Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 13.01.2008 o 21:20, glizda101 napisał:

- No pewnie, bo przecież o to mi chodzi. Moim jedynym celem jest Twoja śmierć. Chyba sobie
za bardzo, Bracie, pochlebiasz. Moim celem jest eliminacja żołnierzy, którzy zdradzili nas,
a przez to samego Imperatora. Wyciąganie tak cholernie głupich wniosków wzbudza moją irytację.
A irytacja i pochopne emocje nie są dobrym przewodnikiem. Więc bądź, proszę, tak miły i zawsze
przemyśl to, co chcesz powiedzieć. Na pewni będzie wtedy lepiej. Nam wszystkim.
Glizz Dor odetchnął głęboko i sięgnął po Księgę, której lektura zawsze przynosiła mu Ukojenie...


Nie bracie, wnioskuje tylko z postu. Tak, zagłosowałem na K. I dodania Fiarota: "Tak głosujcie na K., załatwmy K.". Już cytuje z głowy.

Ja skromny jestem bracie, mam swoją koncepcje jeśli okaże się błędna, wiadomo będzie że stanę się głównym podejrzanym. Dobrze o tym wiesz, więc błagam nie odwracaj kota ogonem :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zaczęło się. Zaczęło się rankiem. Ledwo Słońce wychyliło się zza horyzontu, ciężkie pociski haubic Eartshaker spadły na miasto, wyrywając ogromne dziury w malowniczej scenerii. Tumany dymu, tony gruzu zostały poderwane w powietrze, zakrywając cały krajobraz. Właśnie w takich momentach Gwardia Imperialna pokazywała swoją siłę. Mistrzowie walki pozycyjnej, uzbrojeni w samobieżne działa Bazyliszek, potrafili wyrządzić potężne straty przeciwnikowi,nawet nie wyściubiając nosa z okopu.
Spoceni i rozebrani do pasa gwardziści ładowali ciężkie pociski. Mimo,że na planecie było poniżej zera, przy działach panowała temperatura podobna do tej, jaką spotykano w strefie równikowej na Ziemi. Kolejne wystrzały wstrząsały ziemią a oddziały Imperium stały niewzruszone na swoich pozycjach,czekając na znak Mistrza Wojny, który osobiście przybył doglądać postępów w walkach. Wokół baterii dział powiewały flagi regimentu,jaki wspomagał w walkach Wilki Luny. Hyrkanie byli wysokimi brunetami o potężnej budowie ciała. Byli silni i odważni co nie przeszkadzało im również w byciu ludźmi inteligentnymi. Już nie raz udowodnili,że są prawdziwymi żołnierzami Imperatora jak również to,że mogę dotrzymać pola Adeptus Astartes. Synowie Imperatora również cenili sobie pomoc tego regimentu,gdyż ciężkie oddziały Hyrkanów doskonale radziły sobie w pierwszej lini, zabijając przeciwnika równie sprawnie jak ,,Bogowie Wojny”.
Sami Marines stali na przedzie wojsk a ich mlecznobiałe pancerze pobłyskiwały w świetle wstającego Śłońca. Hełmy zakrywały im twarze, nadając im wygląd bardziej maszyn niż ludzi. Dwu metrowie posągi czekające na rozkaz swojego pana. Sam Horus kiedyś zażartował – Są jak moje psy,czekające aż spuszczę je ze smyczy”. I tak było w rzeczywistości, Horus nie raz musiał hamować zapędy swoich kapitanów, z których większość była aż nazbyt skłonna do rozlewania krwi niż było to potrzebne. Jednak w wiekszości przypadków, rzeźnickie zapędy były jak najbardziej na miejscu.
Teraz, gotowi do natychmiastowego szturmu,zniecierpliwieni czekali na jedno skinięcie. Działa dalej dudniły o powierzchnię muru, obłupując jego fragmenty,lecz on dalej stał, broniąc dostępu do wnętrza miasta.
-Gdy mur upadnie,wiecie co macie robic. - Mistrz Wojny przechadzał się miedzy oddziałami,wielokrotnie poklepując przyjacielsko żołnierzy. Czasami zatrzymywał się na dłużej by zamienić parę słów,rzucić żart czy dodać otuchy. - Za tymi murami nie ma już litości. Jesteśmy my i nasi przeciwnicy. Od nas zależy, kto wygra. Podli xenos czy my, ludzie. Ta bitwa będzie inna niż wszystkie. Wygonimy ich z naszego miasta. Odbierzemy im budynek po budynku,ulicę po ulicy. Urządzimy im piekło,którego zlęknie sie nawet ich słaby bóg. Własną krwią zmyją plugastwo jakim zarazili nasze miasto. Moria i jej stolica, każdy kamień i płatek śniegu, każda ludzka dusza jaka odebrali,wszystko tu,należy do Imperatora. A my jesteśmy avatarami jego woli,żołnierzami,sędziami i egzekutorami. Wilki Luny, za Imperatora!
W tej samej chwili,pociski Bazyliszków rozsadziły mur, robiąc wyrwę wystarczająco dużą by swobodnie mogła przez nią wpaść cała kompania Kosmicznych Marines. Chóralny okrzyk Adeptus Astartes przebił się przez odgłosy wybuchów. Każdy Marine,nieważne czy szeregowy,kapitan czy sierżant,każdy jednogłośnie ze swoimi braćmi wołał: - Za Mistrza Wojny! Za Imperatora! Ku chwale Terry!
Horus dobył swojego ostrza i wskazał nim na wyrwę w której już gromadzili się przeciwnicy.
-Tam czeka nas chwała! Do boju! - Po czym rzucił się z mieczem w dłoni do ataku. Horus, Mistrz Wojny, Pierwszy z pośród wszystkich Primarchów prowadził swoich synów do boju. Marines rzucili się zaraz za nim,chroniąc każdą stronę swojego ukochanego dowódcy, krzycząc jednocześnie – Luperkal! Luperkal! Luperkal!
Od okrzyków prawie tysiąca Marines ucichły wystrzały. Gwardziści wsiadali do swoich transporterów, by nadążyć za Kosmicznymi Marines. Imperialne Tytany strały w pogotowiu,czekając na ostateczną fazę bitwy.
Marines już dobiegali do obrzeży rozwaliny, przymując na siebie impet ostrzału Eldarów, jednak mało kalibrowa broń obcych niewiele mogła zrobić pancerzom Marines, którzy natychmiast odpowiedzieli ogniem. Kanonada bolterów i pocisków plazmy powalała dziesiątkami xenos, którzy koniec konców,musieli się cofnąć. Wilki były coraz bliżej wroga, dążąc do walki w zwarciu. Setkami przelewali się przez wyłom, od razu rzucając się na przeciwnika, który został zmasakrowany od samego impetu uderzenia. Horusa jednym zamachem miecz powalił obcego dowódcę, jeszcze w locie przecinając go na pół. Powrotnym cięciem zabił dwóch jego przybocznych, którzy mimo ciężkich pancerzy, padli niczym szmaciane lalki. Chwile potem przy Horusia znaleźli się kapitanowie wszystkich kompani, kapelan i kronikarz, którzy mieli przejąc dowodzenia nad oddziałami i ruszyć w głab miasta, odbijając je z rąk obcych.
Gdy ostatni z obrońcow padł, Horusa,cały we krwi, wzniósł w górę swój miecz i krzyknął – Luperkal!
Marines zaczeli uderzać pięściami o swoje pancerze.
-Do ataku! Póki wróg jest zdezorientowany! Nacierać! Gdy napotkacie silny opór,czekać na wsparcie. Terminatorzy będą gotowi do szybkiego wejścia do akcji,gdy zajdzie taka potrzeba! A tereaz razem bracia, ku chwale Imperatora!
Grupy uderzeniowe rozbiegły się po polu bitwy,zmierzając w kierunku głębi miasta. W tym samym czasie Gwardia Imperialna rozpoczęła umacnianie przyczółka oraz ściąganie ciężkiego sprzetu. Wygrali tą mała bitwę,ale o wyniku całej wojny rozstrzygną dziesiątki małych potyczek które bedą prowadzić samodzielnie oddziały Marines. Teraz od ich dowodców zależało,czy wygrają.
Przy Horusia został tylko Keroth,dowódca oddziału szturmowego. Horus nawet na niego nie spojrzał. Powiedział tylko – Twoi bracia uważają Cię za zdrajcę. Muszę im zaufać. Żegnaj.
Zaraz potem Terminator wymierzył swój stormbolter w głowę Kerotha i oddał strzał. Nawet nie czuł,że umiera. Szybkie oględziny pozwoliły stwiedzić,że to nie Keroth zabił swojego brata tej nocy. Śmierć zadał nie ten typ broni niż ta której używał dowódca.

Kapitan I kompani maszerował ze swoimi braćmi przez ulicę upadłego miasta, ostrożnie spoglądając na każde wzniesienie i budynek. Szedł na czole kolumny, jak przystało na dowódcę.
-Sierżancie, wyślijcie zwiad przodem. Nie chce wpaść z żadną pułapkę...
-Tak sir. Bren i Nero,za mną!
Marines oddalili sie biegiem a reszta podążała za kapitanem. Dowódca spojrzał w wysokie okno jednego z budynków,gdyż zobaczył tam odbicie. Z początku myślał,że to Eldar ale sylwetka stojąca w oknie była masywniejsza. Niemal tak jak on sam. Nie zdązyłe jednak zaregować. Pocisk z boltera przebił jego hełm.
-Aptekarz! Mamy rannego! Aptekarz!
Jednak pomoc aptekarza była zbędna. I kompania została bez dowódcy.

Oto bitwa o miasto,która ma trwać przez cała edycję. To czy będzie ciekawa,zalezy od Was.

@@@

Głosy oddane:

Keroth --> Fariot
Cerm --> Yarr
Furrbacca –> Lampek
Upiór --> Keroth
Fariot -->Kaerotha
Glizda --> Kerota

W linczy ginie Keroth.
Mafia morduje Lampka.

Ci którzy nieoddali głosu dostają ostrzeżenia. Nastepne takie zagranie i wyrzucam z gry.

Lista graczy i ról:
1. Glizda - Kronikarz
2.
3. Fiarot – Weteran I Kompanii
4. Furr – Kapitan II Kompanii
5. Boogie – Weteran II Kompanii
6. Shudo – Sierżant-Weteran I kompanii
7. Upiór – Kapitan III Kompanii
8.
9. Ninja Seba – Dowódca oddziału szturmowego III kompanii
10.
11. Yarr - Kapelan
12. Cerm – Aptekarz I Kompanii
13. Yamamoto – Principes Tytana klasy Warlord


GRA TOCZY SIE DALEJ....


Sturnn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kronikarz dostał pod dowództwo, jak większość oficerów, kilkudziesięciu marines. Szybko i sprawnie podzielił ich na oddziały i rozpoczął natarcie w głąb miasta. Przyjął taktykę skutecznej, pełnej eliminacji. Jego żołnierze szli dwiema sąsiednimi ulicami i rozsmarowywali na murach i ulicach każdego napotkanego Eldara. Jak na razie szło im dosyć łatwo. Xenos byli chyba zaskoczeni siłą i impetem ataku. Należało przeć w stronę centrum, jak najszybciej się dało, nie pozwalając przeciwnikowi na przegrupowanie.
Glizz Dor szedł mniej więcej w środku kilkunastoosobowej grupy przydzielonych mu marines. Podobny oddział kierował się równolegle do nich, posuwając się do przodu sąsiednią przecznicą. Ich tymczasowy dowódca cały czas był w kontakcie z Kronikarzem. Ten posuwał się do przodu pewnym krokiem, trzymając w prawej ręce bolter i rażąc z niego pobliskich wrogów. Druga dłoń ściskała Księgę, na którą Glizz regularnie zerkał, czerpiąc z niej Mądrość. Większość swojej aktualnie dostępnej mocy przeznaczał na mentalne wsparcie swoich żołnierzy.
Nie napotykali zbyt silnego oporu, więc Dor miał sporo czasu na przemyślenia. Jednak zginął tylko Brat K... Widocznie niektórzy nie do końca poznali zasady rządzące wojną. [;)] Co było tym dziwniejsze, że nie było praktycznie wśród nich osoby niedoświadczonej. Tak, czy siak, K. poszedł do piachu. I okazał się niewinny. Szczerze mówiąc, Kronikarza aż tak bardzo to nie zaskoczyło, bo i winy jego do końca nie był pewien. Chciał po prostu rozwiązać sprawę jednej z osób, którą podejrzewał. Większą niespodzianką był fakt, że Brat Fiarot jednak przeżył. Glizz Dor, po przedśmiertnych (wtedy tak myślano) słowach Fiarota, był skłonny uznać go za niewinnego. I to z bardzo dużym prawdopodobieństwem. Brzmiały dosyć przekonująco. Jest oczywiście opcja, że było to ewentualne zabezpieczenie się i zapewnienie sobie alibi na wypadek przeżycia, ale jako, że szansa na to, że Fiarot nie zginie była ekstremalnie niska, Kronikarz postanowił ją raczej odrzucić.
Inną sprawą było kolejne morderstwo. Przed kilkoma minutami Glizz otrzymał wiadomość, że Brat Guth, Kapitan I Kompanii zginął od strzału z blastera. I że nie był to wypadek. Kronikarza natychmiast ogarnęła wściekłość, ale dotyk Księgi sprawił, że po chwili przeszła i zamieniła sie w przemożną chęć odnalezienia zdrajcy. Porywać się na dowódcę kompanii... Widać, że to nie są żarty... Dor odetchnął głęboko, pozwalając, aby Słowo go wypełniło i wzmocnił mentalne wsparcie dla żołnierzy. Dlaczego Alwin?, pomyślał. Przecież w wypadku śmierci Fiarota, bardzo prostą sprawą było obrócenie podejrzeń właśnie w jego stronę. Dlaczego więc zdrajcy pozbawili się tej możliwości? Czyżby wiedzieli, że Fiarot nie zginie? Nie, to niemożliwe. Żeby o tym wiedzieć, musieli być tymi, którzy nie poinformowali samego Mistrza Wojny o swoich decyzjach. A to byłoby bez sensu. Nie skorzystać z możliwości zamordowania Fiarota, a następnie zrzucenia oskarżeń na Gutha, tylko po to, żeby wyeliminować Gutha od razu. Glizz Dor odrzucił tę możliwość. Może więc próbują doprowadzić do śmierci najbardziej aktywnych po to, żeby ukryć się wśród cichych? Znów poczuł złość. W takim wypadku, nie dość, że zdradzają, to w dodatku walczą totalnie niehonorowo, podwójnie okrywając się hańbą. Istnieje jeszcze możliwość, że mordercy działają kompletnie niekonwencjonalnie, eliminując losowe wręcz osoby po to, aby zamieszać nam w głowach. Teraz nie wiem... Wszystko zależy od tego, jak zachowają się inni...
Doszedłszy do tych wniosków, Kronikarz rozejrzał się dookoła. Natarcie szło bardzo sprawnie. Morale marines było bardzo wysokie, karmione przewagą oraz mocą dowódcy. Parli jak burza, żądni krwi przeciwników. Glizz zauważył, że kilkadziesiąt metrów przed nimi znajduje się umocniony przyczółek Eldarów. Okopali się w budynkach wzdłuż obu stron drogi oraz na samej ulicy, za masywną barykadą. Wyglądało groźnie. Nakazał zatrzymanie oraz poinformował sąsiedni oddział o sytuacji i poinstruował ich, aby w miarę możliwości zaszli punkt oporu od tyłu. Następnie przymknął na chwilę powieki i czerpiąc Moc ze Słowa skupił cały swój umysł na obniżeniu morale i wartości bojowej przeciwnika. Niech poczują strach...
Gdy otworzył oczy, przez ułamek sekundy płonęły soczyście czerwoną żądzą krwi. Szybko przekazał przez radio swoją aktualną pozycję, na wypadek, gdyby inna większa grupa znajdowała się w okolicy. Gdy nadał komunikat, skierował swój blaster w stronę zgrupowania wroga, uniósł księgę ponad głowy żołnierzy i krzyknął na całe gardło:
- Do boju!!! Za Imperatora!!! Ku Chwale Terry!!!
Drąc się wniebogłosy, oddział ruszył do szturmu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Yarr Memorycrashed był kapelanem. Starym kapelanem. Bardzo starym. Był tak stary, że... zresztą, czy to ważne? Wystarczyło poprosić o powtórzenie jego przydomka i wszystko stawało się jasne. Atak na miasto zastał Yarr''a podczas układania nowego psalmu. Chciał jakoś podkreślić doniosłość poczynań wojsk Imperatora. Chciał zabłysnąć czymś co zapadnie w pamięć potomnych. Chciał... ale kiedy notował ktoś mu przerwał:
- Memorycrashed, co Ty tu robisz? Miałeś zagrzewać swój oddział do boju!!!
- Eee...cholera jasna! Dowódca mnie zastrzeli!
Twórczość musiała poczekać. Trzeba było podnieść morale oddziału. Kiedy dotarł do tymczasowych pozycji okazało się, że jest co podnosić. Właśnie zginął dowódca I kompanii i jeden z weteranów... po chwili kapelan dowiedział się, że padł też dowódca Dewastatorów III kompanii. Przekazał mu to dowódca... były to jedyne słowa pozbawione epitetów pod adresem Memorycrashed''a.
Wszystkim wydaje się, że bycie kapelanem to bułka z masłem, bo tylko biega po polu bitwy i wrzeszczy wzywając imienia Imperatora, od czasu do czasu waląc kogoś z wrogów po łbie. A to nie bułka tylko kawałek chleba... i to ciężki. Zwłaszcza kiedy ma się sklerozę tak zaawansowaną, że zapomina się o ataku, czyli o tym bieganiu, wrzeszczeniu i rozbijaniu łbów. Memorycrahed miał teraz wyrzuty sumienia. Zostawił swoich współbraci dla sławy artystyczno-literackiej. Musiał im jakoś zadośćuczynić.
- Bracia moi drodzy! - zaczął. - Chciałem Was prosić o wybaczenie. Wiem, nic nie wróci życia naszym poległym. Może gdybym był wśród Was nie doszłoby do tych śmierci.
- Powinieneś pierwszy zabrać głos po śmierci dowódcy Dewastatorów, klecho! - rzucił zjadliwie Cerm. - Winieneś nas wspierać!
Yarr zamarł. Odwrócił głowę i wbił wzrok w brata Cerma.
- Po pierwsze, trochę szacunku, fiolko! Może jestem już stary i mam zaniki pamięci, ale chociażby przez wzgląd na ten wiek należy mi się szacunek. Od dzisiaj jestem z Wami jak to bywało wcześniej. Chwila nieuwagi i zagubienia z mojej strony nie może przekreślać tego, że jestem z Wami na dobre i, co widać po tych trzech mogiłach, na złe. Najłatwiej jest mnie atakować, kiedy nie mogę się bronić, prawda? Ale to nie przystoi marines... nawet takiemu, który biega jedynie z apteczkami pierwszej pomocy - skończył patrząc Cermowi w oczy.
Zapadła cisza. Yarr postanowił odczekać, by wszyscy przetrawili jego słowa. Musiał odzyskać ich zaufanie nadszarpnięte przez swoją amnezyjną przypadłość. Musiał podnieść ich nadwątlone morale. Musiał odbudować wiarę w zwycięstwo i w odnalezienie drania, który zamordował ich współbraci. Jeśli tego nie zrobi, a oni nie wezmą się w garść to ich oddział jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie wiedział czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Do niego dotarło to w momencie rozmowy z dowódcą, który nie tylko go opierdzielił, ale również przekazał najnowsze wieści zobowiązując Memorycrashed''a do zaangażowania się walkę o utrzymanie wewnętrznej spójności oddziału.
- Jeśli chcecie pogadać jestem do dyspozycji - powiedział i ułożył się w kącie pomieszczenia. - Muszę tylko chwilę odpocząć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

!OFFTOP!
Szlag, popieprzyło mi się totalnie. W moim poprzednim poście wszędzie zamiast Guth dajemy Gast, bo chodziło mi oczywiście o Lampka, nie o Furra.
Najmocniej przepraszam.
!OFFTOP!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bitwa o stolicę Morii rozpoczęła się na dobre. Wojskom Adeptus Astartes udało się przeforsować mury twierdzy i po stosunkowo krótkim starciu z obrońcami mogli przygotowywać się do walki wewnątrz miasta. Przez pewien czas wszyscy dowódcy stali tuż obok Horusa. Alabidyn był przekonany, że są to jego ostatnie chwile w życiu i zaraz zostanie zabity z ręki głównodowodzącego z powodu rzekomej zdrady. Fiarot zamknął oczy i zmówił modlitwę. Jednak nieoczekiwanie dla niego Horus zwrócił swój stormbolter w kierunku głowy K. i oddał strzał. Jak się okazało nie wszyscy dowódcy zdołali powiadomić Horusa osobiście o swoich podejrzeniach dotyczących prawdopodobnego zdrajcy w ich szeregach, słowa wypowiedziane wcześniej jedynie podczas ich wewnętrznej rozmowy nie miały żadnej wartości. Alabidyn odetchnął lekko - po raz kolejny miał olbrzymie szczęście. Jednak nie cieszył się za bardzo, gdyż K. okazał się prawym żołnierzem. W dodatku jakiś czas później podczas przemarszu ulicami miasta został zamordowany Kapitan I Kompanii - Alwin Gast. Sądząc po rodzaju broni, z której został zastrzelony, można przypuszczać, iż znowu było to sprawką zdrajcy działającego w ich szeregach.

Alabidyn zamyślił się... Wraz z nim zostało już tylko 10 najbliższych współpracowników Horusa podczas tej misji. Kto może być tym zabójcą? Fiarot w chwili obecnej najmniej pod uwagę brał Upiora Dlivego, Kapitana III Kompanii. Dlaczego? Ponieważ podczas dyskusji wskazał on Alabidyna jako zdrajcę, lecz w rozmowie z Horusem opowiedział się za wyeliminowaniem K. Gdyby miał nieczyste sumienie raczej nie bawiłby się w takie potajemne zmiany głosu, gdyż tylko niepotrzebnie mógłby zwrócić w ten sposób na siebie uwagę wraz z podejrzeniami, a jako ten zły tego by nie chciał. Jego działanie charakteryzuje bardziej działanie uczciwego żołnierza, który stara się szukać, nie boi się podjąć ryzyka oraz nie trzyma się ślepo swojej pierwszej opinii.

Jest też spora grupka osób milczących, których Fiarot określiłby jako ''znaki zapytania''. O Yarze Memorycrashedzie i Ninji Sebie praktycznie w ogóle nie da się nic konkretnego powiedzieć, obaj uaktywnili się podczas tej misji zaledwie raz i to nie wczoraj, gdy miał miejsce wybór pierwszego potencjalnego zdrajcy. Shudo dość wcześnie wskazał mnie, bo akurat znalazł sobie dogodny powód i również od tamtego czasu ani razu nie zabrał głosu. Asari Bogajew z kolei zagłosował na Shudo właśnie, jednak po drodze do Horusa musiał pewnie wstąpić na kolejną partyjkę pokera, gdyż głównodowodzący informacji o jego kandydacie na zdrajcę nie otrzymał.

No i właśnie - głosy, które zadecydowały o takim, a nie innym wyborze kandydata do linczu. Horus otrzymał ich zaledwie 6. To jest niezbity fakt, z którym dyskutować nie można i mógłby on posłużyć jako jedna z poszlak. Alabidyn zakładał bowiem, że przynajmniej jeden z zabójców - gdyby było ich więcej niż jeden - chciał zobaczyć Horusa z bliska na własne oczy jeszcze przed rozpoczęciem natarcia, w związku z czym musiał zawiadomić go osobiście o swoim podejrzanym. Oznacza to, że należałoby się bliżej przyjrzeć osobom, które pamiętały o tej procedurze. Fiarot z wiadomych przyczyn nie brał samego siebie pod uwagę - trudno żeby wmawiał sobie zdradę będąc niewinnym. K. nie żyje, zaś Dlivy został wcześniej przez Alabidyna odsunięty z grona podejrzanych. Zostałoby trio: Furrest, Glizz Dor oraz Cerm. Postępowanie tego pierwszego prezentowało się wczoraj dosyć logicznie. Najpierw przyczepił się dość łatwo do mnie, a następnie obserwował reakcje. Nie zwrócił większej uwagi na Shudo, który podpiął się pod ten sposób myślenia, lecz wdał się w ostrą wymianę zdań z Alwinem, który wstawił się za mną. Co istotne Gast padł ofiarą kolejnego zabójstwa, co w pewien sposób wpływa na korzyść Gutha - mało prawdopodobne jest, aby zastrzelił osobę, na którą wcześniej wyraźnie naskoczył.

Dalej mamy wojskowego Kronikarza. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda cacy: jest dosyć aktywny, przedstawia swój sposób myślenia oraz nie unika konfrontacji - przykładem jest jego wymiana zdań ze zlinczowanym K. Jednak w jego wypadku należy włączyć ''krytyczny umysł'' zamiast czystego i wówczas pojawiają się pewne wątpliwości. Po pierwsze opowiada się za ideą remisu między mną a kimś jeszcze dosłownie w ostatnich chwilach głosowania, gdy może być już za późno, aby do tego doprowadzić. Stara się więc jak gdyby pokazać, że działa, jednak w taki sposób, aby czasem nic z tego nie wyszło - gdybym zginął sam, a K. przeżył mógłby starać się go zlinczować dnia kolejnego. Po drugie ta wypowiedź już po linczu - http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=39907. Odniosłem wrażenie, jak gdyby nie był on do końca zadowolony z takiego obrotu spraw, tzn. wolałby, abym to ja zginął. Niby odrzuca opcję, iż swoja ostatnią wypowiedzią przed linczem chciałem wyrobić sobie alibi, jednak w późniejszych rozmyślaniach dotyczących śmierci Gasta cały czas do mnie powraca, jak gdyby chciał zwrócić na mnie uwagę innych samemu jednocześnie mnie nie podejrzewając. Poza tym ta wypowiedź zawiera sporo słów, jednak na dobrą sprawę autor mógłby ją streścić w dwóch zdaniach - ''Jestem skłonny uznać Fiarota za niewinnego'' oraz ''Nie wiem, czemu zamordowany został Alwin''. Mogę zarzucić Glizz Dorowi ''lanie wody'', gdyż ilość nie przekłada się tu na jakość, a ponadto nie podaje on żadnych tropów dopadnięcia zdrajcy, gdyż temat podejrzeń w ogóle nie został poruszony. Kolejna sprawa to notoryczne mylenie Gasta z Guthem - przypadkowy błąd czy też robota podświadomości? Na koniec po trzecie, czyli wczorajsze stwierdzenie, iż w trójce: ja, Gast, Guth na 80% znajduje się zdrajca. Alwin nie żyje, mnie jest on skłonny uważać za niewinnego, wniosek - Furrest to na 80% zabójca! Chciałbym wiedzieć, czy myślenie Glizz Dora zmieniło się jakoś w tej kwestii, a także chętnie poznam jego stosunek do pozostałych punktów wymienionych pod jego adresem.

Na koniec pozostał Cerm. Milczek, wypowiada się delikatnie na moją korzyść podczas wczorajszej dyskusji - tzn. nie sądzi, że to ja mogę być zdrajcą, jednak nie zabiera już głosu w innych sprawach, np. wzajemnych oskarżeń Gutha i Gasta i wskazuje bezpiecznie na kompletnie milczącego do tej pory Yarra. Co prawda jest to powiązane z jego przesłaniem odnośnie tego, aby zwrócić uwagę na osoby nie wypowiadające się na temat śmierci Domka, lecz czy czasem Cerm nie przeszedł zbyt gładko przez wczorajszy dzień? W dodatku oddał swój głos przed przypomnieniem ze strony Horusa, że należy te informacje przesyłać bezpośrednio do niego. Oznacza to, iż bez tego komunikatu musiał znać tą procedurę - dla porównania Bogajew i Shudo głosujący również przed tym przypomnieniem nie zdołali już potwierdzić głosów u głównodowodzącego - a skoro jest taki obeznany w procedurach może sam wcześniej wykonywał inną zabijając Domka? To tylko domysły, ale kto wie...

Pozostaje jeszcze Yamamoto. W jego przypadku sytuacja również nie wygląda zbyt ''różowo''. Najpierw pokazuje on, że myśli wyciągając pewne wnioski - http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=39868. To w sumie liczy się mu na plus, choć dziwnie wygląda taka niejednoznaczność - skłania się ku temu, że chciałem sprowokować winnych, lecz przy okazji wymienia mnie w dwójce podejrzanych obok Gasta. W międzyczasie Alwin odpowiada mu i zmienia na niego swój głos. Po zakończeniu głosowania Yamamoto postanawia ustosunkować się do mojej wypowiedzi - http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=39900 - jednak robi to w dosyć dziwny sposób: ''Widocznie miałem zamiar'', ''"Niech wszystko toczy się swoim rytmem" - czyli po mojej myśli''. Bardzo tajemniczy. W dodatku przyznaje, że zapomniał porozmawiać z dowódcą. Może ta procedura wyleciała mu z głowy, lecz kolejna - należąca do zdrajcy - już niekoniecznie. Głos mógł zabrać przecież właśnie po to, aby zorientować się w sytuacji po głosowaniu. Ponadto zamordowany został wskazujący na niego wcześniej Gast, więc Yamamoto będąc zdrajcą mógł się go przestraszyć, bądź też ktoś stara się go wrobić - kwestia niejednoznaczna.

Co z tego wszystkiego pokrótce wynika? Dlivemu w chwili obecnej odpuszczam, Furrest wydaje się być również nieco bardziej niewinny niż winny, Yarr, Seba, Bogajew i Shudo to ''znaki zapytania'', o których nie można zbyt wiele powiedzieć, zaś w przypadku Glizz Dora, Cerma i Yamamoto pewne sprawy wyglądają dla nich korzystnie, inne zaś mogą służyć jako powody do podejrzewania ich jako prawdopodobnych zdrajców. Przyszłość pokaże, czy coś się w tych kwestiach wyjaśni. Póki co Alabidyn jako weteran I Kompanii musiał przejąć część obowiązków po niedawno tragicznie zmarłym Kapitanie. Udał się więc wraz z nimi w głąb miasta. Plan misji przewiduje, że będą oni zdobywać poszczególne ulice aż do wieczora - wtedy to Fiarot będzie dopiero w stanie po raz kolejny zabrać głos w sprawie poszukiwania zdrajców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cerm był zmęczony, zmęczony udzielaniem bio wsparcia dla I kompanii - leczenie zajmowało wiele czasu, fakt miał udział czynny gdy już już prawie przeciwnicy złamali linie frontu ale teraz wróciło wszystko do norm stał i rzucał ładunki energetyczne z bio-psoniczne leczące powierzchowne rany i niwelujące zmęczenie, szło dobrze mieli przewagę można było pomyśleć w uszach dzwięcząły mu jeszcze słowa Fiarota:

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

Na koniec pozostał Cerm. Milczek, wypowiada się delikatnie na moją korzyść podczas wczorajszej
dyskusji - tzn. nie sądzi, że to ja mogę być zdrajcą, jednak nie zabiera już głosu w innych
sprawach, np. wzajemnych oskarżeń Gutha i Gasta


Ty zawsze jak się dwa psy biją o kość stajesz po stronie jednego i ciągniesz w stronę wybranego? Miałem inne zdanie lekko nadmuchany ten spór nie chciałem się wypowiadać zbyt mało danych by tworzyć od razu jakiś front z jedną ze stron.

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

i wskazuje bezpiecznie na kompletnie milczącego
do tej pory Yarra. Co prawda jest to powiązane z jego przesłaniem odnośnie tego, aby zwrócić
uwagę na osoby nie wypowiadające się na temat śmierci Domka,


Moja deklaracja była jasna i czytelna dobrze e chociaż ją zauważyłeś bo starasz się za wszelką cenę cokolwiek znaleść w miejscu gdzie go nie ma zabili nam kapitana nic tak nie wkurza jak strata oficeran nam I kompanii - ja as leczę i wspomagam a nie knuję by zabić, wolę podejrzewać osoby chowające się w cieniu niż tych co najgłośniej krzyczą.

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

lecz czy czasem Cerm nie przeszedł zbyt gładko przez wczorajszy dzień? W dodatku oddał swój głos przed > przypomnieniem ze strony Horusa, że należy te informacje przesyłać bezpośrednio do niego. Oznacza to, iż >bez tego komunikatu
musiał znać tą procedurę - dla porównania Bogajew i Shudo głosujący również przed tym przypomnieniem
nie zdołali już potwierdzić głosów u głównodowodzącego - a skoro jest taki obeznany w procedurach
może sam wcześniej wykonywał inną zabijając Domka? To tylko domysły, ale kto wie...


Och to już przegięcie ale muszę to napisać nieco offtopowo- napisałem posta wszedłem z powrotem dojrzałem zmiany głosowania, w sumie nic bo jak mówiłem dwa psy o kość się biły, ale zapytałem Horusa jak oddajemy głosy- odpowiedziałmi pytaniem - "a jak jest w regulaminie?" Wróciłem do posta zaczynającego i przeczytałem to czego niedoczytałem :), wysłałem maila. Byłem ciekawy poprostu kiedyś prowadziłem FM po dość długim czasie , zmieniły się trochę zasady głosowania - jako MG nienawidzę liczyć głosów wolę je mieć n mailu, być może właśnie moje pytanie spowodowało "objawienie" regulaminu głosowania przez Horusa. a co do zbyt łatwego Twoim zdaniem przejścia przez pierwszy dzień, bracie z I kompanii spójrz na Tych którzy nie zrobili nic a żyją, nie wypowiedzieli jednego słowa nie uronili jednej łzy ni uwagi na temat zdradzieckich mordów, ale to ja miałem najłatwiej?

--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


- Powinieneś pierwszy zabrać głos po śmierci dowódcy Dewastatorów, klecho! - rzucił zjadliwie
Cerm. - Winieneś nas wspierać!

Dnia 13.01.2008 o 23:24, Yarr napisał:

Yarr zamarł. Odwrócił głowę i wbił wzrok w brata Cerma.
- Po pierwsze, trochę szacunku, fiolko! Może jestem już stary i mam zaniki pamięci, ale chociażby
przez wzgląd na ten wiek należy mi się szacunek. Od dzisiaj jestem z Wami jak to bywało wcześniej.
Chwila nieuwagi i zagubienia z mojej strony nie może przekreślać tego, że jestem z Wami na
dobre i, co widać po tych trzech mogiłach, na złe. Najłatwiej jest mnie atakować, kiedy nie
mogę się bronić, prawda? Ale to nie przystoi marines... nawet takiemu, który biega jedynie
z apteczkami pierwszej pomocy - skończył patrząc Cermowi w oczy.


Nerwowyś, kółko różnacowe się rozpadło? Łyknij mszalnego na wstrzymanie... gdzieś Ty się podziwał pffff ojcze, że teraz skaczesz, pamiętaj będe Ci się przglądał - nie wiem gdzie byłeś i co robiłeś - choć może przez to że nie zrobiłeś absolutnie nic (brak głosu w głosowaniu) masz jeszcze jakieś szanse na odkupienie he he.

--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Yamamoto wstał i rzekł :
- Moja wypowiedź co do Alabidyna mogła wam się wydać nie zrozumiała i planuje wyjaśnić co miałem na myśli. Otóż wcześniej moimi podejrzanymi byli Gast i Fiarot. Fiarot osądzony był tylko na podstawie dziwnego zachowania Gast''a, który go bronił. Wywnioskowałem, że mogą być oni w zmowie i jeden próbuje bronić drugiego.
Chciałbym przeprosić i zwrócić honor Alabidynowi, ponieważ wszyscy przekonaliśmy się o jego lojalności, przed śmiercią Gasta. Mam nadzieje, że teraz już wszyscy wiedzą o co mi chodziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Stary Asari siedział na ziemi tasując karty ze sprawnością sztukmistrza. Zajecie czymś rąk pomagało w skupieniu się. - Wczoraj trochę się zasiedziałem przy ruletce, nie pytajce jak zdobyłem osprzęt go gry. bo bym musiał was zabić. Tymczasem gdy ja się zabawiałem, zdrajca nie próżnował. Zgodzę się Fiarotem, że jest to raczej jedna z osób biorąca udział we wczorajszym samosądzie. Poprzez śmierć dowódcy pierwszej kompaniji żmija chyba chce zwrócić światła reflektorów na Fiarota. Ten jak zwykle działa impulsywnie, ale chwilowo nie ma do czego się przyczepić.
Yamamoto chaotyczny jak zawsze, jego myśli często przeczą same sobie, pewnie dlatego umie tak dobrze blefować w pokerze. Furrest prowokuje miesza, ale to przywara zarówno porywczego kojota, jak i nadpobudliwego psa gończego, delikwent do dalszej obserwacji. Glizz Dorz jego biadolenia moge wyczytać tylko jedno: nic. Niby coś robi ale niewiele z tego wynika. Widać że to gryzipiórek. Wysuwa teorię jakoby zdrajca chciałby się schować w potoku słów i zamieszania, po czym sam przykłada ręke to stworzenia tego typu zawieruchy. Upiór coś tam pieprzył o wielkich czynach. My tu zabijać przybyliśmy a nie dokonywać cudów! Wczoraj starał się uspokoic co bardziej porywczych wojaków. Tylko czy miał w tym czyste intencje? Narazie chcę w to wierzyć. Shudo nadal mi nie pasuje z powodu jego szybkiego głosu i ucieczki od awantury, podobnie jak ja nie potwierdził u Horusa swoich podejrzeń. Czy to stawia go wsród podejrzanych? Mimo wszystko tak, widząc małe zamieszanie w głosowaniu mógł umyslnie nie potwiedzic głosu. Że ja mogłem zrobić to samo? Ano mogłem. To już wasze zmartwienie.
Na koniec wisienka na torcie. Cerm. Zaczyna dzień od obrony swojej szanownej, okej. Choc styl w jakim to robi nie bardzo przystoi, nie ma to jak rozlac nieco pomyj na towarzyszy, czyz nie? Skoro nie jest się białym, trzeba się wybielic poprzez zabrudzenie innych. Serio mówie, 8 na 10 gospodyń Wam to powie. Jak dla mnie jego biel wcale nie jest bielsza i jak na tę chwile to mój kandydat. I nie jest to kandydat na miss galaktyki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.01.2008 o 17:46, boogie85 napisał:

Na koniec wisienka na torcie. Cerm. Zaczyna dzień od obrony swojej szanownej, okej. Choc styl
w jakim to robi nie bardzo przystoi, nie ma to jak rozlac nieco pomyj na towarzyszy, czyz nie?
Skoro nie jest się białym, trzeba się wybielic poprzez zabrudzenie innych. Serio mówie, 8 na
10 gospodyń Wam to powie. Jak dla mnie jego biel wcale nie jest bielsza i jak na tę chwile
to mój kandydat.


A to ciekawe Asari gospodyń mówisz? Że niby pranie ma sie czystsze jak się powie że ktoś w brudnym chodzi? To Ty wylałeś wiadro pomyj na wszystkim to że mój żółnierski styl lekko odstaje od salonów nie znaczy że nie wiem co jest większą obrazą moje przenośnie czy Twoje oskarżenia o zdradę? Bronię się najprościej jak mogę bo to absurdalne by aptekarz najpierw leczący potem zabijał, a poza obce mi są widocznie rozmowy na poziomie hmm no właśnie jakim poziomie?

Zamiast pytać gospodyń lepiej pomyśl kto zabił naszych braci, bo ja sądze że trzeba się przyjrzeć milczącym a i dobrze jest zobaczć kto przyłożył się do śmierci K. dlaczego zmieniano głosy... to muszę jeszcze przemyśleć ale sądze że w zamieszaniu uciekł nam być może ważny fakt, a ja nie zwykłem rzucać kamieniem w pierwszego który głupio wygląda. Stąd mój głos na Yarra - teraz też nie wiem na kogo oddać głos szukam jakiegoś zaczepienia niestety mało tu się rozmawia o mordach a więcej o wybielaczach

--
Cerm
--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

Po pierwsze opowiada się za ideą remisu między mną
a kimś jeszcze dosłownie w ostatnich chwilach głosowania, gdy może być już za późno, aby do
tego doprowadzić.


- Cóż, Bracie, tak właściwie to opowiedziałem się za remisem trochę na Twoją prośbę, więc ten zarzut jest moim zdaniem nie na miejscu.

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

Odniosłem wrażenie, jak gdyby nie był on do końca zadowolony z takiego obrotu spraw, tzn. wolałby, abym to ja zginął.


- Błędne wrażenie. Byłem bardzo zaskoczony, że przeżyłeś, ale nigdzie nie napisałem, że mnie to martwi. Wręcz przeciwnie - mogę przez to odrzucić Cię z grona podejrzanych, które tym samym się zawęża.

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

Niby odrzuca opcję, iż swoja ostatnią wypowiedzią przed linczem chciałem
wyrobić sobie alibi, jednak w późniejszych rozmyślaniach dotyczących śmierci Gasta cały czas
do mnie powraca, jak gdyby chciał zwrócić na mnie uwagę innych samemu jednocześnie mnie nie
podejrzewając.


- Po pierwsze, nic dziwnego, że powracam, bo moim zdaniem Twoje przeżycie było wczorajszym wydarzeniem dnia. Nie ukrywajmy, sam byłeś już pogodzony ze śmiercią. Po drugie, nie jesteśmy jakimiś rekrutami, więc nie próbuj powiedzieć, że moje pisanie o Tobie może zwrócić na Ciebie czyjąś negatywną uwagę. Nawet, gdybym chciał to zrobić, na pewno by mi się nie udało, bo nie sądzę, że ktoś dałby się w to wrobić.

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

Poza tym ta wypowiedź zawiera sporo słów, jednak na dobrą sprawę autor mógłby
ją streścić w dwóch zdaniach - ''Jestem skłonny uznać Fiarota za niewinnego'' oraz ''Nie wiem,
czemu zamordowany został Alwin''.


- Nie wiem, ale podałem tok rozumowania, w którym przedstawiam kilka opcji, nad którymi myślałem. Jeśli mielibyśmy podawać same wnioski bez sposobu, w jaki do nich doszliśmy, dużo byśmy sie nie nagadali.

Dnia 14.01.2008 o 03:19, Fiarot napisał:

Na koniec po trzecie, czyli wczorajsze stwierdzenie, iż w trójce: ja, Gast, Guth na 80% znajduje się zdrajca.
Alwin nie żyje, mnie jest on skłonny uważać za niewinnego, wniosek - Furrest to na 80% zabójca!


- Na początek - moje wczorajsze słowa o 80% były, jak zaznaczałem, przypuszczeniem i mówiłem, że wiele zależy od dalszego obrotu sprawy. Obrót był taki, że dwie osoby z wymienionej trójki mogę uznać za niewinne (w tym jedną za martwą...). W tym momencie zostaje rzeczywiście Furrest. I mimo że o 80% w jego wypadku dziś mówić już nie mogę, to nie rezygnuję z podejrzeń w jego kierunku. Mogę nawet powiedzieć, że na obecną chwilę podejrzewam go dosyć mocno. Dlaczego? Już mówię. Z dziesięciu osób, jakie pozostały, kilka jestem w stanie wykluczyć z kręgu podejrzeń. Fiarota, powód już podawałem. Naszego kapelana Yarra - nie sądzę, że zapomniałby o bitwie i zadaniu, gdyby był zdrajcą. Dlivego - nie jest to sprawa tak pewna, jak w przypadku powyższej dwójki, lecz z powodu tych machinacji przy oddawaniu swojego typu na lincz, jestem w stanie zostawić go w spokoju. Biorę pod uwagę możliwość, ze chciał zapewnić sobie przychylność Fiarota, nie oddając na niego głosu, ale z drugiej strony zwracałby na siebie dużą uwagę ogółu. Na razie go odrzucam. Yamamoto - nie wygląda mi na zdrajcę. Wydaje się być trochę zagubiony, miesza się lekko. Odrzucam też oczywiście siebie.
Na koniec, z kręgu podejrzanych, choć trochę z ciężkim sercem, odrzucam Sebę. Myślę, że jeśli byłby zdrajcą, starał się by być bardziej aktywny, aby nie zebrać zarzutów za milczenie.
Tym samym, pozostają cztery osoby. Furrest, Cerm, Shudo oraz Bogajew [boogie]. Przynajmniej jednego mordercę typuję wśród dwójki Furrest-Cerm. Już wyjaśniam, dlaczego. Jeśli zdrajcy chwilę po rozpoczęciu bitwy dokonali zabójstwa Brata Alwina, uważam, że przynajmniej jeden z nich musiał być obecny przed bitwą i zgłosić się do Horusa ze swoim typem. Furrest mocno podpadł mi swoim wczorajszym zachowaniem i mimo, że rzeczywiście w jego ataku na Fiarota można ujrzeć skomplikowaną prowokację, moim zdaniem teza ta jest mocno naciągana. Sądzę, że mógł raczej chcieć, rzucając się na Fiarota, pociągnąć za sobą więcej osób, które oddałyby na niego głos.
O Cermie nie mogę za dużo powiedzieć. Mówi niewiele i dosyć wybiórczo, to znaczy stara się być zauważony, ale w jego wypowiedziach brak konkretów. Nie wykluczam, że Furrest-Cerm to para zdrajców, bo dosyć dziwne wydaje mi się oddanie głosu do Mistrza Wojny, tylko po to, aby się nie wychylić. Szczególnie, ze nikt nie mógł wiedzieć, iż tak mało osób będzie o tym pamiętało. A zdrajcom moim zdaniem powinno zależeć na trzymaniu się zasad.
Kilka słów o pozostałej dwójce. Shudo nie odzywał się za wiele. Zaatakował tylko Fiarota po jego wczorajszych słowach, co - podobnie jak w przypadku Furra - mogło być próbą pociągnięcia innych za sobą. Nic więcej konkretnego nie powiedział, trudno więc cokolwiek więcej wywnioskować.
Bogajew - wczoraj raczej milczący, a dziś, co prawda mówi, ale mało konkretnie. Może to być zachowanie w stylu "jestem, pokazuję się, żeby się nie przyczepili".
Podsumowując, dziś będę najprawdopodobniej typował Furresta bądź Cerma, bo jest dla mnie prawie pewne, ze któryś z nich nas zdradza (o ile nie obaj). Raczej będzie to Furr, ponieważ on bardziej wygląda mi na mordercę, niż nasz Aptekarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Seba wpadł do pomieszczenia gdzie przebywali pozostali. Okazało się bowiem, że mają w swoich szeregach zdrajcę. Ninja przez swoją pracę na boku przy konstrukcji nowych typów broni kompletnie nie miał wczoraj czsau żeby snuć jakiekolwiek podejrzenia co do tego kto wśród nich może być zdrajcą. Dzisiaj z kolei postanowił skupić się na nauce, a raczej doskonaleniu swoich umiejętności. Przez to wszystko zatracił się w czasie i pojawił dopiero teraz. Trudno mu było mówić o swoich podejrzeniach nie siedząc zbytnio w temacie. Musiał szybko nadrobić straty w informacjach. Stanowisko które obejmuje jednak do czegoś go obliguje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oddziały wroga stawiały zażarty opór, jednak mimo to siły Adeptus Astartes z każdą godziną zdobywały kolejne metry stolicy Morii. Powoli, lecz systematycznie, ulica po ulicy. Gdy nastał zmierzch Alabidyn rozkazał zabezpieczenie aktualnie zajmowanych pozycji, ustalił kolejność na nocnej warcie, a samemu udał się do ''kwatery głównej'', gdzie po całym dniu walk schodzili się wszyscy dowódcy. Niestety, sprawy poszukiwania mordercy nie posunęły się za bardzo do przodu - być może miały na to wpływ prowadzone ataki zbrojne. Mało który dowódca wniósł coś nowego do całej sprawy. Własne przemyślenia dodali Bogajew i Glizz Dor. Jednym z głównych podejrzanych, który pojawia się na ich listach jest Cerm, wspominają wspólnie również o Shudo. Aptekarz z kolei zwraca uwagę na bardziej milczące osoby. Głos zabrał również Yamamoto oraz Ninja Seba, jednak konkretów w tych wypowiedziach brak.

Fiarot usiadł i pomyślał nad tym chwilę... Schemat zaprezentowany przez Kronikarza miał nawet jakiś sens, zresztą ta bardzo rozbudowana wypowiedź na temat wszystkich jeszcze żywych dowódców liczy się mu zdecydowanie na plus. Przyjrzyjmy się temu na chwilę bliżej - podaje on cztery osoby: Furresta, Cerma, Shudo i Bogajewa, twierdzi ponadto, że wśród pierwszych dwóch kryje się prawdopodobnie przynajmniej jeden zdrajca. Wróćmy wobec tego do dzisiejszej wypowiedzi Cerma. Rzeczywiście dość skąpo i wybiórczo wypowiedział się o swoim pomyśle na tropienie zdrajców. Broni się przed zarzutami twierdząc, że są osoby jeszcze bardziej chowające się w cieniu niż on i to nimi powinniśmy się zająć. Jak już zauważył Bogajew sprawnie zasłania się milczkami. Jednak jest coś, co może przemawiać na jego korzyść - ostatni akapit w tej wypowiedzi: http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=39911 mówiący o wczorajszym sposobie poinformowania Horusa. Może jestem trochę naiwny, ale wygląda to dość naturalnie. Inna sprawa, że tak bardzo chciało mu się rozmawiać z Horusem, może przy okazji kontaktował się z kimś jeszcze w innym celu. W każdym razie można - choć oczywiście nie trzeba - to traktować jako przemowę wiernego żołnierza. Z glizzdorskiej dwójki pozostał jeszcze Furrest, który dziś niepokojąco milczy... Czemu? Pora coraz późna, zaś on ani razu jeszcze nie zabrał głosu. Trochę to dziwne, bo wczoraj o tej porze był bardziej wygadany.
Kronikarz myśli jeszcze nad Bogajewem i Shudo. Dla porównania sam Bogajew też wspomina o Glizz Dorze zarzucając mu tworzenie zamieszania z powodu używania dużej liczby słów, chociaż w stan podejrzenia jeszcze go nie postawił, oraz również o Shudo. Shudo z kolei od czasu oddania na mnie głosu jeszcze nie wypowiedział się ani razu w sprawie szukania zdrajców.

Co z tego wszystkiego wynika? Niewiele. W każdym razie oprócz Dlivego dziś jestem skłonny dać immunitet również Bogajewowi i Glizz Dorowi - pokazują, że myślą, a nawet gdyby jednak byli zdrajcami to i tak nie mam zamiaru przykładać dzisiaj ręki do śmierci któregoś z nich, gdyż wolę mieć do czynienia z aktywnymi złymi niż milczącymi dobrymi.
Odnośnie reszty na dobrą sprawę można urządzić sobie losowanie, gdyż materiał dowodowy jest tak niewielki, że mordercami mogą być równie dobrze ci, na których od biedy coś się znajdzie, jak i osoby pozostające kompletnie w ukryciu. Przy zachowaniu obecnego tempa szukania zdrajców czarno to widzę, zupełnie jak noc zapadającą obecnie na terenie Morii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż jak wcześniej wspominałem mam kandydata. Jego reakcje na w sumie delikatne podgadywanie i dośc nieśmiałe posadzenie go o zdradę spowodowało dość agresywna odpowiedź. Ostatni mord miał chyba na celu zwócić nasza uwage na Fiarota (lub zapewnić temu alibi, obie wersje sa niestety mozliwe). Dziś nie mielismy niemal żadnej dyskusji, zdrajcy przyczajeni czekają na rozwój wypadków. Jednak by rozpocząć jakas poważniejsza analize potrzeba więcej punków zaczepienia. Jakkolwiek to by nie brzmiało owymi punktami jest śmierć czesci z nas.

------------------------
Lincz ---> Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od prostych wyliczeń. Pozostało nas dziesięciu. W tym dwóch mafiozów.
Siebie wykluczam z jasnych powodów. Fiarotowi wierzę niemal tak samo, jak i dnia wczorajszego więc jego również jestem w stanie z grupy podejrzanych odsunąć. Nie sądzę, by którykolwiek zdrajca nie pojawił się w ogóle pierwszego dnia, więc z niechęcią odrzucam również Yarra i Sebę.
Pozostaje sześć osób.

Glizda - zwraca na siebie uwagę aktywnością, a także chęcią wszczynania dyskusji. Wydaje się być pewny niewinności Fiarota, jednakże w swojej teorii trójkowej z mojego punktu widzenia wyraźnie na niego wskazuje. Jednocześnie, po wskazaniu swoich podejrzanych broni ich później po słowach Kerotha. Cóż, mimo tych dziwnych zachowań jestem w stanie chwilowo go wykluczyć z listy podejrzanych.

Boogie - twierdzi, że kłótnia Fiarot - Lampek - ja wskazuje tylko na naszą niewinność. Nie mogę się nie zgodzić ;). Jednocześnie atakuje Shudo, podając jeden mały, jednak zarazem dość jasny argument. Nie wysyła jednak potwierdzenia swojego linczu, przez co nie mogę określić, czy faktycznie chciał linczować Shudo, czy też to była jedynie zasłona.

Shudo - po poście Fiarota i moim sam go linczuje. Nie widzę żadnego celu w tym czynie. Owszem, podał argument, że Fiarot mógłby chcieć nam wmówić, że z powodu swojego pierwszego linczu nie może być bandytą, jednakże cała jego (tj Fiarota) dalsza gra zaprzecza takiej możliwości. Podobnie jak Boogie nie oddał prawidłowego głosu, przez co mogę wywnioskować, że po oddaniu głosu na forum był już nieobecny do końca dnia. Teoretycznie można by powiedzieć, że to czyni go niewinnym, jednakże w jego przypadku wolałbym się powstrzymać od takich stwierdzeń.

Upiór - zgadza się ze słowami Kerotha, które moim zdaniem nie były zbyt szczęśliwe. Jednocześnie jakby w ogóle nie spoglądał na wcześniejszą wypowiedź Glizdy. Ponad to nie wypowiedział żadnych innych argumentów poza długimi fabularnymi wywodami. Już po oddaniu głosu wdaje się w dyskusję z Fiarotem, gdzie owszem, słusznie i logicznie argumentuje. Zastanawia mnie jednak kolejność rzeczy... Wskazuje ponadto, że działanie Fiarota było niezamierzone, a ten próbował to później ukryć. O ile z szukaniem kozła ofiarnego mogę się zgodzić, to mam zupełnie inne zdanie na temat celu pierwszego linczu Fiarota. To była bardzo prosta próba wywołania większej dyskusji.

Cerm - linczował osobę nieudzielającą się w edycji. Czy trzeba cokolwiek dodawać? Zwróciło jednak moją uwagę to, że pomimo iż czytał późniejsze wypowiedzi (wiedział o zmianie systemu głosowania) nie odpowiedział na słowa krytykujące jego postępowanie.

Yamamoto - najpierw pisze, że Fiarot raczej chciał wywołać dyskusję, później pisze, że argumentacja Shudo była sensowna, a na koniec podaje, że ja ciągnąłem prowokację Fiarota (znaczy tutaj racja, ale nie o to chodzi). Więc stwierdza, że Fiarot prowokował, jednak zgadza się z Shudo, że nie prowokował. Mam wrażenie, że chciał on "zadowolić" wszystkich aktywnie grających. Poza tym nie oddał głosu. Tu kolejna moja myśl - nie chciał być później łączony z czyjąkolwiek śmiercią.

Podsumowując - z tych sześciu osób mogę chwilowo wyjąć Glizdę. Osoby, co do których mam naprawdę mieszane uczucia to Boogie, Shudo i Upiór. Pozostają Cerm i Yamamoto...
Wybaczcie, że tak późno, cały czas jestem nastawiony na godzinę linczu zbliżoną do 23...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Yarr Memorycrashed wertował księgę psalmów. Znalazł to czego szukał, więc zaczął szeptać modlitwę. Prosił by Imperator zesłał na niego łaskę oświecenia.
Kiedy skończył zaczął się przysłuchiwać rozmowie współbraci.
Albidyn prawił dość sensownie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kapelanowi nie spodobało się jednak kilka stwierdzeń.
Fiarot wstępnie uniewinnia Upiora bo... ten mieszał z glosami! Ciekawe rozgrzeszenie. Według Fiarota głos na Albidyna i późniejsza zmiana na K. była good.
"Gdyby miał nieczyste sumienie raczej nie bawiłby się w takie potajemne zmiany głosu, gdyż tylko niepotrzebnie mógłby zwrócić w ten sposób na siebie uwagę wraz z podejrzeniami, a jako ten zły tego by nie chciał."
Przypomnijmy, że Upiór uratował de facto Fiarotowi tyłek.
A może sprawy miały się tak, że Fiarot poprztykał się z K. i obaj głosowali na siebie. Upiór stwierdził, że głosuje na Fiarota dla zmyłki. Załóżmy, że nabrał się na to glizda i oddał głos dla równowagi... a potem Upiór zmienia, bo ruletka dla mafii is not good. Można przez nią zginąć. Nazajutrz po śmierci K. Fiarot robi fajną analizę, w której pisze, że Upiór musi być niewinny, bo by się nie wystawiał. Akurat co do tego nie mam pewności.
Druga kwestia to zarzuty odnośnie glizdy. Przypomnę:
"Jednak w jego wypadku należy włączyć ''krytyczny umysł'' zamiast czystego i wówczas pojawiają się pewne wątpliwości. "
Ten sam "krytyczny umysł" wyłączył mu się w przypadku "mataczenia" Upiora "bo to takie oczywiste".
Jedna jednak rzecz zwróciła moją uwagę w zachowaniu glizdy... jego pomyłki. Nie lubię przytaczać innych edycji, ale już kiedyś były akcje z przejęzyczeniami. Nie wiem czy jest tak teraz, ale warto o nich pamiętać. Poza tym glizda pisze dość przekonująco (nie bez znaczenia jest tu uznawanie mnie za mało podejrzanego... tylko czy jeśli jest mafią to nie chce mnie sobie tym zjednać?. Na razie bym sobie darował czepianie się tych przejęzyczeń "Gast"/"Guth".
Kolejna osoba, którą analizuje Fiarot to Cerm. Nie ukrywam, że głos na mnie, kiedy wszedłem i go zobaczyłem mnie nieco zamurował. Ale uzasadnienie zrozumiałem i nie bardzo mam się do czego przyczepić. Pisanie Fiarota o gładkim przebrnięciu Cerma przez dzień jest co najmniej dziwne. Ci, którzy nie brali udziału w grze do tej pory (w tym, cholera, ja) przebrnęli jeszcze bardziej gładko. Co to ma być za dowód? Powiem szczerze, ta obrona Upiora, a czepianie się dość wątpliwe Glizdy i Cerma jest nieco niezrozumiałe.

Minęło stosunkowo mało czasu. Pierwszy dzień jest w zasadzie trudnym do wyboru linczowanego, o ile mafiosi się nie wychylą. Cerm uzasadnił swój głos, wg mnie (a przecież to na mnie głosował!) sensownie. Co nie znaczy, że puszczam ten atak na mnie w niepamięć. Staram się na ogół wczuwać w myślenie innych graczy - myśleć tak jak oni kombinują. Wtedy można wybadać motywy. Uzasadnienie, że nie chciał zabierać głosu w sporze jest dla mnie dość jasne. Jeśli nie miałbym zdania co do osoby, to głosowałbym na milczka lub siebie, żeby nikomu nie zaszkodzić. Wprawdzie nie wiem dlaczego akurat ja? (po cichu schlebiam sobie, że jestem taki dobry, albo po starej znajomości ;P), ale to inna para kaloszy.

Ciekawie brzmią w tym zestawieniu słowa Boogiego o Cermie:
"Zaczyna dzień od obrony swojej szanownej, okej. Choc styl w jakim to robi nie bardzo przystoi, nie ma to jak rozlac nieco pomyj na towarzyszy, czyz nie? Skoro nie jest się białym, trzeba się wybielic poprzez zabrudzenie innych. Serio mówie, 8 na 10 gospodyń Wam to powie. Jak dla mnie jego biel wcale nie jest bielsza i jak na tę chwile to mój kandydat. I nie jest to kandydat na miss galaktyki."
Mi to wygląda na podczepianie się pod wątpliwości innych.
Jeśli zatem Fiarot mógłby być w parze z Upiorem, to czemu nie z Boogiem?
"Asari Bogajew z kolei zagłosował na Shudo właśnie, jednak po drodze do Horusa musiał pewnie wstąpić na kolejną partyjkę pokera, gdyż głównodowodzący informacji o jego kandydacie na zdrajcę nie otrzymał."
Oto co napisał o Asarim vel Boogiem Fiarot. Okrutnie długie podsumowanie ;P Tyle mniej więcej co o mnie i Ninji. Czyżby niechęć do konfrontacji?

O milczkach nie napiszę, bo nie bardzo mam co.

No i Furr. Nie bardzo wiem co o nim myśleć. Nie miałem za bardzo czasu wnikać w jego wypowiedzi. Dzisiaj milczał.

Oddam chyba głos na Boogiego lub Fiarota.
Jeszcze to przeanalizuję.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.01.2008 o 20:10, boogie85 napisał:

Ostatni mord miał chyba na celu zwócić nasza uwage na Fiarota (lub zapewnić temu alibi, obie wersje sa
niestety mozliwe).


Osobiście nie zgadzam się z tą wersją z prostego powodu - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że wczoraj powinienem zginąć. Miałem na koncie już trzy głosy, jednak aby miały one wartość należało je potwierdzić u samego Horusa. O ile jeszcze można było przypuszczać, że Shudo mógł tego nie zauważyć, gdyż oddał wskazanie na mnie dość wcześnie i zapewne nie widział już wieczornego przypomnienia, że głosy trzeba zgłaszać gdzieś jeszcze, to jednak lincze pod moim adresem od K. i Dlivego były niemalże pewne. Zdrajcy jak i pozostali dowódcy pewnie przypuszczali, że polecę, w najgorszym razie w remisie z K. (dostał wskazanie ode mnie i Glizz Dora). O tym, że tak sie nie stanie mógł wiedzieć jedynie Dlivy, gdyż to on zawiadomił Horusa o swoim innym kandydacie na zdrajcę niż podczas naszej wewnętrznej rozmowy. Jego zdradę na razie odrzucam, gdyż jako morderca wolałby on raczej nie wychylać się takim zagraniem. Dlatego czy mord na Gaście mógł zwracać uwagę na mnie lub zapewniać mi alibi, skoro na dobrą sprawę byłem już prawie trupem? Wątpię. Zabójstwo to bardziej rzuca jakieś światło na Yamamoto, gdyż to na niego Alwin zmienił z czasem swój głos. Pytanie jak to powinno wpływać na odbiór jego osoby pozostawiam cały czas otwarte - albo on nie chciał, aby Gast kolejnego dnia pociągnął ten wątek i dlatego go sprzątnął zawczasu, albo też ktoś chce zwrócić podejrzenia na Yamamoto. Niestety sam zainteresowany nie daje mi póki co żadnych powodów, abym mógł się jednoznacznie opowiedzieć po którejś z tych opcji.


Przyszła mi do głowy jeszcze jedna sprawa, chociaż nie związana bezpośrednio z samym tropieniem zdrajców - głosy do Horusa trzeba potwierdzać, za dwa takie braki ukaże on śmiercią z powodu małego zaangażowania, co nie przystoi bądź co bądź ważnym dowódcom. Z jeszcze żywych osób wczoraj głosu nie potwierdziło lub też w ogóle takowego nie oddało 5 osób - Bogajew, Yarr, Ninja Seba, Yamamoto i Shudo. Pierwszy już to zrobił, choć pozostaje jeszcze pytanie czy go potwierdził, dwóch kolejnych widziałem krzątających się po okolicy, więc można założyć, iż dzisiaj już nie nawalą, natomiast Yamamoto i Shudo cały czas milczą (Proncipes co prawda się odezwał, ale wątpliwe, aby po tej wypowiedzi poinformował już Horusa o swoim typie na zdrajcę). Co z tego wynika? Otóż Shudo i Yamamoto mogą zostać dziś zabici ''automatycznie'' przez głównodowodzącego, w związku z czym gwałtownie zmaleje nam liczba żywych osób. Poza tym skoro chcą wybić się na własną prośbę dziś nie warto oddawać na nich swoich głosów - chyba, że nagle się jednak pojawią, wówczas na nowo trzeba by rozważyć ich ewentualny lincz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałbym żeby to tak wyglądało - wtrącił Seba - że podczepiam się pod czyjeś słowa. Chociaż z pewnością parę osób tak pomyśli. Mogą też pomyśleć, że próbuję zdobyć czyjąś przychylność zgadzając się ze słowami. Nie dbam o to. Uważam, że osoba o której mówię - Alabidyn - ukazuje w bardzo obiektywny sposób całą sytuację i na chwilę obecną nie wydaje mi się zeby ktoś mógł w lepszy sposób to zrobić. Podobnie ma się sprawa z wnioskami, są one proste i logicznie wynikają z całości. Miałbym jedynie parę wątpliwości co do jego podejrzliwości co do nieodzywania się Furresta.
Bogajew z kolei słusznie zauważył nieprzypadkowy mord ostatniej nocy. Sytuacja tutaj kręci się wokół Alabidyna. Podobnie odnoszę wrażenie, że zdrajcy milczą i czekają aż sami między soba dokonamy samosądu. Taki sposób zwycięstwa? Może i skuteczny, ale na pewno trzóżliwy. Zresztą to wojna nie ma co się dziwić...
Z przykrością stwierdzam, ze również zaliczam się do tego gona milczących, ale wyjaśniałem to, nie miałem innej możliwości. mam nadzieję, że teraz się to zmieni.
Co do moich podejrzeń... Nie podoba mi się tutaj postawa Tamamoto. Odnoszę wrażenie, że w tym wszystkim stara on się wmieszać w tłum i pozostać bardzo neutralnym. Powiedziałbym nawet nienaturalnie neutralnym... Jak narazie on jest moim podejrzanym. Ponadto odnoszę wrażenie, że mamy tutaj podział. Jeden zdrajca miesza i jest aktywny, a drugi pozostaje w ceniu. Przy takie taktyce zdrajcmom może sie udać ich cel...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie, ale teraz zupełnie niefabularnie będzie.

Nieprzyzwyczajony do tak wczesnej godziny linczu, muszę oddać głos już teraz, bo nie jestem pewien, czy zjawię się jeszcze tuż przed dziewiątą.
Jako, ze od mojej ostatniej wypowiedzi nic się zmieniło:

lincz ==> Furrbacca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się