Zaloguj się, aby obserwować  
mishel007

Gothic 4 - gra forumowa

330 postów w tym temacie

Dochodzę.
Imię: Qetza
Gildia: Paladyn
Umiejętności: Kowalstwo; Magia
Wygląd: 175 cm wzrostu, włosy czarne, 85 kg wagi, oczy czarne,silny, dobrze zbudowany
Charakter: 100% dobry
Opis: Qetza urodził się w przeciętnej rodzinie, mieszkającej w przeciętnym mieście. Miał dosyć swojego życia, ponieważ jego otoczenie go nie akceptowało, a wręcz tępiło go. Wyruszył więc w świat w poszukiwaniu przygód i ciekawego życia. 5 lat trenował u mistrza walki za pomocą miecza i magii jednocześnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dobra mamy już limit, więc jako vice-mg oświadczam, że w grze są następujące osoby:

Mordrag - Zabójca Orków - maciek.mucha
Agsus - Druid - Ascont
Sandris - Były paladyn / Obecnie Łowca Orków - Gumiś2
lorden - buntownik, wojownik - lordlolek
Anaya - Buntownik, wojownik - Anaya
Qetza - Paladyn - Qetza
Co do Qetza jest już limit graczy, ale z powodu, że Ascont Ci obiecał będziesz na rezerwie i jak ktoś zrezygnuje z gry, albo długo nie będzie pisał jesteś pierwszy w kolejce, żeby wejść na jego miejsce.

Myślę, że każdy rozmawiał z Ascontem na gg i wie jak wygląda fabuła, ogłaszam, że gra została na nowo otwarta. Zapraszam do gry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok to tak moja postać dla przypomnienia( z aktualizacją po przebytych przygodach)(( i kolejną aktualizacja bo ostatnio zapomniałem))

Imię: Mordrag
Gildia: Zabójca Orków
Umiejętności: Otwieranie zamków, Trofea zwierzęce
Charakter: dobry

Historia: ( Początek akcji Khorinis )
Pewnego, słonecznego dnia udałem się na przystań. Usiadłem na ławce wpatrując się w morze podziwiając zwinnie łapiące ryby w locie mewy. Nagle na horyzoncie dostrzegłem banderę statku. Był coraz bliżej, tak blisko, że mogłem stwierdzić, że to statek kupiecki z Myrtany. Nie czekając długo jak poparzony pobiegłem do domu mojego mistrza Bospera oznajmiłem mu co się dzieje i, że postanowiłem wyruszyć na kontynęt. Uradowany, a jednocześnie zasmucony łuczarz odrzekł, że mam wolną rękę gdyż termin mojego terminowania skończył Się już dawno. Pożegnał się ze mną i wręczył 300szt. złota. Mimo mojej odmowy stanowczo nalegał, abym wziął złoto. Serdecznie mu podziękowałem i biegiem ruszyłem do mojej chaty znajdującej się na uboczu drogi między Khorinis, a tawerną. Wpadłem do domu jak wygłodniały zębacz. Mój ukochany łuk, wraz z bronią i 200szt. złota schowałem do skórzanej torby. Zauważyłem, że w sumie mam 500szt. złota i pomyślałem, że to wystarczy na dobry początek. Wrzuciłem do torby 5 bochnów chleba, 2 butelki wody i wina, zaklęcie światła, trochę miodu i kawał szynki. Spakowałem moją skórzaną zbroję i mapę terenów Khorinis, jedyną rzecz która będzie mi przypominać o dobrych czasach spędzonych na tej wyspie. Na czystym kawałku papieru napisałem akt własności mojej chaty. Pomyślałem, że podaruje ją Bosperowi, gdyż ten już od dawna szukał składu na swoje skóry i trofea. Sprawdziwszy jeszcze raz czy wszystko zabrałem, chwyciłem torbę i akt własności i powrotem pobiegłem do miasta. Szybko wparowałem do sklepu mojego mistrza i wręczyłem mu akt własności. Gdy zrozumiał, o co mi chodzi łza spłynęła mu po policzku i chwycił mnie w objęcia na pożegnanie. Po tym czułym pożegnaniu ruszyłem do górnego miasta, aby poinformować o moim wypłynięciu z wyspy gubernatorowi. Ten zaś zanotował tylko w spisie mieszkańców, że dzisiejszego dnia opuściłem Khorinis. Pożegnawszy się zbiegłem do dolnego miasta. Czeladnik sprzedawcy sklepowego dowiedział się o moim odejściu i podrzucił mi dwa jabłka. Uśmiechnąłem się i pobiegłem do portu. Statek przybił już do portu i ludzie zaczęli wyładowywać towary i wymieniać się nowinkami. Podszedłem do człowieka nadzorującego rozładunek towarów. Po krótkiej rozmowie powiedział, że nie widzi najmniejszego problemu, aby popłynął z nimi. Oznajmił również, że statek wypływa za 5 godzin. Ucieszony, że wszystko idzie po mojej myśli udałem się na spoczynek pod pokład. Kiedy się obudziłem był już zmierzch. Wyszedłem na pokład i dookoła widziałem tylko wodę. Oparłem się o barierkę i spoglądałem na spokojną, a zarazem śmiertelnie niebezpieczną, błękitną wodę. Podszedł do mnie kapitan statku i wdał się ze mną w długą rozmowę. Pytał się o Khorinis, sytuację militarną, handlową i ogólną w mieście, czy byliśmy ostatnimi czasy atakowani przez orków. Chciał się dowiedzieć jak się mają sprawy w Górniczej Dolinie. Odpowiedziałem, że Orków nie ma już na całej wyspie i ludzi mogą spokojnie zajmować się swoimi sprawami. W Górniczej Dolinie kapitan Garond wraz z oddziałem paladynów i kilku łowców smoków wybił oddziały orków oblegające zamek. Orki widząc, że przegrywają przewrócili swoją palisadę i zaczęli uciekać do swoich statków. Tak oto odnieśliśmy zwycięstwo w Górniczej Dolinie. Kopacze na nowo spokojnie mogli wydobywać rudę której okazało się, że jest pod dostatkiem. Kapitan uradowany z tych wieści oznajmił, że udaje się na spoczynek i ki też to doradza. Tak też zrobiłem. W południe obudził mnie majtek i oznajmił, że przybiliśmy do brzegu Myrtany. Szybko zerwałem się na równe nogi zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem na pokład. Zauważyłem kapitana, podziękowałem mu za transport i poprosiłem o rade co zrobić dalej. Oznajmił, że najlepiej będzie jeśli udam się do starego obozu i tam poszukam schronienia. Kapitan objaśnił mi drogę i pożegnał się. Ruszyłem do obozu. Po 30 minutach drogi byłem już na miejscu. Przed wejściem zatrzymał mnie strażnik. Opowiedział o zasadach panujących w obozie. Dowiedziałem się, że przywódcom i założycielem obozu jest Thorus, przywódca strażników z Górniczej Doliny. Spytałem się gdzie mogę zamieszkać. Odpowiedział, że jest jedna, całkiem spora chata, wolna chata niedaleko placu targowego. Uradowany ruszyłem tam czym prędzej. Zauważyłem sporą i niezamieszkaną chatę z wielkim baldachimem nad wejściem i pomyślałem, że to ta. Wkroczyłem do środka i rzeczywiście chata była ogromna. Czym prędzej chwyciłem miotłę która stała w rogu i zacząłem zamiatać podłogę i pajęczyny. Po godzinie pracy dom był czysty i świeży. W kufrze znalazłem świeczki które włożyłem w wielki żyrandol na suficie i zapaliłem. Światło ogarnęło pomieszczenia i dopiero teraz zauważyłem jakie jest ogromne. Przed wejściem zauważyłem kupkę wyschniętego drzewa i postanowiłem rozpalić w kominku. Wyłożyłem na półkę moje zapasy żywności, broń i łuk schowałem do kufra, a sam przebrałem się w skórzany pancerz. Wziąłem ze sobą 100szt. złota, a resztę sprytnie schowałem. Musiałem udać się do zarządcy miasta i wpisać się do księgi mieszkańców. Szybko załatwiłem tą sprawę i udałem się obejrzeć pojedynki na arenę. Dostrzegłem tam osobę która miała na głowie Chełmn orka. Zaciekawiony rozpocząłem z nim rozmowę. Dowiedziałem się, że należy do gildii łowców orków i, że ich gildia szuka nowych rekrutów. Zważywszy na to, że jestem dość silny, zręczny i mam duże pojęcie o walce i polowaniu zgłosiłem siebie do przystąpienia. Ucieszony wojownik powiedział, że muszę spełnić tylko jeden warunek, zabić orka. Nie zastanawiając, się długo pobiegłem do mojej chaty po broń i wybiegłem do puszczy na poszukiwanie orka. Po godzinie zauważyłem ognisko przy którym siedział ork. Wyglądał na zwiadowcę. Naciągnąłem cięciwę i wycelowałem w głowę bestii. Ork padł jak kłoda. Ale za krzaków wyskoczył kolejny zwiadowca. Szybko dobyłem miecza i szybkimi seriami cięć i bloków zabiłem bestię. Opróżniłem ich sakwy i ściągnąłem Chełmy z ich głów na dowód, ich śmierci. Szybko pobiegłem powrotem do obozu i pokazałem wojownikowi moją zdobycz. Wielce zaszokowany widokiem dwóch chełmów orków bez zastanowienia dał mi nie lekki, a średni pancerz łowcy orków i „miecz łowcy”. Dał mi mapę całego kontynętu na której zaznaczone były wszystkie posterunki łowców i kwatera główna. Powiedział, że jeśli chcę mogę dalej mieszkać w Starym Obozie. Uradowany z tak wspaniałego dnia, wystrugałem dwa kołki które wbiłem w ścianę mojego domu i zawiesiłem na nich moje dzisiejsze zdobycze. Dorzuciłem do kominka, zgasiłem żyrandol, schowałem nową broń i zbroje do kufra, ściągnąłem skórzany pancerz, obmyłem się i udałem się na spoczynek.

Ekwipunek: 2 jabłka, 5 bochnów chleba, trochę miodu, łuk kompozytowy , miecz przywódców zabójców orków , sztylet, skórzany pancerz, ciężki pancerz łowców orków, mapa terenów Khorinis, Mapa posterunków łowców, 700szt. złota, zwój światła, 7 eliksirów życia i 10 eliksirów many.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czyli jesteśmy teraz w Khorinis, aby, cytuję, "Przeszkodzić pozostałym nekromantom w zrealizowaniu planów mistrza", tak ? Czy mógłby ktoś zacząć, bo ja jak zacznę, to zniszczę całą grę.

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Rekrutacja zamknięta.]

Statek wpływający do portu Khorinis, leżącej wśród skał przystani, wprowadzał do miasta nowe nadzieje. Na jego pokładzie mięli znajdować się bohaterowie ludzkiego świata na wyspie. Tego dnia mnóstwo ludzi ruszyło do dzielnicy portowej aby obejrzeć nadpływający statek. Okręt nieśmiało poruszał się po zatoce zataczając krąg, aż w końcu stanął nad nabrzeżem i z pokładu po kolei zeskakiwali marynarze. Pierwszy z nich, ubrany na zielono, wysoki, z dumną twarzą, rozejrzał się uważnie i wśród wiwatów uśmiechnął się z lekką drwiną. Tuż za nim pojawił się wysoki mężczyzna w pełnej zbroi, z ogromnym mieczem na plecach. Kilku marynarzy, którzy pojawili się za olbrzymem, przywiązali statek do brzegów portu i wskoczyło z powrotem na pokład, a na ich miejscu pojawiła się piękna, młoda dziewczyna. Uśmiechnęła się promiennie i poszła w ślady znikającego w tłumie ubranego na zielono człowieka i olbrzymiego wojownika.
- Mordrag zaczekaj!- krzyknęła ładnym głosem w kierunku olbrzyma.
- Tak?
- Dokąd idziesz?
- Do sklepu Bospera, pójdę zobaczyć co u starego drania.
- Acha, nie widziałeś może Pernargona?
- Niestety nie, pewnie jest na statku. - Mordrag zrobił na chwilę kwaśną minę i dodał - Nie przejmuj się.
- Dziękuję ci, Mordrag.
- Nie ma za co.
Młoda dziewczyna obróciła się i pomachała olbrzymiemu wojownikowi na pożegnanie, po czym udała się w stronę przystani. W tym czasie ubrany na zielono, szczupły, ale wysoki człowiek szedł już uliczką podziwiając Khorinis i jego mieszkańców, szczególnie płci pięknej. Pogwizdując maszerował dumnie oglądając sklepy i wnętrza tawern, nic jednak nie kupił. Tylko oglądał. Cała dzielnica portowa była już teraz mniej zatłoczona. I zobaczył po raz pierwszy wielki napis "Czerwona Latarnia". Nie zaglądając jednak do środka poszedł dalej. Na statku, który go przywiózł wciąż trwało zamieszanie. Marynarze wynosili i wnosili jakieś ciężkie skrzynie. Wtem "zielony" zobaczył młodą dziewczynę, samą siedzącą nad wodą i trzymającą twarz w dłoniach. W mgnieniu oka rozpoznał w niej swoją towarzyszkę z podróży i podbiegł do niej.
- Coś się stało?- zapytał niepewnie.
- Yhym...- odpowiedziała dziewczyna smutnym głosem nadal trzymając twarz w dłoniach.
- Ech, nie przejmuj się. Nie był wart tak wspaniałej dziewczyny. - znów niepewnie mruknął "zielony" i usiadł obok dziewczyny. Ta odjęła już dłonie od twarzy, a po jej policzku spłynęła łza.
- Przepraszam.
- Ale za co? To nie jest twoja wina. Tylko i wyłącznie jego.
- Dziękuje że tak mówisz.- odpowiedziała i wtuliła twarz w jego ramię.
- Nie płacz.
Dziewczyna jednak nadal szlochała.
- Agsus?- powiedziała nagle płaczliwym głosem.
- Tak?
- Chodźmy poszukać Mordraga, dobrze? Mam ochotę coś zrobić.
- Dobrze, wstawaj.- powiedział Agsus i uśmiechnął się do niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mordrag pożegnał się z Anayą i ruszył po pod górkę w stronę sklepu Bospera. Minął kuźnię Harada, pracownę Thorbena i wszedł do budynku na przeciw sklepu Matea. Żona łuczarza sprzątała w kuchni, a sam Bosper robił nowe strzały do łuku. Gdy zobaczył wielka, potężnie zbudowaną sylwetkę w drzwiach wstał i zawołał:
- Kto sie tu wałęsa o tej godzinie???
- Nie poznajesz swoich dawnych uczniów?
- Mmm, Mordrag!?
- Tak to ja wróciłem.
- NA INNOSA!!!
Mordrag wszedł do środka musząc schylić głowę w drzwiach i gorąca przywitał się ze swoim mistrzem. Na ich policzkach jaśniały łzy szczęścia.
- Innosie, Mordrag co ty tu robisz, coś ty jadł, że jesteś taki wielki. Gdzieś ty sie dorobił takich potężnych mięśni, są większe niż Harada, chłopie mógłbyś brać orka na rękę bez wysiłku.
- Dziękuję Ci, ale co u ciebie, jak Ci się wiedzie?
- Źle, interes cały czas upada. Na zewnątrz jest tak niebezpiecznie, że nikt nie śmie wypuszczać się za mury miasta, a co dopiero do lasu zapolować na wilki. Od dawna nie ma już dostaw z pobliskich farm. Jak tak dalej pójdzie pomrzemy z głodu. Teraz zajmuję się wyrabianiem strzał i łuków. Ale opowiadaj co u ciebie, co się z toba działo przez tyle czasu?
- To długa przygoda przyjacielu.
- A więc siadaj. Kochanie podaj nam piwa, i trochę strawy. Wybacz, że tak skromnie, ale jak mówiłem, nie ma nic w mieście.
- Nie szkodzi przyjacielu, przywiozłem ze sobą trochę strawy z Myrtany. Proszę.
- Dziękuję Ci, naprawdę wiele to dla mnie znaczy. A przypomniałem sobie, oto klucz do twojej starej chaty, prawie jej nie używałem ze względu na niebezpieczeństwo, a podejrzewam, że tobie się przyda. Proszę.
- Dziękuję Ci.
- Dobrze, a teraz opowiadaj.
Rozmawiali tak kilka godzin, pijąc przy tym najlepsze trunki z Myrtany, aż do sklepu zawitali Agsus i Anya.
- No mówiłam Ci, że tu jest i jak widać nie próżnuje -powiedziała radośnie Anya.
- Hehe cały Mordrag - zachichotał Agsus
- Bosperze, przyjacielu mój przedstawiam Ci Agsusa, wielkiego druida i piękną Anyę, moich dwóch najlepszych kompanów o których Ci opowiadałem. Jest jeszcze dwójka, która dołączyła do nas podczas drogi do Khorinis, ale nie wiem gdzie są.
- Witajcie, przyjaciele Mordraga są moimi przyjaciółmi.
- Dziękujemy Bosperze, ale musimy poszukać noclegu - powiedziała Anya.
- Nie przejmujcie się oto jest klucz do mojej chaty, a skoro już powoli świta możemy tam ruszyć i odespać podróż. Dziękuję Ci Bosperze, za tak miły wieczór, do zobaczenia. Pamiętaj jednak jedno teraz wszystko się zmieni, zmieni na lepsze.
- To ja Ci dziękuję i mam nadzieję, że sie ni mylisz. Do zobaczenia.
I tak oto trójka przyjaciół ruszyła poszukać reszty kompanów i skierowali się w kierunku bramy miasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tułałem się po świecie, jak zwykle zresztą... Wieści rozchodziły się szybko - podobno do Khorinis ma przypłynąć trójka bohaterów z Myrtany.
- Skoro nie mam nic do roboty, to może do nich dołączę? - pomyślałem.
Choć zdawało mi się to niemożliwe, postanowiłem prześliznąć się do miasta portowego Khorinis. Chodziłem więc po wyspie, próbując przypomnieć sobie drogę do miasta, zatrudniając się u różnych ludzi za byle grosz i strawę. Kilka dni później, wyczerpany i głodny, dotarłem do bram Khorinis. Postanowiłem udawać asystenta jakiegoś alchemika, których pewnie w mieście nie brakowało. Wziąwszy do ręki kilka zerwanych ziół, ruszyłem śmiało w kierunku bramy. Gdy byłem kilka metrów od wejścia do miasta, strażnicy zagrodzili mi drogę włóczniami i zapytali, kim jestem. Starając się zachować naturalny wyraz twarzy, odpowiedziałem, że zbieram zioła dla alchemika.
- Jesteś pewien? Tak się składa, że asystent Constantino, jedynego alchemika w tym mieście, leży u niego w domu. Choruje na nieznaną nam chorobę, na szczęście, jak stwierdził mistrz, nie jest ona zaraźliwa. - powiedział strażnik.
Pot spłynął mi po twarzy. Nie minęło kilka sekund, a strażnicy złapali mnie i wynieśli za terenu miasta, do lasku. Porzuciwszy mnie tam, powrócili do miasta. Na szczęście nie okradli mnie. Chodziłem po lesie i próbowałem wymyśleć jakiś plan na dostanie się do Khorinis. Wtem oczom mym ukazała się polanka, pośrodku której stał drewniany dom. Postanowiłem spotkać się z gospodarzem. Zapukałem do drzwi, lecz były one zamknięte. Rozglądałem się wokół i spostrzegłem, iż klucz wisi na jednej z gałęzi drzewa. Wziąłem go i otworzyłem drzwi. Dom wyglądał na opuszczony i był niewielki:
-Ot, dwa pomieszczenia i tyle. Dobre i to. - pomyślałem sobie.
W jednym z kątów ujrzałem łóżko i postanowiłem się przespać. W nocy obudziło mnie pukanie do drzwi. Wolałem nie otwierać. Na nic to się zdało, ktoś wyważył drzwi i do środka wtargnęło dwóch mężczyzn i kobieta. Zdawali się bardzo zdenerwowani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

NAPISANA POWYŻEJ "HISTORYJKA" JEST NIEAKTUALNA. OTO NOWA, WŁAŚCIWA:

Wraz z moimi kompanami wyruszyłem z miasta i poszliśmy drogą do małego lasku. Postanowiliśmy skierować się do chaty Mordraga. Znajdowała się ona na polance pośrodku lasku. Kilka minut później znajdowaliśmy się przed nią. Chata była wielka, zdawała się pomieścić przynajmniej jeszcze jednego wojownika pokroju Mordraga. Rozejrzeliśmy się po niej, była dośc brudna i mało zadbana. Mordrag nie dziwił się i przypomniał nam, że do lasu już raczej nikt się nie zapuszcza. Zjedliśmy kolację i przygotowaliśmy się do snu. Długo nie mogłem zasnąć i rozmyślałem o naszej misji. W końcu przewróciłem się na bok i także zasnąłem. Rano obudziłem się jako ostatni, wszyscy już ubrali się i zjedli śniadanie. Dom nie był już tak zaniedbany jak wieczorem. Okazało się, że za wszystko odpowiada Anaya - postanowiła ona "odnowić" naszą kwaterę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Agsus przez cały ranek leżał na trawie przed domem i rozmyślał o swej sytuacji. Nie bardzo wiedział co robić to też głównie nad tym się zastanawiał. Prawie nigdy nie znajdował się w takiej sytuacji. Zawsze wiedział co robić i nie wyobrażał sobie że kiedyś będzie leżał w gęstej trawie i patrzył to na Mordraga, jak poprawia wiszące na ścianach chatki trofea, to na Anayę jak gotuje śniadanie. Sandris też nie próżnował, rąbał drewno, aby później Mordrag mógł z niego zrobić nowe meble. Tylko Agsus nic nie robił, ale jakoś nie rozpaczał. Podziwiał naturę w okół chaty, oglądał biegające mrówki, i patrzył jak jesienne chmury biegają po niebie. Czuł to, niedługo zima. Liście z drzew pospadały już dawno, zauważył to już podczas podróży na statek. I znów głęboko zamyślił się. Chatka Mordraga nie była za duża. Wczoraj musiał połączyć swoje łóżko z Sandrisem, bo nie było miejsca na ich sprzęt. Ale mogli się tam zmieścić. I mięli jakieś schronienie, co dawało lekką ulgę i uczucie satysfakcji, że udało się im coś zrobić już pierwszego dnia.

****************

- Sandris!- Mordrag zawołał młodzieńca z podwórka władczym głosem.
- Ta?
- Idziemy do miasta.- oznajmił już lżejszym tonem łowca orków.- Idziesz?
- Pewnie!
- To się pospiesz.
Sandris szybko wziął swój ekwipunek i wybiegł na podwórko. Agsus stał plecami do nich i skrobał coś w kawałku drewna, wyznaczonego na krzesło.
- Po co idziemy?- spytał młody wojownik.
- Zasięgnąć języka. Chodźcie.- zagrzmiał Mordrag i poszedł ścieżką w las.
- Musimy wypytać mieszkańców o sytuacje na wyspie. Potrzebujemy jakiegoś zajęcia. - powiedziała Anaya Sandrisowi na ucho gdy Agsus ruszył za łowcą orków.
- Rozumiem.
Dziewczyna przyspieszyła i zrównała się z druidem.
- Jak spałaś?- zapytał gdy tylko zobaczył ją u swojego boku.
- Dobrze, dzięki że pytasz. A co z tobą?
- Całkiem nieźle. Od kiedy skończył się tamte sny sypiam coraz lepiej.- odparł Agsus i uśmiechnął się szczerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Anaya zapytana o swoją znajomość wyspy tylko pokiwała ze zrezygnowaniem głową. Agsus co prawda też nie wiele o niej wiedział, ale był pewniejszy z każdą chwilą. Sandris opowiadał Mordragowi o zmianach na wyspie od czasu, kiedy łowca orków ją opuścił. Drużyna szła z ociąganiem przez las. Wiatr wiał w ich stronę i gdyby nie drzewa to zawiewało by im w oczy. Tego popołudnia pogoda nie byłą zbyt miła, nawet mimo prośb Agsusa do Adanosa. Anaya dziękowała mu w duszy że stara się poprawić warunki ich podróży. W końcu ścieżka zakręcała i zostawili wiatr z boku. Mordrag idący teraz obok Anayi był dla niej czymś w rodzaju tarczy przed tą zawieruchą. Wielki wojownik mógł zasłonić całą dziewczynę. Marsz coraz bardziej ją denerwował. Wtedy nadszedł ten upragniony moment i drużyna zobaczyła mury Khorinis. Miasto było szare i smutne, a niekiedy nawet zniszczone. Przed bramą jak zwykle stało dwóch strażników, ale Anaya wciąż miała wrażenie że ktoś celuje do niej z łuku. Przeszli bez żadnych pytań. Najwidoczniej strażnicy gdy zobaczyli posturę Mordraga wzięli go za żołnierza. Przez chmury chyłkiem przedarło się słońce i Agsus odetchnął z ulgą. Sandris nie zwrócił na to specjalnie uwagi i poszedł w ślad za Anayą.
- Rozdzielimy się i będziemy pytać.- powiedział nagle Mordrag, i stanął obok opuszczonego kramu.
- Spotkajmy się u Myxira.- dodał Sandris.
- Myxira?- zapytała Anaya, ale nie usłyszała odpowiedzi bo Agsus pociągnął ją za ramię.

*********

- Mówisz że na przełęcz?- zapytał druid małego, chudego strażnika. Stali pod sklepem Mattea, Anaya usiadła na ławce obok żeby odpocząć po całym dniu wędróki.
- Tak, tak na przeełłęęcz.
- I?
- Panie magu jja, ja się boję ttamm iśćć. Podobno ttamm są orrrkowie.
- I?
- Iii ja będę dozgonniee wdzięcznny.
- Ile?
- Oddam całe moje złoto. To tylko pięćset sztukkk złota, ale zzzzawsze coś.
- Zgoda.- odparł Agsus i podał strażnikowi rękę, na znak żę dobili targu.- Twe imię?
- Maru, panie maggu.
- Dobrze Maru, idź do domu i wyśpij się porządnie zbadamy tę sprawę.
- Stokkrotne dzięki, panie maggu.
- Leć już!
- Tak jest, panie...
- Idź!
I strażnik pobiegł co sił w nogach uradowany i uśmiechnięty.
- Ta przełęcz jest tak niebezpieczna?- zapytała zaciekawiona Anaya.
- Myślę że tak, ale damy radę.- odrzekł druid i usiadł obok wojowniczki.
- Mam nadzieję.
- Nie martw się.
Anaya nie odpowiedziała, wtuliła się tylko w ramię Agsusa i kołysała na ławce. Druid objął ją i z uśmiechem powiedział:
- Ciekawe czy te niezdary znalazły coś do roboty.
Anaya uśmiechnęła się promiennie i zamknęła oczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Kogo nazywasz niezdarą. Uważasz, że przejęcie zadania od strażnika który trzęsie gatkami jak widzi ścierwojada jest wielkim osiągnięciem? Mieliście po prostu szczęście.
- Oj Mordrag nie rób z igły widły, najważniejsze jest to, że mamy zlecenie.
- Dobra więc co i jak???
- Nic wielkiego idziemy na przełęcz, zabijamy paru orków, robimy ogólne rozeznanie i wracamy po nagrodę.
- Dobra no to na co czekamy...
- Może po drodze, zobaczymy jak wyglądają siły najemników -zaproponowała Anaya
- Zgoda, a więc ruszajmy - powiedział Agsus.
Wyszli przez bramę i szli ścieżką kierując się w stronę zamkniętej tawerny. Droga przemijała spokojnie, zbyt spokojnie.
- Coś tu cicho, a nie zapominajmy, że ludzi boją się wyjść choćby na krok od miasta. - powiedział Mordrag.
- Nie zapeszaj mamy szczęście i owinniśmy się z tego cieszyć - odpowiedział Sandris.
- Cicho siedź, młody jesteś nie wiesz jak to wygląda.
- Co wygląda? - odpowiedział urażony Sandris.
- Zasadzka, niebezpieczeństwo nazywaj to jak chcesz. - Odrzekł nieco zirytowany Mordrag.
Było już ciemno gdy doszli do tawerny. Okna i drzwi były po zabijane deskami.
- Może jest tam coś ciekawego, coś cennego. - Powiedział Sandris.
- Nie wiem ja bym nie ryzykował. - odrzekł Agsus - A ty co o tym myślisz Mordrag, a ty Anayo..???
- Może rzeczywiście jest tam coś cennego - powiedziała Anaya.
- Ja wyczuwam niebezpieczeństwo, zasadzkę, ale jeśli młody bardzo chce dostać w mordę niech włazi. - Powiedział z uśmieszkiem Mordrag.
Sandris nie zważając na ostatnia uwagę Mordraga podbiegł do zabitych drzwi i rozpoczął wyrywać deski. Nie miał jednak wystarczająca siły by wyrwać takie grube dechy przybite równie grubymi gwoźdźmi.
- To może potrwać całą noc - powiedział coraz bardziej rozbawiony Mordrag i podszedł do drzwi. Odepchnął Sandrisa i szybkim ruchem wyrwał deskę. Potem drugą i następną, aż w końcu nie było już żadnej.
- Widzisz młody, tak to się robi.
W tym momencie, usłyszeli jakieś głosy ze środka tawerny. Anaya zapaliła pochodnię. Nagle z ciemności wyłonił się zombi. Towarzysze zdziwieni i nieco przerażeni dobyli mieczy. Ale zombi ich nie atakował, z tawerny wychodziły następne szkarady, ale żadna ich nie atakowała. Przyjaciół otoczył półokrąg półmartwych ludzi. Nagle za pleców usłyszeli szuranie. Z lasu, za drzew zaczęły wychodzić kolejne monstra.
- Wiedziałem, wiedziałem, że ktoś nas obserwuje, wiedziałem, że to zasadzka. Widzisz młody, wiesz już o co chodzi.
- Ttttakk Mordrag. - powiedział przerażony Sandris. to była jego pierwsza akcja.
Z lasu wychodziło coraz więcej potworów, ale żaden ich nie atakował. Nagle ich oczom ukazała się czarna postać. Zombi ubrany w starą, zniszczoną szatę nekromanty. Stanął, przed towarzyszami i przemówił.
- To już koniec, tego chciał mój Pan, i tak się stanie. Gdy zginiecie wy, ta wyspa będzie należeć do niego wraz, ze wszystkimi pokładami rudy znajdującymi się głębiej w ziemi.
- Chyba śnisz nie poddamy się - Wykrzyknął Mordrag.
- Nie pokonasz nas - Powiedział Agsus - mimo, że masz przewagę liczebną!!!
- Jeszcze się przekonamy. SŁUGI CIEMNOŚCI!!!! ZABIĆ
I zombi ruszyły, z 50 martwiaków sunęło w ich stronę. Bohaterowie nie czekając ruszyli im na przeciw. Zombi było wielu, ale byli oni strasznie powolni także nie sprawiali żadnego zagrożenia dla drużyny. w niecałe 8 minut na polanie zostali tylko przyjaciele i wysłannik ciemności.
- Tym razem się wam udało, ale to jeszcze nie koniec, ZOBACZYCIE!!!
I zniknął z obłokiem ciemności.
- Haha takie z was chojraki. Większość was rozwaliłem gołymi rękami.- Krzyczał Mordrag
- Mordrag nie ma czasu musimy znaleźć schronienie na noc, biegiem do najemników. - Powiedział Agsus.
Przyjaciele biegli w ciemna noc, aż w końcu ich oczom ukazało sie blade światło. Była to posiadłość Onara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mała chatka nad jeziorem została niemal całkowicie zniszczona, i gdyby nie Mordrag to pewnie nikt nie domyśliłby się że kiedyś tu była. Zimno spowodowało obumieranie roślin i Agsus co chwilę ciężko wdychał powietrze. Dla druida zima nie była niczym przyjemnym. Anaya jednak podnosiła go na duchu poprzez wesołą rozmowę. Marsz trwał tylko kilka chwil, i po chwili zobaczyli sylwetki kilku farmerów, siedzących na zamarzniętym polu i rozmawiających z przejęciem na jakiś temat, od czasu do czasu pociągając sobie z butelki. Mordrag uśmiechnął się lekko na ten widok i po chwili przyspieszył. Po krótkiej chwili cała czwórka znalazła się przed gospodarstwem Onara. Było ono odgrodzone pokaźną palisadą, a na niewielu basztach drogę obserwowali strażnicy.
- U, sporo się zmieniło.- mruknął Mordrag i wykrzywił wargi w grymasie.
- Co?- zapytał speszony Agsus, ale nie usłyszał odpowiedzi bo zza palisady wyłoniły się sylwetki kilku najemników.
- Nie ruszać się! Nie jesteście okrami, kim jesteście?
- Przybywamy z miasta.- odparł Mordrag i przybrał najbardziej poważną minę , na jaką mógł się zmusić.
- Ta? A ja z Varantu, gadaj bo ci łeb odstrzelę.
- Jestem Mordrag, pochodzę z tych ziem.
- A reszta?
- Ich imiona są...
- ...Ważne - warknął najemnik i rozkazał jego kolegom napiąć łuki.
- Agsus, Anaya, a to Sandris. I co ci z tego...
- Czekaj. Agsus druid?
- Tak.- Mordrag znacząco wymienił spojrzenia z resztą drużyny.
- To zapraszam. Szef na was czeka. - odpowiedział, tym razem gładkim tonem najemnik i poprowadził ich grupę w stronę największej chaty na farmie.
Minęli kuźnie i kilka innych chat, do których nie dane im było zaglądnąć. Agsus rozglądał się po twarzach, chcąc sprawdzić dlaczego na dźwięk jego imienia od razu zostali tu wpuszczeni. I w tem rozwiały się wszystkie wątpliwości, na schodach do największej chaty pojawiła się znajoma sylwetka. To był Gorn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lorden obudził się, wstał powoli i wyszedł ze swojego szałasu. miał trochę złota i jedzenia, mimo to po namyśle uznał że pójdzie zapolować (czyt. okraść kogoś). nie robił tego od tygodnia i bał się że wyjdzie z wprawy. wziął więc miecz i tarcze (w myślach przeklinał brak łuku) naciągnął na siebie ubranie , razem ze skórzaną zbroją i wyszedł. włożył "maskę" na twarz (czyli kawałek materiału) i poszedł czatować przy gościńcu. jednak w trakcie tego zobaczył na słupie, przy gościńcu ogłoszenie.
byli szukani żołnierze.ale nie dla miasta, lecz do... czego? do... "zabicia nieumarłych"
no cóż... bywały głupsze zlecenia. Lorden się zastanowił i postanowił że dołączy do tamtej grupy. może go zechcą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gorn był jeszcze potężniejszy niż Mordrag. Z daleka można by pomyśleć, że na szczycie schodów stoi potężnie zbudowany ork. Agsus ruszył śmiało w jego kierunku z rozpostartymi ramionami:
- Witaj przyjacielu - powiedział,
- Witam Cię, Agsusie.- odpowiedział Gorn. - Jak się tu znalazłeś? Tyle czasu Cię nie widziałem...
- Ta historia jest zbyt długa, by ją teraz opowiadać - powiedział stanowczo druid.
- Rozumiem. Wobec tego zapraszam Was do karczmy na jadło, przyjaciele.
- A, właśnie, zdaje się, że nie znasz mojej drużyny. Ten po lewej to Sandris (Gorn przywitał Sandrisa uściskiem dłoni), pośrodku stoi Anaya, a po prawej Mordrag.
Gorn spojrzał na Mordraga, jakby ujrzał własnego brata, w końcu byli do siebie podobni pod względem budowy ciała:
- Widzę, że nie próżnujesz chłopcze. Gdzieżeś się dorobił takiego ciała?
- Wiele ćwiczyłem oraz...
- Pomówimy o tym poźniej - przerwał Gorn - Najpierw chodźmy coś zjeść.
Cała piątka weszła do karczmy i wrzawa natychmiast ucichła.
- Witajcie przyjaciele ! Chciałbym Wam przedstawić czwórkę dzielnych bohaterów, który przybywają z... eee...
- Z miasta - podpowiedziała Anaya.
- ...z miasta - dokończył mamrotliwie Gorn. - Theklo, czy mógłbym Cię prosić, abyś przygotowała swój słynny gulasz?
- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem barmanka.
- Siadajcie przyjaciele.
- Gornie, czy mógłbym Ci zadać pytanie? - zapytał Agsus.
- Oczywiście.
- Jak się przedstawia sytuacja na wyspie?
Gorn sposępniał:
- Źle. Wczoraj odpieraliśmy atak zombie. Na wyspie orkowe psy atakują farmerów. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Trzy dni temu nasz najemnik wyruszył na polowanie. Nie wrócił do dzisiaj. Nazywał się Bode.
- Oto gulasz - powiedziała Thekla, nalewając każdemu do półmisków.
Po skończonym posiłku Gorn zaproponował drużynie nocleg. Wszyscy poszedli do kwater. Po krótkiej rozmowie wszyscy położyliśmy się spać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nowy dzień przyniósł Agsusowi nowe możliwości. Od rana rozpytywał wśród najemników o sytuacje na przełęczy, farmach, oraz zachodnich lasach, które miały jakoby być siedliskiem orków w dolinie. Sytuacja nie wyglądała dobrze, ale druid nie tracił dobrego humoru, które zostało w nim od wczorajszego spotkania z Gornem i jego chłopakami, których nie widział już dawno. Z całej drużyny tylko on znał dowódce najemników. Po krótkim śniadaniu Agsus zdecydował się porozmawiać z drużyną.
- Jak wam się tu podoba?- zagadnął do Mordraga i Sandrisa, którzy właśnie skończyli jakąś krótszą dysputę z kilkoma najemnikami.
- Nie jest źle, nawet nieźle dają żreć. - odparł wyższy z wojowników.
- Nom.- dodał niepewnie Sandris.
- Cieszę się.
- Rozmawiałem z Gornem - wtrącił Mordrag - Mówił że Bode był świetnie wyszkolony, i wątpi żeby wpadł w ręce orków. Moim zdaniem trzeba to sprawdzić.
- A wiesz coś jeszcze?- Agsus zaczął uważnie słuchać kompana.
- Udał się na południe, pod skarpę, tam podobno ostatnio pojawiło się wiele zwierząt.
- Uciekają przed orkami - przerwał druid - Na przełęczy nie byłyby bezpieczne więc udają się na północ. Jeśli są wśród nich jakieś bestie to niedługo może tu być gorąco.
- I mówisz że te bestie mogłyby zabić Bode?
- Ja nic nie mówię, tylko podejrzewam że mogło się coś takiego zdarzyć, ale i tak trzeba to sprawdzić.
- Racja, chodźmy powiedzieć o tym Anayi. - wtrącił Sandris.
- Gdzie ona jest?
- Nad jeziorem, kąpie się.
- No to nie traćmy czasu. W drogę!- ryknął Mordrag i zachichotał.
Agsus podbiegł do palisady, tuż za nim dwaj łowcy orków. Jezioro, leżące niedaleko farmy było niewielkie, ale za to widoczne, nie mięli więc kłopotów ze znalezieniem go. Anaya faktycznie tam była, ale z takiej odległości tylko ją słyszeli, jak podśpiewuje jakąś smutną piosenkę. Druid podszedł bliżej i zobaczył kąpiącą się nago dziewczynę. Natychmiast obrócił się i spojrzał głupio na Mordraga i Sandrisa.
- Co jest?- szepnął niższy łowca orków.
- Lepiej nie przeszkadzajmy. - mruknął druid wciąż patrząc głupkowato.
- Ale co?- odparł szeptem zdziwiony Mordrag.
- Jest goła.- szepnął Agsus i zrobić głupi uśmieszek.
Mordrag pokiwał głową ze zrozumieniem i odszedł w stronę palisady. Agsus spojrzał grzmiąco na Sandrisa, który wychylał się żeby popatrzeć.
- No dobra, dobra.- mruknął łowca orków i poszedł w ślad za Mordragiem.
- Anayo!- powiedział tym razem głośno Agsus z ukrycia.
Po chwili usłyszał plusk i głośne kaszlnięcie, a dopiero potem odpowiedź.
- Zaczekaj zaraz się ubiorę.
Druid dziękował Adanosowi że jej nie przestraszył. Usłyszał jak Anaya wkłada na siebie coraz to inne części jej garderoby, aż w końcu podśpiewując pod nosem idzie w jego kierunku. Agsus wyszedł jej na spotkanie.
- Jak tam po kąpieli? - zapytał wesoło, ukrywając zakłopotanie.
- Jak nowo narodzona.- odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się do niego.
- Bo ja i reszta chcieliśmy ci powiedzieć że postanowiliśmy iść poszukać tego najemnika, o którym mówił wczoraj Gorn. I chcieliśmy spytać czy z nami nie pójdziesz.
- Ależ jasne że pójdę głuptasie.- wesoło powiedziała Anaya.
- No to bardzo dobrze. Szykuj się idziemy za jakąś godzinę.
- Dobrze. Będę gotowa.
- Spotkamy się przy kuźni.- powiedział Agsus i pomachał dziewczynie ręką na pożegnanie po czym ruszył w stronę palisady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Anaya była bardziej niż pewna że Agsus widział ją podczas kąpieli. Nie miała mu jednak mu tego za złe. Tylko przyszedł się ją o coś zapytać.
- Eh, głuptas.- pomyślała i zabrała resztę ekwipunku.
Ruszyła powoli w stronę palisady. Dziewczyna rozmyślała nad ich dzisiejszym zadaniem. Nie wiedziała zbyt wiele na ten temat, i doszła do wniosku że zapyta o wszystko Agsusa podczas podróży. Najemnicy przy wejściu ślinili się na jej i widok i z pożądaniem oglądali jej wdzięki. Dziewczyna postanowiła ich zdenerwować i zaczęła podniecająco kołysać biodrami. Niedaleko od wejścia, tuż przed kuźnią stali Mordrag i Agsus, a Sandris siedział na ławce obok i rozmawiał z jakimś najemnikiem. Gdy Anaya podeszła bliżej usłyszała, jego piskliwy, cienki głos. Agsus spojrzał na nią trochę dziwnie, a w ślad za nim poszedł Mordrag. Nic dziwnego, przecież niecodziennie szła kołysząc biodrami. Szybko i prawie niezauważalnie przestała i podeszła do nich.
- Już jesteś?- zapytał wciąż z dziwna miną Mordrag.
- Yhym.
- Właśnie rozmawialiśmy z tym panem - wtrącił Agsus i wskazał najemnika siedzącego obok na ławce.
- Coś ciekawego?
- Niewiele - odrzekł druid - Tak jak podejrzewałem, Bode udał się na południe.
- Ale tam nie ma lasów.- zdziwiła się Anaya.
- Ale są wzgórza. To idealne schronienie dla zwierząt, i bestii.
- Jakich znowu bestii?- zapytała coraz bardziej zdziwiona Anaya.
- Różnorakich. Zębaczy, kretoszczurów, wilków, cieniostworów. Musi tam być ich dużo.
- Dlaczego tak myślisz?- Anaya od razu zdała sobie sprawę że to głupie pytanie, przecież Agsus był druidem.
- Orkowie stoją na przełęczy, na pewno przed nimi uciekają.
- Yhy.- zgodziła się dziewczyna, już mniej więcej wiedziała co druid chciał jej wytłumaczyć.
- Sandris!- zagrzmiał Mordrag, a młody łowca aż podskoczył - Idziemy.
- Chodźmy.- mruknął Agsus do Anayi i uśmiechnął się.
Dziewczyna puściła do niego w odpowiedzi oko i poszła za maszerującym Mordragiem. Przeszli przez bramę i spokojnie trzymając się ścieżki ruszyli w stronę byłej farmy Bengara. Skały zaczynały sie tuż przy drodze, i tam skierowali swe kroki. Przeszli pod wielkim, kamiennym łukiem i ruszyli przed siebie w kotlinę. Agsus zrównał się z Anayą i powiedział:
- Echm, dlaczego tak szłaś?
- Co? Ach, widziałeś jak ci najemnicy się na mnie patrzą?
- Nie przejmuj się. To w większości banda dzikusów.
- Zdawało mi się że to twoi znajomi.
- Tylko niektórzy, głównie ich przywódca i jego najlepsi ludzie.
- Acha.
- Ale muszę przyznać że mięli na co popatrzeć.- bąknął żartobliwie Agsus, i uśmiechnął się.
- Przestań już. - odparła dziewczyna i odwzajemniła uśmiech.
Mordrag, który szedł przed nimi nagle się zatrzymał. Odwrócił się i dobył broni.
- Słyszycie?
- Acha, zębacze, kilka.- mruknął Agsus, który od razu rozpoznał ryczące zwierzęta.
Wszyscy sięgnęli po broń. Druid zamienił się w wielkiego, białego wilka. Sandris dobył łuku, nałożył strzałę i napiął cięciwę. Nagle rozległa się cisza.
- Przygotujcie się!- ryknął Agsus pod postacią wilka - Będą atakować.
Wtem w kierunku drużyny rzuciły się trzy zębacze, a zaraz po nich, z drugiej strony, kolejne cztery. Mordrag zamachnął się i wybiegł na spotkanie pierwszemu zębaczowi. Sandris celnie strzelił i zranił porządnie drugiego. Anaya obroniła łowcę orków z tyłu zabijając kolejnego. Jej sztylet błysnął ciemną krwią. Kilka sekund później Agsus po raz nie wiadomo który uratował jej życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W parę minut grupka zębaczy została rozgromiona.
- Wszyscy są? - zawołał donośnie Mordrag
- Jestem - odpowiedział Sandris który zbierał szczały z pola bitwy.
- Ja też jestem - powiedział Agsus zamieniając się w człowieka.
- Dobra. Ale gdzie jest Anaya???
- Mmmmm
- Mordrag tu jest pod cielskiem tego zębacza, musisz podnieść tę bestię - powiedział Sandris
- Dobra odsuń się młody.
Mordrag chwycił bestię i odrzucił na bok. Anaya wygramoliła się z pod cielska zębacza.
- Dziękuje Ci Mordrag, jeszcze trochę i bym się udusiła.
- Nie strasz nas już więcej - odpowiedział Mordrag z uśmiechem.
Ale w tym momencie coś innego przykuło jego uwagę.
- O cholera, ale bydle, chyba przywódca watahy. Ile rogów wystaje z jego pleców i głowy, a jakie wielkie szpony. Poczekajcie chwilkę odpocznijcie sobie trochę, a ja obrobię tą bestię.
Drużyna usiadła na trawie. Sandris ostrzył zebrane strzały, a Agsus opatrywał zadrapania Anay. Mordrag natomiast usuwał pazury z nóg, rogi z pleców. Odciął głowę do wprawienia i powieszenia na ścianę i wyprawił skórę. Odkroił kawałki mięsa.
- Dobra gotowe, możemy ruszać.
Sandris spojrzał na to co zostało z bestii i poczuł, że chce mu się wymiotować
Mordrag uśmiechnął się i powiedział:
- Hehe młody baba jesteś czy co - tu Anaya puściła mu mściwe spojrzenie. Jesteś łowca orków, mój pobratymiec, takie są prawa natury. Ten zębacz i tak już nie żyje więc to wszystko mu się nie przyda, a nie zapomnij, że on sam przed chwilą próbował Cię zabić.
Sandris kiwnął i jak najszybciej odwrócił głowę. Mordrag już nieco bardziej zdenerwowany ryknał:
- Choć tu do mnie, raz!!!
- Mordrag daj spokój, jest jeszcze za młody - powiedziała z litością do Sandrisa Anaya.
- Nie, nie jest za młody, skoro jest łowca orków nie może być za młody, musi się nauczyć, zabijanie to nie przelewki, nigdy nie może sie zawahać! Sandris raz do mnie
Nikt już się nie odezwał, więc Sandris musiał podejść. Gdy tylko z bliska zobaczył zwłoki potwora zwymiotował
- Dobrze, nic Ci nie będzie przeżyjesz,l wyzuć dziecinność z siebie.
Sandris skończył wymiotować i dalej patrzył na zwłoki potwora. Mordrag trzymał go za ramię. Sandris poczuł się lepiej, ale Mordrag wyjął łeb bestii i pokazał mu z bliska. Młody łowca znów zwymiotował i próbował uwolnić się z uścisku Mordraga, jednak bez skutku.
- Patrz i myśl, o tym, że jakby to on zabił ciebie to nie miał by przeciwieństw by zjeść twój łeb.
Sandris trząsł się, ale jednak to cały czas patrzył się to na zwłoki to na głowę bestii. Nagle Mordrag puścił go, a ten przewrócił się na ziemię. Schował głowę zębacza i nachylił się przy towarzyszu.
- Wybacz mi, ale to był jedyny sposób. Teraz jesteś gotowy.
Podał rękę młodemu łowcy który po tym przeżyciu trochę spoważniał. Był zły na Mordraga. Jednak po kilku dniach zrozumiał, że to było konieczne i darzył Mordraga jeszcze większym szacunkiem.
Przyjaciele weszli po kamiennych schodach na szczyt i wtedy ujrzeli co się naprawdę dzieje na Khorinis

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dolina przed nimi przypominała teraz bardziej pustynie Varantu niż farmę Bengara. Sandrisowi aż opadła szczęka, kiedy zobaczył dziesiątki orków stacjonujących przy przejściu na przełęcz.
- Niedawno tędy przechodziłem. - powiedział głucho.
Anaya nigdy tu nie była więc nie wiedziała jak wyglądała kiedyś dolina. Ten widok jednak przeraził i ją. Posterunki, baszty, i inne orkowe paskudztwa.
- Szykują inwazję.- powiedział Mordrag szeptem.
Wtem spostrzegli kilku orków, którzy szli w kierunku kotliny, skąd przyszli. Nieśli oni na plecach kilka stworzeń, ludzi. Drużyna podeszła bliżej kryjąc się za ruinami jakiejś wieży. Orkowie szli, aż w końcu zatrzymali się przy czym co przypominało kapliczkę Innosa, ale tylko z kształtu, bo w większości był on spalony i pokruszony. Anaya wydała z siebie cichy pisk. Jeden z orków, niosący dwa wysokie kołki postawił je na ziemi, a dwóch innych zaczęło coś kopać. Po chwili wykopali dość głębokie dziury, w które następnie włożono pale i podkopano od dołu.
- Będą ich wieszać.- szepnął Mordrag.
Anaya obróciła się, nie chciała na to patrzeć, podobnie jak Sandris. Po krótszej chwili słychać było wrzaski człowieka, którego orkowie mięli wbić w kołek. Dziewczyna zaczęła cicho szlochać.
- Nie pozwolimy im na to.- mruknął Agsus i zmienił swoją postać.
Mordrag kiwnął głową i dobył broni. Spojrzał na Sandrisa i powiedział:
- Chodź!
To był wyraźny rozkaz, Sandris przemógł się i ruszył za wielkim wojownikiem. Anaya otarła łzy i poszła ich śladem. Zanim jednak doszła do schodów słychać już było wycie Agsusa. Dziewczyna widziała jak biały wilk skoczył z wysokiego kamienia prosto na głowę jednego z orków. Ten ryknął, ale nie zdołał zrzucić druida. Chwilę potem strzała Sandrisa utkwiła w głowie drugiego orka. Mordrag podbiegł i powalił dwóch naraz, odciągając ich od człowieka, którego mięli nabić na pal. Anaya dobiegła ostatnia i już zupełnie bez zaskoczenia rzuciła się na orka, którego wcześniej zranił w nogę Sandris. Walka nie trwała długo, dzięki wielkiemu mieczowi Mordraga i szybkości Agsusa poradzili sobie z łatwością. Ludzie, których uratowali dygotali ze strachu, ale kto by się nie bał kiedy miejsce pięciu strasznych orków zajęła banda zabijaków, z wielkim wilkiem na czele. Agsus jednak zaraz przybrał swoją normalną postać i uśmiechnął się krzywo w stronę uratowanych.
- Wasze imiona?- zapytał.
- Eee - zaczął niepewnie jeden z nich - Bode.
Druid spojrzał znacząco na resztę drużyny i pokiwał głową. Dopiero teraz Anaya zauważyła że drugi z ocalonych był jeszcze bardzo młodym chłopakiem. W jej oczach miał najwyżej dziesięć lat. Jej rozmyślania przerwał Agsus.
- A ty?- zapytał młodego.
Ten nie odpowiedział, dygotał dalej i zasłaniał się ręką, był w szoku. Mordrag spojrzał trochę błagalnie na Anayę, a ta poczuła że musi zacząć działać.
- No już, spokojnie.- powiedziała ciepłym tonem - Już nie ma tu orków.
Chłopiec nie odpowiedział, ale przestał już się trząść.
- Jestem Anaya - kontynuowała dziewczyna - Jak masz na imię?
- Tom.- mruknął cicho młody.
- Miło mi Tom. Poznaj moich przyjaciół. Są mili. To jest Agsus - wskazała na druida, który uśmiechnął się niepenie. - To Sandris - młody łowca podał chłopakowi dłoń, którą niepewnie uścisnął - A ten wielki to Mordrag, ale nie bój się go jest groźny tylko dla orków. - olbrzymi wojownik chciał podać dłoń, ale bojąc się że złamie młodemu rękę tylko mu pomachał.
- Dziękuję. - szepnął niepewnie Tom.
- Ależ nie ma za co.- powiedziała Anaya i uśmiechnęła się do niego promiennie.
Agsus znów zwrócił się w stronę Bode''go.
- Dasz radę iść? Odprowadzimy cię na farmę Onara. O ile tego chcesz.
- Jesteście od Gorna? Niech Innos was chroni, ludzie!- krzyknął najemnik i wstał żeby przywitać się z druidem.
- Lepiej chodźmy, orkowie mogli to usłyszeć.- przerwał Mordrag.
- Ach tak, zapomniałem się.- zgodził się Agsus i spojrzał na Toma. Anaya zrozumiała co chciał przez to powiedzieć.
- Chcesz z nami iść?- zapytała chłopca.
Tom pokiwał głową.
- Złap mnie za rękę i pójdziemy. Hmm?
Chłopiec posłusznie chwycił dłoń dziewczyny i poszedł z nią ze spuszczoną głową.
- I co my z nim teraz zrobimy?- szepnął Mordrag do Agsusa, kiedy zrównali się w kroku.
- Ja to mam wiedzieć?- odparł zmieszany druid.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Anaya awans na kolejny poziom doświadczenia.]

- Młoda damo? Śpisz jeszcze? - jedna ze służek weszła po cichu do pokoju i oświetliła go wątłym promieniem lampy.
- Nie wstałam już dawno.- odpowiedziała Anaya i usiadła na łóżku.
- Pan Gorn i Pan Agsus, chcieliby panią szybko zobaczyć.
- Już idę, tylko się ubiorę.
Anaya nie miała pojęcia czego chcieć od niej mogą teraz druid i przywódca najemników, była więc bardzo ciekawa. Rzuciła się do szafy i zaczęła wyciągać z niej swoje ubrania. Po kilku chwilach, z pełnym rynsztunkiem ruszyła schodami w dół, biegnąc na złamanie karku. I chyba by go złamała, gdyby nie Mordrag, który złapał ją w ostatniej chwili.
- Dzień dobry!- powiedział wesoło.
- Witaj. Wybacz spieszę się.- odpowiedziała i pognała na podwórko.
Zeszła schodami i odbiła się od pleców wielkiego najemnika, Gorna.
- Oho, witamy w ten miły poranek.- powitał ją mięśniak.
- Cześć!- rzucił niepewnie Agsus.
Anaya pomachała mu ręką i widząc że Gorn chce coś powiedzieć zwróciła oczy ku niemu.
- Bode chciał wam podziękować za uratowanie go i chciał wam coś sprezentować.
- Ale... - przerwała dziewczyna, najemnik jednak kontynuował.
- Agsus podpowiedział mu że potrzebna by ci była nowa zbroja, tak więc nasz kowal już się z nią uwija.
Anaya nie wiedziała co powiedzieć. Jej stare ubranie, skradzione w obozie Thorusa, było ciężkie, brudne i stare. Tej części ekwipunku jej najbardziej brakowało.
- Niedługo będzie gotowa.- dodał druid.
- Tak - odparł Gorn - Potrzebujemy tylko... rozmiaru... twoich... eee...
- Tym już zajmę się sam.- zażartował Agsus i ruszył w stronę uśmiechającej się Anayi, złapał ją za rękę i pociągnął ku budynkowi na przeciwko.

******

Zbroja był wręcz przepiękna. Srebrzysty napierśnik z głębokim dekoltem był bardzo lekki i pasował jak ulał. Niewielkie naramienniki nie utrudniały ruchu, a niemal całkiem chroniły szyję. Na biodrach znajdowała się krótka, stalowa spódniczka, odsłaniająca piękne nogi dziewczyny. Żadnych naręczaków i nagolenników, ten pomysł bardzo spodobał się dziewczynie. Anayi najbardziej jednak podobały się srebrne bransolety, wysokie buty, oraz błękitna opaska, która bardzo pasowała do niebieskich obić pod blachą zbroi. Dziewczyna była zachwycona dziełem Benneta, tak bardzo że aż go wyściskała. Ten lekko się zarumienił i szybko udał że pracuje. Reszcie drużyny również podobała się zbroja, ale tylko wtedy kiedy leżała na Anayi.
- Teraz przynajmniej wiemy że masz coś do pokazania.- zażartował Mordrag, na co wszyscy wybuchli śmiechem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować