HumanGhost

Filmy i seriale - co warto obejrzeć a czego nie [M]

36655 postów w tym temacie

Dnia 22.09.2010 o 15:52, Tyler_D napisał:

K-PAX
Te filmy są na podstawie książek? Jakich niby?

Jest książka K-PAX, napisana przez Gene Brewera. Z 1995 roku bodajże.
Planeta małp to też ekranizacja jakiejś książki, wygoogluj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 07:01, Traitor napisał:

Wybiorę sobie jeszcze kilka w/w tytułów, wezmę z jedną lekturę i wystarczy. Coś z tego skleję.

Tak poza konkursem, zwrócę Ci uwagę, że w piątek o 20.00 na TVN ma lecieć film "Jestem legendą" również na podstawie książki.
Konkretnie powieści SF Richarda Mathesona pod tym samym tytułem.

====> Tyler_D
>> Planeta małp 1968

Dnia 22.09.2010 o 07:01, Traitor napisał:

Te filmy są na podstawie książek? Jakich niby?

Jak najbardziej. Na podstawie powieści Pierre Boulle pod tym samym tytułem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 17:58, A-cis napisał:

Tak poza konkursem, zwrócę Ci uwagę, że w piątek o 20.00 na TVN ma lecieć film "Jestem
legendą" również na podstawie książki.

A konkretnie to jest to świetny film który w mniej więcej połowie staje się beznadziejny i ogółem wychodzi z tego bardzo średniasty film właściwie pod każdym względem [ pomijając efekty specjalne i muzykę ]. I pewnie dostaniemy wersję z normalnym zakończeniem. ;-)

Dnia 22.09.2010 o 17:58, A-cis napisał:

Jak najbardziej. Na podstawie powieści Pierre Boulle pod tym samym tytułem.

Już zdążyłem wyguglać ale o książce na której oparto by film Brazil jakoś nie słyszałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 11:39, Perry_Cox napisał:


Gdy ktoś chce ze mną film oglądać, to musi pogodzić się z napisami. Nie ma przebacz.
Ew. dubbing, ale tylko dla bajek i niektórych filmów (jak HP).


Ostatnio moja babcia obejrzała "Terminatora II" w wersji z lektorem ponieważ nie nadążyła czytać napisów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

UWAGA , ACHRUNG , WARNINNG

FILM "DROGA" Droga (2009) The Road NA DVD W POLSCE DYSTRYBUTOR KINO ŚWIAT CENA 40 - 50 zł.

DZIĘKUJE ZA UWAGĘ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pytanie raczej tylko dla tych co oglądali film "The Road" [ ewentualnie do tych co czytali książkę ] - po zwiastunie mam bardzo dużą ochotę obejrzeć ten film ale jedno nie daje mi spokoju. Widzimy tu

Spoiler

zniszczony świat (?) [ świat czy tylko Stany? ] - pytanie zasadnicze - co to za kataklizm tak zniszczył takie ogromne połacie terenu? Bo jedni sugerują katastrofę nuklearną / wojnę atomową [ ale to by chyba miało nieco inne skutki co nie? ], drudzy sugerują przebiegunowanie, jeszcze inni jakieś masowe kataklizmy.

Jaka jest właściwa wersja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

w filmie z tego co pamiętam był pokazany moment katastrofy. jednak ja nie oglądałem bo w naszym cudownym kraju nie było takiej możliwości więc... a w książce nie pisze dokładnie co to było jednak są pewne poszlaki ale każdy je inaczej interpretuje :) zresztą nie jest dokładnie napisane bo nie o to w książce chodzi.

kerkas
wielkie dzięki za informacje. na pewno się zaopatrzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 18:28, kerkas napisał:

> Już zdążyłem wyguglać ale o książce na której oparto by film Brazil jakoś nie słyszałem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rok_1984

Ale gdzie tam jest informacja, że film "Brazil" jest oparty na powieści "Rok 1984", bo ja jej jakoś nie mogłem dostrzec?
Pytam, bo też nie słyszałem ani o tej powieści ani o filmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Założenie, że w jakiejś przyszłości pojedynczy płacący podatki obywatel *nigdy* nie będzie dysponował energią rzędu masy planety jest w związku z tym dość ryzykowne.


W przypadku sci-fi zawsze biorę takie kwestie pod uwagę. Dlatego celowo wielokrotnie zaznaczam, że akcja filmu toczy się w czasach jak najbardziej nam współczesnych, a te jak wiadomo raczej nie zbliżyły nas jeszcze do zaawansowania 1 poziomu cywilizacyjnego wg skali Kardaszewa i takich kwestii jak np. sfera Dysona.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Szczególnie, że planetę eksplorowała prywatna korporacja, którą ochraniała prywatna firma ochroniarska (najemnicy). Planety nie eksplorował rząd, ani żadna agencja rządowa z Ziemi.
Ergo jedni i drudzy (firma i ochroniarze) musieliby podlegać prawom cywilnym (oczywiście zakładając, że na Ziemi wciąż była demokracja).


Planeta była znana już trochę czasu przed wydarzeniami pokazanymi w filmie. Nie wiadomo jak wyglądały początki, nie wiadomo czy eksploracja odbywała się na podstawie przetargu i czy musiała być podporządkowana jakimś wcześniejszym założeniom określonym przez ziemską władzę (ktoś mógłby się zastanawiać, dlaczego kontakt z obcą rasą i planetą nie jest wielkim przedsięwzięciem w skali globalnej, tylko jest oddany całkowicie w ręce przedsiębiorstwa). Znano już potencjał militarny kosmitonów i planety, a mimo tego po coś im te całe statki i uzbrojenie zdolne do zrównania siedliska kosmitonów z ziemią były potrzebne... itp. itd... Swoją drogą, dopisywanie do tak płytkiego filmu tego typu tła i rozwodzenie się nad nim jest trochę niepoważne, nie uważasz?

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Ilość nie jest bez znaczenia. Tym bardziej, że z fabuły filmu wynikło, że jednak miała bardzo duże znaczenie.


W jakiś sposób należało uzasadnić zdolność zwycięstwa kosmitonów. Nie wiadomo czy ilość i moc stacjonujących jednostek miała jedynie zabezpieczać eksplorację i umożliwić bezpieczny odwrót, czy też miała w razie potrzeby umożliwić całkowite wyeliminowanie kosmitonów. Raczej nie da się ocenić czy dowodzący przecenił swoje siły i jak duży wkład miał cios w plecy zadany przez zdrajców. Nie mieli żadnych instalacji orbitalnych czy planetarnych typu ziemia-ziemia, czy jakichkolwiek pozwalających obejść ograniczenia narzucane przez planetę, tylko musieli się wybierać do kosmitonów osobiście... itd. itp... Można by tak długo brnąć w jakąś wymyślną głębię dorabianą do rzeczywistości filmowej, a zaczyna się robić trochę niepoważne, bo jest to - no właśnie - rzeczywistość filmowa.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Tyle, że z późniejszej fabuły wynika, że takich "plemion" jak to spacyfikowane musiało być sporo więcej.


Ekspedycja znajdowała się chyba na terenie jednego z nich i utrzymywała kontakt tylko z jednym, o ile pamiętam. W domyśle są zapewne jakieś powody, dla których pozostałe były ignorowane. I tu również wchodzimy w rzeczywistość filmową.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Moim zdaniem gdyby ludzie odkryli inną inteligentną cywilizację, to zostałyby im przyznane prawa takie same jak prawa człowieka niemal z automatu.


A moim zdaniem bardzo ciężko byłoby o coś takiego, chyba, że mając w założeniu, jakoby inne inteligentne cywilizacje miały kierować się zbliżoną do ludzkiej moralnością (czego można się chyba klasycznie spodziewać po lewakach). A że tak być nie musi, mogą pokazać np. filmy takie jak "Predator", "Independence Day", gdy w rodzaju "UFO", czy inne. No, ale to bardzo śliski temat, bo niewykluczone, że jeszcze za naszego życia doczekamy się procesów ludzi, którzy pozbawiali godności roślin ^_^ Swoją drogą jest to strasznie denerwująco ludzkie i w dziwny sposób niepoprawne - chęć objęcia własnymi, wykształconymi w specyficznych warunkach prawami, innej inteligentnej cywilizacji.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Głównodowodzący Adolf Hitler też miał takie same "zezwolenia" jakieś 50 lat temu. Co się stało dalej, to wiemy. Powstało ONZ oraz pojęcie zbrodni wojennej i ludobójstwa. Z czego ostatnia nie ulega nigdy przedawnieniu.
Dzisiaj tylko państwa rozbójnicze dają przedstawicielom swoich sił zbrojnym prerogatywy bez żadnych ograniczeń. Z filmu wynika, że na Ziemi panuje prywatny rynek oraz demokracja, a to wyklucza taki przypadek.


Nie wydaje mi się żeby można było wykluczyć taki przypadek jeżeli w grę wchodzi ludzka ekspedycja w kontakcie z obcą planetą i kosmitonami. Z filmu niewiele wynika. Nie wynika dlaczego i w jakich ramach prywatna korporacja mogła decydować o relacjach z kosmitonami w imię całej Ziemi. Nie wynika czy działania militarne były prowadzone w przewidzianych i przyzwolonych ramach (o ile jakieś w ogóle były). Nie przypominam sobie też żeby na planecie znajdował się jakiś przedstawiciel pełniący funkcję kontrolną z ramienia Ziemi... itp. itd...

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Po pierwsze główny bohater nie był już w armii bo był ex-marine. Po drugie na Pandorze ochroną nie zajmowała się armia,
ale *prywatna* firma ochroniarska. Coś analogicznego do Black Water w Iraku. Jest to podane na samym początku filmu.


Zwracali się do siebie stopniami, per "sir", dobrowolnie zgodził się na zwierzchnictwo i działalność wywiadowczą. O czymś to świadczy. Można by się sprzeczać w jakim stopniu jest się "ex-marine" bo podejrzewam że osoby zainteresowane tematem militariów wiedzą chyba, że służba to coś więcej niż tylko czas kiedy jesteś w mundurze i jest coś takiego jak żołnierski honor. Jak była mowa wcześniej, nie wiadomo czy najemnicy mieli tam jakiś przewidziany i określony zakres w jakim mogli działać (a nic w filmie nie wskazuje żeby go przekraczali). Oczywiście pozostaje jeszcze, być może ważniejsza, kwestia zdrady rasowej.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Czyli był zdrajcą PRL, a ponieważ PRL upadła, to dzisiaj jest bohaterem. Gdyby nie upadła, to już zawsze byłby "zdrajcą". Dokładnie ten sam przypadek został pokazany w Avatarze.
Moze i był zdrajcą korporacji, która go zatrudniła, ale jednocześnie stał się bohaterem cywilizacji Na''vi. Ponieważ Ci ostatni zwyciężyli, on został na tej planecie, a nawet "przybrał" miejscowe ciało (lub jego odpowiednik) to raczej został bohaterem niż zdrajcą.


Bohater filmu jest Ziemianinem, który służył Ziemi. Zdradził Ziemię dla jej wrogów. Kukliński był Polakiem działającym w imię Polski. Nie zdradził Polski dla wrogów. "Zdradził" wrogów dla Polski. Z tego, co widzę dla Ciebie to żadna różnica. Konrad Wallenrod był według Ciebie zdrajcą czy bohaterem?

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Na szczęście jest tylko jedna logika. :)


Logika formalna
Logika matematyczna

Logika intuicjonistyczna
Logika niefregowska
Logika wolna
...

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

OK, utożsamiłeś się z ludzkimi najeźdźcami i oceniłeś Sully''ego jako zdrajcę. W dokładnie takiej samej sytuacji z Kuklińskim nie utożsamiłeś się z PRL i nie oceniłeś Kuklińskiego jako zdrajcę.
Lekka niekonsekwencja bo gdybyś się i w tym przypadku utożsamiał ze "zdradzonymi", którzy przegrali, to logicznie powinieneś trzymać stronę PRL.


Jak dla mnie to analogia, konsekwencja i logika w przypadku Twojego punktu widzenia powinna wyglądać:

Najeźdzcy = Ziemianie = PRL (ZSRR)
Okupowani = Na''vi = Polacy (wolni)

Wówczas "złym" zdrajcą jest:

Na''vi, który zdradza swój lud dla Ziemian
Polak, który zdradza Polskę dla PRL (ZSRR)

Z kolei "dobrym" zdrajcą jest:

Ziemianin, który zdradza Ziemię dla Na''vi
PRLowiec, który zdradza ZSRR dla Polski

Tak chyba wygląda Twój punkt widzenia, co by się chyba w pełni zgadzało pod warunkiem, że Kuklińskiego nazwiemy tutaj PRLowcem w cudzysłowie (bo takim w zasadzie był).

Dla lepszego kontrastu przytoczę jeszcze raz mój punkt widzenia: Bohater filmu jest Ziemianinem, który służył Ziemi. Zdradził Ziemię dla jej wrogów. Kukliński był Polakiem działającym w imię Polski. Nie zdradził Polski dla wrogów. "Zdradził" wrogów dla Polski.

W moim przypadku analogia z Kuklińskim występowałaby, gdyby bohater filmu był Na''vi i wstąpił w szeregi Ziemian, a następnie ich "zdradził".

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Jak dla mnie epilog filmu mówi iż planetę opuścili wszyscy ludzie za wyjątkiem kilku. To nie jest przegrana jedna bitwa, ale cała wojna.


Żeby zachować jakiś większy sens wysiłków kosmitonów, należało przecież ukształtować rzeczywistość filmową w jakiś względnie "happy-endowy" sposób (jak dla mnie mało satysfakcjonujący). Nie wątpisz chyba, że gdyby Ziemianie chcieli ich pokonać, to zapewne mogliby zgromadzić do tego odpowiednie środki i nawet nie ubrudziliby sobie rąk. No ale z jakichś powodów na planecie, jej orbicie (i zapewne także w pobliżu) nie było żadnych sił ponad te, które stracili i które musiały wrócić. Trzeba było dać kosmitonom jakieś szanse. Bo chyba daleki jesteś od naiwności w stylu "zrobiliśmy ogromnie kosztowną ekspedycję i programy żeby pozyskiwać surowiec, ale kosmitony pogoniły nasze marne siły zabezpieczające ekspedycję, więc damy sobie spokój i zapomnimy o sprawie"?

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Tak samo jak Amerykanie pokonali małe siły brytyjskie zabezpieczające kolonie w Ameryce północnej, albo Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania wszystkich żołnierzy z Afganistanu. :)
Dwie identyczne sytuacje z punktu widzenia militarnego. W obu wypadkach oznaczało to przegranie wojny. Lokalnej, ale jednak wojny.


Ja nie widzę takiej analogii. Siły na planecie zabezpieczały chyba jedynie ekspedycję badawczą/wydobywczą. Nie były to siły okupacyjne ani mające utrzymywać kontrolę i zwierzchność, pobierać daniny itp. Nie tworzyły się żadne ruchy oporu, ani nie trzymali kosmitonów twardą ręką. Nie pamiętam żeby w filmie cokolwiek wskazywało na coś więcej niż zwykłe międzykulturowe iskrzenie większe niż można by umownie zakładać przy dzielących różnicach.

Przypomniałeś mi o "Colonization" Sida Meier''a. Niezła to była gierka.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Ależ oczywiście na Ziemi mógłby być oceniany jako zdrajca. Tyle, czy miałoby to dla niego jakiekolwiek znaczenie?


Podejrzewam, że dla żadnego zdrajcy to nie ma znaczenia, bo liczy się z tym w momencie zdrady. Jeżeli dobre imię u kosmitonów znaczyło dla niego więcej niż pamięć zdrajcy własnej rasy w Ziemskiej historii, to mówi to przecież samo za siebie.

Dnia 22.09.2010 o 15:51, Olamagato napisał:

Przypomnę, że chodziło o to, iż przyjęliśmy kulturę Amerykanów (i ewentualne naśladownictwo) z innych przyczyn niż wykorzenienie przez nich Indian amerykańskich.
A sporej liczbie ludzi to przeszkadza i za nic nie wezmą wzoru z tego kraju wiedząc jak ten kraj w przeszłości rozegrał sprawę ze rdzenną ludnością i sąsiadami.
Tak więc na Twoje pytanie "Czy komukolwiek to przeszkadza?" odpowiedź brzmi "tak". I jest to szczególnie dobry przykład bo doskonale wiesz jak wiele ludzi
czy całych krajów pała niechęcią do tego kraju również z powodu jego postępowania z rdzenną ludnością i nie liczenia się ze słabszymi nawet na innych kontynentach.


Tak, wiem że pisałeś o późniejszej potędze USA. Ale wiemy przecież, że nie powstałaby ona tak szybko i (względnie) gładko, gdyby nie bonusy do rozwoju w postaci niewolniczej siły oraz ziemi i surowców wyrywanych z zimnych, martwych rąk tubylców. Tak jak my wszystko co mamy zawdzięczamy kilku plemionom, które się (powiedzmy) połączyły i utworzyły odrębność, która z czasem przekształciła się w Polskę, tak oni wszystko co mają dzisiaj w jakiejś mierze zawdzięczają swoim początkom, których nie da się nie uwzględniać oceniając dzisiejszy stan. Ale myślę, że to dla Ciebie oczywiste. Szczerze mówiąc, to mnie nic nie wiadomo o takich otwartych niechęciach. Jak pisałem wcześniej, nie wydaje mi się żebym kiedykolwiek widział nawoływania do bojkotu USA czy zrywanie stosunków dyplomatycznych, czy innych takich, z powodu ich indiańsko-murzyńskiej przeszłości. Jest oczywiście wiele niechęci wynikającej z przyczyn ich współczesnych działań wszelkiego rodzaju, ale żeby odnosiła się ona bezpośrednio do kwestii "kolonizacyjnej", to się raczej nie spotkałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.09.2010 o 22:47, Validus napisał:

(...)
No i dokładnie taki los będzie czekać też "Deja Vu" jeżeli podważy się możliwość cofania
się w czasie (co de facto już ma miejsce).
(...)


Huh ? Kto podważył możliwość cofania się w czasie ?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Dnia 22.09.2010 o 20:13, A-cis napisał:

Ale gdzie tam jest informacja, że film "Brazil" jest oparty na powieści "Rok 1984", bo
ja jej jakoś nie mogłem dostrzec?
Pytam, bo też nie słyszałem ani o tej powieści ani o filmie.


The film centres on Sam Lowry (Jonathan Pryce), a man trying to find a woman who appears in his dreams while he is working in a mind-numbing job and living a life in a small apartment, set in a dystopian world in which there is an over-reliance on poorly maintained (and rather whimsical) machines. Brazil''s bureaucratic, totalitarian government is reminiscent of the government depicted in George Orwell''s Nineteen Eighty-Four, except that it has a buffoonish, slapstick quality and lacks a ''Big Brother'' figure.
http://en.wikipedia.org/wiki/Brazil_%28film%29

IMBD

Early title for Brazil was "1984 and a 1/2", an ode to Federico Fellini, but the film Nineteen Eighty-Four (1984) was released and the idea was scrapped.

Gilliam originally wanted to call the film "1984 1/2", as a tribute to George Orwell''s book "1984", a major inspiration behind the film, but was prevented by Orwell''s estate

Poza tym wywiad z samym Giliamem oraz książki

100 filmów science fiction strona 19

Encyklopedia filmu SF strona 218

i kronika filmu strona 494

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Znano już potencjał militarny kosmitonów i planety, a mimo tego po coś im te całe statki
i uzbrojenie zdolne do zrównania siedliska kosmitonów z ziemią były potrzebne... itp.

Nie trzeba było się tego domyślać. Już na wstępie w filmie informuje się przybyłych, że Pandora jest planetą, na której *wszystko* próbuje przybyszów zabić, a obóz jest jedynym kawałkiem ziemi na której panują ludzie.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

itd... Swoją drogą, dopisywanie do tak płytkiego filmu tego typu tła i rozwodzenie się
nad nim jest trochę niepoważne, nie uważasz?

Nie. To ty określiłeś film jako płytki i pozbawiony sensu. Ja tylko próbowałem się dowiedzieć dlaczego tak uważasz. Ale w tej chwili oceniam, że nie miało to sensu. :)

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

A moim zdaniem bardzo ciężko byłoby o coś takiego, chyba, że mając w założeniu, jakoby
inne inteligentne cywilizacje miały kierować się zbliżoną do ludzkiej moralnością

Z filmu wynika, że jest ona nie tylko zbliżona, ale wręcz identyczna. Co oczywiście jest być może naciągane. Piszę być może bo nie ma żadnej skali porównawczej. Na przykład kiedyś uważano, że układ słoneczny jest wyjątkowy ponieważ ma aż tyle planet, a obecnie uważa się, że nasz może być zupełnie typowy gdy odkryto ponad 200 planet pozasłonecznych. Chodzi mi o to, że być może również rozwój społeczny ludzkości z jej wojnami, epokami prymitywizmu i wieloma rzeczami, które dziś wydają się nam wyjątkowe i czysto ludzkie są jednak zupełnie typowe. Bo może są naturalną drogą ewolucji i rozwoju cywilizacji?
Krótko mówiąc obecnie wielu naukowców uważa, inaczej niż jeszcze 30 lat temu, że "typowy obcy" czyli dominant na swojej planecie może mieć podobną budowę funkcjonalną jak człowiek (żadne tam 6 rąk czy inne bzdety), czyli symetrię, co najmniej jedną parę "rąk", duże prawdopodobieństwo dwunożności.
Idąc dalej, co było moim celem, nie jest wykluczone, że wykształcenie się moralności podobnej do ludzkiej jest również naturalną drogą rozwoju dowolnej cywilizacji. Stąd założenie o którym wspomniałeś mogłoby być uzasadnione, co wracając do początku dawałoby uzasadnienie dla przyznawania obcym praw analogicznych do praw człowieka.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

No, ale to bardzo śliski temat, bo niewykluczone, że jeszcze za naszego życia doczekamy się
procesów ludzi, którzy pozbawiali godności roślin

Moim zdaniem nie doczekamy się nigdy. Chyba, że odkryjemy roślinę, która wyśle nas do diabła. :)

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Swoją drogą jest to strasznie denerwująco
ludzkie i w dziwny sposób niepoprawne - chęć objęcia własnymi, wykształconymi w specyficznych
warunkach prawami, innej inteligentnej cywilizacji.

Właśnie dlatego powyżej określiłem dlaczego sądzę, że coś co uważamy za nasze specyficzne warunki
może okazać się warunkami wręcz pospolitymi i nieznośnie powtarzalnymi dla różnych cywilizacji. Ale nie ma co tego kontynuować bo ilość twardych danych wynosi zero.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Zwracali się do siebie stopniami, per "sir", dobrowolnie zgodził się na zwierzchnictwo
i działalność wywiadowczą. O czymś to świadczy.

I równie dobrze o niczym.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

podejrzewam że osoby zainteresowane tematem militariów wiedzą
chyba, że służba to coś więcej niż tylko czas kiedy jesteś w mundurze i jest coś takiego
jak żołnierski honor.

Trzeba by zapytać o to w krajach w których od dekad jest wyłącznie zawodowa armia. Ja bym mocno wątpił w istnienie czegoś takiego jak "żołnierski honor" we współczesnych armiach najemników z definicji.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Bohater filmu jest Ziemianinem, który służył Ziemi. Zdradził Ziemię dla jej wrogów. Kukliński
był Polakiem działającym w imię Polski.

Błąd. Kukliński był pułkownikiem LWP, modelowym wręcz obywatelem PRL. Polska jako suwerenny byt nie istniała i nie miała istnieć jeszcze przez dekadę. A Kukliński podróżnikiem w czasie raczej nie był. :)

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Z tego, co widzę dla Ciebie to żadna różnica. Konrad Wallenrod był według
Ciebie zdrajcą czy bohaterem?

Pomijając, że był postacią wymyśloną, to zarówno zdrajcą jak i bohaterem. Jedno nie wyklucza drugiego. Dla Zakonu NMP był zdrajcą, dla Polaków bohaterem. Przynależność do zakonu nie była warunkowana pochodzeniem czy miejscem urodzenia, podobnie jak przynależność narodowa.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

> Na szczęście jest tylko jedna logika. :)
Logika formalna
Logika matematyczna
Logika intuicjonistyczna
Logika niefregowska
Logika wolna

To tylko różne postacie tej samej logiki odnoszące się do różnych zastosowań.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Jak dla mnie to analogia, konsekwencja i logika w przypadku Twojego punktu widzenia powinna
wyglądać:
Najeźdzcy = Ziemianie = PRL (ZSRR)
Okupowani = Na''vi = Polacy (wolni)

Kukliński był przedstawicielem PRL i tą formację zdradził. Zdradził więc formację "najeźdźców". Dla nich jest zdrajcą. Dokładnie tak samo jak Sully w Avatarze został zdrajcą ludzkiej korporacji.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Wówczas "złym" zdrajcą jest

Nie ma czegoś takiego jak "zły zdrajca" ponieważ zdrajca jest już z definicji wartościowany negatywnie.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Z kolei "dobrym" zdrajcą jest:
Ziemianin, który zdradza Ziemię dla Na''vi
PRLowiec, który zdradza ZSRR dla Polski

Wtedy to nie zdrajca, tylko bohater strony przeciwnej. W tym wypadku odpowiednio bohater amerykański oraz bohater Na''vi.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Dla lepszego kontrastu przytoczę jeszcze raz mój punkt widzenia: Bohater filmu jest Ziemianinem,
który służył Ziemi. Zdradził Ziemię dla jej wrogów. Kukliński był Polakiem działającym
w imię Polski. Nie zdradził Polski dla wrogów. "Zdradził" wrogów dla Polski.

Nie. Kukliński był oficerem PRL, który zdradził wszystkie dostępne mu tajemnice ZSRR i PRL na rzecz USA. Wolna i suwerenna Polska w tym czasie nie istniała. Ponieważ jednak zarówno ZSRR jak i PRL przegrały wojnę o swoje istnienie jest dzisiaj bohaterem wolnej Polski (i nadal USA). Co mówiłem na samym początku przytaczając analogię do sytuacji w filmie. Dobra, zakończmy ten temat bo robi się to już jałowe.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

W moim przypadku analogia z Kuklińskim występowałaby, gdyby bohater filmu był Na''vi
i wstąpił w szeregi Ziemian, a następnie ich "zdradził".

Dla zdrady nie ma kryterium urodzeniowego, tylko funkcjonalne. Czy gdyby zdrajcą okazał się daleki potomek polskich żydów - Adam Mickiewicz, to byłby zdrajcą czy po prostu od zawsze oczywistym wrogiem? Takie dywagacje nie mają żadnego sensu.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Nie wątpisz chyba, że gdyby Ziemianie chcieli ich pokonać, to zapewne mogliby zgromadzić
do tego odpowiednie środki i nawet nie ubrudziliby sobie rąk.

Nie wątpię. Konsekwencją dalszej fabuły kontynuacji Avatara musiałaby być albo druga inwazja Ziemian (tym razem jako wojna na pełną skalę), albo poleciałyby korporacyjne głowy i musiałaby nastąpić jakaś forma pokoju oraz suwerenności lub przynajmniej autonomii Na''vi.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

No ale z jakichś powodów na planecie, jej orbicie (i zapewne także w pobliżu) nie było żadnych sił ponad te, które stracili i które musiały wrócić. Trzeba było dać kosmitonom jakieś szanse. Bo chyba daleki
jesteś od naiwności w stylu "zrobiliśmy ogromnie kosztowną ekspedycję i programy żeby
pozyskiwać surowiec

Nie uwzględniasz tego że to co napisałeś mogłoby być ogromnie kosztowną ekspedycją w skali jednej firmy, ale zupełnie nieistotną z punktu widzenia całej ziemskiej cywilizacji. Takich eksploatowanych planet jak ta mogłoby być kilkadziesiąt. I do tego bym się skłaniał.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

ale kosmitony pogoniły nasze marne siły zabezpieczające ekspedycję, więc damy sobie spokój i zapomnimy o sprawie"?

Tak, a prezes korporacji dostaje u siebie wyrok bez zawiasów za narażenie życia kolonistów oraz utratę majątku za upadek wartości firmy. Nie raz takie scenariusze był obecne w historii. Nieudane pacyfikacje były, są i będą.

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Ja nie widzę takiej analogii.

Trudno. Musimy z tym żyć. :)

Dnia 22.09.2010 o 21:45, Validus napisał:

Jeżeli dobre imię u kosmitonów znaczyło dla niego więcej niż pamięć zdrajcy własnej
rasy w Ziemskiej historii, to mówi to przecież samo za siebie.

A nie pomyślałeś, że lokalna przegrana militarna jakiejś strony też może być dla tej strony korzystna w dłuższej perspektywie? W związku z czym "zdrajca" może stać się po jakimś czasie postacią kontrowersyjną, a po jeszcze dłuższym czasie jego motywy mogą znaleźć zrozumienie u większości potomków zdradzonego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A propos kina akcji

kolekcja
Kino Męskie Akcja


http://www.literia.pl/promo,749,Kino_Meskie_Akcja.html

Więcej niż wszystko 23.09.2010

Harley Davidson i Marlboro Man 7.10.2010

Samotny Wilk McQuade 21.10.2010

F.I.S.T. 4.11.2010

Capone 18.11.2010

Odział Delta 2.12.2010

Amerykański ninja 16.12.2010

Inwazja na USA 13.01.2011

Zaginiony w akcji 30.12.2011

Zaginiony w akcji 2 27.01.2011

Zaginiony w akcji 3 10.02.2011

Kryształ górski 24.02.2011

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Nie lubię takiego, powiedzmy, podrzędnego kina akcji. Ostatnia kolekcja filmów jaka mi się podobała i większość tytułów z niej kupiłem, to było Kino z adrenaliną z GW. Ta kolekcja kompletnie mi nie podchodzi. Ale i tak dzięki za info.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Huh ? Kto podważył możliwość cofania się w czasie ?!


A chociażby Stephen Hawking coś tam marudzi na ten temat: http://wyborcza.pl/1,75476,7847814,Podroze_w_czasie___a_jednak_mozliwe_.html


+++


@ Olamagato

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Nie. To ty określiłeś film jako płytki i pozbawiony sensu. Ja tylko próbowałem się dowiedzieć dlaczego tak uważasz. Ale w tej chwili oceniam, że nie miało to sensu. :)


Gwoli ścisłości - określiłem go niczym specjalnym i niczym nadzwyczajnym pod względem treści, a w poprzedniej wypowiedzi także płytkim. Nie przypominam sobie żebym w którymkolwiek miejscu określał go jako pozbawiony sensu.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

...Krótko mówiąc obecnie wielu naukowców uważa, inaczej niż jeszcze 30 lat temu, że "typowy obcy" czyli dominant na swojej planecie może mieć podobną budowę funkcjonalną
jak człowiek (żadne tam 6 rąk czy inne bzdety), czyli symetrię, co najmniej jedną parę "rąk", duże prawdopodobieństwo dwunożności...


Podejrzewam, że takie przekonanie może wynikać z uwzględnienia złotego podziału i powiązanych z nim zależności, które chyba bardziej niż cokolwiek inne wpływają na obraz całego znanego nam wszechświata, i sprawiają, że jest więcej niż prawdopodobne, że jeżeli natkniemy się gdzieś na pozaziemskie życie, np. mięczaki, to będą miały one muszle bardzo podobne do tych na Ziemi, także drzewa i rośliny jakie spotkamy będą w ogólnym kształcie bardzo zbliżone do ziemskich, będzie to dotyczyć najprawdopodobniej także ogólnej budowy istot człekokształtnych.

http://www.youtube.com/watch?v=085KSyQVb-U#t=3m00
http://www.youtube.com/watch?v=loeFN3VHCWc#t=2m15

http://www.youtube.com/watch?v=U2bAlIK4KkE
http://www.youtube.com/watch?v=kkGeOWYOFoA
http://www.youtube.com/watch?v=IGKLZ3NO9Qk
http://www.youtube.com/watch?v=PSCIkhia4ms (Tu, podejrzewam, jest chyba sporo szarlatanerii, ale co nieco obrazuje)

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Moim zdaniem nie doczekamy się nigdy. Chyba, że odkryjemy roślinę, która wyśle nas do diabła. :)


Spoko, etycy w Szwajcarii są już na dobrej drodze ^_^ Podejrzewam, że w wielu częściach świata w różnych okresach, było sporo takich którzy obrzygaliby Cię śmiechem gdybyś im powiedział, że np. kobiety będą miały w życiu publicznym do powiedzenia tyle samo co mężczyźni, a pedalstwo będzie bezkarnie pałętać się po ulicach i wyzywać od homofobii wszystko co się rusza (ale ciii... bo jeszcze mnie zakrzyczą).

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

I równie dobrze o niczym.


Zwłaszcza o tym, że żołnierzem nie przestaje się być w jednej chwili.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Trzeba by zapytać o to w krajach w których od dekad jest wyłącznie zawodowa armia.


A przed wprowadzeniem u nas armii zawodowej, żołnierzem (zawodowym), czy np. policjantem byłeś/jesteś tylko "w godzinach pracy"? Służba tego rodzaju na ogół ma to do siebie, że nie zobowiązuje Cię wyłącznie kiedy jesteś w mundurze. Zapytaj żołnierza z powołania i sprawdź co Ci odpowie.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Ja bym mocno wątpił w istnienie czegoś takiego jak "żołnierski honor" we współczesnych armiach najemników z definicji.


A słyszał o czymś takim jak np. Kodeks Honorowy Legionisty Legii Cudzoziemskiej?

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Błąd. Kukliński był pułkownikiem LWP, modelowym wręcz obywatelem PRL. Polska jako suwerenny byt nie istniała i nie miała istnieć jeszcze przez dekadę. A Kukliński podróżnikiem w czasie raczej nie był. :)


Według Twojego podejścia, w czasie rozbiorów Polacy chyba wyparowywali i po rozbiorach materializowali się z powrotem. Kukliński służył w strukturach PRL, ale miał chyba w tym jakiś cel skoro w pewnym momencie nawiązał kontakt z USA i planował spisek przeciwko PRL/ZSRR. Zaznaczam że dla mnie PRL cały czas jest dla uproszczenia rozumiana tutaj nie jako Polska tylko okupacja ZSRR. Faktem jest, że służył w LWP, a czy jesteś pewien, że służył ZSRR/PRL szczerze i w pewnym momencie jedynie nawrócił się na polskość, czy może nigdy tak naprawdę nie służył ZSRR/PRL, a tylko wszedł w ich struktury w jakimś (niepodległościowym) celu? Nie chce mi się teraz wnikać w jego biografię, ale ja od początku zakładam to drugie i wszystko co do tej pory pisałem było na tym założeniu oparte.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Pomijając, że był postacią wymyśloną, to zarówno zdrajcą jak i bohaterem. Jedno nie wyklucza drugiego. Dla Zakonu NMP był zdrajcą, dla Polaków bohaterem. Przynależność do zakonu nie była warunkowana pochodzeniem czy miejscem urodzenia, podobnie jak przynależność narodowa.


Jego plan od początku zakładał wniknięcie do Zakonu żeby rozłożyć go od środka. Mnie osobiście nie wydaje się żeby przykładowy Rosjanin wyjeżdżający i zamieszkujący w USA i od początku działający na rzecz Rosji, byłby przez USA określony mianem zdrajcy. Jego "przestępstwem" jest chyba raczej działalność wywiadowcza przeciwko państwu, a nie zdrada (choć na upartego, wedle definicji można widzieć w tym i zdradę, co staje się tutaj poniekąd tym samym). Z mojego punktu widzenia ciężko mówić o zdradzie kogoś, komu się tak naprawdę nigdy nie służyło, a wręcz przeciwnie. A czy to że "zdradziło się" wrogów, ma tu jakiekolwiek znaczenie skoro moralnie jest to właściwe (czego z pewnością nie można powiedzieć o zdradzie "swoich" na rzecz wroga)? W moim postrzeganiu raczej ciężko w ogóle o taką opcję że wroga można by w jakikolwiek sposób zdradzić. O zdradzie mówiłbym jedynie w przypadku "swoich", a w przypadku wroga to raczej o oszukaniu go. Ale jak zaczniemy się czepiać semantyki, to będziemy mogli tak w kółko.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

To tylko różne postacie tej samej logiki odnoszące się do różnych zastosowań.


Byłem pewien, że to napiszesz. Tym samym przyznałeś, że moje pytanie o rodzaj logiki - pomimo że retoryczne - było jak najbardziej poprawne.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Kukliński był przedstawicielem PRL i tą formację zdradził. Zdradził więc formację "najeźdźców". Dla nich jest zdrajcą. Dokładnie tak samo jak Sully w Avatarze został zdrajcą ludzkiej korporacji.


Przecież do takiego właśnie podsumowania Twojego punktu widzenia doszedłem:

"Ziemianin, który zdradza Ziemię dla Na''vi
PRLowiec, który zdradza ZSRR dla Polski

Tak chyba wygląda Twój punkt widzenia, co by się chyba w pełni zgadzało pod warunkiem, że Kuklińskiego nazwiemy tutaj PRLowcem (w cudzysłowie bo takim w zasadzie był)."

Było pisane - dla mnie Kukliński był przede wszystkim Polakiem działającym dla dobra Polski. To że Polska wówczas nie istniała, nie znaczy że nie mógł działać dla dobra polskiego narodu, tak samo jak przez X lat mogli robić to np. Żydzi nie mając swojego państwa. Można się zastanawiać czy kiedykolwiek tak naprawdę służył ZSRR (analogia do Konrada Wallenroda) i czy w takim razie można nazywać zdrajcą osobę, która tak naprawdę nigdy nie służyła swoim wrogom (a od początku zakładam że tak było w przypadku Kuklińskiego). Bohater filmu był przede wszystkim Ziemianinem, którym zdradził swoją rasę. Kukliński był przede wszystkim Polakiem, który zdradził swoich "najeźdźców". Dla mnie różnica jest bardzo wyraźna.

To, kim Kukliński naprawdę był w rzeczywistości (Polakiem, czy nawróconym sługusem ZSRR) raczej nie ma w tej chwili znaczenia, skoro wiesz jak od początku traktowałem jego postać w założeniu. Jeżeli Ty mówiąc o nim traktowałeś go inaczej ode mnie, to mamy do czynienia ze sporem słownym wynikłym z błędnego przeświadczenia rozmowy o tak samo odbieranej postaci (przy rzeczywistej innej jej ocenie), bez wstępnego uzgodnienia wspólnego stanowiska wobec niej. Nawet jeżeli takie wspólne stanowisko przyjąć, to dotychczasowa związana z tym część dyskusji stanie się tym samym nieaktualna. Zdecyduj czy chcesz w to brnąć. Bo ja nie.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Nie ma czegoś takiego jak "zły zdrajca" ponieważ zdrajca jest już z definicji wartościowany negatywnie.


Przyjąłem takie rozróżnienie jakie można by także przyjąć porównując ze sobą dajmy na to żołnierza najeźdźców z żołnierzem najeżdżanych. Obaj zabijają przeciwników, obaj stają się zabójcami http://sjp.pwn.pl/szukaj/zab%C3%B3jca W obu przypadkach mamy pozbawienie życia, ale jedno zdaje się być moralnie usprawiedliwione. Jedno jest "złe" a drugie "dobre". Uparty zawsze może się czepiać semantyki i obu będzie nazywał zabójcami, w tym np. Polaków broniących się przed Niemcami.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Wtedy to nie zdrajca, tylko bohater strony przeciwnej. W tym wypadku odpowiednio bohater amerykański oraz bohater Na''vi.


Jeżeli poprzez "bohater amerykański" miałeś na myśli Kuklińskiego, to z mojego punktu widzenia nie wiem dlaczego nie użyłeś określenia "bohater polski" - to że wolna Polska formalnie nie istniała, nie oznacza, że nie mógł działać w interesie jej zniewolonego narodu, samemu będąc jego członkiem. Według Twojego punktu widzenia każdy zdrajca jest zawsze bohaterem strony przeciwnej. Wówczas zauważysz pewnie, że oba moje "złe" przykłady przedstawiają jednocześnie bohaterów.

Z mojego punktu widzenia "moralnym" czy "prawdziwym" zdrajcą zawsze będzie ten, kto zdradza swoją prawdziwą tożsamość i przynależność, na korzyść wrogiej. W takim przypadku (przy moim założeniu) Kukliński nie będzie takim zdrajcą, a bohater filmu jak najbardziej. A to, że jednocześnie zachodzi zdrada/bohaterstwo u wrogiej frakcji nie ma przecież żadnego znaczenia, bo priorytetem jest tu zawsze prawdziwa tożsamość i przynależność, zawsze "moralnie" nadrzędna.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Nie. Kukliński był oficerem PRL, który zdradził wszystkie dostępne mu tajemnice ZSRR i PRL na rzecz USA. Wolna i suwerenna Polska w tym czasie nie istniała.
Ponieważ jednak zarówno ZSRR jak i PRL przegrały wojnę o swoje istnienie jest dzisiaj bohaterem wolnej Polski (i nadal USA). Co mówiłem na samym początku przytaczając analogię do sytuacji w filmie. Dobra, zakończmy ten temat bo robi się to już jałowe.


To że wolna Polska w tym czasie nie istniała w żaden sposób nie wyklucza, że mógł działać w interesie jej narodu i wyzwolenia. Polak nie przestaje być Polakiem kiedy usunie się jego kraj z mapy i jeżeli sam dla celów infiltracyjnych zacznie funkcjonować w szeregach wroga (a takie, przypominam, jest moje założenie).

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Dla zdrady nie ma kryterium urodzeniowego, tylko funkcjonalne. Czy gdyby zdrajcą okazał się daleki potomek polskich żydów - Adam Mickiewicz, to byłby zdrajcą czy po prostu od zawsze oczywistym wrogiem? Takie dywagacje nie mają żadnego sensu.


Może według Twojego punktu widzenia. Zapewne nie bez przyczyny można śmiało mówić o czymś takim jak zdrada narodu (oczywiście w przypadku osoby, która "od zawsze" była jego częścią i "od zawsze" była mu wierna). Nie uznawanie takich podziałów i przynależności jak rasowe czy narodowościowe jest charakterystyczne dla lewej strony myśli, byłbym skłonny powiedzieć. Nie jestem pewien czy rozumiem Twój przykład z Mickiewiczem, ale jeżeli "od zawsze" uważałby się za Polaka/Litwina i był temu szczerze wierny, a nagle by zdradził, to z mojego punktu widzenia byłby zwyczajnym zdrajcą i śmiało możemy mówić o zdradzie narodu. Natomiast jeżeli "od zawsze" czułby się Żydem i zawsze w głębi był temu wierny i wówczas by zdradził w imię swoich "od zawsze" prawdziwych wartości, to za zdrajcę nigdy bym go nie uważał, tylko od zawsze wroga. Co wydaje mi się zupełnie oczywiste. Natomiast uparty może się czepiać semantyki.

Ale ogólnie mówiąc poznałem już chyba Twój punkt widzenia na te sprawy. Raczej nie przemawia do mnie i nie przekonuje.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Nie uwzględniasz tego że to co napisałeś mogłoby być ogromnie kosztowną ekspedycją w skali jednej firmy, ale zupełnie nieistotną z punktu widzenia całej ziemskiej cywilizacji. Takich eksploatowanych planet jak ta mogłoby być kilkadziesiąt. I do tego bym się skłaniał.


Mogłoby tak być, jak najbardziej. Bo zastanawiać mógłby przedstawiony względnie niski stopień zainteresowania cywilizacją kosmitonów. Wytłumaczeniem tego mogłoby być np. stwierdzenie przez Ziemian po rozpoznaniu, że cywilizacja ta (być może jedna z wielu poznanych) nie reprezentuje sobą względnie nic szczególnie interesującego, poza surowcami jakie mają w posiadaniu. Więc odsyła tam kogoś, kto się tym zajmie, dając mu wolną rękę.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

Tak, a prezes korporacji dostaje u siebie wyrok bez zawiasów za narażenie życia kolonistów oraz utratę majątku za upadek wartości firmy. Nie raz takie scenariusze był obecne w historii. Nieudane pacyfikacje były, są i będą.


Można uwzględnić sytuację, że w tej rzeczywistości prywatne korporacje są na tyle rozwinięte, że posiadają własne floty, własne planety które nadzorują, mają pełne przyzwolenie na prowadzenie i zarządzanie się we własnym zakresie, spowodowane np. ograniczeniami wynikającymi z ogromu rozpoznanego przez Ziemian kawałka Wszechświata itp. itd... ale to ciągle dorabianie jakiejś głębi do rzeczywistości filmowej tworzonej pod konkretną historię.

Dnia 22.09.2010 o 22:16, ev1l_on3 napisał:

A nie pomyślałeś, że lokalna przegrana militarna jakiejś strony też może być dla tej strony korzystna w dłuższej perspektywie? W związku z czym "zdrajca" może stać się po jakimś czasie
postacią kontrowersyjną, a po jeszcze dłuższym czasie jego motywy mogą znaleźć zrozumienie u większości potomków zdradzonego.


Gdybać i dorabiać alternatywne wersje rozwoju wydarzeń i ich ewentualnych skutków można zawsze. Z reguły jest chyba tak, że obecnie żyjący oceniają "kiedyś" będące udziałem wcześniej żyjących oraz swoje "dziś", nie mając wglądu na to jakim ich "dziś" będzie "kiedyś" ocenianym przez tych, którzy będą po nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.09.2010 o 12:29, Perry_Cox napisał:


Nie lubię takiego, powiedzmy, podrzędnego kina akcji.


O gustach się nie dyskutuje , ja tam lubię political-fiction Inwazja na USA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.09.2010 o 22:07, Validus napisał:

> Huh ? Kto podważył możliwość cofania się w czasie ?!

A chociażby Stephen Hawking coś tam marudzi na ten temat: http://wyborcza.pl/1,75476,7847814,Podroze_w_czasie___a_jednak_mozliwe_.html


Marudził , ale się wycofał, cyt. "podróże w czasie mogą być możliwe, ale nie są praktyczne" (rzucił nawet wyzwanie innym fizykom by znaleźli prawo uniemożliwiające podróżowania w czasie, ale nikt takiego prawa nie znalazł, czyli nie jest to sprzeczne ze znanymi prawami fizyki)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się