Zaloguj się, aby obserwować  
mishel007

Gothic 4 - gra forumowa

330 postów w tym temacie

Dnia 03.04.2008 o 14:52, dambialko napisał:

Ascont wiesz co znowu chyba mi się chcę grać xD Mogę ?

Chyba tak, albo chyba nie. Zastanów się dobrze. W ogóle takie sprawy powinienneś załatwiać z Ascontem na gg;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.04.2008 o 20:16, maciek.mucha napisał:

> Ascont wiesz co znowu chyba mi się chcę grać xD Mogę ?
Chyba tak, albo chyba nie. Zastanów się dobrze. W ogóle takie
sprawy powinienneś załatwiać z Ascontem na gg;)


pisałem , ale jeszcze nie odpisał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy Anaya i Agsus starali się zatamować krwawienie z boku Deusa, Mordrag i Pernargon postanowili ocenić straty i zebrać użyteczne rzeczy. Byli zaszokowani tym co zobaczyli. Połowa ich drużyny była martwa. Rozszarpane, zmiażdżone i palące się ciała leżały bezwładnie na polu bitwy.
- Zginęło tyle dobrych ludzi - powiedział Pernargon
- Tak, ale zginęli w honorowej walce.
- Trzeba będzie ich pochować, może na tamtym wzgórzu?
- Dobry pomysł, ale poszukajmy ciała tego pieprzonego nekromanty.
Podeszli do miejsca w którym mag został zabity, lecz ujrzeli tylko podartą szatę i kupkę prochu.
- Co to za magia?! Nigdy czegoś takiego nie widziałem- Powiedział Pernargon
- Gówno za życia, gówno po śmierci, czym się tu przejmować. Choć trzeba pochować naszych przyjaciół.
Zaczęli przenosić zwłoki swoich przyjaciół na na wzgórz, gdzie wykopali jeden wielki dół. Zebrali wszystkie wartościowe przedmioty takie jak złoto, czy mikstury i włożyli ciała do grobu. Zakopali dół i wbili tabliczkę na której Mordrag wyskrobał napis: ,, Tu spoczywają dzielni bohaterowie którzy oddali swoje życie walcząc w imieniu dobra. Od dziś to wzgórze na którym spoczywają ich zdewastowane ciała będzie nosiło nazwę " Pięciu szlachetnych". Przechodząc, przystań w tym miejscu i oddaj im cześć".
- Mordrag, nie wiedziałem, że jesteś poetą!
- Bo nie jestem - odrzekł z lekkim uśmiechem Mordrag. - Choć zobaczymy co się dzieje z Deusem.
Dwaj przyjaciele, zeszli ze wzgórza w miejsce w którym leżał półprzytomny Deus. Anayi udało się zatamować krwawienie, ale wymagał on opieki cholernie dobrego medyka.
- Ciągle jest nieprzytomny, w każdej chwili może umrzeć - Powiedział Agsus widząc Mordraga i Pernargona wchodzących w światło ogniska.
- Pochowaliśmy pięciu naszych, a z ciała nekromanty pozostały tylko prochy - Powiedział Mordrag.
- Cholera, co robimy Deus może umrzeć, jak szybko czegoś nie zrobimy to będzie po nim.
- Skoro mag nie żyje nasza misja się skończyła. Możemy udać się do Trelis i tam poszukać medyka dla Deusa i jednocześnie uzupełnić zapasy, wypocząć i zdobyć świeże informacje o sytuacji w królestwie i rządach nowego króla.
- Zgoda, wyruszamy natychmiast, ale jak przeniesiemy tam Deusa, o własnych siłach nie ujdzie.
- Widzisz tamten wózek, włożymy go na niego i pociągniemy do miasta. To niedaleko. O świcie będziemy już w mieście.
- Zgoda ruszajmy.
Agsus i Anaya szli przodem, a dwaj łowcy orków ciągli wózek z nieprzytomnym Deusem. Tak jak powiedział Mordrag o świcie doszli do bram miasta. Strażnicy zatrzymali ich w bramie.
- Stać!. Na rozkaz wielmożnego Lorda Lee, przywódcy Paladynów i głównego doradcy króla, każdy nowy przybysz musi podać sensowny powód by wejść do każdego miasta na terenie królestwa.
- Przybywamy z zakończonej sukcesem walki z potężnym nekromantą nękającym królestwo. Pięciu z nas nie żyje, jeden jest ciężko ranny i jeśli umrze tu przez ciebie i twoje rozkazy przysięgam na mój kamień druida, że cię zabije. - Powiedział zdenerwowany Agsus.
- Słyszałem o tym nekromancie, a zatem nie żyje... W imieniu króla jesteśmy wam niezmiernie wdzięczni, możecie wejść. Medyka znajdziecie zaraz na początku, po lewej stronie głównej ulicy.
- Dzięki, bywaj.
Anaya i Pernargon wzięli Deusa pod ramiona i zanieśli do medyka. Mordrag i Agsus udali się na plac główny zorientować się w ogólnej sytuacji. Plac miasta prosperował dobrze, handlarze sprzedawali towary na swoich stoiskach mieszkańcom. Jednak uwagę przyjaciół zwrócił statek stojący w porcie. Trwał załadunek towarów i ludzi na pokład. Przed wejściem siedział człowiek notujący coś w swojej książce. Podeszli chcąc dowiedzieć się więcej o wyprawie statku.
- Hej, dobry człowieku dokąd wyruszy ta łajba z takim załadunkiem i tyloma ludźmi na pokładzie? - Zapytał Mordrag.
- Na mocy królewskiego dek...
- Oszczędź nam tej paplaniny i powiedz o co chodzi.
- Jak śmiesz...
- Tak śmię i lepiej mów co wiesz, albo gorzko tego pożałujesz.
- Już dobrze dobrze. Król rozesłał wieść po królestwie, że chce wznowić wydobycie rudy w Khorinis i wszyscy którzy chcą zarobić na utrzymanie i znają się na górnictwie, niech zgłaszają się do Trelis i zaciągają na statek wypływający już jutro do Khorinis.
- Jutro powiadasz, a może by tak...
- Wiem o czym myślisz Agsusie i uważam, że to znakomity pomysł. Bardzo bym chciał odwiedzić moją rodzinną wyspę. Popłyńmy tam. - Powiedział Mordrag.
- Też uważam, że powinniśmy tam popłynąć. Choć powiemy o tym reszcie i dowiemy się czy, możemy zabrać ze sobą Deusa.
Wchodząc do domu medyka zobaczyli życia Deusa który rozmawiał żywo z Pernargonem i Anayą. Medyk krzątał się przy stole alchemicznym szykując zapas mikstury leczniczej dla Deusa.
- Jesteście wreszcie - powiedział Pernargom. Co się dzieje w mieście?
- W mieście panuje spokój, ale jest statek który wypływa jutro wraz z górnikami do Khorinis. Co wy na to płyniemy? - Spytał Agsus.
- Z tego co mówi medyk Deus wstanie z łóżka już dziś wieczorem więc możemy płynąć.
Anaya przytaknęła głową. Deus również się zgodził.
- A więc jutro wypływamy do Khorinis. Już nie mogę się doczekać, gdy zobaczę minę Bospera kiedy przekroczę próg jego sklepu. - Powiedział szczęśliwy Mordrag.
- Czyli ustalone. Zaopatrzmy się jeszcze w niezbędne rzeczy i wypoczniemy w tutejszej karczmie, a rano wypływamy. - Rzekł Agsus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pernargon poszedł uzupełnić zapasy. Kupił 100 bełtów oraz naprawił swoją zbroje i naostrzył miecz. Gdy wrócił do domu medyka zobaczył już przytomnego Deusa. podszedł do niego i zapytał sie:
-Jak sie czujesz?
-Dobrze chociaż boli mnie jeszcze bok-odpowiedział
-To dobrze, powiedzieli ci już że wyruszamy do Khorinis?
-Tak
-Aha, gdzie jest Agsus?
-Wyszedł przed chwilą a nie stoi za drzwiami
-ok, dzięki-odpowiedział Pernargon i wyszedł
Pernargon wyszedł do druida. Ten powiedział mu że idzie znaleźć jakąś gospode. Pernargon wybrał sie razem z nim. Po kilkunastu minutach znaleźli spokojną tuż przy porcie. gdy zarezerwowali miejsca wrócili do medyka po Deusa. Niestety musiał zostać jeszcze na obserwacji do rana więc gdy sie z nim pożegnali wrócili do gospody na noc.
Rano pierwszy wstał Pernargon a tuż po nim Mordrag.
-Cieszysz sie że wracasz do domu?-zapytał łowca orków
-Pewnie!
-Fajnie
Obaj gadali jeszcze przez kilka minut. Gdy już wszyscy byli po śniadaniu wrócili po Deusa. Ten był w znakomitej formie. Gdy już wszyscy byli razem przybyli na statek. po godzinie statek odbił z portu i skierował sie w kierunku wyspy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mordrag stał na dziobie rozmawiając z Anayą. Morska bryza rozwiewała im długie włosy. Mordrag był zarosnięty na twarzy musiał się ogolić, ale teraz rozmarzał rozmawiając z Anayą o jego rodzinnej wyspie.
- Miałem tam nawet swój dom, który oddałem pod magazyn dla mojego byłego mistrza, Bospera. - powiedział Mordrag.
- Dom mówisz, mógłby się nam przydać jeśli zostaniemy tam dłużej. W ten sposób nie musielibyśmy wydawać złota na pokoje w tawernie.
- Zgoda pogadam z Bosperem, nie sądzę, że będzie miał coś przeciwko. Tyle czasu minęło odkąd byłem w Khorinis. Tyle pewnie się pozmieniało. Mam nadzieje, że na lepsze.
W tej chwili podszedł Pernargon i powiedział.
- Kapitan mówi, że będziemy w mieście wieczorem. Mordrag idź się ogól i wypocznij, wyglądasz jak strach na wróble.
- Nie zaczynaj ze mną. - Powiedział z uśmiechem Mordrag i poszedł do swojej kajuty.
- O czym rozmawialiście?
- Mordrag opowiadał mi o Khorinis.
- Dobrze, choć wypocznijmy.
- Zgoda
Mordrag odświeżył się, lecz z podniecenia nie mógł spać. Wieczorem wyszedł na dziób statku. Opierając się o barierkę ujrzał światło które rosło z każdą chwilą. Zatem to jest stara latarnia Jack''a. Jesteśmy w mieście. Szybko pobiegło do pod pokład i obudził swoich towarzyszy. Zebrali się i przygotowali do zejścia na ląd. Statek zacumował. Pięciu przyjaciół zeszło w ciemną noc na brukowany port w mieście Khorinis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Reaktywujemy grę. Prosiłbym chętne trzy osoby o stworzenie swoich kart postaci (jak to zrobić? patrz str. 3). Dla niezorientowanych dajemy aktualną sytuację:

Życie na wyspie z dnia na dzień było coraz gorsze. Z powodu niebezpieczeństw ze strony orków i zwierząt ludzie boją się opuszczać miasto i swoje domy. Miastowi handlarze długo nie otrzymują zapasów z farm, a mistrzowie wraz ze swoimi czeladnikami czekaj na nieliczne zamówienia ludzi z miasta. Za murami panuje chaos. Po śmierci w bitwie Lorda Hagena władzę w mieście z powrotem obrał gubernator. Lecz tylko chwilowo, bo lada dzień kapitan Garond wraz z paladynami wróci do miasta. Na straży zamku pozostanie garstka ludzi .Farma Bendgara została zajęta przez orków, a sam gospodarz i robotnicy wycofali się do posiadłości Onara, gdzie wraz z najemnikami którymi przewodzi Gorn, przygotowują obronę w razie ataku. Magowie Ognia całymi dniami obmyślają różne sposoby obrony, wspominając pewnego bezimiennego przybysza który pokonał jedno wielkie zło. Okoliczna tawerna została zamknięta, a Orlan zabił wejście dechami i przybył do Khorinis gdzie wraz z Coragonem prowadzą knajpę która ma coraz więcej klientów, ludzi rozprawiających o dalszych losach wyspy. Jako przedstawiciel magów wody, Myxir ciągle wspiera ludzi dobrą radą. Nigdy nie wiadomo co nastąpi kolejnego dnia.

Zapraszamy do gry
"Ascont" i "maciek.mucha"

Prosimy o dopisanie przy tworzeniu karty postaci w przypadku Maga Ognia, Druida i Maga Wody wybranego zaklęcia:
- Ognisty pocisk
- Bryła lodu
- Tworzenie goblina
- Wezwanie winorośli
- Zmiana postaci - wilk lub krwiopijca
- Światło - dla paladyna
- Lodowy pocisk
- Mała ognista tarcza (lekka ochrona przed czarami ognia)
- Mała lodowa tarcza (lekka ochrona przed czarami wody)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok to tak moja postać dla przypomnienia( z aktualizacją po przebytych przygodach)

Imię: Mordrag
Gildia: Zabójca Orków
Historia: ( Początek akcji Khorinis )
Pewnego, słonecznego dnia udałem się na przystań. Usiadłem na ławce wpatrując się w morze podziwiając zwinnie łapiące ryby w locie mewy. Nagle na horyzoncie dostrzegłem banderę statku. Był coraz bliżej, tak blisko, że mogłem stwierdzić, że to statek kupiecki z Myrtany. Nie czekając długo jak poparzony pobiegłem do domu mojego mistrza Bospera oznajmiłem mu co się dzieje i, że postanowiłem wyruszyć na kontynęt. Uradowany, a jednocześnie zasmucony łuczarz odrzekł, że mam wolną rękę gdyż termin mojego terminowania skończył Się już dawno. Pożegnał się ze mną i wręczył 300szt. złota. Mimo mojej odmowy stanowczo nalegał, abym wziął złoto. Serdecznie mu podziękowałem i biegiem ruszyłem do mojej chaty znajdującej się na uboczu drogi między Khorinis, a tawerną. Wpadłem do domu jak wygłodniały zębacz. Mój ukochany łuk, wraz z bronią i 200szt. złota schowałem do skórzanej torby. Zauważyłem, że w sumie mam 500szt. złota i pomyślałem, że to wystarczy na dobry początek. Wrzuciłem do torby 5 bochnów chleba, 2 butelki wody i wina, zaklęcie światła, trochę miodu i kawał szynki. Spakowałem moją skórzaną zbroję i mapę terenów Khorinis, jedyną rzecz która będzie mi przypominać o dobrych czasach spędzonych na tej wyspie. Na czystym kawałku papieru napisałem akt własności mojej chaty. Pomyślałem, że podaruje ją Bosperowi, gdyż ten już od dawna szukał składu na swoje skóry i trofea. Sprawdziwszy jeszcze raz czy wszystko zabrałem, chwyciłem torbę i akt własności i powrotem pobiegłem do miasta. Szybko wparowałem do sklepu mojego mistrza i wręczyłem mu akt własności. Gdy zrozumiał, o co mi chodzi łza spłynęła mu po policzku i chwycił mnie w objęcia na pożegnanie. Po tym czułym pożegnaniu ruszyłem do górnego miasta, aby poinformować o moim wypłynięciu z wyspy gubernatorowi. Ten zaś zanotował tylko w spisie mieszkańców, że dzisiejszego dnia opuściłem Khorinis. Pożegnawszy się zbiegłem do dolnego miasta. Czeladnik sprzedawcy sklepowego dowiedział się o moim odejściu i podrzucił mi dwa jabłka. Uśmiechnąłem się i pobiegłem do portu. Statek przybił już do portu i ludzie zaczęli wyładowywać towary i wymieniać się nowinkami. Podszedłem do człowieka nadzorującego rozładunek towarów. Po krótkiej rozmowie powiedział, że nie widzi najmniejszego problemu, aby popłynął z nimi. Oznajmił również, że statek wypływa za 5 godzin. Ucieszony, że wszystko idzie po mojej myśli udałem się na spoczynek pod pokład. Kiedy się obudziłem był już zmierzch. Wyszedłem na pokład i dookoła widziałem tylko wodę. Oparłem się o barierkę i spoglądałem na spokojną, a zarazem śmiertelnie niebezpieczną, błękitną wodę. Podszedł do mnie kapitan statku i wdał się ze mną w długą rozmowę. Pytał się o Khorinis, sytuację militarną, handlową i ogólną w mieście, czy byliśmy ostatnimi czasy atakowani przez orków. Chciał się dowiedzieć jak się mają sprawy w Górniczej Dolinie. Odpowiedziałem, że Orków nie ma już na całej wyspie i ludzi mogą spokojnie zajmować się swoimi sprawami. W Górniczej Dolinie kapitan Garond wraz z oddziałem paladynów i kilku łowców smoków wybił oddziały orków oblegające zamek. Orki widząc, że przegrywają przewrócili swoją palisadę i zaczęli uciekać do swoich statków. Tak oto odnieśliśmy zwycięstwo w Górniczej Dolinie. Kopacze na nowo spokojnie mogli wydobywać rudę której okazało się, że jest pod dostatkiem. Kapitan uradowany z tych wieści oznajmił, że udaje się na spoczynek i ki też to doradza. Tak też zrobiłem. W południe obudził mnie majtek i oznajmił, że przybiliśmy do brzegu Myrtany. Szybko zerwałem się na równe nogi zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem na pokład. Zauważyłem kapitana, podziękowałem mu za transport i poprosiłem o rade co zrobić dalej. Oznajmił, że najlepiej będzie jeśli udam się do starego obozu i tam poszukam schronienia. Kapitan objaśnił mi drogę i pożegnał się. Ruszyłem do obozu. Po 30 minutach drogi byłem już na miejscu. Przed wejściem zatrzymał mnie strażnik. Opowiedział o zasadach panujących w obozie. Dowiedziałem się, że przywódcom i założycielem obozu jest Thorus, przywódca strażników z Górniczej Doliny. Spytałem się gdzie mogę zamieszkać. Odpowiedział, że jest jedna, całkiem spora chata, wolna chata niedaleko placu targowego. Uradowany ruszyłem tam czym prędzej. Zauważyłem sporą i niezamieszkaną chatę z wielkim baldachimem nad wejściem i pomyślałem, że to ta. Wkroczyłem do środka i rzeczywiście chata była ogromna. Czym prędzej chwyciłem miotłę która stała w rogu i zacząłem zamiatać podłogę i pajęczyny. Po godzinie pracy dom był czysty i świeży. W kufrze znalazłem świeczki które włożyłem w wielki żyrandol na suficie i zapaliłem. Światło ogarnęło pomieszczenia i dopiero teraz zauważyłem jakie jest ogromne. Przed wejściem zauważyłem kupkę wyschniętego drzewa i postanowiłem rozpalić w kominku. Wyłożyłem na półkę moje zapasy żywności, broń i łuk schowałem do kufra, a sam przebrałem się w skórzany pancerz. Wziąłem ze sobą 100szt. złota, a resztę sprytnie schowałem. Musiałem udać się do zarządcy miasta i wpisać się do księgi mieszkańców. Szybko załatwiłem tą sprawę i udałem się obejrzeć pojedynki na arenę. Dostrzegłem tam osobę która miała na głowie Chełmn orka. Zaciekawiony rozpocząłem z nim rozmowę. Dowiedziałem się, że należy do gildii łowców orków i, że ich gildia szuka nowych rekrutów. Zważywszy na to, że jestem dość silny, zręczny i mam duże pojęcie o walce i polowaniu zgłosiłem siebie do przystąpienia. Ucieszony wojownik powiedział, że muszę spełnić tylko jeden warunek, zabić orka. Nie zastanawiając, się długo pobiegłem do mojej chaty po broń i wybiegłem do puszczy na poszukiwanie orka. Po godzinie zauważyłem ognisko przy którym siedział ork. Wyglądał na zwiadowcę. Naciągnąłem cięciwę i wycelowałem w głowę bestii. Ork padł jak kłoda. Ale za krzaków wyskoczył kolejny zwiadowca. Szybko dobyłem miecza i szybkimi seriami cięć i bloków zabiłem bestię. Opróżniłem ich sakwy i ściągnąłem Chełmy z ich głów na dowód, ich śmierci. Szybko pobiegłem powrotem do obozu i pokazałem wojownikowi moją zdobycz. Wielce zaszokowany widokiem dwóch chełmów orków bez zastanowienia dał mi nie lekki, a średni pancerz łowcy orków i „miecz łowcy”. Dał mi mapę całego kontynętu na której zaznaczone były wszystkie posterunki łowców i kwatera główna. Powiedział, że jeśli chcę mogę dalej mieszkać w Starym Obozie. Uradowany z tak wspaniałego dnia, wystrugałem dwa kołki które wbiłem w ścianę mojego domu i zawiesiłem na nich moje dzisiejsze zdobycze. Dorzuciłem do kominka, zgasiłem żyrandol, schowałem nową broń i zbroje do kufra, ściągnąłem skórzany pancerz, obmyłem się i udałem się na spoczynek.
Ekwipunek: 2 jabłka, 5 bochnów chleba, trochę miodu, łuk kompozytowy , miecz przywódców zabójców orków , sztylet, skórzany pancerz, ciężki pancerz łowców orków, mapa terenów Khorinis, Mapa posterunków łowców, 700szt. złota, zwój światła, 7 eliksirów życia i 10 eliksirów many.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja zaktualizowana karta postaci:

Imię: Agsus
Gildia: Druid
Historia: (zaktualizowana)
Rodzina Agsusa przed wojną poprosiła druidów o zabranie ich małego dziecka na południe do drudzkich puszczy. W trakcie wojny zginęli oni pod gruzami ich własnego domu. Agsus jednak miał się dobrze. Żył wśród druidów wiele lat, a gdy dorósł został przyjęty do bractwa. Jego pierwsza misja polegała na utrzymywaniu ruchu oporu w pobliżu Montery, gdzie szybko i w miarę systematycznie odnosił sukcesy. Wraz ze swoim przełożonym, Jerkelem, dowodził oddziałami Gońców Leśnych w pobliskich jaskiniach. W ich obozie jednak znalazł się zdrajca, wykryto ich kryjówkę i Agsus musiał uciekać zostawiając konającego Jerkela na pastwę orków. Nigdy sobie tego nie wybaczył i poprzysiągł zemstę na zdrajcy, który wydał pozycję ich obozu okrom. Młody druid wyruszył na północ, aby odszukać resztki buntowników i zaproponować im pomoc, w postaci swojego zdrowego ciała i umiejętności. Generał Lee, dowódca buntowników przyjął jego usługi z chęcią. Wkrótce potem ruszyła pierwsza wyprawa na państwo orków w Myrtanie, szturm na Faring skończył się jednak fiaskiem i Agsus niemając dokąd iść dołączył do szalonej ekspedycji przeciwko nekromancie. Wyprawa jednak daje mu tylko więcej pytań niż odpowiedzi. Postanawia wyruszyć do Khorinis i znaleźć lekarstwo na chorobę dręczącą jego krainę.
Ekwipunek: Szeroki miecz, Wilczy kamień druida, Szata druida, Łuk, Kołczan strzał, 300 szt. zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja karta postaci:

Imię: Sandris
Gildia: Były paladyn / Obecnie Łowca Orków
Historia: Sandris był synem jednego z największych paladynów, który poświęcił życie w walce z generałem Orków. Później był wychowywany przez Shaccora - największego wroga jego ojca, który jednak czuł obowiązek zaopiekowania się młodym Sandrisem. Gdy ten dorósł, został wcielony w armię paladynów wysłanych do Khorinis. Niestety wskutek spisku został ukarany. Za zasługi dla króla nie został zabity, ale wygnano go z Zakonu Paladynów. Na szczęście dzięki sprytowi Sandris zachował swoją ukochaną broń.

Ekwipunek: Łowca Smoków, Lekka zbroja skórzana, 3x chleb, 2 x woda, surowe mięso, 150 sztuk złota.

P.S. Czy ktoś mógłby mnie streścić (niekoniecznie szczegółowo) grę? Bo niezbyt się orientuję, o co w tym chodzi. Z góry dziękuję.

Pozdrawiam.

EDIT: Ulepszę kartę postaci, bo na 3 stronie jest jeszcze kilka punktów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.06.2008 o 17:05, Gumiś2 napisał:

Czy można dołączyć do gry? Pozdro.

Jak chcesz dołączyć to nie ma sprawy, tylko stwórz swoja kartę postaci (patrz strona 3) no i oczywiście musisz brać udział w grze;)

O widzę, że wiesz o co chodzi;p;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja karta postaci:

Imię: Sandris
Gildia: Były paladyn / Obecnie Łowca Orków
Umiejętności: Kradzież, Walka Dwiema Brońmi.
Charakter: Neutralny dobry (w 80% dobry).
Wygląd: 185 cm wzrostu, 78 kg wagi, krótkie czarne włosy, brązowe oczy.
Historia/Opis: Sandris był synem jednego z największych paladynów, który poświęcił życie w walce z generałem Orków. Później był wychowywany przez Shaccora - największego wroga jego ojca, który jednak czuł obowiązek zaopiekowania się młodym Sandrisem. Gdy ten dorósł, został wcielony w armię paladynów wysłanych do Khorinis. Niestety wskutek spisku został ukarany. Za zasługi dla króla nie został zabity, ale wygnano go z Zakonu Paladynów.

Ekwipunek: Lekki pancerz, miecz, tarcza, łuk, 20x mikstura życia, 20x mikstura many, 200 sztuk złota.

P.S. Nie jestem pewien co do ekwipunku, ale układałem go według strony trzeciej.

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

to ja też się przyłączam jak kolega gumiś2 powyżej ;)

imię: lorden
gildia: buntownik, wojownik
specjalności: walka dwiema broniami, morderstwo, łuk, to co każdy (mikstury i złoto)
wygląd: ciemne, prawie czarne oczy, czarne długie włosy związane z tyłu w "kucyk", wzrost ok. 180 cm.
charakter: neutralny, bardziej zły
historia: Lorden ma w tym momencie 17 lat. uciekł z domu gdy miał 14 lat. matka mu umarła gdy miał lat 13 a ojciec popadł przez to w ciężki alkoholizm. na skutek pijaństwa ojciec często karał i bił Lordena bez przyczyny. Lorden więc uciekł do lasu daleko od domu gdzie spotkał starszego człowieka o imieniu Magnus. Magnus okazał się byłym żołnierzem ale zdezerterował i ukrył się w lesie. przygarnął Lordena i nauczył go podstaw walki. wkrótce potem zmarł zostawiając Lordenowi swój skromny dobytek (głównie chodzi tu o dom i uzbrojenie). Lorden nie wytrzymał długo w domku samotnie i wyruszył w świat mając tylko:
ekwipunek: lekki pancerz, miecz, tarcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Imię: Anaya
Gildia: Buntownik, wojownik
Charakter: Dobry
Wygląd: Anaya to młoda dziewczyna o idealnych kształtach, gładkiej, opalonej skórze, i długich, rozpuszczonych, ciemnych włosach. Jest niewysoka, ładna i zwinna. Ma duże, zniewalające, błękitne oczy.
Historia: (zaktualizowana)
Anaya wiele lat w tajemnicy przed rodziną ćwiczyła walkę, aż w końcu osiągnęła w tej sztuce mistrzostwo. Jako młoda dziewczyna przeniosła się z rodzicami na południowy zachód krainy, mając nadzieję że tam nie dosięgnie ich wojna. Mylili się, orkowie zajęli tereny w okół Trelis i Geldern, a rodzina Anayi musiała uciekać na wschód. Pierwszym ich celem była Montera, miasto przypominające twierdzę. Tam młoda wojowniczka znów zaczęła ćwiczyć walkę, pojedynkowała się nawet czasem na arenie. Wkrótce jednak dni beztroskiej nauki w Monterze upłynęły, a Anaya znów musiała pierzchać przed zastępami orków. Wówczas to znajdując się w grupie uchodźców zostali zaatakowani przez kilka patroli. Anaya uciekła za radą swych rodziców, więcej ich nie widziała. Kilka dni tułała się po pobliskich borach ciesząc się widokiem pięknej natury, ale również głodując i próbując znaleźć schronienie. Po około tygodniu natknęła się na dwóch ludzi obozujących przy ognisku. Podeszła bliżej, i zapytała się ich czy może posiedzieć z nimi. Kiedy powiedziała jej o swej przeszłości zaproponowali jej dołączenie się do ich grupy i wspólną walkę z orkami. Młoda wojowniczka zgodziła się natychmiast. Wiele dni podróżowali na zachód, aż pewnego dnia podczas odpoczynku jeden z jej towarzyszy zaczął się do niej dobierać. Anaya zaczęła uciekać, ale drugi złapał ją i związał. Po długiej dyskusji byli towarzysze wędrówki zgodzili się żeby oddać Anayę do jakiegoś haremu w Trelis. Dzień później jednak nadszedł la niej ratunek w postaci młodego wojownika, druida zamienionego w wilka, oraz łowcy orków.
Ekwipunek: Sztylet "Morderico", Ubranie zabójcy, łuk, kołczan strzał, 10 x miktura życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować