Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Farin usadowił się w pod ścianą i udawał, że drzemie. Przysłuchiwał się rozmowie Marvola z Furrem. Gdy wspomnieli o Podmroku krasnoludowi natychmiast pojawiły się przed oczami twarze, miejsca, potwory, przypomniały mu się walki i przygody. Nagle uświadomił sobie cos, co go mocno zabolało. Ci wszyscy, do których się przyłączył przeminęli, z nich został tylko on. Potem przypomniał sobie pojawienie się Furra, potem walkę z demonem w czasie, której dołączyli się Darkus i Marvolo. Doświadczenie, czym ono jest? Wspomnieniami, które gdy się przypomną to sprawiają ból? Farin przypomniał sobie też chwile spędzone po walce, na warcie, lub na miłych pogawędkach, kiedy można było odpocząć przy ogniu wśród przyjaciół, czy to tez doświadczenie? W czasie walk ćwicząc posługiwanie się bronią, kiedy bardziej chroniło się innych od siebie, czy to też można nazwać doświadczeniem? To wspomnienia inne bolesne inne przyjemne, to one są chyba doświadczeniem.- Rozmyślał Farin.
Krasnolud nie interesował się sposobem mówienia Marvola, spoczywała na nim odpowiedzialność za drużynę. Farin pamiętał, że poprzedni „dowódcy” drużyny podobnie się zachowywali, w końcu mieli trudne zadanie dbanie o porządek w grupie, o życie drużyny i o to by dotarli do celu.
Patrzył na spętanego maga, ale wcale mu nie było do śmiechu. Farinowi nie przeszkadzała muzyka. Nie podobało mu się, że mag zamiast poprosić Marra żeby przestał grać, lub by grał trochę ciszej, od razu musiał mu coś zniszczyć. Druid zrobił bardzo dobrze wymierzając mu karę. Krasnolud siedząc pod ścianą słuchał rozmowy członków drużyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkusowi podobała się wycieczka na pustynie… To dziwne, ale tylko ten krajobraz lubił. Wieczne ciepło, dużo piachu, którego wadą było wchodzenie wszędzie, gdzie się tylko da. Oprócz tego pustynia, to miejsce, w którym panują inne idee niż, gdziekolwiek indziej. Tu pieniądze nie mają wielkiego znaczenia, liczy się tylko woda, która jest życiem, ukojeniem spragnienia i dająca ochłodę. Inkwizytora fascynowały tony piachu, które znalazły się w jednym miejscu. Gdyby nie burza piaskowa leżałby teraz na złocistym piachu i patrzyłby w błękitne niebo. Tam, gdzie jasność tam i prawda. Tam, gdzie jasność tam i ciepło. Teraz siedział przy samym wyjściu z groty wpatrując się w wariacje piasku. Czasem wyciągał rękę i chwytał go by po chwili pozwolić mu po raz, któryś być unoszonym przez zawieję. Zachowanie Zurrisa nie przeszkadzało Darkusowi, w końcu każdy może mieć zły dzień, choć żal było Marra. Zachowanie druida też nie dziwiło paladyna. W sumie zachowuje się cały czas tak samo. Nie widział różnicy druida przed objęciem przywództwa i po objęciu. Chociaż już po zaczął go nazywać „przytul drzewo”. Było, to określenie osoby, która opiekowała się naturą i ją chroniła. Poza tym była w tym zwrocie nutka złośliwości i ironizmu, ale każdy powinien zauważyć, że Darkus już od dawna zachowuję się troszkę inaczej. Nabrał dystansu. Starał się wszystko oceniać obiektywnie, a zarazem dodając do tego swoich określeń. Przez całą przygodę z towarzyszami inkwizytor co jakiś czas zagląda do swych ksiąg i zapisuje wszystko, co widział i przeżył. Ma być, to wiedza dla potomnych o Zapomnianych Krainach. Darkus już wiele razy starał się znaleźć podobieństwa między religiami… Wiara w naturę kojarzyła mu się z prymitywizmem, ale w przypadku druidów tak tego nie można nazwać. W jakiś sposób łączyli się z ową naturą i współpracowali z nią… Bardzo podobne do tego jak nekromanci współpracują ze śmiercią. Wiara Sigmara kojarzyła się inkwizytorowi z ciągłą walką o przetrwanie i wojną o nic. Dziwiło Darkusa szukanie mocy. Po co to komu? Wszak ludzie są najbardziej niebezpieczni. Bez względu na to i tak wszystko, co żywe łączy się prędzej czy później ze śmiercią, która ma dać nowe życia dla jednych, a dla drugich oznacza wieczną pustkę... Zaczynało robić się nudno, a burza wciąż trwała, więc inkwizytor podszedł do uwięzionego Zurrisa.
- To Cię przytul drzewo urządził. Myślę, że jak już się uwolnisz, to powinieneś przeprosić Marra i zastanowić się nad wszystkim. – szepnął na ucho magowi tak, żeby nikt inny nie usłyszał.- I najlepiej zrób, to w obecności druida. Chociaż sprawiaj pozory, że go słuchasz.
Potem usiadł koło gnoma i wsłuchiwał się w melodię "wychodzącą" z mandoliny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mag patrzył się na Bona.
-Nie, nie przeszkadzają mi, i jestem pewien że w żadnym z twoich utworów nie znajdę nawiązania do pewnego maga w czarnych szatach, mam rację? – Kain uśmiechną się, choć bard nie był do końca pewien co ten uśmieszek miał oznaczać – Chyba ci jeszcze nie mówiłem że poznałem kilka nowych czarów, które…Hmm… mogły by ci trochę utrudnić życie towarzyskie, o ile wiesz co mam na myśli. – uśmiech maga stał się jeszcze bardziej złowieszczy a oczy zalśniły – Ale trochę się zagalopowałem. Wracając do tematu, to o Kulcie nie wiem wiele więcej ponad to co powiedziałem. Mogę tylko dodać że są grupą zhierarchizowaną, jednak nie spotkałem wielu jej członków z którymi można by porozmawiać, właściwie to wszyscy byli już martwi kiedy ktokolwiek wpadł na pomysł rozmowy. – mag zakończył ze śmiechem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.10.2006 o 23:47, VBone napisał:

Grasz tylko, czy może śpiewasz też? W ogóle jak to się stało, że zostałeś bardem? Zwykle młodzi ludzie... to
znaczy gnomy, wybierają machanie mieczem, wsadzanie sztyletów w plecy lub przelewanie tajemniczych i (co > oczywiste) niebezpiecznych mikstur z jednej menzurki do drugiej. Więc, co Cię skłoniło do podążania drogą
PRAWDZIWEJ Sztuki?

- Śpiewam też, ale nie wierszowane, a bardziej opowieści z akompaniamentem. No i nie piszę wierszy, najbardziej lubię ballady o wspaniałych przygodach, mniej więcej z tego powodu podróżuję wiele. Przelewanie różnych tajemniczych mikstur jak najbardziej, moja rasa jest predysponowana do takich czynności. Mój ulubiony styl walki to na odległość rzucić sobie jakimś granatem - tutaj gnom roześmiał się radośnie - Ale niestety co do młodości... może nie widać tego po mnie, bo gnomy starzeją się powoli, szczególnie w porównaniu z ludźmi, ale trochę lat już mam na karku i sporo rzeczy już widziałem, prawdopodobnie więcej od Ciebie. Zresztą sama edukacja na barda trwa sporo. A skłonił mnie przypadek właściwie. Nie mam rodziców, a opiekujący się mną gnomy uznały, że profesja barda zapewni mi jakąś przyszłość, więc oddały mnie do pierwszego spotkanego. Początkowo niezbyt to lubiłem, ale teraz nigdy bym nie zmienił niczego w przeszłości. - Marr zamyślił się na chwilkę, po czym spojrzał bystro na towarzysza - A co z Tobą? Niewielu bardów wybiera tylko pisanie, większość woli grać, szczególnie, że dzięki temu mają też dostęp do bardowskiej magii. Jak to się stało, że tylko piszesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Morgan siedział zasępiony na samym końcu groty, zdala od ognia, który tylko lekko podświetlał jego rysy. Zimne oczy błyszczały w ciemności. Słychać było tylko cykliczne posunięcia osełki po ostrzu miecza. Mimo, że runiczne ostrze Templariusza nigdy się nie tępiło. Morgan przywykł do tej czynności.
Sama klinga świeciła błękitnym blaskiem, jakby cieszyła się, że Morgan dotyka jej kamieniem. Blado niebieskie iskry spadały na ziemię zaraz po tym gasnąc bezpowrotnie.
Sturnn przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy. Nie wiele go obchodziła,ale wolał wiedzieć jakie na plany ma Marvolo i jakie są nastroje w drużynie.
Ogień trzaskał cicho, rozpraszając cieszę nocy. Mimo wszystko, Morganowi zaczynało się podobać w nowym miejscu. Bardzo możliwe, że gdzieś tam czekali nowi przeciwnicy, nowe wyzwanie... Zadziwiające było to, że Templariusz podczas walki odżywał. Jakby czuł się do tego stworzony. Jakaś część Morgana zawsze buntowała się przed walką, ale i zawsze była zagłuszana przez gniew i chęć mordu. Jedną z wad Sturnna było to iż był nieobliczalny podczas walki. Co prawda odróżniał sojusznika od wroga,ale. Zawsze pozostawało ale. Mimo to Templariusz nie dziwił się temu co się z nim dzieje. To było bardzo częste, gdy Rycerze wstępowali do Kompani Śmierci. Co dziwne, często Kompania nad samego Sigmara, jedynego Boga i założyciela całego Zakonu, stawiała Jego Herolda – Sithisa.
Sithis uosabiał wszystko w co wierzyli Rycerze Sigmara. Nie ma godniejszej śmierci niż ta poniesiona w walce z Chaosem. Każdy Rycerz marzy o tym samym. Zanurzyć ostrze w gardle Wojownika Chaosu. Słyszeć jak charcze, jak dusi się własną krwią. Jak umiera. Jak gansą plugawe runy na jego broni i pancerzu. Jak głosi legenda, Sithis był największym Czempionem Sigmara zanim ten wstąpił na niebiański Tron. Sithis podążył za nim, na ziemi pozostawiając Kompanię Śmierci.
Sturnn odrzuciła na bok wspomnienia. Czas zacząć myśleć o rzeczach doczesnych. Przed nim nowa kraina. Widząc drużynę, Morgan cieszył się, że ma u swego boku tak znamienitych wojowników. Szczególnie krzepiąca była obecność Krasnoluda gdyż jak każdy wie, nie ma lepszego woja i górnika od Krasnoluda. Podczas Wielkiej Wojny Morgan nie raz przekonał się o tym. Aż nazbyt dobrze.
Morgan spojrzał na Marvola. Stał przygnębiony pod jedną ze ścian jaskini. Sturnn mógł przysiąc, że na głowie Druida pojawiło się kilka siwych włosów. Cóż, stres wdawał się we znaki jego przyjacielowi. Może Marvolo za bardzo się tym wszystkim przejmował, może za bardzo chciał być dobrym przywódcą. Może był zbyt ambitny. Któż mógł to wiedzieć. Morgan widział już nie raz takich jak on. Sam był niegdyś taki. Jednak widok śmierci wszystkich zmienia. Z dawnego Morgan pozostała tylko odwaga, charyzma i honor. Reszta była nieważna. Czas pokaże, czy będzie dane Templariuszowi wrócić na drogę światła, choć ten szczerze w to wątpił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2006 o 19:42, Marrbacca napisał:

Jak to się stało, że tylko piszesz?


Ach, talentu do grania na instrumentach nigdy nie miałem. Także możliwości, by nauki w tym kierunku pobierać, były ograniczone. Wybrałem więc pisanie. Ach, to naprawdę wielka satysfakcja, gdy znajdziesz liczne grono chętnych, by cię wysłuchać. Większość mieszczan potrafi tylko krzyczeć "Zagraj na lutni!", jednak czasami można uzbierać garstkę prawdziwych koneserów, potrafiących docenić poezję lub bajania... Może i zarobków z tego zbyt wielkich nie ma, ale wystarczy na utrzymanie. A jakby nie wystarczyło, to zawsze można kogoś zabić, prawda? - na twarzy Bone''a pojawił się paskudny uśmiech. - A co do magii, drogi gnomie, to wcale nie trzeba wyłamywać sobie palców grając na jakimś przeklętym bębenku, żeby wyzwolić pewien rodzaj... hm... mocy, że tak to naiwnie nazwę. Kilka lat temu, kiedy podróżowałem bez celu od miasta do miasta, poznałem wielu interesujących ludzi. Dobry nauczyciel jest bezcenny. Podczas mej tułaczki nauczyłem się całkiem nieźle wymachiwać mieczem i unikać ciosów. Jednak najcenniejszą wiedzę przekazał mi... a niech to, ta zawodna, przeżarta przez Zmiany, pamięć... chyba nazwyał się Ran... o, Randall. Wędrowny ilzujonista. Mimo, iż większość ludzi nazywała go szarlatanem, on naprawdę posiadał... wiedzę. Nie moc, nie potęgę. Wiedzę. A jak myślisz, po co ci przęklęci magowie - wskazał na Kaina i Zurrisa. - siedzą w tych swoich wieżach na odludziu i studiują mnóstwo grubych ksiąg? Dla wiedzy. Ale samo jej posiadanie nie wystarczy. Trzeba ją także potrafić praktycznie wykorzystać. Randall potrafił. I chciał nauczać, jeno nie miał kogo. Jednak pewnego dnia pojawiłem się ja... Wiem, brzmi to banalnie, niczym jakaś przękleta historyjka za trzy miedziaki, jednak to naprawdę mi pomogło. Nauczyłem się wielu rzeczy. Nic wielkiego. Poznałem, dosyć pobieżnie rzecz jasna, szkołę iluzji, umiem także wykonać kilka innych, prostych magicznych sztuczek. Dodają nieco ożywienia do opowieści, he, he. - Bard uśmiechnął się i spojrzał na Kaina. - Och magu, poematy o tobie? Nie, nie, oczywiście, że nie. Chcociaż przez kilka ostatnich miesięcy moje życie towarzyskie i tak nie było zbytnio urozmaicone, więc wypróbowywanie na mnie tych Twoich zaklęć mija się z celem. Zgodzisz się chyba ze mną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolo przysłuchiwał się rozmowie Bardów. Nie wnosił nic do tej pogawędki, bo się na tym nie znał zupełnie. Porozglądał się po członkach drużyny.
To nie ta sama drużyna co kiedyś... Kiedyś, było zupełnie inaczej. Wszyscy byli ze sobą powiązani, oddaliby życie jeden za drugiego. A teraz? Teraz, to każdy wydaje się dbać tylko o siebie samego. Każdy... No może z pojedyńczymi wyjątkami. Ale wcześniej to był każdy. I co? Nasza drużyna zajmująca się pomaganiem dobrym i innymi tego typu sprawami zaczęła schodzić na drogę występku. Byliśmy już ścigani, próbowano nas mordować, więzić. Czy tego właśnie chcemy?
Myśli Marvola przerwało pomrukiwanie dochodzące od strony ściany. Zupełnie zapomniał o ciągle wiszącym Zurrisie. Powoli podszedł do niego.
-A więc... Mam nadzieję, że się już uspokoiłeś. I jak widać, nie mam zamiaru tolerować czegoś takiego, co próbowałeś zrobić. Za żadne skarby. I to był Twój ostatni raz. Potem... Potem to już Ciebie nie będzie. Więc lepiej licz się ze słowami, czynami. Tutaj nie masz szans w powodzeniu takich zamierzeń. Dopóki ja tutaj jestem bynajmniej. Potem, potem to rób co chcesz. O ile dożyjesz...
Marvolo strzelił palcami. Pnącza schowały się z powrotem w ścianie i w gruncie. Mag runął z głośnym hukiem na ziemię. Był już swobodny. Marvolo wrócił na swoje miejsce i ponownie zanurzył się w myślach. Hulający za rogiem wiatr wpadał nieustannie do groty rozwiewając wszystkim włosy i wzniecając małe dymki kurzu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy Zurris został uwolniony inkwizytor powiedział, że wymyślił wierszyk. Reakcja była oczywista...
- O nie tylko nie to!
-Nie nie błagamy! Wystarczy nam już ta burza!
- O nie palić!
- Chyba kogoś będzie trzeba uwięzić!
- Dziękuję za próby zachęcenia mnie! Wiedziałem, że chcecie posłuchać wierszyka! Nie jestem może bardem, ale proszę bądźcie wyrozumiali i później podzielcie się wrażeniami! Może wspólnie ułożymy wierszyk drużyny! Tak ! Nasz hymn bojowy!- zaproponował Darkus i zaczął opowiadać swój wierszyk. Już miał zacząć gdy nagle… krzyknął
- Tylko nie śmiejcie się! Bo już nigdy nic nie wymyślę!
Gdy się uspokoił zaczął recytować.

Po wesołych krainach
Łaziła drużyna
Złożona z kamratów
Co nie bała się piratów
Raz dwa trzy!
Był sobie krasnolud Farin
Co toporem wszystko walił
Raz dwa trzy!
Wędrowała po podmroku
gdzie pilnowała swego kroku
Gdyby się zgubiła
Straszna była by kicha!
Raz dwa trzy!
Przewodzi im Marvolo
Co ma pnączy sporo
Raz dwa trzy!
I tak płynęli sobie statkiem
Aż ich ryba zaatakowała ukradkiem!
Ledwo wyżyli
Więc do Waterdeep spieszyli.
Raz dwa trzy!
Przyjacielem Marvola
Jest druh i kompan Morgan!
Raz dwa trzy!
I walczyli z wojewodą
Złym okrutnym mąciwodą!
Co miał miecz wspaniały
Od złych magów podarowany!
Raz dwa trzy!
A w drużynie był Zurris
Prawdziwy urwis!
Raz dwa trzy!
Jeszcze bym coś powiedział
Ale piach mi w buty naleciał
Więc dokończę innym razem
gdy Zurrisowi przejdzie kara płazem.

- No i no i co o tym sądzicie? Prawda, że jak na mnie może być?- spojrzał pytającym wzrokiem na towarzyszy, to na bardów, to na krasnoluda, to na Marvola i na magów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Lista stałych graczy => UPDATE:

Lista obecnych:
1. PolishWerewolf/Marvolo Shadowhuner/Człowiek/Druid/MG
2. Generał Sturnn/Morgan Sturnn/Człowiek/Rycerz Zakonu Srebrengo Młota/MG
3. Agrah/Kain/Człowiek/Mag/MG zastępczy
4. Dante Dy''nei/Dante Dy''nei/Człowiek/Strażnik
5. Kalkulator/Zurris/Człowiek/Mag (1)
6. Kaziu02/Ruth Taur/Półelf/Łowca Nieumarłych
7. Donki/Erebrith/Księżycowy elf/Zabójca (1)
8. VBone/Bone/Człowiek/Bard (0,5)
9. Khorints/Khorints/Człowiek/Alchemik (2,5) [Ostatnie chwile Twoje tutaj…]
10. Dar15/Darkus/Człowiek/Inkwizytor
11. Marrbacca/Marr/Gnom/Bard
12. Furrbacca/Thuv ''Furr'' Sinevr/Niziołek/Łotrzyk
13. Tipu7/Farin Gothbry/Krasnolud/Wojownik

Lista rezerwowych:

14. Upiordliwy/Upiór z Dlivy/Człowiek/Negocjator

No, to chyba na razie wszystko. Brakuje do kompletu tylko trzech osób prawdę mówiąc… Na dwie raczej trudno będzie liczyć, a Upiór coś się odezwać nie chce… Ale mniejsza o to. Widzę, że w końcu coś się ruszyło. Tak trzymać dalej. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2006 o 21:41, Dar15 napisał:

- No i no i co o tym sądzicie? Prawda, że jak na mnie może być?- spojrzał pytającym wzrokiem
na towarzyszy, to na bardów, to na krasnoluda, to na Marvola i na magów.

- Hmm, no... - bard odchrząknął - ekhm... jak na inkwizytora to jest chyba dobrze... trudno powiedzieć, bo nigdy jeszcze nie spotkałem inkwizytora, który pisał wiersze. Prawdę powiedziawszy jesteś jedynym inkwizytorem, którego spotkałem. Więc chyba mogę z czystym sumieniem tak powiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 09.10.2006 o 22:09, Marrbacca napisał:

> na towarzyszy, to na bardów, to na krasnoluda, to na Marvola i na magów.
- Hmm, no... - bard odchrząknął - ekhm... jak na inkwizytora to jest chyba dobrze... trudno
powiedzieć, bo nigdy jeszcze nie spotkałem inkwizytora, który pisał wiersze. Prawdę powiedziawszy
jesteś jedynym inkwizytorem, którego spotkałem. Więc chyba mogę z czystym sumieniem tak powiedzieć.



-Tak właściwie, to mój pierwszy wierszyk... Może nie najlepszy, ale tak sobie pomyślałem, że gdybyś doradził mi trochę, to może by coś z tego wyszło... Albo właściwie, po co tym się zajmować... Nieważne. Uznajmy, że nie było tego wierszyka.- zrezygnowany Darkus usiadł sobie pod ścianą i notował coś w grubej księdze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kain właśnie dochodził do siebie po wybuchu śmiechu na widok spadającego Zurrisa kiedy usłyszał wierszyk Darkusa. Myślami cofną się do swoich początków jako mag.
-Nie zniechęcaj się inkwizytorze, jeśli twoja wiara w powodzenie będzie równie silna jak w twego boga, w końcu ci się uda. – członkowie drużyny spojrzeli się na niego zdziwieni, a mag tylko ukrył swój uśmiech głębiej w kapturze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Darkusie... Wiedz, że nie przepadam za poezją, ani też się na niej nie znam, lecz jednak czuję się zobowiązany, by Ci jedną rzecz wytknąć. Otóż rozumiem, że w twórczości nie jest aż tak ważna dokładność, jak w kronikach różnych, lecz mimo wszystko wypadałoby wspomnieć o drużynie, do której dołączyłeś... Eileen, Phil, JA. - niziołek ostatnie słowo wypowiedział z udawaną złością - Pozatym zechcij sobie przypomnieć, że Morgan dołączył do nas dużo później. I chyba nie pamiętasz już Grega i Zaka... A to raczej niemożliwe z ich charakterami. Powinieneś to jeszcze dopracować. Ale w ogóle, to nie jest takie złe - Furr mrugnął do niego. Cieszył się, że mają chociaż odrobinę czasu, by móc układać wiersze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Darkusie nie zrażaj się moimi słowami. Na pewno nie miały one na celu zniechęcić Cię do pisania. Po prostu jestem jeszcze przyzwyczajony do poezji i opowieści najwyższych lotów, bo takich nasłuchałem się na festiwalu. Każdy kiedyś zaczynał, a ciężką pracą osiągnął mistrzostwo. Pracuj dalej, a jeszcze zrobimy z Ciebie barda - Gnom zaśmiał się i czując się lekko zmęczony długotrwałą burzą znalazł sobie kawał skały wyglądający trochę bardziej miękko, podłożył pod głowę koc i głęboko usnął

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przez dłuższy czas w grocie toczyły się rozmowy, głównie na temat szeroko pojętej sztuki. Dante nie znał się na tym, na tyle, aby móc się dołączyć do rozmowy, jednak z ciekawością przysłuchiwał się temu co mają inni do powiedzenia. W głębi, czół jednak, że czegoś mu brakowało. Pomijając już to, że dawno nie mięli do czynienia z bardziej ludzkimi w walce. Wspomnienie walki z Krakenem nie było zbyt miłe, nie tylko z tego względy, że Dante odniósł wtedy spore obrażenia, ale głównie dlatego, że stracili wtedy jednego członka drużyny. Fakt, nie znali Adhama zbyt dobrze, ale każda strata jest bolesna. Ale jak można walczyć z czymś, jak dotąd niezwyciężonym. Z pewnością już nie tacy jak oni tego próbowali i ponieśli klęskę. Jednak przeżyli. Przetrwali starcie z Krakenem. To może świadczyć, że jakaś wyższa siła ma wobec nich jakieś inne plany.
Teraz los przywiał ich na te niegościnne piaszczyste tereny. Dante już nie mógł się doczekać końca burzy piaskowej, aby ruszyć dalej. Korzystając jednak z czasu wolnego, postanowił zająć się konserwacją swojej broni. Siadł więc pod ścianą i zaczął polerować miecze. Dostał także od Khora, pewną miksturę, która po wtarciu w ostrze zapewnia mu niebywały połysk i dłuższą wytrzymałość ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mag usłyszał słowa Niziołka i zamyślił się na chwile. Zak. Ciekawe co ten typ spod ciemnej gwiazdy teraz wyrabia? Chyba jednak nie za wiele bo niegdzie ostatnio o nim nie słyszeli.
-Ciekawe jak się miewa nasz stary znajomy Jack, i ta elfka w której zakochał się Serafin. – mag zauważył wyraźnie jak przez kilka twarzy przebiegł cień – A skoro już jesteśmy przy nim – nie zważał na spojrzenia jakimi raczyli go Marvolo i Farin – to chyba nie myślicie że ona pozwoliła go zabrać? Wiecie równie dobrze jak ja że ona naprawdę była w nim zakochana, a poza tym była biegła w sztuce magicznej i wydaje mi się że w kapłańskiej też. Chyba zaczynacie łapać. – Kain uśmiechną się. Może dotarło do nich co chciał powiedzieć. Przerwał na chwile z powodu ataku kaszlu. – A skoro już jesteśmy przy naszych starych druhach, pamiętacie więzienie z którego wyciągnęliśmy Phila?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Więzienie powiadasz, Kain. Ehh, gdy tylko o tym wspominam, czuję jakiś dziwny ból w okolicach płuc. A gdy zrobię o tak... - niziołek wstał, wygiął się do tyłu stawiając dłonie na piasku, po czym złapał się nimi za kostki u nóg i jeszcze mocniej wypiał klatkę piersiową. W tym momencie można było usłyszać ciche trzaśnięcie. Furr wypuścił głośno powietrze i wykonał wymach nóg do tyłu, stając spowrotem w normalnej pozycji - O właśnie. Słyszeliście ten trzask, jakby coś się złamało? Przed tamtym cholernym nieumarłym tego nie było słychać... Tyle że za każdym razem, jak już usłyszę ten dźwięk, to przypomina mi się więzienie. I wraca znów ból w płucach. Jak niby mam teraz wykonywać swój fach, hę...? - powiedział to pół żartem, pół serio. Naprawdę po tylu ciężkich walkach czuł już, że nie jest tak sprawny jak kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Furr, wtedy to każdy oberwał na swój sposób. Ja tam gdzieś zgubiłem Furiona, nawet nie pamiętam dokładnie gdzie, ani jak się zapodział. Czy tak powinien postepować Druid? Bo chyba nie. Opuściłem przyjaciela. Zostawiłem go. A nawet nie wiem gdzie... Mam nadzieję, że to był mój pierwszy, a zarazem ostatni raz jak tak się stało...
Marvolo popatrzył smutnym wzrokiem na Kaina.
-Nie, na pewno go nie opuściła. A pozatym... Kainie, widać że się nie znasz na kobietach. To była Driada, nie Elfka. Elfką była Eileen. Kobieta Serafina była Driadą. U nich nie występują mężczyźni. Może dlatego Serafin się tak dobrze tam czuł? - Uśmiech Druid zabłysnął w półmroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Była driadą? To już chyba zaczyna mnie pamięć zawodzić. To już nie te lata. – mag uśmiechną się smutno. Nie tylko Niziołek czuł ciężar lat na swoich barkach. – Ale to by wiele wyjaśniało. Poza tym nie powiedziałem że ona go opuściła, tylko że nie pozwoliła go sobie odebrać, powinieneś wiedzieć druidzie że zakochana kobieta nie pozwoli stanąć na swojej drodze nawet naszemu staremu przyjacielowi, zwłaszcza jak ma takie możliwości jak ona.
Mag odwrócił się do Furra.
-Taa, zdecydowanie powinieneś się wycofać. Zacznij robić na drutach albo uczyć dzieci w szkole jak się powinny zachowywać. – zakończył ze śmiechem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zurris spadł z łoskotem na ziemie. Po chwili wstał, otrzepał szatę i poszedł w kąt jaskinia z dala od tych przemądrzałych niziołków gnomów i co jeszcze bogowie sobie wymyślili. Usiadł sobie i zaczął wymyślać tysiąc powodów dlaczego ta pustynia jest do niczego. Był zły praktycznie na cały świat. W ustach czuł obrzydliwy smak pnączy którymi potraktował go druid… „Druidzi… wszystko wiedzą najlepiej” myślał rozeźlony mag. W pewnym momencie usłyszał pobrząkiwania tej okropnej lutni gnoma więc otoczył się strefą ciszy i w spokoju myślał. Chciał się uspokoić i przemyśleć jeszcze raz swoje zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować