego pistoletu.+Tylko najpierw przeżyjmy.+
Szarzy Łowcy zajęli pozycje wokół czołgów, skutecznie eliminując kolejne oddziały wroga. Wyglądało to jak walka z morzem. Co chwila przychodziła kolejna fala. Większa i silniejsza. Nawet Marines zdziwiła zaciekłość z jaką walczyli Aurelianie. Był nienormalna, wręcz fanatyczna. Fanatyczna. Ta myśl nagle oświeciła wszystkich.
+Skaza+ Powiedzieli wszyscy niemal jednocześnie.
Mimo ciężkiego ostrzały, coraz więcej heretyków przebijało się na plac. Oddziały Van Andersa, Corteza, Iwana i Upergveen''a mięli pełne ręce roboty. Boltery zacinały się i grzały w zastraszającym tempie. Coraz więcej Marines zgłaszało brak amunicji.
+Kończy mi sie amunicja! + Darnokmussen załadował ostatni magazynek. Coraz częściej spoglądał w stronę swojego miecza łańcuchowego.
+Jak nam wszystkim! Co zrobimy jak się skończy? + Upergveen uchylił się przed pociskiem, który minął go zaledwie o kilka cali.
+Juz dobrze wiecie co.+ Zaśmiał się Allmighty. + Dajcie im soczystego buziaka od Długich Kłów. Mój oddział i reszta mamy sporo amunicji. Zwiążcie ich walką wręcz.
W tym samym momencie całe pole bitwy przeszył głos potężnego wycia. Wraz z jego końcem, w kierunku wdzierających się na plac Aurelian szarżowało osiem plutonów Kosmicznych Wilków.
Marines z impetem równym rozpędzonemu Pradatorowi wbili się między szeregi wroga. Ryk mieczy łańcuchowych zagłuszył odgłos wystrzałów jak i krzyki umierających.
+O to mi chodziło.+ Thornus wskazywał kolejne cele dla swoich podkomendnych. + Wspomóżcie ogniem oddział Keoninga! Chcą go oflankować! +
Pochłonięty bitwą Lampegg nie zauważył oddział heretyków, który zakradał się od lewej strony pozycji jego oddziału. W szale bojowym, zapomniał o jakimkolwiek bezpieczeństwie. Wzrok przysłoniła czerwona mgła. Koening postąpił krok do przodu. Cięcie miesza. Ciało przeciwnika pada bez życia. Unik, wyprowadzenie ciosu. Pięść uderzając bezpośrednio w twarz, wbiła szczękę prosto w mózg. Potężny wykop i kolejny Aurealianin pad na beton z potrzaskaną klatka piersiową. Krótkie przejście, zwód w lewą stronę i seria posłana prosto w głowy nadbiegających napastników. Lampegg śmiał się jak opętany.
+Niezły pokaz walki sir.+ Jeden z podwładnych Gustafa podzielił się z nim spostrzeżeniami.
+Tak? Popatrz na resztę tych porąbańców.+

Dobiegające do Sturnna raporty z pola walki wprawiły go w osłupienie. Na Leman Russa wszechmogącego, krzyknął.
-Berek!
Do komnaty wbiegł Wilczy Gwardzista.
-Zbieraj Volponów i resztę Wilczej Gwardii. Niech piloci Thunderhawków szykują się do startu. Biegiem na Imperatora!
-Tak Mój Panie!

Kolejna godzina walk nie przynosiła żadnego rozstrzygnięcia. Szeregi wroga zdawałyby się być nieskończone. Najgorsze jednak miało nadejść. Dokładnie w siedemdziesiątej godzinie walk, w jednej z ulic rozległ się nadludzki ryk z setek gardeł.
-Na chwałę Khorna!!!
Na pole bitwy wbiegło kilka plutonów najgorszych wrogów Marines. Pradawnych zdrajców, którzy odwrócili się od Imperatora w dniu Herezji Horusa.
+Pożeracze Światów.+ szepnął do siebie Jacob Van Anders.
Najwidoczniej Upergveen także ich spostrzegł, bo zawrócił swój oddział i pobiegł na spotkanie Chaos Marines. Chwilę później, Adeptus Astrates starli się w walce ze zdradzieckimi Marines. W pierwszej minucie walki Upergveen zatłukł gołymi rękoma dwie bestie. Następne trzy rozpłatał swoim mieczem. Walka w wykonaniu Upiora, jak mówili na niego podwładni, wyglądała jak taniec śmierci. Za każdym razem gdy przemawiał jego miecz, umierał kolejny heretyk. Nagle Upiór ryknął z bólu. W jego boku tkwił miecz łańcuchowy. Na Imperatora, Upergveen spojrzał na rękojeść broni na której widniały insygnia jego Zakon. Ból powalił wojownika na ziemię. Klęcząc, juz godził się ze swoim losem. Potem w głowie zabrzmiały mu słowa przysięgi złożonej Zakonowi.
“Do ostatka sił będziesz bronił życia Braci swoich i życia dzieci matki naszej , Imperium”
Marine Chaosu stanął nad klęczącym Upiorem z toprem w ręku, gotów zadać ostateczny cios.
-Do ostatka sił. - Szepnął Upergveen.
-Co tam szepczesz lizusie Imperaota?
-Do ostatka sił. - Upiór błyskawicznie wstał z klęczek. Szybkim ciosem uderzył wroga w twrz. - Będziesz bronił.. - Wyciągnął ze swojego boku miecz i uruchomił łańcuch. - życia Braci swoich – mocne uderzenie odcięło całe ramie napastnika – i dzieci matki naszej – miecz utkwił w gardle zdradzieckiego Marine – Imperium! - Krzyk Upiora przebił się przez zgiełk bitwy, gdy ten jednym szarpnięciem odrąbał rogatą głowę Marine Chasou.
Jacob i reszta jego żołnierzy urządzało sobie rzeź wśród Pożeraczy Światów. W czasie całej walki wyrąbali dwa pełne plutony zdrajców. Chwilę później zdawało się słyszeć ryk silników nadlatujących Thunderhawków.
+Ha kawaleria przybyła!!! W samą porę Morganie!!!+ Anders wrócił do bitwy ze zdwojoną siłą. Pięścią powalił jednego przeciwnika, jednocześnie przestrzeliwując drugiemu krtań.
-I kto jest prawdziwym Bogiem Wojny? Ha? - Zapytany zdrajca uniósł w odpowiedzi topór. Zaraz upadł z całym magazynkiem ołowiu w środku swego hełmu.
Lądowniki bardzo szybko wysadziły swój ładunek. Dwa tysiące żołnierzy z Volpone razem z Wilczą Gwardią i samym Lordem Sturnn''em na czele zaczęło tworzyć korytarz prowadzący do murów Kopca. Niespodziewany atak tak wieliej liczby żołnierzy zmusił do odwrotu siły blokujące drogę powrotną do Verhun. Thunderhawki natychmiast poderwały się, osłaniając tyły wycofujących się żołnierzy.
+Berek! Znajdź mi Furr''a!! Natychmiast!+
+Tak Wodzu!+
Sturnn w eskorcie Wilczych Gwardzistów przebił się do sił swoich dowódców.
+Zawracamy! Jest ich zbyt wielu!!+
Marines zaczęli wycofywać się z pola walki pod osłoną ,”Błękitnokrwistych” z Volpone. Tuż przy Morganie wylądował Thunderhawk z Berekim i oddziałem Furr''a na pokładzie. Sturnn szybko wskoczył to środka maszyny razem z resztą Wilczej Gwardii. Świszczące wokół kule przyspieszyły start staku.
Już na bezpiecznej wysokości, Morgan zdjął hełm by spojrzeć Furr''owi w oczy.
-Dlaczego?
-Co dlaczego? Zwariowałeś?
Trzask łamanej szczęki uciszył Baccal''a.
-Zdrada Imperatora jest karana śmiercią.
Marines Furr''a postąpili do przodu.
-Odsuńcie się Bracia. - Ci nie mogli nie posłuchać rozkazu Sturnna.
Wystrzał z boltera zakończył życie Brata-Sierżanta Baccal''a. Szybkie badanie genoziarna wykazało jedno.
-To nie on panie.
Dźwięk wyginanej blachy powiedział wszytko co czół Sturnn. Powoli wyciągnął pięść ze ściany.
-Szukać go dalej.

---------------------------------------------

W linczu ginie Furrbacca – wiesz czego Cie nie wolno. - Niewinny
W mordzie mafii nie ginie Upiordliwy (brawa dla kataniego)

Rozkład głosów;
1. Arxel – Ninja Seba
2. Dar 15 - Furr
3. Darrnok - upiordliwy
4.DEViANCE – walgierz
5.DevilFish - Darnok
6.
7.Furrbacca – walgierz
8.Glizda101 - DEViANCE
9.Homie - glizda101
10. Kukowsky – Lampek
11.Lampek – Arxel
12.Ninja Seba - glizda101
13.Shudo – Furr
14.Thorny Sterr – Kukowsky
15.Upiordliwy – Darnok
16.walgierz – Dar 15
Furr – 2
walgierz – 2
Darnok – 2

Lista graczy:
1. Arxel – Arxel Monumend
2. Dar 15 - Darkus
3. Darrnok - Darnokmussen
4.DEViANCE – Jacob Van Anders
5.DevilFish - Cortez Devilfish
6.
7.
8.Glizda101 - Gustaf
9.Homie - Thorfin
10. Kukowsky – Kurken Kulawa Noga
11.Lampek – Koening Lampegg
12.Ninja Seba - Lars
13.Shudo – Iwan Groźny
14.Thorny Sterr – Thornus Allmighty
15.Upiordliwy – Upergveen Dryii
16.walgierz – Walgierzsson

GŁOSOWANIA:
Lincz podajemy dogodziny 22.30 (głosy wysyłamy na maila do MG)
Mordy i sprawdzenia do godziny 22.45 (głosy wysyłamy na maila do MG)
Post fabularny około godziny 23.30
Moje namiary:
gg – 9843115
e-mail – obiwan9020@o2.pl

Tradycyjnie - MAFIJNE FAQ

1. „Ilu jest graczy jaki jest podział ról”
- Graczy jest 16, mafiosów 2, katanich sztuk 1.
2.”Kto i kiedy wkracza do akcji?”
- Mafia zabija po raz pierwszy 26.05.2006. Pierwszy lincz odbywa się dnia następnego tj 27.05.2006. Katani właśnie wtedy po raz pierwszy może kogoś sprawdzić.
3. „W jakich godzinach głosujemy i kiedy spodziewać się wyników?”
- Wszystko podane wyżej :)
4. „Co się dzieje w przypadku gdy w głosowaniu będzie remis?”
- W takim przypadku zdaję się na maszynę losującą.
5. „Czy brak głosowania będzie karany?”
- Tak. Niegłosujący automatycznie głosuje na siebie :]
6. „Jak głosujemy?”
- Odpowiedź wyżej.
7. „Jak skontaktować się z Mistrzem Gry?”
- mailem lub przez gg (podane wyżej). Uprasza się o ograniczenie offtopu do minimum;)
8. „Czy mogę pogadać z innymi graczami o Mafii inaczej niż przez forum?”
- Nie, takie rozmowy powszechnie uważane są za kodziarstwo (cheeting :P), a kodziarze smażą się w piekle… i są usuwani z listy graczy. Na temat gry piszemy na forum tylko i wyłącznie.
9. „Czy po śmierci mogę komentować grę ‘z zaświatów’?”
- Nie. Każdy kto nie bierze już czynnego udziału w grze zobowiązany jest do zaniechania pisania w FM. Każdy kto się nie zastosuje najprawdopodobniej spotka się z wielkim gniewem z nieba ;)
10. „Nie gram w tej edycji, ale chciałbym zapytać o coś na forum.
- Nie rób tego! Przeczytaj ptk 9. FAQ!


OD MG

Panowie, jesteście w odwrocie. Macie jak najszybciej dostać sie za Mury Verhun. Małe potyczki są mile widziane,ale nie marudzić za długo. DEV masz swój Chaos;)

Miłej Gry
Sturnn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kurken chciał dalej walczyć z wrogiem, jednak zauważył, że nie ma szans z jego siłami.
- Odwrót żołnierze! Za Mury Verhum! - rozkazał Kurken po czym on i jego wojska zaczęli biegnąć ile sił w nogach.
- Panie zapomniałem zabrać swoją Multi- Meltę - powiedział 007
- Co za nie fart! Dobra wracamy się z Tobą! - odparł Kurken. Okazało się, że wrogowie już tam czekali. Kurkenowi i jego oddziałom nie pozostało nic innego jak odeprzeć ten atak i zacząć wycofywanie. Walka z wrogiem nie była łatwa, jednak obeszło się bez strat w ludziach. Widząc, że biegnie na nich następna pięć razy większa fala szturmowa stwierdzili, że nie ma na co czekać i zaczęli dalej biec za Mury Verhum.
- Dobra zgubiliśmy ich, ale co to patrz sierżancie Kurken tam kolejna fala wroga i znowu czeka nas walka! - wykrzyczał 002
- Nie mamy wystarczających sił na walkę, ani wystarczającego czasu! - odpowiedział Kurken po czym przyśpieszył tempo i szybko uderzył w jednostki wroga pokładając je na ziemie dając sobie wystarczająco czasu na ucieczkę.
Sierżancie Kurken co pan sądzi o nieudanym zamachu na Upergveena i niewinności Baccala? - zapytał 004
- Jedynie jakie mogę wyciągnąć wnioski to takie, że Upergwen jest niewinny i zdrajcy z pewnością uderzą na Niego jeszcze raz, a Baccal? Przepuszczałem, że jest niewinny, ale nie mogłem stwierdzić tego z pewnością. Jedno jest pewne. Musimy w najbliższych dniach pozbyć się zdrajców z naszego grona.
Po krótkiej wymianie zdać Kurken ze swoją brygadą dalej zaczęli zmierzać za mury Verhuma. Wiedzieli, że muszą się śpieszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Medyk! - krzyczał jakiś gwardzista.
- Lee do cholery zajmij się nim! - wydał rozkaz jeden z komisarzy. Lee był jednym z wielu lekarzy, jednak teraz tylko on był "wolny". Pozostali pracowali bez chwili wytchnienia. Rozpoczął się kolejny atak grzeszników.
- W samą porę - zwrócił się komisarz do nadchodzącej grupy gwardzistów - już zaczynało nam brakować mięsa armatniego.
Tak, to właśnie jest podejście komisarzy Gwardii Imperialnej, które rozsławiło ją wśród innych ras i ludów wszechświata, jako zbieraninę ludzi o dużej sile ognia, kierowanej przez bezdusznie głupich komisarzy. Zza muru oddzielającego dystrykty, wśród czarnego dymu, wyłonił się opancerzony transporter klasy Rhino. Silnik pracujący na najwyższych obrotach uniósł pojazd nad ziemię. Maszyna opadłszy na ziemię zmiażdżyła mur swym ciężarem.
- Na Imperatora, drużyna rakietowa do mnie! - wydzierał się komisarz, który był głównodowodzącym tutejszej dywizji. Chłopaki błyskawicznie zajęli pozycję do zniszczenia transportera, z którego Imperator jeden wie, co mogło wypełznąć.
- Ognia!- rozbrzmiała komenda, po której słychać było już tylko wycie rakiety i wybuch, którego fala uderzeniowa zbiła mnie z nóg.
- Drużyna uderzeniowa za mną! - wykrzykiwał pogrążony w amoku komisarz. Z ruin katedry po lewej stronie wybiegło ośmiu mężczyzn z bronią szturmową. Ich zadaniem była likwidacja wszelkich oznak życia z okolic zniszczonego przed chwilą pojazdu. W pierwszej linii szli chłopaki z miotaczami ognia, którzy pogrążyli wrak transportera w płomieniach. Języki ognia szybko ogarnęły ciała załogi Rhino.
- No i po kłopocie - zwycięsko przemówił młody oficer.
- Szybko i bezboleśnie - ironicznie podsumował całą akcję niższy rangą komisarz.
- Nie byłbym taki pewny - dodał Jacob, który przybył przed chwilą, gdy usłyszał transporter wroga. Jednak było to zbyt rutynowe, by mogło być prawdziwe tego szalonego dnia. Zza wraku dobiegł okrzyk: "Bóg Krwi nie wybacza!", który podsumowany został przez huk wystrzału. Komisarz upadł na ziemię z roztrzaskaną głową. Dopiero teraz zdali sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w której się zaleźli. Byli otoczeni ruinami, wśród których nie było nic, prócz śmierci.
- Kryć się! - padł rozkaz, po którym rozpoczęła się burza ognia. Jacob upadł, chcąc skryć swoje pokaleczone ciało przed kąśliwymi laserami i rozrywającymi boltami chaośnickiej broni. Podobnie postąpił jego oddział. Nim Gwardia Imperialna rozpoczęła kontratak połowa ich ludzi leżała na ziemi martwa lub pogrążona w bitewnym szoku.
- Wy tchórze! - krzyczał komisarz- walczcie w imię Imperatora, wy bezwartościowe gnidy! - Jego złość przerwał bolt z karabinu boltowego Jacoba.
- Do boju! - zachęcał nowo nominowany dowódca - w imię Wszechmocnego!
Jacob wraz z oddziałem ruszyli w kierunku północnych ruin, które naszpikowane były lufami broni heretyków. Ciało komisarza osunęło się na kolana. Na jego twarzy widniał grymas zaskoczenia. Jacob Van Anders włączył swój miecz łańcuchowy i z trzaskiem łamanego metalu i pękającej skóry wpadł między pochowanych kultystów. Jacob i jego ludzie bronili wycofujących się Gwardzistów, jednak trwało to zbyt długo, by większość mogła odejść. Co chwila Łowcy byli okrążani przez kultystów, jednak nie byli oni w stanie podejść bliżej, gdyż zawsze jakiś Gwardzista przerywał jego życie.
- Wycofać się! - wrzeszczał Jacob. Łowcy najszybciej jak mogli uciekli do najbliższych lejów. - Dawać mi tu Heavy Bolter!
Zanim można było ustawić tą broń, Łowcy musieli posługiwać się swoimi karabinami boltowymi, ale jak już śmiercionośna rzecz przybyła na miejsce i została uruchomiona, zaczęła siać spustoszenie wśród wrogów.
Po kilkunastu minutach wszystko ucichło. Szarzy Łowcy byli sami z kilkunastoma Gwardzistami, którzy zostali dzielnie pomagając sojusznikom z zakonu Kosmicznych Wilków.
Jeden z dzielnych sługów Imperatora usłyszał kroki świadczące o zbliżaniu się czegoś, co masą dorównywało Sentinelowi. Obrócił się i stanął oko w oko z Czempionem Marines Chaosu, który przed kilkoma minutami dowodził Zdrajcami. Przypominał on rycerza, okutego w ciężką zbroję. Z jego masywnego hełmu wyrastały powykręcane rogi - symbol siły. W obu rękach trzymał topory łańcuchowe, pracujące na najwyższych obrotach. Czerwień jego pancerza napawała młodego Gwardzistę coraz większym lękiem. Stał przed nim delektując się jego strachem. Chwila ta wydłużała się w nieskończoność. Bestia ruszyła powolnym krokiem w jego kierunku. Nie był w stanie zrobić minimalnego ruchu. Stał się jego niewolnikiem. Wtem jak grom z jasnego nieba pojawiło się dwóch Marines. Jacob i jego żołnierz. Czempion Chaosu znalazł bardziej godnych siebie przeciwników, których "lepsza" krew mogłaby usatysfakcjonować Boga Krwi. Wyprostował się, prezentując całą swą przerażającą postać. Marines mieli pozorną przewagę atakując we dwóch, jednak wyrafinowany wyznawca Khorn''a działał instynktownie - ciął w nieosłonięte nogi jednego z nich. Oszołomiony Marines próbował odskoczyć i uciec, jednak bezlitosny heretyk wykorzystał nieoczekiwany obrót sytuacji. Rzucił jednym z toporów trafiając w plecy rannego Marinesa. Broń z łatwością rozpruła jego plecy, wywołując eksplozję, której siła rozerwała Marinesa.
Na szczęście nie był to Jacob. Krew go po prostu zalewała widząc jak umiera jeden z jego braci. W kierunku Czempiona posypał się grad boltów jego broni. Ogień okazał się nieskuteczny. Śmierć, którą ujrzał, wywołała w nim nienawiść, którą potęgował ból palących ran. Pragnął widzieć umierających Heretyków. Zamierzał zacząć od stojącego przede sobą, mimo że był świadom jego siły i umiejętności.
Rozpoczęła się walka między dwoma mistrzami fechtunku, którzy wykonywali finezyjne sekwencje harmonijnych ciosów. Heretyk wymierzył perfekcyjny cios, który trafił w ramię Marines''a, druzgocąc naramiennik i wyszarpując mu spory kawał ciała. Uderzenie powaliło go na kolana. Zdrajca uśmiechnął się szyderczo. Całą walkę z boku oglądali żołnierze Jacoba. Obaj żołnierze, którzy jeszcze przed chwilą pogrążeni byli w morderczej walce zauważyli ich. Wystrzelili. Seria pocisków zakończyła brutalny żywot wyznawcy Boga Krwi. Zdrajca nie miał najmniejszych szans obronić się przed gradem pocisków. Jego ciało było rozpruwane. Jeden z boltów trafił w oko, po czym eksplodował, rozrywając głowę heretyckiego psa.
- Nawet nie zdołał pochwalić swego boga - zadrwił ranny Jacob - potrzebują nas gdzie indziej, chodźmy.
Po czym udali się wspomóc wycofujące się wojska. Przypomniał sobie śmierć swoich braci. Furr Baccala i Calghara Donrarda. Również dostał informacje od samego Sturna o zdrajcach, którzy znajdują się w Kosmicznych Marines. "Źle się dzieje" - pomyślał Jacob.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nieustająca rzeź. Tak możan było krótko scharakteryzowć akcję wycofywania się w obręb murów. Tak, jak na początku na szpicy, tak teraz Krwawe Szpony walgierzssona znajdowały się na samym końcu Kompanii, osłaniając odwrót. Amunicja skończyła się już dawno, wszyscy o0bficie broczyli krwią, ale żyli. Żyli i nie zamierzali tego faktu zmieniać. Tak jak wilk zagoniony przez stado psów odgryza się morderczo, tak teraz oni szerzyli zagładę wśród heretyków. Nie krzyczeli już, zachowywali milczenie przerywane jedynie ciężkimi oddechami i sapnięciami. Cała legendarna sprawność Kosmicznych Wilków w walce wręcz była teraz demonstrowana.
- Diu, z prawej - warknięcie walgierzssona porządkowało szyki. Od wydawania rozkazów zdążył juz ochrypnąć. Z niebywałą ulgą dostrzeg, po odwróceniu głowy, że oddział mija własnie mury. Byli bezpieczni. Przynajmniej na razie...
Śmierć niewinnego Furr Baccala i cudowne niemal ocalenie Upergveena dawało nowe pojęcie o działaniu zdrajcy. Niestety na chwilę obecną walgierzsson nie potrafił wyciągnąć żadnych konstruktywnych wniosków. trzeba sobie wszystko uporządkować w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Grupa Iwana znajdowała się niedaleko murów. Pomiędzy nimi a bazom pozostawała tylko niewielka dolinka wypełniona dziesiątkami niewiernych. Niestety był jeden mały problem amunicja była na ukończeniu. Pozostało tylko kilka magazynków do karabinków, trochę granatów ręcznych, dwie rakietnice i oczywiście wierne piłomiecze.
- Będzie ciężko – powiedział Iwan do kompanów – ale poradzimy sobie.
Cała grupa wbiegała na dolinę wyrzucając ostatnie granaty w tłum niewiernych tworząc sobie w ich szeregach przejście. Po wtargnięciu w sam środek linii wroga rozpoczęli sieczkę piłomieczami. Po niespełna kwadransie byli już u wrót bazy.

Po skończonym odwrocie żołnierze raportowali że i tym razem obyło się bez strat. Iwan był tym faktem wręcz zachwycony. Odczuwał jednak dyskomfort na myśl wczorajszych podejrzeń odnośnie Furra który okazał się niewinny, a to na niego właśnie wskazał Iwan jako pierwszy. Czuł się z tym faktem źle. Nie przyłożę już ręki do śmierci niewinnego – pomyślał Iwan – muszę dzisiaj wytropić zdrajcę i osobiści wbić mu pięść w czachę. Jednym plusem był fakt że wczoraj zdrajcą nie udało się pozbyć kolejnego z nas. Teraz mamy pewność że Upergreen Dryii jest niewinny. Jako jednego jedynego możemy być pewni. Ale niestety zdrajcy też to już wiedzą i prawdopodobnie spróbują ponownie. W dniu dzisiejszym trzeba za wszelką cenę pilnować Upergreen’a. Może będziemy mieli szczęście i w czasie drugiej próby złapiemy zdrajcę na gorącym uczynku. Wykluczając Upergreen’a trzeba było przeprowadzić analizę zachowania reszty braci sierżantów lecz na razie nikt nie zrobił nic co mogłoby wskazywać na niego. Pozostało dzisiaj czekać i mieć nadzieje że zdrajca popełni błąd, natomiast jeśli tak się nie stanie znów pozostanie powołać się na ślepy los.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darnokmussen dokonał przeglądu ogolnego stanu swojego oddziału Krwawych Szponów, po którym na szczęscie okazało się, iż nikt z jego żołnierzy specjalnie nie ucierpiał. Coraz bardziej przekonywał się do ich pelnego profesjonalizmu, wobec którego mógł mieć wątpliwości ze względu na stosunkowo młodszy wiek swoich podwładnych.
Niemniej jednak stopniowo coraz bardziej znaczącą sprawą stawał się problem niewyjaśnionych morderstw bądź ich prób, który jednak w obliczu wojennych realiów były przez większość raczej niespecjalnie zauważalne. Wczorajsze starcia przyniosły nie tylko skutki czysto militarne - dowiedzieliśmy się niezwykle znaczącej informacji na temat upiordliwego, który został dość szczęśliwie "prześwietlony". Okupiliśmy to co prawda śmiercią niewinnego Furra, ale można powiedzieć, iż trafił na "zły los", jakkolwiek taki dziwaczny sposób wyłaniania "zwycięzcy" możnaby oceniać. Wracając do upiordliwego - plus dla nas, aczkolwiek znając realia on sam może spodziewać się kolejnej bardzo trudnej potyczki dzisiejszego wieczora.

Zasadniczy problem polega jednak na tym, iż z kontekstu wypowiedzi poszczególnych osób nie można wyciągnąć praktycznie żadnych argumentów, gdyż mamy do czynienia jedynie z opisem realiów wojennych potyczek. Wniosków na podstawie pierwszego głosowania również wyciągać w obecnej chwili raczej nie można. Mało było nawet najbanalniejszych, najbardziej błahych wytłumaczeń głosów, po prostu czyste "strzały".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krwawe Szpony lizały rany. No, niedosłownie w każdym razie, ale w przenośni jak najbardziej. Naprawa pancerzy, uzupełnienie amunicji, łatanie ran (w tej kolejności) zajmowało im cały czas od powrotu z akcji.
Walgierzsson przyparywał się im z uśmiechem. Odwalili dziś kawał świetnej roboty.
Spojrzał na ekran monitora i spoważniał. Raporty były jednoznaczne. Zdrajca (lub zdrajcy) byli wśród nich. Na szczęście wczoraj im się nie powiodło. Ale walgierzsson był pewny, że nie przestaną zabijać. trzeba się zastanowić co na razie wiadomo.
Ofiarami mieli paść Calghar Donrard i Upergveen. Dwaj weterani, ale nie najbardziej doświadczeni wśród Kosmicznych Wilków. Za najbardziej doświadczonych walgierzsson uważał Darnokmussena i Arxela. Dlaczego oni nie padli ofiarą heretyków? Odpowiedzi są cztery:
- zdrajca/zdrajcy są mniej doświadczeni i wspomnianych weteranów nie znają [mało prawdopodobne].
- zdrajca/zdrajcy wiedzą, że zbyt długie pozostawanie przy życiu weteranów budzi podejrzenia i zostawiają ich celowo, licząc na samosąd;
- jeden z wymienionych jest zdrajcą, drugiego pozostawił przy życiu dla kamuflażu;
- obaj są zdrajcami [mało prawdopodobne jak wynika z rachunku prawdopodobieństwa] .
Jak zatem wynika z tej analizy, walgierzsson za prawdopodobną uznał 2 i 3 tezę. na chwilę obecną nie potrafił jednak zdecydować się w którą wierzył bardziej. Na szczęście jest jeszcze czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oddziałowi Arxela udało się wyrwać z najgorszego. Oddalili się nieco od centrum wydarzeń i teraz było już łatwiej. Ku swemu zdziwieniu w pewnym momencie Space Marine zauważył, że biegnie przed siebie bez żadnej walki - otaczający go pierścieniem wierni żołnierze w mig rozprawiali się z wszelkimi oponentami. I dobrze. Miał teraz czas chwilkę odsapnąć i zastanowić się nad zaistniałą sytuacją.

Przede wszystkim należało skoncentrować się na zabiciu zdrajców czających się w ich szeregach. Problem polegał na tym, że w tym momencie Arxel nie za bardzo widział, aby któryś z jego zaufanych do tej pory kolegów zachowywał się bardziej podejrzanie niż pozostali. Cóż, w takiej sytuacji pozostawało mu chyba trzymać się wcześniejszego typu i zagłosować znów na mało aktywnego Larsa [Ninję Sebę]. Ale do podjęcia ostatecznej decyzji pozostawało jeszcze trochę czasu.

Oddział wbiegł na wzgórza. Tu było już naprawdę bezpiecznie - wrogowie pozostali daleko z tyłu, widocznie nie chcieli za daleko oddalać się od dowództwa. Podlegli Arxelowi żołnierze z trudem łapali oddech. Sam Arxel, pomimo zaprawienia w bojach, czuł na sobie trudy dzisiejszej walki. Rozejrzał się dookoła.
-Dobra chłopaki, grunt to nie załamywać rąk. Zebrać się do kupy, to jeszcze nie koniec przygód na dzisiaj. Musimy wrócić do bazy. Przydałoby się odnaleźć jakiś inny oddział, ale wolę nie używać interkomu - cholera wie kto mógłby nas usłyszeć i komu przekazać nasz meldunek. No, zbierać się, mam ochotę napić się jeszcze dzisiaj piwa w kantynie oficerskiej.
Krwawe Szpony pomimo zmęczenia bez jęku wykonali rozkaz swojego dowódcy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Za najbardziej doświadczonych walgierzsson uważał Darnokmussena i

Dnia 28.05.2006 o 16:01, walgierz napisał:

Arxela. Dlaczego oni nie padli ofiarą heretyków? Odpowiedzi są cztery:
- zdrajca/zdrajcy są mniej doświadczeni i wspomnianych weteranów nie znają [mało prawdopodobne].
- zdrajca/zdrajcy wiedzą, że zbyt długie pozostawanie przy życiu weteranów budzi podejrzenia
i zostawiają ich celowo, licząc na samosąd;
- jeden z wymienionych jest zdrajcą, drugiego pozostawił przy życiu dla kamuflażu;
- obaj są zdrajcami [mało prawdopodobne jak wynika z rachunku prawdopodobieństwa] .


- albo zdrajca/zdrajcy chcą się z nimi zmierzyć - to tylko tak, aby uzupełnić twoją teorię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Thornus i jego oddział ostrzeliwując się wrócili w obręb murów. Akcja zaczepno-sabotażowa powiodła się niemal w 100%. Niestety, w pewnym momencie zrobiło się gorąco i Thornus znalazł się w opałach.
- Gdzie jest Yohann? - spytał Thornus kiedy znaleźli się na bezpiecznych pozycjach.
- Został przy tamtych ruinach obok wraku czołgu. - odparł Jorg.
- Oberwał?
- Nie. Szykuje niespodziankę dla heretyckiego bydła. - wyjaśnił Grog.
- OK. Jorg, idź tam - Thornus wskazał miejsce. - i osłaniaj jego powrót. Grog miej baczenie i melduj gdyby coś było nie tak. Idę do dowódców spytać się jak wygląda sytuacja.

Po jakimś czasie Thornus wrócił do oddziału. Yohann był już na miejscu.
- Słuchajcie. Nie jest dobrze. Jeden, a może więcej dowódców jest heretykami.
- To niemożliwe! - prawie krzyknęli Łowcy.
- Możliwe, niestety. Zginął sierżant Don, Morgan zabił Furr''a sądząc, że on jest zdrajcą, a Upergveen uniknął cudem śmierci z rąk zdrajcy. - zrelacjonował Thornus. - Jest źle panowie.
- Co mamy robić, sir?
- Myślę, że trzeba czekać, aż zdrajca się czymś wyda. Ale nie można czekać z założonymi rękami, bo to pewna śmierć.
- Mamy podjąć jakieś działania?
- Tak, miejcie na oku ludzi Walgierzssona. Nie podoba mi się ten typ. Jest weteranem i próbuje odwrócić uwagę od siebie i skierować ją na Arxela i Darnokmussena. A takie zachowanie jest podejrzane.

***********************
Mój głos: Walgierzsson
***********************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierzsson usłyszał słowa:

Dnia 28.05.2006 o 16:42, Thorny Sterr napisał:

- Tak, miejcie na oku ludzi Walgierzssona. Nie podoba mi się ten typ. Jest weteranem i próbuje odwrócić uwagę od siebie i skierować ją na Arxela i Darnokmussena. A takie zachowanie jest podejrzane.

- Tak - wycedził z krzywym uśmiechem - Szczególnie odwracaniem uwagi od siebie jest fakt, że jako pierwszy otwarcie wysunąłem jakąkolwiek teorię, zamiast siedzieć cicho i potakiwać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Thornus odwrócił się. Stał za nim skrzywiony Walgierzsson.
- Jasne. Pierwsza teoria powiadasz, bracie.

*********************
Wynik głosowania był dosyć wymowny. trzy razy 2. Wiadomo, w większości strzały [uzasadnienia takie były, sam też nie miałem podstaw większych do głosowania]. Ale jedno jest ciekawe, Darnokmussen i Ty mieliście obok Furr''a taką samą szansę na śmierć. I co robisz następnego dnia. Wysuwasz kilka teorii od razu zastrzegając, że dwie dotyczące Darnokmussena i Arxela są Twoim zdaniem najbardziej prawdopodobne. Innymi słowy przeprowadzasz atak na Darnokmussena. Teoria, która w moich oczach jest tak samo realna dla innych graczy jak to, że zdrajcami jesteśmy my obaj, albo DEViANCE i Shudo itp. itd. Konfiguracje są dowolne, bo na razie nie ma żadnych przesłanek do oskarżeń. A Ty mogłeś się poczuć zagrożony stąd ta teoria. Czytałem kilka edycji i wiem, że na ogół ten kto pisze pierwszy podejrzenia nie jest atakowany, bo przecież by się nie wychylał. A Ty grasz bardzo dużo w FM. Nie wiem czy nie masz więcej gier za sobą niż Ci dwaj weterani, których podałeś w swojej teorii [bo Ciebie widziałem cały czas, a Darnoka chyba w dwóch, a Arxela wcale nie kojarzę - MG mi mówił, że oni są jeszcze ze starego forum]. Dzisiaj jesteś moim podejrzanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus wraz ze swoim oddziałem powoli wracał do bazy. Był smutny, że Imperium musi się cofać zamiast nieść chwałę i glorię swej chwały! Szarzy Łowcy skutecznie bronili swego dowódce. Żaden wróg nie mógł podejść.
Darkus miejąc już wszystko w drodze powrotnej w d***e przemówił:
- Po pierwsze nie podoba mi się strzelanie na chybił trafił, ale wczoraj sam za dobrze nie zagłosowałem w linczu. Choć sytuacja była i tak losowa. 3 osoby po 2 głosy... Wczoraj zagłosował na mnie walgierz, co prawda nie podobają mi się czyste strzały, ale spróbuję to zrozumieć :P Odnośnie zdrajców...
W tym momencie dowódca zatrzymał się widząc przed sobą oddział żołnierzy, którzy im pomagali.
- Żołnierze tyłu zwrot! Szarzy Łowcy przywitajcie naszych wybawicieli!
Po chwili w stronę stojących oddziałów Imperatora wytrzeliły pociski. Żołnierze padali martwi. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Niektórzy krzyknęli zdrajca. Darkus zdrajca, lecz on spokojnie podszedł do trupów. i wyjął symbol Chaosu.
- Ekhm jednemu z nich wypadł ten symbol. Wybaczce, że was nie uprzedziłem, ale nie chciałem by wrogowie pierwsi wystrzelili...
Imperialiści dziękowali i wiwatowali, ale Darkus zbytnio nie przejął się tym.
- Wracając do sprawy zdrajcy. Jestem pewien, że jest to doświadczony gracz, który dobrze zna swoich towarzyszy. Innej teori nie mogę w tej chwili wymyślić.
Darkus przeszedł przez mury twierdzy i odetchnął z ulgą.
- Wreszcie w bezpiecznym miejscu.
Jego kompani tylko potwierdzili jego słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się