Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- W tym przypadku zyskujemy jeden dzień za cenę sprawdzenia jednej osoby mniej. Tutaj jak zawsze stoi pytanie - lepiej mieć więcej czasu czy sprawdzić więcej podejrzanych osób. Ja jestem za tym drugim rozwiązaniem, więc często uznaje niezdecydowanie za zły pomysł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 16:01, Ninja Seba napisał:

- Wybacz Louve. Myślałem, że skoro ja jestem czysty to wszyscy to wiedzą, co jakby nie
patrzeć jest błędnym założeniem. Stąd też moje słowa co do tego żebyś zaczął myśleć.


Mark zrobił oczy jak pięciocentówki w reakcji na taką wypowiedź Johnsona, która to miała zainicjować krótki dialog między nimi.
- Chwila, że jak?! No to najdelikatniej mówiąc żeś źle myślał. Wychodząc z takiego założenia każdy uczciwy policjant może postawić warunek, iż nikt nie może go podejrzewać i wszelkie przesłanki na jego temat zbywać krótkim stwierdzeniem: ''otwórz oczy, zacznij myśleć'', oczywiście mordercy nie będą odstawać w tym podejściu i tak oto nie dojdziemy kompletnie do niczego.

Dnia 15.10.2008 o 16:01, Ninja Seba napisał:

- To nie jest tak, chciałem przedstawić sytuację zwyczajnie na sucho i nic więcej.

+

Dnia 15.10.2008 o 16:01, Ninja Seba napisał:

- Co do tej kwestii drogi Louvie to już zauważył to Fawcett. (...) To dokładnie moje słowa. Naturalnie
wystąpiło tutaj przejęzyczenie jak zauważył Fawcett. Potwierdziłem to zresztą pod koniec
mojej wypowiedzi, kiedy stwierdziłem, że na chwilę obecną bardziej go uniewinniam. Na
dodatek padły jeszcze do tego argumenty dlaczego uważam tak, a nie inaczej. Wątpliwość
jednak zawsze zostaje i starałem się to wszystkim naświetlić gdyż zawsze możemy mówić
o tym "drugim dnie"...

+

Dnia 15.10.2008 o 16:01, Ninja Seba napisał:

- To Ty tak uważasz... Ja mam na ten temat nieco inne zdanie, jednak... Dlaczego miałbym
to robić skoro bardziej skłaniam się ku jego niewinności? Co do drążenia. To uświadamiam,
że nie jesteśmy w stanie nikomu ufać no chyba, że masz do kogoś 100% pewności, ale jest
mało prawdopodobne.

+

Dnia 15.10.2008 o 16:01, Ninja Seba napisał:

- Jak zaznaczyłem tak i zaznaczę po raz kolejny, że skłaniam się ku jego niewinności,
a Ty w tej chwili wysuwasz swoją teorię, w której jakoby jestem przekonany, że to Pillskin.
A mówisz to właściwie na podstawie jednego przejęzyczenia, gdzie gdybyś zwrócił też uwagę
na resztę to zauważyłbyś, że to właśnie przejęzyczenie. Podobnie do tego doszedł Fawcett...


Najlepiej będzie, jeżeli potraktuję to wszystko razem, gdy poniekąd musiałbym mówić to samo przy każdej części twojej wypowiedzi. Nie chodzi mi bynajmniej o twoje przejęzyczenie, do którego przyczepił się Fawcett. Najlepiej byłoby zresztą, gdybym powtórzył Tobie to, co na twój temat mówiłem już Dorrowi. Ogólnie tamta twoja wypowiedź na temat Pillskina była w moim odczuciu sztucznie wydłużona i o ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że po długim rozważaniu jego osoby uznałeś, że raczej nie będziesz go dzisiaj oskarżał, o tyle nie widzę sensu w kolejnych dwóch, o ile się nie mylę, zdaniach, w których znowuż powracasz do wątpliwości wokół Pierce''a. To wygląda mniej więcej tak w dużym skrócie: '' cholera, Pillskin może być winny bo to, lecz równie dobrze niewinny bo tamto, no naprawdę nie wiem, nie wiem, ciężka sprawa, moim zdaniem raczej niewinny jednak, ale spójrzcie sami, przecież to wcale nie jest takie proste, przecież zawsze może okazać się jednak winny''. W moim oczacvh, a raczej uszach ma to taki wydźwięk, że samemu raczej ręki do ewentualnego wyeliminowania Pierce''a byś nie przyłożył, ale gdyby zrobili to inni to specjalnie byś przeciwko takiemu biegowi wydarzeń nie oponował. A przecież o to właśnie, zgodnie z przyjętym przeze mnie założeniem, może chodzić mordercy - usunąć Pillskina za pomocą osądu policjantów, aniżeli bezpośrednich jego działań nocnych. Poniekąd już w podobnym tonie opisywałem to wcześniej, ale jak widzę muszę powtórzyć, bo zacząłeś niejako odbierać to inaczej, aniżeli miało to faktyczny sens i odpierać zarzuty, które częściowo zostały przez Ciebie zmodyfikowane, może żeby łatwiej się bronić, kto wie. Tak czy owak wątpliwości na temat twojej osoby mam cały czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 19:36, windows00 napisał:

- W tym przypadku zyskujemy jeden dzień za cenę sprawdzenia jednej osoby mniej. Tutaj
jak zawsze stoi pytanie - lepiej mieć więcej czasu czy sprawdzić więcej podejrzanych
osób. Ja jestem za tym drugim rozwiązaniem, więc często uznaje niezdecydowanie za zły
pomysł.

Nie masz racji. W takim wypadku zyskalibyśmy jeden dzień do namysłu, zlinczować moglibyśmy tylu samo graczy, no i w ewentualnym finale wybierać spośród mniejszego grona podejrzanych. Za cenę zlinczowania pierwszej osoby dzień później. Ale jak widać ciekawość jednak zwyciężyła i remisu wczoraj nie wykorzystaliśmy. W uzasadnionym przypadku można go będzie dzięki temu wykorzystać, jeżeli będzie potrzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 19:06, DonCarleone napisał:

Moim zdaniem są to zupełnie błędne hipotezy
wysnuwane po wczorajszym zabójstwie. Moim zdaniem mafii chodziło o to, aby sprowokować
dyskuję na mój temat, a odsunąć ją od innych( lub nie pozwolić by innych tematów dotknęła).


Zgadzam się (jak już wcześniej pisałem) z tym, że morderstwo Sworsky''ego nie miało na celu niczego związanego z wrabianiem. Choć muszę przyznać, że o prowokowaniu dyskusji, by odwrócić uwagę od innych spraw nie pomyślałem. Całkiem śmiała teoria i muszę przyznać, że nie dość, iż ciekawa, to jeszcze możliwa. Będzie trzeba w przyszłości częściej myśleć nad takimi zagraniami...

Dnia 15.10.2008 o 19:06, DonCarleone napisał:

Jestem obecnie skłonny uniewinnić Mike. Wczoraj doszedł do podobnego wniosku, do jakiego
ja dochodzę teraz, a poza tym jego lincz jest bliźniaczo podobny do linczu Dana. Sądzę,
że to wystarczające przesłanki, by Williamsa wyrzucić poza moją listę podejrzanych.


Uważam, iż mimo wszystko to nie wystarcza, by go uniewinnić. Wcześniejsza duża aktywność równie dobrze może świadczyć przeciwko jemu. Poza tym nie widzę podobieństwa między linczem Mike''a i Dana... Możesz mnie w tym kierunku oświecić?

Jeśli natomiast chodzi o resztę Twojej wypowiedzi - albo się zgadzam, albo nie mam z czym dyskutować (cóż, intuicja... prawie jak objawienie...).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 16:42, DEViANCE napisał:

Dlatego powiedziałem o innej możliwości. Trza zawsze wiedzieć, że człowiek jest omylny
i można po prostu się pomylić w założeniach. Skąd wiesz, że będzie robił wszystko by
nie popełnić żadnego błędu? Może akurat zagra na ''idiotę'' i specjalnie będzie popełniał
mniej lub bardziej widoczne gafy.


Bo tak zakładam. Zresztą jak już mówiłem, skoro są tutaj sami doświadczeni policjanci to jeżeli nagle jeden z nich zacznie zgrywać debila to pozostali mogą szybko podłapać, iż coś jest z nim nie tak. Poza tym abstrahując już od założeń - rozejrzyj się, widzisz tutaj kogoś, kto celowo popełnia błędy i stylizuje się na ''idiotę'', bo ja nie.

Dnia 15.10.2008 o 16:42, DEViANCE napisał:

Może pojawi się w najbliższym czasie i uzasadni swoją decyzję jak mówił. Byle nie było
to przed godziną zero, bo wtedy na dyskusje może być za późno dla niektórych.


Jak już zauważyłem owe uzasadnienie w końcu się pojawiło, ale szczerze powiedziawszy nie podoba mi się coś w nim i zaraz się do tego przyczepię bezpośrednio pod adresem Williamsa.

Dnia 15.10.2008 o 16:42, DEViANCE napisał:

Cóż, mógłby później powiedzieć ''ktoś mnie wrabia'' i oddalić na jakiś czas zarzuty,
które byłyby skierowane w jego stronę.


Na jakiś czas, jednak jak już stwierdziłem w rozmowie z Dorrowem jeżeli Pillskin przeżyje jeszcze dzień lub dwa to bardzo prawdopodobne jest, iż skutki zabójstwa Billego powrócą do niego ze zdwojoną siłą.

Dnia 15.10.2008 o 16:42, DEViANCE napisał:

Jednakże Dona pozostawię ''w spokoju'' na razie,
bo wydaje mi się, że może nam pomóc w schwytaniu morderców.


Ja go zostawiam w spokoju przede wszystkim dlatego, iż po prostu nie mam podstaw, aby go za owego mordercę uważać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 19:48, Furrbacca napisał:

Poza tym nie widzę podobieństwa między linczem
Mike''a i Dana... Możesz mnie w tym kierunku oświecić?

Widzę podobieństwo w tym, że obaj wpadają na chwilę pod koniec głosowania i wcześniej tego nie zapowiadając oddali swoje typy. Następnie równie nagle jak się pojawili zniknęli. Z tego wyciągam wniosek, że w podobny sposób zagłosowali, to również mają podobną rolę. Dan jak wiemy był czysty. Więc Mike też pewnie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mark, tak jak już apowiedział w rozmowie z Flanely''m postanowił odpowiedzieć na wypowiedź Williamsa.

Dnia 15.10.2008 o 16:44, boogie85 napisał:

- Fawcett wydał mi się podejrzany, próbuje dyskutować, ale jednocześnie nie wzbudzać
kontrowersji, do tego przyłożył rękę do śmierci Nitza. Zdecydowanie podejrzany.


No proszę, Mike. Ile czasu zajęło Ci wyjaśnienie wczorajszego głosu skierowanego pod adresem Fawcetta? Jakby to przelać na papier zapewne nie więcej niż dwie linijki. Tymczasem wynika z tego, że nie mogłeś zamieścić tych dwóch linijek wraz z bezpośrednim wypowiadaniem tego wskazania lub też chwilkę później. Czemu? Skoro owe uzasadnienie nie jest zbytnio rozbudowane nie widzę większego sensu, aby czekać z wyjawieniem go dopiero dzisiaj. I tym samym przy twojej osobie pojawia się w moich oczach znak zapytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 19:06, DonCarleone napisał:


A czemu Jamesa? Wspomina, że nie chce głosować jako ostatni i nie chce mieć decydującego
głosu. Dlaczego?


Bo wyszłoby na to, że swoim głosem mogłem jeszcze kogoś dobić i wtedy od razu tematem dzisiejszego dnia byłbym właśnie ja, ale...

Dnia 15.10.2008 o 19:06, DonCarleone napisał:

Boi się wziąć na siebie odpowiedzialność? Ale czemu? Prawdopodobnie
niewinny Mark nie bał się tego uczynić i do końca trzymał pieczę nad głosowaniem.
Jeżeli
ktoś ma czyste intencje wzięcie odpowiedzialności nie jest czymś nagannym. Ale już w
przypadku takim, jeżeli ktoś jest zdrajcą, wzięcie odpowiedzialności, za czyjąś śmierć
jest niewygodne. Bo wie się, że zamordowany będzie niewinny. I to rodzi problemy. Czyn
kontra kalkulacja. Ja jestem po stronie czynu, bo nie muszę kalkulować, ponieważ nie
mam nic do ukrycia. A James może miec.


I są dwie możliwości. Jedna, że decydującym losem można zrobić co się chce właściwie, a druga, że uratować kogoś.

@Fiarot
Powiedziałem, że ''zagra'' - czyli w przyszłości, a nie teraz. Jeszcze na to za wcześnie.
Ja dzisiaj znów prawdopodobnie zagłosuję na Johna McCartneya. Czemu mówię teraz? By nie pozostawiać tego w tajemnicy do ostatniej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Damn, nie nadążam z czytaniem, analizowaniem i pisaniem...

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

No wow! (...)


Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale akurat ten argument zupełnie do mnie nie przemawia. Dla przykładu - jestem ''w pobliżu ciała'' cały dzień, ale to nie oznacza, że zajmuję się śledztwem (włączony 24h/dobę komputer z otwartym okienkiem forum). To mi nie pasuje.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

(...) No proszę Cię.


To z kolei jestem w stanie zrozumieć i się z tym zgadzam.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

Nie zgadzam się, ta część owej wypowiedzi nie była wcale taka naturalna.


Owszem, mógł przedłużać, ale nie wskazuje to jednoznacznie na jego winę - takie zachowanie pasuje zarówno do mordercy, jak i nadgorliwego policjanta bez pomysłu. Aczkolwiek przyznaję Ci rację - to jest w pewnym stopniu podejrzane.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

No przepraszam bardzo, skoro już pojawił się wniosek, to po co za chwilę
na nowo wracać do rozmyślania nad różnymi możliwościami.


Tu już nie jestem w stanie nic wymyślić na jego obronę.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

A że "śmierdzi to trochę" nie jest równoznaczne z winą Johnsona to wiem, jednak mając na uwadze charakterystyki
pozostałych policjantów jest już czymś dosyć konkretnym, na czym można by ewentualnie
oprzeć już swój głos pod jego adresem.


Tak, tu się zgadzam.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

Zmienia, (...)


Cóż, już wielokrotnie przedstawiałem swoje zdanie na ten temat i jeszcze go nie zmieniłem. Piętnować milczków owszem - ale po śledztwie, nie w trakcie. Jakąś kampanię społeczną zrobić, czy coś w tym stylu.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

Owszem, ale po co morderca ma ryzykować bliższe starcie z nieobliczalnym i nieustępliwym Pillskinem?


Cóż, jak to się mówi: "nie ma ryzyka, nie ma zabawy". Mordercy mogli zapewnić sobie albo strach, albo ulgę. Tak czy siak dużo na tym nie mogą stracić, za to wiele zyskać.

Dnia 15.10.2008 o 18:40, Fiarot napisał:

Myśl co chcesz, ale zakładam, że przynajmniej w jakimś stopniu zabójstwo
Sworsky''ego miało za zadanie przedstawić Pillskina w niekorzystnym świetle. I nawet
jeżeli dzisiaj większość osób raczej go uniewinnia to jeżeli przeżyje jeszcze dzień czy
dwa to wątpliwości wokół niego zaczną się nawarstwiać.


Cóż. Myślę co chcę. Nie zgadzam się z tym powyższym.
Za to mogę wyciągnąć jedną konkluzję - wszystko wskazuje teraz na niewinność Pillskina.
Co mogłoby sprawić, że zapatrywanie na jego przynależność zmieniłaby się o 180 stopni...?

I niestety mam smutną wiadomość, nie będę dostępny przez najbliższe 2-2,5 godziny. Pogrzeb babki. (znaczy no, informowałem MG, mam nadzieję, że wrócę jeszcze przed linczem i będę mógł zmienić decyzję zgodnie z wydarzeniami)
Chwilowo jednak argumentacja Marka do mnie przemawia, zwrócił moją uwagę na to, czego wcześniej nie dostrzegałem.
______________________________

Lincz --> Ninja Seba (Kenny Johnson)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 19:56, DonCarleone napisał:

Z tego wyciągam wniosek, że w podobny sposób zagłosowali, to również mają podobną rolę.
Dan jak wiemy był czysty. Więc Mike też pewnie jest.


Nie zgadzam się z tym. Podobieństwo może jest, ale nie widzę niczego, co wskazywałoby na to, że mają te same role, poza Twoim przeczuciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Fuck, chłopaki, siedzicie i bredzicie, moim skromnym zdaniem - rzucił zza biurka podenerwowany wyraźnie McCartney. What the hell to ma być ? Od dobrych paru godzin siedzimy tu, coraz bardziej śmierdzi tutaj trupiarnią...ale nie zapominajmy, że jesteśmy glinami, mamy swoje obowiązki, ja próbuję oprócz pilnowania swojego dupska jeszcze załatwić tą papierkową robotę tu z biurka...
...wiedzieliście na przykład, że aż 50 procent morderców tego typu było bitych w domu ?
- A co robiło pozostałe 50 ? Waliło sobie konia na kanapie w domu po czym stwierdzili, że znudziło im się to i poszli w miasto mordować i siać postrach ?
Na sali dało się słyszeć parsknięcia.
- Bardzo śmieszne, naprawdę bardzo śmieszne...
Cisza zapadła ponownie. Raz po raz ktoś odchrząkał i brał się do wysnuwania swoich wniosków.
- Taak, to cisi są dla nas najniebezpieczniejsi - skąd mam do diabła wiedzieć czy to, że nie mówi to brak elokwencji czy po prostu strach przed wypaplaniem się?
- Każdy kij ma dwa końce, nie uważacie - spytał John - popatrzcie na Pillskina czy Louve''a - wskazał palcem na wcześniej wymienionych.
Co jesteście w stanie o nich powiedzieć ? No do diabła - wiadomo co.
Odważni.
Aktywni.
Ambitnie zajmujący się sprawą.
ALE.
Spójrzcie na to z innej strony. Możecie nazwać mnie leniwym, ale kiedy widzę ile Mark siedzi nad tymi papierkami i ile teorii wysnuwa, dodaje do tego fakt, że w większości jego wypowiedzi mają charakter "podsumowania dnia" są jak poranne, popołudniowe i wieczorne wydanie wiadomości - a co za tym idzie większość z nas musi się na nich najbardziej skupić czyli w pewien sposób przyswoić sobie jego punkt widzenia - to stwierdzam, że on przecież ma niezły immunitet - przecież kto się czepi osoby, która tak gorliwie zajmuje się tą sprawą.
To samo tyczy się Pillskina. I nie zgodzę się, z całym szacunkiem jaki mam do Ciebie Mark, ze stwierdzeniem, że kadziłem Piercowi wczoraj.
I mam nadzieję, że pojęcie ironii nie jest Ci dalekie.
Owszem, policjantowi chwali się gorliwość i ambicja, które w połączeniu z wolą pracy doprowadzają do wiekopomnych sukcesów stróżów prawa.
Ale odważna konfrontacja z przeciwnikiem to też domena wielkich przestępców. A sądzę, że przestępca jest gotowy na brawurę, skoro zabija policjantów. BA! Dobrych policjantów, bo nie nazwałbym nas bandą cieci. I to na komisariacie.

- No dobra, pieprzysz to John, bo sam jesteś z tych drugich, z milczków...więc skończ, bo to nas nigdzie nie prowadzi...
- Tak uważasz? No to teraz spójrz na to z innej strony - kto zginął? Ci milczący czy Ci głośni ? Bo ja widzę, że nie giną najbardziej aktywni z nas - bo przecież oni są pożywką dla całej afery.
Pókiś charakterystyczny i głośno dajesz o sobie znać a na dodatek zmieniasz co chwilę zdanie, koncentrujesz się na jak największym zamieszaniu - do tego momentu żyjesz.
Dlatego - konkrety, panowie, konkrety.

Przeanalizujmy zasady, które każdy z nas podczas służby poznał :
1. Stała czujność - ale do tego doszedł już pewnie każdy z nas.
2. Brak zaufania - tego też nie trzeba uczyć nikogo.
3. Ryzyko, a więc wykluczenie pewnych osobników. Ryzyko jest wpisane w regułę naszego zawodu.
Musimy podjąć je wszyscy.

Ja wykluczam Rogera. Jego profil nie odpowiada mi profilowi mordercy. I niechętnie wykluczam Williamsa.
Idąc dalszym tropem nie jestem pewny co do Dorrowa, Hoggsona, Louve''a.
Trzecia płaszczyzna mojej piramidy to Johnson, Flanely i Pillskin. Przy czym najbardziej śmierdzi mi Flanely , ale nie wiem czemu, może dlatego, że charakterystyka jego poczynań sprowadzałaby się do słowa pasywny ?

Jakaś konfrontacja z moim zdaniem, pytania ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niejako na deser Markowi została jeszcze rozmowa z Hoggsonem. Louve postanowił jednak odpowiedzieć jedynie na bardziej konkretne fragmenty wypowiedzi Paula, czyli poniekąd wszystkie te poza pierwszymi trzema krótkimi częściami oraz dwoma ostatnimi.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Skoro Pan Fawcett się odezwał, dlaczego miałbym dalej męczyć go z powodu nieodzywania
się? Proszę, jaki paradoks nam wyszedł, Louve.


Mogłeś chociażby spytać się, co w tym czasie robił, albo czy taka postawa zaprowadzi go do odszukania mordercy. Ty tymczasem wolałeś sam wymyślić mu usprawiedliwienie i na zakończenie tej wymiany zdań zaproponować poczęstunek kawą. Do paradoksu więc jednak jeszcze daleko w tej sytuacji.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Chciałem, by pan Pillskin wyjaśnił mi kilka rzeczy. Tylko w drugiej części mojego zapytania
przywołałem wypowiedź pana Flanely''ego, więc proszę bez przekłamań.


Niemniej jednak posiłkowałeś się ową wypowiedzią Flanely''ego, nawet jeżeli dodałeś od siebie fragment o jakiejś książce.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Właściwie, to piłem kawę. W moich stronach milczenie oznacza zgodę, toteż uznałem za
zbędne przytakiwanie panu Pillskinowi (gdyż jego odpowiedź mnie zadowoliła). Byłoby to
zwykłe marnotrawstwo energii, Panie Louve.


Co nie zmienia faktu, że coś długo piłeś tę kawę. Przyrządziłeś ją sobie w kuflu po bawarskim piwie czy jak?

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Cholera, gdyby mi naprawdę zależało na śmierci Pillskina, to bym sukinsyna dobił. Nie
bawię się w półśrodki. Już nie. Nikt by pewnie nawet nie miał pretensji, gdyż sytuację
można było zinterpretować na dwa sposoby.


Tak? A jednak go nie dobiłeś. Nikt nie miałby pretensji? Gdyby po moim apelu mimo to Pillskin poleciał i rzeczywiście okazał się niewinny Ty stałbyś się dzisiaj zapewne jednym z głównych kandydatów w oczach większości. Także lepiej byłoby nie podejmować tak wielkiego ryzyka, prawda?

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Na co czekałem? Cholera, Louve, bo z tobą,
to już sobie daruję tego "Pana" - możesz sobie najpierw działać, potem myśleć. Okej,
to są Twoje metody. Ja jednak wyznaję przekonanie, że w każdej chwili może wydarzyć się
coś, co zmusi mnie do zmiany głosu i sposobu patrzenia na sprawę. Nie lubię zbytnio papierkowej
roboty, dlatego zanim wydam i podpiszę swoją opinię, chcę mieć choć iluzoryczna pewność,
że nie będę musiał za chwilę wszystkiego odkręcać.


Daruj sobie uwagi, że najpierw myślę, a potem robię. Zawsze można swoje pierwotne wskazanie zmienić, co uczynił wczoraj Fawcett. Zapewne zachowałbym się tak samo, gdybym został do tego zmuszony, czyli gdyby wciąż utrzymywał się remis. Nie zasłaniaj się więc papierkową robotą w tym przypadku.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

A wcześniej to nie był? Nagle stał się niepodważalnie nierozsądny, bo zstąpił nam z niebios
Mark Louve i tak powiedział.


Wcześniej nikt nie przeciwstawił się głosowaniu na Pillskina, ot taka ''niewielka'' różnica.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Tak, aż dwóch policjantów, przy czym jeden, jak powiedziałeś, niepewny. To bardzo silna
koalicja, której rzeczywiście mogłem się obawiać. To dlatego dobiłem Nitza, który teraz
będzie mi się śnić co noc. To wszystko przez Waszą cholerną, nieśmiałą koalicję.


Ja, Fawcett, trochę nieśmiały co prawda Samuel, plus Pillskin, który też być może dałby się przekonać. Tak więc w najlepszym razie aż czterech policjantów. Wystarczyłoby, aby wyeliminować Ciebie, cokolwiek byś wówczas nie zrobił. Niemożliwe? Pod wpływem impulsu wszystko jest możliwe, wiem to ze swojego policyjnego doświadczenia.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Powiedz mi, na kogo, według Ciebie, miałem oddać głos. Nie chciałeś tego remisu, Louve,
pieprzony krętaczu, a teraz jego przerwania używasz jako głównego argumentu przeciwko
mnie?


Owszem, nie chciałem. Tyle tylko, że w tej chwili trochę nieoczekiwanie wyznajesz, że jednak liczyłeś się z moim zdaniem i apelem, w którym nalegałem na pozostawienie Pillskina przy życiu. Nie chciałem remisu, nie chciałem wyeliminowania Pierce''a i Ty idealnie się do tego dostosowałeś.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Bardziej, niż Ty.


Gdyby nie mój apel to bardzo możliwe, że twój głos wiele by już nie znaczył w tej sprawie. Zresztą nawet pomijając to cały czas byłem gotowy zmienić swoje wskazanie z Johnsona na kogoś innego.

Dnia 15.10.2008 o 17:52, VBone napisał:

Cholera, nie byłem nawet blisko wypadnięcia za burtę. Czego miałem się obawiać? Twoich
wpływów?


A nie? Możliwe, że gdybym wystosował kolejny głośny apel: ''a chodźcie, wyeliminujmy Hoggsona na moja odpowiedzialność'' to pozostała trójka policjantów, o której już wspominałem, zdecydowałaby się przychylić do tej propozycji. Co prawda to tylko gdybanie, ale nie możesz w żaden sposób udowodnić, że tak by nie było. Możesz ''odbić piłeczkę'' że ja również, jednak przy tego typu słowach miałbym, moim zdaniem, spore szanse na osiągnięcie tego celu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 20:17, upiordliwy napisał:

Jakaś konfrontacja z moim zdaniem, pytania ?


- ...a, zaskoczę Cię. Ja mam pewne zastrzeżenie. Masz sporo racji, w tym, co piszesz. Jesteś przy tym bardzo pewny siebie i celny, uderzasz prosto z mostu, czego przykładem jest na przykład Twoje podsumowanie Louvea. Teoria z zagrywkami psycho-manipulacyjnymi jest - przyznam - bardzo ciekawa. Jednak proszę, wyjaśnij mi, czemu sądzisz, że mój profil nie pasuje do przestępcy? Czemu tak od razu mnie wykluczasz? I to na tak mało wiarygodnej podstawie?

Roger przełknął ślinę.

- Powiem Ci, że mi się to nie podoba. Śmierdzi mi to kopaniem grobu dla mnie. Dzisiaj chyba nikt mnie nie podejrzewa... a z mojego doświadczenia wiem, że to zwiastuje kłopoty. Takie gadanie jednoznacznie kojarzy mi się z tym, że dzisiaj ktoś będzie chciał mnie kropnąć tylko po to, by jutro powiedzieć: "a nie mówiłem, że był niewinny?". - Fawcett przejrzał się w dnie kubka. - Może ktoś mi dolać kawy?...o, dziękuję. Kontynnując... nie podoba mi się również to, że coraz więcej osób mówi z coraz większym przekonaniem o tym, że Pillskin jest niewinny. Do cholery, skoro coraz więcej osób jest niewinnych, to kto JEST winny, hę?

Fawcett zrobił przerwę i dokładnie przeanalizował sytuację. Coś szło nie tak.
- Za dużo niewinnych, oto moje zdanie. Ja - niewinny, Pillskin - niewinny, Louve i Williams niewinni... Intuicja podpowiada, że w gronie tych przeklętych "niewinnych" jest dobrze ukryty winny. Ale, co z resztą? Wiele osób skupia się na Flanelym za jego niefortunny tekst wczoraj... tekst raził w oczy jak goła dupa na pustym polu. Czy naprawdę sądzicie, że zabójca gadałby takie rzeczy?

- I tutaj tragiczny punkt mego programu: sam nie mam żadnych typów. Mogę jedynie pobawić się w gdybanie, kto może być niewinny z racji tego, że myśli podobnie. Problem w tym, że doświadczony morderca doskonale wie, kto jest niewinny. A zatem wie również, jak się ta osoba zachowuje... Znając jej zachowanie ma już niedaleką drogę do stworzenia wokół siebie podobnej aury. Dlatego też wszystkie argumenty takie jak "uniewinniam, bo myśli podobnie jak ja" odrzucam. To jest żaden argument, kiedy gramy z doświadczonymi zabójcami. Żaden. Bo cholera, żółtodziobów tutaj nie widzę.

Fawcett rozejrzał się po otaczających go twarzach. Sytuacja była podejrzana, i to bardzo. Coś się święciło, więc postanowił zwiększyć czujność.
- Na jakiś czas znikam... muszę przeanalizować trochę wątków.

Poza tym, dzisiaj środa...godzina 20:30... wrócę przed linczem oczywiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Roger zagrzebał się w swoich papierach, tymczasem John wstał i myślał na głos.

- Wiesz co, Roger, dwie sprawy - znaleźliśmy się wszyscy w tym punkcie, gdzie nie używam słowa niewinny. Powiedziałem, że Ciebie wykluczam, wszyscy dobrze wiemy co to oznacza - jesteś poza kręgiem podejrzanych , dopóki sytuacja nie posunie się dalej.

I wiesz co ? Do diabła. Doszedłeś do sedna sprawy.
Nie ma winnych. Właśnie znaleźliśmy się w martwym punkcie, gdzie chyba tylko dalszy rozwój wydarzeń albo łut szczęścia przy dobrze wystosowanej brawurowej zagrywce mogłaby nas posunąć dalej.
Ale prawdopodobieństwo na to jest tak duże jak to, że Nuggetsi wygrają sezon

Więc powtarzam, zastosujmy elementarną zasadę numer trzy , czyli ryzyko.
No risk, no fun, jak to ostatnio mówi nam modny napis na nagrobkach.
Chyba, że ktoś z Was wpadł na coś co zwali mnie z nóg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Mogłeś chociażby spytać się, co w tym czasie robił, albo czy taka postawa zaprowadzi
go do odszukania mordercy. Ty tymczasem wolałeś sam wymyślić mu usprawiedliwienie i na
zakończenie tej wymiany zdań zaproponować poczęstunek kawą. Do paradoksu więc jednak
jeszcze daleko w tej sytuacji.


Swoja zaczepką chciałem sprowokować ich do mówienia. Nie miałem zamiaru świecić im lampą po oczach i pytać "Gdzie byłeś?". Jak widzę jesteś z tych, którym zdobycie wioski nie wystarczy - muszą jeszcze wyrżnąć wszystkich mieszkańców.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Niemniej jednak posiłkowałeś się ową wypowiedzią Flanely''ego, nawet jeżeli dodałeś od
siebie fragment o jakiejś książce.


Bardzo przepraszam, ale nie wmawiaj mi, że prostacko powtózyłem wypowiedź Flanely''ego, dodajac tylko fragment o "jakiejś książce".

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Co nie zmienia faktu, że coś długo piłeś tę kawę. Przyrządziłeś ją sobie w kuflu po bawarskim
piwie czy jak?


W beczce, Louve, w beczce, jeśli już chcesz się przerzucać tanimi docinkami.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Tak? A jednak go nie dobiłeś. Nikt nie miałby pretensji? Gdyby po moim apelu mimo to
Pillskin poleciał i rzeczywiście okazał się niewinny Ty stałbyś się dzisiaj zapewne jednym
z głównych kandydatów w oczach większości. Także lepiej byłoby nie podejmować tak wielkiego
ryzyka, prawda?


Nie przeceniaj swojego wpływu na innych, Louve. Nie miałem nawet zamiaru linczować Pillskina, poprosiłem go jedynie o wyprostowanie pewnych rzeczy. Czy z zadaniem pytania wiążę się od razu splunięcie w twarz i kopniak w żebra?

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Daruj sobie uwagi, że najpierw myślę, a potem robię.


Wcale tak nie powiedziałem. Coś nie tak ze słuchem, Louve.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Zawsze można swoje pierwotne wskazanie
zmienić, co uczynił wczoraj Fawcett. Zapewne zachowałbym się tak samo, gdybym został
do tego zmuszony, czyli gdyby wciąż utrzymywał się remis. Nie zasłaniaj się więc papierkową
robotą w tym przypadku.


Ale nie lubię tego robić. Nie ucz mnie, jak należy przeprowadzać śledztwo - to, że jestem z Was najmłodszy, nie znaczy, że przed chwilą urwałem się z akademii.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Wcześniej nikt nie przeciwstawił się głosowaniu na Pillskina, ot taka ''niewielka'' różnica.


Nie było też wielkiej lawiny głosów na Pillskina.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Ja, Fawcett, trochę nieśmiały co prawda Samuel, plus Pillskin, który też być może dałby
się przekonać. Tak więc w najlepszym razie aż czterech policjantów. Wystarczyłoby, aby
wyeliminować Ciebie, cokolwiek byś wówczas nie zrobił. Niemożliwe? Pod wpływem impulsu
wszystko jest możliwe, wiem to ze swojego policyjnego doświadczenia.


Może nie wypowiadaj się za nich? Fawcett? Dlaczego miałby na mnie zagłosować? Znowu przeceniasz swój wpływ na ludzi.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Owszem, nie chciałem. Tyle tylko, że w tej chwili trochę nieoczekiwanie wyznajesz, że
jednak liczyłeś się z moim zdaniem i apelem, w którym nalegałem na pozostawienie Pillskina
przy życiu. Nie chciałem remisu, nie chciałem wyeliminowania Pierce''a i Ty idealnie
się do tego dostosowałeś.


Gówno. Uważam po prostu, że remis byłby błędem. Wolałem poznać tożsamość Nitza - i bez Twoich oświeconych słów przerwałbym remis, niezależnie od tego, jaki on by był.
Zrobiłem coś, na co Ty nie miałeś odwagi, cwaniaku.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

Gdyby nie mój apel to bardzo możliwe, że twój głos wiele by już nie znaczył w tej sprawie.
Zresztą nawet pomijając to cały czas byłem gotowy zmienić swoje wskazanie z Johnsona
na kogoś innego.


Mówię to po raz kolejny: przeceniasz się, Louve. Ktoś powinien Ci utrzeć nosa.
Co do do tego, że mogłeś zmienić głos - zmieniłeś? Nie? To nie ma rozmowy.

Dnia 15.10.2008 o 20:25, Fiarot napisał:

A nie? Możliwe, że gdybym wystosował kolejny głośny apel: ''a chodźcie, wyeliminujmy
Hoggsona na moja odpowiedzialność'' to pozostała trójka policjantów, o której już wspominałem,
zdecydowałaby się przychylić do tej propozycji. Co prawda to tylko gdybanie, ale nie
możesz w żaden sposób udowodnić, że tak by nie było. Możesz ''odbić piłeczkę'' że ja
również, jednak przy tego typu słowach miałbym, moim zdaniem, spore szanse na osiągnięcie
tego celu.


A gdybaj sobie. Mnie szkoda na to czasu i energii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mark przypadkiem wyjrzał przez okno.
- No proszę! - nieoczekiwanie lekko się uśmiechnął, mimo iż położenie policjantów w dalszym ciągu było nie do pozazdroszczenia. Oto bowiem przed budynkiem grupka kilkudziesięciu mężczyzn spotkała się, aby zagrać w niezbyt popularny w Stanach Zjednoczonych ''soccer''. Louve nieco już zmęczony fizycznie i psychicznie ciągłym rozmyślaniem na temat mordercy potrzebował jakiejś odskoczni od tego nie mniej niż ryba wody.
- Panowie, wybaczcie mi, ale muszę zrobić sobie przerwę i poobserwować chłopaków grających w ten nieco dziwny sport. Może dzięki temu nabiorę trochę energii do dalszej walki z mordercą, bo czuję się już trochę tym wszystkim wyczerpany. W każdym razie powracając jeszcze na chwilę do tego tematu to po przysłuchiwaniu się waszym dzisiejszym wypowiedziom jestem w stanie zmienić nieco skład moich grup. Wyglądałyby one na tą chwilę tak:
- mało podejrzani: Pillskin, Fawcett, Samuel, Dorrow
- średnio podejrzani: Williams, Flanely
- najbardziej podejrzani: McCartney, Johnson, Hoggson
Krótko o zmianach, gdyż nad innymi nie będę się w tej chwili rozwodził. Samuel dostał kolejnego plusa za analizę dotyczącą wszystkich policjantów, a także w miarę wysoką aktywność także dzisiejszego dnia. Dorrowa rozpatrywałem w porównaniu z Flanely''m, gdyż obaj skoncentrowali się dziś raczej na odpowiadaniu mi na moje podejrzenia. O ile Dorrow starał się raczej szczerze informować mnie o tym, z czym się zgadza, a z czym nie, a w dodatku ostatecznie oparł się na moich podejrzeniach względem Johnsona, o tyle Flanely bardziej kontrował sporą ilość moim pomysłów starając się mi niemalże na każdym kroku przypominać, że przecież istnieje zupełnie inna możliwość w stosunku do tej preferowanej przeze mnie. Nie wiem, czy czasem nie chciał delikatnie wprowadzić trochę chaosu do mojego sposobu myślenia. Dlatego też Dorrowa na razie pomijam, zaś Flanely''ego ciągle pozostawiam w gronie osób średnio podejrzanych. Natomiast ''awans'' Williamsa wiąże się z jego zbyt krótkim, moim zdaniem, uzasadnieniem dotyczącym wczorajszego głosu pod adresem Fawcetta, o którym śmiało mógłby zdążyć zakomunikować już wczoraj. Nie zmienia to faktu, iż czołowa trójka się nie zmieniła, w związku z czym mój głos powędruje dzisiaj na któregoś z nich.
Mark odwrócił się ponownie w kierunku okna.
- O, widzę, że już zaczęli grać. W związku o swoim wskazaniu poinformuję wówczas, gdy chłopaki zrobią sobie jakąś przerwę w grze, bądź też gdy definitywnie ją skończą, wszystko zależy od tego, kiedy zdołam odkleić swój nos od szyby naszego budynku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Odezwał się McCartney i coś mi się wydaje, że wprowadził trochę zamieszania, ale raczej pozytywnego według mnie. W większości moich wypowiedzi można odczytać, że podobnie myślałem na temat Dona. Pewnie gdybym wypowiedział się ostrzej, jak to zrobił John to efekt mógłby być odwrotny, gdyż to chyba moja osoba jest dzisiaj zagadką dla każdego...
Tak więc ryzyko, powiadasz? http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46682 Nie lubię ryzykować, ale jeśli to miałoby pomóc ukatrupić mafię to jestem za. Jednakże gdy wskażesz kogoś do odstrzału, a ten ktoś okaże się jednak dobrym policjantem, to sam wystawisz się do następnego linczu etc. etc.
We wszystkich naszych ruchach jest mniejsze lub większe ryzyko. Zostało ponad 1,5h do końca naszej decyzji, a na ten czas oficjalnie znamy decyzję dwóch panów: Dorrowa i Johnsona. Na moje oko pan z numerem 2 jest tym dobrym gliną i raczej można go zostawić w spokoju. Woli ''analizować sytuację po swojemu''. Co do Dorrowa to nie mam wyrobionej jednoznacznej opini. A jak reszta panów? Bo co to za podanie mało podejrzany, średnio bądź bardzo? Wszyscy są podejrzani i nie uniewinnia się nikogo, jak wspominał upiór. Wszyscy są równo podejrzani. Nie wiemy jak grają mordercy, czy cichacz i awanturnik, czy dwóch awanturników albo i ''idiota'' i myśliciel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Grobowa cisza panowała w całym pomieszczeniu.
Trudno się temu dziwić, skoro właściwie znajdowali się w grobowcu, a sami byli chodzącymi trupami.
Raz na jakiś czas dało się słyszeć Marka, który pogwizdywał, gdy któremuś z zawodników udało się wykonać godne podziwu zagranie.
- No dobra, nie chcecie ze mną rozmawiać, to porozmawiam sam ze sobą. Czasu mało, faktów brak - oprócz tych chłodnych, którzy powinni być teraz opłakiwani przez bliskich, poszlak też niewiele.

No więc dobrze. Ryzyko jest wpisane w naturę tego zawodu.

Panie Flanely, pan wybaczy.

________________________________________


Lincz - > DEViANCE


_________________________________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się