Zaloguj się, aby obserwować  
GeoT

Kącik pisarzy

946 postów w tym temacie

Kolego Ponury , widzę, że rozwijasz sięcoraz bardziej w swoim fatalistycznym stylu, co wychodzi Ci wbrew moim wcześniejszym obawom na dobre. Nie da się tego typu twórczości moim zdaniem na razie jasno zakwalifikować ale składam Ci oficjalne gratulacje. Oby tak dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Kolejny Albatross
Dziś już pisałem dziś już jestem zmęczony , dziś znalazłem kolejny sens życia kolejny załom z którego wyszedłem.
Dziś stanołem na krańcu wszechswiata , by móc popatrzeć w dól, Na to co pisane nam . na to co los gotuje nam.
Uwolnijcie umysły , patrzcie uważnie gdy wpadacie w pustke. gdy brodzicie w mroku. pamiętajcie jedno.
Każdy z nas szuka tego jednego składnika , tego jednego kawałka który jest w nas . Wystarczy tylko poczuć jego smak w natłoku innych.
Zakosztować życia i trwać . Bo przychodzimy tu po niego, by sie dopełnić i odejść.
J.L


Jak by nie było dziwna sprawa 2 rzeczy w ciagu 1 dnia;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dekadentyzm w czystej postaci. Młoda Polska sto lat później.
Nie przepadam za bebechami, ale to raczej kwestia mojego gustu. Dla mnie zbyt patetyczne.
Dobrze napisane, tego nie da się ukryć. Widać, iż włożyłeś w to serce.
A tak na marginesie, gratuluję wielkiej poprawy w posługiwaniu się mową ojczystą. Pamiętam, że kilka miesięcy pisałeś tak, że trudno było Ciebie zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To nie był problem.To coś innego . Zawsze sie dobrze posługiwałem mową ojczystą . Dyktanda pisze na 4 - 5 ja po prostu chcialem zby szybko napisac to co chcialem powiedziec. Przy okazji nie trafialemw klawisze. Jak zauwazysz bylo tam wiecej literówek jak błedów ort. Chociaz ostatnio mi wyszedl taki kwiecisty post bo wszkole zamienione bylo ,,z" z ,,y" i nie moglem tego opanować;]

EOT

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No cóż moje ostatnie opowiadanie przeszło bez echa, ale ja się nie zrażam i w produkcji jest już następne, które jak tylko będzie ukończone zostanie (nestety dal Was) umieszczone w tym wątku.
Konwencja typowa: smoki, paladyni i inne tego typu potwory ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Siedzieliśmy w bunkrze , cali w pocie i we krwi . Te ciągle naloty Zero , n a nasze pozycjje wykanczały nas psychicznie i fizycznie , A nie dość to jeszcze te cholerne moskity gryzły wszędzie . Nie weim co lepsze dostać się w rece wroga czy zostac zjędzonym prze te moskity .....Wilam . Frank , Woddy jesetm z nimi od obozu szkoleniowego i wiel przeżylismy , choc ta sytuacja w ktorej teraz jestęsmy jest beznadziejna . Tarawa ... wyspa zguba ... Nasz desant ponisł olbrzymie straty , ponad 1000 chłopcow zgineło przed wejściem na plaże ci którzy przezyli nie maja lepiej . Japońce są wyjatkowo sprytni i uparci, a ich pułapki ... ska ,d oni biorą te pomysly ?? od diabła ?? Zdobywając coraz wiecej terenu natyklaiśmy sie na poprzednie patrole , bez głow , rąk , całe zmasakrowane , siła japońskich katan jest olbrzymia ... Najgorsze jest to ze nigdy nie wiesz czy wróg jest mrtwy czy nie ,juz wiele razy ledwie wyszlismy cało z takich niespodzainek . Dobrze że willy przpatrzył sie skubańcowi i zobaczył ze oddycha ... Walka z nimi przypomina starcja samurajwo .. Jakze słaby jest karabin wobec ich zawziętości ...

c.d . n

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... wrzuciłem ostatnio nasze teksty z Kompanii Cieni i powycinałem niepotrzebne rzeczy. Wyszło nam na dwie osoby ponad 63 strony ^^
http://www.gram.pl/forum_post.asp?tid=10479&u=37 - przypominam jakby co.
Swoją drogą powolutku pisze swoje własne opowiadanko fantasy w świecie FR. Póki co na papierze, jak mam czas, na okienkach między zajęciamy, w pociągu, czasem w domu jeśli się nie ucze... W wakacje przepisze na kompa i mam nadzieje Walgierz pozwoli mi wrzucić to na forum. Bo... tego... on mi kiedyś "cholernie" na "ch****nie" zmoderował, więc nie wiem czy wszystko przejdzie... Czas pokaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wrzuce cosik.

,, Twórczośc niedoskonała "
Wielcy ludzie , sędziowie życia. Narratorzy istnienia. Dajcie mi głos. Pozwólcie mówić , byście mogli usłyszeć zwykłego człowieka. Stworzenia z krwi i kości , istote twórczą.
Postać sprawczą. To nie wy tworzycie świat , nie nie wy sami. My wszyscy ślepi i głusi.
My niemowy zbędne robactwo. My którzy z każdego załomu wypełzamy. My tworzymy ten świat tak jak wy. My mamy swoje zdanie , swoją wole i siłe. Siłę by odczuwać by myśleć , poznawac kreować, nie prózne ideały lecz portrety doskonałe ludzi brzydkich.

J.L

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niezłe. Ma kilka mocnych scen i ogólnie z chęcią poczytałbym jeszcze coś w tym stylu. Mimo że nie grałem w Half Life 2:D. Przewidujesz kontynuowanie? Trochę razi, że imiona bohaterów są czasami pisane z małej litery.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

nie myslalem o kontynuacji, ale takie pozytywne opinie jak najbardziej mnie do jej napisania zachecaja:) a roznych malych bledow trudno mi uniknac, bo nie mam autokorekty w wordzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oto przykłady mojej radosnej twórczości z czasów, kiedy chodziłem do I gim (czyli wcale nie tak dawno :D).

"Szafka na obuwie"
Szafka na obuwie stoi w korytarzu
Namaluję ją techniką kolażu
Na kartce formatu A3 to zrobię
Na pewno chwały tym przysporzę sobie
Zatytułuję obraz ''Szafka na obuwie''
Tak, jak ten wiersz, którym też się chlubię
Obraz mój w Luwrze wywieszą
Na pewno się wtedy rodzice ucieszą.

"Wywietrznik"
Wywietrzniki powietrze wymieniają w klasie
Bez wywietrzników tego zrobić nie da się
Takie wywietrzniki widzę tutaj trzy
W oddychaniu bardzo pomagają mi

:D

Mimo, że dostrzegam pewne błędy (interpunkcja, stylistyka) i korciło mnie, żeby je poprawić, postanowiłem jednak pozostawić ''wiersze'' w oryginale. :)
I żeby nie było niedomówień; wiersze były z założenia pisane w zabawnej formie (szczególnie drugi), nie byłem (a tym bardziej nie jestem :)) niedorozwinięty. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wobec tego i ja podzielę się z Wami mymi wypocinami. Zamieszczę dwa wiersze. Oba zostały napisane ponad dwa lata temu. Moja wena zrobiła sobie długie wakacje.

Gladiator: http://members.lycos.co.uk/ravalad/Gladiator.doc
Nie znajdziecie tu ani rymów ani rytmu ani równych strof. Żeby nie było, że nie ostrzegałam. I może raczej dla trochę starszych forumowiczów bym go polecała...

W burzy zawarta jest muzyka: http://members.lycos.co.uk/ravalad/Burza.doc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

,,Zrodzony z cierpienia"

Nie mogę zabijać.Nie nie po to tu jestem,ale on jest złem trzeba zwalczać zło ale dobrem którego już nie mam , odebrał mi je.Panie Boże tyle cierpienia ja już nie chce zabierz mnie stąd.Nikt nie powinien ranić drugiego człowieka nie mamy takiego prawa nie jesteśmy bestiami..Ja też zle czynie należy mi sie kara.(Płacz) Nie nie powninien , płacz dziecka daleko bliższy mi gorzki bolesny , mój płacz ,potrzebuje schronienia. Ja ja nikogo już nie skrzywdze wiem że potrafie.

J.L

Ma wewnętrzna rozterka po tym co moj ojciec znowu zrobił wyciołem fragment o tym jak pragne go zabić bo na trzeżwo to nie jest prawdą ja wcale nie chce zabijać . Jeżeli chodzi o technike cóż bez zmian tak człowiek pisze gdy cierpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A ja mam coś nietypowego ;))
Wierszyk który jest typowymi wypocinami aż trzech autorów w składzie :
Lurynowicz
Spider88
Rogoz94
Powstał on spontanicznie w pewnym tajemniczym miejscu ;))

Miodek sztuczny jest do bani!
Każdy to koneser powie.
Może i faktycznie tani,
Lecz od smaku słabo tobie.

Miodkiem ogrzej serce swe
Gdy ci smutno i depresja łapie cię
Szybko łyczek miodku zrób
A odejdą smutki w kąt

Lecz nie zapuść za mocno się,
Bo policja, smerfy, nakryją Cię,
A wtedy, stary, nie masz szans,
mandacik, za kasę się łap... :)

He he no to już po wszystkim ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.12.2006 o 19:54, spider88 napisał:

A ja mam coś nietypowego ;))
Wierszyk który jest typowymi wypocinami aż trzech autorów w składzie :
Lurynowicz
Spider88
Rogoz94
Powstał on spontanicznie w pewnym tajemniczym miejscu ;))

A niech któryś mi spróbuje zgadnąć, gdzie, to po bani! :)

Panno Maj, prosze ustawić kolejke po autografy po prawej strnie. Prasa na lewo. O tak! Bosko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.12.2006 o 19:54, spider88 napisał:

A ja mam coś nietypowego ;))


Łapanie pluchów u modków a konkretnie u jednego?? ;D

Nie no proszę panowie niezły kawał arcydzieła, że tak się wyrażę ...

Jak to mówią:

Tego "pająk" sam nie spisze
Lecz od czego towarzysze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2006 o 10:10, GeoT napisał:

Łapanie pluchów u modków a konkretnie u jednego?? ;D


Kiedyś zacząć trzeba ;))

Dnia 21.12.2006 o 10:10, GeoT napisał:

Tego "pająk" sam nie spisze
Lecz od czego towarzysze?


Nie no wybacz ,druga zwrotka to je moje dzieło ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

" Kiedy świat spowił mrok ,
nastał czas wojen , nakromancji
prorocy zaczeli przepowiadać smierć istot
,ludzi. Kiedy to się skończy my elfy
odbudujemy świat ...świat opętany przez
siły bogów wygnanych z królestwa niebieskiego..." -
Lezmus Xsai - Elf ponownego narodzenia



Akt . 1

Irael siedział w karczmie.Potężny wojownik , założył na siebie kaptur żeby jego twarz nie została ujawniona. Pociągnął pierwszy łyk, lampy oliwne rozświetlały kąty cienia w karczmie, miał na sobie napierśnik ,haftowaną koszulę , skórzane rękawiczki i dłuższą ciemną spódnice. Irael chociaż był wojownikiiem loginów Mornholma , znał też tajniki czarów , przerażajchych nekromantów. Za oknami mrok , białe płatki śniegu spadały montonnie na chodniki . Wojownik wyszedł z karczmy w niezbyt dobrym humorze , naciągnął na swoję umięśnione plecy długi łuk. Szedł zostawiając odciski swoich mocarnych nóg na śniegu. Jeden z Lordów palladynów zaoferował mu 500 sztk złota za wytępienie opętanej kapłanki zamiszkującej katakumby. Szedł wolno, gdy usłyszał piski z piwnic naciągnął na cięciwe łuku strzałe. Wreszcie doszedł wielki wrota stały otwarte jakby czekały na niego ...by go pożreć ... Irael przeszedł zminy dreszcz . Pomyślał - Co ja to robię , czemu sie na to zgodziłem ..ale cóż- i poszedł w strone stromych schodów , słyszał piski ludzi i widział , krew na ścianach , po raz pierwszy w życiu był przestraszony. W kolejnych drzwiach pojawiła sie postać to był Zombie jednak nie był dla wojownika trudnym przeciwnikiem . Naciągnął po raz kolejny cięciwe i wytrzelił w obślizgły korpus ochydnego ścierwa ,jednak trup trzymał sie na nogach z kwaśną miną. Wreszcie Irael szepnął coś do siebie po elficku i z jego palców u rąk wystrzelił promień ognia m który trafił Zombie w głowe . Trup ociągnął sie na ziiemie -heh nie myślałem ,ze pójdzie tak gładko została jeszcze kapłanka -powiedział woj , zszedł po stromych schodach i otworzył drewniane drzwi ,jego oczomu ujawniła sie kapłanka....


Kapłanka stała jakby wcale nie widziała Irael''a. Na oczach zawiązną miała tkanine obwiązną róznymi ozodobami : szmaragdami , rubinami była bardzo szczupła , na sobie miała tylko ubogą spódnice i koszule w rękach dzierżyła laske ...laske która mogła odmienic losy świata...ruszyła powolnym krokiem ku wojownikowi
-Kim jesteś ? Nie wiedziałeś o tym ,żę droga do katakumb jest zamknięta ? Przeklęte duch obejmują swoim mrokiem cały ten okrutn świat przybyszu ,i ty nie mozesz im w tym przeszkodzić nedzną kreaturo , lepiej uciekaj stąd bo inaczej zgładze ci i dam smokom z Verlinharru na pożarcie ! - Mówiła coraz ciszej.
- Przykro mi ale jestem zmuszony cie zabić akrutna czarwonico !
-Ty ? Ha ! Nie masz ze mną szans nędzny cudzoziemcze
-A wiec zobaczysz jaką zdolnośc dał mi Bóg !- Irael zdjął kaptur z głowy , i naciągnął na cięciwe kolejną strzałe ,szybko podbiegł do pochodni i ,,umoczył,, strzałem w ogniu i wystrzelił z nadzwyczajną szybkością w kapłanke.Strzała trafiła w ramię
-Annerks imeros shadow- wykrzyknęła kapłanka i ze ścian komnaty zaczęły wyłaniać się zjawy !
Irael szybko wytrzelił strzałe ku duchom lecz da przeniknęła przez nie.
-Dante- przeklną Wojownik - Jak moge je powstrzymac !
Duchy był coraz bliżej niego . Irael cofał sie i cofał z jego mocarne ciało dotknęło krańca komnaty .
Kolejne strzały take nic nie dały . Wreszcie wojownik przypomniał sobie pewien czar którgo uczył go pewien czarodziej Novelis.
-Jearken sareis merkas-jeden duch znikną ale ten czar strasznie wycięczył Iraela.Wyjął sztylet z pochwy i rzucił sie z okrzykiem na kapłanke - jednal ta uniknęła ciosu
-To na nic - zastanowił sie wojownik wyrzucił sztylet , z pleców spadał mu łuk jeszcze powoli zdążył naciągną jedną strzałe na cięciwie i strzelic ale nie celnie , zanim ociągnął sie na ziemie;
Wymawiał modlitwy do Bogów lecz to było na marne. Kapłanka poszdeszła . Irael widział teraz tylko jej stopy i to niezbyt wyraźnie.
-A więc tak miał wyglądać mój koniec ?- pomyślał w duchu.
Kapłanka wdarła sie do jego umysłu i torturowała zanierając mu pamięc , siłe i zręczność a także wiare.
Podniosła zkrwiawiony miecz i wbiła go w serce Iraela.

***

Teraz dusza dzielnego wojownika wznosiła sie ku krolestwie niebieskim...


Akt 2.

Wiatr powiewał lekko w krainie elfów , gdzie niegdzie ptaki ćwierkały cicho na szczytach gałęzi dębu.
Małe domki elfów ozdobione były kwiatami. Wśród drzew stał stół a na nim jedzenie z ostatniej wieczerzy elfów...Ostatniej Przysięgi Krwi. Jeden elf ,wysoki o srebrzystych włosach w jedwabnej tunice siedział na drewnianej ławce , mrucząc sobie starą balladę elficką. Brzmiała tak :

Eloeno , pani świata
daj nam żyć w prawdziwej magii
a nie w zgubie orków i innych bestii
...dah na nam tego pani...



Ta muzyka była pięknie wygrywana na drewnanych harmonijkach ,zwłaszcza przez elfickich muzyków ,giermków...
Jednak w mrocznym lesie niedaleko Elwerony życie nie było tak spokojne jak tu..w kraju dobrych elfów..elfów pokoju.


Poprawiłem swoją powieśc i dodałem troszkę dodatków.
Ps.I tak zrobie dalszą cześc a potem dalszą.
Proszę ocencie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mogę śmiało powiedzieć że od niedawna wraz z kumplem zajmujemy się pisaniem swojej własnej, amatorskiej "powieści". Kumpel pisze, ja poprawiam :)
Powstał już tego dosyć spory kawałek, chciałbym abyście obiektywnie ocenili owoc naszej dotychczasowej pracy.
PS: nie mamy jeszcze tytułu.
PS2: Za wszelkie błędy przpraszam, z Wordem mam coś nietak. :(
Oto fragment:


Była noc, psy głośno szczekały lecz nie było wiadomo na co. Ludzie z wioski o nazwie Mauzen powychodzili ze swych domów i zaczęli szukać sprawcy, który denerwuje psy. Jednak że noc była tak ciemna że nic nie można lecz straż była wystawiona na wszelki wypadek.
Rano dwóch chłopców udało się po wodę do jeziora. Jeden z nich nazywał się Sahiż miał on szesnaście lat był krótkowłosym brunetem, kochał prace na roli i swoje spokojne życie.
Drugi chłopak był bratem Sahiża i miał on na imię Elzebe. Elzebe był o rok starszy od swojego brata był wysoki i szczupły oraz miał dłuższe kręcone włosy. W przeciwieństwie do swojego brata kochał przygodę i nienawidził swojego nudnego życia które kręciło się wokół pracy na roli i wyprowadzaniem bydła na łąkę.
Gdzieś o jedenastej następnego dnia Elzebe udał się na łowy do lasu, a potrafił strzelać z łuku tak dobrze, że gdy tylko zobaczył sarnę to się długo nie zastanawiał czy warto się trudzić . W mgnieniu oka wyciągnął strzałę z kołczanu, naprężył łuk i wypuścił strzałę.
Sarna po pierwszym trafieniu padła, a Elzebe miał jedzenie dla swojej rodziny na cały tydzień.
Wracając do domu, Elzebe zauważył jakiś dziwny kamień o barwie szmaragdu , najpierw rozejrzał się czy to nie pułapka, jednak że nic podejrzanego nie zauważył I ruszył ku tajemniczemu kamieniowi. Chwycił go w dłonie obejrzał go dokładnie i schował do torby. Zaraz zaczął biec do swojego domu aby nikt go nie zauważył i nie posądził o kradzież kamienia królewskiego. Ponieważ to były tereny króla ‘’Tercjusza Pierwszego -
Nepokonanego ‘’ - taki tytuł nadał sobie on sam ponieważ jeszcze nigdy nie przegrał żadnej bitwy, czy wojny.
Elzebe ujrzawszy swoją wioskę już się czuł o wiele bezpieczniej, gdy doszedł do swojego domu zaczął krzyczeć Ojcze! Matko! Nie musicie się już przejmować jadłem ponieważ upolowałem sarnę.
Ojciec imieniem Łorden usłyszawszy tą wieść natychmiast pobiegł do swojego syna , wziął sarnę , klepnął Elzeba w plecy i powiedział:
-Synu mój widzę, że zajmiesz się naszą rodziną gdy ja umrę. Elzebe odpowiedział:
-Ojcze ja się będę starał lecz nie mów już o twej śmierci , przecież jeszcze nawet nie skończyłeś sześćdziesięciu lat.
Ojciec mu odpowiedział:
-Wiem lecz sam słyszysz że tyrania króla doprowadza do mordu, rozlewu krwi i niewolnictwa. Jeżeli król by kiedyś szedł do wioski z wojskiem to zabierz brata i matkę w góry, tam król nie pójdzie, ponieważ rządzi tam książę elfów Keriadan z potężną armią. Książe elfów to mój przyjaciel więc was przyjmie z otwartymi rękoma, tylko zawsze pamiętaj! Będąc w lesie elfów aby wypowiedzieć słowo, esterno – kilitio - to w języku elfów znaczy przyjaciel księcia .
Po tej krótkiej rozmowie Elzebe wraz z swoim ojcem weszli to chaty gdzie już była matka i Sahiż .
Matka zaczęła przygotowywać obiad, gdy Łorden rozmawiał z swoimi synami o tym ile trzeba będzie sprzedać krów, by kupić zboże. Nagle Elzebe zapytał się ojca:
-A co grozi za kradzież klejnotu króla?
Łorden odpowiedział :
-Jeżeli to mały klejnot to pięćset uderzeń batem w plecy i rok prac w kamieniołomach,
-A jeżeli to jest duży kamień, to król się nie zastanawiał, tylko od razu każe zabić .
Elzebe się wystraszył tego co powiedział mu ojciec zaraz wyciągnął tajemniczy kamień z torby i pobiegł z nim do stodoły tam zakopał go głęboko pod sianem . Elzebe wracając powoli do domu poczuł zapach pieczonego mięsa i chleba . Gdy wszedł do chaty to już ojciec i brat zajadali się sarniną oraz świeżo upieczonych chlebem. Elzebe także usiadł do stołu, wielkim nożem myśliwskim odciął trzy kawałki wyśmienitej sarniny, a matka mu podała jeszcze chleb. Rodzina ze smakiem jadła obiad. Elzebe opowiadał Sahiżowi jak upolował sarnę, lecz nie pisnął ani słówkiem o tajemniczym kamieniu.
Po obiedzie Sahiż poszedł na łąkę tam położył się na trawie i zasnął, zaś Elzebe poszedł do stodoły by obejrzeć kamień. Stuknął kilkukrotnie palcem w kamień i usłyszał tylko głuchy szczęk szkła, pomyślał że to jakaś kryształowa kula z której się wróży. Odłożył kamień i szedł w kierunku wyjścia, gdy nagle usłyszał jakieś dziwne stukanie, odwrócił się, a tam kamień, który znalazł rano w lesie okazał się jajem.
Poszedł w kierunku tajemniczego przedmiotu zaczął się przypatrywać i nagle z jaja wyskoczyło małe stworzenie.
Stworzenie to miało szpony ostre jak brzytwa, dziób równie ostry co szpony oraz pięknie upierzone skrzydła .
Elzebe od razu pomyśla, żeł to gryf. Stworzenie to najwyraźniej polubiło młodego siedemnastolatka , dawało się pogłaskać, wziąć na ręce, tylko w pewnej chwili dziobnął Elzeba w dłoń.
Młodzieniec poczuł szczypanie , owinął sobie rękę kawałkiem płótna I wrócił do małego gryfa .
Elzebe nigdy widział gryfa bo wyginęły stopięćdziesiąt lat temu, tylko nieliczna grupa licząca dwadzieścia osobników tego gatunku przetrwała, lecz udało się je złapać i uwięzić pradziadowi Tercjusza pierwszego.
Pradziad Tercjusz nazywany był Blizinger co w języku pradawnym oznaczało Władca Ziemi.
Blizinger wyszkolił gryfy tak by słuchały tylko jego oraz ludzi którzy byli ich jeźdźcami.
Gryfy kiedyś były posłuszne ludziom prawym i uczciwym, lecz teraz służą ludziom, którzy niewiedzą co to uczciwość, miłość i zaufanie.
Lecz ten jeden gryf którego znalazł Elzebe był inny, nie zachowuje się groźnie, tylko raz dziobnął młodzieńca, a poza tym to zachowywał się całkiem spokojnie .
Młodzieniec nie wiedział co jedzą takie stworzenia dał mu najpierw kukurydze, gryf powąchał i się odwrócił. Elzebe powiedział co mogą jeść gryfy, z kieszeni wystawał mu kawałek sarniny, który zostawił sobie na później. Mały gryf, gdy tylko ujrzał kawałek mięsa zaraz rzucił się na kieszeń młodzieńca, wyrwał sarninę razem z kawałkiem ubrania, zaczął jeść ze smakiem.
Elzebe powiedział:
-No jasne! Gryfy jedzą mięso, potem dał mu wody aby się napił .
Mały gryf chyba bardzo lubił swojego pana ponieważ cały czas chciał aby młody siedemnastolatek
głaskał go po grzbiecie I trzymał na rękach .
Nagle gryf zeskoczył na ziemie i zaczął gonić małą mysz, po chwili uganiania się za smakowitym kąskiem mięsa złapał ja I zjadł w całości.
Elzebe powiedział roześmianym głosem kto by widział?! Szczurojad jak nic!
Mały gryf zwrócił swój wzrok na chłopca i z powrotem usiadł mu na kolanach, a młodzieniec znów zaczął go głaskać . Elzebe przesiedział tak jeszcze godzinę , gdy zauważył że gryf zasnął to wziął go delikatnie na ręce I położył go na sianie . Wychodząc ze stodoły chłopiec usłyszał jakiś jęk odwrócił się i zobaczył małe stworzenie które dopiero co trzymał na kolanach kilka godzin, podszedł do skrzydlatego zwierzątka i powiedział mu:
-Zostań tu. No zostań - powiedział lekkim głosem Elzebe .
Gryf się na niego popatrzył przez chwilę I usłuchał tego co powiedział mu młodzieniec , odwrócił się I poszedł położyć się na sianie .
Elzebe wyszedłszy ze stodoły ujrzał swojego brata Sahiża, pracującego na polu, szesnastoletniego młodzieńca.
Powiedział do swojego brata:
-Elzebe co tak długo robiłeś w tej stodole?
-Ja spałem, a co ?
Nic, nic odpowiedział Sahiż. Tylko kto to widział żeby po obiedzie spać przez kilka godzin .
Już się powoli robiło ciemno, Elzebe powiedział do Sahiża:
-Bracie na dzisiaj chyba już wystarczy tej pracy, choć do domu. Sahiż mu odpowiedział:
-Masz rację wystarczy tej pracy na dzisiaj, chodźmy do domu aby spożyć jeszcze jakąś gorącą strawę. Obaj braci rozmawiając ze sobą szli do swojego domu.
-Jak to dobrze że wreszcie sobie odpocznę powiedział Sahiż..
Gdy bracia weszli do domu to kolacja była już gotowa, Sahiż nałożył sobie mięsa , kukurydzy a matka podała mu chleb. Elzebe również jadł to co Sahiż. W tym momencie przypomniał sobie o małym gryfie, któremu kazał zostać w stodole. Zaraz wstał włożył sobie do kieszeni kawałek sarniny i wyszedł z domu.
Ojciec powiedział:
-A temu coś się stało?, że przy tak pysznej kolacji wychodzi z domu?!
Elzebe wszedł do stodoły I zaczął wołać skrzydlate stworzenie, które znalazł w lesie, zaczął gwizdać, lecz w stodole gryfa nie było. Młody siedemnastolatek wyszedłszy ze stodoły, siadł na trawie i zaczął spoglądać w niebo. Nagle poczuł że ktoś mu grzebie w kieszeni, odwrócił się zobaczył gryfa, lecz już nie takiego małego jak rano .Gryf już dorównywał wzrostowi chłopcu, a rozpiętość jego skrzydeł wynosiła około pięć i pół metra .
Elzebe powiedział:
-W tej naszej stodole musiało być dużo tych myszy, skoro tak urosłeś! - Wyłgał roześmianym głosem. Ale jesteś już tak wielki że nie schowasz się w stodole, ponieważ mój brat cię zauważy I powie wszystko ojcu, wtedy będę cię musiał oddać królowi Tercjuszowi.
Tak Elzebe rozmyślał, gdzie może przebywać gryf za dnia, tak aby nie zauważyli go ludzie.
Wreszcie przyszła mu pewna myśl do głowy:
-W lesie elfów będziesz bezpieczny, tylko musze rano się udać do Keriadana i mu o wszystkim powiedzieć, może się zgodzi abyś był za dnia w jego lesie. Dobrze, to już wiem co zrobię jutro , teraz musze już iść do domu , ale ty idź do stodoły i nie narozrabiaj tam zbytnio, powiedział żartobliwie Elzebe.
Młodzieniec wróciwszy do domu położył się do łóżka , chwile porozmyślał, aż wreszcie zasnął .
Elzebe spał przez całą noc, rano gdy się obudził, usłyszał krzyk, zaraz pomyślał że ktoś znalazł gryfa w stodole i się przestraszył go, młodzieniec wyszedł z domu, wtedy ujrzał żołnierzy króla, którzy krzyczeli:
-Macie powiedzieć gdzie jest jajo gryfa albo spalimy całą wioskę.
Ludzie z wioski ginęli jeden po drugim , w końcu kilku ludzi wzięło łuki , strzały , topory i ruszyli w obronnie bezbronnych wieśniaków. Elzebe długo się nie wahał , chwycił swój łuk , kołczan ze strzałami i wyruszył na pomoc wieśniakom .
Siedemnastolatek kazał obrońcą wioski strzelać tylko do tych żołnierzy, którzy mordują ludzi, Elzebe zaczął strzelać z łuku, w mgnieniu oka wyjął strzałę z kołczanu, naprężył łuk i trafił żołnierza, który chciał zabić ciężarną kobietę. Później chwycił mały toporek i rzucił nim w żołnierza, który właśnie do niego z łuku .
Ta bitwa już trwała ponad godzinę. Elzebe zauważył że ludziom kończą się strzały więc powiedział żeby nie strzelali póki nie będą pewni że trafią.
Żołnierze widząc że wielu z nich zabito zaczęli się wycofywać do zamku.
Wieśniacy widząc że żołnierze się wycofują zaczęli świętować zwycięstwo, lecz nie dawało im spokoju to czemu król akurat szukał jaja gryfa ich w wiosce.
Elzebe wraz z rodziną wrócił do domu i zapytał się ojca czemu król szuka jaja gryfa.
Łorden odpowiedział synowi:
-Synu mój jak już ci opowiadałem gryfy wymarły dawno temu, a nieliczna ich grupa, która zdołała przetrwać niedługo mogła cieszyć się wolnością, ponieważ Blizinger zdołał je złapać i uwięzić w swoim królestwie. Jeżeli gryf nie czuje wolności, to powoli umiera. Blizinger wiedział o tym i nie chciał to tego dopuścić ponieważ gryfy były mu potrzebne do walki, więc udał się do najpotężniejszego maga w swoim królestwie, kazał mu znaleźć sposób by gryfy słuchały tylko jego i tych, którzy będą ich dosiadać w czasie walki. Mag po kilku dniach znalazł sposób aby panem skrzydlatych stworzeń był Blizinger. Kazał znaleźć dwudziestu ludzi o czystym sercu którzy kiedyś byli jeźdźcami gryfów.
Żołnierze znaleźli tych ludzi po kilku tygodniach poszukiwać następnie przyprowadzili ich do króla .
Król powiedział do swojego maga:
-Co teraz mam z nimi zrobić.
-Musisz ich zaprowadzić tam gdzie są gryfy i kazać im powiedzieć w myślach do gryfów, tak .
On jest teraz twoim nowym panem j jemu masz być posłuszny aż do śmierci .
Król kazał zaprowadzić ludzi tam gdzie były skrzydlate stworzenia i powiedział im żeby tak zrobili jak powiedział mag.
Wszyscy jak jeden mąż powiedzieli nigdy nie przejmiesz władzy nad gryfami .
Na to król im odpowiedział to się jeszcze okaże.
Blizinger powiedział do swoich podwładnych macie ich torturować tak długo i z taką nienawiścią aż sami będą błagać żebym przejął władze nad gryfami.
Po kilku dniach tortur przyprowadzono ich do króla, król powiedział:
-Teraz zrobicie to co wam kazałem zrobić kilka dni temu, czy nie? Ludzie już byli tak osłabieni fizycznie i psychicznie że powiedzieli zrobimy co tylko zechcesz tylko nie torturuj nas już !
Blizinger im odpowiedział:
-I na co był ten bunt?
Gdy ludzie oddali władze nad gryfami królowi, ten powiedział im:
-Jak już wam powiedziałem nie będziecie już cierpieć . Blizinger powiedział do strażników:
-Nie dajcie im się zbytnio męczyć , zabijcie ich szybo i bezboleśnie.
Łorden opowiadał już chyba godzinę młodemu siedemnastolatkowi o tym jak pradziad Tercjusz zawładnął gryfami.
Elzebe nagle powiedział:
-Ojcze, jeżeli gryfy wyginęły tak dawno temu to skąd wzięło się to jajo .
Łorden odpowiedział:
-jajo było ukryte i to co jest w nim czeka na to aby się wykluć przy człowieku o czystym sercu. Gryf, który jest w tym jaju jest ostatnim gryfem który może odmienić nasze losy i dlatego Tercjusz tak bardzo chce odnaleźć to jajo, ponieważ jeżeli je odnajdzie, to wszelka nadzieja na wolność przepadnie, tyrania jego samego oraz jego następców doprowadzi całkowitego zniszczenia tak ludzi, którzy wierzą w wolność jak i elfów, którzy nie będą już w stanie odpierać zmasowanych ataków.
Łorden powiedział do swojego syna:
-Tercjusz teraz przyjdzie tu z wielkim wojskiem, spali domy i pozabija ludzi za to że stawialiśmy opór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować