Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- Kokaina... Spróbujmy najpierw ścierwa. Nie zamierzam nikomu wciskać chłamu - raz już przez to trafiłem do pudła. Dźgnąłem niezadowolonego klienta nożem. Przyłapałem go z moją żoną w łóżku. Gówno. Jestem brutalny, ale ona zasłużyła na powybijanie zębów dłutem i ucięcie obu kciuków. Wy też zasłużycie, jeśli zaczniecie spiskować za moimi plecami - rzekł tajemniczy mężczyzna do bandy Latynosów. - Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, przedstawię się. Mam na imię Roman i nie ważcie się, śmierdziele... - przerwał, przeszywając pozostałych przez dłuższą chwilę złowrogim spojrzeniem. - ...Nie ważcie się przekręcać mojego imienia. Czy to jest dla was kurwa jasne? A spróbowałoby nie być.
Po tych słowach postawny Amigo o kruczoczarnych, długich włosach spiętych w kuc oddalił się ze swoją torbą podróżną i poszukał najdogodniejszego dla siebie pokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Win0 popatrzył na Wayzina i pomyślał: "co za idiota. Wciąga towar. Nie dość, że marnuje kasę, to jeszcze ryje sobie mózg. Jego sprawa, jak sfiksuje, dostanie kulkę w łeb".
Takie zachowanie nie dziwiło - w końcu wielu handlarzy wywodziło się ze slumsów, gdzie zaczynali przygodę z dilerką jako klienci. Ułatwiało to będzie pracę win0wi. Gdy jakiś zacznie zbyt mocno podskakiwać, nagle "przedawkuje" i po problemie. Nie raz widział takie sytuacje.
On nie ćpał, ale w publicznej szkole, do której posłali go rodzice, chcąc by wychował się w zróżnicowanym społecznie otoczeniu, wiele razy spotykał się z uzależnionymi. Podpatrzył szybko, że to całkiem dobry interes i postanowił się w to wkręcić. Nie był też całkiem głupi, więc w krótkim czasie poznał kogo trzeba i wiedział z kim warto się liczyć. Tyle przyszło z tak pożądanego przez rodziców "odpowiedzialnego" wychowania.

Po przybyciu na miejsce odszukał swoje lokum i poszedł się przespać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam panowie. Jestem prorokiem i powiem wam co następuje ! Proszę tylko dać mi kilka krążków na lepszą pracę umysłu !
Nikt nie poratuje człowieka w potrzebie?
No nie chcecie się dowiedzieć, jaka czeka was przyszłość?
Ooo, bardzo dziękuje, ale się nie zamknę, oj nie, ale powiadam. A powiadam bardzo wiele !
Przepowiadam przyszłość, prorokuję !
Jutro któremuś z nas odstrzelą łeb, pojutrze sami kogoś zadźgmamy !
Śmieszne prawda? Nie wierzycie?
Ja też nie, ale jestem jasnowidzem. Ooo takim, tak. Co widzi w kuli, ale bez kuli. Tak, szklanej. Ale bez niej !
Co mówię prawdą jest !
Wszystko widziałem !
Odstrzelą naszemu człowiekowi jutro łeb. Zobaczycie.
Ja przepowiadam przyszłość !
A jak komuś się nie podoba moje towarzystwo to niech uważa na plecy... Plecy? Nie. Niech uważa na tylną część ciała.
Proszę jeszcze dropsika.
Tak, dobrze mówisz, wiem wszystko, bo widzę przyszłość !
Nie, nie jestem naćpany..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Roman po rozpakowaniu swoich rzeczy położył się do czegoś, co z wyglądu przypominało łóżko, ale utraciło swoją funkcję użytkową dawno temu. Denerwowały go wbijające się w tyłek sprężyny, jednak w trymiga zaaplikował dożylnie działkę, która wprawiłaby w stan letargu konia wyścigowego i odpłynął... Nie miał ochoty rozmawiać z tymi bydlakami. Byli biedni, więc nie miał żadnego interesu zadawać się z tym latynoskim plebsem. Na (swoje) szczęście Roman nie był towarzyskim gościem i nie sprawiał takiego wrażenia, więc nikt nie próbował nawet nawiązać z nim kontaktu. To było dobre dla towaru, a dobro towaru jest najważniejsze. Latynos wpatrywał się jakby zahipnotyzowany w sufit, myślami był obecny gdzie indziej. W miejscu pozbawionym trosk, w którym nie było żadnych parszywych szczurów, które mogłyby przekręcić twoje imię...
Roman urodził się w Meksyku. Jego ojciec był Meksykaninem. Matka niezupełnie. Handlarze żywym towarem z Ukrainy dostali zlecenie od swojego szefa, moskiewskiego mafiozy, by uprowadzili najznakomitszą dziołchę, jaką napotkają w swojej ojczyźnie i dostarczenie jej do pewnej wioski w Meksyku, gdzie urzędował boss mafii Leon, któremu groziło dożywocie za... Tego właściwie nie wiedział żaden z jego podwładnych. Przeczesali oni więc kilkaset zabitych dechami wiosek i mieścin, by natknąć się na prawdziwą perłę nad perły - Swietłanę. O ile samo porwanie dziewoi nie stanowiło większego problemu, to przetransportowanie jej przez Ocean Atlantycki do Ameryki Łacińskiej było kłopotliwe. Zaryzykowali i polecieli samolotem. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie namierzył i nie śledził ich Interpol, o czym nie wiedzieli. Dolecieli do miejsca, gdzie ustalone było spotkanie i wymiana kobiety na walizę pełną pieniędzy. Jednak po wylądowaniu okazało się, że przygotowano tam na nich zasadzkę. Leon przeżywał ostatnimi czasy kryzys finansowy, więc postanowił odebrać im dziewczynę siłą. Jego snajperzy zdjęli ukraińskich porywaczy. Na pole podjechał samochód terenowy i zabrał Swietłanę. Gdy dojechali na miejsce wyszło na jaw, że śledzili ich agenci Interpolu. Doszło do strzelaniny, w wyniku której został raniony i pojmany Leonard. Jego sługusy zginęły na miejscu, a Ukrainka... Ukrainka podczas zamieszania zdołała uciec, co wydaje się nieprawdopodobne jak cała ta historia. Agenci szukali jej, bezskutecznie. Schroniła się na noc w jednym z opuszczonych, zaniedbanych domostw na pobliskiej wiosce. Pewien chłop z łopatą wracający wieczorem z pola spostrzegł przez okno jakąś istotę żywą wewnątrz rudery. Miał na imię Pedro i był znany między innymi ze swojej lekkomyślności i porywczości. Meksykanin pomyślał, że to zwierz jakiś się tam wślizgnął i może być z niego niezła kolacja. Głodny człowiek nie jest sobą, więc Pedro chwycił mocniej szpadel, zamknął oczy i wparował do domostwa, machając na wszystkie strony świata śmiertelnym narzędziem. Zdzielił Swietłanę łopatą i ta zemdlała. Gdy zdał sobie sprawę, że stworzenie nie okazuje oznak życia, otworzył oczy i spostrzegł piękność nad pięknościami u jego stóp. Skorzystał z chwilowej niedyspozycji dziołchy i zgwałcił wieśniaczkę, pozostawiając w niej swoje nasienie. Gdy Swietłana się obudziła, zrozumiała co się stało i zapłakana udała się do pobliskiej komendy policji, by zgłosić przestępstwo. Jako że lokalne służby mundurowe były skorumpowane do szpiku kości, Swietłana trafiła do celi. Następnego dnia wypuszczono ją i skierowano do okolicznej burdelmamy. Okazało się, że mają jedno wolne łóżko i w zamian za świadczenie usług seksualnych otrzymała dach nad głową i wikt. Dziewięć miesięcy później urodziło się w bólach małe meksykaniątko. Kobieta postanowiła podtrzymać swoją rodzinną tradycję i nadać dziecku imię po ojcu - Romanie lub matce - Swietłanie. Urodziła syna, więc nazwała go Roman. Dziecko dorastało w skrajnej biedzie i patologii do czasu, gdy jego matka została zadźgana widelcem przez miejscowego zawadiakę po nieudanym stosunku. Miał wtedy siedem lat, to był burzliwy okres w jego życiu. Musiał się usamodzielnić i znaleźć sobie jakieś źródło zarobku. Żył na ulicy dokarmiany przez wieśniaków. Często kradł i wdawał się w bójki, będąc nastolatkiem zaś zaczął handlować prochami. Był mistrzem w swoim fachu - nigdy nie wpadł podczas transakcji. Jednak do uszu bossa, dla którego pracował doszły słuchy, że młody Roman jest uzależniony od sprzedawanego towaru i podbiera jego część nie płacąc zań. Rozgniewało to bardzo mafioza, który wysłał swojego człowieka, by ten zabił złodzieja. Prawie się udało. Prawie, bo Roman zdążył uciec z miasta, uprzedzony przez swojego przyjaciela, który był również dilerem - Emilia. Emilio jednak nie miał tego szczęścia i oskarżony o pomoc Romanowi w ucieczce - został poddany torturom, w wyniku których zmarł. Pół-Ukrainiec, pół-Meksykanin tułał się po Meksyku przez lat kilkanaście, rezygnując z prochów i dilerki, do wczoraj. Wtedy właśnie został wcielony przez Rodrigueza do jego kokainowego gangu.
Spokój Romana zmąciło biadolenie jakiegoś brudasa w salonie, który podawał się za proroka. Meksykanin momentalnie powrócił do normalnego stanu, wyskoczył z łóżka jak z trampoliny i wtargnął do pomieszczenia, gdzie przebywał irytujący fagas.
- Posłuchaj mnie, fagasie. Jeśli usłyszę tej nocy jeszcze choć jedno słowo z twoich ust, to mogę się wkurwić. Nie chciałbyś mnie widzieć w tym stanie. Powiadam ci - nie wkurwiaj Romana. Jeśli nie chcesz skończyć jak moja matka, to stul ten swój głupi dziób i idź spać. Nie chcesz wiedzieć jakie to uczucie, gdy rżnie cię połowa wioski, a na koniec zostajesz zadźgany widelcem przez niezadowolonego klienta.
Po tych słowach Roman udał się w celu spoczynku do swojego pokoju. To był jeden z niewielu momentów jego życia, w których mógł tak beztrosko delektować się ciszą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Miguel Amaral-Konstantinus zawdzięczał dwuczłonowe nazwisko swoim rodzicom. Jego matka, meksykanka, poznała bogatego Greka. Ojciec, Economidis Konstantinus był szefem wielkiej firmy, która była iwenstorem w Mexico City. Matka, Eva Amaral była znaną piosenkarką w Meksyku. Poznali się, gdy na przyjęciu z okazji fuzji dwóch gigantów bankowych, na którym był obecny Economidis, grała Eva. Byli przekonani, że są sobie przeznaczeni. Oboje pochodzili z wyższych sfer społecznych w swoich krajach. Po roku urodził im się syn. Nazwali go Miguel. Od małego otaczali go ciepłem i miłością. Niczego mu nie brakowało. Zawsze miał więcej zabawek niż jego koledzy. Bardzo mu się to podobało. Bardzo lubił okazywać swoją wyższość finansową. W sylwester przed 2009 rokiem rodzice Miguela mieli zaplanowany wylot do rodziców Economidisa, do Grecji. Niestety nie dotarli na miejsce. Według oficjalnych doniesień samolot się rozbił, lecz do dzisiaj nie znaleziono jego części. Najzwyczajniej w świecie zaginął. Miguel był w wielkiej rozpaczy. Lecz w wyniku katastrofy automatycznie stał się spadkobiercą ogromnej fortuny jego dwojga rodziców. Zaczął korzystać z życia jeszcze bardziej. Już nikt go nie ograniczał. Miał dopiero 18 lat! Na nieszczęście spróbował zasmakować narkotyków. Zawsze go to kręciło. "Coś nielegalnego. ha! Czyli coś dla mnie!" Przez dwa najbliższe lata zajmował się trwonieniem majątku rodziców. Życie przywiodło go do zapadłej dziury na zachodzie kraju, gdzie miał się spotkać z niejakim Antonio Rodriguezem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tulio Noviembre czuł się niekomfortowo w towarzystwie ta dużej ilości kokainy, a co ważniejsze, dwunastu innych zakapiorów, których za nic nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce, mimo że sam był jegomościem, który w ciemnych uliczkach handluje towarami różnymi - ale przeważnie narkotykami. W przeciwieństwie do reszty kompanii, był chudy i strachliwy, więc większość czasu spędzał w fotelu czytając jakąś książkę, i próbując nikomu się nie narażać.
Był Argentyńczykiem, z dobrej rodziny, ale nie przeszkodziło mu to w uwikłaniu sie w ciemne interesy - w końcu jak każdy, lubił mieć dużo pieniędzy. Wyrzuty sumienia zagłuszał tłumaczeniem sobie, że jak nie on sprzeda komuś towar, to i tak zrobi to ktoś inny.
Gdy nadszedł ranek, okazało się, że wstał jako pierwszy z reszty domowników. Ziewając, poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę i usmażyć jajecznicę, by przeżyć kolejny nudny dzień...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, nie będę mówił skąd pochodzę, bo i tak nie wiecie gdzie to jest. Wychowałem się wędrując z rodzicami, gdy miałem 17 lat moich rodziców zabili jacyś bandyci i od tamtej pory muszę radzić sobie sam. Przysiągłem się zemścić, ale do tej pory nie znalazłem morderców swojej rodziny. Trafiłem tutaj przez przypadek, w jakiejś knajpie zaczepił mnie człowiek, który nazywał się Antonio Rodriguez i spytał, czy nie potrzebuje roboty, a że pieniądze mi się kończyły to zgodziłem się bez zastanowienia i tak oto jestem. - Odparł Martinez po czym usiadł przy najbliższym stole...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2011 o 11:08, Isildur napisał:

Witajcie, nie będę mówił skąd pochodzę, bo i tak nie wiecie gdzie to jest.

- Sam pewnie nie wiesz, gdzie się urodziłeś - zakpił win0. - Z takimi tekstami to do Tarantino, nie handlu. Kto kupi jakikolwiek towar od nieznanej osoby? Żeby naciąć się na DEA - zapomnij.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2011 o 13:08, windows00 napisał:

- Sam pewnie nie wiesz, gdzie się urodziłeś - zakpił win0. - Z takimi tekstami to do
Tarantino, nie handlu. Kto kupi jakikolwiek towar od nieznanej osoby? Żeby naciąć się
na DEA - zapomnij.


- Jesteś pewien? - Spytał Martinez.- Nie bój się sprzedawać to ja potrafię, zwłaszcza, że mój ojciec się zajmował handlem więc co nieco pamiętam. Poza tym każdy tutaj musi się postarać, bo jak widać wszyscy są tutaj początkującymi, więc powinniśmy sobie pomagać nie?.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2011 o 13:28, Isildur napisał:

Poza tym każdy tutaj musi
się postarać, bo jak widać wszyscy są tutaj początkującymi, więc powinniśmy sobie pomagać
nie?.


- Też macie problemy... - wtrącił Miguel.
- W tej branży trzeba mieć "nosa" do biznesu, żeby nie skończyć na dnie. - dodał, śmiejąc się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-dobra ludzie skończcie z tymi kłótniami - wszyscy robimy to samo, i każdy chce aby tak samo to wszystko się zakończyło, dlatego, nie prorokujmy, nie walczmy a poczekajmy co czas przyniesie. - powiedział kindziuk do zgromadzonych, nie mogąc patrzeć na ich rozpoczynające się kłótnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2011 o 14:22, Konstantinus napisał:

- W tej branży trzeba mieć "nosa" do biznesu, żeby nie skończyć na dnie. - dodał, śmiejąc
się Miguel.

- z nogami wbitymi w betonowy blok. - skwitował barczysty niewysoki mężczyzna, oczywiście latynos, uśmiechając się pod nosem. Zaraz jednak jego uśmiech wydłużył się nieco, gdy usłyszał Kindziuka.
- Dobra ludzie skończcie z tymi kłótniami - wszyscy robimy to samo, i każdy chce aby tak samo to wszystko się zakończyło, dlatego, nie prorokujmy, nie walczmy a poczekajmy co czas przyniesie.
- Tacy jak Ty pierwsi giną, albo pierwsi zdradzają, co na jedno wychodzi, huehueheh. - roześmiał się latynos. - Jak nie możesz tego słuchać to możesz iść przynieść coś do zjedzenia z lodówki. Dopiero kiedy zacznie się prawdziwa akcja wypadałoby przestać się kłócić, ot co. Mówcie mi Javier. - skinął na pozostałych i usiadł w kolejnym fotelu rozpinając najwyższy guzik w koszuli by spokojnie posjestować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz co Javier? Zaczyna mi się podobać Twoje poczucie humoru. - powiedział Miguel.
- Aaa właśnie! Kindziuk! - zawołał - Jak już idziesz do tej lodówki, to nie obrażę się, jak mi też coś weźmiesz.
- W końcu powinniśmy sobie pomagać hehe - zaśmiał się szyderczo pod nosem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2011 o 14:22, Konstantinus napisał:

- Też macie problemy... - wtrącił Miguel.
- W tej branży trzeba mieć "nosa" do biznesu, żeby nie skończyć na dnie. - dodał, śmiejąc
się.

- Ja nie mam żadnych problemów, po prostu spytałem kolegę o co mu chodzi. - Roześmiał się Martinez.
- Robię się głodny,a to zły znak,ma ktoś coś pikantnego? - Spytał, po czym udał się w stronę kuchni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 03.02.2011 o 15:00, Konstantinus napisał:

- Aaa właśnie! Kindziuk! - zawołał - Jak już idziesz do tej lodówki, to nie obrażę się,
jak mi też coś weźmiesz.
- W końcu powinniśmy sobie pomagać hehe - zaśmiał się szyderczo pod nosem.

kindziuk uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział - sam sobie możesz przynieść, czy może za ciężko ruszyć dupsko? - po czym poszedł do lodówki przyniósł zimne piwo i całe je wypił przed Konstantinem, po czym dodał - o to było ostatnie, bardzo mi przykro, ale gówniarzeria nie będzie mi wydawała poleceń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Win0 skończył przeglądać dziennik. Jak zwykle nie było w nim nic ciekawego. Jakieś polityczne bzdety. Dziennikarze nauczyli się już, że pisanie o walce rządu z mafią narkotykową nie ma sensu. Musieliby przyznać, że policja gówno może, a to nie wpłynęłoby dobrze na sprzedaż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Roman obudził się dopiero po południu, co było sytuacją normalną dla leniwego Meksykanina. Usłyszał czyjś głos:
- Robię się głodny, a to zły znak, ma ktoś coś pikantnego?
Po tych słowach nieznajomy brudas udał się do kuchni.
Pół-Ukrainiec, pół-Meksykanin poszedł za nim i zastał go pichcącego jakieś żarło. Wyglądał mu na popychadło.
- Mi też zrób. Jeśli naplujesz do mojego jedzenia, to obedrę cię żywcem ze skóry i wrzucę do ogniska - rzekł do jegomościa, po czym zwrócił swe kroki w kierunku salonu.
- Co jest, laski? Macie cykora? - zapytał prowokacyjnie, spoglądając na Latynosów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.02.2011 o 16:34, Wayzin napisał:

- Mi też zrób. Jeśli naplujesz do mojego jedzenia, to obedrę cię żywcem ze skóry i wrzucę
do ogniska


- Jeśli lubisz pikantne to się podzielę, poza tym nigdy nie pluję do garnka! Zresztą jeśli coś tobie nie pasuje to możesz zawsze sam sobie ugotować! - Krzyknął Martinez po czym zajął się gotowaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Filip urodził się w biednej dzielnicy Mexico City. Żył w małej chatce razem z bezrobotnym ojcem. Już od najmłodszych lat jadł tylko jeden posiłek dziennie, przez co był chudy jak strach na wróble. Do szkoły nie chodził, bo szkoda mu było tracić czas. Zamiast tego zajmował się doskonaleniem w czymś co go naprawdę kręciło- w zabijaniu.
Jego pierwszą ofiarą został jego ojciec. Filip zabił go mając 13 lat, po tym jak, po upiciu się, tamten chciał go pobić. Wtedy wpadł w nałóg. Dzięki mordowaniu czuł się wspaniale. Wiedział, że ludzie się go boją i go szanują. Wiedział, że wreszcie ma wpływ na swoje życie. Zaczynał od bezdomnych, których pełno było na ulicach Mexico City, ale później zaczął wykonywać prawdziwe zlecenia. W końcu został pełnoprawnym członkiem gangu, ale jak zwykle wszystko musiało się spieprzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Co to za chuchro? - zapytał obraźliwie Roman, wskazując na Filipa. - Będziesz mi przynosił piwo, bo tylko do tego się nadajesz. Czy to jasne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się