HumanGhost

Filmy i seriale - co warto obejrzeć a czego nie [M]

36655 postów w tym temacie

Jeżeli mówisz o tym z 2009 roku to myślę że to dobry wybór - co prawda sam nie oglądałem ale po pierwsze - już trailer powala na kolana a po drugie ostatnio merry pisał tutaj że to kawał świetnego kina więc ja bym szedł w ciemno tym bardziej że po zapowiedzi mam wielką ochotę go obejrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.09.2010 o 19:50, kaczek93 napisał:

Polecacie film "Droga" ?

Jest genialny. Całkowicie deklasuje swojego rówieśniczego konkurenta "book of Eli".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wrzucę parę opinii, co by sobie były.


Dark City (1998) http://www.filmweb.pl/film/Mroczne+miasto-1998-4885 - Jest to coś w rodzaju połączenia noir i sci-fi z elementami surrealizmu. Oglądając ten film można momentami odnieść wrażenie, że "Matrix" jest w swoich głównych założeniach niemal bezczelną zrzyną. Nie jest to chyba film jakie często się robi, ale z pewnością może się podobać. Dla mnie największym plusem był zdecydowanie gęsty klimat będący wynikiem połączenia elementów noir i wrażenia miasta przywodzącego na myśl prawdziwe komixowe Gotham. Oglądałem w wersji reżyserskiej (podobno lepszej).

Event Horizon (1997) http://www.filmweb.pl/film/Ukryty+wymiar-1997-559 - Hardcore''owe sci-fi jakiego ostatnio się chyba już nie robi. Kto lubi stare mrocznawe sci-fi z atmosferą w rodzaju "Aliens", "Tajemnica Syriusza" czy "Kula" (z Hoffmanem, Stone i L. Jacksonem) powinien się poczuć jak w domu. Cała masa typowego amerykaństwa i typowego kosmicznego sci-fi ze wszystkimi tego plusami i minusami, ale dla wielbicieli gatunku i tak jak najbardziej do łyknięcia.

Pandorum (2009) http://www.filmweb.pl/film/Pandorum-2009-478458 - Prawie klasyczny kosmiczny sci-fi mocno w stylu opisywanego wcześniej "Event Horizon". Zawsze lubiłem deepspace''owe, mroczne i z dreszczykiem klimaty dziejące się na olbrzymich space statkach i w sumie pod tym względem chyba się nie zawiodłem. Nie powiem z czystym sumieniem, że zrobił świetne wrażenie, bo jest w nim kilka elementów, które mogą drażnić, ale wydaje mi się, że tego typu filmy na przynajmniej tak przyzwoitym poziomie jak "Pandorum" nie trafiają się obecnie zbyt często i nie ma co wybrzydzać. Jeżeli ktoś lubi klasyczne kosmiczne sci-fi i ceni sobie filmy typu "Alien" czy "Event Horizon", to raczej nie będzie zawiedziony. Kawał przyzwoitego stuffu sci-fi.

Primer (2004) http://www.filmweb.pl/film/Wynalazek-2004-108799 - Jeżeli możecie sobie wyobrazić amerykański film bez żadnych typowych amerykańskich zagrań, przy tym niskobudżetowy (ale raczej w pozytywnym znaczeniu), bardzo precyzyjny, przyzwoicie zagrany, wyraźnie zrobiony z pomysłem, a do tego dopracowany, to taki jest mniej więcej ten film. Jeśli ktoś lubi zawikłane filmy w rodzaju "Memento" oraz motywy związane z paradoxami czasowymi, to zdecydowanie jest to film dla niego. Rzecz z gatunku tych, nad którymi można się później długo zastanawiać. Mnie bardzo przypadł do gustu.

Vicky Cristina Barcelona (2008) http://www.filmweb.pl/film/Vicky+Cristina+Barcelona-2008-405077 - Komedioobyczajowiec Woody''ego Allena z miłą obsadą. Dość prosty, życiowy film, w którym IMO świetnie pokazano specyficzne życiowe sytuacje i emocje. Podobała mi się narracja i lekka forma. Ciekawe postacie, ciekawa treść, sporo ładnych obrazków. Podejrzewam, że nie każdemu się spodoba, ale ja lubię takie życiowe filmy. Przyjemna rzecz i miła w odbiorze. Świetna rola Penelope Cruz.

Double Indemnity (1944) http://www.filmweb.pl/film/Podw%C3%B3jne+ubezpieczenie-1944-30696 - Typowe noir. A jeśli dodać do tego, że scenariusz pisał Raymond Chandler (te charakterystyczne dialogi) to pozycja staje się obowiązkowa. Dobra narracja, dialogi, napięcie, rozwój akcji... prawdopodobnie najlepsze noir jakie widziałem od wielu lat. Jeżeli ktoś nie miał do tej pory styczności z noir, to jest to chyba tytuł od którego warto zacząć. 7 nominacji do Oscara.

Heart is a lonely hunter (1968) http://www.filmweb.pl/film/Serce+to+samotny+my%C5%9Bliwy-1968-35148 - Film dość lekki i przyjemny w odbiorze. Dobrze zagrany i ładnie pokazuje jak często nie dostrzega się potrzeb innych. Setting w sumie mało ograny i jest w tym filmie coś świeżego oraz pozytywnego. Oglądało się całkiem miło.

Women in love (1969) http://www.filmweb.pl/film/Zakochane+kobiety-1969-32767 - Ciężkostrawny, niełatwy w odbiorze i niełatwy do ogarnięcia. Sporo nietypowych scen, sporo golizny. Postacie żyją w swoim artystyczno-poetyckim świecie. Powiedziałbym, że film dla tych, którzy mają w sobie duszę niespełnionego artysty.

Manhattan Murder Mystery (1993) http://www.filmweb.pl/film/Tajemnica+morderstwa+na+Manhattanie-1993-10015 - Bardzo przyjemny komediokryminał Woddy''ego Allena z zagadką morderstwa, którą odkrywają bohaterowie. Co najbardziej mi się w nim podobało - cholernie naturalne dialogi i gra aktorów. Podobnie jak w Vicky Cristina Barcelona reżyser świetnie pokazuje specyficzne życiowe sytuacje i ludzkie zachowania - i to chyba najbardziej podoba mi się w tych dwóch filmach. Bardzo przyjemne i relaksujące kino.

Euphoria (2006) http://www.filmweb.pl/Euforia - Film z gatunku dziwnych. Najkrócej opisałbym go jako traktujący o miłości film z przepięknymi zdjęciami i krajobrazami oraz oderwanym od rzeczywistości poetycko-teatralnym aktorstwem i dialogami. Momentami przypomina to bardziej jakieś ruchome dzieło sztuki o miłości niż typowy film. Zdecydowanie nie dla każdego.

12 Angry Men (1957) http://www.filmweb.pl/film/Dwunastu+gniewnych+ludzi-1957-30701 - Jakieś 95% akcji filmu to 12 przysięgłych zamkniętych w jednym pokoju, omawiających sprawę wyroku śmierci. Oglądając go czułem jakbym siedział tam z nimi, rozmawiał razem z nimi, myślał tak jak oni, miał te same wątpliwości co oni i zadawał te same pytania. Samo ukazanie postaci, ich osobowości, przebieg rozmowy, przedstawienie faktów i wątpliwości - film mógłby śmiało służyć innym za doskonały wzorzec w tych sprawach. Niby rzecz o zwykłej rozmowie facetów siedzących w pomieszczeniu, a wciągnęło mnie to... no, właśnie tak jakbym sam w tym uczestniczył. Jest naprawdę niewiele filmów, którym byłbym skłonny dać ocenę bliską 10 (czyli film absolutnie doskonały) i ten się chyba do takich zalicza (a nie ocenię go na 10 z kilku powodów). Powstało chyba wiele remake''ów w późniejszych latach, ale mowa tylko o wersji z roku 1957.

Derailed (2005) http://www.filmweb.pl/Wykolejony - Miła sensacyjna rzecz. Jest sporo napięcia, zwrotów i oczekiwania co stanie się za chwilę. Bardzo ciekawie się rozwija. Nie jest to może wybitne kino, ale sympatyczna Jennifer Aniston i Clive Owen dobrze wyglądają na ekranie i film generalnie jako trzymający w napięciu wieczorny odprężacz powinien być akurat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.09.2010 o 20:57, Validus napisał:

Wrzucę parę opinii, co by sobie były.


A nie warto wrzucić na bloga zamiast tej psychodelii którą tam aktualnie masz ?

Dnia 18.09.2010 o 20:57, Validus napisał:

Double Indemnity (1944) http://www.filmweb.pl/film/Podw%C3%B3jne+ubezpieczenie-1944-30696
- Typowe noir. A jeśli dodać do tego, że scenariusz pisał Raymond Chandler (te charakterystyczne
dialogi) to pozycja staje się obowiązkowa. Dobra narracja, dialogi, napięcie, rozwój
akcji... prawdopodobnie najlepsze noir jakie widziałem od wielu lat. Jeżeli ktoś nie
miał do tej pory styczności z noir, to jest to chyba tytuł od którego warto zacząć. 7
nominacji do Oscara.


Jeśli chodzi o gatunek noir http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=39473&u=411
Natomiast moim skromnym zdaniem jest kilka lepszych filmów noir jako zachęta do zaznajomienia się z tym gatunkiem filmowym:
Sokół Maltański , Zabójstwo(1956) , Wielki sen (1946) , W samotnym miejscu (1950).

Dnia 18.09.2010 o 20:57, Validus napisał:

Women in love (1969) http://www.filmweb.pl/film/Zakochane+kobiety-1969-32767 -
Ciężkostrawny, niełatwy w odbiorze i niełatwy do ogarnięcia. Sporo nietypowych scen,


Jak wszystkie filmy Kena Rusella , przygotuj się że w przypadku tego reżysera to norma:
Odmienne stany świadomości , Tommy , Diabły , Kryjówka Białego Węża itd. itp.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.09.2010 o 22:35, PanSpam napisał:

Pytanko: Czy wersja specjalna Avatara się czymś znacznie różni od zwykłej?

Taa... Jest dłuższa o niesamowite 8 minut :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.09.2010 o 23:07, szypek26 napisał:

Taa... Jest dłuższa o niesamowite 8 minut :P

Aha, więc coś nowego jest - 8 kolejnych minut efektów specjalnych za kolejne 15 złociszy, dzięki ale nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.09.2010 o 19:50, kaczek93 napisał:

Polecacie film "Droga" ?

Także film bardzo polecam. Ci co książką są zachwyceni często kręcą nosem przy filmie. Ja książki nie czytałem, ale moim zdaniem film jest po prostu genialny. Świetnie przedstawiona historia i niesamowity mroczny klimat, już dla tych dwóch elementów warto się filmem zainteresować, a jak do tego dodać jeszcze fenomenalną rolę Viggo Mortensena - no po prostu grzech nie obejrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Dnia 16.09.2010 o 15:19, Laid_back napisał:

No powiedzmy, że A Knight''s Tale to jest niezła komedia przygodowa, a The 13th Warrior
to świetny film fantasy. Troję również nie zakwalifikowałbym jako film historyczny ;)


Ale przyznasz że miejscami razi sztucznością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.09.2010 o 21:58, bartog123 napisał:

>
No to ja Ci polecam Gotti''ego, film telewizyjny HBO o... gangsterce. Nie wspomniałeś
o nim, to pewnie nie widziałeś, bo zawsze dokładny jesteś :).


Przeoczenie z mojej strony dzięki za zwrócenie uwagi , a film widziałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

> A teraz wracając do tandety otóż po 1990 roku tandetnych filmów historycznych jest
cała masa: [...]
> Gladiator (2000)
Nie wiem co Ci się tak bardzo nie podoba w tym filmie. Moim zdaniem to jeden z najlepszych
filmów para-historycznych jakie kiedykolwiek powstały.


To już lepiej obejrzeć http://pl.wikipedia.org/wiki/Rzym_%28serial_telewizyjny%29
Gladiator to dla mnie pierwsze 10 minut filmu później walki gladiatorów i tyle co mogę dobrego powiedzieć o tym filmie.


>Mi ciarki przechodziły po plecach

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

gdy pierwszy raz oglądałem Gladiatora.


W którym momencie filmu ?

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

Doskonała rola Russela Crowa (właściwie dzięki niej zawdzięcza swoją obecną karierę),


Jak dlal mnie bez rewelacji

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

doskonała muzyka,


A znasz jakąś ostaną ścieżkę dźwiękową Hansa Zimmera która by była zła ?.

>minimalna ilość błędów historycznych i niezupełnie prawdziwa, ale całkiem

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

wiarygodnie przedstawiona historia.


Tak ? to obejrzyj http://www.imdb.com/title/tt0058085/
Może się czepiam ale w tym momencie Gladiator to remake i to słaby.

>Jeden z niewielu tak filmów tak mocno emocjonalnych,

We mnie nie wzbudził żadnych emocji.

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

> a jeśli chodzi o inne epoki historyczne to po prostu zęby bolą vide Pearl Harbour


To też teoretycznie miał być remake http://www.imdb.com/title/tt0037366/
a wyszło jak zwykle.

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

ludzi. Mówię oczywiście o Kate Beckingsale. ;D


Może lepiej nie http://www.imdb.com/title/tt0077269/ :(

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

> The Patriot (2000)
Ten film moim zdaniem też jest jednym z lepszych filmów wyprodukowanych w historii. Tym


A Mel Gibson to snajper z MUSZKIETEM , co strzał to trup , normalnie Rambo.

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

Nie wszystko co nowe jest lepsze, ale też nie wszystko co nowe jest gorsze.


Zgoda

>Wiele rzeczy

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

nowych jest bardziej wartościowych niż cokolwiek co wcześniej istniało.


Zgoda np. Szeregowiec Ryan

Dnia 17.09.2010 o 21:53, Olamagato napisał:

Od 30 lat trwa nieprawdopodobny rozkwit filmu.


Przepraszam @Olmagato gdzie widzisz ten rozkwit ?

Również dzięki rozwojowi technicznemu.

Podzielam zdanie Grażyny Szapołowskiej "Im filmy doskonalsze technicznie , tym mniej w nich treści" zresztą wystarczy popatrzeć na Johna Carpentera.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

Heh. Powiem Ci jedno i spróbuj przemyśleć to tak dokładnie jak potrafisz. Otóż nie byłoby tego serialu gdyby nie sukces Gladiatora, a w konsekwencji zainteresowanie widzów starożytnym Rzymem. To zainteresowanie nie powstało samo z siebie.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

Gladiator to dla mnie pierwsze 10 minut filmu później walki gladiatorów i tyle co mogę
dobrego powiedzieć o tym filmie.

Dla mnie walki, to akurat najmniej istotne w tym filmie.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

>Mi ciarki przechodziły po plecach gdy pierwszy raz oglądałem Gladiatora.
W którym momencie filmu ?

Prawie w każdym. Do dzisiaj nie mam żadnych oporów przed włączeniem sobie tego filmu ponownie, mimo, że mógłbym powtórzyć fabułę z zamkniętymi oczami. A o niewielu filmach mogę to powiedzieć.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

A znasz jakąś ostaną ścieżkę dźwiękową Hansa Zimmera która by była zła ?

Znam takie, które były słabsze. Co nie przeszkadza mi uważać iż ta była doskonała.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

>Jeden z niewielu tak filmów tak mocno emocjonalnych,
We mnie nie wzbudził żadnych emocji.

OK, myślę jednak, że byłbyś w mniejszości. Do dzisiaj pamiętam jak w kinie na premierze co najmniej w kilku miejscach filmu w kinie zapadała kompletna cisza i było słychać jak niektórym popcorn leci na ziemię.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

To też teoretycznie miał być remake http://www.imdb.com/title/tt0037366/
a wyszło jak zwykle.

Chyba sobie żartujesz...
Z czym porównujesz!?
The Fall of the Roman Empire - ocena ogólna 6.6 przy 3 tys. głosów, w tym 76 recenzji
Gladiator - ocena ogólna 8.3 przy prawie 280 tys. głosów, w tym 2 tys. recenzji.
Jeżeli ten rzekomy "remake" jest taki słaby to czemu dostał oceny przewyższające swój rzekomy pierwowzór na głowę??? Przecież nie dość, że ilość osób pozytywnie oceniających film przewyższa ten pierwszy 87 razy, to jeszcze średnia ocena przebija ocenę tego "pierwowzoru" o całe 2 punkty.
Nie wiem czy orientujesz się w skali ocen z IMDb, ale oceny w okolicach 6 to filmy nadające się do jednokrotnego oglądania podczas gdy od ósemki w górę zaczynają się filmy "must have".
Między jednymi i drugimi jest przepaść.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

A Mel Gibson to snajper z MUSZKIETEM , co strzał to trup , normalnie Rambo.

Między sztucerami z wojny secesyjnej, a muszkietami była zasadnicza różnica. Te pierwsze to była broń myśliwska (np. na ptaki), a więc maksymalnie celna, a ta druga, to był odpowiednik strzelby - maksymalnie dewastująca, z ogromnym rozrzutem, mnóstwem śrutu i co naturalne niecelna.
O ile zauważyłem to w filmie żadna walka nie była prowadzona na odległości większe niż długość autobusu, czyli ok. 50 m. Z takich odległości każdy wymierzony strzał sztucerem lub karabinem zabija.

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

> Od 30 lat trwa nieprawdopodobny rozkwit filmu.
Przepraszam @Olmagato gdzie widzisz ten rozkwit ?

Wszędzie. Nie można tego bardziej precyzyjnie wyrazić. :)

Dnia 19.09.2010 o 20:28, kerkas napisał:

Podzielam zdanie Grażyny Szapołowskiej "Im filmy doskonalsze technicznie , tym mniej w nich treści"

Szapołowska zatrzymała się w rozwoju pół wieku temu. Najwięcej treści niesie obraz. I to jest fakt z którym na szczęście trudno się spierać. Dlatego teatr ginie (właściwie to już kulturowy trup). Jedną 10 sekundową sceną ze współczesnego dobrego filmu można wyrazić więcej treści niż 5 minut pustego gadania z "antycznych" filmów. Na tym polega różnica między starymi filmami, a współczesnymi. Ba, wiele filmów niesie mnóstwo dodatkowej treści na drugim planie, a nawet całkiem sporo można wydobyć z tła. Coś co w starych filmach było w ogóle nie do pomyślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Ostatnio widziałem gorszy film od Starcia Tytanów (chodzi o ten rok). Jaki? MacGruber. Spodziewałem się niegłupiej komedii sensacyjnej, zwłaszcza, że reklamy Pepsi były naprawdę świetne i ich humor mnie bawił. Film niestety jest zupełnie inny. Po pierwsze większość "skeczy" trzyma poziom dzieł Friedberga (m. in. Disaster Movie). Były może z dwie sceny, przy których szczerze się uśmiechnąłem, ale przy reszcie dosłownie łapałem się z głowię z niedowierzaniem jak można wpaść na coś tak żałosnego. No i główna postać. O ile w owej reklamie się sprawdził, to w filmie odwalił jedną z najbardziej irytujących postaci kina. Ogólnie film niby wyśmiewa kino akcji, zwłaszcza z lat 80'' oraz 90'', ale robi to w sposób zbyt nachalny i bez krzty subtelności. Narzekać mogę chyba w nieskończoność, ale po co, jeśli wystarczy, że to na razie najgorszy film tego roku. Ech, tęsknie za parodiami typu Naga broń czy Strzelając śmiechem. Ba, nawet Straszne filmy są lepsze od tego ścierwa.
A z milszych rzeczy: w końcu zapowiedzieli Niezniszczalnych w moim kinie. Już zbieram ekipę na wypad, mam tylko nadzieję, że się nie zawiodę. Liczę na coś w stylu Zabójcza broń, tylko że z większą rozpierduchą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


A co do powyższej rozmowy, to więcej racji ma jednak Olamagato. Nie obraź się kerkas, ale czasami zachowujesz się jakbyś miał klapki na oczach. Kino ewoluuje i to w dobrą stronę, bo ciągle trafiają się perełki. Kiedyś też były genialne filmy (Dwunastu gniewnych ludzi), ale nie oszukujmy się, że i kiedyś była masa słabych tytułów. Dlatego za każdym razem gdy słyszę, że stare filmy (czy też gry) były lepsze, to po prostu się śmieję z tej ignorancji. Nigdy nie było filmów lepszych czy gorszych, tylko inne. A oglądać i podziwiać można filmy z różnych epok, a nie zamykać się w jednej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Wbrew pozorom nie ma w nim nic, co jest ewidentną naukową bzdurą bo jak każdy dobry
scenariusz tylko wykorzystuje twórczo luki w wiedzy, a nie ewidentnie okłamuje widza.


Uważam się za osobę zainteresowaną mechaniką kwantową i jej pochodnymi w rodzaju teorii strun, membran, komputerów kwantowych itp. ale widocznie brakuje mi jeszcze sporo wiedzy z innych dziedzin, bo nie przypominam sobie żebym odnalazł w tym całym motywie z magicznymi komputerami coś, co nawiązywałoby do znanych mi teorii. Sam motyw z pętlą czasową (czy jak to nazwać) był niezły, ale ten ich zajebisty sprzęt i jego możliwości to było zdecydowanie za dużo jak na moją tolerancję. Jeżeli chcesz zobaczyć naprawdę dobry scenariusz wykorzystujący twórczo luki w wiedzy, to polecam "Primer", o którym pisałem. Po obejrzeniu spróbuj przeanalizować schemat, który można znaleźć w Internecie, pokazujący utworzone w filmie równoległe wersje czasoprzestrzeni.

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

W tym filmie dostaje się dokładnie to co mówi tytuł. Zrozumienie czym jest Australia.
To mnóstwo sprzeczności i wpływ historii jaka odcisnęła piętno na tym kraju.


Nie oglądałem przed seansem żadnych trailerów, ani nie czytałem opinii. Widziałem parę ładnych zdjęć, które zasugerowały mi ładny romans w rodzaju przytaczanych wcześniej tytułów. Gdybym wiedział, że będzie to niemalże obrzydliwie sztampowy familijny przygodowiec, to nawet bym się za to nie zabierał, bo wręcz nienawidzę tego gatunku. Możliwość zrozumienia czym jest Australia można by w mojej opinii równie dobrze (a może nawet i lepiej) stworzyć realizując dramat, romans, romansowy dramat, czy nawet western...

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Ja bym się spierał. Treść jest na tyle dobra, że film bez problemu może mieć nawet niezłą kontynuację.


To, że treść nie jest niczym nadzwyczajnym, czy też nie odbiega od typowych standardów, nie wyklucza według mnie wykorzystania jej do zrobienia kontynuacji. Wydaje mi się, że parę filmów w życiu obejrzałem i poza wizualnym mistrzostwem zwyczajnie nie zauważyłem w nim nic nadzwyczajnego. Prędzej byłbym chyba skłonny stwierdzić, że wręcz przeciwnie.

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Gdzie? Poza muzycznym kawałkiem z przebitek zbierania klanów przeciwko ludziom słyszalnej muzyki w tym filmie prawie nie ma...


Gdzieś chyba była, skoro odczułem to na tyle, że nawet o tym napisałem. Nie będę się spierał i rozwodził jak dużo jej było i czy była to z punktu widzenia długości filmu jakaś znacząca ilość, ale odczucia miałem takie, a nie inne.

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Moim zdaniem bardzo dobrze. Twarze są na tyle ludzkie aby nie odpychały i były dla widzów rozpoznawalne
(np. jeszcze 50 lat temu dla białych twarze murzyńskie były zupełnie nierozpoznawalne), a jednocześnie było widać wyraźnie, że są to "obcy".


Może i są takie, jak piszesz. Nie wyklucza to chyba jednak w żaden sposób awersji jaką mogą do siebie wywoływać. A wywołują niewątpliwie.

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Znam nawet kilku, którzy uważają, że te niebieskie postacie poza płaskimi nosami są wręcz piękne.


Ja z kolei wiem, że nie jestem odosobniony w pojawiającej się w trakcie seansu chęci przefasonowania tych fizjonomii.

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Może za bardzo oceniasz innych po wyglądzie? ;) Też tak kiedyś miałem, ale mi przeszło.


Właściwie to nie chodziło jedynie o sam wygląd. Był on z pewnością jedną ze składowych, jakie przekształcały się w narastającą wraz z rozwojem filmu idiosynkrazję (o_0) do niebieskich dzikusów.

Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

Spoiler

Wreszcie pojawił się film, w którym większość ludzi przedstawiono jako złych, drapieżnych i pozbawionych skrupułów najeźdźców. Nie znam praktycznie żadnego filmu tego gatunku, który podjął taki temat i to w tak efektowny sposób. A jednocześnie nie popada w przeciwną skrajność jak wiele innych filmów i nie potępia ludzi jako całości. Widać w tym filmie, że zarówno ludzie jak i ten lud obcych składa się z indywidualnych istot, wśród których są zarówno źli, sfrustrowani jak i dobrzy.



Spoiler

A tam... jak dla mnie "metafora" była zbyt czytelna i zbyt jednoznaczna. Technologia Przemysł Zysk vs Pierwotność Duchowość Natura. Może nawet właśnie przez to, że kosmitony były tak bardzo "ludzkie", wręcz murzyńsko-indiańskie, ciągle widziałem jakichś historycznych kolonistów wypierających prymitywne plemię, a nie starcie ludzie vs obcy. A główny bohater to dla mnie prawdziwy frajer do kwadratu. Mógł przysłużyć się swojej nacji, dostać nowe zajebiste nogi i może nawet zostać bohaterskim pionierem ludzkości, jak kiedyś Cortez czy Pizzaro. Zamiast tego wolał myśleć kutosem i zdradzić swoją rasę w imię ideałów jakiejś dziczy. Osobiście wydaje mi się, że taka forma krytyki postępowania ludzkości, jak pokazana w tym filmie, może być jednocześnie odebrana jako krytyka współczesnego jej dorobku, który wyrósł przecież także na kolonizacji zrodzonej między innymi (a może przede wszystkim) z wspaniałej ludzkiej chciwości i przemysłowego imperializmu, którym tyle nasza cywilizacja zawdzięcza. A to już mi się zbytnio nie podoba. Takich treści prędzej spodziewałbym się po Oliverze Stone''ie.


Dnia 17.09.2010 o 22:33, Olamagato napisał:

To byłoby trudne ponieważ trudno w tym filmie znaleźć coś co jest ewidentnym przeciąganiem czasu. Trzeba by było wywalić jakąś fabułę filmu.


Nie wiem czy byłoby to trudne, ale Hollywood już nie jedno odchudzanie widział. W moim odczuciu film był o jakieś 30 minut za długi. Dla niektórych jednak i tak za krótki, bo poszli do kina żeby zobaczyć wersję o parę minut dłuższą.


+++


Wrzucę parę opinii, co by sobie były.


The International (2009) http://www.filmweb.pl/film/The+International-2009-442784 - Sensacyjniak z finansowymi machlojkami na międzynarodową skalę w tle. W rolach głównych Clive Owen i Naomi Watts. Bardzo dużym plusem jest dla mnie, że nie jest to kolejny typowy amerykański sensacyjniak jakich wiele. Zamiast tego jest całkiem logiczny i wyważony i bardziej stawia na zawartość niż na ganianie się przez miasto i skakanie po balkonach (a przynajmniej takie miałem odczucia). Przypadł mi do gustu. Napięcia i akcji dość sporo, ale nie do przesytu. Ładne europejskie widoczki, gra aktorska przyzwoita, ale bez szału. Myślę, że byłby jeszcze lepszy gdyby był skondensowany o jakieś pół godziny. Kawał solidnego (ale nie typowego) sensacyjniaka, w sam raz na wieczór.

Crank: High Voltage (2009) http://www.filmweb.pl/film/Adrenalina+2.+Pod+napi%C4%99ciem-2009-463637 - Kto widział pierwszą część może spodziewać się w sumie powtórki z tego samego, tylko na gorszym poziomie. Kto nie widział pierwszej części niech ją obejrzy, bo to bardzo dynamiczne, świeże i nietypowe kino akcji nasuwające skojarzenia z GTA na żywo (coś tam nawet słyszałem, że miała to być jakaś ekranizacja GTA - w filmie jest nawet parę nawiązań do gry). Sequel to generalnie non stop przemoc przeplatana z sexem. I tak przez cały film. O ile o pierwszej części można powiedzieć, że miała swego rodzaju klasę, to druga jest o wiele niższych lotów.

The Wrestler (2008) http://www.filmweb.pl/f461946/Zapa%C5%9Bnik,2008 Bardzo przyjemny w odbiorze. Prosta, życiowa historia bez żadnych niepotrzebnych upiększaczy. Świetnie zagrał Mickey Rourke. Do minusów zaliczyłbym to, że tak w zasadzie nie ma w nim nic nowego, a poza tym trochę nie podobała mi się tendencja do mówienia o wielu rzeczach wprost. Nie zmienia to faktu, że to naprawdę przyjemny film o życiu.

Wojna polsko-ruska (2009) http://www.filmweb.pl/film/Wojna+polsko-ruska-2009-298581 - Nie bardzo wiem, co o nim napisać, bo jest to rodzaj filmu, który dla jednych będzie góvnem niesamowitym, a dla innych przejawem geniuszu. Cała masa dziwnych motywów (co jest uzasadnione), cała masa świetnych dialogów, sporo niespotykanego w polskim kinie podejścia, okrutnie badziewna muzyka (w pewnym sensie uzasadniona), zadziwiająco dobrze zagrany - główna rola Borysa Szyca to jak na polskie warunki chyba prawdziwy majstersztyk. Muszę przyznać, że byłem chyba nawet pod wrażeniem, że Polacy mogli zrobić coś takiego... nietypowego.

Le Locataire (1976) http://www.filmweb.pl/film/Lokator-1976-7194 - Podobno jeden z najlepszych filmów Polańskiego. Mocno psychologiczny, dość klimatyczny. W pewnym sensie kojarzył mi się z "Pi" Aronofsky''ego i chyba można powiedzieć, że konstrukcja jest dość zbliżona. Polański w roli głównej bardzo przyzwoity, sam film ciągle się rozwija i buduje nastrój pod późniejsze wydarzenia (klimat w miarę upływu akcji robi się coraz gęstszy), z czasem rzeczywistość coraz bardziej miesza się z urojeniami. Wprowadza jakiś taki ciekawy nastrój staroświeckiego pokoju. Film wydał mi się naprawdę niezły, ale chyba raczej dla osób, które jarają się takimi rzeczami jak "Pi" i lubią stare filmy.

College (2008) http://www.filmweb.pl/film/Studenci-2008-403275 - Coś jakby pierwszy "American Pie" tyle, że w klimacie amerykańskich studiów. Kilku gości kończących szkołę średnią wybiera się na weekend zobaczyć jak żyją studenci - no i w zasadzie do końca filmu są już imprezy, chlanie, rzyganie, cycki, posuwanie, przeklinanie... Spodziewałem się typowego amerykańskiego barachła dla nastolatków, a okazał się właściwie niezgorszym, wulgarnym i sprośnym filmidłem (momentami autentycznie głupkowatym, co jednak nie zmienia faktu, że jest barachłem). Pomimo poziomu nie wymagającego zaangażowania umysłowego i estetycznego, wcale nie żałuję i muszę przyznać, że nawet mnie rozbawił.

The Big Sleep (1946) http://www.filmweb.pl/Wielki.Sen - W sumie klasyka noir, a więc jak to w noir - detektyw, morderstwo, papieroski, femme fatale... Na podstawie powieści Chandlera, a w roli głównej Bogart, więc niby nice, ale... jest to być może najbardziej zagmatwany fabularnie film jaki widziałem. Znacie tę typową konstrukcję kiedy film się zaczyna, powoli rozwija, odkrywamy kolejne informacje zmierzając do coraz lepiej widocznego rozwiązania? Z tym jest podobnie, tylko kiedy mamy już wrażenie, że zagadka się wyjaśniła i powoli zbliża się koniec, to wszystko zaczyna się od nowa, a później jeszcze raz i jeszcze dalej... Intrygą tego filmu można by obdzielić chyba ze 3-4 inne. Z pewnością nie każdy to przełknie i mimo tego film jest naprawdę konkretny.

Easy Rider (1969) http://www.filmweb.pl/film/Easy+Rider-1969-1018 - Podobno klasyk kina drogi. W obsadzie Dennis Hopper i Jack Nicholson. Czasy hipisów i narkotyków, dwójka harleyowców jedzie przez Stany. Sporo klasycznej rockowej muzyki, sporo podróżowania przez typowe amerykańskie krajobrazy. W sumie film dzieje się, dzieje, nagle się kończy i tyle. Podobno kultowy, ale do mnie nie przemówił i zapamiętam z niego chyba tylko role Hoppera i Nicholsona. W zasadzie nie jest zły, ale to chyba nie moje klimaty.

Moon (2009) http://www.filmweb.pl/film/Moon-2009-473111 - Miałem pewne nadzieje wobec tego filmu, ale niestety ich nie spełnił. Nie powiem żeby był zły (chociażby sama muzyka Clinta Mansella jest nice), ale konstrukcja... zbyt szybko dostajemy wszystko na tacy, przez co dramaturgia i napięcie jest znikome, a później nawet zerowe i właściwie czeka się tylko aż wszystko pójdzie określonym torem. Nie ma w nim nawet nic charakterystycznego, co sprawiłoby, że można by go zapamiętać na dłużej. Całkiem sympatyczny, chociaż jakiś taki nijaki... mimo to można obejrzeć raczej bez żalu.

King Arthur (2004) http://www.filmweb.pl/Krol.Artur - Spodziewałem się czegoś w rodzaju "Braveheart", ale w jakichś baśniowych klimatach i w sumie okazał się zupełnie czym innym (i dobrze). Rzecz dzieje się w czasach okupacji terenów brytyjskich przez Rzym (czyli dość dawno temu). Co mnie pozytywnie zaskoczyło - film jest zadziwiająco poważny i dość mrocznawy (a spodziewałem się raczej jakiegoś holyłództwa, gdzie będzie pełno rozluźniaczy między kolejnymi akcjami). Jest sporo rzezi, ciekawe realia (ale wydaje mi się, że z realiami historycznymi niekoniecznie ma wiele wspólnego), przyzwoicie zagrany, ale i tak chyba trochę zbyt rozwlekły (oglądałem Director''s Cut) - gdyby był skondensowany o jakieś pół godziny, byłby o wiele bardziej wciągający. Kawał przyzwoitego kina, ale do takiego "Braveheart" czy "Gladiator" chyba jeszcze mu brakuje. Na koniec być może największy plus filmu - muzyka Hansa Zimmera (wspominam ją jako naprawdę dobrą).

Elizabeth (1998) http://www.filmweb.pl/film/Elizabeth-1998-740 - Kostiumowiec bardzo wysokiej klasy. Wspaniale nakręcony, ładnie zagrany (Cate Blanchett), kozackie kostiumy i scenografia, piękna muzyka - krótko mówiąc kawał ładnego filmu. Raczej nie jest nastawiony na akcję, bardziej na polityczno-pałacowe intrygi, a mimo to czas płynie przy nim przyjemnie. Aż chciałoby się obejrzeć coś takiego w polskich realiach historycznych. Będę go pamiętał chyba głównie za mistrzowskie kostiumy i muzykę.

Candy (2006) http://www.filmweb.pl/film/Candy-2006-190369 - Najkrócej mówiąc, jest to coś jak "Requiem for a dream", ale pozbawione schizowego klimatu. Podobieństw jest całkiem sporo i są dość widoczne. "Candy" skupia się bardziej na emocjach pary głównych bohaterów (bardzo przyzwoite role), do tego jest bardziej senny (ale momentami dość drastyczny) i niekoniecznie dołujący (raczej zastanawiający). Przez cały film obserwujemy jak główni bohaterowie coraz bardziej się pogrążają i staczają na dno. Sam w sobie nie był zły, ale mam wrażenie, że brakowało w nim czegoś, co wciągało tak, jak w "Requiem for a dream".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się