Zaloguj się, aby obserwować  
Feno

Muzyka Filmowa

594 postów w tym temacie

Hu hu było by tego trochę jak bym miał wypisać...
Ale tak w skrócie co polecam innym użytkownikom :

Ostatni Mohikanin - motyw przewodni z filmu
Muzykę filmowa Hansa Zimmera - całokształt, w szczególności muzyka z filmów : The Rock, Pearl Harbour, Gladiator, Piraci z karaibów.
OST Top Guna.


A na koniec przypomniało mi się jeszcze coś.. jak ktoś pamięta taki stary film z Kevinem Baconem, Footloose - polecam piosenkę o tym samym tytule w wykonaniu Kennego Logginsa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2009 o 08:55, Pietro87 napisał:

Ale tak w skrócie co polecam innym użytkownikom :
Muzykę filmowa Hansa Zimmera - całokształt, w szczególności muzyka z filmów : Piraci z karaibów

No ja nie wiem co ludzie mają z tym Zimmerem i "Piratami z Karaibów"...
Skoro Zimmer "skomponował" muzykę do "Dead Man''s Chest" i "At World''s End ", gdzie tak naprawdę w dużym stopniu wzorował się na muzyce Klausa Badelt''a z "The Curse of the Black Pearl".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2009 o 15:08, balduran2 napisał:

No ja nie wiem co ludzie mają z tym Zimmerem i "Piratami z Karaibów"...
Skoro Zimmer "skomponował" muzykę do "Dead Man''s Chest" i "At World''s End ", gdzie
tak naprawdę w dużym stopniu wzorował się na muzyce Klausa Badelt''a z "The Curse of
the Black Pearl".


Być może chodziło o to, że obaj Panowie współpracują ze sobą na tyle blisko, iż ciężko byłoby tu mówić o jakimkolwiek plagiacie czy też wzorowaniu się na kimkolwiek. Myślę, że Hans Zimmer również miał swój udział w komponowaniu muzyki do części pierwszej "Piratów ...", mimo że to nie On znajduje się w stopce filmu w zakładce "Muzyka".


Od siebie dodam jeszcze, że choć generalnie muzykę Hansa Zimmera uważam za naprawdę na poziomie (potrafi On idealnie zobrazować dźwięk z tym, co w danym momencie dzieje się na ekranie), to jednak istnieje dla mnie tylko jeden taki film, za który cenię go jako kompozytora w sposób szczególny i darzę wyjątkowym uznaniem.
Inna sprawa, że jest to jeden z dwóch najpiękniejszych i najbardziej inspirujących filmów, jakie kiedykolwiek oglądałem, a muzyka Hansa Zimmera w dużej mierze tworzy i podtrzymuje jego niesamowity, magiczny, a momentami dramatyczny klimat.
I za ten jeden film chylę przed Panem Zimmerem czoła i dziękuję mu za muzykę doń z całego serca (jedno słowo: Piękno).
Natomiast, z całym szacunkiem, ale inne jego kompozycje nie zwróciły już aż tak bardzo mojej uwagi.
Co nie zmienia faktu, że tym jednym jedynym soundtrackiem Pan Zimmer zaskarbił sobie moje uznanie i szczerą, niewymowną wdzięczność po wszech czasy (choć TBH to i tak żadne słowa, aby opisać to, co czuję słuchając tej muzyki !). Po prostu, I feel like I owe him a huge debt for this ... so to speak.


PS. Zresztą kiedyś już o tym tutaj pisałem: dwa najpiękniejsze utwory muzyczne z dwóch najpiękniejszych i najbardziej wartościowych dla mnie filmów. Szkoda by się powtarzać, tym bardziej, że żadne słowa nie wyraziłyby tego, co naprawdę chciałbym w tej materii przekazać ... po prostu odbieram to aż nazbyt osobiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam wiem że to zabardzo nie ten temat ale szukam piosenki z filmu Doomsday leci ona na samym końcu kiedy ta dziewczyna żuca głowe tego typa na ziemie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2009 o 16:32, Dann napisał:

/.../


Zastanawiam się jaki film masz na myśli...
Celuję w "Gladiatora", włączyłem sobie "Elysium" i teraz już jestem pewien, że o tym filmie piszesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.02.2009 o 03:01, Obi-wan Kenobii napisał:

> /.../

Zastanawiam się jaki film masz na myśli...
Celuję w "Gladiatora", włączyłem sobie "Elysium" i teraz już jestem pewien, że o tym
filmie piszesz :)


Ach, Elysium... Jeden z moich ulubionych z całego dwupłytowego wydania. Ten utwór porusza duszę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.02.2009 o 03:01, Obi-wan Kenobii napisał:

Zastanawiam się jaki film masz na myśli...
Celuję w "Gladiatora", włączyłem sobie "Elysium" i teraz już jestem pewien, że o tym
filmie piszesz :)


Cóż ... pewności nigdy za wiele. :-)
Być może lekko Cię zaskoczę, ale to nie "Gladiator" aż tak głęboko zapisał się w moim sercu jako film (muzycznie, czy też w jakimkolwiek innym aspekcie). Jedyny utwór z "Gladiatora", który naprawdę zwrócił moją uwagę, nosi tytuł "Now we are free" i można go usłyszeć tuż pod koniec seansu oraz w trakcie napisów końcowych. Chociaż TBH sam nie wiem, co mnie w tym utworze bardziej urzekło: muzyka Hansa czy prześliczny głos Lisy Gerrard. :-)
To samo z utworem "Gollum''s Song", ze ścieżki dźwiękowej do "Dwóch Wież". Howard Shore wznosi się tutaj chyba na wyżyny swoich umiejętności, aczkolwiek słowa tego utworu, ich przekaz oraz przede wszystkim cudowny głos Emiliany Torrini sprawiają, że nawet tak sugestywna muzyka usuwa się jakby w cień samego śpiewu ! Przynajmniej ja tak to odbieram.

Ale wracając do tematu, myślę że nie jest to żadnym sekretem (ba, nawet nie chciałbym, aby za takowy uchodziło) i zamiast zmuszać kogokolwiek do snucia domysłów, powiem po prostu, które to dwa filmy aż tak bardzo wpłynęły na mnie emocjonalnie i zainspirowały swoją muzyką ... zresztą nie tylko muzyką.
Jeśli chodzi o Hansa Zimmera, to zamiast podawać owy konkretny tytuł, podam tylko pewną podpowiedź, po której to nikt już nie będzie miał żadnych wątpliwości. Mianowicie jest to jedyny film, za muzykę do którego Pan Hans Zimmer otrzymał statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej (w 1995 roku, mogę dodać).
Jednak coby nie było, dla mnie osobiście to wyróżnienie bynajmniej nie jest jakimkolwiek wyznacznikiem. W końcu ileż to innych filmów uhonorowano Oskarem za muzykę, która na mnie osobiście nie zrobiła żadnego wrażenia.
Po prostu muzyka filmowa w moim spojrzeniu powinna przekazywać nam te emocje, wartości i uczucia, które w danym momencie obrazuje sam film. Powinna je spajać, intensyfikować i wynosić niejako na jeszcze wyższy poziom. Tak właśnie dzieje się IMO w przypadku omawianego tu filmu ... słuchając utworu pt. " ... To Die For" po prostu nigdy nie potrafię powstrzymać łez napływających w pewnym momencie do oczu, tym bardziej będąc myślami przy scenie filmowej z nim powiązanej. Być może to tylko na mnie działa w ten sposób, ale taka właśnie muzyka jest według mnie uosobieniem ideału, żeby nie powiedzieć, uosobieniem Piękna (dosłownie i w przenośni).
Inna sprawa, że sam owy film cenię sobie w sposób szczególny, jako jeden z tych dwóch filmów, które, jakby to ująć, są mi naprawdę bliskie. Umacniają mnie w drodze przez to życie, inspirują, przywracają nadzieję i wiarę w marzenia. Po prostu są dla mnie czymś równie Pięknym, jak muzyka im towarzysząca ... choć to i tak żadne słowa, jako że czasami zwyczajnie nie da się opisać słowem tego, co czuje serce (a wielu recenzentów już próbowało :-)).
A poza tym, to już chyba byłby temat na zupełnie inny temat. :-)

Natomiast co do owego drugiego filmu, którego muzykę (jak i cały film zresztą) cenię równie wysoko, jak wymienione powyżej dzieło Pana Zimmera, to postanowiłem jednak nie podawać bezpośrednio jego tytułu. Powiem tylko, że kompozytorem ścieżki dźwiękowej, którą mam tu na myśli jest niejaki Pan Randy Edelman, któremu za muzykę do omawianego tu filmu również szczerze dziękuję z całego serca ! (choć to i tak żadne słowa uznania za coś tak Pięknego).
Już od samego początku, kiedy to na ekran "wlatuje" logo wytwórni Universal Pictures, owa muzyka niesie ze sobą niesamowite pokłady emocji i sprawia, że losy bohaterów filmu stają się nam jeszcze bliższe, a wartości, jakie film ten przekazuje, jeszcze bardziej dostrzegalne.

BTW, nie mam tu bynajmniej na myśli "Ostatniego Mohikanina", choć muzyka do tego filmu również zwraca uwagę.
Anyway, jeśli ktoś odgadnie za pierwszym razem, wtedy chylę przed nim czoła i obdarzam szczerym uznaniem oraz szacunkiem ... i stawiam wodę mineralną oczywiście. :-)

Dodam tylko, że nie ma tu dla mnie najmniejszego znaczenia fakt, że owy drugi film nie uzyskał nawet nominacji do Oskara, czy w ogóle do jakiejkolwiek innej nagrody. Dla mnie jest on, podobnie jak muzyka do niego, ponad takimi kryteriami ... jest czymś, czego osobiście nie byłbym w stanie w żaden sposób wycenić (podobnie jak w przypadku omawianej tu muzyki Hansa Zimmera - nawet gdyby nie uhonorowano jej Oskarem, nic by to nie zmieniło w moim podejściu do niej).


A teraz na nieco inną nutę, tudzież jak to ktoś mawiał: A teraz coś z zupełnie innej beczki. :-)
Całkiem niedawno obejrzałem sobie film pt. "Dżungla" ("The Wild") i choć partytura bezpośrednio powiązana z tym filmem nie zrobiła na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia, to dla potrzeb owego filmu zapożyczono niejako pewne dwa utwory muzyczne, które ja osobiście po raz pierwszy usłyszałem akurat w tym filmie.
I muszę szczerze przyznać, że naprawdę zwróciły one moją uwagę. Raz, że doskonale oddają klimat i przesłanie scen, którym towarzyszą, a dwa, że same w sobie wyzwalają bardzo pozytywne emocje i słuchając ich można niemal "utonąć" w samej muzyce.
Mało tego, słowa tych utworów IMO są naprawdę godne uwagi, niemal inspirujące, i każdemu szczerze poleciłbym zapoznać się z nimi bliżej (mimo że teksty są po angielsku).
Ale do rzeczy. Owe dwa utwory, to (zespół - tytuł):
- Coldplay - Clocks
- Lifehouse - Good enough

Generalnie oba te utwory polecam każdemu (szczególnie Clocks, jeśli ktoś jeszcze nie zna) bo uważam, że naprawdę warto się z nimi bliżej zapoznać.
Wiem, może nie stanowią one bezpośrednio muzyki filmowej, ale mi jakoś wyjątkowo kojarzą się z "Dżunglą" (powód opisany powyżej ;-)), a poza tym uważam, że każde miejsce jest dobre na to, aby polecić naprawdę Piękną muzykę. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.02.2009 o 21:49, Dann napisał:

Jeśli chodzi o Hansa Zimmera, to zamiast podawać owy konkretny tytuł, podam tylko pewną
podpowiedź, po której to nikt już nie będzie miał żadnych wątpliwości. Mianowicie jest
to jedyny film, za muzykę do którego Pan Hans Zimmer otrzymał statuetkę Amerykańskiej
Akademii Filmowej (w 1995 roku, mogę dodać).


Ach, czyli jednak jest to "Król Lew". Utwór "... To Die For" jest jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek słyszałem w muzyce filmowej.

http://www.youtube.com/watch?v=rlQPv7wwsJA ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.02.2009 o 21:49, Dann napisał:

/.../


Ja tam mam jej pod dostatkiem, spiżarnia zapełniona aż deski trzeszczą. ;D

„Król Lew”? Na to bym nie wpadł. Gdy przeczytałem początek twojej wypowiedzi, informujący mnie o tym, że jednak nie odgadłem, pomyślałem, że na pewno chodzi o film p. Edwarda Zwick pt. „Ostatni Samuraj” który, choć mnie nie doprowadził do łez, (dodam, że „Gladiator” coś tam ze mnie wycisną), to jednak z pewnością poruszył. Ale szczerze mówiąc, muzyka jest średnia. O ile wraz z filmem, może się podobać, to już samodzielnie nie daje rady. Nie zapada w pamięć. Specjalnie na użytek mojego posta, włączyłem sobie ją raz jeszcze i utwierdzam się w przekonaniu, że to ‘jedynie’ rzemieślnicza robota. Wracając do „Gladiatora”, "Now we are free" z pewnością jest dobry, ale to nie ten styl, że się tak wyrażę. Muzykę filmową w większości włączam do snu czy książki. Zdecydowanie częściej słucham utworów spokojnych, które pozwalają mi zachowanie minimum uwagi potrzebnej do pamiętania w której linijce tekstu aktualnie się znajduję. ^_^’
Podobnym kawałkiem do „Now we are free” jest „The Ecstasy of Gold” Ennio Morricone. To naprawdę wspaniała muzyka którą gorąco polecam, ale jeśli ktoś zadałby mi pytanie: “Ej, koleś, a często tego słuchasz?” uczciwość nakazywałaby mi odpowiedzieć tak: „Koleś, pilnuj własnego nosa” ;-)

Nie powiedziałbym, że głos Emiliany Torrini jest cudowny. Sugestywny tak, jednak brak mu takiego kobiecego wdzięku. Ale taki właśnie ma być, w końcu to „Gollum’s Song”. ;-)
Oczywiście, że się usuwa. Musi, inaczej nie zrozumielibyśmy słów, jednak od ok. czwartej minuty to Shore gra pierwsze skrzypce. Oj, gdyby ktoś zaproponował mi przedłużenie tej muzyki, w zamian za utratę wokalu miałbym twardy orzech do zgryzienia.

Dnia 04.02.2009 o 21:49, Dann napisał:

(…)nie jest to żadnym sekretem (ba, nawet nie chciałbym, aby za takowy uchodziło) i zamiast zmuszać kogokolwiek do snucia domysłów, powiem po prostu(…)”

…o jakie filmy Ci chodzi? xp
Przeczysz sam sobie, bo dalej nie napisałeś nic innego, jak kolejną zagadkę ;]
Drugim filmem jest „The Quest”, zgadza się? Oczywiście, że się zgadza. Czekam na wódę. Pfu! Wodę ;D


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

„Ostatni Samuraj” który, choć mnie nie doprowadził do łez, (dodam, że „Gladiator” coś tam ze mnie wycisną), to
jednak z pewnością poruszył. Ale szczerze mówiąc, muzyka jest średnia. O ile wraz z filmem, może się podobać,
to już samodzielnie nie daje rady. Nie zapada w pamięć. Specjalnie na użytek mojego posta, włączyłem sobie ją
raz jeszcze i utwierdzam się w przekonaniu, że to ‘jedynie’ rzemieślnicza robota.

Jeśli chodzi o "Ostatniego Samuraja", to mi zapadł w pamięci jeden utwór, najpewniej najlepszy z całego soundtracku: "Spectres In The Fog". Szczerze powiedziawszy, jest to jeden z moich ulubionych utworów muzyki filmowej.

[Edit] Dodam jeszcze, że motyw ze "Spectres In The Fog" przewija się też w kilku innych utworach z "Ostatniego Samuraja".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2009 o 00:34, balduran2 napisał:

> „Ostatni Samuraj” który, choć mnie nie doprowadził do łez, (dodam, że
„Gladiator” coś tam ze mnie wycisną), to
> jednak z pewnością poruszył. Ale szczerze mówiąc, muzyka jest średnia. O ile wraz
z filmem, może się podobać,
> to już samodzielnie nie daje rady. Nie zapada w pamięć. Specjalnie na użytek mojego
posta, włączyłem sobie ją
> raz jeszcze i utwierdzam się w przekonaniu, że to ‘jedynie’ rzemieślnicza
robota.
Jeśli chodzi o "Ostatniego Samuraja", to mi zapadł w pamięci jeden utwór, najpewniej
najlepszy z całego soundtracku: "Spectres In The Fog". Szczerze powiedziawszy, jest to
jeden z moich ulubionych utworów muzyki filmowej.

[Edit] Dodam jeszcze, że motyw ze "Spectres In The Fog" przewija się też w kilku innych
utworach z "Ostatniego Samuraja".



Hans jest po prostu nie do przebicia. Dla mnie nie ma lepszej muzyki, niz ta, ktora stworzy Hans Zimmer. ;) W tym soundtrack do Ostatniego Samuraja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2009 o 02:01, Izrafel92 napisał:

Hans jest po prostu nie do przebicia. Dla mnie nie ma lepszej muzyki, niz ta, ktora stworzy
Hans Zimmer. ;) W tym soundtrack do Ostatniego Samuraja.

Dla mnie i tak nic nie przebije muzyki Johna Williamsa do Gwiezdnych Wojen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.02.2009 o 22:54, Feno napisał:

Ach, czyli jednak jest to "Król Lew". Utwór "... To Die For" jest jednym z najlepszych
jakie kiedykolwiek słyszałem w muzyce filmowej.


Tak, oczywiście chodzi o "The Lion King". Sam film jest po prostu Piękny (dla mnie ponad wszelkie kryteria i klasyfikacje - ciężko byłoby to opisać słowami, jak zresztą wcześniej wspominałem), a muzyka Pana Zimmera ma tutaj swój ogromny wpływ (może nawet jeden z kluczowych) na to, jak ja go odbieram.
Poza "... To Die For", o którym wcześniej wspominałem, a który dla mnie osobiście jest nie do opisania (zarówno pierwsza jego część, ta nieco bardziej dynamiczna, ilustrująca wydarzenia mające miejsce w wąwozie podczas ucieczki antylop, jak i druga, opisująca jakże dramatyczną w wyrazie scenę rozgrywającą się chwilę później, a której to części słuchając zawsze mam zeszklone oczy), bezapelacyjnie polecam zwrócić uwagę również na inne utwory z tej ścieżki.
Przede wszystkim "This Land", będący niejako przepiękną wizytówką całej obecnej tu partytury oraz oczywiście "King of Pride Rock", którego fragment końcowy po prostu ... ano niestety znowu brakuje mi słów. :-/ Trochę to irytuje, muszę przyznać ... powiedzmy, że zrozumie ten, kto sam tego posłucha. ;-) Inaczej mógłbym jedynie rzucać oklepanymi frazesami, które i tak nie oddałyby tego, co czuję słuchając tak pięknej muzyki.
Z utworów instrumentalnych pozostaje tu jeszcze "Under the Stars", który, wydaje mi się, jest jakby kompilacją motywów muzycznych towarzyszących scenom powiązanym z gwiazdami (a takowych jest tutaj kilka) i momentami również łapie on za serce jak mało co.

Natomiast co do utworów śpiewanych czy też jak kto woli, piosenek (z tekstem itd.), to zdecydowanie i przede wszystkim polecam tu utwór “Circle of Life”, który zaczyna się w zasadzie już na samym początku filmu i jest tak idealnie wkomponowany w scenę której towarzyszy, że po prostu można się w nim zapomnieć. Coś niesamowitego ... jak również sama scena, która jest naprawdę Magiczna !
Dalej, każdy zna zapewne utwór Eltona Johna pt. "Can You Feel The Love Tonight". Jednak chciałbym tu zaznaczyć, że istnieje nieco inna jego wersja, skomponowana specjalnie dla potrzeb pewnej sceny z samego filmu i moim skromnym zdaniem ta właśnie wersja jest znacznie piękniejsza niż oryginał w wykonaniu Pana Johna (z całym szacunkiem dla jego interpretacji). Choć to tylko moje osobiste zdanie. W każdym razie tą właśnie wersję szczerze polecam.
Pozostałe piosenki stanowią w zasadzie wolny przekład tego, co możemy usłyszeć w samym filmie czyli np. sławetne "Hakuna Matata" (It means no worries for the rest of your days :-)) lub wybitnie prosty w przekazie utwór “I Just Can''t Wait to be King”.
Generalnie czuję się tu zobowiązany dodać jeszcze, że jeśli idzie o piosenki / utwory śpiewane, z tekstem, whatsoever, to jednak pod tym względem znacznie bardziej cenię sobie część drugą "Króla Lwa" pt. "Simba''s Pride".
Utwory takie jak np. “He Lives In You” tudzież “Love Will Find a Way” (w szczególności “Love Will Find a Way”, który osobiście uważam za naprawdę piękny) znacznie głębiej zapisały się w moim sercu, tak pod względem muzyki i wykonania, jak również samych słów oraz ich przekazu. A nie wspomnę tu już o innych tytułach, jak “We Are One” albo “One of Us”, które doskonale ilustrują i pogłębiają przekaz scen z nimi powiązanych.
Zresztą kto oglądał ten film, będzie wiedział co mam na myśli.

Dnia 05.02.2009 o 22:54, Feno napisał:


Dzięki za link, aczkolwiek bardziej przyda się innym, jako że ja, będąc dumnym posiadaczem Ścieżki dźwiękowej z tego filmu na CD (w oryginalnej wersji językowej oczywiście), nie mam potrzeby zeń korzystać.
No cóż ... mogę nie mieć np. soundtracku do "Władcy Pierścieni" :-), ale muzyki do tych dwóch, tak bardzo bliskich mi filmów, po prostu nie mógłbym nie mieć. To w końcu owe filmy (w znacznym stopniu poprzez muzykę tworzącą ich niesamowity klimat) tak bardzo umacniają moją wiarę w te wartości, które uważam za naprawdę piękne i które osobiście cenię ponad wszystko.
I w dużej mierze to właśnie one pozwalają mi mieć nadzieję na to, że być może kiedyś, podobnie jak bohaterowie tych filmów, również i ja będę w stanie doświadczać tego, o co naprawdę warto walczyć ... "Things To Die For" (in this life or the next). Póki co rzeczy takie pozostają dla mnie jedynie (a może raczej "aż") najskrytszymi marzeniami, ale za sprawą tych właśnie filmów oraz tak pięknej muzyki, marzenia te są mi przynajmniej nieco bliższe.
Ok, kończę już, jako że post ten robi się w moim spojrzeniu coraz bardziej osobisty ... a co za tym idzie, coraz bardziej nie na temat. :-)

Pozdrawiam.


PS. Nie wiem, czy znasz wersję oryginalną językową "Króla Lwa", ale ostatnie słowa, jakie Skaza kieruje do Simby nim pozostawia go samego w kanionie (zapytany o rzekomą niespodziankę), brzmią: "It''s to Die For".
Być może stąd właśnie taki, a nie inny tytuł tego jakże pięknego utworu !
Choć ja osobiście uważam, już abstrahując od owych ironicznych słów Skazy, że sam ten utwór, sama muzyka, jego brzmienie jak również scena, której on towarzyszy, naprawdę obrazują takie właśnie przesłanie ... o rzeczach, dla których warto poświęcić wszystko.
Choć to tylko taka moja refleksja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

„Król Lew”? Na to bym nie wpadł.


Tak podejrzewałem ... w sumie mało kto, patrząc na twórczość Pana Zimmera, bierze w ogóle pod uwagę ten film. Nie wiem ... może dlatego, że jest to animacja ? O zgrozo, oby nie ... .
Mnie w każdym razie taki stan rzeczy bardzo dziwi i zaskakuje, żeby nie powiedzieć niepokoi. I nie mam tu bynajmniej na myśli owego jedynego Oskara, który, jak już wcześniej wspominałem, dla mnie osobiście nie ma żadnego znaczenia.

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

Gdy przeczytałem początek twojej wypowiedzi,
informujący mnie o tym, że jednak nie odgadłem, pomyślałem, że na pewno chodzi o film
p. Edwarda Zwick pt. „Ostatni Samuraj” który, choć mnie nie doprowadził do
łez, (dodam, że „Gladiator” coś tam ze mnie wycisną), to jednak z pewnością
poruszył. Ale szczerze mówiąc, muzyka jest średnia. O ile wraz z filmem, może się podobać,
to już samodzielnie nie daje rady. Nie zapada w pamięć.


Szczerze mówiąc, to kompletnie nie kojarzę muzyki z "Ostatniego Samuraja". :-?
Bo TBH i sam film nie wywarł na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Może to po prostu nie moje klimaty ... albo to owa muzyka nie zapadła mi w pamięć aż tak głęboko.
Niemniej skoro tak ją opisujesz, to może i tak jest. :-)

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

Wracając do „Gladiatora”, "Now we are free" z pewnością
jest dobry, ale to nie ten styl, że się tak wyrażę. Muzykę filmową w większości włączam
do snu czy książki. Zdecydowanie częściej słucham utworów spokojnych, które pozwalają
mi zachowanie minimum uwagi potrzebnej do pamiętania w której linijce tekstu aktualnie
się znajduję. ^_^’


To jak widać mamy zupełnie odmienne podejście do muzyki filmowej ... tudzież do jej odbioru. Ja osobiście, w momencie kiedy włączam sobie jakiś motyw muzyczny, staram się na nim koncentrować w maksymalnym stopniu ... nie po to, aby zasnąć lub skupić się na czymś innym. Wtedy liczy się tylko ta muzyka oraz bardzo często również sceny filmowe z nią powiązane.
Różne emocje, myśli i uczucia kłębią się wtedy gdzieś w środku i jeśli dana muzyka jest naprawdę piękna, wtedy żadne słowa nie opiszą takiego stanu duszy. :-)

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

Podobnym kawałkiem do „Now we are free” jest „The Ecstasy of Gold”
Ennio Morricone. To naprawdę wspaniała muzyka którą gorąco polecam, ale jeśli ktoś zadałby
mi pytanie: “Ej, koleś, a często tego słuchasz?” uczciwość nakazywałaby mi
odpowiedzieć tak: „Koleś, pilnuj własnego nosa” ;-)


Ej, koleś, a często tego słuchasz ?

:-P

A tak na poważnie, to jeśli chodzi o Ennio Morricone, to w zasadzie jedyny jego utwór, jaki w miarę dobrze kojarzę, pochodzi z filmu "The Good, the Bad and the Ugly" i stanowi chyba najbardziej rozpoznawalny westernowy motyw muzyczny wszech czasów. ;-)

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

Nie powiedziałbym, że głos Emiliany Torrini jest cudowny. Sugestywny tak, jednak brak
mu takiego kobiecego wdzięku. Ale taki właśnie ma być, w końcu to „Gollum’s
Song”. ;-)


I całe szczęście, że owego kobiecego wdzięku nie ma tu zbyt wiele.
Chcesz kobiecego wdzięku, to włącz sobie jakieś tam radio, np. Zet czy inne RMF i posłuchaj sobie uroczych, kobiecych wokalistek, jak np. z zespołu "Feel". :-P
Tylko nie wiem, jak długo można wytrzymać z taką muzyką ... ja osobiście spasowałem po kliku minutach.
To już wolę słuchać "Ulicznika". :-D

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

Oczywiście, że się usuwa. Musi, inaczej nie zrozumielibyśmy słów, jednak od ok. czwartej
minuty to Shore gra pierwsze skrzypce. Oj, gdyby ktoś zaproponował mi przedłużenie tej
muzyki, w zamian za utratę wokalu miałbym twardy orzech do zgryzienia.


A ja nie wahałbym się nawet przez sekundę. :-) Bez Pani Torrini ten utwór NIE istnieje ... IMO w każdym razie.
A w końcówce Shore zaczyna być dostrzegalny, ponieważ owa w.w. Pani przestaje śpiewać. ;-)
Poza tym spójrz na słowa ... na sam tekst, a uświadomisz sobie, dlaczego w tym utworze jest on aż tak istotny.

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

…o jakie filmy Ci chodzi? xp
Przeczysz sam sobie, bo dalej nie napisałeś nic innego, jak kolejną zagadkę ;]


Wiem, wiem ... i za to przepraszam.
Aczkolwiek nie mogłem się powstrzymać. To jakoś nie w moim stylu podawać innym rozwiązania jak na tacy. :-) (szczególnie, kiedy dotyczą one tak istotnych dla mnie kwestii).
Zresztą nikt nie jest tu zobligowany do szukania odpowiedzi, ani też do jej podawania. Nawet nie oczekiwałbym takich reakcji.
Natomiast jeśli ktoś się jednak tego podejmuje, wtedy staram się to docenić i (w ostateczności) pomóc takiej osobie w rozwiązaniu owej, jak to nazwałeś, zagadki. :-)

Dnia 06.02.2009 o 00:06, Obi-wan Kenobii napisał:

Drugim filmem jest „The Quest”, zgadza się? Oczywiście, że się zgadza. Czekam
na wódę. Pfu! Wodę ;D


Myślę, że nie będziesz jakoś specjalnie zaskoczony kiedy napiszę, że to nie o „The Quest” mi tutaj chodzi. :-)
Ogląda się go dość przyjemnie, ale żeby od razu uznawać go za film naprawdę Piękny ? Zresztą muzyki doń też nie uważam za jakąś wybitną.
Także teraz, dla odmiany, to ja nigdy bym na to nie wpadł. :-)

PS. Wóda .. eee, znaczy się Woda oczywiście :-P, nadal czeka (schłodzona, jakby co. :-P).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

Tak podejrzewałem ... w sumie mało kto, patrząc na twórczość Pana Zimmera, bierze w ogóle
pod uwagę ten film. Nie wiem ... może dlatego, że jest to animacja ? O zgrozo, oby nie
... .
Mnie w każdym razie taki stan rzeczy bardzo dziwi i zaskakuje, żeby nie powiedzieć niepokoi.
I nie mam tu bynajmniej na myśli owego jedynego Oskara, który, jak już wcześniej wspominałem,
dla mnie osobiście nie ma żadnego znaczenia.


Ach, tak właśnie myślałem, że podobnie zareagujesz. Miałem wyjaśnić od razu ale… nie wyjaśniłem. ;] Cóż, nie brałem pod uwagi „Króla Lwa” bynajmniej nie dlatego, że jest animacją, o nie. Nie mam żadnych uprzedzeń do animacji. Szczerze mówiąc, coś mnie trafia jak słyszę teksty typu: „Stary pryku, wziąłbyś się za poważne rzeczy, a nie tracisz czas na głupie bajki” :) Ten skrzywiony obraz w pewnym stopniu zawdzięczamy stacjom, które serwują nam ‘puste’ bajki 24h/d. Animatorzy muszą jakoś zarabiać, żeby zarabiać tworzą filmy popularne (czytaj: głupie) dla tej masy rozwydrzonych dzieciaków przed telewizorami. I to mnie niepokoi, bo przecież ołówkiem można stworzyć pełne w piękno historie (vide: „Król Lew”), a niestety coraz mniej jest ludzi którzy się na to porywają.
Nie myślałem o „Królu Lwie” z prostej przyczyny, nie powiązałem Hansa Zimmera z tym filmem. Oglądałem go parę ładnych lat temu, to co zapamiętałem to nie stricte muzyka Hansa, lecz utwory wokalne.
Wiem, że może Cię moja niewiedza dziwić, wiem też, że wcale nierzadko się zdarza, że rzeczy które kochamy, są niedoceniane przez innych. Czy oślepieni uczuciem, jesteśmy w stanie spojrzeć na nie tak, jak to robi osoba postronna? Raczej nie.

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

Szczerze mówiąc, to kompletnie nie kojarzę muzyki z "Ostatniego Samuraja". :-?
Bo TBH i sam film nie wywarł na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Może to po prostu
nie moje klimaty ... albo to owa muzyka nie zapadła mi w pamięć aż tak głęboko.
Niemniej skoro tak ją opisujesz, to może i tak jest. :-)


Wiesz jak to jest z gustami. Mi nie zapadła, tobie nie zapadła. Nie będę pisał, że to jakaś prawidłowość bo przecież komuś jednak w pamięć ta muzyka zapadła (balduran2 troszkę wyżej podał link do jednego z lepszych utworów, jak chcesz to zobacz). Nie chcę żeby ktoś omyłkowo zrozumiał moje posty jako ‘jedną jedyną prawdę’. Moje wypowiedzi to moja osobista opinia. Nic więcej. Podobnie traktuję recenzję. Sporo ludzi się nimi wzoruje, lecz ja wolę sam sprawdzić jak jest w rzeczywistości. Gdyby recenzje były obiektywne, byłyby przydatne. Lecz wystarczy kila przeczytać, żeby się przekonać, ż ten tekst to nic innego jak prywatna opinia autora. Wszak nikt (a przynajmniej z nikim takim się nie spotkałem) nie omawia w swojej recenzji aspektów czysto technicznych, które dałoby radę opisać w sposób w miarę obiektywny.

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

To jak widać mamy zupełnie odmienne podejście do muzyki filmowej ... tudzież do jej odbioru.
Ja osobiście, w momencie kiedy włączam sobie jakiś motyw muzyczny, staram się na nim
koncentrować w maksymalnym stopniu ... nie po to, aby zasnąć lub skupić się na czymś
innym. Wtedy liczy się tylko ta muzyka oraz bardzo często również sceny filmowe z nią
powiązane.
Różne emocje, myśli i uczucia kłębią się wtedy gdzieś w środku i jeśli dana muzyka jest
naprawdę piękna, wtedy żadne słowa nie opiszą takiego stanu duszy. :-)


Niestety nie mam czasu na takie podejście. Bardzo rzadko się zdarza, abym zasłuchał się w muzyce. Doszło do tego, że słuchając w tej chwili „The Last Man” Clinta Mansella (przy okazji wspomnę, że „The Fountain OST” to jeden z lepszych jakie słyszałem) , nie jestem w stanie sobie przypomnieć o czym był film do którego skomponowano ten utwór. Nie wspominając już o scenach w których go słyszymy. Tak, w podejściu się różnimy. Ja odrywam muzykę od filmu, Ty traktujesz jako całość. ;-)

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

Ej, koleś, a często tego słuchasz ?

:-P


Koleś, pilnuj własnego nosa. (przyznaj, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałeś ;))

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

A tak na poważnie, to jeśli chodzi o Ennio Morricone, to w zasadzie jedyny jego utwór,
jaki w miarę dobrze kojarzę, pochodzi z filmu "The Good, the Bad and the Ugly" i stanowi
chyba najbardziej rozpoznawalny westernowy motyw muzyczny wszech czasów. ;-)


Straszne. Gość jest uważany za jednego z najwybitniejszych kompozytorów we współczesnym świecie, stworzył muzykę do ponad 400 filmów ( http://ennio.morricone.filmweb.pl/ - spójrz na daty, pracowity kolo) a ja hym, podobnie jak Ty, wielkiego pojęcia o jego muzyce nie mam. A "The Good, the Bad and the Ugly" faktycznie bardzo charakterystyczny jest.

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

I całe szczęście, że owego kobiecego wdzięku nie ma tu zbyt wiele.
Chcesz kobiecego wdzięku, to włącz sobie jakieś tam radio, np. Zet czy inne RMF i posłuchaj
sobie uroczych, kobiecych wokalistek, jak np. z zespołu "Feel". :-P
Tylko nie wiem, jak długo można wytrzymać z taką muzyką ... ja osobiście spasowałem po
kliku minutach.
To już wolę słuchać "Ulicznika". :-D


„Fiila” nie lubisz?! No jak to, przecież to klasyka. Wystarczy posłuchać tego głębokiego tekstu: „Jest już ciemno ale wszystko jedno o i myśli tak jak ja…” i człowiek od razu się zakochuje w tej ponadczasowej muzyce. Gustu nie masz.
Ja radia nie słucham. Wolę być panem swoich uszu. Poszukam piosenki gdzie kobiecego wdzięku nie brakuje a do tego jest bardzo piękna, jeśli znajdę to rzucę Ci link.

…search…search…search…search…search…search…search…search...

Łap: http://listen.grooveshark.com/#/song/Meravigliosa_creatura/7351072
O to mi chodziło. Piękne. ;-)
Niestety próbując być obiektywny z przykrością stwierdzam, że tak samo jak dla mnie głos Torrini piękny nie jest, tak dla Ciebie wokal Nannini piękny być nie musi.

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

A ja nie wahałbym się nawet przez sekundę. :-) Bez Pani Torrini ten utwór NIE istnieje
... IMO w każdym razie.
A w końcówce Shore zaczyna być dostrzegalny, ponieważ owa w.w. Pani przestaje śpiewać.
;-)
Poza tym spójrz na słowa ... na sam tekst, a uświadomisz sobie, dlaczego w tym utworze
jest on aż tak istotny.


Jak wcześniej zauważyłem Torrini ma pole do popisu bo Shore jej ustępuje… Zresztą, bleh, o czym my dyskutujemy. Utwór jest dobry i tyle. Znam tekst, znam jego rolę. Wspomniałem o pozbyciu się wokalu dlatego, że miałbym wtedy kolejne ‘tło’ dla siebie. Taki egoistyczny jestem ;-)

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

Myślę, że nie będziesz jakoś specjalnie zaskoczony kiedy napiszę, że to nie o „The
Quest” mi tutaj chodzi. :-)
Ogląda się go dość przyjemnie, ale żeby od razu uznawać go za film naprawdę Piękny ?
Zresztą muzyki doń też nie uważam za jakąś wybitną.
Także teraz, dla odmiany, to ja nigdy bym na to nie wpadł. :-)


Jestem zaskoczony. Przeszukałem wszystkie filmy za pomocą filtru: kompozytor ścieżki dźwiękowej: Randy Edelman, wytwórnia: Universal Pictures, nagrody: brak.
Z tego co mi zostało najbardziej prawdopodobnym wydawał mi się właśnie „The Quest” chociaż mam o nim podobne zdanie co Ty. Reszty filmów nie znam (sześć komedii plus jeden dramat) ale patrząc na opisy każdy wydawał mi się przeciętny. Cóż, nie zamierzam drogą eliminacji dojść do prawidłowego tytułu. Nie sprawi mi to przyjemności więc jak chcesz to uchyl rąbka tajemnicy. Ja nie zamierzam już zgadywać. Druga sprawa, dane którymi dysponowałem mogły być nieprawidłowe co automatycznie przekreśla skuteczność filtra xP

Dnia 06.02.2009 o 04:09, Dann napisał:

PS. Wóda .. eee, znaczy się Woda oczywiście :-P, nadal czeka (schłodzona, jakby co. :-P).


Niech czeka. ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Ach, tak właśnie myślałem, że podobnie zareagujesz. Miałem wyjaśnić od razu ale…
nie wyjaśniłem. ;] Cóż, nie brałem pod uwagi „Króla Lwa” bynajmniej nie dlatego,
że jest animacją, o nie. Nie mam żadnych uprzedzeń do animacji. Szczerze mówiąc, coś
mnie trafia jak słyszę teksty typu: „Stary pryku, wziąłbyś się za poważne rzeczy,
a nie tracisz czas na głupie bajki” :) Ten skrzywiony obraz w pewnym stopniu zawdzięczamy
stacjom, które serwują nam ‘puste’ bajki 24h/d.


No cóż ... w takim razie winien Ci jestem przeprosiny i zwrot honoru.
Moja, w tym przypadku błędna, hipoteza wzięła się z dwóch rzeczy:
1. To o czym piszesz, czyli dość powszechne podejście w stylu "Bajki są dla dzieci, wszystko co kolorowe jest dla dzieci, gry komputerowe są dla dzieci, komiksy są dla dzieci" itp. itd. Mnie osobiście przeraża wręcz taka postawa i TBH chyba jeszcze do końca się na nią nie uodporniłem. A prawda, jak zwykle zresztą, leży zapewne gdzieś po środku. ;-)
2. Naprawdę bardzo mało osób kojarzy Hansa Zimmera z "Królem Lwem". I to nie z powodu tego, co opisałem w punkcie 1, a dlatego, że zwyczajnie dostrzegają to, co sami uważają za najbardziej godne dostrzeżenia.
I nie można mieć im tego za złe.
Ja jednak musiałbym chyba całkowicie utracić wszelką nadzieję i wiarę, aby zmienić swoje zdanie o tym, co w twórczości Pana Zimmera uważam za najpiękniejsze i najbardziej wartościowe. A tego raczej nie przewiduję.

I naprawdę ile łatwiej jest człowiekowi wierzyć, kiedy widzi, że są jeszcze na tym świecie ludzie nie do końca przesiąknięci jego wszechogarniającą hipokryzją, głupotą i ignorancją.

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Animatorzy muszą jakoś zarabiać,
żeby zarabiać tworzą filmy popularne (czytaj: głupie) dla tej masy rozwydrzonych dzieciaków
przed telewizorami. I to mnie niepokoi, bo przecież ołówkiem można stworzyć pełne w piękno
historie (vide: „Król Lew”), a niestety coraz mniej jest ludzi którzy się
na to porywają.


Tak ... zamiast tego prym wiodą teraz tzw. "komedie animowane". Nie to, żebym miał coś przeciwko temu "podgatunkowi" animacji, ale osobiście nauczyłem się dostrzegać w filmach animowanych coś więcej ... i oczekiwać od nich czegoś więcej.
Niemniej również obawiam się, że tak epickich, pełnych piękna i uniwersalnego przekazu animacji jak "Król Lew" możemy już więcej nie doświadczyć. Co dla mnie jest o tyle smutniejsze, że coraz trudniej jest mi wyobrazić sobie ewentualną kontynuację wydarzeń z części drugiej TLK, którą bez wahania przyjąłbym z naprawdę ogromnym entuzjazmem.
Ale z drugiej strony tak myślę, że w siedzibie Disneya taki wątek przewijał się już niejednokrotnie i że Panowie tam obecni zdają sobie sprawę z tego, że jak mają zrobić coś bezwartościowego i słabej jakości, to lepiej nie robić nic. I chwała im za to, jeśli ktoś chce znać moje zdanie.
Współczesny widz zaczął chyba oczekiwać od animacji czegoś innego, komputerowego podejścia do kreski, dużej ilości humoru, nawiązań do popkultury i sztuki itd.
A ja Szczerze mówiąc, nie wyobrażałbym sobie "Króla Lwa" w takiej konwencji. Ten film jest piękny, bo potrafi nie tylko rozbawić, ale również wzruszyć do łez, zaprzeć dech w piersi i, może przede wszystkim, zainspirować swoim przekazem ... poprzez jakże proste, a zarazem piękne i uniwersalne wartości oraz przesłania. To tell the truth, nie mam pojęcia, jakie inne rzeczy czy też przesłanki mogą być bardziej godne tego, aby tworzyć dla nich jakąkolwiek sztukę.
Ale jak widać, w tej materii mam nieco odmienne zdanie od ogółu (zresztą nie tylko w tej).

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Nie myślałem o „Królu Lwie” z prostej przyczyny, nie powiązałem Hansa Zimmera
z tym filmem. Oglądałem go parę ładnych lat temu, to co zapamiętałem to nie stricte muzyka
Hansa, lecz utwory wokalne.


W sumie one również zwracają uwagę, szczególnie wspominany przeze mnie tytuł “Circle of Life” tudzież filmowa wersja utworu "Can you Feel the love tonight" (ale ta filmowa, chociaż oryginał w wykonaniu Pana Johna również jest w porządku). Chociaż osobiście bardziej polecam kilka wokalnych utworów z części drugiej "The Lion King", które na mnie przynajmniej zrobiły jeszcze większe wrażenie. O tym również pisałem w jednym z poprzednich postów.
Natomiast jeśli idzie o "Króla Lwa" część pierwszą, ja osobiście w pierwszej kolejności zwróciłem jednak uwagę właśnie na utwory instrumentalne, które już za pierwszym razem pamiętam, poruszyły mnie aż do głębi (momentami aż do łez) i TBH to uczucie nadal we mnie żyje.
Chwilami tak sobie myślę, że na wszystko co piękne ... jak można przejść obojętnie obok sceny filmowej, której towarzyszy utwór pt. "... To Die For" ... jak również obok samego tego utworu oczywiście, który nadaje jej tak niesamowitą moc ?

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Wiem, że może Cię moja niewiedza dziwić, wiem też, że wcale nierzadko się zdarza, że
rzeczy które kochamy, są niedoceniane przez innych. Czy oślepieni uczuciem, jesteśmy
w stanie spojrzeć na nie tak, jak to robi osoba postronna? Raczej nie.


Ale może stać się to naszym celem... bardzo szczytnym celem, i might add.
Ja, szczerze mówiąc, w 1994 roku również nie miałem pojęcia, kto mógł stworzyć tak piękną muzykę. :-?
Dopiero jakiś czas później zacząłem ją kojarzyć z Panem Zimmerem ... i to też głównie dlatego, że po prostu celem moim stało się wejście w posiadanie takiej wiedzy.
Więc naprawdę nie uważam, aby po Twoim obecnym tu oświadczeniu moje nastawienie do Ciebie uległo jakiejkolwiek zmianie ... jeśli już, to tylko na lepsze, bo przecież szczerość już dawno temu przestała być walutą tego świata.
Na marginesie, tak już lekko poza tematem dodam jeszcze, że stopniowo zaczynam się przyzwyczajać do tego, iż na ogół moje poglądy różnią się nieco (a nawet czasem dość znacząco) od tych przyjętych i wyznawanych przez większość innych osób. Co szczerze mówiąc wcale nie jest dla mnie jakąkolwiek chlubą. Po prostu staram się trzymać tego, w co wierzę ... nawet jeśli miałbym wtedy, niczym Merlin, uchodzić za człowieka słabego i łatwowiernego.
I zawsze staram się zrozumieć i zaakceptować poglądy innych, nigdy ich nie negować ani też nie wyszydzać.
Także no worries ... :-)

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Wiesz jak to jest z gustami. Mi nie zapadła, tobie nie zapadła. Nie będę pisał, że to
jakaś prawidłowość bo przecież komuś jednak w pamięć ta muzyka zapadła (balduran2
troszkę wyżej podał link do jednego z lepszych utworów, jak chcesz to zobacz). Nie chcę
żeby ktoś omyłkowo zrozumiał moje posty jako ‘jedną jedyną prawdę’.


Ale przecież nikt tutaj nie interpretuje Twojej wypowiedzi w taki sposób ... a przynajmniej nie powinien tego robić.
Każdy tutaj może cenić sobie coś innego. Ja natomiast napisałem, że być może tak jest, co nie oznacza bynajmniej, że masz świętą rację.
Być może nieco źle sprecyzowałem swoje myśli ... w każdym razie nigdy nie było moim celem oceniać muzykę z filmu "Ostatni Samuraj". "Nie zapadła mi w pamięć" nie jest równoznaczne z "Jest słaba i od biedy można posłuchać" lub coś podobnego.
Być może w spojrzeniu kogoś innego będzie ona prawdziwym arcydziełem i ja tego nie zaneguję. Po prostu "być może tak właśnie jest". Nie chcę tu nic pochopnie oceniać, tym bardziej, że samą partyturę nie bardzo ATM kojarzę.

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Moje
wypowiedzi to moja osobista opinia. Nic więcej. Podobnie traktuję recenzję. Sporo ludzi
się nimi wzoruje, lecz ja wolę sam sprawdzić jak jest w rzeczywistości. Gdyby recenzje
były obiektywne, byłyby przydatne. Lecz wystarczy kila przeczytać, żeby się przekonać,
ż ten tekst to nic innego jak prywatna opinia autora. Wszak nikt (a przynajmniej z nikim
takim się nie spotkałem) nie omawia w swojej recenzji aspektów czysto technicznych, które
dałoby radę opisać w sposób w miarę obiektywny.


Pól biedy, gdy ktoś wyznaje swoje własne poglądy na danym temat. Ale gorzej jest, kiedy w takiej, rzekomo obiektywnej recenzji, zawarte są poglądy nie autora, ale kogoś zupełnie innego (Vide wiele recenzji Fallouta 3). :-)

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Niestety nie mam czasu na takie podejście. Bardzo rzadko się zdarza, abym zasłuchał się
w muzyce. Doszło do tego, że słuchając w tej chwili „The Last Man” Clinta
Mansella (przy okazji wspomnę, że „The Fountain OST” to jeden z lepszych
jakie słyszałem) , nie jestem w stanie sobie przypomnieć o czym był film do którego skomponowano
ten utwór. Nie wspominając już o scenach w których go słyszymy. Tak, w podejściu się
różnimy. Ja odrywam muzykę od filmu, Ty traktujesz jako całość. ;-)


Może nie tyle traktuję jak całość (choć to też ;-)), co po prostu podchodzę do tego aspektu bardziej emocjonalnie i osobiście.
Zawsze byłem wrażliwą duszą, co niestety dotychczas okazywało się być dla mnie bardziej przeszkodą w tym życiu, niż pomocą (znasz to powiedzenie o miękkim sercu i twardym ... ;-)). Ale niech mnie kule biją, jeśli kiedykolwiek miałbym się pod tym względem zmienić. ;-)
Po prostu dla wielu muzyka pozostaje tylko muzyką, a film tylko filmem. Ja generalnie również staram się wyznawać takie podejście, ale są pewne sytuacje, są wyjątki, kiedy po prostu nie mogę tego zrobić ... nawet nie tyle nie mogę, co po prostu nie chcę, bo uważam, że świat, w którym żyjemy, nie jest tego wart.
Niemniej staram się zrozumieć, co chcesz powiedzieć ... w końcu życie to nie bajka. :-|

PS. Są zresztą sytuacje, kiedy i ja staram się odrywać muzykę od filmu. Czasami jest tak, że jest jakiś utwór muzyczny, który kojarzy mi się z danym filmem, mimo że nie został bezpośredniego dlań skomponowany.
Ale jako że dany utwór cenię sobie bardzo wysoko (wyżej niż film, dla potrzeb którego został zapożyczony), wtedy słuchając go staram się koncentrować na muzyce w sposób indywidualny. Podam tu kilka przykładów takich utworów: (Wykonawca - Tytuł utworu)

1. Coldplay - Clocks.
2. Moby - Extreme Ways.
3. Lifehouse - Good enough.
4. Eminem - Lose Yourself.
5. Sheldon Harnick, Jerry Bock - Sunrise, Sunset. (z musicalu "Fiddler On The Roof").

Pewnie znalazłoby się takich motywów jeszcze więcej, ale ATM te przyszły mi do głowy.
Anyway, każdy z tych tytułów szczerze polecam z całego serca, bo IMO są naprawdę Piękne (szczególnie numery 1 i 5 z powyższej listy są mi szczególnie bliskie). Zresztą kto by ich jeszcze nie znał ? :-)
PS. Numer 4, to jedyny utwór Eminema, którego w ogóle jestem w stanie normalnie słuchać. Generalnie nie trawię tego typu muzyki, ale ten jeden utwór działa na mnie w sposób szczególny ... ciężko to wyjaśnić. ;-)
"You can do anything you set your mind to" ... myślę, że coś w tym stwierdzeniu jest, albo przynajmniej chcę w to wierzyć.

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

> Ej, koleś, a często tego słuchasz ?
>
> :-P

Koleś, pilnuj własnego nosa. (przyznaj, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałeś ;))


Przyznaję, zaskoczyłeś mnie bez dwóch zdań ... ostatnim razem tak wielki szok przeżyłem, kiedy okazało się że to Vader jest ojcem Luke''a. :-P

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Straszne. Gość jest uważany za jednego z najwybitniejszych kompozytorów we współczesnym
świecie, stworzył muzykę do ponad 400 filmów ( http://ennio.morricone.filmweb.pl/ - spójrz
na daty, pracowity kolo) a ja hym, podobnie jak Ty, wielkiego pojęcia o jego muzyce nie
mam. A "The Good, the Bad and the Ugly" faktycznie bardzo charakterystyczny jest.


Straszne ? Nie ... przerażające, nawet bym powiedział. Ok, niech będzie, cobym nie wyszedł na całkowitego ignoranta (aha, już wyszedłem :-/), dość pozytywnie wspominam muzykę z filmu "Misja".
Natomiast generalnie, z całym szacunkiem do Twórczości w.w. Pana, w ostateczności tak naprawdę każdy będzie wartościował pewne rzeczy na swój własny sposób. I choć nie umniejsza to kunsztowi Pana Morricone, ja niestety nie pamiętam sytuacji, w której za sprawą jego muzyki dany film stał mi się naprawdę bliski.
To samo z Panem Williamsem, którego choć bardzo cenię za wiele rozpoznawalnych i świetnych utworów (IMO w dużej mierze za motyw przewodni do Parku Jurajskiego), to jednak nie mógłbym powiedzieć, aby jego muzyka kiedykolwiek poruszyła mnie w sposób szczególny i wyzwoliła te najgłębiej skrywane pokłady emocji.
Ot, wolna wola i te przeklęte gusta. ;-)

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

„Fiila” nie lubisz?! No jak to, przecież to klasyka. Wystarczy posłuchać
tego głębokiego tekstu: „Jest już ciemno ale wszystko jedno o i myśli tak jak ja…”
i człowiek od razu się zakochuje w tej ponadczasowej muzyce. Gustu nie masz.


[Osoba pisząca stara się obecnie pozbierać z podłogi ... choć zajmuje jej to więcej czasu, niż myślała]

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Ja radia nie słucham. Wolę być panem swoich uszu. Poszukam piosenki gdzie kobiecego wdzięku
nie brakuje a do tego jest bardzo piękna, jeśli znajdę to rzucę Ci link.


Ja tylko od biedy czasami w pracy czegoś rockowego, (albo Ulicznika :-P, ale to bardziej po to, aby poprawić sobie humor (*)), ale na ogół również preferuję włączyć sobie jakąś płytę i zanurzyć się w tym, co cenię najbardziej.

(*) Bo nie wiem dlaczego, ale czasami odczuwam dziwną potrzebę posłuchania piosenek o następującej (dla przykładu) treści słów:
"W Czarnobylu to sie stało, na dalekiej Ukrainie, elektrownię wyje***o, pół ruskich nie żyje". :-P

TBH sam nie wiem dlaczego ... może po to, aby ułatwić sobie nieco walkę z tym światem, albo po prostu aby zapomnieć, przynajmniej na chwilę, o tym, o czym pamiętać nie chcę.
Call me paranoid. :-)

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

…search…search…search…search…search…search…search…search...
...


Windows Blue Screen of Death - "Unexpected Error Has occurred". This application process will be terminated.

:-D

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Łap: http://listen.grooveshark.com/#/song/Meravigliosa_creatura/7351072
O to mi chodziło. Piękne. ;-)
Niestety próbując być obiektywny z przykrością stwierdzam, że tak samo jak dla mnie głos
Torrini piękny nie jest, tak dla Ciebie wokal Nannini piękny być nie musi.


Please wait .... processing ... processing ... data analized.

Może Cię zaskoczę ... a może nie, ale jeśli idzie o sam głos, to w tym przypadku również uważam go za znacznie bardziej sugestywny niż u Pani Torrini ... o kobiecym wdzięku nawet nie wspominając.
Tak po prawdzie (jak o tym myślę), to w utworze "Gollum''s song" najbardziej cenię sobie sam tekst. Natomiast muzyka i wokal w moim osobistym odczuciu są niejako tłem dla niego ... niezbędnym tłem, ale jednak tłem.
I że to może nawet sam tekst i jego przesłanie sprawiają, że w ustach Emiliany Torrini całość brzmi tak pięknie ... jeśli wiesz, co mam na myśli.
Choć jej umiejętności wokalnych również nie śmiałbym podważać.

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Jak wcześniej zauważyłem Torrini ma pole do popisu bo Shore jej ustępuje… Zresztą,
bleh, o czym my dyskutujemy. Utwór jest dobry i tyle. Znam tekst, znam jego rolę. Wspomniałem
o pozbyciu się wokalu dlatego, że miałbym wtedy kolejne ‘tło’ dla siebie.
Taki egoistyczny jestem ;-)


W sumie początek utworu (kiedy jeszcze nie ma śpiewu) mnie osobiście naprawdę porusza i nie ma co do tego dwóch zdań.
Tak samo jak końcówka innego utworu ze ścieżki dźwiękowej do "Dwóch wież" pt. "Foundations of Stone" za pierwszym razem niemal sprawiła, że z trudem powstrzymywałem emocje [moment, kiedy Gandalf wraz z Balrogiem wpadają do wody po dość długim locie - coś niesamowitego, ten chór !!].

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Jestem zaskoczony. Przeszukałem wszystkie filmy za pomocą filtru: kompozytor ścieżki
dźwiękowej: Randy Edelman, wytwórnia: Universal Pictures, nagrody: brak.


W takim razie powinieneś zmienić ową wyszukiwarkę na coś bardziej emocjonalnego. :-P

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Druga sprawa, dane którymi dysponowałem
mogły być nieprawidłowe co automatycznie przekreśla skuteczność filtra xP


Nieprawidłowe z pewnością nie. Niekompletne ... o, to już bardziej. :-)

Dnia 08.02.2009 o 03:02, Obi-wan Kenobii napisał:

Z tego co mi zostało najbardziej prawdopodobnym wydawał mi się właśnie „The Quest”
chociaż mam o nim podobne zdanie co Ty. Reszty filmów nie znam (sześć komedii plus jeden
dramat) ale patrząc na opisy każdy wydawał mi się przeciętny. Cóż, nie zamierzam drogą
eliminacji dojść do prawidłowego tytułu. Nie sprawi mi to przyjemności więc jak chcesz
to uchyl rąbka tajemnicy ...


Ok, cały ten post i tak jest już dostatecznie długi, więc to kilka(dziesiąt) :-) dodatkowych linijek nie zaszkodzi ... tym bardziej, aby opisać coś naprawdę pięknego.
Otóż sam osobiście Randy''ego Edelmana jako kompozytora traktuję tak samo, jak Hansa Zimmera. Generalnie ich twórczości nie znam albo nie darzę szczególnym uznaniem ... poza tymi jedynymi kompozycjami, które sprawiają, że owi Panowie są dla mnie niekwestionowanymi mistrzami w tym co robią (i za które to kompozycje jestem im obu wdzięczny z całego serca po wszech czasy).
Jeśli idzie o Pana Zimmera, to wszystko jest już jasne, natomiast co do Pana Edelmana, to ... Ok, będę sobą do końca i mimo wszystko nie podam wprost tytułu tego drugiego filmu, który (obok "Króla Lwa") jest dla mnie aż tak bardzo wartościowy. :-)
Natomiast co podam ... otóż film ten powstał w 1996 roku i opisuje losy dwóch bohaterów, którzy, będąc dla siebie śmiertelnymi wrogami, decydują się (w dość nietypowych okolicznościach) zawiązać tymczasowe przymierze, które z czasem przeradza się w prawdziwą przyjaźń. I która to przyjaźń obu ich skłania ostatecznie do wspólnego stawienia czoła swojej, jak się okazuje wspólnej, przeszłości. Film, podobnie jak "The Lion King", jest bardzo prosty w swoim przekazie, ale zarazem jest równie Piękny, wartościowy i naprawdę inspirujący (przynajmniej w moim osobistym spojrzeniu).
Dodam jeszcze, że swojego, jakże charakterystycznego głosu użyczył w tym filmie nie kto inny jak sam Sean Connery ... i myślę, że nikt inny nie zrobiłby tego lepiej niż On.
Natomiast co do muzyki z tego filmu, to obecny tu utwór "To The Stars" uważam za jeden z dwóch(*) najpiękniejszych motywów muzycznych, jakie kiedykolwiek dane mi było słyszeć (choć to i tak żadne słowa, naprawdę ... bo takich rzeczy nie da się IMO tak po prostu opisać, trzeba je poczuć i przeżyć samemu) !
Pamiętam, za pierwszym razem podczas sceny, której ten utwór towarzyszy, po prostu płakałem jak bóbr ... łzy dosłownie spływały mi po policzkach (dokładnie jak w przypadku utworu " ... To Die For" z "Króla Lwa"). I to w dużej mierze właśnie za sprawą muzyki tu brzmiącej, choć i sama scena łapie za serce i porusza do głębi.
Takie przeżycia na stałe zapisują się gdzieś w duszy i nie można o nich zapomnieć.
Drugim, również bardzo pięknym utworem jest fragment pt. "Wonders of an Ancient Glory" , który momentami również wyzwala te najpiękniejsze emocje ... nawet kiedy słucha się go zupełnie nie znając filmu.
Generalnie obecna tu partytura jest dość zróżnicowana i nie chciałbym opisywać jej w całości, ale te dwa utwory uważam, wyróżniają się tu w sposób szczególny i dla mnie są czymś naprawdę nie do opisania.

(*) Napisałem ''jeden z dwóch'', ponieważ, jak się zresztą domyślasz, drugim utworem, obok właśnie "To The Stars" , tak bardzo mi bliskim jest oczywiście " ... To Die For".
Aczkolwiek zastanawiam się jeszcze bardzo mocno nad trzecim utworem, który również mógłbym uznać za kwintesencję Piękna ... a myślę tutaj o "Adagio" , ze ścieżki dźwiękowej do "Obcego 3", autorstwa Pana Elliota Goldenthala. Towarzyszy on finałowej scenie filmu (

Spoiler

Śmierć Ellen Ripley

) i tak idealnie oddaje dramat oraz tragizm tej sceny, że również IMO nie sposób to opisać ... coś niesamowitego.
Naprawdę szczerze polecam ... kiedyś nawet dawałem tu link do tego utworu Pana Goldenthala.

Także myślę, że teraz wszelakie wątpliwości czy tajemnice, tak odnośnie moich specyficznych preferencji muzycznych, wartości oraz przesłań którymi staram się na co dzień kierować, jak również pojmowanej przeze mnie definicji Piękna zostały już rozwiane. ;-)
Dziękuję za uwagę każdemu, kto doczytał cały ten post aż do tego momentu ... już za samo to chylę przed Wami czoła i szczerze dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 10.02.2009 o 22:39, kerkas napisał:

I jak kupiłeś muzykę z Dark Kinght-a?


Nie. Zapomniałem o tym, a to dobrze o niej nie świadczy. ;- )
Co do stronki - to zwykła, w dodatku niedoskonała wyszukiwarka. Znacznie lepiej jest chyba kupować w sklepach muzycznych/empikach czy internetowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 10.02.2009 o 22:49, DJ Szlafrok napisał:

Co do stronki - to zwykła, w dodatku niedoskonała wyszukiwarka. Znacznie lepiej jest
chyba kupować w sklepach muzycznych/empikach czy internetowych.


Nie zgodzę się na której stronce znajdziesz informacje na temat starszych tytułów wydanych na cd takich jak:

Działa Nawarony , Tylko dla Orłów , W samo południe , Operacja kusza , Człowiek Omega , Dzień w którym stanęła ziemia obie wersje , muzyka z seriali , Star Trek , Firefly , Babilon 5 , Kinght Rider i wiele innych
niedostępnych w empikach czy sklepach internetowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować