Zaloguj się, aby obserwować  
Patryk_R1

Archiwum Star Wars czyli coś dla wielbicieli Jedi i nie tylko

4666 postów w tym temacie

Dnia 13.03.2015 o 16:57, Alexei_Kaumanavardze napisał:


Z twórców, którzy przewijali się na liście nazwisk IMHO najlepszy
był Nolan - u niego efekty specjalne zawsze są na najwyższym poziomie, ponieważ większość
z nich powstaje w rzeczywistości, podkręcane są jedynie wybuchy, głosy etc. Wystaczy
popatrzyć na np. Batmana. Również Intelstellar pokazał, że w kosmosie nie czuje się źle.


Ja tam nie rozumiem aż tak wielkiego zachwytu Nolanem: zarówno trzeci Batman, jak i " Intelstellar ", nie powalają - zarówno fabularnie, jak i wizualnie ( " Grawitacja " prezentuje się znacznie lepiej od strony wizualnej ).
Martwi mnie jednak fakt, że Abrams nie nakręci kolejnego / kolejnych epizodów.

Dnia 13.03.2015 o 16:57, Alexei_Kaumanavardze napisał:



>Pomijając wszystko, to o wiele większe obawy mam co do nowego

Dnia 13.03.2015 o 16:57, Alexei_Kaumanavardze napisał:

Indiego (bez Forda, bez Spielberga, bez Connereg`o), bo takiego kina już się nie robi,


Ponoć Spielberg zgodził się na wyreżyserowanie nowego Indiany - gorzej, że to ma być reebot ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.03.2015 o 17:11, Kaerobani napisał:

Nolan nie nadaje się, bo on robi przekombinowane thrillery, a nie filmy fantasy.


A gdzie SW jest filmem fantasy. Toż to bardziej space opera, niźli fantasy... Poza tym dobry reżyser poradzi sobie w każdym gatunku, a za takowego uważam Nolana.

Ja lubię kino Nolana, zarówno sprzed (Bezsenność), jak i w trakcie (Prestiż, Incepcja), oraz po (Interstellar) kręceniu Batmana. IMHO poza Batmanem i tymi właśnie filmami, nie nakręcił za wiele więc przekreślanie go jest przedwczesne. Po raz pierwszy od Burtona dostaliśmy dobre Batmany. Inne niż Burtonowskie, ale dobre. I nawet "Mroczny Rycerz Powstaje", mimo iż epatujący "amerykanizmem" nie był zły. Ba, uważam że lepszy od "Początku". Chociaż kim musiałby być Michael Caine w SW nie wiem;p

@lis_23

J/W. I dodam od siebie, że na bezrybiu i rak ryba. Mało jest teraz reżyserów mocnych w "powaznych" gatunkach, którzy nie mają 100 lat . Nolan nie ma jeszcze 50-tki, więc kariera tak na prawdę przed nim, a tym co dotychczas zrobił pokazał, że ma zadatki na wielkiego rezysera. Chociaż jeśli chodzi o nominacje i wygrane to przypomina Scorsese - wiecznie pomijanego, choć wielkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.03.2015 o 18:37, Alexei_Kaumanavardze napisał:

A gdzie SW jest filmem fantasy. Toż to bardziej space opera, niźli fantasy...


No właśnie nie - space opera ma zupełnie inny "subject matter", eksplorację kosmosu w świecie przyszłości. SW to typowe high fantasy z odrębnym światem, a odróżnia je od takiego chociażby Władcy pierścieni to, że są tutaj statki kosmiczne i miecze z plazmowymi ostrzami, ale jakby zamienić to wszystko na tradycyjnych złych czarnoksiężników, rycerzy i księżniczki to wyszłoby na jedno. Nie sądzisz?

Albo można pokusić się o nazwanie SW fantasy w konwencji space opery. Tak już będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 18:44, Kaerobani napisał:

No właśnie nie - space opera ma zupełnie inny "subject matter", eksplorację kosmosu w
świecie przyszłości. SW to typowe high fantasy z odrębnym światem, a odróżnia je od takiego
chociażby Władcy pierścieni to, że są tutaj statki kosmiczne i miecze z plazmowymi ostrzami,
ale jakby zamienić to wszystko na tradycyjnych złych czarnoksiężników, rycerzy i księżniczki
to wyszłoby na jedno. Nie sądzisz?


Ja powiedziałem słowo bardziej. Dla mnie SW to baśń sci-fi. Budowa świata, jasno określone strony "dobra i zła" brak szarości, zwycięstwo dobra, osoba wybrańca, widoczny morał... Typowa baśń, jakby nie patrzeć. Oczywiście, w innych mediach niż filmy pojawiły się postacie niejednoznaczne (chociażby Mara Jade), ale mówimy o filmach. I uprzedzając pytanie o Hana Solo. Toż to archetypiczny drań, który odkupuje swoje winy obierając jasną stronę mocy;). I nie, nie wyszłoby na jedno. Świat SW wbrew pozorom nie jest aż tak skomplikowany. Już mitologia Treków jest bogatsza (nie nie jestem fanem Treków, lubię ich ale bez przesady). Jeżeli nawet pozamieniać to tak jak sugerujesz, to miast "Władcy Pierścieni" wyszłaby "Belgariada" (swoją drogą znakomity cykl, polecam - Piotr Fronczewski xd).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Baśń, heroic fantasy - na jedno wychodzi, bo SW jest mocno zakorzenione w teorii monomitu, czyli tego, że w mitologiach różnych kultur pojawiają się te same elementy. I SW miało być takim mitem dla współczesnych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 18:37, Alexei_Kaumanavardze napisał:


Ja lubię kino Nolana, zarówno sprzed (Bezsenność), jak i w trakcie (Prestiż, Incepcja),
oraz po (Interstellar) kręceniu Batmana. IMHO poza Batmanem i tymi właśnie filmami, nie
nakręcił za wiele więc przekreślanie go jest przedwczesne. Po raz pierwszy od Burtona
dostaliśmy dobre Batmany. Inne niż Burtonowskie, ale dobre. I nawet "Mroczny Rycerz Powstaje",
mimo iż epatujący "amerykanizmem" nie był zły. Ba, uważam że lepszy od "Początku".


Niet, Początek jest lepszy, ba!, to najlepszy Batman Nolana, najbardziej " Batmanowy ".
A z nie Batmanowych filmów Nolana najbardziej lubię " Prestiż ".

Dnia 13.03.2015 o 18:37, Alexei_Kaumanavardze napisał:

Chociaż kim musiałby być Michael Caine w SW nie wiem;p


To akurat łatwe: mistrzem Jedi lub Sithem ;)

Dnia 13.03.2015 o 18:37, Alexei_Kaumanavardze napisał:


@lis_23

J/W. I dodam od siebie, że na bezrybiu i rak ryba. Mało jest teraz reżyserów mocnych
w "powaznych" gatunkach, którzy nie mają 100 lat . Nolan nie ma jeszcze 50-tki, więc
kariera tak na prawdę przed nim, a tym co dotychczas zrobił pokazał, że ma zadatki na
wielkiego rezysera. Chociaż jeśli chodzi o nominacje i wygrane to przypomina Scorsese
- wiecznie pomijanego, choć wielkiego.


Nolan jest dla mnie zbyt poważny, zbyt przeintelektualizowany, wolę już Abramsa, Brida, czy reżysera " Strażników Galaktyki ", czy Jacksona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 19:32, lis_23 napisał:

Niet, Początek jest lepszy, ba!, to najlepszy Batman Nolana, najbardziej " Batmanowy
".
A z nie Batmanowych filmów Nolana najbardziej lubię " Prestiż ".


O gustach się nie dyskutuje. Dla mnie Początek był taki... nijaki. Właśnie za mało Batmana, za dużo Bruce`a.

Dnia 13.03.2015 o 19:32, lis_23 napisał:

To akurat łatwe: mistrzem Jedi lub Sithem ;)


Raczej mentorko-opiekunką;p

Dnia 13.03.2015 o 19:32, lis_23 napisał:

Nolan jest dla mnie zbyt poważny, zbyt przeintelektualizowany, wolę już Abramsa, Brida,
czy reżysera " Strażników Galaktyki ", czy Jacksona.


Akurat "Strażnicy...", to IMHO najlepszy (i pierwszy udany) film Gunna. Bo Scooby Doo.... O Abramsie już pisałem, Jackson to dla mnie Oskarowy pupilek, który nie ma nic do powiedzenia ważnego (jak juz to wali kliszami i banałami), a co do Brida, to nie wim o kim mowa (chyba że o Birdzie, ale on zrobił tylko Iniemamocnych i Ghost Protocol)... Dla mnie to właśnie Nolan ma coś do powiedzenia, próbuje w nowoczesny sposób powiedzieć coś ważnego i robi to w sposób który mi imponuje. Trochę retro, trochę inaczej. Ważne dla niego jest to, żeby jeżeli ma coś wybuchnąć to tak jak w rzeczywistości. Słynna scena z ciężarówka z Batmana - on na prawdę zrobił salto na grzbiet ciężarówką. Nie komputer, nie makieta, tylko gigantyczny tłok pod samochodem. Polecam pooglądać dodatki specjalne z jego filmów - to na prawdę imponuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 20:53, Alexei_Kaumanavardze napisał:


O gustach się nie dyskutuje. Dla mnie Początek był taki... nijaki. Właśnie za mało Batmana,
za dużo Bruce`a.

Bo ja wiem? W TDK i TDKR prawie nie ma Batmana, jest za to za dużo Jokera i Bane''a. Tylko BB jest filmem na prawdę o Batmanie.

Dnia 13.03.2015 o 20:53, Alexei_Kaumanavardze napisał:

>

a co do Brida, to nie wim o kim mowa (chyba
że o Birdzie, ale on zrobił tylko Iniemamocnych i Ghost Protocol)...


Tak, o niego mi chodziło ;)

Dnia 13.03.2015 o 20:53, Alexei_Kaumanavardze napisał:

Dla mnie to właśnie
Nolan ma coś do powiedzenia, próbuje w nowoczesny sposób powiedzieć coś ważnego i robi
to w sposób który mi imponuje. Trochę retro, trochę inaczej. Ważne dla niego jest to,
żeby jeżeli ma coś wybuchnąć to tak jak w rzeczywistości.


Dla mnie jest zbyt poważny i napuszony. Za dużo w jego filmach gadania i pseudo intelektualnych rozważań, a za mało operowania obrazem, miejsca na domysły, itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.03.2015 o 20:53, Alexei_Kaumanavardze napisał:

O gustach się nie dyskutuje. Dla mnie Początek był taki... nijaki. Właśnie za mało Batmana,
za dużo Bruce`a.


No niby nie dyskutuje się o gustach, a co tu właśnie robisz? :)))))

Z lisem się zgodzę, Nolan jest zbyt poważny i zbyt napuszony. Obejrzałem całą trylogię i nie są to złe filmy, ale też w całej swej "powadze" niepoważne - próbują być mądre, a wyglądają po prostu śmiesznie. Na dodatek jeszcze paskudna muzyka Zimmera i jego popleczników (tylko Howard próbuje coś tam ciekawszego robić, ale też mu nie wychodzi), która w ogóle odbiera filmowi jakikolwiek urok.

Polecam sobie obejrzeć filmy animowane jak Batman Beyond: Return of the Joker, który w pewnym momencie skojarzył mi się z ostatnim Nolanmanem przez swoją fabułę, ale te pomysły realizuje dużo ciekawiej - w lekkiej, zgrabnej formie i co ciekawe, chyba dojrzalszej. Albo Batman: Mask of the Phantasm - nie wszystko w tym filmie jest dobre, ale muzycznie niszczy, śp. Shirley Walker skomponowała arcydzieło, które z powodzeniem mogłoby pojawić się w jakimś blockbusterze.

Kiedyś przeraziłem się, jak ktoś zaproponował Zimmera jako zastępstwo dla Maestro Williamsa przy komponowaniu muzyki do nowych filmów. To byłoby gorsze niż Jar Jar. Za takie głupkowate pomysły to bym chłostał. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../
Nie wiem dlaczego za wszelką cenę starasz się udowodnić coś co jest kwestią gustu? Ja akurat filmu Nolana o batmanie lubię oglądać. Fabuła jest dobra, nie ma nudnych dłużyzn, a w niektórych chwilach to nawet i płakać człowiekowi się chce. Nazywanie natomiast muzyki Zimmera paskudną to moim zdaniem kompletna ignorancja, posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że głupota. Nie wiem kto cię skrzywdził, ale nie wyżywaj się na dobrych filmach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oho, i już się te twoje mityczne gusty poszły paść. :)

Twoim zdaniem, a masz cokolwiek na poparcie tego poza tym, że raczyłem obrazić twój święty gust?

Zimmer nawet nie jest kompozytorem, to jest człowiek, który chwali się tym, że cała jego edukacja muzyczna to były dwa tygodnie nauki gry na pianinie, które przerwał, bo miał ich dosyć. To jest producent muzyczny, który ma za plecami rzeszę pracowników-ghostwriterów oraz ogromną bibliotekę sampli. Zauważyłeś, że on bardzo rzadko komponuje sam? Najczęściej jest to kilka osób, ale i tak to Zimmer otrzymuje laurki.

Druga sprawa - jako producent i inżynier muzyczny jest po prostu słaby. Jego muzyki nie da się słuchać, bo od dawna ma tendencję do miksowania wszystkiego jak jakiś dubstep. Tona basu w sekwencjach symfonicznych, dublowanie prawdziwych instrumentów syntezatorami, nawzajem zagłuszające się partie - to jest tak nieprzyjemne w odbiorze, że od razu mnie odrzuca. Nawet ciche fragmenty są tak przeładowane basem, że aż przykro się tego słucha.

Trzecia sprawa - tak generycznego kompozytora nie było chyba nigdy w historii, nie potrafi skomponować ŻADNEJ ciekawej melodii, zazwyczaj są to dwie-trzy nutki, które w żaden sposób się nie rozwijają. Braki w kompozycji próbuje zaś zatuszować toną sampli, "epickim" brzmieniem i partami elektroniczno-gitarowymi, które nie dość, że nie pasują do muzyki rzekomo poważnej, jaką jest symfonia, dwa - są najzwyczajniej w świecie słabe, bo żaden ze współczesnych zimmer-wannabes nie potrafi napisać ciekawego riffu czy elektroniki. Czemu nie dać tego zadania jakiemuś wprawionemu muzykowi rockowemu, a nie komuś, kto najwyraźniej nie ma pojęcia o komponowaniu jakiejkolwiek muzyki.

Jedyny dobry soundtrack Zimmera to Król Lew, ale i za ten odpowiada spore grono osób. Kilka filmów później zaczął zrzynać sam z siebie i raczyć nas kolejnymi bardzo długimi motywami, które przez ten czas nie rozwijają się wcale, a po prostu składają się z kilku fragmentów, co daje wrażenie progresji.

Zimmer wywodzi się z muzyki pop, co nie jest złe, ale zabiera się często za muzykę symfoniczną, a ta sama z siebie zakłada wysublimowanie, złożoność kompozycji i wyszukaną formę. Jako "pop-ista" też nie daje rady, bo nie potrafię sobie poza Królem Lwem przypomnieć ŻADNEJ melodii od Hanzo. Przeciętny osobnik bez problemu zanuci ze 2-3 motywy od Maestro Williamsa. Czy zanucisz cokolwiek od Zimmera?

No chyba, że BWOOOOOM i DA-DUNNNN XD XD XD

Obczaj sobie chociażby Basila Poledourisa, też ma taki "pop appeal", a jest nieporównywalnie bardziej utalentowany. Szmirą i zakalcami natomiast mi głowy nawet nie zawracaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 21:17, lis_23 napisał:

Bo ja wiem? W TDK i TDKR prawie nie ma Batmana, jest za to za dużo Jokera i Bane''a.
Tylko BB jest filmem na prawdę o Batmanie.


Wiesz, to wrogowie są solą Batmana. :) Chodziło mi raczej o to, że Begins to taki Origins. a ja jako fan postaci wolałbym wersję bardziej rozwiniętą. Marzy mi się, żeby w końcu w filmie wystąpiła cała paczka Oracle, Leslie Thompson, Grayson jako Nightwing, Robin III (II był kiepski)...

Dnia 13.03.2015 o 21:17, lis_23 napisał:

Tak, o niego mi chodziło ;)


To jak na razie za mało zrobił żeby o nim pisać:)

Dnia 13.03.2015 o 21:17, lis_23 napisał:

Dla mnie jest zbyt poważny i napuszony. Za dużo w jego filmach gadania i pseudo intelektualnych
rozważań, a za mało operowania obrazem, miejsca na domysły, itp.

Ja wiem... Zresztą, to temat na osobną dyskusję.:)

@Kaerobani

O Zimmerze się nie wypowiadam. Jego muzyka mi nie przeszkadza, ani nie rajcuje mnie;). Proste jest dla mnie natomiast, że teraz nawet wielki przebój Britney i Will.I.Am komponowało kilku kompozytorów i aranżowało drugie tyle producentów. Cóż takie czasy mamy, gdzie wizja jednostki jest rzadkością. Nawet Rubin już sam muzyki nie przetwarza.

Co do Nolana, to chciałem uciąć offtop. Ty wyraziłeś swoje zdanie, ja swoje, wspólnego stanowiska nie wypracujemy (bo i po co), a wątek jest o SW, a nie o reżyserach. A i tak najwazniejsze że Bay nie dostał reżyserki bo byłaby gorsza kicha niż epII.

Jeśli zaś chodzi o Batmana, to do New 52 przynajmniej przejrzałem większość komiksów, te najważniejsze przeczytałem w całości (Killing Joke polecam w szczególności), zaś filmy animowane znam pobieżnie, bo też zawsze wolałem powiesci obrazkowe od kreskówek:). Od siebie polecę Red Hood czy jakoś tak;) Ale EOT, chyba że przeniesiemy się do wątku o Batmanie, albo też (jeżeli nie ma?) stworzymy nowy:). Bo całiem ciekawie ta dyskusja się rozwija, ale tutaj kontynuować jej nijak nie można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 23:17, Alexei_Kaumanavardze napisał:

Wiesz, to wrogowie są solą Batmana. :) Chodziło mi raczej o to, że Begins to taki Origins.
a ja jako fan postaci wolałbym wersję bardziej rozwiniętą. Marzy mi się, żeby w końcu
w filmie wystąpiła cała paczka Oracle, Leslie Thompson, Grayson jako Nightwing, Robin
III (II był kiepski)...

>

A broń cię panie Boże !
Znowu by nam zaserwowano jakieś cudactwo typu Batman&Robin =P

Ale tak poważniej - wątpię, żeby kinowo to wypaliło. Większe szanse miał by serial, np kolejne sezony Gotham zakładając, że jakiś zaserwuje nam przeskok np o 12-14lat i przeniesie "ciężar fabularny" z Gordona na Batmana.

Dobra nie rozpisuję się, bo trochę temat nie na ten temat ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.03.2015 o 21:49, Kaerobani napisał:


Kiedyś przeraziłem się, jak ktoś zaproponował Zimmera jako zastępstwo dla Maestro Williamsa
przy komponowaniu muzyki do nowych filmów. To byłoby gorsze niż Jar Jar. Za takie głupkowate
pomysły to bym chłostał. :)


Tym " kimś " był ponoć sam Steven Spielberg i chodziło o to, którego kompozytora by wybrał po śmierci Williamsa.

Co do Zimmera: mam trochę podobne zdanie jak Ty, ale nie do końca.
Lubię Zimmera, ale tak do 2005 roku, gdy ten zaczął szukać " własnego stylu " i zaprzestał pisać muzykę na orkiestrę. Te uważam, że nadużywa on swojego nazwiska i zbyt wiele nie robi, ze ma zbyt wielu pomagierów, którym rzuca pomysły czy jakieś suity, ale uważam, że ma on parę udanych prac:
" Cienka Czerwona Linia " - chyba najlepsza praca Zimmera
" Kod Leonarda Da Vinci " - druga najlepsza praca Zimmera
" Ostatni Samurai "
'' Gladiator "
oraz animacje:
" Książę Egiptu "
" Król Lew "
w tym ostatnim, więcej roboty odwalili chyba Elton John, Tim Rice, Lebo.M i Mark Mancina, niż sam Zimmer, ale Oscara jednak ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

O matko, to Spielberg chyba też na starość na głowę upadł. :P Jest tylu szalenie utalentowanych kompozytorów jak znakomity Lennie Moore (Outcast, Star Wars: The Old Republic, animowany komiks Watchmen), Joel McNeely (jego największe dzieło to Shadows of the Empire, "nieistniejący epizod" Star Wars) czy William Stromberg (wspaniała ścieżka dźwiękowa do filmu dokumentalnego Trinity and Beyond - ale taka, że sam Conan by jej pozazdrościł), którzy jednak muszą uraczać niesamowitą ścieżką dźwiękową raczej podrzędne produkcje (szczególnie McNeely).

Zimmer zaś nie umie komponować i zawala wraz ze swoimi poplecznikami wszystkie filmy masą "dubstepu" na jedno kopyto. Co ich odróżnia od wielkich kompozytorów symfonicznej muzyki filmowej? To, że poza niesamowitymi umiejętnościami technicznymi są geniuszami w dobieraniu dźwięków do odpowiedniej sceny - ba, często idą na przekór! W związku z tym potrafią zadziwić jakimś niesamowitym pomysłem, którego nawet byśmy się nie spodziewali. Zimmer nawet nie umie budzić emocji, bo po prostu uderza w nas masą dźwięków mających w zamierzeniu być ckliwymi lub epickimi, ale w istocie są one równie wyrafinowane jak cios cegłą przez łeb. Nie wspominając już, że przez tragiczny miks tego w ogóle nie da się słuchać - w "Incepcji" i "Interstellar" muzyka zagłuszała dialogi. :D

Dodajmy do tego zrzynanie nie tylko z samego siebie, ale i z innych. Fundacja Holsta pozwała Zimmera do sądu za to, że w "Gladiatorze" zerżnął fragment bodajże Marsa. W "Incepcji" wykryto, że jeden z motywów (głównych chyba) to w istocie spowolniony fragment piosenki Edith Piaf. Jeden z protegowanych Zimmera, Tyler Bates, splagiatował na potrzeby "300" co mu pasowało z "Titusa" Elliota Goldenthala (o, taki groteskowy Goldsmith), za co zresztą został pozwany do sądu i przegrał.

Wymienione przez ciebie soundtracki mają to do siebie, że... w ogóle nic z nich (poza Królem Lwem) nie pamiętam, a oglądałem wszystkie te filmy. Pamiętam jedynie to, że strasznie męczyłem się przy ich słuchaniu, a jak tak się dzieje, to od razu wiem, że to Hanso.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Można śmiało przypuszczać, że narratorem jest Luke. Zwróciliście uwagę na to w jakim czasie mówi o swoim ojcu? "My father HAS it". Ciekawe co to może oznaczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2015 o 21:17, Rizzan napisał:

Można śmiało przypuszczać, że narratorem jest Luke. Zwróciliście uwagę na to w jakim
czasie mówi o swoim ojcu? "My father HAS it". Ciekawe co to może oznaczać.


Może objawia się jako ten "duch" czy jak to nazwać, jak pod koniec epizodu VI :P ?
W sumie pytanie do znawców, te duszki to jakiś tylko środek artystyczny był, czy rzeczywiście Jedi po śmierci się tak mogą objawiać ludziom? W sumie zawsze mi to trochę zabijało ćwieka :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować